| Forum strony Fly4free.pl https://www.fly4free.pl/forum/ | |
| [LIVE] Transatlantykiem do Buenos Aires plus coś jeszcze transatlantykiem-do-buenos-aires-plus-cos-jeszcze,219,146511 | Strona 6 z 7 |
| Autor: | greg2014 [ 07 Gru 2019 03:04 ] |
| Temat postu: | Re: [LIVE] Transatlantykiem do Buenos Aires plus coś jeszcze |
Właśnie przeczytałem, że dzisiaj Norwegian sprzedał swoją argentyńską spółkę konkurencji - przewoźnikowi JetSmart Airlines. Ponieważ umowa weszła w życie dzisiaj, wygląda na to, że załapałem się na jeden z ostatnich lotów pod rządami europejskiego właściciela. | |
| Autor: | greg2014 [ 07 Gru 2019 13:22 ] |
| Temat postu: | Re: [LIVE] Transatlantykiem do Buenos Aires plus coś jeszcze |
W Mendozie na miejsce swojego pobytu wybrałem mały hotel w centrum – w okolicy Plaza San Martin. Z reguły korzystam z hoteli Accora ale ilość wad, którą miał ten w Mendozie spowodowała, że tym razem zrezygnowałem. Kiepska lokalizacja i fatalne opinie (jeśli chociaż połowa jest prawdą to powinien być dawno wyrzucony z sieci) w połączeniu z chorą ceną pozwoliły na szybką decyzję. Póki co nie żałuję Pierwsze wrażenia z Mendozy (jeszcze z podróży z lotniska) miałem średnie. Brzydka okolica oraz dziurawe ulice i chodniki – to było pierwsze wrażenie. Wiadomo, że to nie Buenos Aires ale naiwnie wydawało mi się, że status milionowej aglomeracji zobowiązuje. Na szczęście pierwsze wrażenie pozostało tylko pierwszym wrażeniem i z każdą kolejną godziną Mendoza podoba mi się coraz bardziej. Trzeba uczciwie powiedzieć, że w samej Mendozie za wiele do zwiedzania nie ma. Pierwotne miasto zostało praktycznie zrównane z ziemią przez trzęsienie ziemi pod koniec XIX wieku i praktycznie wszystko co można zobaczyć to nowa zabudowa. Ale Mendoza i jej okolice mają inny walor, którego nie ma żaden region w Argentynie: to królestwo wina, w którym powstaje 4 na 5 butelek wina z tego kraju. Wino zostawiłem sobie na kolejny dzień. Wczorajsze popołudnie postanowiłem poświęcić na eksplorację centrum miasta – tym bardziej, że w zasadzie wszędzie mam blisko. Na pierwszy rzut poszedł Plaza San Martin poświęcony bohaterowi narodowemu Argentyny (i nie tylko), o którym pisałem przy okazji pobytu w Buenos Aires. Został mu dedykowany jeden z miejskich placów, na którym umieszczono spory pomnik generała w dynamicznej scenie na koniu: W centrum Mendozy nie ma zbyt wielu ładnych ani starych budynków. Z tego powodu warto odnotować obecną siedzibę Ministerstwa Kultury tego okręgu położoną przy jednym z rogów Plaza San Martin: W bliskim sąsiedztwie można zobaczyć również Plaza Espana. Podobnej wielkości ale zdecydowanie ładniejszy. Miejsce pomnika zajmują liczne mozaiki (wykorzystano je nawet do budowy ławeczek), z których główna prezentuje historię miasta: Głównym miejskim placem i centrum życia (szczególnie wieczorami) jest Plaza Independenzia, której znakiem rozpoznawczym jest kilka fontann (aktualnie częściowo w trakcie przebudowy): Warto również wspomnieć o Bazylice św. Franciszka – najstarszym zachowanym kościele w mieście: Na koniec jeszcze kilka zdjęć wykonanych wieczorową porą: W trakcie spaceru zaopatrzyłem się we wspomnianą wcześniej kartę „Red Bus”, bez której nie da się korzystać z komunikacji miejskiej w Mendozie: Jej koszt to 30 ARS, przy czym aby naprawdę móc z niej skorzystać, trzeba ją jeszcze doładować (na dowolną kwotę). Ja zacząłem od 50 ARS czyli kwoty niezbędnej na przejechanie tam i z powrotem do Maipu – przedmieść Mendozy, w których zlokalizowane są jedne z bardziej popularnych argentyńskich winnic. Pierwotnie zwiedzanie winnic planowałem zaliczyć w ramach jakiejś zorganizowanej wycieczki, których na miejscu oferowanych jest mnóstwo. Ich koszt zaczyna się od około 1000 ARS. Górnego ograniczenia ceny w zasadzie nie ma. Problem w tym, że żaden z sprzedawców, z którymi rozmawiałem nie był mi w stanie zagwarantować, że wycieczka będzie posiadała anglojęzycznego przewodnika (uzależniali to od ilości uczestników, której jeszcze nie znali). Postąpiłem zatem trochę perfidnie: pozbierałem ulotki i wiedząc jakie winnice są w planie poszczególnych wycieczek zaplanowałem swoją własną rundkę bez oglądania się na zorganizowane wycieczki. Czy ten szczwany plan ma szanse powodzenia okaże się dzisiaj | |
| Autor: | greg2014 [ 08 Gru 2019 11:38 ] |
| Temat postu: | Re: [LIVE] Transatlantykiem do Buenos Aires plus coś jeszcze |
Mój sklecony naprędce plan udało się całkiem nieźle zrealizować. Pewnie, gdybym wcześniej lepiej opracował logistykę byłoby jeszcze lepiej:-) Wyprawę po winnicach Mendozy rozpocząłem od stacji kolejki. Jest to niby-pociąg, niby-tramwaj. Nazywają to Metrotranvia. Działa tutaj wspomniana wcześniej karta Red Bus. Kolejko-tramwaj jeździ bardzo często więc nie warto wcześniej sprawdzać rozkładu. Zresztą na samej stacji go i tak nie ma szans znaleźć Sama stacja wygląda trochę kolonialnie i przypomina mi jakieś nieliczne stacje kolejowe w Peru: Sam pociąg/tramwaj to niewielki klimatyzowany skład w kolorze czerwonym, który sprawnie porusza się do przodu pomimo masy skrzyżowań, przed którymi musi czekać na światłach razem z samochodami Stacja Mendoza to nie tylko przystanek kolejowy. To także cmentarzysko starych pociągów, które kiedyś kursowały w okolicy. Rdzewieją i dosłownie rozlatują się ze starości. Dla miłośników kolei to niemalże taka sama profanacja jak picie piwa do argentyńskiego steka: Kolejką Metrotranvia dojechałem na końcową stację – Gutiérrez w Maipu. Uczciwie uprzedzam, że nie jest to miejsce o zbyt turystycznym charakterze. Na przyjezdnych nie czeka tutaj tabun taksówkarzy z propozycjami wycieczek, wokół nie ma wianuszka knajpek i nic nie jest podane na tacy. Ulice Maipu w okolicy końcowej stacji kolejki wyglądają tak, że miejscami człowiek chciałby z powrotem wsiąść do pociągu i wrócić do Mendozy: Ponieważ przyjechałem na miejsce trochę za wcześnie (winnice otwierały się ok. 10:30-11:00), zrobiłem sobie mały spacerek do centrum Maipu (ok. 2 km od przystanku stacji kolejki). Jego centrum (Plaza 12 de Febrero) wygląda bardzo cywilizowanie, jest