Forum strony Fly4free.pl
https://www.fly4free.pl/forum/

W sercu Sahary – Niger i Burkina Faso
w-sercu-sahary-ndash-niger-i-burkina-faso,213,139619
Strona 1 z 1

Autor:  Woy [ 10 Mar 2019 10:07 ]
Temat postu:  W sercu Sahary – Niger i Burkina Faso

Zapraszam do relacji z podróży do rzadko odwiedzanych krajów – Nigru i Burkiny Faso. Na wstępie wytłumaczę się z tytułu – ani Niger, ani tym bardziej Burkina Faso nie są geograficznie w sercu Sahary, ale właśnie w Nigrze znajduje się jej kulturalne centrum, punkt przecięcia szlaków komunikacyjnych ze wschodu na zachód i z północy na południe - niemal legendarny Agadez. Agadez był najważniejszym punktem mojej wycieczki i opiszę go dokładniej w drugiej części relacji.

Choć zwykle podróżuję sam lub z rodziną, tym razem – z uwagi na kwestie logistyczne i obawy o bezpieczeństwo (bezpodstawne, jak się okazało) – część wyjazdu spędziłem w siedmioosobowej grupie znajomych podróżników. Wyjazd spinał Harry Mitsidis, założyciel i podróżnik numer jeden na portalu Nomad Mania (http://www.nomadmania.com), który mniej więcej raz w roku koordynuje podróże w niedostępne regiony świata, organizowane po kosztach i otwarte dla użytkowników portalu.

Na początek kwestie logistyczne – zarówno do Nigru, jak i do Burkiny Faso Polacy potrzebują wiz. W Burkinie są teoretycznie wizy on arrival, ale dwa razy droższe od normalnych. Wizę do Burkiny można zresztą bezproblemowo wyrobić w ambasadzie Francji w Warszawie – wystarczy wniosek, potwierdzenie biletu lotniczego, rezerwacja hotelu (odwoływalny booking.com wystarczy) i potwierdzenie ubezpieczenia. Płatność w PLN (257 zł na styczeń 2019) bezpośrednio w ambasadzie, a wizę dostałem od ręki.

Trudniej sprawa ma się z Nigrem – ambasady w Polsce nie ma i trzeba drałować do Berlina albo płacić pośrednikom. Tu nie trzeba prawie żadnych papierów - wystarczy zdjęcie, wniosek i potwierdzenie wniesienia opłaty 62 euro. Wyrobienie wizy trwa mniej więcej tydzień, można dostarczyć kopertę ze znaczkiem i wtedy wysyłają paszport do Polski. Nie wiem, jak to działa, bo z uwagi na krótki termin kolejnego wyjazd wolałem nie liczyć na pocztę i odebrałem paszport osobiście. Panie w konsulacie są jednak bardzo pomocne i mówią po angielsku.

Oba kraje są endemiczne dla żółtej gorączki i żółta książeczka była skrupulatnie sprawdzana na lotnisku w Niamey - w Wagadugu z kolei nikt niczego nie sprawdzał. W obu występuje też malaria, szczególnie w Nigrze ryzyko jest wysokie i profilaktyka farmakologiczna jest więcej niż zalecana. Byłem tam w – teoretycznie najbezpieczniejszej – porze suchej, ale komarów wieczorem było pełno, nawet na pustyni. W żadnym hotelu nie było moskitiery i trzeba brać swoją lub liczyć na repelenty.

Do Niamey dostałem się dość tanio dzięki koledze z forum @nelson 1974, który w swoim czasie wrzucił info o biletach z Włoch do Nigerii za 1200 zł (https://www.fly4free.pl/forum/mxp-los-1226-pln-rt,232,136543&p=1163155&hilit=lagos#p1163155). Pod wrzutką rozgorzała dyskusja (potem usunięta) na temat sensowności takich ofert i podróży w te niebezpieczne miejsca. Do Nigerii wprawdzie się nie wybrałem, ale podchwyciłem trop, bo z włoskich lotnisk Zachodnia Afryka była znacznie tańsza. Ostatecznie poleciałem Turkishem multicity MXP-NIM OUA-MXP za jakieś 1760 zł, przy ofertach z Polski za około trzy tysiące.

W Niamey Turkish ląduje w środku nocy, kantor już nie działa, ale można wymienić pieniądze i kupić kartę SIM u cinkciarzy (nie korzystałem, więc kursu i ceny karty nie znam). Polskie karty SIM działają, choć w Orange chyba nie bardzo wiedzą, jak odmienia się nazwę kraju – powitał mnie sms „Witaj w Nigerze” zamiast „Nigrze”.

Taksówka do miasta kosztuje 10 tys. franków CFA, czyli około 15 euro. Zatrzymałem się w hotelu Homeland za jakieś 120 euro za dwójkę – drogo, ale podzielone na pół robi się znośne, a hotele w Niamey kosztują sporo. Hotel jest najzupełniej w porządku, z porządnym wifi i niezłymi śniadaniami, choć basen nie nadaje się do użytku.

W Niamey spędziłem aż dwa pełne dni, czyli co najmniej o jeden dzień za dużo. Chciałem odwiedzić największą atrakcję turystyczną Nigru – Park Narodowy „W”, oddalony jakieś 2,5-3h od stolicy. Na miejscu wszyscy jednak odradzali wyjazd – trwała tam właśnie akcja policyjno-wojskowa czyszcząca park z bandytów i terrorystów. Odpuściłem więc „W” licząc, że kiedyś zobaczę go ze strony Beninu (część parku w Burkinie jest obecnie absolutnie no-go).

Sam Niamey jest bezpieczny i można po nim chodzić bez obaw, przynajmniej w dzień. Zacząłem od tzw. Muzeum Narodowego, które okazało się wcale nie być muzeum – jeśli nie liczyć dwóch tradycyjnych chat i maleńkiej – w dodatku zamkniętej - ekspozycji dotyczącej lokalnych instrumentów muzycznych. Niamejczykom należy się jednak plus za to, że przynajmniej próbują, czego nie można powiedzieć o ich znacznie bogatszych kolegach z obrzydliwego Dżibuti (dla przypomnienia moja relacja https://www.fly4free.pl/forum/viewtopic.php?t=129284), które nie posiada nawet takiego erzacu muzeum . Pozostała część „muzeum” to tak naprawdę malutkie zoo, w którym zwierzęta trzymane są w skandalicznie małych klatkach. Szczególnie współczułem wielkiemu lwu, którego można było praktycznie pogłaskać, choć po prawdzie inne zwierzęta miały jeszcze gorzej.

