Jeden z najbardziej absurdalnych lotniczych przepisów w końcu znika! Przysporzył liniom wielu problemów
Wydaje się, że nawet najbardziej zaawansowana technologia może paść ofiarą przepisów, które z biegiem czasu stają się nieadekwatne do rzeczywistości. Tak właśnie było z wymogiem włączania znaków „zakaz palenia” na pokładach wszystkich samolotów, co od dziesięcioleci było wymogiem stawianym przez Federalną Administrację Lotnictwa (FAA) w Stanach Zjednoczonych.
- Kusadasi od 2133 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Wrocław)
- Sycylia od 1843 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Katowice)
- Alanya od 1918 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Kraków)
Wprowadzone w latach 80. XX wieku przepisy miały sens, kiedy palenie na pokładzie było tak powszechne, jak dziś używanie smartfonów. Jednak czasy się zmieniły – już od dekad palenie w samolotach jest zakazane, a znaki „zakaz palenia” stały się reliktem minionej epoki. Mimo to FAA do tej pory wymagała, aby każde urządzenie sygnalizujące ten zakaz było zawsze w pełni sprawne, co czasami prowadziło do absurdalnych sytuacji.
Jednym z najbardziej kuriozalnych przypadków była sytuacja z lutego tego roku, w której linie lotnicze United Airlines musiały uziemić swoje Airbusy A321neo , ponieważ… piloci nie mogli wyłączyć znaków o zakazie palenia. Po tej sytuacji linia lotnicza zawnioskowała o zwolnienie z feralnego przepisu, na co FAA przystała i w ciągu kilku dni United Airlines było w stanie wznowić swoje loty. W ich ślad poszły lawinowo kolejne linie.
Wydaje się to nieprawdopodobne, ale to rzeczywiście miało miejsce. Zamiast skupić się na poważniejszych kwestiach związanych z bezpieczeństwem, linie lotnicze musiały borykać się z problemem wynikającym z przestarzałych regulacji.
FAA w końcu zdecydowała się zająć tym problemem. Agencja zaproponowała nowe przepisy, które mają znieść wymóg posiadania działających znaków „zakaz palenia” w nowych samolotach oraz umożliwić ich usunięcie z tych, które już latają. Zmiana ta wejdzie w życie 60 dni po opublikowaniu rozporządzenia na ten temat, co miało miejsce 23 sierpnia tego roku.
Decyzja FAA nie tylko rozwiązuje problem techniczny, ale także ekonomiczny. Utrzymanie działających znaków, a zwłaszcza ich naprawa, mogło kosztować linie lotnicze setki tysięcy dolarów rocznie. Warto zauważyć, że te pieniądze mogłyby zostać lepiej zainwestowane w inne obszary poprawiające bezpieczeństwo lotów, a nie w przestarzałe systemy, które od dawna nie pełnią swojej pierwotnej funkcji.
Czy ta zmiana pociągnie za sobą kolejne?
Warto także zadać sobie pytanie, jakie inne przestarzałe regulacje mogą nadal obowiązywać w lotnictwie i czy również wymagają modernizacji. Czy istnieją inne zasady, które tak jak obowiązkowe znaki „zakaz palenia”, powinny zostać zrewidowane? Czas pokaże, ale przykład tej zmiany w FAA pokazuje, że nawet najbardziej sztywne przepisy mogą zostać dostosowane do współczesnych realiów.