Fly4free.pl

Wiemy, na co na wczasach narzekają turyści z Polski. Niektóre skargi zwalają z nóg

Foto: Tazzymoto/Shutterstock
Zbyt piaszczysta plaża, za dużo Rosjan, wolno schnące ręczniki - takie reklamacje to codzienność biur podróży. Brzmią absurdalnie, ale są jak najbardziej prawdziwe.

W Polsce nawet co piąty klient biur podróży składa reklamacje – jeszcze w trakcie trwania wyjazdu lub po powrocie. Większość z nich zostaje rozpatrzonych pozytywnie, ale są też takie, które wywołują uśmiech.

Nasi rodacy najczęściej skarżą się na zakwaterowanie, położenie hoteli i wyżywienie. Reklamacje dotyczące braku schabowego w egipskim kurorcie stały się już legendarne, ale wbrew pozorom wcale nie są rzadkością.

– Turyści bardzo często narzekają na brak polskiego menu w hotelowych restauracjach – przyznaje Magda, rezydentka jednego z polskich biur podróży – Tęsknią za kanapkami z szynką i pierogami. Skarżą się też na lokalne alkohole w barach, a przede wszystkim dostrzegają brak polskiej wódki czy piwa – dodaje.

Monotonne czy niedostosowane do polskich gustów jedzenie to dopiero początek długiej listy rzeczy, które przeszkadzają nam w urlopie.

– Problemem jest często niezrozumienie lokalnej kultury albo niedokładne czytanie oferty – opowiada rezydentka. – W krajach arabskich przeszkadza zbyt blisko zlokalizowany meczet, we Włoszech sjesta. Polacy lubią też ponarzekać na pogodę. Jedni mówią, że zaskoczyła ich zbyt wysoka temperatura, inni wystawiają negatywne opinie hotelom, bo w danej miejscowości padało. Wszystkim nie dogodzimy – tłumaczy.

Lubimy też narzekać na obecność przedstawicieli innych narodów. Najbardziej przeszkadzają nam Rosjanie, ale nie stronimy od krytykowania Niemców czy Brytyjczyków.

– Nie wrócimy już do tego hotelu! Ten hotel jest nastawiony na turystów z Niemiec i Anglii – oni grają tam pierwsze skrzypce! Reszta się nie liczy! – podsumowuje Magda po pobycie w Grecji.

Za to Andrzej z Sasina zauważa też inny problem. Oceniając hotel w Egipcie nie zapomniał napisać, że: „wszędzie było pełno arabów”.

Zdziwieni? Te głosy pokazują, że jednak świetnym pomysłem były „polskie strefy”, które jedno z biur podróży stworzyło od tego sezonu w Grecji i Chorwacji. To specjalnie wydzielone miejsca „tylko dla Polaków” – z polską muzyką, jedzeniem, filmami i konkursami.

Przeczytaj: „Schabowy pod palmami. Sprawdzamy jak wyglądają „polskie strefy” w zagranicznych kurortach i czy okazały się hitem”

To tym bardziej prawdopodobne, że czytając niektóre komentarze możemy odnieść wrażenie, że na zagranicznych wakacjach w ogóle przeszkadzają nam inni ludzie. – Strasznie dużo starych ludzi – opisuje Kamila w ocenie hiszpańskiego hotelu. Innego zdania jest Darek. – To miał być spokojny hotel, a wszędzie były dzieci – biegały i bawiły się w basenie – ostrzega.

– Sporo osób już od początku wyjazdu szuka pretekstu do reklamacji, to taki sposób na biznes – przekonuje rezydentka Magda. – Sprawdzają metraż pokoju albo odległość łóżka od drzwi balkonowych.

Polakom i tak jednak daleko do prawdziwych mistrzów w tej dyscyplinie, czyli Brytyjczyków, którzy odkryli właśnie sposób na oszukiwanie hoteli i biur podróży.

Jaki to sposób? Turyści z Wielkiej Brytanii masowo skarżą się na „zatrucia pokarmowe”, licząc w ten sposób na zwrot kosztów wyjazdu. W tym sezonie zgłoszono już 10 tys. takich skarg (rok wcześniej było ich tylko 600), a skala roszczeń wynosi ok. 100 mln EUR. Takie fałszywe oskarżenia stały się plagą szczególnie dla hiszpańskich hoteli, które w akcie desperacji zaczęły nawet wynajmować prywatnych detektywów, którzy mają zbierać dowody oszustw. A  proceder jest tak powszechny, że pojawiły się już nawet wyspecjalizowane firmy, które nagabują potencjalnych klientów na miejscu, w których odbywają wczasy, twierdząc, że za darmo pomogą im w zdobyciu odszkodowania.