Załącznik:
20190218_110203.jpg
20190218_110203.jpg [ 924.96 KiB | Obejrzany 14209 razy ]

Załącznik:
20190218_110644.jpg
20190218_110644.jpg [ 941.69 KiB | Obejrzany 14209 razy ]

Załącznik:
20190218_110951.jpg
20190218_110951.jpg [ 513.7 KiB | Obejrzany 14209 razy ]


Niger jest numerem jeden na świecie jeśli chodzi o wskaźnik dzietności – średnio na kobietę przypada tu prawie siedmioro dzieci! Dzieci są praktycznie wszędzie, a te na głównych ulicach Niamey są chyba przyzwyczajone do białych ludzi i czasem proszą o „cadeau” czyli podarek. Wystarczyło jednak zajść w boczną uliczkę kilkaset metrów dalej, aby całkowicie uwolnić się od małych żebraków i spotkać przesympatyczne maluchy, zaciekawione i uśmiechnięte, gdy pokazywałem im zrobione przed chwilą zdjęcie. Zaskoczyły mnie bardzo dobre maniery tych malców – dorosłego prawie każdy grzecznie pozdrawiał i żegnał po francusku. Widać, że przynajmniej w stolicy podstawowa edukacja działa całkiem dobrze.

Załącznik:
20190218_121402.jpg
20190218_121402.jpg [ 803.67 KiB | Obejrzany 14209 razy ]

Załącznik:
20190219_093813.jpg
20190219_093813.jpg [ 806.29 KiB | Obejrzany 14209 razy ]


Stolica Nigru nie jest najciekawszym miastem do zwiedzania, a w dodatku należy do tych miejsc, w których robienie zdjęć budynkom i „strategicznym” obiektom może skończyć się kłopotami. Pokryte asfaltem są tylko niektóre główne ulice, reszta dróg jest gruntowa i ubranie
szybko pokrywa się czerwonawym pyłem. Miasto jest dość zielone, w wielu miejscach kwitną kwiaty.

Załącznik:
20190218_113547.jpg
20190218_113547.jpg [ 694.59 KiB | Obejrzany 14209 razy ]

Załącznik:
20190218_113726.jpg
20190218_113726.jpg [ 1010.11 KiB | Obejrzany 14209 razy ]

Załącznik:
20190218_115759.jpg
20190218_115759.jpg [ 894.96 KiB | Obejrzany 14209 razy ]


Tym, co mnie w stolicy i całym Nigrze uderzyło, była pewna ospałość i powolność – Niamey nie jest jednym z tych afrykańskich miast, gdzie wszyscy są w ruchu, handlują czym i gdzie się da, przekrzykując się wzajemnie. Można swobodnie włóczyć się po ulicach nie będąc specjalnie zaczepianym, poza okazjonalnymi prośbami dzieci o podarek. Z atrakcji turystycznych można od biedy wymienić katedrę Najświętszej Marii Panny Nieustającej Pomocy, dość ascetyczną w środku i służącą jako centrum kulturalno-edukacyjne dla katolickiej społeczności Niamey. Zdjęcie katedry zrobiłem nielegalnie, nawet tego budynku nie można fotografować. O dziwo nie było problemów ze zdjęciami w znacznie okazalszym Wielkim Meczecie, którego bogate wnętrze silnie kontrastuje z biednymi budynkami w stolicy. Meczetów jest tu znacznie więcej niż kościołów, bo kraj jest w co najmniej 80 % muzułmański. Niger, tak jak większość krajów w regionie, nie jest islamską republiką, ale po prostu republiką, jednak islam jest dominujący i zdarzają się prześladowania innych religii, zwłaszcza chrześcijan.

Największą chyba atrakcją jest sama rzeka Niger (przypomnę – trzecia największa w Afryce po Nilu i Kongo), przepływająca przez centrum miasta. Można tu wynająć pirogę, podpłynąć poza stolicę i zobaczyć żyjące w rzece hipopotamy – nie skorzystałem z tej opcji, ale po przeczytaniu zachęcających opisów trochę żałuję.
Załącznik:
20190219_091358.jpg
20190219_091358.jpg [ 489.36 KiB | Obejrzany 14209 razy ]

Załącznik:
20190219_091307.jpg
20190219_091307.jpg [ 287.39 KiB | Obejrzany 14209 razy ]

Załącznik:
20190219_102544.jpg
20190219_102544.jpg [ 440.27 KiB | Obejrzany 14209 razy ]

Załącznik:
20190219_102307.jpg
20190219_102307.jpg [ 825.43 KiB | Obejrzany 14209 razy ]

Załącznik:
20190219_102324.jpg
20190219_102324.jpg [ 822.9 KiB | Obejrzany 14209 razy ]

Załącznik:
20190218_115206.jpg
20190218_115206.jpg [ 801.11 KiB | Obejrzany 14209 razy ]

Autor:  cart [ 10 Mar 2019 10:44 ]
Temat postu:  Re: W sercu Sahary – Niger i Burkina Faso

No i pięknie. Afryka ma coś w sobie.

Autor:  nelson 1974 [ 10 Mar 2019 11:06 ]
Temat postu:  Re: W sercu Sahary – Niger i Burkina Faso

@Woy No to czekamy na ciąg dalszy ;)

Autor:  kamo375 [ 12 Mar 2019 19:18 ]
Temat postu:  Re: W sercu Sahary – Niger i Burkina Faso

Fajnie się zaczyna, czekamy na dalszą część :)

Autor:  gecko [ 12 Mar 2019 20:07 ]
Temat postu:  Re: W sercu Sahary – Niger i Burkina Faso

Super! Czekałem na tę relację! :D

Autor:  Woy [ 15 Mar 2019 18:02 ]
Temat postu:  Re: W sercu Sahary – Niger i Burkina Faso

W sercu Sahary


Po przystawce w postaci średnio zachęcającego Niamey przyszła pora na danie główne. Najważniejszym punktem naszej podróży miał być Agadez, miasto-legenda wewnątrz Sahary. Niewiele było i jest na właściwej Saharze prawdziwie dużych miast, stąd Agadez miał zawsze szczególne znaczenie – tu krzyżowały się szlaki handlowe z południa na północ i ze wschodu na zachód pustyni. Agadez był od wieków traktowany przez Tuaregów jako ich stolica i obok algierskiego Tamanrassetu ciągle jest ich najważniejszym miastem.

Atrakcyjność turystyczna Agadezu wzrosła w latach 80-tych ubiegłego stulecia, wraz ze wzrostem popularności Rajdu Paryż – Dakar. Jeszcze na początku XXI w. każdy szanujący się globtroter eksplorujący Zachodnią Afrykę zatrzymywał się w Agadezie, zaglądając przy okazji do Parku Narodowego Tenere i gór Air. Air France utrzymywał regularne loty rejsowe do Agadezu z francuskich miast, w mieście działały hotele i agencje turystyczne oferujące doświadczenie prawdziwej pustyni. Potem jednak przyszły do regionu znacznie gorsze czasy.

