Nawet rok opóźnienia w produkcji modelu 777X, masowe rezygnowanie z zamówionych samolotów i wciąż opóźniony powrót do pracy MAX-ów – to tylko kilka problemów Boeinga z ostatnich miesięcy. Jeden z czołowych producentów samolotów od wielu miesięcy nie ma lekkiego życia, a pandemia i wywołane nią kłopoty tylko potęgują problemy firmy.
Choć w obecnych czasach, gdy rozprzestrzeniająca się pandemia koronawirusa zdziesiątkowała branżę podróżniczą i lotniczą, mówi się o największych „przegranych” tej sytuacji, większość skupia się przede wszystkim na liniach lotniczych. Tymczasem gigantyczne problemy spotykają także producentów samolotów, w tym nadwyrężonego już wcześniejszymi kłopotami Boeinga. I najwyraźniej los (ani branża) nadal nie zamierza go oszczędzać.
Zamówienia lecą na łeb, na szyję
Gdy linie przestały latać, a ruch lotniczy na całym świecie został niemal całkowicie wstrzymany, przewoźnicy zaczęli szukać oszczędności. Jednym z pierwszych ruchów była renegocjacja umów dotyczących dostawy samolotów. Wszak po co komu nowe maszyny, skoro nawet te istniejące już we flocie muszą być uziemione.
Jasne było też, że producentom na nowe zamówienia przyjdzie poczekać jeszcze długo po wznowieniu ruchu lotniczego. Kto mógł, wycofał się z podpisanych kontraktów, niemal wszyscy zrezygnowali z planowanych zakupów, które nie zostały jeszcze „przyklepane”, a nowe decyzje w sprawie na pewno spadną na sam dół listy priorytetów w liniach lotniczych.
Tylko w marcu Boeing poinformował, że linie zrezygnowały ze 150 zamówionych wcześniej Boeingów 737 MAX – za połowę tej liczby odpowiada fundusz leasingowy Avolon, a 34 odwołane zamówienia to brazylijska linia GOL. W kwietniu anulowano z kolei zamówienia na 108 samolotów. W czerwcu swoją cegiełkę dołożył Qatar Airways, który wycofał się z zakupu 30 tego typu maszyn.
MAX-y dalej czekają na pozwolenie…
Jeszcze zanim dowiedzieliśmy się o istnieniu koronawirusa, mianem jednego z największych kryzysów lotniczych określano problem z Boeingami 737 MAX. W marcu 2019 wszystkie samoloty tego typu zostały wycofane z użycia po dwóch katastrofach, do których doszło z ich udziałem. Któż wtedy mógł przypuszczać, że za kilka miesięcy świat zupełnie zapomni o tak „drobnym” problemie jak uziemienie setek samolotów konkretnego modelu.
Niestety, choć mijają kolejne miesiące, MAX-y nadal nie latają i wcale nie dlatego, że nie mają dokąd, bo linie ograniczyły siatkę połączeń. Podobnie jak przed pandemią, wciąż nie dostały na to odpowiedniego pozwolenia. Co prawda Federalna Administracja Lotnictwa zapewniła, że nowa decyzja w tej sprawie zapadnie „w najbliższej przyszłości”. Najprawdopodobniej jednak ponowna certyfikacja nie nastąpi wcześniej niż w październiku.
A przypomnijmy, że niemal dokładnie rok temu Boeing wydał oświadczenie, w którym poinformował, że koncern odnotuje 5,6 mld USD strat z tytułu uziemienia Boeingów 737 MAX.
– Podejmujemy odpowiednie kroki w celu zarządzania naszą płynnością finansową w najlepszy możliwy sposób. Pracujemy nad wyzwaniami, jakie przed nami stoją – mówił wtedy Greg Smith, dyrektor finansowy Boeinga.
Opóźni się też premiera Boeinga 777X
Problemy z MAX-ami to jednak wierzchołek góry lodowej. Zaledwie dwa dni temu, okazało się, że Boeing najprawdopodobniej opóźni wprowadzenie na rynek nowego modelu swoich kultowych samolotów, czyli Boeinga 777X.
Szerokokadłubowa maszyna, jak niemal wszystkie tego rodzaju samoloty, choć były zawsze dumą linii lotniczych, w czasach pandemii okazują się być ich największym ciężarem. A skoro popyt kształtuje podaż, to nic dziwnego, że Boeing zdecydował się odroczyć sprawę 777X. Informatorzy cytowani przez agencje Reuters zdradzili, że najprawdopodobniej koncern przesunie harmonogram prac o jeden rok. A przecież to nie pierwsze opóźnienia, jakie ogłasza Boeing w kontekście tego modelu.
Tymczasem według najnowszych informacji Boeingi 777X miałyby więc zacząć latać mniej więcej w 2022-2023 roku. Nie wiadomo jednak jak na te wieści zareagują linie lotnicze, które już zamówiły nowy model samolotu. Według danych Boeinga, koncern sprzedał 309 samolotów tego typu – za 442 mln USD każdy.
Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?