7 trików linii lotniczych, przez które płacimy im coraz więcej za loty. Czy da się je obejść?
Przewoźnicy zabierają nam coraz więcej usług do tej pory wliczonych w cenę biletu lotniczego, jednocześnie oferując nam coraz więcej usług pozalotniczych. Tworzy się w ten sposób ciekawy paradoks – bilety lotnicze są coraz tańsze, za to z naszego portfela na konto linii lotniczej trafiają coraz większe sumy.
Kilkanaście dni temu pisaliśmy o świetnych wynikach finansowych Wizz Air i o tym, że węgierska linia mocno zbliżyła się do poziomu, w którym przychody pozalotnicze stanowią 50 procent jej wszystkich przychodów. W skrócie oznacza to, że węgierskiej taniej linii płacimy już prawie tyle samo za bilety i… wszystkie dodatkowo płatne usługi, takie jak bagaż podręczny, pierwszeństwo wejścia na pokład czy wybór miejsca w samolocie. I nie jest to wielkie zaskoczenie, bo przychody pozalotnicze są w rozkwicie.
Z niedawnego raportu serwisu CarTrawler wynika, że w ubiegłym roku linie lotnicze na całym świecie zarobiły na nas 75,6 mld USD na samych tylko dodatkowych usługach. Przy czym zdecydowanym liderem w tej kategorii są przewoźnicy z Europy i Rosji, gdzie zakupiliśmy dodatkowe usługi za kwotę 31,5 mld USD, grubo ponad 2 razy więcej niż jeszcze w 2015 roku.
Niestety, przewoźnicy często uciekają się do różnych zagrywek, byle byśmy tylko zdecydowali się na dodatkowe usługi i… wydatki. Co to za triki i jak możemy się przed nimi bronić?

1. Taryfy z samym bagażem podręcznym - zwłaszcza na dalekich trasach
Ale jak to, przecież “basic economy” jest super! I to prawda, ale… tylko w teorii. W idealnym świecie wszystko powinno wyglądać następująco: w ramach najtańszej taryfy nie możesz zabrać ze sobą bagażu rejestrowanego, a tylko mały podręczny, ale za to za przelot płacisz bardzo małe pieniądze. Praktyka wygląda jednak inaczej: jest wiele przykładów (głównie wśród linii lotniczych w USA, ale nie tylko), gdy przewoźnicy traktują takie taryfy jako pretekst do ukrytej podwyżki cen. Odbywa się to w ten sposób, że cena biletu w taryfie basic po pewnym czasie zaczyna przypominać tę z tradycyjnej klasy ekonomicznej, a w taryfie “standardowej” z bagażem rejestrowanym jest jeszcze drożej niż przed wprowadzeniem zmian. Czy da się tego uniknąć? Tak, najlepiej nie przywiązując się do konkretnej linii i szukając najlepszych ofert na trasy do wymarzonych miejsc. Na przykład takich, jakie publikujemy na Fly4free 😉

2. Utrudnianie nam życia, czyli dyskomfort
Akurat ta moda nie do końca jest jeszcze obecna w Europie, ale przodują w niej przewoźnicy z USA. Metoda ta polega na stosowaniu drobnych, ale dojmujących dolegliwości, które dla wielu pasażerów mogą być nie do zniesienia. W efekcie będą chcieli dopłacić, aby ich uniknąć. Jakie to niedogodności? A choćby to, że pasażerowie z najtańszymi biletami wchodzą do samolotu na samym końcu kolejki, muszą się przeciskać, przepraszać, co rusz napotykając pełne politowania spojrzenia. Albo zakaz korzystania ze schowków nad głową – tu akurat także stosowany (choć różnie jest z egzekwowaniem) przez nasze 2 ulubione tanie linie. Nie chcesz tak “cierpieć”? Zapłać kilka euro więcej i podróżuj jak człowiek. I tu dochodzimy do kolejnego triku tanich linii, którym jest…