otoczona wianuszkiem sklepów i generalnie dużo się tam dzieje. Fontanna na środku placu robi naprawdę dobre wrażenie – szczególnie na tle uliczek w okolicy stacji kolejowej Idąc ze stacji kolejki nie sposób nie zauważyć dwóch zdecydowanie odstających od otoczenia budynków związanych z winiarnią Giol (o niej odrobinkę będzie później): Casa de Giol oraz sąsiadującym Muzeum Wina w Maipu: Ponieważ w Maipu miałem w planie odwiedziny w kilku winiarniach, a każda z nich ma swoje muzeum, odpuściłem to oficjalne miejskie (pomijając już drobny fakt, że było akurat zamknięte). Mój plan zwiedzania obejmował wizyty w winiarniach: Lopez Mendoza, Antuqua Giol, Trapiche oraz La Rural. Dwie pierwsze znajdują się w odległości pieszego spaceru ze stacji kolejki. Dwie kolejne są nieco dalej – można jednak do nich (nie bezpośrednio ale w okolice) podjechać jednym z autobusów kursujących spod stacji kolejki. Na taksówki/Ubera/Cabify w Maipu nie ma co liczyć. Być może w okresie zbiorów (połowa lutego-połowa kwietnia) wygląda to inaczej, ale w obecnie jeśli trafi się tutaj na taksówkarza to albo jest to ktoś zabłąkany, albo przywiózł tutaj jakiegoś klienta. Sprawdziłem, czas oczekiwania >30 minut. Na miejscu można również bez problemu wypożyczyć rowery. Jest masa wypożyczalni oferujących taką usługę za rozsądne pieniądze. U nas tacy rowerzyści od razu uzyskaliby łatkę pijaków na drodze, stracili prawo jazdy, zaliczyli sprawę w sądzie itd. Tutaj z kolei to coś normalnego. Krążą od winnicy do winnicy i można ich spotkać na każdym kroku: Wracając do mojego planu, na poniższej mapce zamieściłem poszczególne punkty programu dnia: Warto przy tym wspomnieć, że to naprawdę niewielka (a w zasadzie minimalna) próbka winnic w okolicy. Poszczególne miejsca mają swoje strony internetowe, które polecam: https://bodegaslopez.com.ar/actividades/#visitas http://www.bodegalarural.com.ar/ https://www.trapiche.com.ar/ W przypadku planowania wycieczki warto skontaktować się wcześniej z interesującymi nas winiarniami – głównie pod kątem wycieczek w języku angielskim (z hiszpańskim nie ma problemu). Ja miałem dużo szczęścia ale po tym co usłyszałem, nie liczyłbym na to. Po uporządkowaniu zdjęć wrzucę więcej informacji na temat odwiedzin w poszczególnych miejscach. | |
| Autor: | greg2014 [ 08 Gru 2019 14:55 ] |
| Temat postu: | Re: [LIVE] Transatlantykiem do Buenos Aires plus coś jeszcze |
Winiarnie i winnice muszą poczekać. Tymczasem jadę już z Mendozy do Santiago. Poniżej kilka fotek. Akurat pojawił się zasięg:-) | |
| Autor: | greg2014 [ 09 Gru 2019 04:59 ] |
| Temat postu: | Re: [LIVE] Transatlantykiem do Buenos Aires plus coś jeszcze |
Winnica, winiarnia – używam tych terminów zamiennie chociaż wiadomo, że są to dwa zupełnie różne obszary produkcji wina. Akurat tak się składa, że wszystkie odwiedzone przeze mnie w Maipu winiarnie posiadają swoje własne winnice (nie jest to regułą) i dzięki temu mają pełną kontrolę nad całym procesem produkcji, co jest szczególnie istotne w przypadku win organicznych produkowanych bez wykorzystania pestycydów, nawozów itd. W okresie „winnych żniw” czyli od połowy lutego, istnieje możliwość zwiedzania nie tylko winiarni ale również winnic. Aktualnie nie ma to wielkiego sensu. Winogrona są ledwo zawiązane lub co najwyżej zielone i nie ma tam zbyt wiele do oglądania – pomijając to, że w winnicach obecnie niewiele się dzieje. W związku z tym moją wycieczkę ograniczyłem do miejsc produkcji wina czyli winiarni. Tak jak wspominałem wcześniej, po dotarciu do Maipu, na pierwszy „rzut” poszła winiarnia Lopez. Jest ona położona dosłownie małe kilkaset metrów od końcowej stacji kolejki z Mendozy: Ma jeszcze jedną zaletę: codziennie o 11:30 organizowana jest w niej darmowa wycieczka po winiarni połączona z degustacją win (w języku angielskim). Punktem zbiórki jest salon sprzedaż win Lopez: …w którym poza tym co na półkach niewątpliwą uwagę zwraca osobliwa choinka z butelek: Tak się złożyło, że w mojej grupie byli sami Europejczycy. Oprócz mnie z Finlandii i Francji – trzeba przyznać, że ci drudzy (ale czemu się w końcu dziwić) byli bardzo dobrze wyedukowani jeśli chodzi o wina. Oprowadzający nas przewodnik był biedny za ich sprawą - dosłownie bombardowali go bardzo szczegółowymi pytaniami – ale co ciekawe znał na wszystkie odpowiedzi i nie dał się zapędzić w kozi róg. W piwnicach, pod salonem sprzedaży można zobaczyć wino rozlane już do butelek, leżakujące i czekające na swój czas: Samodzielnie można obejść również muzeum winiarstwa prezentujące głównie dawne urządzenia i maszyny ułatwiające zbiór winogron oraz produkcję wina: Jeśli chodzi o wycieczkę, nasz przewodnik zaczął ją od historii winnicy po czym omówił poszczególne rodzaje wina oraz winorośli przerabianych w wytwórni. Następnie przeszliśmy do magazynów, w których w wielkich beczkach leżakuje wino (w zależności od oczekiwanej jakości - od 6-u miesięcy do 6-u lat) : Mieliśmy okazję również obejrzeć część zakładu odpowiedzialną za początek procesu produkcji wina (przyjmowanie winogron z winnicy oraz ich wstępne przetwarzanie i fermentację): …aż w końcu dotarliśmy do magazynu największych beczek winiarni: Beczki są oczywiście z dębu francuskiego (Francuzi byli zachwyceni Na naszej trasie pojawiło się również laboratorium – z wyglądu trochę przypominające warsztat pracy jakiegoś chemika: Chociaż trudno w to uwierzyć, główny technolog winiarni Lopez pracuje w firmie ponad 50 lat i aktualnie przekroczył 85 rok życia…póki co nie wybiera się na emeryturę Po zakończeniu wycieczki razem z całą grupą zaliczyliśmy degustację: Degustacja obejmowała obowiązkowego malbeca oraz białe wino półsłodkie. Oba trzeba powiedzieć były niezłe (szczególnie białe). Dodatkowym bonusem dla uczestników wycieczek jest 15% upust w sklepie z winami. Zresztą nawet bez niego wina nie są drogie. Najdłużej leżakowane wina premium (10 lat) kosztują bez upustu ok. 700 pesos (ok. 40 zł). Wina, które degustowaliśmy były w cenie 150-180 pesos za butelkę (bez upustu). Sama winiarnia Lopez jest w Europie praktycznie nieznana. 