Australijska linia chce latać z Sydney do Los Angeles w 7 godzin! Prędkość? 2300 km/h
Obecnie podróż z Sydney do Los Angeles zajmuje ponad 14 godzin, jednak szef Virgin Australia jest przekonany, że już za kilka lat czas lotu między tymi miastami drastycznie się skróci.
– Najważniejsze dla nas nie jest to, jak daleko będzie w stanie podróżować taka maszyna, ale jak szybko będzie się przemieszczać – powiedział Borghetti w rozmowie z „Australian Financial Review”. Jego zdaniem, nie jest to wcale daleka perspektywa.
Tak duże skrócenie czasu podróży ma być możliwe dzięki powrotowi ponaddźwiękowych samolotów. Spośród kilku projektów na pierwszy plan wysuwa się Boom, czyli następca Concorde’a, który ma osiągnąć maksymalną prędkość powyżej 2500 kilometrów na godzinę. Projekt jest współfinansowany przez sir Richarda Bransona, a linie Virgin mają mieć pierwszeństwo w odbiorze gotowych maszyn.
Według wizji szefa Virgin Australia, samolot lecący z Los Angeles do Sydney rozwijałby prędkość do 2300 km/h.
Obecnie Virgin ma zamówienia na 76 samolotów od 5 linii lotniczych, z czego Virgin dostanie 10 sztuk. Maszyna ma być produkowana w dwóch konfiguracjach: 55 foteli w klasie biznes lub 15 w biznesie i 30 w bardziej wygodnej klasie pierwszej.
Pierwsze testowe loty Boom mają się odbyć już w 2020 roku, a loty pasażerskie – w 2023 roku, gdy pierwsze maszyny trafią do floty Virgin. Jednak na superdługie przeloty z Australii do USA będziemy musieli poczekać jeszcze kilka lat – przynajmniej do 2027 roku.
Boom ma zrewolucjonizować czasy przelotu – z Nowego Jorku do Londynu polecimy w 3 godziny zamiast 6, z kolei czas podróży z San Francisco do Tokio skróci się z 11 do 5,5 godziny.
20 godzin w powietrzu! Kto to wytrzyma?
Australijczycy zdają się wyznaczać trendy w branży lotniczej. W sierpniu pisaliśmy o planach linii Qantas, która do 2022 roku chciałaby uruchomić bezpośrednie połączenie z Sydney do Londynu. Byłaby to najdłuższa pasażerska trasa świata, a czas przelotu mógłby wynieść aż 20 godzin i 20 minut. Problem w tym, że… na rynku nie ma jeszcze samolotu, który byłby w stanie pokonać tak dużą odległość. A Qantas potrzebuje maszyny, która przy pełnym obłożeniu jest w stanie przelecieć ok. 10,4 tys. mil, czyli 16,7 tys. kilometrów.
– Napisałem do prezesów Boeinga i Airbusa, aby podjęli wyzwanie i rozszerzyli zasięg swoich nowych samolotów. Ostatnim wyzwaniem globalnej branży lotniczej jest tyrania dalekich odległości – mówi Alan Joyce, prezes Qantas.