Akceptuję i chcę ukryć komunikat Fly4free.pl korzysta z technologii, takich jak pliki cookies, do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu automatycznego personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu na stronie. Technologię tę wykorzystują również nasi partnerzy. Szczegółowe informacje dotyczące plików cookies oraz zasad przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności. Zapoznaj się z tymi informacjami przed korzystaniem z Fly4free.pl. Jeżeli nie wyrażasz zgody, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim komputerze, powinieneś zmienić ustawienia swojej przeglądarki internetowej.



Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 40 posty(ów) ]  Idź do strony Poprzednia  1, 2
Autor Wiadomość
#21 PostWysłany: 04 Mar 2017 20:22 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 17 Sty 2011
Posty: 809
niebieski
Maciek.ja placilem 98 AUD, w cenie przejazdy, obiad i wstepy do parkow
Jak wspolnie liczylismy na forum, ciezko zejsc nizej, nawet robiac to samemu wypozyczonym autem.

Wysłane z android
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
OradeaOrbea lubi ten post.
MaciekM uważa post za pomocny.
 
      
Wczasy w Turcji: tygodniowe all inclusive w hotelu niedaleko plaży od 1763 PLN. Wyloty z 2 miast Wczasy w Turcji: tygodniowe all inclusive w hotelu niedaleko plaży od 1763 PLN. Wyloty z 2 miast
Odkryj Deltę Mekongu: Wietnam i Kambodża w jednej podróży z Warszawy za 2900 PLN (z dużym bagażem) Odkryj Deltę Mekongu: Wietnam i Kambodża w jednej podróży z Warszawy za 2900 PLN (z dużym bagażem)
#22 PostWysłany: 08 Mar 2017 15:20 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 17 Sty 2011
Posty: 809
niebieski
Sydney i kumpel z Polski
Wstaję o 5.00, wymeldowanie, sprawdzenie maili czy lot do Sydney się nie opóźnił. Wsiadam do windy, dzyn dzyn i jestem na parterze. Otwierają się drzwi, czas ruszać na przystanek SkyBusa skąd jadę na Terminal 4. Tam znajduję klucze z pendrivem, które oddaję Pani z obsługi. Była zdziwiona i serdecznie podziękowała. Drobiazg;)
Sprawne security, siadam. W tle wypychany jest mały rarytasik, linie Royal Brunei!

Image

Cóż za spot, taka rzadkość do spotkania na moich oczach. Obok boardingują Virgin Australia do Adelaide.

Image

Siedzę sobie lekko ospały, patrzę na samoloty, na fejsbuka, na hm gniazdko z którego płynie prąd do telefonu. Gdy podchodzi do mnie pan z obsługi i pyta czy lecę do Sydney i czy chcę siąść na Exit. Biorę w ciemno i dostaję 1C ;) Dzień dobrych uczynków i karmy? Przed boardingiem, wszystkie bagaże są ważone (Sic!), A cokolwiek powyżej 7kg jest przekazywane na lewą stronę i dopłata 70$). Wiele osób miał niemiłą niespodziankę. Ja na szczęście wyjąłem książki, papiery i aparat. Brawo ja, na wadze 6kg;) Pakujemy się w 15 minut i w powietrze. Godzinny lot zlatuje mi tak szybko, jakbym przejechał autobusem przez kawałek Krakowa. Siadamy na płycie i kieruję się na pociąg do centrum. Pogoda nie rozpieszcza, znów chmury i mżawka. Ile można! Po 15 minutach wysiadam na Central, skąd idę co sił w kierunku hostelu, gdzie czeka już na mnie kumpel z Polski. W końcu jest z kim pogadać, z kim wypić złoty trunek. Od dziś podróżujemy razem, aż do Krakowa. Patrzymy za okno, deszcz nieco ustaje. Ruszamy w miasto. Punkt pierwszy to Darling Harbour, zatoka z knajpkami, centrum handlowym, przystanią dla jachtów i oceanarium.

Image

Znów pada. Deszcz odbiera radość zwiedzania tak bardzo! Chowamy się przy wjeździe do garażu. Idziemy dalej w kierunku Harbour Bridge, żeby zaraz potem zobaczyć najbardziej znany budynek Sydney, o ile nie całej Australii.

Image

Mowa tu o operze. Będziemy koło niej przechodzić mnóstwo razy.