95% swojej produkcji sprzedaje w Argentynie, pozostałe 5% wysyła do Chin, USA oraz krajów Ameryki Południowej. Miejsce jest jak najbardziej warte polecenia. Zarówno ze względu na kwestię ekonomiczną (wycieczka i degustacja za darmo) jak również bardzo duży zasób informacji dostarczanych w jej trakcie. Całość zajęła mi ok. 1,5 godziny. Po zakończeniu wizyty w winiarni Lopez, kolejną na mojej trasie była winiarnia Antigua Botega Giol: Niestety tutaj za wiele nie zobaczyłem. Co prawda 30 minut później była zaplanowana wycieczka ale wyłącznie w języku hiszpańskim. Jeśli chodzi o język angielski konieczne jest wcześniejsze zaanonsowanie się oraz uzgodnienie godziny wizyty – bez tego, może być problem. Sama wycieczka po winiarni kosztuje 180 pesos a w połączeniu z degustacją 360 pesos. W związku z tym pozostało mi jedynie obejrzenie miejsca z zewnątrz i udanie się do kolejnego punktu mojej wycieczki po Maipu. C.D.N. | |
| Autor: | tropikey [ 09 Gru 2019 08:41 ] |
| Temat postu: | Re: [LIVE] Transatlantykiem do Buenos Aires plus coś jeszcze |
greg2014 napisał(a): Niestety tutaj za wiele nie zobaczyłem. Co prawda 30 minut później była zaplanowana wycieczka ale wyłącznie w języku hiszpańskim. Po mojej wrześniowej wizycie w Concha y Toro koło Santiago, a w zasadzie po spożytych tam trunkach, zacząłem władać hiszpańskim, niczym matador Wysłane z mojego CLT-L29 przy użyciu Tapatalka | |
| Autor: | greg2014 [ 09 Gru 2019 13:17 ] |
| Temat postu: | Re: [LIVE] Transatlantykiem do Buenos Aires plus coś jeszcze |
Kolejna na mojej trasie była położona w okolicy ul. Urquiza winiarnia Trapiche: Miałem tutaj dużo szczęścia. Dosłownie w momencie, kiedy dotarłem na miejsce rozpoczynała się wycieczka w języku angielskim dla kilkuosobowej grupy, która miała wcześniejszą rezerwację. Szybko się do nich dołączyłem i za jedyne 430 pesos miałem okazję zwiedzić winiarnię oraz wziąć udział w obowiązkowej degustacji: Jak łatwo się domyślić, winiarnia Trapiche obowiązkowo posiada swoje własne muzeum: Samo wino jest tutaj leżakowane w dużej części nie w dębowych beczkach ale w kadziach ceramicznych: Zresztą w odróżnieniu od winiarni Lopez, beczki dębowe są wykorzystywane w Trapiche tylko jeden raz. Po zakończeniu leżakowania są odsprzedawane dalej (częściowo producentom whishy) a kolejne młode wino trafia do nowych beczek. Trapiche na początkowym etapie swojego rozwoju miało tę przewagę nad innymi, że posiadało dostęp do sieci kolejowej, którą były dostarczane prosto z winnicy winogrona. Ułatwiło to istotnie logistykę produkcji: Oczywiście nie ma winiarni bez magazynu beczek. W winiarni Trapiche mają one postać tradycyjną (beczki dębowe) jak również bardziej nowoczesną - ceramicznych beczek w kształcie kurzych jaj; Wiele winiarni w okolicach Maipu oprócz produkcji wina zajmuje się również wytwarzaniem oliwy z oliwek. Pozwala to na dywersyfikację biznesu oraz lepsze wykorzystanie pracowników i infrastruktury zakładu z racji tego, że zbiory winogron i oliwek przypadają na inne miesiące. W ramach biznesu związanego z oliwą, Trapiche posiada nie tylko winnice ale również uprawy oliwek. Również okolice winnicy Trapicho otacza las drzew oliwkowych: Wizyta w winnicy bez degustacji wina to coś nie do pomyślenia Wizyta w Trapiche zajęła mi kolejne 1,5 godziny. Miejsce naprawdę godne polecenia. Z winnicy Trapiche zaplanowałem przejście do położonej w pobliżu winnicy La Rural. Niestety nawigacja w telefonie wyprowadziła mnie na manowce. A mówiąc wprost, doszedłem do jakiejś bramy i bez szans na jej przekroczenie musiałem zawrócić i obejść problem. Obejście problemu oznaczało niestety 2 km Na miejscu i tak okazało się, że ostatnia grupa była oprowadzana z przewodnikiem w jęz. hiszpańskim i jeśli byłbym zainteresowany wycieczką w jęz. angielskim konieczne jest wcześniejsze umówienie się. Udało mi się jednak zrobić kilka zdjęć wnętrz Choinka oczywiście musiała być równie osobliwa jak w winiarni Lopez: Przed winiarnią La Rural można obejrzeć również kolekcję pojazdów z epoki, kursujących pomiędzy winnicami a winiarniami. Na tym zakończyła się moja wycieczka po winiarniach Maipu. Było już zresztą późno – około 17-ej w związku z tym, nawet gdybym chciał, za bardzo już nigdzie bym i tak nic nie zobaczył. Nie wracałem już do tramwajo-pociągu tylko bezpośrednio z ul. Urquiza złapałem autobus w kierunku Mendozy i po 18-ej byłem ponownie w centrum miasta. Wieczorem w ramach pożegnania z Argentyną, zapodałem sobie steka w towarzystwie obowiązkowego malbeca. Co ciekawe, okazało się że restauracja, w której byłem posiadała malbeca zarówno z winiarni Trapiche jak również La Rural A ramach bonusu od losu zaliczyłem uliczne show – pokaz tańca: W ten miły sposób powoli dobiegł końca mój pobyt w Mendozie. Kolejnego dnia rano miałem w planie przeprawę przez Andy i przejazd do Santiago a później Valparaiso w Chile. Pierwsze fotki z tego dnia wrzuciłem wcześniej, dokładniejszą relację postaram się poskładać wkrótce. | |
| Autor: | greg2014 [ 09 Gru 2019 23:01 ] |
| Temat postu: | Re: [LIVE] Transatlantykiem do Buenos Aires plus coś jeszcze |
Kolejnego posta poświęcę w całości trasie autobusowej z Mendozy przez Andy do Santiago de Chile. Trasa jest nieprawdopodobną perełką i każdemu, kto miałby okazję polecam jej zaliczenie. Warto przy tym pamiętać o kilku sprawach. Po pierwsze lepsze widoki można zobaczyć jadąc od strony Mendozy do Santiago niż w przeciwnym kierunku. Niby ta sama trasa ale po chilijskiej stronie zmiana poziomów jest tak dynamiczna, że z dołu nie widać wszystkiego tak dobrze jak z góry (chyba, że ktoś będzie patrzył przez tylną szybę, o ile w ogóle będzie coś przez nią widać). Po drugie ważna jest pora dnia (kursów w ciągu dnia jest kilka, są również nocne) – jeśli chcemy obserwować trasę, ewentualnie zrobić zdjęcia trzeba wyjeżdżać z Mendozy rano – tak, aby mieć słońce przez większość trasy „za plecami”. Po trzecie dla lepszych widoków najlepiej wybrać przewoźnika, który jeździ autobusami z dwoma pokładami (np. CATA) oraz nie żałować i zarezerwować wcześniej przez Internet bilet z miejscem