W 2007 r. wybuchła w regionie kolejna już rebelia Tuaregów, destabilizując prowincję i pociągając za sobą kilkaset ofiar śmiertelnych. Wprawdzie w 2009 r. udało się zawrzeć pokój (z niemałym udziałem Kaddafiego jako mediatora), ale wkrótce później do mieszanki doszła Al-Kajda i Boko Haram, a sytuacja w sąsiedniej Mauretanii, Libii i Czadzie uległa drastycznemu pogorszeniu. W samym Nigrze było lepiej, ale też wystarczająco niebezpiecznie, żeby nie wychylać się poza Niamey i południe kraju. Turyści opuścili Agadez na długo.

Obecnie sytuacja w Agadezie wraca powoli do normy, ale wszystkie chyba zachodnie ministerstwa ciągle oznaczają cały region jako czerwony i zalecają całkowitą rezygnację z podróży. Niemniej jednak wystarczyło poszperać głębiej i okazało się, że Niger Airlines mają regularne loty z Niamey do Agadezu. Biletów póki co nie można kupić online, ale mieliśmy sprawdzonego lokalnego fixera, który zrobił to za nas. Dla zainteresowanych podaję namiar – Junior, a właściwie Abdelaziz cisseabdelaziz32@gmail.com, tel. +22797354998 – absolutnie uczciwy i godny polecenia. Bilet na trasie Niamey – Agadez i Agadez – Zinder kosztował w sumie około 330 euro za osobę. Lecieliśmy Fokkerem 50 wyleasingowanym wraz z załogą od Palestinian Airlines.

Załącznik:
20190220_092711.jpg
20190220_092711.jpg [ 350.54 KiB | Obejrzany 13906 razy ]


W Agadezie spodziewaliśmy się raczej spartańskich warunków. Mieliśmy zamówiony hotel Auberge d'Azel, prowadzony przez małżeństwo francusko-nigerskie. Hotel okazał się prawdziwą perełką, z doskonałą kuchnią, wielkimi pokojami i dobrze działającym wifi. Wszystko w przyzwoitych cenach – płaciłem koło 50 euro za noc.

Załącznik:
20190220_142150 — kopia.jpg
20190220_142150 — kopia.jpg [ 777.57 KiB | Obejrzany 13906 razy ]


Absolutną perełką okazał się z pewnością sam Agadez. Samo miasto, w zgodnej opinii wszystkich miejscowych, jest bardzo bezpieczne, stąd też mogliśmy swobodnie chodzić po ulicach i obserwować lokalne życie. Historyczne centrum Agadezu zostało w 2013 r. wpisane na listę UNESCO, głównie za swoją unikalną, w dużej mierze nienaruszoną od wieków zabudowę z gliny i suszonej cegły. Centrum jest faktycznie bardzo ładne, wiele budynków jest gruntownie odrestaurowanych z pomocą funduszy krajów Zachodniej Europy.

Załącznik:
20190220_144257.jpg
20190220_144257.jpg [ 449.71 KiB | Obejrzany 13906 razy ]

Załącznik:
20190220_144340.jpg
20190220_144340.jpg [ 562.85 KiB | Obejrzany 13906 razy ]

Załącznik:
20190220_144755.jpg
20190220_144755.jpg [ 397.09 KiB | Obejrzany 13906 razy ]

Załącznik:
20190220_153712.jpg
20190220_153712.jpg [ 382.75 KiB | Obejrzany 13906 razy ]


Atrakcją numer jeden jest Wielki Meczet z najwyższym na świecie minaretem zrobionym z gliny i suszonej cegły. Na minaret można wejść, ale wszyscy z BMI powyżej 30 mogą mieć poważne problemy z przeciśnięciem się przez wąskie schody. Mimo ciasnoty warto, bo z góry można podziwiać najlepszą panoramę Agadezu.

Załącznik:
20190220_145710.jpg
20190220_145710.jpg [ 301.19 KiB | Obejrzany 13906 razy ]

Załącznik:
20190221_095507.jpg
20190221_095507.jpg [ 478.14 KiB | Obejrzany 13906 razy ]

Załącznik:
20190221_100000.jpg
20190221_100000.jpg [ 571.45 KiB | Obejrzany 13906 razy ]

Załącznik:
20190221_100019.jpg
20190221_100019.jpg [ 504.65 KiB | Obejrzany 13906 razy ]


Koło meczetu można kupić legalne i niezbyt legalne pamiątki – np. zęby dinozaurów, których faktycznie sporo odnajduje się w okolicy. Nie wiem, czy były prawdziwe, nie jestem zainteresowany takimi suwenirami.

W opinii większych ode mnie znawców (a w grupie mieliśmy prawdziwych koneserów Zachodniej Afryki) Agadez prezentuje się znacznie lepiej niż większość miast w tym regionie świata, lata świetlne przed np. Timbuktu. Moje wrażenie też było bardzo dobre, tym bardziej, że otaczali nas przyjaźni i uśmiechnięci ludzie. Dla okolicznej dzieciarni byliśmy niemałą atrakcją, zresztą z wzajemnością.

Załącznik:
20190220_143613.jpg
20190220_143613.jpg [ 306.12 KiB | Obejrzany 13906 razy ]

Załącznik:
20190220_144142.jpg
20190220_144142.jpg [ 645.09 KiB | Obejrzany 13906 razy ]

Załącznik:
20190220_145035.jpg
20190220_145035.jpg [ 226.73 KiB | Obejrzany 13906 razy ]

Załącznik:
20190220_153238.jpg
20190220_153238.jpg [ 384.89 KiB | Obejrzany 13906 razy ]

Załącznik:
20190220_153549.jpg
20190220_153549.jpg [ 255.53 KiB | Obejrzany 13906 razy ]

Załącznik:
20190220_154320.jpg
20190220_154320.jpg [ 578.78 KiB | Obejrzany 13906 razy ]


Szczególnie zainteresował mnie ręczny wózek pchany przez dwójkę nastolatków, pokryty skórami i rogami. Chłopaki byli kimś w rodzaju szamanów-uzdrowicieli oferujących swoje usługi mieszkańcom. Islam islamem, ale lokalne wierzenia trzymają się mocno…

Załącznik:
20190220_152251.jpg
20190220_152251.jpg [ 360.85 KiB | Obejrzany 13906 razy ]

Załącznik:
20190220_152347.jpg
20190220_152347.jpg [ 754.8 KiB | Obejrzany 13906 razy ]


Moim marzeniem było odwiedzenie Parku Narodowego Tenere, ale żeby się tam dostać trzeba było jechać jakieś sześć godzin w jedną stronę – nierealne przy dwudniowym pobycie. Poza tym okolica ciągle nie jest zbyt bezpieczna i nawet niewielka wycieczka poza Agadez wymaga wynajęcia lokalnego policjanta. My też mieliśmy taką eskortę, bo wynajęliśmy 4x4 i wyjechaliśmy jakieś 30 kilometrów poza Agadez. Krajobraz momentalnie zrobił się pustynny i górzysty, choć w okolicy nie brakuje też oaz, w których mieszkańcy Agadezu mają swoje ogródki z warzywami.

