więcej okazji z Fly4free.pl

Mówią, że to najpiękniejsza plaża Azji. Sprawdziliśmy ten raj na własnej skórze!

Foto: Rafał Waśko / archiwum prywatne
Rajskie zakątki świata bywają przereklamowane i zadeptane, a wiele z nich lepiej oglądać na zdjęciach aniżeli na własne oczy. Na temat Boracay krążą skrajnie różne opinie, zatem postanowiłem wybrać się tam osobiście, by odwiedzić rzekomo najpiękniejszą plażę w Azji.

Boracay leży niecały kilometr na północ od Panay, która w porównaniu z wysepką przypominać może stały ląd. Długa na 7 km, w najwęższym pasie rozciągająca się na mniej niż 1 km, zajmuje powierzchnię 10 km² i na przestrzeni ostatnich dekad dorobiła się miana kultowej wakacyjnej miejscówki.

Odkryta dla masowej turystyki jeszcze w latach 70. ubiegłego wieku regularnie trafiała do górnych partii rankingów najwspanialszych wysp oraz rajskich miejsc na urlop w tropikach. Jej słynna Biała Plaża (White Beach) uznana została za jedną z najlepszych i najpiękniejszych na całym świecie.

Foto: R.M. Nunes / Shutterstock

Dwa oblicza raju

Paradoksalnie popularność stała się również źródłem problemów wyspy, która szybko padła ofiarą własnego sukcesu. Nadmierna eksploatacja zaowocowała degradacją środowiska naturalnego, a dantejskie sceny będące udziałem tłumów podróżnych pokazywały masową turystykę w najgorszym wydaniu. Zataczały one kolejne viralowe kółka wokół Internetu jeszcze w czasach, gdy nikt nie słyszał o rolkach, shortach oraz tiktokach.

Agresywny rozwój przemysłu turystycznego doprowadził Boracay na skraj katastrofy. Na wyspie, gdzie przeważająca większość populacji w ten lub inny sposób żyje z turystyki, zdawały się nie obowiązywać żadne zasady. Niemal połowa obiektów noclegowych i gastronomicznych nie spełniała i tak „swobodnych” norm oraz wymagań bezpieczeństwa. Ścieki w ogromnej większości wpadały wprost do morza, co przy zatrważającej liczbie odwiedzających (w 2017 r. było to ponad 2 mln gości) postawiło władze Filipin pod ścianą. W 2018 r. podjęto decyzję o 6-miesięcznym zamknięciu wyspy dla turystów celem jej uporządkowania, modernizacji, usunięcia samowolek oraz wprowadzenia nowych, rygorystycznych zasad. Cel był jasny: przywrócić środowisko do pierwotnego stanu oraz zerwać z łatką miejsca owianego złą sławą dzikich imprez.

Efekt ten udało się osiągnąć, choć głównie dzięki pandemii koronawirusa. W mniej lub bardziej zamierzony sposób wyspa została odizolowana od wpływu obcych na ponad dwa lata, co pozwoliło jej odmienić swoje oblicze. Jak bardzo? Postanowiłem sprawdzić to na własnej skórze.

Foto: Rafał Waśko / archiwum prywatne

Jak dostać się na Boracay?

Najbliższym lotniskiem jest położony na wspomnianym już wcześniej Pinay port im. Godofredo P. Ramosa w Caticlan. Po gruntownej renowacji w 2016 r. przyjmuje on już „normalnych” gabarytów samoloty, wśród których dominują modele A320 z rodziny Airbusa w barwach lokalnych linii: AirAsia, Cebu Pacific oraz Philippine Airlines.

Najłatwiej dolecicie tam z Manili lub Cebu. Dla turystów przebywających na Palawanie ciekawą (choć nietanią) alternatywą może być podróż z maleńkiego lotniska w El Nido z AirSWIFT. W moim przypadku Boracay było częścią dłuższej eskapady po Filipinach i do Caticlan przyleciałem AirAsią z Cebu. Krótki, niespełna godzinny lot za dnia dostarcza wspaniałych wrażeń wzrokowych. Przy odrobinie szczęścia będzie okazja na podziwianie cudownych widoków, turkusowej wody, małych bezimiennych wysepek oraz niezapomnianej pętli nad Boracay w trakcie podejścia do lądowania. To trasa, na której warto dopłacić za miejsce przy oknie lub wylosować je za darmo przy odprawie (jak w moim przypadku).

