Autor: | No_Remorse_ [ 25 Gru 2014 17:15 ] |
Temat postu: | Re: Wkręty i zakręty - czyli jak nie zostać oszukanym |
Trzymać ręce w kieszeniach, nie zwracać na nich uwagi, nie uśmiechać się do nich, być stanowczym, unikać kontaktu wzrokowego, czasem bycie trochę chamskim pomaga. Jak już zawiążą, to mogą siłą domagać się zapłaty ![]() ![]() ![]() |
Autor: | Runo-88 [ 25 Gru 2014 20:13 ] |
Temat postu: | Re: Wkręty i zakręty - czyli jak nie zostać oszukanym w podr |
Kłopot w tym, że większość ludzi w miejscach takich jak plac przed katedrą w Mediolanie robi zdjęcia i wtedy jest to idealna sytuacja do zawiązania takiej bransoletki. Sam tak wpadłem we wrześniu w Mediolanie ![]() |
Autor: | Arekkk [ 25 Gru 2014 20:54 ] |
Temat postu: | Re: Wkręty i zakręty - czyli jak nie zostać oszukanym w podr |
Po pierwsze trzeba być pewnym siebie, iść prosto przed siebie, a nie przestraszonym, zahukanym. Ci ludzie właśnie na takich polują. Po drugie unikać kontaktu wzrokowego. Po trzecie nie reagować jak coś mówią/robią. Ignorowanie to najlepsza metoda. Po czwarte, jak ktoś już silnie niewerbalnie nas zaczepia mówić TYLKO po polsku, absolutnie nie po angielsku czy w języku, w którym jegomość mógłby się porozumiewać. Zazwyczaj to skutkuje. Nie miałem ŻADNYCH problemów ani m.in. w Mediolanie, Barcelonie, Madrycie, Dominikanie, Kenii, Chile, Peru. Najgorzej było chyba na plażach w okolicach Mombasy, gdzie nie da się przejść 10 sekund bez asysty lokalsa. Na Dominikanie miałem ciekawą sytuację. Niesamowicie nahalny sprzedawca nie przestawał, gdy notorycznie odmawiałem zakupu. Zapytał czy może mi włożyć na rękę bransoletkę. Tłumaczę mu, że nie chcę, nie mam kasy przy sobie, etc. Mimo wszystko zaobrączkował mnie mówiąc "My friend, for you is a gift". Jakież było jego zdziwienie, gdy uśmiechnąłem się i stwierdziwszy "Gift? Ok." odwróciłem się na pięcie i odszedłem. |
Autor: | tomasz.tomczuk [ 25 Gru 2014 21:05 ] |
Temat postu: | Re: Wkręty i zakręty - czyli jak nie zostać oszukanym w podr |
Albo mieć przy sobie gaz pieprzowy i "my friend" z CZarnego Lądu od razu nam da spokój. |
Autor: | wojtkow [ 25 Gru 2014 21:10 ] |
Temat postu: | Re: Wkręty i zakręty - czyli jak nie zostać oszukanym w podr |
Gorzej jak okaże się, że ma on kilku kolegów. Wtedy jeden gaz może nie wystarczyć. Chciałem w ten sposób podkreślić, że to nie jest dobry pomysł. Unikanie konfrontacji zawsze bardziej się opłaca. |
Autor: | tomasz.tomczuk [ 25 Gru 2014 21:46 ] |
Temat postu: | Re: Wkręty i zakręty - czyli jak nie zostać oszukanym w podr |
Wszystko zależy od sytuacji, w której się znajdziesz. Ja raz miałem nieprzyjemną sytuację w Chinach, blisko hotelu. Jeden 'psik' i ucieczka... |
Autor: | michcioj [ 25 Gru 2014 22:31 ] |
Temat postu: | Re: Wkręty i zakręty - czyli jak nie zostać oszukanym w podr |
tomasz.tomczuk napisał(a): Albo mieć przy sobie gaz pieprzowy i "my friend" z czarnego lądu od razu nam da spokój. super sprawa, tyle ze to chyba jednak jest nielegalne. w bagazu podrecznym nie wolno tego przewozisz (chociaz kiedys sie niechcacy udalo, ale to inna historia ![]() ![]() szkoda niestety ryzykowac zarzutu przewozenia broni np. do wloch i klopotow z celnikami/policja na poczatku wakacji. |
Autor: | obibok [ 25 Gru 2014 22:40 ] |
Temat postu: | Re: Wkręty i zakręty - czyli jak nie zostać oszukanym w podr |
