„Ale jak wy to do licha robicie?” Z pamiętników uzależnionych od latania, czyli zdradzamy patenty na tanie loty
Wrzesień 2016. Poniedziałkowy wieczór. Restauracja hotelowa na obrzeżach Krakowa, resztki kolacji na stole, rozmowa ze znajomymi, mnóstwo wspólnych tematów. Telefon brzęczy, nie odbieram, nie będę teraz przerywać spotkania i rozmawiać przez telefon. Po chwili przychodzi SMS: „Stary, są bilety na Islandię z Katowic po 78 PLN w dwie strony na przedłużony weekend!”.
Pośpiesznie przełykam ostatni kęs jedzenia, przepraszam towarzystwo, mówiąc że muszę na chwilę odejść od stołu. Odpowiedzią jest śmiech: „pewnie znowu jakieś bilety”. Mają rację, następne 15 minut spędzam w hotelowym lobby, starając się błyskawicznie zarezerwować nieplanowany wcześniej wyjazd na Islandię. Jeszcze pół godziny temu przez głowę by mi nie przeszła myśl, aby tam lecieć w marcu. Teraz mażę palcem po ekranie komórki, modląc się po cichu, aby udało się złapać bilety w tej cenie, bo za chwilę, sekundę, moment – i ich nie będzie. Jest, mam je na mailu!
Marzec 2017. Wiatr rozwiewa włosy na Grabroku. To pozostałość po dużym systemie wulkanicznym Ljósufjöll. Rozwiewa to mało powiedziane – wieje tak, jakby wszystkie islandzkie trolle chciały mi urwać głowę. Robię kilka zdjęć. Jestem szczęśliwy, to właśnie ten szybki wyjazd na Islandię z biletami za 78 PLN. Ostrożnie schodzę, wracam do wypożyczonego samochodu. Telefon pika w kieszeni, nie odbieram. Po chwili przychodzi SMS: „Są bilety do…”
Tak, jestem uzależniony.
Fot. Paweł Kunz, Fly4free.pl
Mania weekendowego podróżowania
Kamil. Poważny pan prawnik, zajmujący się w życiu zawodowym odpowiedzialnymi sprawami. Co robi w weekendy? Siedzi nad papierami? Nie, lata po Europie. Założenia? Jednodniówki, „weekendówki”. Mniej i bardziej sensowne. Poprawka: wszystkie są sensowne.
– Chciałem zobaczyć Belfast, nie miałem planu doktoryzować się z tego miasta. Po prostu spędzić w nim jeden dzień, zaglądnąć w kilka miejsc, coś zjeść. Poleciałem tam z Krakowa, w sumie byłem 12 godzin.
– Fajnie było?
– Głupie pytanie! Jasne, że fajnie.
– A ile Ciebie kosztowała ta wycieczka?
– Poleciałem sam, bez żony. Bilet lotniczy w dwie strony wyszedł jakieś kilkadziesiąt PLN
– Miałeś kiedyś jakieś nieprzyjemności podczas takich wyjazdów?
– Tak, ale tylko raz. Zatrzymano mnie podczas wjazdu do Izraela na jednodniowy wypad, w czerwcu. Przetrzymano mnie blisko 4 godziny na lotnisku. Pogranicznicy nie mogli uwierzyć, że można przylecieć do Tel Awiwu tylko na jeden dzień.
Ja wierzę. Dlaczego? Bo… byłem tam wtedy razem z Kamilem i naszymi wspólnymi znajomymi. Z 6 osób, dwie miały dodatkowe „rozmowy”.
Samolot jest najczęściej tylko drogą, a nie celem samym w sobie
Czy na pewno? Któryś z naszych czytelników informuje, że ukraińska linia lotnicza Motor-Sicz realizuje loty na trasie z Kijowa do Lwowa nietypowym samolotem. To An-140. Błyskawicznie na forum tworzy się grupka osób, gotowych polecieć na nietypowy jednodniowy wypad weekendowy, którego atrakcją ma być przelot tym właśnie samolotem. Nie brakuje głosów sceptycznych. Macq91:
– Lecicie specjalnie na Ukrainę tylko po to, żeby się przelecieć An140, jednym z ostatnich sztuk w serwisie, który jeszcze się nie rozbiły. Gratuluję. Wątek o uzależnieniach jest jak najbardziej dla was.
Lecimy w grupie mieszanej. Czytelnicy, forumowicze, redaktorzy. To był długi dzień. Rozpoczęliśmy go o 6:00 w Katowicach, skończyliśmy o 23:55 w Krakowie. W tym czasie byliśmy, cóż, w kilku miejscach, lotniskach (i salonikach), samolotach. I odbyliśmy lot Antonovem.