Maleńki terminal lotniska w Caticlan rozmachem oraz udogodnieniami śmiało mógłby stanąć w szranki z Modlinem. Odbiór bagażu z taśmy odbywa się niemal na świeżym powietrzu, w gorącym tropikalnym klimacie ma to jednak drugorzędne znaczenie. Z budynku terminala czeka mnie szybki transfer tricyklem do przystani. Bilety kupuje się w zorganizowany, oficjalny sposób w „okienku”, gdzie obowiązuje stała cena 150 PHP za podróż do nabrzeża oraz 100 PHP w drodze powrotnej (odpowiednio ok. 10 PLN oraz 7 PLN) bez możliwości jej negocjacji. W budynku portu przychodzi mi odwiedzić jeszcze 3 okienka celem uiszczenia osobnych kwot za transfer, obsługę w terminalu oraz opłatę środowiskową (w sumie 500 PHP, ok. 34 PLN) i po chwili ląduję na niewielkiej łodzi płynącej na Boracay.

Foto: Rafał Waśko / archiwum prywatne
Jak dolecieć na Boracay?
W przypadku podróży z Europy, zdecydowanie najłatwiej będzie wam dostać się najpierw do Manili lub na Cebu, a później ruszyć w dalszą drogę na Boracay. Pod tym linkiem znajdziecie przygotowany przeze mnie przykładowy plan wycieczki, który być może zainspiruje was do zaplanowania własnej wyprawy w przyszłości.

White Beach, czyli Biała Plaża

W tym miejscu prawdopodobnie warto postawić sprawę jasno: na Boracay nie jedzie się po to, by szukać zabytków, zgłębiać historię oraz miejscową kulturę. Zanim jednak zapali się wam ostrzegawcza lampka: nie mam tym razem nic złego na myśli. Boracay ma jedyną w swoim rodzaju, przepiękną, szeroką plażę z delikatnym białym piaskiem. Krystalicznie czysta woda przechodząca od lazurowego do turkusowego koloru nierealnie wręcz współgra z zielenią palm na lądzie.

Obłędne widoki dopełnione są fenomenalnymi warunkami do wypoczynku nad wodą. Łagodne wejście do morza pozwoli na daleki spacer dnem daleko od brzegu, a brak kamieni i fal sprawia, że można skupić się na tym co najważniejsze – czyli na „tu i teraz”. To prawdopodobnie najładniejsza plaża, na której byłem w dotychczasowym życiu. Nie dziwi mnie zatem że stanowi ona absolutny top wśród światowych rankingów i jak magnes przyciąga turystów z każdego zakątku globu.

Biała Plaża ciągnie się na długości niemal 4 km i skupia w swojej okolicy większość życia i atrakcji wyspy. Teren w jej sąsiedztwie podzielony został na 3 „stacje”. W uproszczeniu: znajdująca się na północy, pierwsza jest miejscem gdzie znajdziecie luksusowe hotele i butikowe resorty. Druga koncentruje wokół siebie życie nocne oraz główne atrakcje turystyczne, trzecia jest najbardziej „dzika”, oferując backpakerski klimat.

Na plaży znajdziecie liczne propozycje sportów oraz aktywności związanych z wodą, zbawienny cień palm, spokojne zakątki, słowem – doskonałe warunki do relaksu. Jednym z najbardziej wyróżniających się jej zakątków jest oblana w trakcie przypływu skała Willy’s Rock z niewielką kapliczką znajdującą się w jej centrum.

Foto: Rafał Waśko / archiwum prywatne

Pozostałe plaże

Boracay w najwęższej części ma mniej niż kilometr, co oznacza, że w tym miejscu przejście z zachodu na wschód wyspy zajmie wam około 10 minut. Po wschodniej stronie wyspy znajdziecie drugą najpopularniejszą plażę, czyli Bulabog. Jest tam zdecydowanie spokojniej i bardziej wietrznie. Dość powiedzieć, że wiatr wiucha tam niemal cały czas, z tego powodu miejsce to jest popularne wśród surferów oraz fanów kitesurfingu.