Załącznik:
20190221_133737.jpg
20190221_133737.jpg [ 621.26 KiB | Obejrzany 13906 razy ]

Załącznik:
20190221_134907.jpg
20190221_134907.jpg [ 771.5 KiB | Obejrzany 13906 razy ]

Załącznik:
20190221_165056.jpg
20190221_165056.jpg [ 425.27 KiB | Obejrzany 13906 razy ]

Załącznik:
20190221_165101.jpg
20190221_165101.jpg [ 633.52 KiB | Obejrzany 13906 razy ]


W jednym z tych ogródków zatrzymaliśmy się na herbatę, a policjanci dumnie zaprezentowali muzykę lokalnej i międzynarodowej gwiazdy – pochodzącego z Agadezu Bombino. Mnie się podoba - próbka w linku:


Autor:  Woy [ 17 Mar 2019 21:44 ]
Temat postu:  Re: W sercu Sahary – Niger i Burkina Faso

Ten sam, co poprzednio rejsowy samolot dwa dni później zabrał naszą grupę z Agadezu do Zinderu, drugiego największego miasta Nigru, położonego na samym południu kraju. Z Zinderu w ciągu dwóch dni pokonaliśmy trasę do Niamey, będąc czasami tylko kilka kilometrów od granicy z Nigerią. Był z nami Luis, Portugalczyk, który zwiedził wszystkie państwa świata za wyjątkiem Nigerii właśnie i podpuszczaliśmy go, że może przekupić pograniczników i dostać się na chwilę do swojej ziemi obiecanej. Ale, jak niegdyś Mojżesz, tym razem Luis musiał obejść się tylko widokiem swojego raju. Luisowi i tak pewnie uda się skompletowanie wszystkich państw, i to jeszcze w tym roku.

Południe Nigru jest jeszcze rzadziej odwiedzane niż pustynia, co nie dziwi – dla turystów nie ma tu naprawdę nic szczególnie interesującego, przynajmniej w sferze kultury materialnej. W Zinderze zatrzymaliśmy się pod pałacem sułtana – całkiem ładnie zdobionym, ale niedostępnym do zwiedzania (koncepcja zwiedzania czegokolwiek jest tutaj raczej niezwykła). Całkiem ładny okazał się największy meczet miasta, ale konstrukcja była zupełnie współczesna. Najładniejszy pałac sułtana (Palais du Zarmakoye) widzieliśmy za to w Dosso, kilkaset kilometrów dalej, ale strażnik był autentycznie przerażony gdy próbowaliśmy tam wejść pod nieobecność gospodarza.

Załącznik:
Komentarz do pliku: Pałac Sułtana w Zinderze
20190222_120338.jpg
20190222_120338.jpg [ 563.55 KiB | Obejrzany 13816 razy ]

Załącznik:
Komentarz do pliku: Pałac Sułtana w Zinderze
20190222_120453.jpg
20190222_120453.jpg [ 869.42 KiB | Obejrzany 13816 razy ]

Załącznik:
20190222_122113.jpg
20190222_122113.jpg [ 530.6 KiB | Obejrzany 13816 razy ]

Załącznik:
20190222_122232.jpg
20190222_122232.jpg [ 818.91 KiB | Obejrzany 13816 razy ]

Załącznik:
Komentarz do pliku: Pałac Sułtana w Dosso
20190223_152850.jpg
20190223_152850.jpg [ 720.18 KiB | Obejrzany 13816 razy ]

Załącznik:
20190223_153818.jpg
20190223_153818.jpg [ 450.26 KiB | Obejrzany 13816 razy ]


Tradycyjnie największą frajdę sprawiały nam spotkania z miejscowymi ludźmi i podziwianie krajobrazu wiejskiego. Najbardziej fotogeniczne były spichlerze na siano (i pewnie też inne rzeczy), zbudowane z gliny albo drewna i słomy. Niekiedy było ich tyle, że wyglądały jak wioski smerfów.

Załącznik:
20190222_152700.jpg
20190222_152700.jpg [ 773.63 KiB | Obejrzany 13816 razy ]

Załącznik:
20190222_152715.jpg
20190222_152715.jpg [ 868.49 KiB | Obejrzany 13816 razy ]

Załącznik:
20190223_080033.jpg
20190223_080033.jpg [ 558.87 KiB | Obejrzany 13816 razy ]

Załącznik:
20190223_080321.jpg
20190223_080321.jpg [ 749.72 KiB | Obejrzany 13816 razy ]

Załącznik:
20190223_093430.jpg
20190223_093430.jpg [ 692.69 KiB | Obejrzany 13816 razy ]

Załącznik:
20190223_093520.jpg
20190223_093520.jpg [ 696.74 KiB | Obejrzany 13816 razy ]

Załącznik:
20190223_093534.jpg
20190223_093534.jpg [ 768.24 KiB | Obejrzany 13816 razy ]

Załącznik:
20190223_093712.jpg
20190223_093712.jpg [ 690.95 KiB | Obejrzany 13816 razy ]


W jednym miejscu odbiliśmy od głównej drogi, żeby zobaczyć jezioro Madarounfa i okoliczny las, oba będące podobno świętymi miejscami dla okolicznej ludności – w okolicy znajdują się groby 99 świętych. Grobów nie widzieliśmy, jezioro i las były najzupełniej zwykłe, ale najlepsze było spotkanie z ludnością wioski. Można z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić, że byliśmy tam jedynymi białymi od bardzo dawna. Zaczęło się od zebrania chmary dzieci (przypominam – w Nigrze na kobietę przypada aż siódemka!), ale później dołączyli starsi i skończyło się na zgromadzeniu prawie całej wioski. To już nie uszło uwadze lokalnych stróżów prawa i kiedy mieliśmy opuszczać wioskę, podjechały dwa patrole policji. Nie było jednak żadnych problemów, policjanci byli bardziej zaciekawieni niż podejrzliwi.