przy przedniej szybie (mimo, że w kasie w Mendozie prawdopodobnie byłoby taniej – ale tych miejsc raczej na pewno już by nie było). Prawa strona autobusu jest moim zdaniem lepsza niż lewa. I po czwarte, należy na dworcu zgłosić się na co najmniej 30 minut przed planowanym odjazdem. Ma wówczas miejsce coś na kształt check-in. Sprawdzane są paszporty i sporządzana lista pasażerów dla służb granicznych. Autobus był praktycznie pełny. Z listy pasażerów, którą kierowca nieopatrznie włożył za szybę i którą podejrzałem na granicy, wynikało że dominowali jak łatwo się domyślić obywatele Chile i Argentyny, poza tym po kilka osób było z Peru, Kolumbii, Brazylii i Wenezueli. Z Europy były dwie osoby: ja oraz kobieta ze Szwajcarii. Siedzenia w autobusie są wygodne (chociaż miejsca przy przedniej szybie mają mniej miejsca na nogi niż pozostałe – ale coś za coś). Każdy po wyjeździe z Santiago dostał zestaw powitalny: …w którego skład wchodziła kanapka z szynką i serem, krakersy, czekoladka. Do tego rozdawany był wrzątek, tak że każdy mógł sobie zaparzyć kawę czy herbatę. Na pokładzie była toaleta. Oprócz kierowcy jechał z nami pracownik operatora, który pełnił funkcję stewarda, co przydało się głównie na granicy. Z Mendozy wyjechaliśmy parę minut po 8. Na początku góry było ledwo widać: Po niespełna godzinie jazdy minęliśmy malownicze jezioro Embalse Potrerillos: Góry stawały się coraz bliższe, droga węższa. Powoli pięliśmy się wyżej i wyżej: Praktycznie cały czas wzdłuż drogi biegnie rzeka Mendoza. Nurt jest bardzo wartki i co jakiś czas zmienia kolor (woda niesie nieprawdopodobne ilości mułu, który jest albo brązowy albo prawie czerwony). Obecnie-o tej porze roku nie niesie ona zbyt wielkich ilości wody. Widać jednak wyraźnie ile potrafi jej być w okresie największych roztopów po zimie: Razem z drogą i rzeką ciągnie się nieprawdopodobnie zdezelowana linia kolei wąskotorowej – sądząc po jej stanie nieczynna od lat. Z drugiej strony ilość wybudowanych dla niej mostów, wiaduktów, tuneli, drewnianych galerii chroniących przed lawinami, murów oporowych itd. budzi szacunek: W oddali widać było jęzory lodowca: Po drodze mijaliśmy kilkakrotnie punkty kontrolne, na których weryfikowano dokumenty przejeżdżających samochodów (listę pasażerów również). Swoją drogą ciekawe, czy nie jadąc do Chile można swobodnie jeździć tą drogą… Ostatnią większą miejscowość (Las Cuevas) minęliśmy po około 3-ech godzinach jazdy: Na wysokości ok. 3200 metrów (o ile mój telefon prawidłowo ją zmierzył) wjechaliśmy do tunelu Christo Redendor (nazwa pochodzi od pomnika Chrystusa Zbawiciela Andów postawionego przy starej drodze na wysokości 3862 m n.p.m.): …w którym tylko mignęły słupki graniczne Argentyny i Chile: …i w ten sposób znalazłem się w Chile: Po paru kilometrach jazdy pojawił się terminal kontroli granicznej: Dzień wcześniej podczas zwiedzania winiarni miałem okazję rozmawiać z kilkoma osobami, które w ostatnich dniach pokonywały tę trasę autobusem i wszystkie zgodnie narzekały na to co działo się na granicy. Jedno z małżeństw, które jechało 2 dni przede mną (w przeciwnym kierunku) spędziło na granicy ponad 3 godziny. Trudno powiedzieć, czy była to zasługa niedzieli, naszego kierunku (do Chile a nie Argentyny) czy może szczęścia – ale na terminalu autobusowym nie było ani jednego innego autobusu, nie mówiąc o kolejce autokarów. Sam terminal jest bardzo nowoczesny i funkcjonalny. Przekroczenie granicy odbywa się w ten sposób, że wszyscy pasażerowie ze swoimi bagażami podręcznymi udają się do odprawy paszportowej (duża sala z okienkami – coś podobnego jak na lotniskach). W tym czasie pracownicy terminala rozładowują bagaże, które lądują na taśmie (podobnie jak w hali przylotów). Po przejściu kontroli granicznej należy odebrać swój bagaż i oddać deklarację celną (dostawaliśmy ją do wypełnienia już przy wejściu do autobusu). Bagaż obwąchiwały psy, szedł na skaner i jeśli nic nie wzbudziło niczyich wątpliwości to wracało się z nim do autobusu, gdzie pracownicy terminalu z powrotem ładowali go do bagażnika. Całością sterował steward operatora kierując pasażerów tam gdzie trzeba i pilnując, żeby nikt się nie zawieruszył. Na miejscu są również toalety, kantor wymiany walut a nawet biuro informacji turystycznej. W czasie odprawy paszportowej, mój paszport wzbudził duże zainteresowanie pograniczników. Bardzo długo oglądali wizy i pieczątki aż w końcu zamiast strony ze zdjęciem chcieli zeskanować stronę z wizą rosyjską i długo się dziwili dlaczego się nie udaje Odprawa wszystkich pasażerów, rozładowanie i ponowne załadowanie bagaży zajęło w sumie około godziny, po czym ruszyliśmy dalej. A potem zaczęła się naprawdę ostra jazda w dół. Od strony Mendozy w górę wyjeżdżaliśmy stopniowo i łagodnie. Po chilijskiej stronie naprawdę nie ma żartów: Pierwszych kilka zakrętów było dopiero uwerturą do tego co będzie później: Argentyńczyk, który siedział obok mnie uprzedził mnie przed kolejną serią zakrętów – i na szczęście udało się ją złapać telefonem. Przez moment z mojego siedzenia wydawało się, że zaraz dosłownie spadniemy w dół: …po czym pojawił się widok tego co nas czekało przez następne jakieś 20 minut: Prawdziwy slalom gigant. Kilkanaście ponumerowanych zakrętów. Jadąc bardzo powoli, w ciągu niespełna pół godziny „zrobiliśmy” ponad 1500 metrów różnicy wysokości. Swoją drogą aż ciężko sobie wyobrazić jak budowano tę drogę oraz tunel. Przed jej oddaniem, korzystano ze starej trasy, która wychodziła jeszcze wyżej (ale nie wiem, czy jeździły nią autobusy i ciężarówki). Skalę zakrętów widać na poniższej mapce (żółto-szara trasa to nowa droga, biała – stara): Trzeba też wspomnieć, że ja pokonywałem tę trasę latem. Zimą to musi być przeżycie ekstremalne. Pod warunkiem, że trasa jest w ogóle otwarta – bo zdarza się, że ze względu na warunki pogodowe jest ona całkowicie zamykana na kilka dni. To takie małe ostrzeżenie, gdyby ktoś chciał ją pokonywać w czasie zimy Później już było spokojniej. Droga wiodła doliną: …i w końcu Andy zostały gdzieś w oddali: Do Santiago dotarliśmy pół godziny przed