Plaża Diniwid znajduje się tuż za skałami kończącymi White Beach na północy. Bez problemu dojdziecie tam nawet boso, ciesząc oczy wspaniałymi widokami turkusowego morza. To zdecydowanie spokojniejsza zatoczka, gdzie cumują łódki rybaków oraz znajduje się kilka kameralnych hoteli.

Chcecie wybrać się nieco dalej? Na dalszym krańcu wschodniego wybrzeża wyspy godna odnotowania jest plaża Illigan. Zwłaszcza, jeśli macie ochotę na kąpiel w krystalicznie czystej wodzie w ciszy, spokoju oraz niemal bez żadnego towarzystwa.

Puka Shell to najbardziej oddalona na północ, prawie kilometrowa plaża ze złotym piaskiem. To również jeden z przystanków popularnych wycieczek łódką. To idylliczna miejscówka z niesamowitym kolorem wody, która oferuje kameralny klimat. W przeciwieństwie do Białej Plaży jest tam dość głęboko – niemal od razu po wejściu do morza można zacząć pływanie.

Foto: Rafał Waśko / archiwum prywatne

Pozostałe atrakcje na Boracay

Boracay to zdecydowanie nie jest kierunek na zwiedzanie i poza plażowaniem oraz aktywnościami związanymi z wodą nie czeka tam wiele rozrywek. Na wyspie nie może zabraknąć oczywiście standardowej atrakcji. Island hopping, czyli popularne „skakanie po wyspach” to kilkugodzinna wycieczka łódką, połączona ze snorkelingiem i podziwianiem widoków. Po lekturze informacji znalezionych w Internecie oraz krótkim rekonesansie na miejscu nie zdecydowałem się tym razem wziąć w nim udziału. Zdaję sobie sprawę, jak bardzo zostałem rozpieszczony przez długi pobyt w Azji, ale na miejscu ani nie ma rafy koralowej, ani tamtejsze widoki nie mogą równać się z tymi z okolic El Nido oraz Panglao, które mam w pamięci jeszcze „na świeżo”. Dodatkowo być może ze względu na popularność Boracay, wycieczka tego typu to zdecydowanie droższa impreza, niż w pozostałych zakątkach Filipin. Jeśli nie będzie to wasz pierwszy ani drugi snorkeling w życiu, prawdopodobnie nie będzie on tym najlepszym. Nie zabraknie jednak tego co najważniejsze, czyli ciepłej wody, wyspiarskiego klimatu oraz przygody na morzu. Z powyższych względów w tym konkretnym przypadku: nie odradzam, ani nie zachęcam. Ciekawą alternatywą może być wynajęcie na plaży przezroczystego kajaka i eksploracja wybrzeża na własną rękę.

Kolejną popularną atrakcją jest rejs o zachodzie słońca. Niewielkie łodzie wypływają kilkanaście minut przed zmierzchem z okolic Białej Plaży w otwarte morze, umożliwiając obserwację słońca chowającego się za horyzont z wyjątkowej perspektywy. Niebieskie żagle na stałe wpisały się w panoramę „pocztówkowego” zachodu słońca na Boracay. Cena takiej imprezy zaczyna się od 2000 PHP (ok. 134 PLN) i jak to zwykle bywa – zależeć będzie od waszych zdolności negocjacyjnych oraz czasu, który pozostał do zakończenia spektaklu.

Jeżeli chcielibyście zobaczyć panoramę wyspy i przy okazji zaatakować najwyższe jej wzniesienie, powinniście wybrać się na Mount Iuho. Szumnie nazywana „górą” (w rzeczywistości wznosi się na niecałe 100 m n.p.m.) jest platformą widokową znajdującą się na prywatnej posesji, gdzie za cenę 120-200 PHP (8-13 PLN, w zależności chyba tylko od humoru gospodarzy) możecie wdrapać się na taras widokowy i rzucić okiem na okolicę. Mnie osobiście wystarczył widok z samolotu.

Foto: Rafał Waśko / archiwum prywatne

Kiedy odwiedzić Boracay?

