Ceny biletów pójdą ostro w górę? Wszystko przez pasażerów, którzy… zabierają bagaż podczas ewakuacji
Ceny biletów lotniczych musiałyby wzrosnąć niemal trzykrotnie, w przypadku gdyby organy regulujące przepisy lotnicze ponownie dokonały certyfikacji samolotów, biorąc pod uwagę trudności związane z ewakuacją pasażerów. W czym tkwi problem?
Najkrócej ujmując: w zachowaniu podróżnych. Naturalnym odruchem w przypadku ewakuacji (na przykład, gdy podczas procedury startowej w kabinie pojawi się ogień) powinno być jak najszybsze opuszczenie samolotu. Bez oglądania się za siebie, bez zabierania bagażu podręcznego, bez kręcenia filmu dokumentującego całe wydarzenie. W końcu chodzi tu o bezpieczeństwo, a nawet o życie.
Rzeczywistość jest niestety inna. Przykładem może być chociażby ewakuacja samolotu American Airlines na lotnisku w Chicago. Mimo próśb kapitana i członków personelu pokładowego, niektórzy pasażerowie odmówili pozostawienia bagażu podręcznego podczas pożaru maszyny na płycie lotniska.
Podróżni nalegali na zabranie swoich walizek i plecaków nawet w momencie, w którym w kabinie pojawił się dym. Oczywiście tuż po ewakuacji w internecie zaroiło się od zdjęć i filmików, nagranych przez pasażerów tego feralnego lotu.
Youtube / Americky Sen
Konsekwencje
Ktoś może powiedzieć – ale jaki to może mieć wpływ na ceny biletów? Wbrew pozorom, duży. Pomińmy fakt, iż pasażerowie szarpiący się podczas ewakuacji ze swoim bagażem podręcznym, wyjmowanym ze schowków nad fotelami, ryzykują swoim życiem (a także życiem współpodróżnych). Ale brutalna prawda jest taka, że takie zachowanie pasażerów powoduje wydłużenie czasu ewakuacji nawet o 300 proc. To wszystko w sytuacji, gdzie ważna jest każda sekunda.
W testach certyfikujących dany typ samolotu, „pasażerami” są najczęściej pracownicy producenta samolotów. Procedura ewakuacyjna zakłada, że wszyscy pasażerowie powinni opuścić samolot w ciągu 90 sekund.
Youtube / Neway47
Gdyby samoloty miały ponownie przejść takie testy, tym razem realne, uwzględniające takie właśnie zachowanie (próby zabrania bagażu podręcznego, spowalnianie ewakuacji poprzez nagrywanie filmu i robienie zdjęć), długodystansowy Boeing 777 byłby dopuszczony do operacji lotniczych z zaledwie 183 pasażerami.
Jeszcze gorzej wygląda to w przypadku mniejszych samolotów, stanowiących podstawę floty większości niskokosztowych przewoźników. Trzykrotne wydłużenie procedury ewakuacji Boeinga 737 lub Airbusa A320 mogłoby się przełożyć na wydanie certyfikatu, który dopuszczałby limit zaledwie 65 pasażerów.
Nie musimy dodawać, jak zmniejszenie pojemności samolotu Ryanair czy Wizz Air do 65 pasażerów miałoby wpływ na ceny biletów…

Fot. Twitter /DennisHEE
Rozwiązania
Branża lotnicza myśli o zdecydowanych działaniach. Jednym z sugerowanych rozwiązań jest zamykanie wszystkich schowków nad głowami pasażerów na czas startu i lądowania – tak, aby uniemożliwić ewentualne zabieranie bagażu po incydencie lub katastrofie lotniczej. Ekstremalnym rozwiązaniem byłoby całkowite zakazanie „dużego bagażu podręcznego”, a pasażerowie do kabiny mogliby wnieść tylko małą torbę lub plecak.
Robert Sumwalt, przewodniczący National Transportation Safety Board, sugeruje, że pasażerowie którzy aktualnie odmawiają pozostawienia bagażu podczas ewakuacji, powinni być karani grzywną.

Fot. Youtube / Andrew Morgan
Niebezpieczeństwo
W tym wszystkim umyka jeden aspekt: zdrowy rozsądek. Pasażerowie nie zdają sobie sprawy z tego, że swoim zachowaniem mogą przyczynić się do jeszcze większej tragedii.
Ewakuując się z płonącego samolotu nie chcielibyśmy chyba mieć obok siebie pasażera, który kurczowo ściska swój bagaż i zakupy ze sklepu wolnocłowego, w tym butelki z alkoholem – a dookoła nas są płomienie.
Warto o tym pamiętać.