Arekkk napisał(a): Po pierwsze trzeba być pewnym siebie, iść prosto przed siebie, a nie przestraszonym, zahukanym. Ci ludzie właśnie na takich polują. Po drugie unikać kontaktu wzrokowego. Po trzecie nie reagować jak coś mówią/robią. Ignorowanie to najlepsza metoda. Po czwarte, jak ktoś już silnie niewerbalnie nas zaczepia mówić TYLKO po polsku, absolutnie nie po angielsku czy w języku, w którym jegomość mógłby się porozumiewać. No toż w Paryżu zwyzywałem takiego po polsku, nie szczędząc słów powszechnie uznanych za obraźliwie, a on skinął na kompana, w kolorze równie nieprzeniknionej czerni, który przeszedł na polski. Najgorsze że miałem pod opieką jedną kretynkę. Wcisnął mi ją znajomy, któremu nie bardzo mogłem odmówić. I ona zapragnęła to mieć, ale na szczęście uznała, że to za drogo. Jednak potem przez pół dnia żałowała, że nie kupiła. Za to w Mediolanie ostatnio było czysto, pewnie temu że listopad. |
Autor: | Arekkk [ 26 Gru 2014 00:20 ] |
Temat postu: | Re: Wkręty i zakręty - czyli jak nie zostać oszukanym w podr |
obibok napisał(a): No toż w Paryżu zwyzywałem takiego po polsku, nie szczędząc słów powszechnie uznanych za obraźliwie, a on skinął na kompana, w kolorze równie nieprzeniknionej czerni, który przeszedł na polski. Najgorsze że miałem pod opieką jedną kretynkę. Wcisnął mi ją znajomy, któremu nie bardzo mogłem odmówić. I ona zapragnęła to mieć, ale na szczęście uznała, że to za drogo. Jednak potem przez pół dnia żałowała, że nie kupiła. Za to w Mediolanie ostatnio było czysto, pewnie temu że listopad. Sorry, nie doprecyzowałem. Nie chodzi o rozmawianie z nimi tylko o krótki komunikat. Zawsze gdy już jakimś cudem zyskają moją atencję robię zdziwioną/zatroskaną minę, mówię: "Nie rozumiem, nie wiem o co chodzi" i idę dalej. PS: Dobry pomysł to też wspomniany tutaj mniej znany język - chorwacki, słoweński, etc. |
Autor: | michcioj [ 26 Gru 2014 00:33 ] |
Temat postu: | Re: Wkręty i zakręty - czyli jak nie zostać oszukanym w podr |
Arekkk napisał(a): PS: Dobry pomysł to też wspomniany tutaj mniej znany język - chorwacki, słoweński, etc. e tam chorwacki. polecam mowic po niemiecku tak patrzac spod byka z krzywym ryjem zdanie : ich hab nix verstanden dziala bardzo dobrze przykladowo w egipcie, odrazu miejscowi dzentelmeni nic nie chcieli ze mna gadac ![]() ![]() |
Autor: | maczala1 [ 26 Gru 2014 14:38 ] |
Temat postu: | Re: Wkręty i zakręty - czyli jak nie zostać oszukanym |
Grzegorz40 napisał(a): Odnośnie tych bransoletek, nigdy wcześniej tego nie doświadczyłem, ale z wypowiedzi tutaj wynika, że szybkie zawiązanie bransoletki może przytrafić się każdemu, choćby nie wiem jak się uważało. No i teraz tak się teoretycznie zastanawiam, jak najlepiej w tym przypadku postąpić. Nie przejmować się gadką gościa, innymi słowy nie zauważać go, dokończyć fotografowanie / oglądanie, po czym zdecydowanym krokiem się oddalić, a jak będzie zastępować drogę to po prostu zacząć dzwonić na policję. Ja przyjmuję zasadę, że jak komuś już uda się mnie złapać, to po prostu płacę możliwie niską cenę. Myślę, że nie warto ryzykować jakieś awantury, szarpaniny czy policzkowania dla np. 2 euro. Przecież w kosztach wyprawy to nic nie znaczy, a pozostaje mimo wszystko jakaś zabawna historyjka z podróży. Staram się być czujnym ale bez przesady, żeby iść jak posąg i unikać kontaktu wzrokowego ze wszystkimi podchodzącymi tubylcami ![]() Podczas pierwszej zagranicznej wyprawy, dałem się nabrać na dworcu w Hamburgu młodej Turczynce, która wręczała małe różyczki, oczywiście "free" ![]() ![]() ![]() |
