„Nie dam rady” vs „ja chcę jeszcze raz”. Przetestowałem ekstremalną atrakcję na Azorach!
Azory od dawna były na mojej krótkiej liście miejsc do odwiedzenia i choć poprzeczka oczekiwań była zawieszona niezwykle wysoko, nie zawiodłem się. Wspaniałe krajobrazy, wszechobecna zieleń, kuchnia i geotermalne baseny, a także zniewalające wulkaniczne jeziora – to wszystko rzeczy, które będę wspominał jeszcze długo. Bo nie da się ukryć, że Azory to miejsce raczej dla aktywnych turystów, choć z drugiej strony – nie jest tu wymagana bardzo wysoka forma fizyczna. Jeśli więc treking, to bez niesamowicie stromych podejść, za to z widokami, które uzasadniają wszelki wysiłek fizyczny.
Ale z przeróżnej maści aktywności, które oferują Azory, zdecydowanie wyróżnia się canyoning, znany też pod wiele mówiącą nazwą „ekstremalny aquapark”. Czym właściwie jest?
Słoneczny Brzeg od 2041 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Kraków)
Costa Dorada od 2225 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Katowice)
Alanya od 2644 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Lublin)
Canyoning łączy w sobie elementy różnych sportów, których wspólnym mianownikiem jest woda. W czasie takiej trwającej kilka godzin wyprawy będziecie więc zjeżdżać na linie wprost do wody, skakać lub ześlizgiwać się z wodospadu i schodzić po linie ze znacznej wysokości. Brzmi ekstremalnie? Pewnie zależy od wieku, ale nie ukrywam, że im bliżej było do tego punktu programu, miejsce ekscytacji stopniowo coraz mocniej zajmował strach. A kiedy wsiedliśmy do busa, który z Ponta Delgada wiózł nas do przepięknego Ribeira dos Caldeiroes, w głowie pojawiła się nawet myśl: „Kurde, jestem duży. Może nie będą mieli kombinezonu na mój rozmiar?”. Myśli te jeszcze mocniej podsyciło obejrzenie kilku filmików na YouTube.
Niestety lub stety, ten misternie uknuty plan szybko nie wypalił.

– Super, że jesteście. Oto wasze stroje. A dla Ciebie, przyjacielu, mamy zupełnie nowy kombinezon, prosto ze sklepu – wita mnie nasz instruktor i przewodnik ok. 10-osobowej grupy.
No to co? Trudno już w tej sytuacji zrezygnować. Zaczynam się więc przebierać w obcisły piankowy kombinezon, który trudno uznać za wygodny, ale okaże się absolutnym zbawieniem. Zresztą, wciśnięcie się w ten strój okaże się najtrudniejszym elementem całej wyprawy.
Po ogarnięciu strojów, ruszamy w drogę wzdłuż kanionu Ribeira dos Calderoes. Marsz trwa ok. 20 minut. Nie jest bardzo trudny – jest kilka momentów marszu pod górę, ale nie trwają one długo, a największym problemem jest lekko ograniczający ruchy kombinezon. W końcu zatrzymujemy się u podnóża wodospadu. Na oko ma ok. 5-6 metrów wysokości, co nie brzmi może bardzo szokująco, ale z perspektywy krawędzi tafli wody wygląda…wystarczająco niepokojąco. Zaczynamy briefing dotyczący bezpieczeństwa – nasi opiekunowie informują nas, jak prawidłowo zapiąć uprzęże i jak się komunikować w przypadku ewentualnych problemów. Po chwili jeden z opiekunów znika i melduje się na drugim końcu planowanej trasy zjazdu, gdzie montuje linę.
Po chwili wszystko jest gotowe i… szukamy pierwszego ochotnika. To co Mariusz, może Ty? Niepewnie podchodzę do krawędzi i zapinam mój karabinek.
– Dobra, kiedy tylko będziesz gotowy. Masz to, uwierz mi – dodaje mi otuchy instruktorka, widząc, że choć ciało mówi nie, to oczy mówią jeszcze bardziej nie.
No dobra, raz się żyje. Biorę głęboki wdech i… zjeżdżam. Adrenalina buzuje, lina solidnie się napina, a ja zapominam wyprostować nogi, więc ląduję w wodzie. Co też jest dobre, bo szybko chłodzi emocje. Pierwsza reakcja? Taka jak mojej 10-letniej córki w parku linowym. Tata, jeszcze raz!
Ale na następny raz nie ma czasu, bo swojej zjazdy muszą zaliczyć pozostali członkowie ekspedycji. Po chwili przechodzimy do kolejnych punktów naszej wyprawy. To już elementy typowo „wodne”. Najpierw ślizgawka z małego wodospadu, a po chwili skok z drugiego wzniesienia, na oko około 2-3 metrowego. Tu też emocje są duże, ale wszystko idzie gładko. Jedyna potencjalna trudność to głębokość wody, w której lądujemy – w niektórych miejscach ma ona do 3 metrów głębokości, więc mimo piankowego kombinezonu, podstawowa umiejętność pływania jest jak najbardziej wskazana. Komu zaś nerwy odmawiają posłuszeństwa, tego czeka „bonus” – krótki i dość stromy treking pod górę, by obejść 2 wodospady i znaleźć się tuż za nimi. A jednocześnie – przed naszą ostatnią aktywnością, czyli zjazdem na linie.

Myślicie, że po tym wszystkim, co przeżyliśmy, strach nas opuścił? Nic bardziej mylnego. Tu najtrudniejszy jest sam początek, bo potem wiadomo – trzymasz mocno linę i stopniowo ją uwalniasz, jednocześnie odpychając się nogami od skał, amortyzując zejście. Ale zanim to zrobisz, musisz stanąć na stromej skalnej półce i spojrzeć w dół, co nawet dla osoby bez lęku wysokości może okazać się sporym wyzwaniem. Ale przecież przeżyliśmy tu już tak dużo, że bez strachu zaczynam i po kilku sekundach jestem na dole. Jeszcze tylko spacer po śliskich i zdradliwych kamieniach (przydają się wykonane z neoprenu specjalne buty, w których czuję się bardzo swobodnie) i już można się zrelaksować. Jeszcze tylko pamiątkowe zdjęcie pod wodospadem i wracamy, zbierając po drodze pełne podziwu spojrzenia od „zwykłych” turystów. Kochani, nie ma się czego bać! Skoro ja dałem radę, Wam tym bardziej się uda.

Naszą wyprawę nadzorowało Fun Activities Azores Adventures i mogę ich z całego serca polecić każdemu. Szlak, którym się poruszaliśmy, jest najłatwiejszy i jednocześnie najbardziej ekonomiczny – ceny zaczynają się od 65 euro od osoby (80 euro z opcją transferu z hotelu). Co ważne, jest to aktywność dla całej rodziny – w takiej wersji, jak ta nasza, brać udział mogą dzieci od 5-6 roku życia (oczywiście pod baczną opieką instruktora i opiekunów).
***
I tak oto przeżyłem fantastyczną przygodę i mogę ją polecić każdej osobie, która wybiera się na Azory. Jest to bowiem aktywność, której każdy powinien spróbować chociaż jeden raz. A czy ja spróbuję po raz kolejny? Na pewno rozważę, choć najpierw muszę trochę zadbać o formę, żeby następnym razem łatwiej wcisnąć się w kostium 😉
***
Przepiękne Azory odwiedziliśmy na zaproszenie organizacji Turismo de Portugal, organizacji turystycznej Visit Azores oraz portugalskiej linii lotniczej TAP Air Portugal.
Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?