Image

Patrzymy na zegarek jest, 14. Googlujemy do której jest czynne Taronga zoo. Do 17. Kupujemy bilet na prom i płyniemy zobaczyć kangury, słonie i te małe szare futrzaki żyjące na drzewach. Koale. Po 15 minutach płynięcia promem, meldujemy się w kasach zoo, gdzie płacąc 40$ jesteśmy w jego środku. Deszcz ustaje. Po drodze mijamy wiele zwierząt, karmienie szympansów, aż docieramy na sam koniec.

Image

Image

Image

To australijska sekcja, pełna drzew eukaliptusowych. Co to zapowiada? Koaaaalki, (to nie są misie!) które smacznie śpią ma drzewach. Jedna z nich przeskakuje na drugą gałąź, ziewa, patrzy na publikę na dole. Uśmiech do zdjęć i...idzie dalej spać.

Image

Image

Tuż obok stadko kangurów także ma porę błogiego relaksu.

Image

Image

Image

Odwiedzamy kilka pozostałych miejsc w zoo i wracamy na naszą część Sydney. Udając się w kierunku Royal Botanical Gardens, znajdujemy doskonałe miejsce do odpoczynku i porobienia zdjęć opery o zachodzie słońca.

Image

Ściemnia się, ściemnia się bardziej i robi się zimno. Czas wracać w kierunku hostelu, robiąc po drodze rundkę obok katedry Św Marii

Image

i Darling Harbour.

Image

Image

Zakupy (tu jest jedyny sklep z piwem, jaki udaje nam się znaleźć), prowiant, hostel. Wiecie jak ciężko kupić zimne piwo w Sydney? Pierwsze co robię patrzę na pogodę na dzień kolejny. Ma być idealne słońce. Plan w głowie tylko jeden, Blue Mountains. 4 lata temu nie było mi dane ich zobaczyć, bo były zasłonięte mgłą, może teraz się uda?

Blue Mountains

Wstajemy przed 8, pociąg do Katoomba odjeżdża o 9.18 z Central. Bilet 10$ OW. Trasa jest malownicza, pociąg wspina się w górę wężykiem, słońce za oknem, jest ciepło, gorąco. Może uda mi się zobaczyć te góry, słynne Trzy siostry. Jeszcze godzina jazdy, czuję eksytację, chcę zdobyć coś nowego. Dojeżdżamy. Pół godziny spaceru, słońce dalej świeci, już nic mi nie popsuje zdobycia trzech sióstr. Docieramy do pierwszego punktu widokowego. Przedsmak miejsca kulminacyjnego.

Image

Odbijamy w lewo i idziemy na główny taras obsercyjny. Są! Trzy siostry, widok zapiera dech z piersiach. Słońce tylko potęguje błękit oparów ekaliptusa, który unosi się nad drzewami dolin. Co za widok! Jak tu jest pięknie, jak ciepło! Ten widok wzniesień aż po horyzont mnie przeszywa. Góry wyglądają, jakby były zatopione w drzewach i miejscowo wystawały, te największe. Dobrze mi tu, czuję się niesamowicie.

Image

Image

Image

Dziesiątki zdjęć na pamiątkę. Nigdy nie sądziłem że tu wrócę. 4 lata temu myślałem że już nigdy tego nie zobaczę, a jednak życie jest niesamowicie nieprzewidywalne. Udał się! Szkoda mi stąd jechać, ale pociąg mamy za godzinę. Wracamy na stację i okazuje się że źle spojrzeliśmy i musimy poczekać jeszcze 45 minut;(. Wracamy ciuchcią, zjeżdżając w dół. Za oknem góry odjeżdżają za nas. Witamy w centrum Sydney. Stąd udajemy się na Bondi Beach.

Image

Nie urzeka mnie, nie powala. W głowie mam Manly (na której byłem w poprzednim wyjeździe). Wieje, okrutnie wieje od tego oceanul, sypiąc piachem po oczach. Trzeba stąd uciekać.

Image

Teraz plan to zrobić kilka nocnych zdjęć, opery, mostu i kilku innych miejsc. Czy się udało? Sami oceńcie;)

Image

Image

Image

Image

Image

Padam.

Deszczu dawno nie było...

Budzę się koło 9. Deszcz leje niemiłosiernie. Czy on da mi wreszczcie spokój? Może podróżuje w moim podręcznym? Nie wiem. Leje tak bardzo że nie ma szans wyjść z domu. Wisienką na torcie jest grad. Dobry moment żeby zoorientować się co u najbliższych w Polsce. Wybija 12, samo południe, deszcz ustaje. Zakładamy buty, idziemy nad zatokę skąd płyniemy dwupoziomowym promem na Manly. Trochę buja, kołysze, trochę kropi, do przeżycia. Manly wita nas kontrastem. Na lewo czarne, kłębiaste chmury które tylko się czają by wypuścić z siebie strugi deszczu.