Autor: | Magaa [ 28 Gru 2014 14:08 ] |
Temat postu: | Re: Wkręty i zakręty - czyli jak nie zostać oszukanym w podr |
A ja sie z toba nie zgodze, nie znosze naciagaczy i zawsze mam jakas tam gorycz w sobie i lekko zepsute wspomnienie z danego miejsca niz by to bylo bez "przygody". Uwazam, ze jesli ktos che sprzedawac te cholerne kwiatki, to niech nie pieprzy for free my friend, tylko z gory rzuci cene i wszystko gra. Z ostatnich wypraw pamietam Maroko, Tetouan dokladnie, gdzie student chcial nas oprowadzic oczywiscie for free, zeby pocwiczyc swoj angielski. Znam tych oprowadzaczy i w sumie zawsze ich olewam, ale ze miasto krete i zawile, cchcielismy zobaczyc lokalne atrakcje, to sie zgodzilismy. Oczywiscie planowalismy mu dac jakis napiwek, zrzutka ok 5eur, co na 30min "pracy" uwazam za ok stawke. Na co koles do nas z geba, ze 5e to jest smieszna kwota i on tyle nie wezmie i chce 20! My oczywiscie wkurzeni, takie stwki dla oprowadzaczy to moze w Paryzu by przeszly i to oficjalnie, a nie na dziko. Zrobila sie awantura, on dalej, ze o 5e to on sie nie schyla i ze chyba sobie zartujemy. Na szczescie byl z nami chlopak zacnego wzrostu 2 metrow, co pomoglo nam w olaniu oszusta. Nie chcesz 5 e to nie, nie dostaniesz nic. Cos tam wykrzykiwal za nami ale juz malo nas to obeszlo. Co by nie bylo, utwierdzilam sie w przekonaniu, ze kraje polnocnej Afryki nie sa dla mnie i raczej sie juz wiecej w te rejony nie wybieram(z roznych powodow, al e to przegielo szale) |
Autor: | michcioj [ 28 Gru 2014 14:23 ] |
Temat postu: | Re: Wkręty i zakręty - czyli jak nie zostać oszukanym w podr |
Magaa napisał(a): Cos tam wykrzykiwal za nami ale juz malo nas to obeszlo. normalka. mnie taksowkarz prawie chcial pobic pod lotniskiem w marakeshu, kiedy stwierdzilem ze cena 30 euro za 6 kilometrow to za duzo. |
Autor: | maczala1 [ 28 Gru 2014 14:40 ] |
Temat postu: | Re: Wkręty i zakręty - czyli jak nie zostać oszukanym w podr |
Ja po prostu mam inne podejście do tematu. W życiu i w pracy jestem dosyć nerwowy, a wyjazd to dla mnie wyczekiwany czas odprężenia i odpoczynku (chociaż często jestem bardzo zmęczony fizycznie). Na wyjazdach śmiadomie, czy może podświadomie, staram się unikać wszelkich możliwych sytuacji stresowych. A, że podczas wyjazdu i tak hamulce finansowe są znacznie popuszczone, to kilka euro w tą czy w tamtą stronę nie robi mi żadnej różnicy. Może zmienię zdanie jak ktoś będzie chciał ode mnie wyciagnąć poważniejszą kwotę ![]() |
Autor: | michcioj [ 28 Gru 2014 14:41 ] |
Temat postu: | Re: Wkręty i zakręty - czyli jak nie zostać oszukanym w podr |
Magaa napisał(a): Co by nie bylo, utwierdzilam sie w przekonaniu, ze kraje polnocnej Afryki nie sa dla mnie i raczej sie juz wiecej w te rejony nie wybieram(z roznych powodow, al e to przegielo szale) dla mnie rowniez. bylem w turcji, maroku i egipcie, wielokrotnie spotykalem sie z probami oszustwa czy zwyklym chamstwem, poprostu nie warto tam jezdzic, wole ciut doplacic (chociaz turcja jest juz chyba drozsza niz np. grecja) i miec swiety spokoj, gdzie nikt mi nie psuje wakacji. |
Autor: | merfi66 [ 28 Gru 2014 14:45 ] |
Temat postu: | Re: Wkręty i zakręty - czyli jak nie zostać oszukanym w podr |