Filipiny to jeden z tych azjatyckich kierunków, gdzie z pogodą nie ma żartów. Monsun, który uderza w archipelag obfituje w tajfuny i inne potencjalnie niebezpieczne zjawiska pogodowe. Oznacza to nie tylko, że skutecznie może pokrzyżować plany urlopowe. Aura może być wtedy po prostu groźna: w wielu miejscach łodzie nie kursują, a hotele, pensjonaty i atrakcje pozostają zamknięte.

Dobry sezon na Boracay teoretycznie trwa od listopada do kwietnia. Wraz ze zmieniającym się klimatem podlega on pewnym fluktuacjom, jego szczyt niezmiennie przypada na pierwsze miesiące roku. Pamiętajcie jednak, że tropikalne burze nie są w regionie rzadkością, a przelotne opady mogą nawiedzić wyspę w każdym czasie.

Foto: Rafał Waśko / archiwum prywatne

Gdzie spać na Boracay?

Najprostsza odpowiedź brzmi: w pobliżu Białej Plaży. Tam koncentruje się większość życia turystycznego, atrakcji, hoteli i restauracji. Jeśli zależy wam korzystnym stosunku ceny do jakości, możecie wybrać zakwaterowanie w okolicy 2 stacji, gdzie wyspa jest najwęższa. O ile priorytetową sprawą nie jest widok na morze i budzący was rankiem szum fal (lub odgłosy nocnego życia na plaży), tym razem nocleg w głębi wyspy może okazać się dobrym pomysłem. Rozpieszczony długim pobytem w Azji tym razem stwierdziłem, że nie muszę budzić przy samej zatoce, wybierając zakwaterowanie w połowie drogi między Białą Plażą a Bulabong. I muszę przyznać, że był to strzał w dziesiątkę.

Jedzenie na Boracay

Zdaję sobie sprawę, że ludzie podróżują w różnych celach. Dla mnie osobiście gastronomiczna strona wojaży jest niemniej ważna od tej kulturalnej lub obfitującej w walory krajobrazowe. Gdy tylko mam szansę, udaję się na kulinarne safari, a możliwość spróbowania lokalnych specjałów działa na mnie jak magnes, pobudzając wyobraźnię i inspirując do kolejnych wyjazdów.

Boracay to tak naprawdę jeden wielki kurort z bogatą bazą hotelową, restauracyjną oraz całą infrastrukturą nakierowaną na turystów. Oznacza to, że na miejscu niemal w każdym zakątku „potkniecie się” o lokale serwujące propozycje „na czasie”: poke bowl, smoothie, speciality coffee oraz oczywiście sporą dozę fast food’ów.

Na szczęście komercja i turystyczne knajpy to nie wszystko, a schodząc delikatnie z utartego szlaku będzie szansa na spróbowanie lokalnych specjałów: adobo, sisig oraz oczywiście świeżych owoców morza. Popularnym miejscem na degustację różnych pyszności był market Dtalipapa. Po jego pożarze większość restauracji i sklepów zostało zamkniętych, niektóre przeniosły się w inne zakątki wyspy. Tak też było w przypadku rodzinnej restauracji Sababi, gdzie będziecie mieli okazję spróbować propozycji prosto z morza, w tym słynnego kraba z chili. Smakował nie gorzej niż ten z Singapuru, za to na rachunku widniała dużo bardziej przystępna cena.

Foto: Rafał Waśko / archiwum prywatne

Podsumowanie:

Choć osobiście nie uważam się za plażowicza i zazwyczaj wybieram kierunki oferujące więcej możliwości aktywnego spędzania czasu muszę przyznać, że kilka dni spędzone na Boracay nie było nudą, a na miejscu czekał relaks jak z bajki.

Obecnie wyspa prezentuje zgoła odmienne oblicze niż to znane z poprzedniej dekady. Zniknęły dzikie imprezy, a Boracay przypomina spokojny kurort. Udało się prawie wyeliminować, a na pewno ograniczyć użycie plastiku (miejmy nadzieję, że stanie się to regułą, a nie chwilową modą). Niemal pozbyto się spalinowych skuterów oraz trycykli, stawiając na modele elektryczne.

Nie ma możliwości wypożyczenia skutera (lub jedynie za horrendalnie wysokie kwoty). Jako jednośladowy neofita, którym stałem się w Azji żałuję, że nie miałem okazji objechać wyspy wzdłuż i wszerz, zaglądając w każdy jej zakątek. Z drugiej strony widząc efekty transformacji oraz porównując z tym, jak sytuacja wyglądała w przeszłości, dochodzę do wniosku, że jest to krok we właściwą stronę.