planowaną godziną przyjazdu: Po około godzinie na terminalu Alameda (obok tego, na który przyjechał autobus z Mendozy) wsiadłem do autobusu Pullmana do Valparaiso: …i w okolicach 18 byłem na miejscu. Szybki Uber (tu działa legalnie i ostro konkuruje z Cabify) i znalazłem się hotelu. Accorowy ibis położony jest w świetnym miejscu - tuż obok portu i placu Sotomayor – a jednocześnie nad stacją metra czyli kolejki łączącej Valparaiso i Vina del Mar. Na miejscu okazało się, że od wycieczkowców się chyba nie uwolnię Valparaiso kiedyś było bardzo popularnym portem dla statków wycieczkowych – głównie obsługujących trasy wokół przylądka Horn oraz wzdłuż zachodniego brzegu Ameryki Południowej. Aktualnie jego rola jako portu pasażerskiego spadła na rzecz San Antonio. Wielka szkoda bo to drugie jest nieporównywalnie mniej atrakcyjne od Valparaiso (o ile w ogóle jest atrakcyjne bo są na ten temat również dość radykalne opinie). Przyczyną były liczne strajki załogi portowej, które sparaliżowały ileś rejsów i doprowadziły do tego, że kilku operatorów podziękowało za współpracę Valparaiso. Nie zmienia to faktu, że Valparaiso nadal jest największym portem przemysłowym na zachodnim wybrzeżu Ameryki Południowej. Jak widać w tym póki co strajki nie przeszkodziły W ten sposób przejechałem/przeleciałem trasę od wschodniego do zachodniego wybrzeża Ameryki Południowej. Od Atlantyku do Pacyfiku. OK, może nie w najszerszym miejscu ale nie wchodźmy w szczegóły O samym Valpo napiszę w kolejnych postach. | |
| Autor: | greg2014 [ 10 Gru 2019 15:13 ] |
| Temat postu: | Re: [LIVE] Transatlantykiem do Buenos Aires plus coś jeszcze |
Swoją relację z Valparaiso czyli w skrócie Valpo zacznę od kwestii związanych z bezpieczeństwem i ogólną sytuacją w mieście. Przy okazji za sprawą zdjęć będzie to wstęp do wycieczki po miejskich uliczkach. Przyjechałem do Valpo późnym popołudniem. Meldując się w hotelu pogadałem chwilę z recepcjonistą na temat ogólnej sytuacji i bezpieczeństwie w mieście. Te zakreślił mi na mapce rewiry, w które lepiej się nie zapuszczać i uprzedził, że w mieście cały czas odbywają się demonstracje ale mają raczej spokojny charakter – mimo wszystko sugerował, aby trzymać się od nich z daleka. Powiedział, że rzadko docierają one w okolice hotelu ponieważ zwykle koncentrują się w pobliżu dworca autobusowego i siedziby kongresu oraz na placach w Vina del Mar a nie samym Valparaiso. Znakiem rozpoznawczym, że w pobliżu jest demonstracja jest odgłos bębnów używanych powszechnie w ich trakcie oraz obecność osób z bardzo dużymi flagami. Uzbrojony w mapkę i ostrzeżenia wyszedłem z hotelu coś zjeść i praktycznie od razu wszedłem na demonstrację: Tym razem bębnów nie było zbyt wiele i nie usłyszałem ostrzeżenia. Na szczęście demonstracja była bardzo pokojowa – nie więcej niż duże kilkaset uczestników, sporo rodzin z dziećmi, prawie wszyscy ubrani w koszulki z logo TPS (operatora portu w Valparaiso). Zapewne była to jakaś demonstracja związkowa, trudno powiedzieć. Policji nie zauważyłem i mówiąc szczerze w ogóle nie bardzo rzuca się w oczy – być może również po to, aby nikogo nie prowokować. Kilka razy (ale to dopiero następnego dnia) mignęły mi tylko na ulicach samochody z armatkami wodnymi okraszone tęczą śladów we wszystkich możliwych kolorach – ewidentnie ślady po obrzuceniu ich farbą. Przewodniki mówią m.in., że Valparaiso to kolorowe miasto pełne przyjemnych knajpek i restauracji. Powiem szczerze, że o godzinie 19 miasto wyglądało na wymarłe. Prawie wszystko było pozamykane, z trudem znalazłem jakąś pizzerię i tam zjadłem obiad połączony z kolacją - wolałem się nie zapuszczać zbyt daleko nie wiedząc w jakim kierunku rozwinie się demonstracja. Po takim wstępie czułem się zresztą trochę niepewnie. Na spokojnie miasto miałem szansę obejrzeć dopiero następnego dnia. Mówiąc szczerze już na pierwszy rzut oka widać, że w mieście było (albo nadal jest) niespokojnie. Słynące z murali miasto jest nieprawdopodobnie zapaskudzone bohomazami – dotyczy to praktycznie każdej uliczki i każdego miejsca z wyjątkiem placu Sotomayor. Tak wyglądają uliczki w centrum miasta: Wejścia do większości z lokali (bez względu na ich funkcję) są pozabezpieczane płytami paździerzowymi lub blachą (swoją drogą ktoś, kto to sprzedaje ma chyba swoje 5 minut). Tak wygląda przykładowe wejście do jednego z punktów usługowych: …a tak został zabezpieczony budynek stacji benzynowej (w ścisłym centrum miasta): Widać, że sporo agresji kierowanych było/jest w stronę banków, z których część jest zamknięta. W tych otwartych, w ciągu dnia usuwa się tylko jedną płytę/kawałek blachy – tak, aby w razie potrzeby można było wszystko z powrotem pozamykać: W całym mieście praktycznie nigdzie nie ma odsłoniętych sklepowych witryn czy wystaw. Sprzedaż w sporej części małych sklepów w ciągu dnia odbywa się na ulicy zza kraty: Z większymi jest różnie. Generalnie są otwarte (ale również z zasłoniętymi witrynami oraz wąskim wejściem) i z dużą obsadą ochrony. Jeden z popularniejszych samoobsługowych marketów w centrum został w trakcie ostatnich zamieszek doszczętnie ograbiony i zdemolowany i do dzisiaj jest zamknięty: Jedną z bardziej reprezentacyjnych ulic miasta jest Avenida Brasil - obsadzona dwoma ciągami palm, ciągnąca się równolegle do wybrzeża. Pomiędzy ciągami palm zlokalizowanych jest przy niej co najmniej kilkanaście pomników lub różnego rodzaju tablic pamiątkowych, zaczynając od łuku triumfalnego Arco Britanico. Z jednym wyjątkiem, wszystkie pomniki przy tej alei są koszmarnie pomazane farbą, okraszone różnego rodzaju hasłami, obklejone ulotkami itd. : Jedynym pomnikiem, który oszczędzono i który nie zawiera ani jednego śladu po wspomnianych „ozdobach” jest monument poświęcony ofiarom z czasów dyktatury w Chile: Poza tym wszędzie widać masę raczej mało pochlebnych haseł pod kątem obecnego prezydenta Chile oraz policji okraszonych listami gończymi czy karykaturami. Często nie trzeba znać hiszpańskiego, aby zrozumieć o co chodziło autorom: Nie oszczędzono również pięknego budynku biblioteki miejskiej: Jeśli coś