michcioj napisał(a): Magaa napisał(a): Cos tam wykrzykiwal za nami ale juz malo nas to obeszlo. normalka. mnie taksowkarz prawie chcial pobic pod lotniskiem w marakeshu, kiedy stwierdzilem ze cena 30 euro za 6 kilometrow to za duzo. na temat Marokańczyków i ich pomysłów na przewałkę turystów można by było książkę napisać...będąc tam odniosłem wrażenie że to taki swoisty sport narodowy kilka typowych zagrań: fałszywi przewodnicy, zatrzymywanie reszty celem zrobienia pokazu - sprzedaży większej liczby rzeczy, wymuszanie opłat za postój pojazdu, taksówkarze którzy rzekomo źle zrozumieli gdzie mają jechać + dopłata za bagaż, notorycznie źle wydawana reszta, zawyżanie ceny pomimo jej wcześniejszego ustalenia generalnie permanentne robienie z białych idiotów |
Autor: | jobi [ 28 Gru 2014 14:49 ] |
Temat postu: | Re: Wkręty i zakręty - czyli jak nie zostać oszukanym w podr |
maczala1 napisał(a): Ja po prostu mam inne podejście do tematu. W życiu i w pracy jestem dosyć nerwowy, a wyjazd to dla mnie wyczekiwany czas odprężenia i odpoczynku (chociaż często jestem bardzo zmęczony fizycznie). Na wyjazdach śmiadomie, czy może podświadomie, staram się unikać wszelkich możliwych sytuacji stresowych. A, że podczas wyjazdu i tak hamulce finansowe są znacznie popuszczone, to kilka euro w tą czy w tamtą stronę nie robi mi żadnej różnicy. Może zmienię zdanie jak ktoś będzie chciał ode mnie wyciagnąć poważniejszą kwotę ![]() Czyli jesteś kurczakiem ![]() Ja też bywam, zwłaszcza, kiedy chodzi o współtowarzyszy podróży. Bo bycie równie chamskim, jak naciągacze, niekoniecznie zawsze musi uchodzić za bohaterstwo. Staram się wybrać mniejsze zło, np. zadowolenie żony kosztem wywalonych $ na naciągaczy taksówkowych. Pamiętam mój pierwszy raz w Angeles na Filipinach i próbę dotarcia na lotnisko, bez wcześniejszego researchu w necie. Za namową żony (Filipinki) wzięliśmy tricycle. Tyle, że tricycle nie ma prawa wjazdu do strefy lotniska, więc kierowca już cieszył się na złowionych "łosi". Za 8 zł podrzucił nas do postoju taksówek, bezpiecznie oddalonego od SM Mall, żeby ofiary nie widziały drogi ucieczki. Kilku dorosłych mężczyzn i gadka, że nie mam wyjścia, muszę płacić 500 PHP za taksówkę. Patrzę na żonę a w jej oczach widzę błagalne "odpuść", targuję na 400 i przełykam porażkę ![]() A sam następnym razem poszedłem pieszo, miny strażników po drodze bezcenne ![]() Zrobiłem to w odwecie po otrzymaniu "pomocy" od własnego teścia, który odebrał nas z lotniska wynajętym Jeepneyem za jedyne... 1500PHP ![]() Kiedyś później, przy flaszce rumu, wyciągnąłem od niego, czemu tak niemiłosiernie nas skasował za tego Jeepneya: "Ano widzisz synu, my tu zarabiamy średnio 15000 pesos miesięcznie. A wy, z USA czy Europy (wszystko jedno, bo tu i tu śmierdzi kasą), zarabiacie pewnie po 15000 dolarów czy 15000 euro, przecież to widać gołym okiem, skoro Was stać na podróże przez oceany. A przecież 1 USD odpowiada 42 pesos! Dlatego, że wy macie tak silną walutę, to jesteście bogaci i stać Was zawsze na drobny wydatek rzędu 40USD tak, jak nas stać na wydanie 40 PHP." Nie dał się przekonać, że przelicznik w kantorze nie odzwierciedla w pełni bogactwa obywateli. Na wiadomość, że 1 zł to tylko 15 pesos stwierdził, że Polska to rzeczywiście jakiś wyjątkowo biedny kraj w tej Europie, ale żebym nie narzekał, bo wciąż stać mnie na 15 razy więcej, niż Filipińczyka ![]() |
Autor: | DMW [ 28 Gru 2014 18:31 ] |
Temat postu: | Re: Wkręty i zakręty - czyli jak nie zostać oszukanym w podr |