Foto: Rafał Waśko / archiwum prywatne

Kilka rad na sam koniec:

Na wyspie bez problemu znajdziecie bankomaty różnych sieci, w wielu miejscach oraz hotelach nie ma też problemu z płatnością kartą (choć nie jest to regułą).

Boracay mimo resortowego i coraz bardziej eleganckiego charakteru wciąż potrafi zaskoczyć. W dalszym ciągu jest to miejsce, gdzie żywo toczy się życie lokalnej społeczności. Zbaczając nieco z utartego szlaku będziecie mieli szansę znaleźć kilka ciekawych i nieoczywistych rzeczy: opuszczone nadmorskie resorty, wypożyczalnię ogonów dla syrenek (na wypadek, gdybyście zapomnieli swoich z domu) oraz spróbować słynnego lokalnego rumu Boracay. Trunek idealnie łączy się ze świeżą wodą z kokosa, smakując słodko i zdradziecko łagodnie. Butelka w „droższym” sklepie w pobliżu turystycznych atrakcji to wydatek rzędu 250 PHP (ok. 17 PLN).

Wizyta na Boracay to niepowtarzalna możliwość zapolowania na podróbki w najbardziej kreatywnym azjatyckim wydaniu. Jako osoba, która od dawna używa tych samych perfum – One Million – ze zdziwieniem odnotowałem, że na Boracay wznieśli je o poziom wyżej: tym razem jako miliard. 😉

Foto: Rafał Waśko / archiwum prywatne

A czy wy mieliście okazję odwiedzić Boracay jeszcze przed pandemią i wprowadzeniem zmian na wyspie? Pochwalcie się w komentarzach, jakie były wasze wrażenia!

Pozostałe teksty o Azji
Więcej tekstów mojego autorstwa na temat Filipin oraz podróżowania po Azji Południowo-Wschodniej znajdziecie pod tym linkiem.
Misją Fly4free.pl jest przedstawienie Ci najlepszych zdaniem naszej redakcji okazji na podróże. Opisujemy oferty znalezione przez nas w internecie i wskazujemy adresy internetowe, pod którymi samodzielnie możesz wykupić podróż lub elementy podróży. Ceny w artykułach są aktualne w chwili publikacji. Możemy otrzymywać wynagrodzenie od partnerów handlowych, do których Cię przekierowujemy.
Komentarze

