Fly4free.pl

Zachęceni pozytywną opinią o lokalu Puder, wybraliśmy się tam bo był blisko naszej kwatery. Bardzo fajny wystrój i miła obsługa. Nie za tanio,ale zjedlismy fajnego burgera i risotto. Oto fotka burgera robiona kalkulatorem:

W Drum Cafe podają obłędne desery - np. ciasto czekoladowe było wybitne. Zupy za to wodniste, a dania główne bez wyrazu. Pod tym względem absolutnie nic specjalnego.

_________________

Wróciłam w zeszłym tygodniu z Budapesztu- jedną z misji było znalezienie langosza, i tutaj ogromne rozczarowanie! Budapeszt jest zupełnie zdominowany przez kebaby i inne kuchnie międzynarodowe (jak choćby włoskie pizze) Oczywiście zostaje nam jeszcze tradycyjna zupa gulaszowa, ale widać, ze trzymają ją głównie dla turystów.
Wracając do langosza:
1/ najbardziej polecany znalazłam blisko stacji metra Lehel Ter- w budynku hali targowej są na pewno dwie budki, gdzie możemy go skosztować. Omijamy ten znajdujący się obok wejścia i idziemy w głąb, trzymając się lewej strony Mniej więcej za połową jest TA budka! Zjemy przepysznego langosza z czosnkiem, śmietaną i serem za 350 forintów oczywiście są tutaj jakieś wynalazki typu mexico langosz, ale ich nie próbowałam. Dziewczyny bardzo sympatyczne, dogadacie się po angielsku.
2/ ostatniego langosza kupiłam niedaleko stacji Blaha Lujza Ter, zresztą był już na forum wspomniany. Też smaczny, ale nieco bardziej tłusty od poprzednika, obiektywnie stwierdzam, że trochę mniej mi smakował. Cenowo ciut drożej- 490 forintów za identyczną wersję jak wyżej.
3/ langosze na Vorosmarty Ter - to jakaś pomyłka, są smażone na rozgrzanych blachach. Prawdziwy langosz musi być smażony na głębokim tłuszczu, jak pączek Cenowo dużo drożej, bodajże od 600 forintów. Nie skorzystałam oczywiście z tej podróbki
Jak widać, zjedzenie dobrego langosza w jego ojczyźnie graniczy z cudem. Jeśli chcecie uniknąć poszukiwań i kulinarnych rozczarowań, to zachęcam do niezwłocznego udania się na Lehel Ter, nie będziecie zawiedzeni, a tutaj foto na zachętę:

_________________
http://podroz-usmiechu.blogspot.com/

Na przyszłość spróbuj tych większych i co oczywiste droższych bo za około 1000 HUF ale pieczonych nad prawdziwym ogniem a nie w jakimś elektrycznym piecu

_________________

Przy stacji Arany János również można zjeść smacznego Langosza w barze "Retro Büfé- lángos, palacsintázó"

FB: https://hu-hu.facebook.com/retrolangos
Lokalizacja: https://goo.gl/maps/0HXN2

Odwiedziłem polecaną restaurację Makos Guba i nie zawiodłem się. W poniższym menu podane są również ceny mniejszych porcji.

Polecam restauracjo-fastfood Il Treno (ja jadłem w centrum handlowym Europark). Nie jest to nic wykwitnego, ale za 890 HUF dostałem taką porcję dobrego (!) spaghetti, że miałem dość jedzenia do końca dnia.

Pozwolę sobie jeszcze coś napisać o konkretnych lokalizacjach, bo to był mój główny żywiciel w Budapeszcie:
Il Treno przy Retek utca 6, dojazd m.in. tramawjami 4, 6 czy 18 (aktualnie za niego jeździ autobus) - jedyna w tym gronie typowa restauracja, bardzo fajny wystrój, dobra obsługa, na minus wyższe ceny, o tym później;
Il Treno Expressz w Europarku, przedostatnia stacja M3 w stronę Kispestu - mój absolutny nr 1, porcje olbrzymie i wbrew formie lokalu widać i czuć, że świeżo przygotowywane;
Il Treno Expressz w Tesco przy Fogarasi ut, niedaleko stadionu Puskasa - praktycznie to samo co powyżej, ale porcje trochę mniejsze, na plus nieco sympatyczniejszy wystrój i menu po angielsku.
Oprócz tego jest jeszcze jedna restauracja i kilka expresszów, można sobie znaleźć na ich stronie.

