Rozbudowa Modlina pod dużym znakiem zapytania. Potrzeba dwa razy więcej pieniędzy niż daje Chopin, związki też mówią „weto”
W Modlinie trwają przygotowania do rozbudowy terminala, która powiększy jego przepustowość do 5-6 mln pasażerów rocznie (dwa razy więcej niż obecnie).
– Mamy nadzieję, że ruszy ona jeszcze w tym roku, a jej maksymalny koszt to ok. 50 mln PLN – mówi w rozmowie z „Pulsem Biznesu” Marcin Danił, wiceprezes lotniska.
Na razie jednak wiążące decyzje związane z rozbudową nie zostały podjęte, bo wśród udziałowców lotniska (po nieco ponad 30 proc. udziałów mają w nim Agencja Mienia Wojskowego, marszałek Mazowsza i Państwowe Porty Lotnicze, a także Nowy Dwór Mazowiecki – 4,81 proc. udziałów) toczą się spory na temat przyszłości portu.
Od wtorku wiemy już, że rząd porzucił koncepcję dużej rozbudowy Modlina i postawił na budowę Centralnego Portu Lotniczego od zera, gdzieś między Łodzią i Warszawą. Choć brak na razie jakichkolwiek konkretów na temat tej inwestycji, to wiadomo, że lotnisko Chopina najpewniej zostanie zamknięte, a Modlin będzie działać dalej. Mało tego – przez kilkanaście lat, do otwarcia CPL (optymistyczne prognozy mówią, że na realizację inwestycji poczekamy 15 lat), podwarszawski port ma odciążyć coraz bardziej zapchane lotnisko Chopina (w tym roku ma obsłużyć 14 mln ludzi). Wiceminister infrastruktury Jerzy Szmit stwierdził nawet w środę, że jest to „sprawa wagi państwowej”. Tu jednak zaczynają się poważne schody….
Modlin do rozbudowy, ale jak?
Lotnisko w Modlinie ma tylko jedną linię lotniczą, czyli Ryanaira, ale i tak jest już kompletnie zapchane – w zeszłym roku obsłużyło 2,85 mln pasażerów. Zgodnie z planem PPL, lotnisko miałoby przejąć czartery, cargo i być może część tanich przewoźników, którzy skusiliby się atrakcyjnym cennikiem Modlina. To sporo pasażerów, bo same czartery na Chopinie to ok. 1,5 mln ludzi rocznie.
– Aby przekonać przewoźników musimy im zaoferować w Modlinie konkurencyjne warunki w stosunku do tych, na jakich operuje Ryanair. I myślę, że Ryanair nie będzie z tego powodu zadowolony – mówi Mariusz Szpikowski, dyrektor PPL, choć nie chce zdradzać szczegółów.
Wiemy jednak, że zarządzający lotniskiem Chopina PPL chciałby dokapitalizować Modlin i w rezultacie objąć w spółce większość udziałów. Na ten cel Porty Lotnicze przeznaczą 204 mln PLN, które w całości miałyby pójść na rozbudowę lotniska. Sprzeciwiają się jednak temu rada pracownicza i część związków zawodowych, którzy spierają się też z zarządem o podwyżki.
„Uzasadnienie tak znaczących nakładów zgodnością z tworzoną koncepcją Duoportu Warszawa nie znajduje racjonalnego uzasadnienia w kontekście braku decyzji o kształcie i lokalizacji Centralnego Portu Lotniczego oraz realnego wpływu PPL na zarządzanie MPL” – czytamy w uchwale rady pracowniczej.
Zdaniem dyrektora lotniska Chopina nie jest to problem.
– Rada pracownicza jest organem, którego zdanie ma charakter opinii i nie jest w stanie zablokować budżetu – mówi Mariusz Szpikowski, dyrektor generalny PPL.
Ale to tylko jeden problem i wcale nie największy.
Modlin: 204 mln zł to za mało
W rozmowie z „Pulsem Biznesu” Marcin Danił, wiceprezes lotniska w Modlinie deklaruje, że docelowo w ciągu najbliższych 10 lat lotnisko potrzebuje aż 400 mln zł na inwestycje.
– Chcielibyśmy wybudować nową drogę startową, a obecną wykorzystywać jako równoległą drogę kołowania. To jednak kwestia przyszłości, bo droga startowa jest dziś w dobrym stanie. To inwestycje, których port nie zrealizuje samodzielnie. Potrzebujemy dofinansowania: pożyczki z odroczoną płatnością na kilkanaście lat, np. z PFR-BGK, EBI czy banków komercyjnych. Port centralny może ruszyć według szacunków PwC za ok. 17 lat, więc po wyczerpaniu przepustowości Lotniska Chopina musimy być gotowi na obsłużenie ruchu z Warszawy i centralnej Polski – mówi Danił.
Z pewnością potrzebna byłaby też większa rozbudowa terminala niż planowana konstrukcja na 5-6 mln ludzi rocznie.
Drugi problem: Jak przekonać udziałowców i Unię Europejską?
Kolejny kłopot jest związany z tzw. okresem trwałości inwestycji. Co to oznacza? Ponieważ lotnisko w Modlinie zostało zbudowane ze środków unijnych, co najmniej do 2021 roku struktura własnościowa spółki nie może być zmieniania. W przeciwnym razie istnieje ryzyko, że trzeba będzie zwrócić kilkaset milionów dotacji z Brukseli.
PPL przekonuje, że to też nie problem, bo nie dojdą żadni nowi udziałowcy, jednak trudno powiedzieć, co powie na to Komisja Europejska.
Pozostaje jeszcze jeden problem, czyli przekonanie do pomysłu pozostałych udziałowców, bo wszystkie decyzje w sprawie Modlina muszą być podejmowane jednogłośnie. Kluczowe będzie zdanie marszałka Mazowsza – Adama Struzika, który początkowo był sceptyczny przejęciu kontroli nad Modlinem przez PPL, potem zmienił zdanie, ale tylko pod warunkiem, że to właśnie tutaj miałby powstać CPL (w wariancie „dużej rozbudowy Modlina”).
– Umowa między udziałowcami jest specyficzna i są tam rozwiązania, które trochę nas związują. Ale dziś publicznie wyrażamy wolę, by rozwiązać problem przepustowości w Modlinie, bo to jest problem całej Polski – powiedział w środę Szmit.
Chopin do zamknięcia, ale… i tak będzie rozbudowywany
– Do tanga trzeba dwojga, a w tym wypadku nawet pięciorga. Wierzę, że uda nam się dojść do porozumienia, bo łączy nas wspólny interes. Modlin potrzebuje rozbudowy i łącznej dywersyfikacji przewoźników, lotnisko Chopina potrzebuje zaś alternatywnego lotniska, które odciąży je w trudnej sytuacji – mówi Szpikowski.
Dodajmy, że choć los lotniska Chopina wydaje się przesądzony, będą na nim prowadzone bardzo duże inwestycje. Tylko w 2017 r. lotnisko planuje wydać aż 226 mln PLN na inwestycje związane z poprawą przepustowości. A nie są to całkowite koszty, bo należy do nich doliczyć jeszcze rozbudowę lotniska – wśród trzech wariantów jest m.in. budowa oddzielnego terminala w pirsie południowym.
Co, jeśli nie uda się dojść do porozumienia? W niedawnej rozmowie z Fly4free.pl Szpikowski sugerował, że jeśli rozmowy z udziałowcami Modlina nie wypalą, możliwa jest współpraca PPL z innymi lotniskami w regionie.