Ale… nie tym, który miał być pierwotnie podstawiony. Linia lotnicza „puściła” w tym dniu na tej trasie inny model Antonova. Czy było warto? Zdecydowanie!
Fot. gcmap.com
Jak szukać biletów?
Krzysiek, forumowicz Fly4free.pl
– Mam w komputerze zakładki, które prowadzą mnie do stron większości tanich linii. Regularnie tam zaglądam, patrząc czy nie ma promocji albo dobrych cen na interesujących mnie kierunkach.
To początkowy etap zaawansowania. Wysoce nieskuteczny, bo przypomina nieco wyważanie otwartych już drzwi. Przejdźmy dalej.
– Ustawiłam stronę Fly4free.pl jako startową. Odświeżam ją kilka razy dziennie, czatując na coś ciekawego. Jak widzę artykuł z tytułem HIT lub MEGAHIT, od razu tam zaglądam. W ten sposób udało mi się upolować bilety do Ameryki Południowej.
Taką wiadomość dostaję od Ewy, która jest naszym czytelnikiem od prawie 2 lat. Ewa jeszcze nie zna wszystkich trików, nie do końca kojarzy kody lotnisk i te wszystkie informacje na forum Fly4free, które wyglądają jak pisane szyfrem. Ale zaczyna wsiąkać, bo zadziałała zasada: spróbuj, a nie pożałujesz.
– Ta Brazylia otworzyła mi oczy. Teraz często patrzę na okazje nieco bliżej, mam już zarezerwowany tydzień w Portugalii. Za bilety zapłaciłam mniej niż 200 PLN. Koleżanka z pracy do dziś nie może uwierzyć, że można za tyle polecieć na drugi koniec kontynentu.
Na ostro, czyli zawodowcy
Tanie podróżowanie wciąga. Niektórzy stają się prawdziwymi ekspertami.
– Subskrybuję wiadomości z ponad 120 serwisów, które zajmują się publikowaniem informacji o tanich lotach, błędach taryfowych, optymalizacją mil, trickami związanymi z lataniem. Wszystko w formie RSSów, które spływają na mój czytnik. Ogrom wiadomości do ogarnięcia codziennie. Ale warto, bo takie perełki, jakie udało się wyłuskać, to coś nieprawdopodobnego. Byłem w ponad 50 krajach świata, większość wyjazdów kosztowała ułamek normalnych kwot – opowiada jeden ze starszych stażem użytkowników naszego forum.
– Nie jest Ci szkoda tego czasu, który musisz codziennie poświęcić na przeglądnięcie i odsianie tylu wiadomości?
– Nauczyłem się robić to szybko, lecę praktycznie po nagłówkach. Czy jest mi żal? Chyba tych, którzy latają do Pekinu czy Los Angeles za regularne stawki. Chociaż nie, nie pisz tego, to niefajnie zabrzmi. Mi nie jest ich żal. Po prostu jestem na tym etapie, że w życiu nie zapłaciłbym za bilet do USA prawie 2000 PLN.
– A ile płacisz?
– Kilkaset PLN. Czasami mniej. Są błędy taryfowe i inne cuda, które potrafią zbić niekiedy cenę nawet do 300-400 PLN w dwie strony.
Takich osób jest coraz więcej. Obudzeni w środku nocy potrafią recytować kody lotnisk w Ameryce Południowej i średnią cenę za bilet do Barcelony w sezonie, na pokładzie linii lotniczej.
Ich logbooki (używają specjalnych stron, na których zaznaczają swoje odbyte loty, w ramach naszej Społeczności także udostępniamy takie narzędzie – przyp.red.) wyglądają jak dziecięce gryzmoły: na mapie świata widać same kreski.
Fot. spolecznosc.fly4free.pl
Hola, hola, a skąd na to wziąć urlop, zapytacie? Spójrzcie na Adamka, jednego z naszych forumowiczów – jego profil możecie zobaczyć >> tutaj. Sam siebie określa jako „korpoludka”. I tryb pracy nie przeszkadza mu w podróżowaniu po całym świecie.
Uzależnienie
Zaglądam na forum psychiatria.pl. Czytam o osobach uzależnionych od podróży.
– Podróżoholik to osoba, która ma wiele cech, np.:
- stale myśli o kolejnym wyjeździe, nawet podczas podróży, która aktualnie odbywa;
- zamiast czytać gazetę codzienną, szuka podróżniczych informacji w książkach i internecie;
- często ma w portfelu pieniądze kilku walut;
- potrafi „żyć na walizkach”;
- zawsze jest przygotowany na podróż;
Brzmi znajomo, nieprawdaż? Spoglądam w „wyjazdową” przegródkę portfela. Kirgiskie somy, ruble z Naddniestrza (nie wywaliłem ich?), trochę euro, korony islandzkie i norweskie. Trzeba zrobić z tym porządek.