go wyróżnia, to cytaty pisarzy i filozofów, którymi oklejono ściany budynku. Pytanie, czy zrobili to demonstranci czy pracownicy biblioteki; Tak samo jak sklepy i banki zabezpieczone są również wejścia do biurowców: Obok dworca autobusowego oraz budynku kongresu zlokalizowany jest Plaza O’Higgins, który był miejscem zawiązywania się demonstracji. Władze temat rozwiązały bardzo oryginalnie – cały plac został ogrodzony wysokimi płytami i zamknięty: Przed kongresem z kolei ustawiono zapory z krat: Turystów w mieście jest bardzo mało. Na tarasie Paseo 21 de Mayo na wzgórzu Artilleria, gdzie zwykle (bazując na zdjęciach i filmach z Internetu) trzeba odstać swoje do kolejki na górę a później dopchać się do co lepszego miejsca na tarasie widokowym, było dosłownie parę osób. Zresztą większość sklepików i punktów z pamiątkami jest pozamykana na głucho: Do powyższych problemów społecznych dołożyły swoje afery seksualne z udziałem Kościoła w Chile w ostatnich latach, które zakończyły się kilka miesięcy temu bezprecedensowym złożeniem przez prawie wszystkich chilijskich biskupów rezygnacji na ręce Papieża. Katedra w Chile z daleka wygląda dostojnie: Niestety z bliska wyłania się bardzo smutny obrazek. Fasada budynku zawiera liczne ślady po pojemnikach z farbą, którymi go obrzucono pewnie nie jeden raz. Cała fasada obsmarowana jest hasłami nawiązującymi do afery pedofilskiej. Okna i witraże są w większości powybijane i zabezpieczone częściowo płytami, wejście zablokowane wielką kratą a budynek zamknięty na głucho: Tak wyglądają moje pierwsze doświadczenia z Valparaiso. Na szczęście są też bardziej pozytywne obrazki – napiszę o tym trochę później. | |
| Autor: | greg2014 [ 10 Gru 2019 17:41 ] |
| Temat postu: | Re: [LIVE] Transatlantykiem do Buenos Aires plus coś jeszcze |
Po tych smutnych obrazkach, pora na coś bardziej pozytywnego Valpo słynie ze swojego street artu oraz murali – między innymi za ich sprawą zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. W centrum miasta niestety wiele murali zostało uszkodzonych przez rewolucyjne bohomazy i rozklejane ulotki. Uchowały się te największe oraz umieszczone wyżej lub poza głównymi arteriami. Z drugiej strony widać, że o murale w Valpo się dba. Są one odnawiane i restaurowane – więc zakładam, że również tym uszkodzonym zostanie za jakiś czas przywrócony pierwotny blask. Poniżej bardzo niewielka próbka tego co miałem okazję zobaczyć pierwszego dnia spacerując po wzgórzach Valparaiso (stamtąd pochodzi większość zdjęć). Nie byłem jeszcze na Bellavista, więc zapewne doślę później jakieś uzupełnienie. Murale są nieprawdopodobnie kolorowe a poza tym chyba nie mogą się nie podobać. W każdym razie to jedna z ładniejszych kolekcji jaką widziałem w czasie moich podróży: | |
| Autor: | greg2014 [ 11 Gru 2019 03:18 ] |
| Temat postu: | Re: [LIVE] Transatlantykiem do Buenos Aires plus coś jeszcze |
Valparaiso wzgórzami stoi. Jest ich tutaj mnóstwo, każde jest trochę inne, z większości roztaczają się również niesamowite widoki na miasto. Pisząc o muralach Valpo nie można wspomnieć o odwiedzinach na wzgórzu Bellavista. Akurat to wzgórze nie słynie z widoków. Jego symbolem jest jedyne w swoim rodzaju „muzeum pod chmurką”, w którym zaprezentowane zostały całkiem niezłe moim zdaniem murale. Na początek mapka, dostępna zaraz po wyjściu z windy na wzgórze: Murali jest sporo, warto wpuścić się w boczne uliczki (również wykraczając poza to, co wynika z mapki), aby je znaleźć. Co istotne – duża część murali na wzgórzu nie wchodzi w skład wspomnianego muzeum lecz stanowi różnego rodzaju dekorację domów mieszkalnych, małych hoteli i knajpek. Zresztą biorąc pod uwagę pokręcone uliczki Bellavisty, znalezienie wszystkich murali choćby z samej mapki też nie jest najprostszym zadaniem Dopiero będąc na Bellavista widać również wielkie murale na bocznych ścianach wielopiętrowych budynków: Można tutaj spotkać również nietypowe murale wykonane na schodach: Niemalże na szczycie wzgórza jest zlokalizowany kościół karmelitów. Niestety nie jest on udostępniony do zwiedzania. Tak na marginesie, te napowietrzne kable, które widać na poniższym zdjęciu są zmorą Valparaiso – w wielu miejscach zasłaniają naprawdę piękne widoki. Pod tym względem jest tutaj trochę jak w Tajlandii albo Wietnamie Wąskie, kręte uliczki w wielu miejscach łączą równie pokręcone i wąskie schody: A to jeden z punktów widokowych – taras Guimera. Zero turystów: Tak jak wspominałem, akurat to wzgórze nie słynie z widoków aczkolwiek musze przyznać, że jak dla mnie ładniejsze były nie te od strony oceanu lecz z przeciwnej strony, na których widać wielopiętrowość i pełną paletę kolorów miasta: Bellavista to miejsce naprawdę warte zobaczenia, do którego łatwo się dostać (winda Espiritu Santo w okolicach Plaza de la Victoria). Warto jedynie pamiętać, że stacja kolejki/metra Bellavista jest nieczynna. Została dość konkretnie zdemolowana podczas ostatnich zamieszek w Valparaiso (między innymi spalono kiosk, w którym sprzedawano bilety): W czasie mojego pobytu odbywał się montaż nowych bramek oraz naprawa ogrodzenia ale pociągi na tej stacji nie zatrzymywały się. | |
| Autor: | greg2014 [ 11 Gru 2019 11:02 ] |
| Temat postu: | Re: [LIVE] Transatlantykiem do Buenos Aires plus coś jeszcze |