Załącznik:
20190222_180041.jpg
20190222_180041.jpg [ 493.86 KiB | Obejrzany 13816 razy ]

Załącznik:
20190222_180854.jpg
20190222_180854.jpg [ 570.28 KiB | Obejrzany 13816 razy ]

Załącznik:
20190222_181144.jpg
20190222_181144.jpg [ 424.49 KiB | Obejrzany 13816 razy ]

Załącznik:
20190222_181431.jpg
20190222_181431.jpg [ 652.73 KiB | Obejrzany 13816 razy ]

Załącznik:
20190222_181734.jpg
20190222_181734.jpg [ 805.74 KiB | Obejrzany 13816 razy ]

Załącznik:
20190222_181751.jpg
20190222_181751.jpg [ 265.69 KiB | Obejrzany 13816 razy ]

Załącznik:
20190222_181811.jpg
20190222_181811.jpg [ 284.66 KiB | Obejrzany 13816 razy ]

Załącznik:
20190222_181958.jpg
20190222_181958.jpg [ 554.06 KiB | Obejrzany 13816 razy ]

Załącznik:
20190222_182001.jpg
20190222_182001.jpg [ 345.99 KiB | Obejrzany 13816 razy ]


Z Zinderu do Niamey wiedzie całkiem niezła droga, miejscami dość dziurawa, ale jak na standardy afrykańskie więcej niż akceptowalna. Policyjne checkpointy są często (między innymi z uwagi na bliskość granicy), choć na szczęście policjanci są wprawdzie oficjalni, ale przyjaźni. Nigdzie nie mieliśmy nawet sugestii łapówki. Dwa czy trzy razy poproszono nas o opłatę za korzystanie z drogi, zbieraną podobno po to, żeby ją poprawić. Tu też wszystko odbyło się oficjalnie, otrzymaliśmy potwierdzenie, które potem uczciwie sprawdzano i puszczano nas dalej. Jak na tę część świata, organizacja godna podziwu. Nie można tego powiedzieć o organizacji transportu kur, szczególnie z perspektywy samych kur.

Załącznik:
20190223_164349.jpg
20190223_164349.jpg [ 479.53 KiB | Obejrzany 13816 razy ]


Podczas robienia zdjęć z okna samochodu nasz kolega zrobił kardynalny błąd – przypadkowo zrobił zdjęcie policjantowi. Coś takiego w Zachodniej Afryce podpada pod najcięższe paragrafy i może się naprawdę źle skończyć. I zaczęło się niepokojąco – sfotografowany policjant wsiadł na motor, dogonił nas i kazał się zatrzymać. Współczuliśmy koledze, który w drżących rękach ledwo był w stanie utrzymać telefon, kiedy go podawał policjantowi. Ten oczywiście zdjęcie usunął, po czym wykonał kilka telefonów, konsultując sprawę z przełożonymi. Po jakichś piętnastu minutach puścił nas wszystkich wolno, bez żadnych próśb o łapówkę. Za mniejszej wagi numer (zrobienie zdjęcia placówce bankowej) niektórzy uczestnicy naszej podróży spędzili w Republice Środkowoafrykańskiej kilka godzin na komisariacie, co i tak wszyscy traktowali jako szczęśliwe zakończenie sprawy. Tutaj jak widać jest zdecydowanie bardziej przyjaźnie.

I tak mogę podsumować cały Niger. Kraj jest niesamowicie biedny, co widać gołym okiem (choć zdaje się, że na szczęście nie ma tutaj głodu), niedoinwestowany, ale przyjazny. W miejscach, w których byliśmy, nigdy nie czuliśmy jakiegokolwiek zagrożenia, nikt nie był wobec nas agresywny czy nawet nadmiernie namolny. Ludzie są najczęściej zaciekawieni i przyjaźni. Organizacja na lotniskach i drogach bez zarzutu, nigdy nic się nie opóźniło. Jak na frankofoński kraj przystało, nie było problemu ze znalezieniem dobrego jedzenia, każdy hotel miał wifi, a internet mobilny był dostępny w większości miejsc. Nie jest tanio, ale też nie jest specjalnie drogo. Słowem, kraj najzupełniej nadaje się do samodzielnego zwiedzania, choć na pewno warto znać trochę podstawowych zwrotów po francusku.

To już ostatni odcinek opowieści o Nigrze. Ostatnia część będzie poświęcona sąsiadowi, czyli Burkina Faso.

Autor:  Sudoku [ 17 Mar 2019 22:18 ]
Temat postu:  Re: W sercu Sahary – Niger i Burkina Faso

No to jak zwykle czekamy na praktykalia, aby samemu zaplanować lub pomarzyć o takiej wyprawie.

Autor:  Woy [ 18 Mar 2019 10:36 ]
Temat postu:  Re: W sercu Sahary – Niger i Burkina Faso

@Sudoku trochę praktykaliow już było, jeśli czegoś brakuje, chętnie dodam. Przypomnę, że część wyjazdu była zorganizowana przez innych, więc część problemów u mnie odpadła. Natomiast da się Niger zwiedzić samemu, najwyżej prosząc o pomoc w zakupie biletów lotniczych jeśli ktoś ma potrzebę latać.

Autor:  Woy [ 21 Mar 2019 18:57 ]
Temat postu:  Re: W sercu Sahary – Niger i Burkina Faso

Część 4 - Burkina Faso

Przedostanie się do Burkiny Faso miało być najbardziej ekscytującą częścią podróży. W Niamey nasza 7-osobowa grupa się rozdzieliła i tylko ja z Harrym mieliśmy jechać dalej. Nasz kierowca Junior zgodził się wcześniej na przejazd z Niamey do Wagadugu drogą południową, tj. przez miasta Kantchari i Fada-Ngourma. Później jednak powiedział, że wolałby wybrać drogę północną, przez miasta Dori i Kaya, południowa miała być jego zdaniem aktualnie zbyt niebezpieczna. To zapaliło nam żółtą lampkę. Później, gdy w Agadezie podzieliliśmy się planami podróży, właścicielka hotelu złapała się za głowę i zdecydowanie odradziła nam jazdę, dzieląc się ostatnimi newsami na temat bezpieczeństwa w Burkinie, twierdząc, że jest tam znacznie gorzej niż w Nigrze. Rzeczywiście, ostatnie doniesienia były więcej niż alarmujące, MSZ-y krajów zachodnich świeżo zaktualizowały swoje ostrzeżenia, zdecydowanie odradzając podróże na cały wschód Burkiny Faso i pogranicze z Nigrem (tak naprawdę z wszystkimi krajami z wyjątkiem Wybrzeża Kości Słoniowej i Ghany). Media donosiły o świeżych zabójstwach i porwaniach białych z Zachodu – kilka tego typu wydarzeń miało miejsce w ciągu ostatniego miesiąca. Okazuje się, że sytuacja w tym kraju ulega drastycznemu pogorszeniu, a to wszystko z paradoksalnego powodu sukcesów w wojnie z terroryzmem. Po pokonaniu (wprawdzie jeszcze nie całkowitym) terrorystów w Mali część z nich przesunęła się na południe, destabilizując sytuację w Burkinie, a niedawne zamieszanie ze zmianą rządu i protestami opozycji nie wpłynęło pozytywnie na atmosferę w kraju.

