Forum strony Fly4free.pl
https://www.fly4free.pl/forum/

Espresso w Mogadiszu
espresso-w-mogadiszu,213,175007
Strona 4 z 4

Autor:  cart [ 05 Kwi 2024 11:55 ]
Temat postu:  Re: Espresso w Mogadiszu

Może jestem dziwny, ale mnie w Mogadiszu naprawdę się podobało. Niektórzy mogą się śmiać, ale 4h to naprawdę sporo czasu jeśli ma się intensywny plan i w zupełności wystarczy do zobaczenia tego miejsca.
Tytuł relacji wskazuje, że Mogadiszu było celem, ale wcale nie było. Było przy okazji, bo będąc w tym regionie to głupio nie zajrzeć.

Autor:  mayasty [ 05 Kwi 2024 12:37 ]
Temat postu:  Re: Espresso w Mogadiszu

Pełna zgoda. Mam tak samo. Djibouti jest w moim top, choć większość podróżników, z którymi rozmawiałem twierdzi, że to shithole :D Jeśli skupić się tylko na Lac Abbe, Lac Assal + Foret de Day i zapomnieć o horrendalnych cenach (najdroższy i najgorszy moj nocleg ever), śmieciach, ruinach i biedzie, to Djibouti dostarcza niezwykłych i unikalnych wrażeń od strony piękna natury.

Autor:  DMW [ 05 Kwi 2024 14:43 ]
Temat postu:  Re: Espresso w Mogadiszu

Pół świata, a już w Afryce szczególnie, masz "śmieci i biedę" plus często ruiny w bonusie.
To co Ty zwiedzasz? :)
ps. jeżeli chodzi o Mogadiszu to zrobiło na mnie ogromne wrażenie, dało asumpt do wielu przemyśleń i refleksji...

Autor:  mayasty [ 05 Kwi 2024 17:16 ]
Temat postu:  Re: Espresso w Mogadiszu

Zwiedzam wszystko co wpadnie w dobrej promce :D. Zgoda co do śmieci, biedy i ruin na świecie i jakoś z tym żyję, jeśli jest w miarę bezpiecznie i w rozsądnej cenie. Ale w Mogadishu w promce to mogę zapewne dostać jedynie kulkę w łeb :D Więc delikatnie rzecz ujmując, stosunek ceny do jakości w Mogadishu jest dla mnie nieakceptowalny na dzień dzisiejszy. Ale to się może zmienić jak dojadę do UN 180 i stwierdzę że więcej jest takich Mogadishu na świecie niż Zurychów :D

Autor:  PawelSz [ 05 Kwi 2024 22:35 ]
Temat postu:  Re: Espresso w Mogadiszu

Zdrowe podejście.

Odwiedziłem 164 kraje i niedawno przestało mi zależeć na skompletowaniu całości.
Kiedyś rzeczywiście miałem taki plan, ale to było ze 20, no może jeszcze 10 lat temu, ale po 50-tce :shock: się ustatkowałem....
Wiele miejsc na ziemi jest niewartych pieniędzy, które trzeba wydać, aby do nich dotrzeć.
Pewnie jeszcze coś do listy dorzucę, ale bez spinki.

Somalia i Mogadiszu to chyba najlepszy przykład. Kilkaset dolców za 4 godzinny pobyt ? Wolne żarty....
Poza tym jako Tata nie podejmuję żadnego, nawet najmniejszego ryzyka. Gra nie warta świeczki...

Jakieś zapomniane państewka na Pacyfiku ? Nic do oglądania, wszystkie na jedno kopyto...
Byłem na Fidżi, Samoa i Tonga, na pozostałe się nie wybieram.
Nb. z przyjemnością czytam relację z Tuvalu. Ale nawet wyśmienite pióro Autorki nie przekonuje mnie, aby tam się wybrać. Sztuka dla sztuki...

Za to z radością zacząłem wracać (z synem :) )do krajów oraz miejsc, które już widziałem, a które warte są przypomnienia lub odkrycia na nowo.
Dlatego w marcu byłem po raz 4. w Indiach, a jesienią planuję po raz 3. odwiedzić Ziemię Świętą...