Było o bezpieczeństwie, było o muralach więc przyszedł czas na wycieczkę po samym Valparaiso. Zacząłem ją od najbardziej reprezentacyjnego placu miasta - Plaza Sotomayor. Wokół mieszczą się głównie budynki administracji rządowej oraz wojska, z których największe wrażenie robi siedziba chilijskiej admiralicji: Jednym z ładniejszych pomników w mieście jest znajdujący się na tym samym placu pomnik bohaterów bitwy morskiej pod Iquique z końca XIX wieku: Jest to jeden z nielicznych pomników, których nie dopadła czerwona farba, rewolucyjne napisy ani ulotki – co jak pisałem wcześniej dotknęło praktycznie prawie wszystkich pomników w mieście. Prawdopodobnie za sprawą tego, że cały czas czuwa przy nim kilkuosobowa warta marynarzy. Jest stąd bardzo blisko do portu, w którym cumują dziesiątki stateczków wycieczkowych: …a także zamkniętego i niedostępnego dla turystów historycznego targu portowego: Wzgórze Artilleria to pierwsze z kilku wzgórz, które odwiedziłem w czasie pobytu w Valpo. Można na nie wyjechać windą o tej samej nazwie z Plaza Aduana. Rozpościera się z niego widok na port oraz miasto: Po wyjściu z windy dostępny jest spory pasaż z tarasem „Paseo 21 de Mayo”: …a przy nim Muzeum Morskie: Nie sposób nie zwrócić uwagi na wiszący dosłownie nad placem i windą niebieski domek – Casa Cuatro Vientos, w którym aktualnie znajduje się restauracja: Wracając w kierunku Plaza Sotomayor, na jego tyłach można zobaczyć budynek miejscowego sądu: …skąd (brama po lewej stronie) windą El Peral można z kolei wyjechać na wzgórze Alegre, w okolice tarasu Yugoslavo: Bezpośrednie przy tarasie w niedawno odnowionym Palacio Baburizza zlokalizowane jest muzeum sztuki miejskiej: Kolejny taras widokowy, który warto zobaczyć to Passeo Atkinson na wzgórzu Concepcion: Można do niego dotrzeć windą Concepcion. Uwagę przyciąga dosłownie wiszący nad poniższym placem hotel Brighton: Z tarasu roztacza się piękny widok na znajdujący się wspomniany plac: …który z dołu wygląda tak: Jak wspominałem w jednym z poprzednich postów, jedną z najbardziej reprezentacyjnych ulic miasta jest Avenida Brasil ze szpalerem palm, przy której znajduje się łuk triumfalny i masa pomników: Jednym z najładniejszych budynków przy tej ulicy (nie licząc pomazanej napisami i oklejonej ulotkami biblioteki) jest Palacio Polanco: Z kolei przy końcu alei można zobaczyć Mercado Cardonal - targ owocowo-warzywny, na którego piętrze zlokalizowane są niewielkie knajpki: Co ciekawe, jednostką handlową niektórych owoców (np. pomarańczy czy cytryn) jest tutaj całkiem spory worek: Warto jeszcze wspomnieć o miejskiej galerii sztuki (w okolicach windy Espiritu Santu na wzgórze Bellavista) : Na koniec kilka zdjęć na miasto wykonanych ze wspomnianych tarasów widokowych na miejskich wzgórzach: Pisząc o Buenos Aires wspominałem o gigantycznym fikusie obok Teatro Colon. Valparaiso ma niewiele mniejszy okaz – znajduje się na Plaza Simon Bolivar, w okolicy katedry: Przed wyjazdem natknąłem się na jeszcze jedną, tym razem nieliczną demonstrację: Wszystko odbywało się w spokoju, policja była obecna na dość dużym dystansie. W miarę szybko i sprawnie ulotniłem się tego z miejsca. Gdy wróciłem do hotelu, akurat cumujący dotychczas za moim oknem Viking Sun odpływał siną w dal: Z ciekawości popatrzyłem na jego trasę. Spędził on w porcie w sumie 3 dni. Jest w trakcie bardzo długiego rejsu (127 dni) z Londynu do Los Angeles, wokół Ameryki Południowej. Piękna trasa… | |
| Autor: | tropikey [ 11 Gru 2019 11:12 ] |
| Temat postu: | Re: [LIVE] Transatlantykiem do Buenos Aires plus coś jeszcze |
To są zdjęcia z jednego dnia, czy z dwóch różnych? Pytam, bo na niektórych jest piękne, bezchmurne niebo, a na innych gęsta pierzyna obłoków. Wysłane z mojego CLT-L29 przy użyciu Tapatalka | |
| Autor: | greg2014 [ 11 Gru 2019 11:26 ] |
| Temat postu: | Re: [LIVE] Transatlantykiem do Buenos Aires plus coś jeszcze |
@tropikey - zasadniczo fotki są z jednego dnia. W ostatnim mailu tylko fotki małej demonstracji i odpływającego statku są z wtorku, pozostałe z poniedziałku. Pogoda w Valpo jest specyficzna. Rano jest zimno, chmury i mgła. We wtorek była nawet krótka mżawka. W ciągu dnia robi się pięknie i bezchmurnie, z temperaturą ponad 25st. A wieczór znów jest zimny. To pewnie kwestia zimnego prądu morskiego. Tak samo było i w poniedziałek i we wtorek. | |
| Autor: | greg2014 [ 11 Gru 2019 14:16 ] |
| Temat postu: | Re: [LIVE] Transatlantykiem do Buenos Aires plus coś jeszcze |
Pisząc o Valpo, nie sposób nie wspomnieć o tutejszej komunikacji. Zacząć wypada od wiekowych trolejbusów, które można jeszcze spotkać na ulicach miasta. System trolejbusowy nie jest jakoś specjalnie rozwinięty ale uwagę przyciągają niemalże zabytkowe pojazdy. Wśród nich do dziś jeździ kilka egzemplarzy Pullmanów z połowy lat 40-ych. Przejazd kosztuje 300 CLP, reguluje się go wyłącznie gotówką przy wejściu: Valparaiso to miasto wielopiętrowe, gdzie tradycyjne środki komunikacji raczej nie spełnią swojego zadania. Sprawę ułatwia kilkanaście funkcjonujących wind miejskich – podobnych do tych z Salvador de Bahia. Każda z nich ma swoją nazwę i stawkę – zwykle 100 lub 300 CLP (czasami jazda w dół jest tańsza). Co ciekawe, wiele spośród tych wind ma ponad 100 lat: Zresztą dawniej miejskich wind było znacznie więcej – ponad 30. Dzisiaj w niektórych miejscach można zobaczyć ich pozostałości: Kolejnym środkiem komunikacji jest metro. Jest to kolejka łącząca Valpo z Vina del Mar oraz pobliskimi miejscowościami. W Valparaiso ma ona formę naziemną, w Vina de Mar przypomina typowe metro. Aby z niej skorzystać niezbędne jest nabycie dedykowanej dla tego środka transportu karty (koszt 1500 CLP): Kartę doładowuje się dowolną kwotą, którą należy „odbić” na bramkach przy wejściu i wyjściu ze stacji. Na każdej stacji są również urządzenia do szybkiego sprawdzenia salda: Same wagoniki niczym nadzwyczajnym się nie wyróżniają: Metro kursuje co kilka minut, koszt uzależniony jest od długości trasy oraz godziny (są wyróżnione godziny szczytu – podobnie jak w metrze w Santiago). Generalnie należy przyjąć, że na krótszych odcinkach (np. Valpo-Vina del Mar) jest to ok. 500 CLP +/- 150 CLP. Uzupełnieniem jest system autobusów, które można spotkać dosłownie na każdym kroku. Płatność wyłącznie gotówką, przy wejściu oraz na przedniej szybie każdego pojazdu można znaleźć informację o obowiązujących stawkach: Ostatnim, dość oryginalnym środkiem transportu jest połączenie taksówki i autobusu. Są to samochody osobowe z tablicami oznaczającymi numer trasy, dla których są wyznaczone specjalne przystanki. Obsługują one mniej popularne trasy oraz zapewniają dojazd na wzgórza, na które tradycyjne autobusy nie miałyby szans wyjechać: Ceny obowiązujące w tym środku transportu są nieco wyższe niż w autobusach. Informacja o stawce jest umieszczona podobnie jak w autobusach za przednią szybą lub na bocznych drzwiach samochodu. Generalnie do zwiedzania samego Valpo w zupełności wystarcza korzystanie z wind z ewentualnym wspomaganiem trolejbusu/metra. Z kolei najszybszy przejazd do Vina del Mar zapewnia metro. Z pozostałych środków komunikacji nie miałem w ogóle potrzeby korzystać. | |
