Fly4free.pl

Ryanair znów rozdaje „darmowe” bilety, ale i tak na nich zarabia! Wyjaśniamy, jak im się to opłaca

ryanair
Foto: AlinaL / Shutterstock

Kup 1 bilet, drugi dostaniesz za darmo – tak 2 dni temu kusił swoich potencjalnych pasażerów Ryanair. Jak to możliwe, że irlandzka linia jest tak szczodra? Diabeł tkwi oczywiście w szczegółach.

Specjalną promocję Ryanair zorganizował w środę i była ona ważna tylko tego dnia, na loty na 1100 trasach z siatki przewoźnika, które zarezerwujemy na lipiec 2021 roku. Oddajmy na chwilę głos irlandzkiej linii.

„W miarę pomyślnego wdrażania szczepień i wznawiania podróży międzynarodowych Europejczycy są gotowi na długo wyczekiwany urlop, a Ryanair oferuje teraz super promocję – loty za darmo! Ta niesamowita oferta dotyczy rezerwacji „Value Fare” dla minimum 2 pasażerów podróżujących na wybranych trasach w lipcu (obowiązuje regulamin*). Aby skorzystać z promocji, klienci powinni wejść na Ryanair.com tylko dziś (7 lipca) do północy i zarezerwować loty” – czytamy w komunikacie.

– Kto nie kocha gratisów? Nadeszło lato, a ponieważ programy szczepień trwają, nasi klienci chętnie odwiedzają w tym miesiącu najpopularniejsze europejskie kurorty – zachęca Dara Brady, dyrektor marketingu Ryanaira.

To już kolejna taka promocja, jaką Ryanair organizuje w czasie pandemii – poprzednio darmowe (lub raczej „darmowe”) bilety irlandzka linia rozdawała pod koniec września, licząc na pozytywne zakończenie sezonu wakacyjnego.

Jak to możliwe, że liniom opłaca się organizowanie tego typu promocji? Postanowiliśmy się przyjrzeć temu tematowi szerzej, bo diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach.

Zacznijmy od tego, że tego typu promocje organizują też inne linie. I to nie tylko low-costy jak Southwest Airlines, ale też tacy przewoźnicy jak Emirates. Dlaczego to robią? Bo na pasażerach latających „za darmo” i tak zarobią swoje, choć w inny sposób. Chodzi tu oczywiście o przychody pozalotnicze, czyli wszelkiego rodzaju dodatkowe (i dodatkowo płatne) usługi typu pierwszeństwo wejścia na pokład (uprawniające do zabrania ze sobą większego bagażu podręcznego), nadanie bagażu rejestrowanego czy wybór miejsca w samolocie (dzięki któremu możemy lecieć obok bliskich nam osób). Promocja dotyczy lotów do końca lipca, a więc w lwiej części połączeń wakacyjnych, a wiadomo, że na tygodniowe lub dłuższe wakacje raczej nie polecimy z małym plecakiem.

Na naszych łamach pisaliśmy już wielokrotnie, że tanie linie takie jak Ryanair czy zwłaszcza Wizz Air są znacznie lepiej przygotowane do pandemicznego kryzysu niż przewoźnicy tradycyjni. Wynika to z faktu, że znacznie większy odsetek ich przychodów stanowią właśnie dodatkowo płatne usługi, które w liniach tradycyjnych są często wliczone w cenę biletu. W efekcie low-costy mogą niemal dowolnie obniżać cenę bazową biletu, by zachęcić pasażera do kupna, bo mają gwarancję, że i tak odbiją to sobie na dodatkowych usługach, bo lwia część pasażerów i tak wykupi jakieś dodatkowe usługi.

Tym bardziej, że… spójrzmy dokładnie w regulamin promocji. To, że jest ona zależna od dostępności biletów jest dość oczywiste (czytaj: pula takich biletów raczej nie jest duża), ale klucz to oczywiście fakt, że promocyjne darmowe bilety dotyczą tylko tzw. taryfy Value. W jej ramach możemy zabrać ze sobą tylko mały bagaż o wymiarach 40x20x25 cm, który musi zmieścić się pod siedzeniem. Czy taki bagaż wystarczy ci na letni wyjazd? No pewnie, że nie!

Foto: Ryanair

Kolejne zastrzeżenia są równie ciekawe: promocja nie jest dostępna np. na trasach krajowych. Wynika to z tego samego powodu, dla którego tanie linie jeszcze do niedawna nie były zainteresowane „krajówkami”. Skąd się to bierze? Są to zazwyczaj bardzo krótkie trasy, ergo – ludzie nie kupują na te loty priority boardingu, dodatkowego bagażu, a nawet kanapek, napojów czy… nawet zdrapek, które też stanowią solidne źródło przychodu. W efekcie tutaj „darmowe” bilety byłyby naprawdę darmowe, a linia nie miałaby szans na zarobek.

Foto: Ryanair

A za dodatkowe opłaty Ryanair każe sobie całkiem sowicie płacić. Spójrzmy na cennik dodatkowych opłat, choćby tylko te za bagaż.

Foto: Ryanair

Dodajmy do tego np. od 3 do 28 EUR za wybór miejsca w samolocie (w zależności od tego, w którym rzędzie samolotu chcemy siedzieć) i wyjdzie nam całkiem solidna kwota.

Swoją drogą, efekty tej polityki Ryanaira już widać. Bo choć irlandzka linia miniony rok fiskalny zakończyła bardzo wysoką stratą, to mocno zminimalizowały ją właśnie przychody z dodatkowych usług. Jak czytamy w raporcie finansowym, przychody pozalotnicze w przeliczeniu na pasażera wzrosły o 11 procent w skali roku. W przeliczeniu na konkretne kwoty oznacza to, że statystyczny pasażer kupujący bilet Ryanair wydaje obecnie ok. 22 EUR (100 PLN) na dodatkowe usługi.

Komentarze

na konto Fly4free.pl, aby dodać komentarz.

Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?


porównaj loty, hotele, lot+hotel
Nowa oferta: . Czytaj teraz »