Serdeczności

Autor:  mayasty [ 06 Kwi 2024 08:08 ]
Temat postu:  Re: Espresso w Mogadiszu

Otóż to. Coraz częściej dochodzę do smutnego w sumie wniosku, że kurczowe trzymanie się wyzwania UN 193 jest bezsensownym przepalaniem pieniędzy na miejsca niewarte uwagi (choćby bardzo przeciętna Antigua parę dni temu). A jestem jeszcze ok. 40 krajów za Tobą. Na razie jeszcze to ciągnę bo nadal mam na liście kilka ciekawych miejsc. Ale im więcej widzę relacji np. z Somalilandu i wielu innych podobnych, tym mniejszą ochotę mam tam jechać.

Autor:  cart [ 06 Kwi 2024 08:11 ]
Temat postu:  Re: Espresso w Mogadiszu

Bardzo mnie cieszy, że każdy szuka czegoś innego w podróżach. Jedna osoba podróżuje na zaliczenie, inni długo i wolno, a jeszcze inni wracają po kilka razy w to miejsce.
Pokazuje to, że nie ma jednej definicji "dobrego" podróżowania. Ważne, aby sam podróżnik był zadowolony. Ale to już temat na inny wątek ;-)

Autor:  meczko [ 06 Kwi 2024 12:25 ]
Temat postu:  Re: Espresso w Mogadiszu

Inna sprawa, że "wracać" to pojęcie względne. Np. kolejny wyjazd do Indii, jeżeli wcześniej było się w Himachal Pradesh, a teraz wraca się do Tamil Nadu, trudno uznać za powrót, to raczej całkiem nowy, fascynujący cel podróży. Indie czy Chiny to taka skala wielkości i różnorodności, że tu raczej trzeba traktować każdy stan czy prowincję jako odpowiadające przeciętnemu krajowi. W Europie też jest trochę takich miejsc - chociażby różnice między Katalonią, Galicją a Andaluzją, Piemontem a Sycylią itd.

Autor:  Sudoku [ 06 Kwi 2024 22:26 ]
Temat postu:  Re: Espresso w Mogadiszu

PawelSz napisał(a):
Poza tym jako Tata nie podejmuję żadnego, nawet najmniejszego ryzyka... a jesienią planuję po raz 3. odwiedzić Ziemię Świętą...

Ciekawe, ciekawe...

Autor:  marek2011 [ 07 Kwi 2024 00:31 ]
Temat postu:  Re: Espresso w Mogadiszu

Do tego co napisał @meczko dodałbym, że nawet wielokrotny powrót do tego samego i to nawet "oklepanego" podróżniczo miasta (miejsca) może przynieść zupełnie inne wrażenia/doznania/doświadczenia, w zależności kto czego szuka i na czym mu zależy. Czasem sytuację zmieniają prozaiczne rzeczy: pora roku, towarzysz podróży, poznani na miejscu ludzie, inna dzielnica itp. itd. Poza tym świat się zmienia, rozwija: teraz np. chętnie wracam po 10 czy iluś tam wielu latach do miejsc, w których kiedyś byłem i wtedy wydawało mi się, że pewnie więcej nie będę, bo przecież świat duży i szeroki, a tymczasem z przyjemnością je poznaje na nowo i wcale nie uznaję tego za "marnowanie" czasu/kasy.

A poza tym, to każdy sam decyduje na co i ile przepala kasy.

Autor:  PawelSz [ 07 Kwi 2024 14:56 ]
Temat postu:  Re: Espresso w Mogadiszu

Cytuj:
PawelSz napisał(a):
Poza tym jako Tata nie podejmuję żadnego, nawet najmniejszego ryzyka... a jesienią planuję po raz 3. odwiedzić Ziemię Świętą...

Ciekawe, ciekawe...


Że niby niebezpiecznie ? Oczywiście, masz rację, ale liczę na to, iż jesienią będzie już spokojnie
Poza tym "planować" nie oznacza "wyruszyć".
Ostateczną decyzję podejmę zależnie od sytuacji na miejscu...
Ziemię Święta znam, ale chciałbym odwiedzić z synem.
Był w dzieciństwie, ale niewiele pamięta, i bardzo chciałby pojechać oraz pomodlić się "świadomie".

Autor:  Qba85 [ 07 Kwi 2024 16:37 ]
Temat postu:  Re: Espresso w Mogadiszu

marek2011 napisał(a):
Do tego co napisał @meczko dodałbym, że nawet wielokrotny powrót do tego samego i to nawet "oklepanego" podróżniczo miasta (miejsca) może przynieść zupełnie inne wrażenia/doznania/doświadczenia, w zależności kto czego szuka i na czym mu zależy. Czasem sytuację zmieniają prozaiczne rzeczy: pora roku, towarzysz podróży, poznani na miejscu ludzie, inna dzielnica itp. itd. .