Nie należymy do szczególnie strachliwych, ale tym razem odpuściliśmy, uznając, że przygoda nie jest warta ryzyka. Zamiast drogi lądowej zdecydowaliśmy się na przelot. Tego dnia przeloty były dwa – Air Burkina o 8.00 i Asky Airlines (dość spora linia lotnicza z Togo) o 8.30. Za oba w formule last minute trzeba było zapłacić jak za zboże – godzinny lot to nieco mniej niż 1000 zł. Harry wybrał Asky, bo jeszcze z nimi nie leciał, i był to szczęśliwy strzał – przelot Air Burkina został odwołany. Samolot Asky był całkiem przyzwoicie wypełniony, ale większość pasażerów stanowili bardzo młodzi ludzie z Sierra Leone z dziwnymi dokumentami podróży i bez paszportów. Mamy podejrzenie, że byli to nielegalni imigranci cofnięci ze swojej drogi do Europy.

Po przylocie do Wagadugu od razu można było poczuć, że jesteśmy w innym, lepszym świecie. Burkina Faso to ciągle jeden z dwudziestu najbiedniejszych krajów świata, ale w porównaniu z Nigrem to prawdziwy krezus, z PKB na osobę prawie dwa razy większym. W Burkinie wszystko działa lepiej – na lotnisku są normalne sklepy, większość dróg jest asfaltowa, a w Wagadugu działa regularna komunikacja miejska – autobusy mają nawet numery, co w ogóle w Afryce jest ewenementem. Nawet poza stolicą co chwilę widać oznaki wyższego poziomu cywilizacyjnego – szyldy szkół podstawowych i średnich czy nawet bibliotek.

Bardzo chciałem zwiedzić jedyne dwa miejsca z listy UNESCO, które posiada Burkina Faso, ale okazało się to niemożliwe – Park Narodowy Arly był zbyt niebezpieczny, a ruiny Loropeni wymagały co najmniej trzech dodatkowych dni, których nie miałem. Z dużym prawdopodobieństwem w tym roku Burkina doczeka się trzeciego wpisu na tę listę – w lipcu będzie głosowana kandydatura miejsc starożytnej obróbki żelaza (Les sites de métallurgie ancienne de réduction du fer). Jako, że jest to jedyna propozycja z Afryki w tym roku, prawdopodobieństwo wpisania jest bardzo duże. Sprawdziłem, gdzie potencjalnie mogą znajdować się lokalizacje (zanim wpis nie jest oficjalnie ogłoszony nie jest to wcale proste), i jedna z nich była tylko 100 km od Wagadugu, obok miasta Kaya. Kaya teoretycznie znajdowała się na granicy strefy no-go, ale taksówkarz na lotnisku zapewniał, że jest bezpiecznie. Za 50 tys. CFA (coś koło 320 zł) taksówkarz zgodził się zawieźć nas tam, gdzie chcemy.

Droga do Kaya zabrała nam dwie godziny i wcale nie wyglądała na drogę przez kraj z zagrożeniem terrorystycznym. Przez ponad 100 kilometrów nie widzieliśmy żadnego policyjnego checkpointu (być może właśnie dlatego ekstremistom łatwiej jest tu działać). Nie muszę dodawać, że droga była znacznie lepsza od większości tych w Nigrze. Dojechaliśmy do Kaya i miasteczko pozytywnie nas zaskoczyło – ma nawet muzeum (wprawdzie niedziałające, ale co tam – można było przynajmniej obejrzeć lub kupić trochę lokalnego rzemiosła).

Załącznik:
20190224_134531.jpg
20190224_134531.jpg [ 687.92 KiB | Obejrzany 13624 razy ]

Załącznik:
20190224_134741.jpg
20190224_134741.jpg [ 488.78 KiB | Obejrzany 13624 razy ]

Załącznik:
20190224_134949.jpg
20190224_134949.jpg [ 428.78 KiB | Obejrzany 13624 razy ]


Zaraz potem zaczęło się tropienie właściwego celu podróży. Miejsce, którego szukaliśmy – piece hutnicze Tiwega – miało być położone tylko kilka kilometrów od Kaya. Google miało nawet jego dokładne koordynaty, ale okazały się bezwartościowe. Przy głównej drodze stał drogowskaz, tyle, że w plątaninie polnych dróg nie było szans na samodzielne znalezienie tych pieców. Nie było rady, trzeba było zapytać w najbliższej wiosce.

A tam ulga – wiedzą, gdzie są piece i są w stanie nas tam zawieźć! Ale jest jeden problem… szef wioski musi o tym wiedzieć i wyrazić zgodę, a aktualnie nie ma go na miejscu. Pojechał w interesach do Kaya, a jego telefon milczy… Na szczęście znalazł się młody człowiek, który wskoczył na motor i zaoferował się znaleźć szefa. Nam postawiono krzesła w centralnym miejscu wioski i kazano czekać.

O, właśnie tam w cieniu czekaliśmy.

Załącznik:
20190224_132700.jpg
20190224_132700.jpg [ 841.94 KiB | Obejrzany 13624 razy ]


A tak wyglądała wioska.

Załącznik:
20190224_131853.jpg
20190224_131853.jpg [ 699.9 KiB | Obejrzany 13624 razy ]

Załącznik:
20190224_132703.jpg
20190224_132703.jpg [ 893.05 KiB | Obejrzany 13624 razy ]

Załącznik:
20190224_115401.jpg
20190224_115401.jpg [ 857.97 KiB | Obejrzany 13624 razy ]


Byliśmy trochę niespokojni, bo to czekanie mogło trwać nie wiadomo jak długo. Ale nie minęło więcej niż dwadzieścia minut i nasz posłaniec był z powrotem, razem z szefem wioski. Szef okazał się ludzkim panem i nie tylko zgodził się być naszym przewodnikiem, ale nawet zaoferował podwózkę swoim własnym pick-upem. Potem się okazało, że naszą taksówką raczej nie bylibyśmy w stanie tam dojechać i trzeba by było sporo drałować.

Po 10-minutowej jeździe i 5-minutowym spacerze wreszcie dotarliśmy do pieców. Tego dnia panował niemiłosierny upał – coś koło 35 stopni, a w miejscu, w którym byliśmy, praktycznie nie było cienia. Jednak szef wioski cały czas paradował w ocieplanej kurtce! Pomyślałbym, że to oznaka władzy, ale widziałem więcej osób, dla których luty w Sahelu to rzeczywiście zima – np. żołnierze chodzili w grubych wełnianych czapkach. Strach pomyśleć, jak tu wygląda w środku sezonu gorącego, czyli w maju czy czerwcu.