Bywa śmiesznie, bywa strasznie. Spotkanie w jednym z warszawskich pubów, przy stolikach ponad 30 osób, wszyscy mówią tylko o podróżowaniu i tanich biletach. W powietrzu krążą skróty lotnisk, ceny, różne teksty typu „przez estońskie momondo na tripair, płać Mastercard Credit” lub informacje o przydatności biletów dla niemowlaków), ludzie dookoła patrzą się jak na wariatów. Trochę mają rację.
Są i tacy, którzy wciągnęli się w tanie latanie po same uszy. Tomek obleciał świat 3 razy, za każdym razem zajęło mu to kilkanaście dni. Aktualnie… przebywa na Fidżi, wraz z małą grupką innych forumowiczów (pozdrawiam serdecznie!). Bilety? Oczywiście z błędu taryfowego, który był opublikowany na naszych łamach.
Na bogato
Marcin. Pochodzi z małego miasteczka, prowadzi swój własny biznes w jednym z byłych miast wojewódzkich. Rzutki i konkretny, odpala papierosa („miałem rzucić, ale mam to w dupie, to moja przyjemność i nie obchodzi mnie to, że teraz to niemodne”). Jego podejście jest inne.
– Wyrosłem ze spania na lotniskach i podróży za grosze do Bergamo. Sporo latam w sprawach zawodowych, zbieram mile w Star Alliance. Teraz mam ustawiony fokus na latanie w klasie biznesowej albo w nietypowe części świata.
– Za mile?
– Za mile, za kasę, zależy.
– Jak szukasz takich lotów?
– Dzwonię do kolegi, który mi takie rzeczy wyszukuje. Umówiliśmy się, że za każdy świetny strzał kupuję mu dobrą whisky single malt.
– I jak mu to wychodzi?
– Trochę whisky w barku ode mnie już ma…
– Marcin, a wiesz że na forum Fly4free jest specjalny wątek o podróżach w biznes klasie, z gotowymi trasami? (chodzi o ten wątek – przyp.red.)
– Znam to, często zaglądam, z dwóch wrzutek sam skorzystałem. Dobra robota, chociaż jest tego mało.
Tajemnice
Regularne czytanie strony głównej Fly4free? Kanały RSS, obserwacja wrzutek na Facebooku, forum i świeże wiadomości od czytelników? To tylko wierzchołek góry lodowej, potem idzie już z górki.
Jesteś w kinie? Czekasz aż skończą się reklamy przed filmem… i w tym czasie sprawdzasz, czy coś nowego nie pojawiło się w temacie tanich lotów. Obiad rodzinny – i SMS od przyjaciela: „człowieku, wbijaj na stronę Wizz Air, bilety za półdarmo”. Dołączasz do specjalnych grupek na Facebooku, gdzie w mniejszym gronie podróżnicy wymieniają się różnymi megadealami i „patentami” na tanie bilety (omijając starannie bajkopisarzy, którzy rozmaite „Biblie taniego podróżowania” stworzyli i żerują na naiwności czytelników). W sklepach płacisz kartą, która umożliwia zbieranie mil, zdarza ci się płacić rachunki nie przelewem bankowym, tylko na poczcie albo w Żabce.
– Mamy nieformalny układ w ramach grupki naszych przyjaciół. Jeżeli ktoś coś znajdzie albo zobaczy, od razu wysyła wiadomość do wszystkich. Tak, aby jak najszybciej poinformować o okazji – i móc kupić bilety, zanim się rozejdą;
Znam takie grupki. Sam robię podobnie. Staram się dzielić różnymi ciekawymi połączeniami… i zarażać pasją podróżowania znajomych, którzy jeszcze nie połknęli bakcyla.
Jak w każdej grupie, są różne kręgi „znajomości” tematu. Podróżowanie na biletach pochodzących z błędów taryfowych (error fare), literki FD, które oznaczają pewne triki pozwalające cudownie zmniejszyć cenę biletu, coś co przypomina równanie (1x, 3x, C2-C3). Wyższa szkoła jazdy, a raczej latania 😉
Kalendarz
Zmora. Coś, co powinno być jak z gumy – ale nie jest. Jak zmieścić w maju wyjazd do Kanady z całą rodziną (bilety za niecałe 600 PLN) z weekendem majowym (Afryka, „poniżej 200 stówek”), szybkim wypadem do Portugalii (Porto za nieco ponad 100 PLN) i kilkoma jednodniówkami i weekendowymi wyjazdami (Szkocja, Hiszpania, Grecja)? Wygląda jak kwadratura koła – czasami okazji na tanie podróżowanie jest tyle, że boli głowa. Co robić?
