Barcelona i Amsterdam blokują turystów. Mieszkańcy nie mają już siły
Utrudniają życie, windują ceny, niszczą kulturę i nadwyrężają lokalną infrastrukturę – tak o turystach wypowiadają się mieszkańcy. A władze Barcelony i Amsterdamu po licznych protestach zamykają niektóre części miasta i wprowadzają ograniczenia.
Czyżby czara goryczy wypełniona od wielu lat po same brzegi, właśnie się przelała? Mieszkańcy próbowali przecież wszystkiego – bojkotów, protestów, a nawet ataków (choć głównie werbalnych) na odwiedzających ich miasta turystów. Pojawiały się jakieś niewielkie utrudnienia np. ograniczanie działalności Airbnb czy podnoszenie cen atrakcji, ale jak się szybko okazało niewiele dały.
Wygląda jednak na to, że działania mogą przybrać na sile i bezpośrednio uderzyć w turystów. Niemal równocześnie nowe obostrzenia wprowadza Amsterdam i Barcelona. W stolicy Holandii zacznie działać system kontrolujący liczbę przyjezdnych. Na bazie monitoringu wysyłane będą alerty ostrzegawcze do służb – a co za tym idzie niektóre, zbyt przeludnione ulice będą czasowo zamykane.
Nasilą się także kontrole zachowania turystów, a prawo będzie bezwzględnie egzekwowane nawet w przypadku drobnych przewinień. Mandaty trzeba będzie także opłacić na miejscu. Za spożywanie alkoholu w miejscach publicznych zapłacimy 95 EUR (ok. 405 PLN), za śmiecenie i zakłócanie porządku 140 EUR (ok. 600 PLN).
To już kolejny krok w walce o przywróceniu spokoju w Amsterdamie. Trzy miesiące temu władze miasta ogłosiły, że wprowadzą zakaz spożywania alkoholu na pływających po kanałach i rzece łódkach, a także ukrócą „rozrywkowy transport” jak rowerowe bary na kółkach, dzięki którym można pić i jednocześnie „zwiedzać” miasto.
Natomiast Barcelona, która podobnie jak Amsterdam przeżywa właśnie najazd turystów z powodu szczytu sezonu wakacyjnego, postanowiła postawić konkretne granice i ograniczyć możliwość zwiedzania jednej z najpopularniejszych atrakcji. Słynny targ Santa Caterina, na którym można spróbować lokalnych przysmaków, rozsiąść się przy wysokich ladach z kieliszkiem wina albo całymi dniami plotkować ze sprzedawcami, nie będzie już więcej przyjmował grup turystów.
Ograniczenie ma ułatwić robienie zakupów okolicznym mieszkańcom, którzy zanim ugotują obiad muszą przedrzeć się przez tłum robiący zdjęcia i wypytujący o każdy szczegół. Zarządcy targu zdecydowali, że grupy powyżej 15 osób będą wypraszane z jego terenu. Decyzja ma też wpłynąć na bezpieczeństwo przebywających tam osób. Wąskie ścieżki pomiędzy stoiskami nie są przystosowane do grup wycieczkowych.