Miały być tłumy pasażerów, a wciąż są pustki. Czy Radom zacznie dopłacać liniom za nowe trasy? PPL jest „za”
Jeszcze jesienią ubiegłego roku poprzednie władze PPL zapowiadały, że ten rok będzie dużo lepszy dla radomskiego lotniska i zakładały przynajmniej podwojenie liczby obsłużonych pasażerów, czyli sporo powyżej 200 tysięcy podróżnych. Tymczasem nie udało się tego osiągnąć – w 2024 roku lotnisko Warszawa-Radom obsłużyło 112,6 tysiąca pasażerów. To niby o 9 procent więcej niż w 2023 roku, gdy z usług lotniska skorzystało 103,4 tysiąca podróżnych. Musimy jednak pamiętać o tym, że port tak naprawdę zaczął operacje od maja, więc de facto możemy tu nawet mówić o pewnym spadku zainteresowania lotami z Radomia.
Największym problemem portu pozostaje sezonowość. O ile bowiem w sezonie wakacyjnym ruch budują połączenia czarterowe realizowane przez biura podróży, o tyle od jesieni do wczesnej wiosny lotnisko świeci pustkami. Tak jest też teraz, gdy z Warszawy-Radomia realizowane są tylko 2 trasy: są to połączenia Wizz Aira do Larnaki oraz LOT do Rzymu – w sumie 4 wyloty tygodniowo. Efekt? W grudniu przez lotnisko przewinęło się ledwie 2997 pasażerów.
Pafos od 2091 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Gdańsk)
Costa Brava od 2429 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Lublin)
Bodrum od 2095 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Katowice)
PPL oficjalnie zapewnia, że wciąż widzi przyszłość dla radomskiego lotniska.
– Lotniska, zwłaszcza regionalne, należy traktować jako elementy infrastruktury publicznej, podobne do dróg czy dworców. Zapewniają one mobilność mieszkańcom i przyczyniają się do wzrostu wartości regionu. W Radomiu wciąż widzimy potencjał na rozwój i chcemy, aby lotnisko odgrywało coraz ważniejszą rolę w regionalnym ekosystemie transportowym. Rozmawiamy z przedstawicielami Radomia i przewoźnikami, by ogłosić kolejne, atrakcyjne dla pasażerów kierunki. Mimo ograniczonej siatki połączeń, Lotnisko Warszawa-Radom obsługuje w sezonie letnim około 20 tys. pasażerów miesięcznie. Port ma potencjał, by w przyszłości stać się alternatywą dla coraz bardziej obciążonego Lotniska Chopina, szczególnie w kontekście przewidywanych braków slotów po 2026 roku – mówi Marcin Danił, członek zarządu PPL ds. sprzedaży i finansów.
I właśnie to ostatnie zdanie jest pewnie kluczem do odmienienia się sytuacji radomskiego lotniska. We wtorek podczas spotkania z dziennikarzami wiceprezes PPL Adam Sanocki powiedział, że za 2 lata Lotnisko Chopina całkowicie się zapcha. PPL liczy więc, że wtedy, a być może i wcześniej, część tanich linii i przewoźników czarterowych zdecyduje się na przeniesienie części ruchu na lotniska w Modlinie i Radomiu. Będzie to wtedy dla nich jedyna szansa na to, by w dalszym ciągu rosnąć na Mazowszu.
Będą finansowe zachęty dla linii za nowe trasy? PPL jest "za"
Jednocześnie jednak PPL nie ustaje w staraniach, by zachęcać przewoźników do tego, by już teraz decydowali się na Radom. Lada moment gotowa będzie matryca slotowa, która ma jeszcze mocniej zachęcić linie do pojawienia się na innych lotniskach niż Okęcie. PPL nie wyklucza scenariusza, w którym zastosowane zostaną mechanizmy znane z innych małych lotnisk, czyli słynne już przetargi na promocję regionu. Tego typu działania wykonują samorządy i jest to niezbyt subtelnie ukryta forma dotowania nowych połączeń. W tym przypadku taki przetarg mogłoby rozpisać na przykład miasto Radom. Sanocki nie ukrywa, że mogłaby to być szansa dla radomskiego portu.
– Jesteśmy w kontakcie z panem prezydentem Radomia i staramy się też tutaj nawiązać współpracę – mówi Sanocki.
Trudno jednak powiedzieć czy miasto będzie zainteresowane takim scenariuszem. Pewną zachętą może być tu jednak fakt, że w siatce połączeń radomskiego lotniska najbardziej brakuje połączeń, na których liczyli mieszkańcy, a więc bardziej emigracyjnych połączeń, np. do Wielkiej Brytanii, Skandynawii czy Holandii. A sami przewoźnicy nie palą się do lotów z Radomia. Kilka dni temu w rozmowie z Business Insiderem Michał Kaczmarzyk, czyli szef Buzz (polskiej spółki-córki Ryanaira) powiedział, że Ryanair nie planuje w najbliższej przyszłości lotów z tego lotniska. A pytany o perspektywy wzrostu ruchu w Radomiu powiedział, że widzi je najwcześniej za 5-6 lat, gdy Lotnisko Chopina osiągnie limit przepustowości, a Modlin będzie bliski wyczerpania swoich możliwości.