Ceny - makarony (m.in. carbonara, bolognese i wiele innych) za 890 HUF, a porcja tak duża, że po całym dniu chodzenia po mieście miałem problemy ze zjedzeniem (a rzadko mi się to zdarza ). Jakiś zestaw typu mięso + frytki + warzywa ok. 200 HUF drożej. Kawa czy jakieś napoje 300-400 HUF. Wielki kawałek świetnej pizzy koło 400 HUF. Niestety w pierwszej opisywanej restauracji wszystko o ok. 500 HUF droższe, ale to i tak bardzo dobra cena.

Byłem też w polecanej tu Makos Gubie - gulasz fantastyczny, najlepszy jaki jadłem w życiu, drugie danie też ok, ale jednak bez rewelacji. Niemiłe zaskoczenie to opłata 750 HUF za obsługę, poza tym brak wi-fi i wc.

Jedliśmy dobrego langosza w hali targowej koło Szabadsag Hid na piętrze. W porze obiadowej ciasno, trudno znaleźć miejsce stojące przy stole.

Poza tym raczej piliśmy piwo. Jak ktoś lubi craft beers, polecam Élesztő niedaleko od stacji Corvin-negyed na linii M3 oraz Jónás Kézműves Sörház na peszteńskim nabrzeżu za wzmiankowana halą targową i uniwersytetem.

Będąc w Budapeszcie w hotelu wieczorem oglądałem kanał lokalnej (regionalnej) telewizji, w którym na jakimś regionalnym festynie prezentowano różne potrawy lokalne. Pokazano również pewien wypiek robiony z ciasta poprzez jego nawijanie na ruszt na którym był owalny kawałek drewna (takie połączenie rusztu i wałka do ciasta). Po nawinięciu całość się piecze na ogniu i obraca. Następnie podaje to na różne sposoby np. z cynamonem, cukrem, obsypany wiórkami kokosowymi, i czym tylko sobie kto wymyśli. Wyrób ten nazywa się kurosz, kurtoszkalacz a po węgiersku Kürtőskalács.

a tu filmik jak to się robi

Akurat następnego dnia będąc na głównej stacji metra czyli Deák Ferenc tér trafiłem na małą budkę z tym specjałem. Cena tak śmieszna że nawet nie zwróciłem uwagi ale było to coś koło 3-5 złotych. Fantastyczna sprawa, niebo w gębie, dzieciaki wniebowzięte. Podczas jedzenia jest dodatkowa zabawa bo to "coś" się rozwija jak sprężyna. Temu kto chciałby spróbować czegoś na słodko serdecznie polecam.

Takie ciacho jest bardzo popularne w Pradze, w centrum, w Budapeszcie nie spotkałem. Nie mam przekonania że to jest wyrób typowo węgierski.

_________________

Tak faktycznie takie ciasto sprzedawano min. na Malej Stranie w Pradze w drodze na Hradczany.

Być może jest to zapożyczone z innej kuchni, które przecież na południu Europy przenikają się nawzajem co jest efektem zaszłości historycznych. Tak samo może taki wyrób przeszedł na północ od Węgrów w czasie Austro-Węgier. Z wilkipedii wynika że smakołyk ten pochodzi historycznie z terenów obecnej Rumunii. Dla zainteresowanych bliżej http://en.wikipedia.org/wiki/K%C3%BCrt% ... al%C3%A1cs

A odmiany tego "czegoś" jak widać można spotkać w różnych krajach.