Mam zasadę, którą roboczo sobie nazwałem „regułą 50 procent”. Jestem zadowolony, jeżeli odbędę połowę z zaplanowanych i zakupionych wyjazdów. Brzmi jak wariactwo? Ale działa. Po prostu: widząc okazje, kupuję wiele wylotów „w ciemno”, dopiero potem się zastanawiając, czy (i jak) dopasować do tego kalendarz, możliwości itd. Takie bilety rozchodzą się z reguły z prędkością światła, tutaj nierzadko decydują minuty i sekundy.
Owszem, tracę na tym pieniądze… ale nie do końca. Bo rezerwacja „w ciemno” biletów na przyszły rok do Maroka za niecałe 100 PLN to naprawdę niewielka inwestycja. Nawet, jeżeli nie polecę, to nie stanie się nic złego. Podobnie jak biletów za przysłowiową puszkę Coca-Coli. Przykład? Dosłownie godzinę temu na Fly4free pisaliśmy o biletach lotniczych do Włoch i Francji za… 5PLN w jedną stronę. Kupiłem. Czy skorzystam? Nie wiem.
Fot. Paweł Kunz, Fly4free.pl
Spora część moich znajomych robi podobnie. Niektórzy wykorzystują zaledwie co trzeci wykupiony lot. Brzmi jak herezja, bo blokują przez to możliwość wylotu innym, którzy także chcieliby polecieć do Portugalii za 78 PLN albo do Izraela za 40 PLN (i takie okazje były). Być może tak, ja swoje niewykorzystane bilety staram się (o ile jest taka możliwość) oddać innym – w przypadku tanich linii lotniczych najczęściej po prostu przepadają.
Pamiętajmy również o kosztach wyjazdów: niekiedy bilet lotniczy to tylko początek wydatków, w niektórych krajach (Skandynawia, Szwajcaria, Izrael) koszty pobytu mogą być bardzo wysokie.
Rodzinnie
Pięknie, pięknie – ale nie każdy jest studentem / bezrobotnym / osobą samotną, mającą dużo wolnego czasu. Co w przypadkach, gdy podróżujemy (lub chcemy podróżować) większą grupką lub rodzinnie? To koniec możliwości i taniego latania?
– Bzdura. Sam siedzę na Fly4free i podobnych stronach właśnie po to, aby okazje na wyjazdy rodzinne złapać. Mam dwójkę dzieci, nie wyobrażam sobie sytuacji, abyśmy nie jeździli wszędzie razem, rodzinnie. To dla mnie esencja podróżowania – oburza się Janek. – Znasz książki Neli Małej Reporterki? Moje dzieciaki za nią przepadają. I same mnie ciągną przed komputer, abym znalazł bilety w miejsca, gdzie Nela przebywała – śmieje się mój rozmówca.
– A co na to żona?
– Żona się cieszy, że dzieci empirycznie poznają świat. A ja mam wymówkę, dlaczego tyle czasu spędzam przed komputerem na wyszukiwaniu tanich biletów.
Znam to z autopsji. Nie na wszystkie wyjazdy mogę zabrać moją rodzinę – czasami jest o to w domu mała wojna, starsza córka po moim powrocie z Grenlandii nie chciała ze mną rozmawiać przez 3 dni („Bo Nela też tam była i ty tam byłeś, a ja nie!”). Ale staram się, aby moja rodzina poznawała różnorodny świat. Od minus 20 stopni do plus 35 stopni. Różne kontynenty, różne kultury. To coś, co jest możliwe tak naprawdę właśnie dzięki tanim biletom lotniczym.
…bo jak nazwać inaczej niż super-okazją zakup 4 biletów do Panamy i Kostaryki za nieco ponad 2000 PLN (za całą rodzinę)? Pisaliśmy o tym na naszych łamach w czerwcu.
Fot. Paweł Kunz, Fly4free.pl
Życie to podróż?
– Moje życie kiedyś regulowały podróże. Teraz zwolniłam, wolę spokojnie poczekać na naprawdę ciekawą okazję, w miejsce, które mnie interesuje… niż rzucać się na wszystkie bilety jak Reksio na szynkę – mówi mi Agnieszka. – Czy stałam się wybredna? Nie, po prostu zaczęłam szanować swój czas i urlop.
– Okej, ale rozumiem, że w ślad za tym poszła zmniejszona aktywność w zakresie poszukiwania biletów i spędzania czasu na podróżniczych stronach?
– (cisza)… wiesz co, zmieńmy temat – śmieje się nasza czytelniczka.
Podróżnikiem być
A Wy? Jakimi podróżnikami jesteście? Pamiętacie nasz quiz (potraktujcie go z przymrużeniem oka)? 😉 Sprawdzicie, do której grupy się zaliczacie >> TUTAJ