Te wszystkie przypadki opisane w tym wątku to było oczywiście wbrew prawu. Ja miałem "przyjemność" przeżyć wałki chyba zgodne z prawem skoro robione przez samych "stróżów prawa" ![]() GWINEA, Konakry (10.000 franków gwinejskich = ok. 1 euro) 1. Jest 3 w nocy, jadę z lotniska taksówką do miasta, droga nieoświetlona i nagle jak z pod ziemi wyrasta uzbrojony patrol, zatrzymuje taksówkę, widzą w środku białego i od razu: - daj pieniądze udaję, że nie rozumiem o co im chodzi, są coraz bardziej nachalni i agresywni, chcą mnie wyciągnąć z samochodu. Na szczęście taksówkarz chyba miał jakąś siłę perswazji, ostatecznie pozwolili nam jechać dalej. 2. W biały dzień, w centrum miasta idę sobie grzecznie ulicą, na skrzyżowaniu policjant reguluje ruch. Widzi białego białasa (nieopalony z plecaczkiem) więc słusznie ocenia, że to nie miejscowy biały tylko świeżo przyjechany. Gwiżdże, podbiega do mnie: - daj pieniądze - za co?? - daj pieniądze, 20.000, albo cię zaaresztuję odwracam się i spokojnie odchodzę, jeszcze krzyczy za mną: - daj przynajmniej 10.000 ale widzi, że się nie przejmuję i odpuszcza sobie. Ale to pikuś teraz najlepszy numer 3. Otworzyliśmy sklep w Konakry i mój wspólnik Jurek siedział tam ostatnie dwa miesiące zajmując się interesem. Zatrudnił miejscowego (Gwinejczyk znający troszkę angielski o imieniu Yans) do roznoszenia ulotek po mieście. Umówili się na 20.000 franków (2€) dziennie co tam jest całkiem przyzwoitym wynagrodzeniem. Po trzech dniach Yans poroznosił wszystko i Jurek wręcza mu 60.000 franków, a ten, że to za mało: - to ile jeszcze chcesz? - 50.000 - masz tu jeszcze 20.000 i spadaj Na drugi dzień Yans przychodzi do Jurka i mówi: - za mało mi zapłaciłeś za moja pracę, musisz jeszcze dopłacić - ale jak to, przecież dostałeś tyle na ile się umówiliśmy a nawet więcej - być może ale ja już nie mam tych pieniędzy bo wydałem a bardzo potrzebuję jeszcze, więc powtarzam, za mało mi zapłaciłeś, musisz mi jeszcze coś dać bo inaczej będziesz miał kłopoty - ile ?! - 100.000 - o nie! dostaniesz jeszcze 30.000 i tak w sumie o 50.000 za dużo ci zapłaciłem. Bierz i spadaj! Yans pokwitował, podziękował i poszedł sobie. Ale za 15 minut wrócił... z policją, która zaprosiła Jurka na rozmowę do pobliskiego komisariatu. Policjantów było czterech, jeden z nich znał angielski a więc został takim półoficjalnym tłumaczem francusko-angielskim. I co się tam okazało? Że podobno Yans pracował u Jurka cały miesiąc i teraz biały właściciel chce oszukać biednego czarnego pracownika i nie chce mu uczciwie zapłacić... a powinien 1.500.000 franków [150€]! - wy wszyscy biali jesteście tacy sami, przyjeżdżacie do nas tylko po to aby nas oszukiwać... Jurka szlag trafił, powiedział po moim trupie i był niewzruszony. Do czasu... Po kilku godzinach "przesłuchania" czyli siedzenia na komisariacie policjanci byli już znudzeni i zmęczeni. Powiedzieli - no to na dzisiaj my już kończymy pracę i idziemy do domu a ty tu zostaniesz na noc i jutro może będzie nam się lepiej rozmawiało. Wtedy Jurek pękł i ostatecznie zgodził się zapłacić biednemu Yansowi 500.000. Wypuścili go na chwilę aby przyniósł z domu kasę, po 15 min Jurek wrócił i chce wręczyć Yansowi. A policjanci mówią - nie, te pieniądze zostaną do jutra w depozycie, dzisiaj jest już późno ale jutro spiszemy specjalny protokół i wtedy damy Yansowi... (ha ha ha) Wydawało się, że to już koniec i Jurek mówi good bye, au revoir - ale okazuje się że to jeszcze nie wszystko... - no dobrze - mówią