Załącznik:
20190224_124459.jpg
20190224_124459.jpg [ 444.33 KiB | Obejrzany 13624 razy ]

Załącznik:
20190224_124854.jpg
20190224_124854.jpg [ 992.21 KiB | Obejrzany 13624 razy ]

Załącznik:
20190224_124927.jpg
20190224_124927.jpg [ 709.78 KiB | Obejrzany 13624 razy ]


Szef okazał się nie tylko przywódcą, ale pełną gębą przewodnikiem. Widać było, że nie oprowadza turystów pierwszy raz, a z uwagi na kandydaturę w UNESCO wspominał, że pojawiali się tu niedawno międzynarodowi goście. Sam szef oprowadzał delegację z niemieckiego Herzogenaurach, czyli miasta partnerskiego Kaya. I tak dowiedzieliśmy się, że piece były używane w XIV w. i bardzo szybko porzucone. Z jednego wkładu uzyskiwano 15 do 25 kilo surówki, a do pieca wkładano 10 razy więcej węgla (domyślam się, że drzewnego) niż rudy. Temperatura w piecu to około 1600 stopni, a uzyskiwaną surówkę czyszczono dodatkowo w znacznie mniejszych piecach. Najciekawszy był sposób, w jaki znajdowano rudę – wystarczyło chodzić boso, bo ziemia w miejscu z rudami żelaza była tak nagrzana, że nawet miejscowi nie byli w stanie po niej stąpać. Inny sposób to obserwacja przyrody - ponoć w miejscu, gdzie występuje, rośnie ten oto krzew:

Załącznik:
20190224_130227.jpg
20190224_130227.jpg [ 969.67 KiB | Obejrzany 13624 razy ]


Wyjaśniło się też dlaczego mieszkańcy wioski musieli wołać swojego naczelnika. Miejsce, gdzie stoją piece, w lokalnej tradycji było traktowane jako święte i zwykli mieszkańcy bez naczelnika nie mogli i nie chcieli się tam zapuszczać. Kobiety niemogące zajść w ciążę pojawiały się tam, aby w kontakcie z nadprzyrodzonymi siłami poszukać wsparcia dla swoich problemów. Jak widać, ta tradycja pozostała żywa i do tej pory. Naczelnik przy okazji wyjaśnił, że jego pozycja jest przekazywana z ojca na syna, ale jego władza jest mniejsza niż kiedyś. Jak widać, trochę jej jeszcze zostało, przynajmniej w sferze sakralnej...





Po powrocie do Wagadugu miałem jeszcze półtora dnia, które przeznaczyłem na zwiedzanie miasta. Zatrzymałem się w hotelu Relax w samym centrum – za 55 euro miałem dość obskurny, ale czysty pokój, bardzo dobre śniadanie i duży, dobrze utrzymany basen. Harry zatrzymał się w najdroższym hotelu w mieście – Laico Ouaga 2000 za jakieś 250 euro za pokój. Spędziłem tam ostatnie pół dnia i stwierdzam, że hotel jest w porządku, ze świetnym basenem, ale niekoniecznie wart swojej ceny. Środki bezpieczeństwa były za to ogromne – samochód wjeżdżał do przedsionka z czterech stron zabezpieczonego kratami, wszyscy pasażerowie wychodzili, a ochroniarz zaglądał do każdego zakamarka. Oczywiście pasażerowie dodatkowo byli poddawani kontroli z wykrywaczem metali.

Samo Wagadugu jest miastem znacznie przyjemniejszym, niż Niamey, ale też nie ma tam szczególnie dużo do zwiedzania. Przeszedłem się do Katedry Niepokalanego Poczęcia NMP, a że była niedziela, na jej terenie (oczywiście nie w budynku) odbywały się gry i zabawy z występami i tańcami, podtrzymywanymi sporą ilością piwa. Widziałem Pomnik Męczenników – współczesną, niezbyt ciekawą konstrukcję. Przeszedłem się wzdłuż jeziora i na główny targ miasta. Byłem nawet w lokalnym parku rozrywki, ale w poniedziałek był zamknięty. Obejrzałem ciekawe murale na murze lokalnego uniwersytetu.

Załącznik:
Komentarz do pliku: katedra w Wagadugu
20190224_172608.jpg
20190224_172608.jpg [ 668.81 KiB | Obejrzany 13624 razy ]

Załącznik:
Komentarz do pliku: katedra w Wagadugu
20190224_172516.jpg
20190224_172516.jpg [ 489.91 KiB | Obejrzany 13624 razy ]

Załącznik:
Komentarz do pliku: Pomnik Męczenników, Wagadugu
20190225_132611.jpg
20190225_132611.jpg [ 411.6 KiB | Obejrzany 13624 razy ]

Załącznik:
20190224_095158.jpg
20190224_095158.jpg [ 255.09 KiB | Obejrzany 13624 razy ]

Załącznik:
20190225_105709.jpg
20190225_105709.jpg [ 988.27 KiB | Obejrzany 13624 razy ]

Załącznik:
20190225_105950.jpg
20190225_105950.jpg [ 922.3 KiB | Obejrzany 13624 razy ]

Załącznik:
20190225_110112.jpg
20190225_110112.jpg [ 953.72 KiB | Obejrzany 13624 razy ]

Załącznik:
20190225_110139.jpg
20190225_110139.jpg [ 916.91 KiB | Obejrzany 13624 razy ]

Załącznik:
20190225_110204.jpg
20190225_110204.jpg [ 941.2 KiB | Obejrzany 13624 razy ]

Załącznik:
20190225_110250.jpg
20190225_110250.jpg [ 963.04 KiB | Obejrzany 13624 razy ]


W Wagadugu funkcjonują aż dwa działające muzea, w których w dodatku można robić zdjęcia – widoma oznaka cywilizacji. Jedno to Muzeum Muzyki, drugie – Muzeum Narodowe z kolekcją różności – od kaset magnetofonowych z lokalnymi artystami po kolekcję masek.

Załącznik:
20190225_104017.jpg
20190225_104017.jpg [ 356.1 KiB | Obejrzany 13624 razy ]

Załącznik:
20190225_104212.jpg
20190225_104212.jpg [ 246.63 KiB | Obejrzany 13624 razy ]

Załącznik:
20190225_104457.jpg
20190225_104457.jpg [ 228 KiB | Obejrzany 13624 razy ]

Załącznik:
20190225_122505.jpg
20190225_122505.jpg [ 504.08 KiB | Obejrzany 13624 razy ]

Załącznik:
20190225_122558.jpg
20190225_122558.jpg [ 504.98 KiB | Obejrzany 13624 razy ]

Załącznik:
20190225_122644.jpg
20190225_122644.jpg [ 269.23 KiB | Obejrzany 13624 razy ]




______________________________________________


Dziękuję wszystkim czytelnikom za uwagę. Garść praktycznych informacji zamieszczałem w treści, ale chętnie odpowiem – tutaj lub na PW – na dodatkowe pytania.