na konto Fly4free.pl, aby dodać komentarz.
W lutym jedziemy ponownie na Boracay, na plażowanie. Byliśmy w styczniu tylko 3 dni, po włóczędze po Tajwanie, i się zakochaliśmy tym razem w Boracay :), z jej zaletami i wadami. Kwintesencja rajskiego wypoczynku. Bielutki piasek, przyjemna woda, bajkowe zachody słońca podczas rejsu katamaranem, palemka nad tobą. Ok, dużo ludzi, ale coś za coś. Każdy chce spróbować. Bardzo dużo Koreańczyków (jeden z ich ulubionych kierunków), trochę Rosjan (na szczęście tych spokojniejszych). Ale jak się wyłączysz i chłoniesz te widoki i ten urok, to nie przeszkadzało nam to kompletnie. Dodatkowo wzięliśmy hotel z basenem na dachu, z którego widok "klękajcie narody".  Jeśli ktoś nie tylko nocuje backpapersko, to polecam tą sieciówkę. Świetne śniadania, warunki i odrobina komfortu.I jeszcze trochę dziegciu, ale tylko w kierunku Autora. Lubię Pana artykuły/opowiastki, dobrze się to czyta, do czasu kiedy zaczyna się Pan rozpływać nad tym, ze wszędzie samodzielnie, własnym skuterem, tu zaoszczędzone "3zł" bo samemu, tu bardzosuperwspaniałytani nocleg, itp., itd. Ta maniera jest w każdym Pana artykule. Też nie lubimy wyrzucać pieniędzy, bo ich nie mamy, ale dopóki jest to porównywalne do naszych cen, to bez przesady, czasem mogę skorzystać z taksówki zamiast czekać "na okazję". Zawsze mnie to dziwi, że ktoś leci na "drugi koniec świata", płaci za bilet 2-5tys., a na miejscu 150km, pokonuje w 3 dni i oszczędza 157zł. Przy 2-3 tygodniach urlopu szkoda czasu, jak ktoś ma 2,3,6 m-cy, ok jego sprawa, ale i tak uważam, że lepiej szybko dotrzeć i albo na miejscu pobyć dłużej jak jest fajne albo szybko uciekać do innego. Odkrycia "przy głównym pasażu jest drogo, a w bocznej ulicy tanio i smaczniej" też chyba nikogo na tym portalu nie dziwią i nie ma chyba potrzeby na każdym kroku tego podkreślać i opisywać.Wracając do Boracay, gorąco polecam, każdy znajdzie tu coś dla siebie (jeśli chodzi o plażowanie:) ), bo, jak pisał Autor, za wiele innych atrakcji na samej wyspie nie ma. Pozdrawiam
Picolo, 30 maja 2024, 18:25 | odpowiedz
Cześć, dzięki za rzeczowy komentarz. Co do meritum: W mojej ocenie czas jest zdecydowanie ważniejszy, niż pieniądz. Własny skuter to synonim wolności pozwalający na większą swobodę i niezależność, niekoniecznie okazja do zaoszczędzenia kilku groszy. Podobnie jest z noclegami: generalnie uważam, że na urlopie warto "zaszaleć" i zarezerwować coś fajnego. W konkretnym przypadku Boracay wspomniałem o godnej rozważenia alternatywie spania w "głębi" wyspy, bo do plaży i tak jest dwa kroki. Będąc w wielomiesięcznej podróży i mając do dyspozycji sporo czasu również na rzeczonym Boracay, wiele rzeczy starałem się zobaczyć z innej perspektywy. :)
Rafał Waśko, 31 maja 2024, 16:46 | odpowiedz
Cześć. Nie neguję skuterów ani mu podobnych, sami używaliśmy. Mając 2 tygodnie urlopu czas cenimy chyba nawet bardzie jak Ty :) Dlatego mając do wyboru szybką taxi czy szukanie zamienników, autobus nocny czy samolot, wybieramy jednak szybką taxi czy samolot, który potrafi być bardzo tani i zdecydowanie szybszy. Chyba za mało, w ogóle na tym portalu (pomimo, że to portal o tanich podróżach) pisze się jakie tanie jest latanie, szczególnie po Azji. Jakie tanie są taxi, prywatne przejazdy, itp. Od kilku latamy na wypoczynek na Bali, gdzie zawsze czeka na nas Pan Lenon, poznany podczas pierwszego tam wyjazdu. Odbiera z lotniska, zawozi do/z hotelu, wozi nas po wyspie, proponuje nie tylko turystyczne miejsca, zatrzymujemy się gdzie chcemy, itp. 30-50$ za wycieczkę. To nie są chyba duże koszty? Jak potem opowiadamy, to wszyscy "oczy robią", że tak tanio, "a pisali że tam drogo". Ale teraz mamy chwilowo nową miejscówkę - Boracay :) i już odliczamy, ale na szczęście przed nami jeszcze wcześniej Argentyna z Saltą i Patagonią :) Pozdrawiam
Rafał Waśko Cześć, dzięki za rzeczowy komentarz. Co do meritum: W mojej ocenie czas jest zdecydowanie ważniejszy, niż pieniądz. Własny skuter to synonim wolności pozwalający na większą swobodę i niezależność, niekoniecznie okazja do zaoszczędzenia kilku groszy. Podobnie jest z noclegami: generalnie uważam, że na urlopie warto "zaszaleć" i zarezerwować coś fajnego. W konkretnym przypadku Boracay wspomniałem o godnej rozważenia alternatywie spania w "głębi" wyspy, bo do plaży i tak jest dwa kroki. Będąc w wielomiesięcznej podróży i mając do dyspozycji sporo czasu również na rzeczonym Boracay, wiele rzeczy starałem się zobaczyć z innej perspektywy. :)
Picolo, 1 czerwca 2024, 19:45 | odpowiedz

porównaj loty, hotele, lot+hotel
Nowa oferta: . Czytaj teraz »