„Co ma pan w torbie?” „Trotyl”. Autor głupiego żartu sparaliżował najmniejsze lotnisko w Polsce
48-letni mieszkaniec Warszawy, który swoim głupim żartem wywołał alarm bombowy i doprowadził do ewakuacji lotniska w Zielonej Górze usłyszał zarzuty i dostał… zakaz zbliżania się do lotniska. Wkrótce może też trafić do więzienia.
Na najmniejszym lotnisku w Polsce zazwyczaj niewiele się dzieje – Port Lotniczy Zielona Góra-Babimost obsługuje tylko jedno regularne połączenie, czyli trasę do Warszawy. Ale sobotniego poranka 23 czerwca pasażerowie odprawiający się na lot do stolicy, nie zapomną jeszcze długo.
Jak czytamy w serwisie Infoair.pl, podczas odprawy funkcjonariuszka ochrony lotniska spytała mężczyznę, którego bagaż kontrolowała „Co ma pan w saszetce?”, na co ten odpowiedział „trotyl”. W tym miejscu historia powinna się właściwie skończyć, ale zdziwiona strażniczka dała pasażerowi szansę na wycofanie się z głupiego żartu i powtórzyła pytanie. Ten jednak ponownie odpowiedział, że ma w saszetce ładunki wybuchowe i… nie było wyjścia.

Z budynku ewakuowano 50 osób, wszczęto alarm, a mężczyzna został ujęty przez straż graniczną i przekazany policji. 48-letni mieszkaniec Warszawy był trzeźwy, ale za głupi dowcip spotka go duża kara – za fałszywe powiadomienie o zagrożeniu może spędzić od 6 miesięcy do 8 lat w więzieniu. Żartowniś pokryje też wszelkie koszty związane z ewakuacją lotniska i działaniem poszczególnych służb, czyli przynajmniej kilkanaście tysięcy PLN. Jakby tego było mało – otrzymał już zakaz zbliżania się do kameralnego portu lotniczego na odległość mniejszą niż 200 metrów.
Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?