policjanci - zrozumiałeś swój błąd biały człowieku, przyznałeś się do winy, wynagrodziłeś biednemu Yansowi jego krzywdę.. ale co z nami? co masz dla nas? - Jurek zbaraniał - o co chodzi?! - no jak to o co, my tu siedzimy z tobą mon ami tyle czasu, męczymy się, dzięki nam udało się pozytywnie rozwiązać ten problem, oszczędziliśmy ci mnóstwo czasu i pieniędzy bo sprawa nie musi już iść do sądu a ty nie pójdziesz do więzienia... a ty się jeszcze pytasz za co?! no chyba też nam się coś należy? - ale przecież wy robicie to w ramach swojej pracy, rząd wam płaci za to! - spojrzeli autentycznie zdziwieni a potem ryknęli śmiechem ![]() Ostatecznie dostali 200.000 (już bez pokwitowania..) Jurek chce już wychodzić ale podchodzi do niego ten który tłumaczył i mówi: - my friend, wszyscy dostali i są zadowoleni, a czy nie uważasz, że ja też powinienem coś ekstra dostać? przecież byś się tu nie dogadał a tak sam widzisz, że tak dobrze tłumaczyłem, że cały problem został rozwiązany... - ile chcesz? - och, ile uważasz mój przyjacielu, ja nie jestem pazerny, jak mi nic nie dasz to też będę się cieszył, że ci mogłem pomóc, ja cię naprawdę polubiłem, ale jakbyś jednak zechciał coś mi dać to byłoby bardzo ładnie z twojej strony... Dostał 50.000 I tak sobie myślę: po tym wszystkim chyba powinienem zostać strasznym rasistą... z jednej strony... a z drugiej - czy ktoś kazał mi się pchać do Gwinei...? ![]() |
Autor: | obibok [ 28 Gru 2014 19:47 ] |
Temat postu: | Re: Wkręty i zakręty - czyli jak nie zostać oszukanym w podr |
O, bardzo dobrze gadasz, że nikt nie kazał. Ja póki co do dzikich krajów nie jeżdżę, bardzo powoli przesuwam swoje granice (cha cha, kiedyś uważałem, że Polska wystarczy...). Ale jak ktoś jedzie do kraju, gdzie w sumie z góry można założyć, że bandyci chodzą w mundurach, to na własne ryzyko, a i dla ciekawej przygody. Wolny wybór. A rozwala mnie, jak słyszę w radio, że jakąś pani Jadwinia pojechała na Białoruś, tam jej się zepsuł samochód, potem go tam naprawili, no i potem jakieś typowe dla tego obszaru perypetie, więc areszt, kary, przepadek pojazdu itd. Ona teraz jęczy o pomoc do ambasady, a przepraszam bardzo - to nie wiedziała, dokąd jedzie? |
Autor: | krasnal [ 28 Gru 2014 20:57 ] |
Temat postu: | Re: Wkręty i zakręty - czyli jak nie zostać oszukanym w podr |
jobi napisał(a): Kiedyś później, przy flaszce rumu, wyciągnąłem od niego, czemu tak niemiłosiernie nas skasował za tego Jeepneya: "Ano widzisz synu, my tu zarabiamy średnio 15000 pesos miesięcznie. A wy, z USA czy Europy (wszystko jedno, bo tu i tu śmierdzi kasą), zarabiacie pewnie po 15000 dolarów czy 15000 euro, przecież to widać gołym okiem, skoro Was stać na podróże przez oceany. A przecież 1 USD odpowiada 42 pesos! Dlatego, że wy macie tak silną walutę, to jesteście bogaci i stać Was zawsze na drobny wydatek rzędu 40USD tak, jak nas stać na wydanie 40 PHP." Nie dał się przekonać, że przelicznik w kantorze nie odzwierciedla w pełni bogactwa obywateli. Na wiadomość, że 1 zł to tylko 15 pesos stwierdził, że Polska to rzeczywiście jakiś wyjątkowo biedny kraj w tej Europie, ale żebym nie narzekał, bo wciąż stać mnie na 15 razy więcej, niż Filipińczyka ![]() Było powiedzieć, że jesteś z Wegier i jego 1 peso to twoich 6 forintów. |
Strona 12 z 25 | Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni) |
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group http://www.phpbb.com/ |