Przede wszystkim to nie każdy wyjazd musi koniecznie przynieść liczne "inne doznania" :) są miejsca, do których się wraca po te konkretne doznania z przeszłości (co może też okazać się rozczarowaniem )

Autor:  marek2011 [ 07 Kwi 2024 20:13 ]
Temat postu:  Re: Espresso w Mogadiszu

@Qba85: no cele mogą być różne, przykładowo regularnie od wielu, wielu wpadam do BKK po prostu i tylko poimprezować : siedzę w hotelu, śpię do 12, gdzieś mam street food itp., bo wolę zjeść posiłki w hotelowym Executive Lounge'u, a czas spędzić w ciągu dnia na basenie, wpaść do wypróbowanego zakładu na masaż 300 m od hotelu, a wieczorem się bawię i tak kilka dni pod rząd. Dla mnie super, dla kogoś to mógłby być marnowanie kasy / czasu / urlopu (wybierz co tam chcesz).

Autor:  Sudoku [ 21 Lip 2024 16:41 ]
Temat postu:  Re: Espresso w Mogadiszu

cart napisał(a):
bilety:
WAW-JIB/BJM-WAW 40k mil + 500zł
JIB-HGA 17k mil + 300zł
MGQ-BJM 17k mil + 200zł
HGA-MGQ 200$

Dżibuti:
fixer 350$
hotele 140$
wydatki 50$
wiza 12$

Somaliland:
fixer 250$
hotele 70$
Wiza 60$
wydatki 30$

Somalia:
fixer 400$

Burundi/DRC:
fixer 1100$
wiza Burundi 40$
wiza Rwanda 70$
wydatki 15$

Razem ok. 12k zł + mile

Jak na tak pogmatwaną trasę i atrakcje to całkiem znośnie, szczególnie, że sporo wydatków było rozłożonych - bilety i zaliczki dla fixerów.

Czy te wydatki na fixerów były na osobę, czy już za całość? Chodzi mi w szczególności o Burundi/DRK.

Autor:  cart [ 21 Lip 2024 19:27 ]
Temat postu:  Re: Espresso w Mogadiszu

@Sudoku wszystko podałem na osobę.
Do DRK sam permit na goryle kosztował 400$, wiza 100$ i samochód ponad 100$,

Autor:  Sudoku [ 21 Lip 2024 21:09 ]
Temat postu:  Re: Espresso w Mogadiszu

Dzięki @cart. Jeszcze jedno pytanko - korzystałeś z usług tych ludków czy kogoś innego?
https://www.yourburundiguides.com/

Autor:  cart [ 22 Lip 2024 07:09 ]
Temat postu:  Re: Espresso w Mogadiszu

Tak. Jest z nimi świetny kontakt przez FB.

Autor:  mayasty [ 29 Sty 2025 10:51 ]
Temat postu:  Re: Espresso w Mogadiszu

Niemal rok temu narzekałem tu, że bez sensu jest jeździć w takie miejsca jak Mogadishu bo kasa, którą trzeba na to wydać jest nieadekwatna do efektu końcowego. I co? Nadarzyła się okazja, żeby zrobić to po taniości przy okazji wyjazdu służbowego, więc wylądowałem tam i … podtrzymuję swoje zdanie 😊

Zanim podzielę się moimi przemyśleniami, krótka aktualizacja jak to obecnie wygląda w stosunku do tego, co napisał w zeszłym roku cart:

1) Sytuacja ustabilizowała się chyba na tyle, że jeździliśmy po mieście zwykłym cywilnym, niekuloodpornym autem. Towarzyszył mi na stałe fixer Ajoos oraz dwóch 22-latków ubranych w modne dżinsy i elegancko przyprasowane, wizytowe koszule. Żadnej widocznej broni, żadnych magazynków, mundurów itp. Patrząc na nich miało się wrażenie, że jedziemy na jakieś party. Dopiero jak z niedowierzaniem zapytałem mojego fixera czy to jest nasza ochrona, to wyciągnęli spod jeansów po pistolecie. W razie strzelaniny mieliby jeden magazynek naboi i tyle. Oczywiście nadal jest wszędzie w mieście pełno broni i punktów kontrolnych, ale nie ma się wrażenia zagrożenia. No ale to ponad trzymilionowe miasto, więc pewnie są lepsze i gorsze dzielnice.

