Dwie kolejne awarie Bombardierów Q400 LOT. Najpierw problemy z podwoziem, potem… usterka samolotu zastępczego!
“Typowy Dash” znów atakuje! O ogromnym pechu mogą mówić pasażerowie lotu z Warszawy do rumuńskiego miasta Kluż-Napoka. Pierwsza maszyna zawróciła do Warszawy, gdyż wykryto w niej problemy z podwoziem. Kilkanaście minut później… w trybie awaryjnym lądował też zastępczy Bombardier Q400, który miał zawieźć pasażerów do Rumunii.
Samolot do Rumunii, na którego pokładzie było 25 osób, wystartował z Warszawy ok. 10.40, jednak z powodu problemów z podwoziem wylądował z powrotem na Lotnisku Chopina już 25 minut później.
– Pilot samolotu Bombardier Q400 po starcie maszyny z lotniska w Warszawie zobaczył, że klapy podwozia nie zamknęły się w sposób prawidłowy. Zapaliły się czerwone kontrolki. W trosce o bezpieczeństwo pasażerów kapitan postanowił zawrócić do Warszawy- tłumaczy w rozmowie z RMF FM Konrad Majszyk z biura prasowego LOT.
Dodaje jednak, że już po decyzji o powrocie na lotnisko, przyrządy kontrolne wskazywały, że wszystko jest w porządku, co oznacza, że podwozie nie było zablokowane i nie było potrzeby lądowania w asyście.
Po przylocie do Warszawy szybko podstawiono drugą maszynę, która miała polecieć do Rumunii. Kolejny Bombardier Q400 wystartował o godz. 11.30, jednak… ten samolot też zawrócił na Okęcie po ok. kwadransie lotu. Tym razem powodem była sygnalizacja zadymienia w kokpicie.
– Rejs LO651 do Kluż-Napoki wykonywał innym bombardierem Q400 o numerze rejestracyjnym OY-YBY. Samolot wystartował z Lotniska Chopina około 12.10. Po kwadransie lotu także jednak zawrócił na Okęcie. Powodem tej decyzji było zadymienie, jakie pojawiło się w kabinie. Konieczne było lądowanie w asyście Straży Pożarnej na Lotnisku Chopina, do którego doszło o 12.35. Nikomu z pasażerów nic się nie stało” – mówi Majszyk w rozmowie z Radiem Zet.
LOT ostatecznie… odwołał dzisiejszy rejs do Rumunii.