Najciekawsze są jednak historie z miłością i zazdrością w roli głównej.

– Kiedyś przyszła do mnie zrozpaczona klientka. Żądała interwencji, bo jej mąż notorycznie ogląda się za kobietami opalającymi się topless – opowiada. – Nie wiem tylko, czy miałam powstrzymać męża czy plażowiczki – śmieje się.

Powodem do reklamacji bywa też zranione serce. Jedno z biur podróży musiało tłumaczyć, że nie ma wpływu na obsługę hotelu. Wszystko po tym, jak jedna z kobiet wdała się w romans z hotelowym animatorem. Rok później wróciła do tego samego hotelu, ale okazało się, że miłość nie przetrwała próby… innych turystek.

Wielkim rozgłosem cieszyła się też sprawa zrozpaczonej matki, która oskarżyła hotel o ciążę swojej niepełnoletniej córki. Dziewczyna miała przejść w stan błogosławiony podczas… pływania w basenie. Jak twierdziła matka – woda nie była odpowiednio filtrowana i doszło do przypadkowego zapłodnienia.

Obcokrajowcy nie są lepsi

Wbrew pozorom reklamacje nie są naszą polską specjalnością. A niektóre z nich bywają równie absurdalne. Brytyjczykom nie podoba się, gdy ktoś nie mówi po angielsku. „Za dużo hiszpańskiego. Recepcjonistka mówi po hiszpańsku, jedzenie jest hiszpańskie”.

Rozczarowują też popularne atrakcje turystyczne. „Pojechaliśmy zobaczyć Wielki Mur. Wszystko fajnie, ale to… tylko mur. W dodatku zdecydowanie za długi” – informuje James z Londynu. „Tadż Mahal jest piękne, ale ściany są bardzo brudne” – podsumowuje Evadam z Brighton.

– Pojechaliśmy na safari, ale widzieliśmy tylko antylopy. Strata czasu. Myśleliśmy, że to będzie raczej jak zoo, a było tylko wielkie pastwisko i cały dzień szukania nieistniejących zwierząt – ostrzega Kate z Birmingham.

To, co na pierwszy rzut oka wydaje się być atutem danego miejsca, często okazuje się być też powodem do narzekań  „W morzu było sporo ryb, dzieci były przerażone” – przekonywał jeden z brytyjskich turystów.

Wszyscy rezydenci powtarzają też historię brytyjskiej rodziny, która wykupiła wycieczkę do parku wodnego. Na miejscu okazało się, że nie wzięli strojów kąpielowych, bo… nikt im nie powiedział.

W Niemczech przez wszystkie instancje przeszła sprawa turysty, któremu na Seszelach przeszkadzały fale. Jak sam argumentował – były one za głośne, by spać i za wysokie by się kąpać. A sąd w Aschaffenburgu musiał rozpatrzyć sprawę „zbyt wielu lokalnych ludzi korzystających z plaży” na Mauritiusie.

Za to na małej wyspie Guam na Pacyfiku plaże są zbyt piaszczyste.

Co robić, kiedy jest naprawdę źle?

Trzeba jednak pamiętać, że nie wszystkie reklamacje są absurdalne. Wiele z nich dotyczy niewywiązania się z umowy i takie zdecydowanie trzeba składać. Pomóc może Tabela Frakfurcka, która precyzyjnie określa, ile procent zwrotu całej kwoty możemy oczekiwać za konkretne niedogodności.

Na przykład za hałas w hotelu możemy uzyskać od 5 do nawet 40 procent wydanych pieniędzy. Brak basenu (jeśli był on reklamowany w ofercie hotelu) to ok 10-20 procent, ale już brak obiecanego pola do mini golfa, to zaledwie 3 do 5 procent.

Powodem do reklamacji mogą być też m.in. zbyt rzadko zmieniane ręczniki, brak klimatyzacji, brak pilota wycieczki, strata czasu spowodowana przeprowadzką do innego pokoju, źle wyliczona odległość od plaży, a nawet brak dyskoteki czy plaży dla nudystów – oczywiście, jeśli były one uwzględnione w ofercie.

Na szczęście czasem „niedogodności” udaje się przekształcić w niezapomniany wyjazd.

Jednak rozważając reklamację, warto pamiętać o fundamentalnej zasadzie, by zachowywać pozory. W przeciwnym razie skończycie jak pewna rodzina z Poznania, która wystąpiła do sądu o zwrot kosztów na rzekomo kompletnie nieudany dwutygodniowy urlop w Kenii połączony z safari. Sąd oddalił jednak ich wniosek, gdyż z dostępnych dowodów wynikło, że mimo wszystko bawili się świetnie. Te dowody to wpisy na Facebooku.