3. Rozsadzanie osób z jednej rezerwacji
To niby nic wielkiego, w końcu ile trwa lot po Europie? 2 godziny, czasem trochę dłużej. Teoretycznie to nie powinien być więc problem, aby wytrzymać 2 godziny bez bliskiej osoby, a jednak… dla wielu jest to problem. Widać to choćby po tym, jak wiele osób wykupuje konkretne miejsca w samolocie (na to liczą linie lotnicze!) lub próbuje się z mniejszym lub mniejszym skutkiem zamieniać w czasie wchodzenia na pokład. Tu też zapewne sporym problemem jest sztucznie powodowany przez linię dyskomfort, na który odpowiedź (dodatkowo płatna usługa) jest banalnie prosta. I nawet, gdybyśmy chcieli kupić to dodatkowo płatne miejsce, to zaraz pojawia się kolejny problem, który opisaliśmy już w tekście “11 dziwactw, które zrozumieją tylko pasażerowie Ryanaira i Wizz Aira”. Jest to…
...4. dynamiczny cennik dodatkowo płatnych usług.
Co to oznacza? Że nigdy nie wiesz, ile dokładnie zapłacisz za priorytetowy boarding, bagaż czy wybór miejsca w samolocie, bo zależy to od wielu czynników, znanych zapewne tylko przewoźnikowi. Takich wyjątków jest zresztą więcej.

5. Zabieranie dotychczas bezpłatnych usług
Przykład Ryanaira i Wizz Aira, które “zoptymalizowały” swoją politykę bagażową jest oczywiście najbardziej dobitny. Ale tą samą drogą poszedł przecież Norwegian, a linia Eurowings kilka dni temu zdecydowała się nawet na kolejny krok: oprócz ograniczeń w bagażu podręcznym odmówiła też pasażerom z biletami w najtańszej taryfie prawa do… darmowej odprawy na lotnisku. Pasażerom pozostanie więc od marca odprawa on-line albo… wykupienie możliwości podejścia do stanowiska linii na lotnisku. Wszystko w myśl zasady: kupujesz najtańszy bilet, więc nie spodziewaj się żadnych, ale to żadnych przywilejów. A jeśli coś ci nie pasuje, to wiesz… są wyższe taryfy, już z udogodnieniami. Inne rozwiązanie zastosowała linia UIA, która w najtańszej taryfie wprowadziła dość restrykcyjne ograniczenie bagażu podręcznego, które dotyczy też… reklamówek z zakupami ze sklepu duty free. Jeśli więc mamy najtańszy bilet, obkupimy się na lotnisku i nie zdołamy wpakować naszych zakupów do plecaka, będziemy musieli dopłacić linii kilka euro za… drugi bagaż podręczny (reklamówka zostanie potraktowana właśnie w taki sposób).

6. Gapowe - nie wykupiłeś większego bagażu? To teraz się martw, bo później znaczy drożej
Eliminowanie bezpłatnych usług i stopniowe zostawianie w cenie biletu tylko fotela i małego plecaka ma jeden cel: przyciągnięcie naszej uwagi na super niską, bazową cenę biletu. Południe Europy za 19 PLN? Jasne! Kupujesz bilety, bo to frajerstwo nie wykorzystać takiej okazji, a potem przychodzi refleksja: no dobra, ale ten mały plecak na tydzień to mi nie wystarczy. 2 koszulki? Hmmm, przecież nie będę co chwila robić prania. Wracasz więc na stronę swojej rezerwacji, by wykupić dodatkowy bagaż czy priority boarding i widzisz, że… jest już drożej niż było przy kupnie biletu. Klasyka gatunku – nie uważałeś jak robisz, to teraz rób jak uważasz.

7. Dopłacamy, bo cenimy... komfort. I niekoniecznie patrzymy na ceny.
Spójrzmy na statystyki tanich linii: dodatkowe usługi coraz szybciej gonią przychody z biletów. Dzieje się tak z prostego powodu: wbrew temu, co chcielibyśmy myśleć – pasażerów, którzy pragną oszczędzać za wszelką cenę, nie ma aż tak wielu. W swojej masie, zwłaszcza wybierając się na urlop, traktujemy podróż samolotem jako początek wakacji, niekoniecznie chcemy się więc stresować. Przypominamy więc pasażera czarterowego, który statystycznie jest ulubieńcem każdego lotniska, bo rozpoczyna wakacje już w momencie przejścia kontroli bezpieczeństwa: chodzi po sklepach, nie patrzy na ceny i… wydaje, bo w końcu ma urlop.
***
Takich sposobów na to, żebyśmy wydawali więcej, jest zresztą sporo. Wspomnijmy choćby o srogich opłatach dla zapominalskich, którzy zapomną o karcie pokładowej (w jakiejkolwiek formie) czy dziwne kursy walut, według których przewoźnicy rozliczają nasze transakcje.
Dodalibyście coś do naszej listy?