Image

Z prawej wychodzi błękit nieba.

Image

Jak walka dobra ze złem, co wygra? Idziemy w prawo, nad zatokę z rafą koralową. Słońce! Ono istnieje! Świeć jak nadłużej.

Image

Image

Wdrapujemy się po schodach na klif, skąd widać w tle całą Manly Beach i serferów.

Image

Image

Odkrywamy też ich przejście nad samą wodę, gdzie widać ich wyczyny. Droga biegnie przez krzaki, więc czujność poziom 1000.

Image

Czy coś wyskoczy, czy coś spadnie, a jak tak to czy jest to jadowite? Kilka myśli w głowie. Na szczęście spotykamy tylko 40cm jaszczurkę, która robi sobie słoneczne SPA.

Image

Chwila odpoczynku, kolejnych zdjęć i czas wracać. Znów się chmurzy. Pakujemy się na statek, którym miotają fale. Wieje, leje, przebijamy kolejne kłęby wody. Kołysze w prawo, w lewo, góra, dół, ludzie tylko wzdychają. Nad operą trochę błękitu, trochę spokoju wód. Dwa zdjęcia, żeby relacja nie była zbyt smutna i schodzimy na ląd.

Image

Image

Image

Tniemy przez Royal Botanical Gardens do katedry Św. Marii,

Image

Image

Skąd biegniemy do hostelu. Znów leje. Przestaje, idziemy na obiad w rejon Darling Harbour, kupić po drodze suweniry i czas żegnać się z Sydney, z Australią. Była kapryśna, ale i tak budzi we mnie wiele emocji. Miasta mnie urzekły, choć odwiedzenie Sydney drugi raz już jest inne. Jednak najbardziej zaskarbiła sobie moje serce, przyroda, góry i ocean.
_________________
Image


Ostatnio edytowany przez seba, 08 Mar 2017 17:25, edytowano w sumie 1 raz
Góra
 Profil Relacje PM off
12 ludzi lubi ten post.
 
      
#23 PostWysłany: 16 Mar 2017 19:20 
Sezonowy Cebulion
Awatar użytkownika

Rejestracja: 20 Lis 2011
Posty: 22331
Seba żyjesz? ;D
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#24 PostWysłany: 16 Mar 2017 20:14 

Rejestracja: 20 Lis 2014
Posty: 3354
złoty
tez sie zaczynam zastanawiac....

Wyslane z telefonu.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#25 PostWysłany: 16 Mar 2017 20:20 
Redaktor F4F
Awatar użytkownika

Rejestracja: 07 Lis 2010
Posty: 6143
Loty: 228
Kilometry: 534 135
Zeus napisał(a):
Seba żyjesz? ;D


Sprawdź twarzoksiążkę :D
_________________
Image

https://www.instagram.com/jiku_ty_dziku/ | Serduszka i piwo :D
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#26 PostWysłany: 16 Mar 2017 20:20 
Sezonowy Cebulion
Awatar użytkownika

Rejestracja: 20 Lis 2011
Posty: 22331
@‌JIK‌ była prośba @seba o post ;P
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#27 PostWysłany: 16 Mar 2017 20:31 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 17 Sty 2011
Posty: 809
niebieski
Lot do Manili
Pobudka, ostatnie pakowanie i szukanie skrzynki na pocztówki. Znajdujemy ją nieopodal Central, skąd pociągiem jedziemy prosto na lotnisko. Sprawny boarding na pokład A330 filipińskich linii Cebu, które debiutują na mojej liście. To lowcost, więc cudów nie można się spodziewać. Podchodząc do lądowania, rysują się jedne wielkie slumsy i kilka wieżowców. Dość dziwny widok, ale sprawnie opuszczamy Terminal. Google pokazuje nam że na T4 (przy którym mamy hostel) możemy przejść...przecinając pas startowy. Wybieramy opcję B czyli spacer dookoła lotniska. Ściemnia się, idziemy wzdłuż ogrodzenia wąskimi chodnikami, na których mijamy bezdomnych ludzi, czasem śpiących na śmieciach. Manila nie wita nas zbyt przyjemnie, wzbudza też w nas niechęć. Przyspieszamy kroku i odliczamy tylko do hostelu. Światła aut, jeepnayów nas często oślepiają, ale dzielnie idziemy przed siebie. Skrzyżowanie, odbijamy w lewo. Ostatnia prosta, jakoś tu przyjaźniej, ale bez szału. Docieramy do hostelu (Salem DG), który jest spokojną enklawką. Wookół dużo knajpek, sklepów przeżyjemy. Padamy spać.