2) Visit Horn Africa wycofał ofertę „Mogadishu w 4h” twierdząc, że mieli z tym sporo problemów. Ponoć niektórzy ich klienci, po porannym przylocie i przymusowo pośpiesznym rajdzie po kilku najważniejszych „atrakcjach” w mieście, nie zdążali na wylot. Miasto potrafi się w kilka minut kompletnie zablokować, a ilość kontroli przy samym zbliżaniu się do lotniska powala (zapomnijcie o dojeździe samochodem do strefy przy lotnisku typu „Kiss and Ride”). Spędziłem w Mogadishu 2 dni i w sumie im się nie dziwię. 4 godziny jak na takie nieprzyjazne kierowcom miasto to jednak za mało.

A teraz co o tym wszystkim sądzę. To jest pierwsze takie miejsce w historii moich podróży (głównie samodzielnych i bez fixerów), które tak daleko wystrzeliło mnie od mojej strefy komfortu. W tym miejscu nie jesteś ani turystą (żaden turysta o zdrowych zmysłach tu nie przyjeżdża), ani podróżnikiem (podróżnikiem jesteś, gdy możesz w danym miejscu, choćby chwilowo, funkcjonować bez wsparcia). Nie tu. Tu jesteś „gościem wizytującym”. Bezradny jak dziecko, które nie przeżyje ani minuty bez opieki i które sprowadza na twojego fixera ogrom zadań o różnym charakterze. Począwszy od prostych czynności logistycznych jak wszędzie (jazda, jedzenie, spanie, oprowadzanie), po bardziej wyrafinowane, jak wszechobecne klanowe negocjacje i łapownictwo, a kończąc na mistrzostwie sprytu i kamuflażu, jak zabroniony wjazd na teren miejscowej organizacji administracyjnej (w tym celu 100 m przed bramą zmieniliśmy auto na takie od służb administracyjnych, pewnie za opłatą, które przepuszczono bez problemu).

Moją dwudniową wizytę w różnych momentach i w różnych punktach miasta obsługiwało łącznie 8 osób. Teraz już przynajmniej wiem dlaczego za kasę, którą należy tu wydać na 2 dni, można spokojnie przez tydzień powłóczyć się samochodem po USA. W Mogadishu wszystkie płatności realizuje się poprzez aplikację na podany przez beneficjenta kilkucyfrowy kod (coś jak BLIK lub przelew na telefon). Takie numerki mają nawet żebracy, o czym już była mowa. Gotówka jest w odwodzie, a jeśli już to tylko USD. Więc kiedy nasz samochód zatrzymywał kolejny z kilkunastu osobników z bronią, a mój fixer sięgał po telefon i coś tam wpisywał, to wiedziałem że idzie przelew. I tak w kółko. Na każdym istotnym komunikacyjnie skrzyżowaniu stoją różni watażkowie z bronią, czasami w mundurach, czasami w klapkach i T-shirtach i zatrzymują wszystkich. Dyskusja z jednymi kończy się przelewem, a z innymi przyjacielskim poklepaniem się, bo np. moi dwaj młodzi współpasażerowie (ok, niech będzie ochroniarze) należeli do tej samej organizacji zbrojnej. Często zresztą zmienialiśmy się miejscami w samochodzie, bo w różnych punktach miasta ważne było kto gdzie siedzi.

Resztę opisał cart, więc nie ma sensu dublować. Ogromne podziękowania dla fixera. Tylko on wie, jak wielki jest to wysiłek, obsłużyć „gościa wizytującego” w takim miejscu jak Mogadishu. Ja mogłem się tylko domyślać widząc co się wokoło mnie działo, obserwując zachowania i gestykulacje moich towarzyszy, widząc jak często w użyciu był telefon do przelewów i ile osób nad tym pracowało.

Autor:  PawelSz [ 29 Sty 2025 11:26 ]
Temat postu:  Re: Espresso w Mogadiszu

Utwierdziłeś mnie w przekonaniu, że nie mam tam, czego szukać...
Wyjazd powinien być przyjemnością, a nie walką o przetrwanie :twisted:

Strona 4 z 4 Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group
http://www.phpbb.com/