Fly4free.pl

Tęsknicie za drinkami, leżakiem i basenem? Sprawdzamy, jak teraz wygląda all inclusive

all inclusive
Foto: Tymonko Galina / Shutterstock

Szwedzki stół, do którego ktoś musi Cię zaprosić i w którym jesteś obsługiwany jak gość koronowanej głowy, znacząco ograniczone obłożenie obiektów, dzięki czemu nie ma tłumów, leżaki ze społecznym dystansem, więc nie musisz (jeśli nie chcesz) utrzymywać kontaktów z obcymi ludźmi. Specjalnie dla was sprawdziliśmy, jak w czasach koronawirusa wyglądają podróże z biurami podróży w wersji all inclusive. I musimy przyznać, że jesteśmy pod wrażeniem!

Od kilku minut siedzę przy jednym ze stolików w hotelowej restauracji. Tylko z oddali widzę te słynne bemary, których zawartość, w ramach all inclusive, miesza się zwykle na własnym talerzu zupełnie bez ładu i składu. Tylko tutaj nikogo nie dziwi, że niesiesz makaronową górę dobra obok ziemniaczanego puree, otoczonego zresztą murem z sajgonek. Ja również patrzę, planuję i rozważam, czy i ile zmieszczę w żołądku. Ale nigdzie nie idę. Dziś grzecznie czekam, bo – jak nigdy dotąd – szwedzki stół nie jest już czymś, wokół czego krąży się robiąc niemniej kółek niż Daniel Ricciardo na torze w Monako. Dziś do szwedzkiego stołu musisz dostać zaproszenie. Zaproszenie, które zresztą jest wstępem do szeregu zmian na tegorocznym all inclusive. Wypoczynku znanym na całym świecie, ale w wersji, jakiej świat jeszcze nie widział. Ale czy to oznacza, że teraz jest trudniej, mniej wygodnie i gorzej?! Ależ skąd! 

Zdaję sobie sprawę, jak wiele emocji budzi taka wersja wypoczynku. Wiem, że nie jest dla każdego. Ale rozumiem też, że nie brakuje osób, które po całym roku pracowania w pocie czoła, mają ochotę mieć wszystko podstawione pod nos, zorganizowane na tip top i po prostu łatwe, miłe i przyjemne. Niekoniecznie ze zmienianiem noclegu co kilka dni, klasyczną włóczęgą, która dla wielu z nas jest sensem podróżowania.

To właśnie z ich powodu spędziłam ostatnie dni korzystając w stu procentach z udogodnień, jakie dają wakacje typu „wszystko w cenie”. Dla niepoznaki i ukrycia swojej szwędaczej duszy spakowałam walizkę (!), przygotowałam żołądek oraz wątrobę i ruszyłam na Zakintos, żeby sprawdzić, jak to wszystko wygląda na miejscu. Czy dziś, w czasach po koronawirusowym poluzowaniu obostrzeń, hotele w ogóle mają szansę funkcjonować pełną parą? Czy takie wakacje w tym czasie mają sens? Czy obiekty są w stanie zagwarantować gościom bezpieczeństwo? Czy ludzie chętnie decydują się na wyjazdy i jakie są obostrzenia? Oraz – o co na bieżąco pytaliście najbardziej ochoczo – czy w barze dalej leją bez ograniczeń?

Lista zabezpieczeń jest długa jak oczekiwanie na wznowienie lotów

Już w pierwszej chwili po przekroczeniu bram hotelu odkrywam, że ten pobyt znacząco będzie różnił się od wszystkich znanych mi do tej pory. I nie chodzi o to, że nagle naturalne dla mnie wiele gwiazdek nad głową, podczas spania w namiocie, zamieniłam na pięć gwiazdek w znaczeniu hotelowym. Ale o długą listę zasad, które hotel wprowadził, by goście mogli poczuć się bezpiecznie.

Nowi przyjezdni meldowani są pokojami, czyli maksymalnie za jednym razem do holu wchodzi jedna rodzina. Reszta grzecznie czeka na swoją kolej. Cierpliwość przyda się zresztą nie tylko teraz, ale i na wielu innych etapach pobytu. Dla umilenia czasu wjeżdża kawa, herbata, jakiś sok, wypełniamy formularze związane z pobytem. Trochę to trwa, ale nie jest źle. Oczywiście na wejściu każdy dezynfekuje ręce, a obsługa jest schowana za pleksi, przyłbicami i obsługuje klientów w rękawiczkach. To także tutaj pojawia się pierwszy moment, w którym możemy ściągnąć maseczkę i odetchnąć z ulgą, że nie wrócimy do Polski z nieopalonym śladem od zasłaniania ust i nosa. W Grecji obowiązek noszenia masek dotyczy tylko środków transportu, portów, lotnisk itd.

