Cóż, przy tej historii, moja szanghajska wpadka z przekrętem herbacianym jawi się niczym igraszka
Dla tych, którzy nie wiedzą, o co chodzi, odsyłam do postów nr 119 i 212. Z grubsza chodzi o wciąganie w zakup herbaty.
Scenariusze są różne. Nasz był na tyle przyjemny, że w sumie nie czujemy się z kumplem oszukani (choć oczywiście jesteśmy). Był połączony z całą ceremonią parzenia herbaty w ciasnym kantorku na zapleczu jakiegoś marnego sklepiku. Pani, która to prowadziła robiła to jednak z takim wdziękiem i była tak sympatyczna, że tą "górkę", którą dopłaciliśmy do herbaty (w stosunku do cen sklepowych), uznaliśmy - dla zaleczenia wyrzutów sumienia i poczucia własnej głupoty - za w pełni zasłużoną. No, oczywiście, do udziału w niej zgłosiły się jeszcze na pewno dwie dziewczyny, które nas tam doprowadziły i dyskretni panowie w sklepiku ze śmierdzącymi fajurami w zębach.
Wysłane z mojego P9 przy użyciu Tapatalka
. Wot taka oszibka 