Na koniec zamieszczam podsumowanie finansowe – cały wyjazd kosztował prawie 9 tys. zł, z czego:

1770 zł kosztował bilet lotniczy Mediolan-Niamey i Wagadugu-Mediolan . Do tego dokupiłem za 170 zł i 20k mil dolot z Warszawy do Mediolanu. Bilety na trasie Niamey-Agadez-Zinder to 360 euro (więcej niż podawałem poprzednio) czyli około 1550 zł, bilet na trasie Niamey – Wagadugu, kupowany last minute, to niemal równo 1000 zł. W sumie bilety lotnicze wyniosły około 4450 zł, połowę ceny wycieczki.

530 zł to wizy (nie liczę dwukrotnego dojazdu do Berlina, który w moim przypadku był bezkosztowy).

200 zł to malarone (zostało mi jedno opakowanie, którego chętnie się pozbędę). Szczepionki na żółtą gorączkę nie liczę, jej koszt rozłoży się jeszcze na wiele wyjazdów.

Na hotele wydałem prawie równo 2000 zł (8 nocy) – gdybym był sam, zapłaciłbym zdecydowanie mniej, ale że wszedłem między bogatsze od siebie wrony, krakałem tak jak one wybierając te same hotele.

150 euro, czyli 640 zł na osobę, kosztował transport z Zinderu do Niamey w komfortowych 4x4 (900 kilometrów pokonane w ciągu dwóch dni).

Pozostałe 1200 zł to wydatki na miejscu – inny transport (głównie wycieczki w Agadezie i Burkinie + taxi), jedzenie, bilety wstępu itd.

Aha, zostało mi 10 tys. franków CFA – chętnie wymienię po średnim kursie.

Autor:  jasiub [ 21 Mar 2019 19:25 ]
Temat postu:  Re: W sercu Sahary – Niger i Burkina Faso

Super relacja i zdjęcia, zazdroszczę :D Szczerze zasmuciła mnie wiadomość o problemach z bezpieczeństwem w Burkina , które planuję od dawna i zawsze uchodziło za ostoję spokoju w tym rejonie.

Woy napisał(a):
Podczas robienia zdjęć z okna samochodu nasz kolega zrobił kardynalny błąd – przypadkowo zrobił zdjęcie policjantowi. Coś takiego w Zachodniej Afryce podpada pod najcięższe paragrafy i może się naprawdę źle skończyć. I zaczęło się niepokojąco – sfotografowany policjant wsiadł na motor, dogonił nas i kazał się zatrzymać. Współczuliśmy koledze, który w drżących rękach ledwo był w stanie utrzymać telefon, kiedy go podawał policjantowi. Ten oczywiście zdjęcie usunął, po czym wykonał kilka telefonów, konsultując sprawę z przełożonymi. Po jakichś piętnastu minutach puścił nas wszystkich wolno, bez żadnych próśb o łapówkę. Za mniejszej wagi numer (zrobienie zdjęcia placówce bankowej) niektórzy uczestnicy naszej podróży spędzili w Republice Środkowoafrykańskiej kilka godzin na komisariacie, co i tak wszyscy traktowali jako szczęśliwe zakończenie sprawy. Tutaj jak widać jest zdecydowanie bardziej przyjaźnie.


A tak przy okazji ... dotyczy to całej północnej Afryki. Ostatnio pstryknąłem fotkę kolejki osób stojących do bankomatu w Chartumie , okazało się, że stał tam jakiś tajniak, który tak wrzeszczał, że zbiegła się cała okoliczna policja. Szczęśliwie zdjęcie skasowałem, telefonu wyrwać sobie nie dałem, więc zostałem zaprowadzony do szefa policjantów, ten przywołał jeszcze ważniejszego szefa i ... ten też mnie po dłuższym pouczeniu i przeglądnięciu zdjęć puścił. Ale podobnie jak Wy nauczkę miałem.

Autor:  Pietrucha [ 23 Kwi 2019 21:03 ]
Temat postu:  Re: W sercu Sahary – Niger i Burkina Faso

To uczucie kiedy myślisz, że wróciłeś z dobrego tripa, a wtedy Woy wjeżdża z nową relacją...
Gdyby był konkurs na forumową podróż roku to w ciemno miałbyś mój głos. W poprzednim roku również ?
Czy rozmawiałeś może z jakimś localsem na temat dzietności mieszkańców Nigru? Jak oni sami do tej kwestii podchodzą?

Autor:  Woy [ 24 Kwi 2019 11:21 ]
Temat postu:  Re: W sercu Sahary – Niger i Burkina Faso

@Pietrucha dzięki za miłe słowa. Z lokalsami ciężko rozmawiać, bo mój francuski jest mniej niż mierny, a po angielsku tylko z kierowcą można było rozmawiać. Dzietnosc w Nigrze jest wysoka, ale w porównaniu z sąsiadami aż tak się nie wyróżnia. W długich okresach pokoju i braku głodu powinna spadać. Na razie to część stylu życia.

Autor:  irae [ 22 Lut 2020 10:36 ]
Temat postu:  Re: W sercu Sahary – Niger i Burkina Faso

@Woy Wspaniała wyprawa i dziękuję Ci bardzo za pomocne info na początku tekstu ;)

Jutro wylatuję do Zachodniej Afryki zobaczymy jak wyjdzie trip :)

Pozdrawiam!

Autor:  sko1czek [ 22 Lut 2020 10:40 ]
Temat postu:  Re: W sercu Sahary – Niger i Burkina Faso

@irae
Napisz w kilku słowach dokąd lecisz, proszę.
Niedawno wróciłem z "cywilizowanego", spokojnego Cote d'Ivoire.

Autor:  irae [ 22 Lut 2020 12:36 ]
Temat postu:  Re: W sercu Sahary – Niger i Burkina Faso

sko1czek napisał(a):
@irae
Napisz w kilku słowach dokąd lecisz, proszę.
Niedawno wróciłem z "cywilizowanego", spokojnego Cote d'Ivoire.


Lecę do Marrakeszu bo dorwałem bilet za 100 zł i potem już busami, Mauretania (już byłem - robiłem ten pociąg sławny (opisywałem na forum), Senegal, Gambia, Mali (będę próbował Timbuktu, ale bez napinki - bo jednak niebezpiecznie), WKS i stąd pewnie będzie powrót do Polski, być może jak będę miał dobre tempo to jeszcze Ghana, ale to bardzo opcjonalnie. Opiszę oczywiście.

@Woy
Przepraszam, że się w Twoim wątku panoszę :/

Autor:  Woy [ 23 Lut 2020 02:38 ]
Temat postu:  Re: W sercu Sahary – Niger i Burkina Faso

@irae Nie szkodzi, może przez to więcej osób się zapozna i skonstatuje, że nie taka Zachodnia Afryka straszna. Też w tym roku planuję powrót, tylko nie wiem, który kraj wybrać. @sko1czek WKS jest na krótkiej liście, czekam na zachętę z Twojej strony ;)

Strona 1 z 1 Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group
http://www.phpbb.com/