@BrunoJ , i w Zakopanem też, i nad morzem też, Ostrawie, i wszędzie gdzie naiwni turyści są w stanie przepłacić drugie tyle za ten wyrób. A niech najlepszym określnikiem pochodzenia tego wyrobu będzie cena: w Pradze po 12 zł, w Zako po 10, w Ostravie po 8, a w Budapeszcie po... 290 huf tj. 4zł. Na Węgrzech naprawdę popularny, ale wśród miejscowych a dużo mniej popularny, w tych cenach, u turystów.

z tymi cenami to naciągnąłeś trochę. w Pradze w ścisłym centrum płaciłem 60 koron, czyli coś 9PLN. 4 tygodnie temu. Jeśli mnie pamięć nie myli to tyle samo płaciłem w ścisłym sezonie zeszłego lata. Osobiście mnie to nie rusza. Ale dedukcja cenowa sama w sobie ciekawa. Przy czym nie zawsze u źródła musi być najtaniej (bo oryginał, albo specjalna receptura)

_________________

spójrzcie na flagę przy trdelniku, która ma jak mniemam przypominać flagę czeską Ach ci zachodni ignoranci....

@BrunoJ, fakt, cenę pamiętałem w euro, to i przeliczyłem podane "3€" na kilku stoiskach w ścisłym centrum gdzieś w maju tego roku
W Zakopanem chyba już nje sprzedają więcej, widocznie interes się słabo kręcił, ciekawe dlaczego...
@krystoferson112, hahah, a to jest chyba najpopularniejszym szwindlem Europy Środkowej. Ja nie mogę zapomnieć do teraz jak raz w Szwajcarii w tradycyjnym szwajcarskim butiku kupiłem buty z przezroczystą naklejką, z napisem w kolorze butów "made in Romania"...

To prawie się gdzies minęliśmy w tej Pradze Tak sobie jeszcze myślę że cena mogła być różna, jeśli np. była polewa czekoladowa czy coś. Ja to mimo wszystko traktuje jako folklor lokalny. Tak jak obwarzanki na rynku w Krakowie. Smakują lepiej bo kupione na rynku, a nie dlatego że bardziej oryginalne i 2x tansze gdzieś w bocznej uliczce
Ale akurat z Pragi (czy ogólnie Czech) to ja najbardziej lubie przywozić wafle "kolonada".

A ponieważ wątek jest o Budapeszcie, to z Węgier oczywiście Tokai.

_________________

My ostatnio stołowaliśmy się tutaj porcje fajne dobrze doprawione i w miare tanio gulasz 700 ft , danie 1200 ft , pyszny kurczak z kluseczkami
http://pl.tripadvisor.com/Restaurant_Re ... ngary.html

Tak samo w Amsterdamie dominują argentyńskie. No ale w sumie - co w tym dziwnego? Jak wyjdę na ulicę w Warszawie, to mam kebaby, chińszczyznę, pizzerie, kuchnię indyjską, nepalską itd.

Ja to znałem głównie z Czech. Ostatnio masowo pojawiły się w polskich górach - w Szczawnicy w budce, gdzie twierdzą, że to potrawa słowacka. A na Gubałówce węgierskie - jeden przy drugim. I obsługiwane przez Węgrów. Ostatnio kupowałem w jednej dwie herbaty i pani pyta, czy z cynamonem, czy orzeszkami. No więc musiałem przejść na węgierski.

Ostatnio w Budapeszcie miałam jednodniową przesiadkę do Stambułu i stwierdziłam po raz kolejny, że Węgrzy to najmilszy naród świata. W lokalnej knajpce (Frédiék vendéglő, Villám utca 29) zjadłam bardzo smaczną zupę gulaszową i jakieś podroby na drugie, pogadałam łamanym niemieckim z Węgrami i musiałam wyglądać bardzo sierotowato bo zaczęli mnie częstować winem.
Zwiedzając wieczorem miasto najpierw trafiłam do knajpy gdzie mieli dobry włoski ekspres, kupiłam kawę z lodami a z właściciel dodatkowo wypił ze mną espresso (stwierdził, że kawa lodowa to dla mnie za mało). Utwierdziło mnie to w przekonaniu że muszę naprawdę kiepsko wyglądać. Na koniec dnia chciałam sobie właśnie kupić w sklepiku z Kürtőskalács jednego, ale dostałam gratis drugiego w innym smaku (pani coś mówiła po węgiersku, ale nie zrozumiałam co).
Na drugi dzień, jadąc na lotnisko metrem z Nepliget, kupiłam sobie w budzie przy wejściu do metra Langosza- pycha był, choć towarzystwo lokalnych żuli masowo żywiących się w tym przybytku trochę mnie zaniepokoiło.