Hotel zapewnia, że o nasze bezpieczeństwo zadba obsługa. My mamy się dobrze bawić i schować maseczki głęboko w bagażu. I faktycznie, ogarnia człowieka pewien rodzaj spokoju, gdy w ciągu dnia widzi (dosłownie setki razy!) panie sprzątające, wyposażone w arsenał środków czystości. Dezynfekujące windy niemal po każdym użyciu, leżaki, gdy tylko postanowimy je zwolnić na dobre, wszelkie blaty, klamki, krzesła, poręcze i stoliki. Ba, nawet siłownia jest w pełni dezynfekowana po KAŻDYM z użytkowników. I działa w systemie rezerwacji, żeby nikt odbębniając na bieżni mini maraton nie chuchał przy okazji na innych.

A pokoje? Naciskając klamkę po raz pierwszy, zrywasz specjalną taśmę, które informuje, że to miejsce zostało zdezynfekowane. Wszystko po to, byś na każdym kroku czuł się bezpiecznie. Lista zabezpieczeń jest naprawdę długa, a cała obsługa bardzo zdyscyplinowana. Ale goście wielu z nich mogą nawet nie zauważyć. Jesteście na wakacjach i macie odpoczywać. Resztę załatwi personel.

all inclusive koronawirus
Foto: Aneta Zając / Fly4free.pl
all inclusive koronawirus
Foto: Aneta Zając / Fly4free.pl

Szwedzki stół tylko na specjalne zaproszenie

Największa zmiana dokonała się jednak w kwestii serwowania posiłków. Koniec z radosnym i swobodnym hasaniem dookoła bemarów. Dziś cała oferta, wszystkie dania, dodatki, przekąski, a nawet napoje – kryją się za przeźroczystym parawanem z pleksi. Wybieramy co chcemy zjeść, wszystko widzimy, możemy decydować o porcji i nikt nas za to nie ocenia (to duży plus!), ale nic nie nakładamy samodzielnie. Robi to obsługa – ponownie, w rękawiczkach i przyłbicach. A, no i przed podejściem do wybierania my również musimy zdezynfekować ręce. Na koniec obsługa zbiera wszystkie nasze talerze i na wózku wiezie to za nami prosto do stolika.

Z jednej strony czuję się trochę skrępowana, z drugiej nagle każdy człowiek jest traktowany jakby był prywatnym gościem co najmniej kilku koronowanych głów i ze dwóch bliskowschodnich szejków. A przyznacie – na to szansę ma niewielu z nas.

Znów jednak pojawia się element cierpliwości. Do strefy z jedzeniem podchodzimy stolikami. Gdy jeden skończy wybierać, następny jest zapraszany do wybierania. Wiem, że w wielu hotelach postawiono na klasyczne stanie w kolejkach, ale moim zdaniem ta wersja jest sto razy lepsza. Przebieranie nogami w kolejce zastąpiono po prostu siedzeniem przy stoliku. I to jest o wiele wygodniejsze! Tak, trzeba chwilę poczekać zanim wpadniemy w szał mieszania makaronu z ziemniakami, frytek z sajgonkami i sałatki greckiej z risotto. Ale w międzyczasie obsługa jednak krąży między stołami i proponuje zarówno napoje jak i różne przekąski – na wypadek, gdyby jednak leżenie na basenie wyssało nas wszystkie zapasy kalorii (wiadomo, woda wyciąga, nie?).

I choć faktycznie chwilę to trwa, to zorganizowane jest bardzo precyzyjnie i w przemyślany sposób. Tak, by maksymalnie ograniczyć jakiekolwiek zagrożenie. No i ma jeszcze jedną zaletę – jest duża szansa, że część osób wiedząc, że dokładka oznacza zaangażowanie obsługi, po prostu nie zrobi drugiej, trzeciej czy czwartej rundy. A z obserwacji wiem, że te rzadko są kultywowane z głodu, a najczęściej tylko dlatego, że „zapłacone” albo z nudów. I niestety często w ten sposób jedzenie się marnuje.

all inclusive koronawirus
Foto: Aneta Zając / Fly4free.pl
all inclusive koronawirus
Foto: Aneta Zając / Fly4free.pl

Dobra, a co z najważniejszym, czyli barem?!

Gdy w trakcie wyjazdu prowadziłam relację na naszym Instagramie i Facebooku, jednym z najczęściej zadawanych pytań dotyczyło… działalności baru. Nie oszukujmy się. All inclusive zrobiło furorę wśród Polaków, bo alkohol bez ograniczeń przyciąga nas niemniej błąd taryfowy zaprawionych w bojach łowców okazji. No, lubimy to i trzeba się z tym pogodzić.