| Autor: | greg2014 [ 11 Gru 2019 16:25 ] |
| Temat postu: | Re: [LIVE] Transatlantykiem do Buenos Aires plus coś jeszcze |
Siedzę już w saloniku na lotnisku z Santiago i nadrabiam zaległości w relacji, żeby znowu była „live”:-) Jeszcze kilka zdjęć z okolic niewielkiej plaży w Valparaiso położonej w okolicy stacji metra Baron: Pomimo, że w ciągu dnia (a szczególnie po południu) było bardzo ciepło, wręcz upalnie, woda jest lodowata. Amatorów kąpieli raczej brakowało chociaż co jakiś czas pojawiał się jakiś śmiałek. Na początku plaży straszy jakiś rdzewiejący i zarastający wodorostami wrak: Jest to sporo pelikanów: …oraz kilka kolonii lwów morskich. Swoją drogą na tę wysoką konstrukcję są one chyba w stanie dostać się tylko w trakcie przypływu (?): Wokół pływają osobniki, które się chyba spóźniły na swoją plażę Nieco dalej (w kierunku Vina del Mar) jest zlokalizowana druga (nieco większa) plaża oraz targ rybny ale wizytę tam już sobie odpuściłem. | |
| Autor: | greg2014 [ 11 Gru 2019 18:30 ] |
| Temat postu: | Re: [LIVE] Transatlantykiem do Buenos Aires plus coś jeszcze |
Siedzę już w samolocie do Madrytu ale czekając na odlot wysyłam ostatnią część mojej relacji z pobytu w Chile. Na koniec pobytu w Valparaiso wybrałem się jeszcze do pobliskiego Vina del Mar. Dojazd metrem zajmuje raptem ok. 20 minut. Podobno Vina del Mar to takie nowoczesne Valparaiso. Jest to również miasto „na wzgórzach” położone przy brzegu morza ale bardziej współczesne, bez wad „starego” Valparaiso. Faktycznie, ulice w mieście są szerokie, ruch dużo większy i mówiąc szczerze zabudowa rzeczywiście przypomina nowe miasto: Chociaż w Vina de Mar jest tego dużo mniej, nie brakuje również klimatów Valpo, np. bandu prezentującego krótki repertuar na ulicy w czasie czerwonego światła Starszych albo udających starsze budynków w odróżnieniu do Valpo jest tutaj jak na lekarstwo, np. kościół Matki Boskiej Bolesnej położony przy stacji metra: …oraz Club del Vina del Mar pełniący głównie funkcje kulturalne (są w nim organizowane przede wszystkim koncerty filharmoniczne): Warto wspomnieć jeszcze Palacio Carrasco – kolejny obiekt kulturalny w mieście: Samo centrum miasta wygląda bardziej „normalnie” w porównaniu z Valparaiso. Oczywiście pomnikom również tutaj nie dano spokoju: Większość sklepów ma otwarte wystawy i witryny chociaż nie jest to regułą. Na przykład obok siebie sąsiadują bank z typową szklaną elewacją z innym – zabunkrowanym jak w środku wojny: Jednym z centralnych punktów miasta jest Plaza O’Higgins otoczona galeriami handlowymi: Vina del Mar jest znana przede wszystkim z wielu nowoczesnych hoteli, wysokich apartamentowców, kasyn oraz plaż: Apartamentowa zabudowa sięga w wielu miejscach praktycznie do samej plaży: Jednym z symboli rozpoznawczych Vina del Mar jest historyczny (pochodzący z końca XIX wieku) dźwig oraz stare nabrzeże przemysłowe (Muelle Vergara), które aktualnie pełni funkcję mola: Patrząc z mola, w oddali widać kolejną dzielnicę apartamentowo-hotelową Vina del Mar oraz olbrzymie wydmy (Concon Dunes): Jeszcze rzut oka na Valparaiso z Muelle Vergara: Na koniec dwa zameczki. Pierwszy to Castillo Wulff zlokalizowany malowniczo nad brzegiem morza: …oraz położony na pobliskim wzgórzu (trudno go dostrzec zza wieżowców) Castillo Brunet: Na tym moja krótka wycieczka po Vina del Mar się zakończyła. Miasteczko wygląda nowocześnie ale na pewno nie ma takiego klimatu jak Valparaiso. Wolę jednak Valpo. Czas wracać do domu:-) Następny post będzie już z Europy. | |
| Autor: | greg2014 [ 12 Gru 2019 08:48 ] |
| Temat postu: | Re: [LIVE] Transatlantykiem do Buenos Aires plus coś jeszcze |
Najdłuższy odcinek trasy już pokonany. Trochę jestem zużyty ale tak to już bywa. Powrotną podróż zacząłem wcześnie rano. Autobus Pullmana już czekał na dworcu w Valparaiso: Tym razem jechałem wersją z fotelami rozkładanymi do pozycji półleżącej: Aż dziwne, że na tak krótką trasę wysłali taki autobus… Przejazd do Santiago zajął około 1,5 godziny. Przeniosłem się na „Turbusową” część terminala, gdzie kupiłem bilet na lotnisko (1900 CLP) i pół godziny później byłem na lotnisku w Santiago. Z tego co widziałem po drodze, w trakcie jest bardzo konkretna rozbudowa terminala pasażerskiego, z dodatkowymi pirsami. Wygląda to imponująco. Do domu wracam Iberią, najpierw lot do Madrytu a później do Berlina, gdzie zatrzymuję się na noc. Jutro Ryanairem wracam do Krakowa. Odprawa na lot zaczęła się ponad godzinę przed planowanym odlotem: Trasę obsługiwała wysłużona ale trzymająca poziom maszyna Airbusa – A340-600. Pewnie już niedługo, bo Iberia na tej trasie zaczyna coraz częściej wysyłać nowe A350: Widoki po wylocie z Santiago były rewelacyjne. Niestety nie udało mi się zrobić zdjęć (nie siedziałem na miejscu przy oknie) ale załączam wykonane parę miesięcy temu, kiedy leciałem do Santiago w przeciwnym kierunku (może nawet tą samą maszyną Lot był jak dla mnie trochę przydługawy (ponad 12 godzin) ale przebiegł sprawnie: A tymczasem jestem już w Madrycie i czekam w saloniku na wylot do Berlina. Z tego co sprawdziłem pogodę, muszę się przygotować na niezły szok termiczny | |
| Autor: | brzemia [ 12 Gru 2019 08:59 ] |
| Temat postu: | Re: [LIVE] Transatlantykiem do Buenos Aires plus coś jeszcze |
Mrozik trzyma Tapniete z telefonu | |
| Autor: | greg2014 [ 12 Gru 2019 09:07 ] |
| Temat postu: | Re: [LIVE] Transatlantykiem do Buenos Aires plus coś jeszcze |
No właśnie to do mnie dociera. Trochę się odzwyczaiłem. W Valpo zimne poranki nie oznaczały raczej mniej niż 10st:-) Może w Berlinie będzie cieplej niż w Krakowie to zaliczę szok termiczny na raty:-) | |
| Strona 6 z 7 | Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni) |
| Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group http://www.phpbb.com/ | |