„Istotne dla przeżyć powodów były zapisy na portalu Facebook, w tym zdjęcia zamieszczone przez powódkę. Wynikało z nich, że w trakcie wyjazdu powódka przyjemnie spędzała czas na safari, a już po wycieczce podsumowała ją krótkim, aczkolwiek zwięzłym wpisem: „Było zajefajnie” – tak wygląda fragment orzeczenia sądu w tej sprawie.

Komentarze

na konto Fly4free.pl, aby dodać komentarz.
Avatar użytkownika
Wniosek jest jeden - buractwo jest ponadnarodowe.
d-t-x, 1 sierpnia 2017, 20:02 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Jeśli ktoś lubi czytać takie ciekawe skargi to polecam opinie klientów na bookingu :)
namteH, 1 sierpnia 2017, 20:06 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Ha... wynajmuję apartamenty we Władku od 8 lat... mogę napisać sagę na temat opinii :) Ostatni najlepszy wpis "musiałam wycierać twarz 0.75 ręcznika bo duży był mokry" - dla nie wtajemniczonych - chodziło Pani o stópkę :)
joael, 1 sierpnia 2017, 20:31 | odpowiedz
Avatar użytkownika
joael Ha… wynajmuję apartamenty we Władku od 8 lat… mogę napisać sagę na temat opinii ? Ostatni najlepszy wpis „musiałam wycierać twarz 0.75 ręcznika bo duży był mokry” – dla nie wtajemniczonych – chodziło Pani o stópkę ?
Rozumiem, że duży ręcznik to 1.0, czyli plażowy to 1.5? :D
kooboo, 2 sierpnia 2017, 13:50 | odpowiedz
Avatar użytkownika
No tak. Typowy artykuł lewackich mediów ostatnich lat, które za główne zadanie mają opluwanie Polski. Tytuł o kompromitującym zachowaniu Polaków za granicą a większość przykładów dotyczy Anglików.  Może napiszcie jak zachowuje się młodzież z Izraela na wycieczkach w Polsce demolująca autokary i pokoje hotelowe. Pocięte żyletką  siedzenia w polskich autokarach, łazienki zalane wodą, obciekające wodą ręczniki rzucone na łóżka w pokojach hotelowych, materace popalone papierosami, pozrywane zasłony , pozalewane wykładziny.  A wszystko w zemście za holocaust, który im podobno zgotowaliśmy. Tak ich uczą w szkołach. O tym cisza. Teraz jest moda na opluwanie Polaków.A sama informacja, że w hotelu jest dużo Rosjan w czym jest obciachowa??? To nie skarga tylko informacja dla następnych turystów. Może ktoś płacąc nie małe pieniądze nie ma ochoty wysłuchiwać przez całą noc pijackich wrzasków nad basenem w języku rosyjskim lub ukraińskim - i taka informacja jest dla niego cenna. Wysoki poziom obsługi wycieczek, swego czasu, z RFN zawdzięczają tym, że niemieccy turyści byli bardzo wymagający, z wszystkiego niezadowoleni i na wszystko składali skargi. Dochodziło do absurdów, że niemiecki turysta wypoczywający w Hiszpanii lub we Włoszech musiał mieć bawarskie piwo bo lokalnego nie chciał.  To wg  "polskich" mediów jest cool ale tak samo zachowujący się Polak to już wieśniak skazany na potępienie. Wg was samo to, że Polak za granicą odzywa się po polsku to już obciach i buractwo. Najlepiej aby mówił po hebrajsku albo angielsku a koszulkę miał broń Boże nie z orzełkiem tylko najlepiej z flagą USA lub gwiazdą Dawida.W usługach turystycznych typu resorty all inclusive, wiadomo dla specyficznego klienta (nie dla mnie), ma być tak aby polski klient był zadowolony. Za to płaci i to nie mało biorąc pod uwagę oszukańczy standard większości tego typu ośrodków. Jeżeli już to klienci są okradani jak zamiast brandy czy whisky mają nalewany barwiony spirytus techniczny, w pokojach jest robactwo , w łazienkach śmierdzi stara kanalizacja, a produkty do przygotowania nawet ciekawie wyglądających potraw są najtańszej, najniższej możliwej jakości. To jest prawdziwy obciach, że Polak za granica jest oszukiwany i nikt na to nie reaguje.
Skorp88, 13 maja 2018, 10:23 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Dlaczego jest blokada na zamieszanie komentarzy merytorycznych?
Skorp88, 13 maja 2018, 10:25 | odpowiedz
porównaj loty, hotele, lot+hotel
Nowa oferta: . Czytaj teraz »