Stali bywalcy hotelowych barów mogą jednak spać spokojnie. Tak jak nikt wam nie wydzielał w poprzednich latach, tak i w tych możecie – oczywiście w godzinach otwarcia – korzystać z dobrodziejstw baru do woli. Jedyna różnica jest taka, że nie funkcjonuje on w klasycznej wersji, czyli nie musicie (a właściwie nawet nie możecie) podchodzić, by coś zamówić. Co kilkanaście minut dookoła basenu obsługa robi rundę i zbiera zamówienia. Za kilka następnych chwil, upragnione drinki, zimne piwo czy kawa trafiają prosto na stoliki przy leżakach.

Lenistwo wchodzi więc na nowy poziom, ale tym razem możemy je przynajmniej czymś usprawiedliwić. Tylko kichać „na picie” nie polecam. To jednak wciąż wzbudza jakiś niepokój basenowych współkorzystających.

all inclusive koronawirus
Foto: Aneta Zając / Fly4free.pl
Foto: Aneta Zając / Fly4free.pl

A co z przepisami, rozsądkiem i testami na koronawirusa?

Zdaję sobie sprawę, że wakacje all inclusive to coś w rodzaju trójkąta bermudzkiego pomiędzy barem, basenem i wielodaniowymi posiłkami. Ale na szczęście coraz więcej klientów chce też zwiedzać, poznawać kraj i dopiero później wracać do wysokiej klasy hotelu i podkładania wszystkiego pod nos. Czy mogą to robić także dzisiaj? Jak najbardziej!

Wszystkie wycieczki fakultatywne są dostępne, wszystkie atrakcje turystyczne działają normalnie (choć mogą wprowadzać limit liczby odwiedzających). Otwierają się już restauracje, sklepy z pamiątkami, pierwsze kluby (choć te czekają bardziej na Brytyjczyków). A niewątpliwym plusem zwiedzania w tych przedziwnych czasach jest fakt, że póki co turystów jest naprawdę niewielu. Zresztą niech świadczy o tym fakt, że któregoś z popołudni na plaży w Zatoce Wraków – najsłynniejszym punkcie całego Zakynthos – naprawdę opalały się tylko dwie osoby. A na punkcie widokowym było ich zaledwie kilka. Tak to można zwiedzać!

Zmniejszono też obłożenie w hotelach do 65 procent. Zredukowano liczbę hotelowych i plażowych leżaków i rozstawiono je tak, by łatwiej było zachować dystans. Wprowadzono wyrywkowe testy na koronawirusa na lotnisku i obowiązkowy Passenger Locator Form, który musimy wypełnić najdalej 24 godziny przed wylotem do Grecji.

Oczywiście każdy kraj przyjął swój własny model radzenia sobie z osobami, które w ramach podróży turystycznej przywiozą ze sobą koronawirusa. Grecja, którą przetestowaliśmy zdecydowała, że weźmie to na własne barki. Najpierw na lotnisku losowe osoby są kierowane do koronawirusowej kontroli. Tam pobiera się im wymaz, którego wyniki będą dostępne po 24 godzinach. Przez ten czas zaleca się maksymalne unikanie innych gości hotelowych, ale w pełni możecie korzystać z dostępnej infrastruktury. Nikt nie każe wam siedzieć w pokoju z nosem przy szybie. Jeśli w ciągu doby nie zadzwoni telefon, mamy pewność, że jesteśmy zdrowi.

Jeśli zadzwoni, zostaniemy przeniesieni do jednego z tzw. hoteli covidowych, czyli pięciogwiazdkowych obiektów z personelem medycznym, w których zakażeni przechodzą 14-dniową kwarantannę, specjalnie przystosowanych do tego celu. Nie musicie też martwić się o koszty – zarówno leczenie jak i dodatkowy pobyt pokrywa grecki rząd.

zakynthos
Foto: Aneta Zając / Fly4free.pl
zakynthos
Foto: Aneta Zając / Fly4free.pl

***

Na pewno jednak ani ja ani nikt wam nie powie czy, dokąd i kiedy powinniście jechać na zagraniczne wakacje. Tą decyzję musicie podjąć sami. My sprawdziliśmy, jak to wygląda, ale to każdy z was musi sam ocenić, czy mu to odpowiada. 

Niewątpliwie jednak tegoroczne all inclusive, to będzie doświadczenie bardzo nietypowe. Ani gorsze ani lepsze. Inne. Może wymaga trochę więcej cierpliwości, trochę połapania się w nowych zasadach i trochę zrozumienia – dla nielekkiej w tym czasie pracy obsługi. Ale z drugiej strony – czy naprawdę gdziekolwiek Wam się śpieszy? W końcu jesteście na wakacjach. W dodatku bez wątpienia najczystszych w waszym życiu.

Wolicie zamiast zdjęć oglądać filmy i dokładnie zobaczyć, jak to wyglądało? Koniecznie zajrzyjcie na naszego Instagrama – w wyróżnionych InstaStories znajduje się cała relacja z wyjazdu. 

Komentarze

na konto Fly4free.pl, aby dodać komentarz.

Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?


porównaj loty, hotele, lot+hotel
Nowa oferta: . Czytaj teraz »