Czas na wyspy
Z pobliskiego T4, mamy bezpośredni samolot do Busuangi, miasta na wyspie Coron, gdzie chcemy zobaczyć kilka rajskich wysepek. Pakujemy się do ATR72, to mój pierwszy raz w tym samolocie. Godzina lotu, no takie loty to ja rozumiem. Słońce na oknem. Lotnisko jest mikrusie, położone pośród gór wyspy. Ba cała wyspa to same góry i kilka równin.

Image

Za 150PHP jedziemy busem idealnie pod nasz hostel (Luis Bay), położony nad samą zatoką. Otwieramy drzwi, czysto, maly taras. Z okna widać, domki na wodzie i łodzie, a w oddali market.

Image

Z tarasu góra, hmm co robimy? Idziemy na nią. W międzyczasie zostawiam wiadomość jednemu z naszych forumowiczów że dotarliśmy. On też ma być w tym samym czasie. Idziemy na górę, widok jest przepiękny. Zderzenie wody z górami!

Image

Samo miasteczko to typy przedstawiciel azji, tuktuki, zapach spalin, motorki, chaos i jeszcze więcej chaosu. Taką Azję lubię.

Image

Image

Image

Polujemy na jedzenie i sprawdzamy opcje island hoppingu. Bierzemy opcję Ultimate za 1500 PHP. Dom, piwko i spanie, o 7 wstajemy.
Od forumowicza odpowiedzi brak.

Island hopping
Idziemy w umówione miejsce, pogoda przepiękna, słońce, ciepło. Wsiadamy na łódź. Pierwszy obowiązek, wpisanie na listę, patrzymy, a tam 4 innych polaków. Kul! Ruszamy w morze, punkt pierwszy to Twin Lagoon.

Image

Image

Image

Zdjęcia, zdjęcia, nagle słyszę głos. Seba? No cześć. Okazuje się że to forumowicz Krzysiek z Paulą, z którymi próbowałem się zgadać. Świat jest mały. Od dziś mamy powiększone towarzystwo, które będzie nam towarzyszyć na Filipinach. Zatoka bajkowa, część ludzi bierze maski i hyc do wody. Do lagunowo, zielonej wody. Jest ranek, więc zdjęcia jest ciężko zrobić. Wiele z nich się przepala. Następny przystanek to wrak statku.

Image

Zrzucamy ubrania, maska na twarz i chlup do wody. Kilka metrów pod nami widać dziób statku, płynę dalej. Meczy, to męczy. Staję na białym piasku, woda dookoła jest tak czysta, tak krystaliczna i...ciepła że nie chce się płynąć dalej. Wracamy na pokład, cała na przód i płyniemy dalej! Kapitan podświewuje, załoga się bawi, skacze, biega po łodzi. Sielanka każdemu się udziela. Z takimi widokami? Zawsze! Dopływamy do kolejnej wyspy i kolejnej. Wrzucę kilka zdjęć, bez zbędnej charakterystki...bo calość wygląda jak raj...

Image

Image

Image

Przerwa na obiad (nie był zbyt dobry, więc pomijam zdjęcia) w małym domku na palach.

Image

I płyniemy dalej.

Image

Image

Snorkeling...

Image

Image



Wracamy na pokład, na którym czekają na nas banany w papierze ryżowym, pyszotki!

Image

I przeplyniecie nad ostatnie jezioro...

Image

Image

Image

Image

Aż do Coron,

Image

Image
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
12 ludzi lubi ten post.
 
      
#28 PostWysłany: 24 Mar 2017 00:01 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 17 Sty 2011
Posty: 809
niebieski
Wracając do domu, patrzymy jeszcze na łódki, na wodę na drogę przed sobą. Mamy jeszcze dwa pełne dni, siedzieć w wiosce trochę szkoda. Pomysł jest jeden, bierzemy wycieczkę po plażach następnego dnia. Do zwiedzenia 3 plaże, czyli totalny chillout. Reszta wycieczek zazębia się z dzisiejszą, co mija się z celem. Idziemy do biura, płacimy kilkadziesiąt PHP i odbieramy kwitek. Mamy być jutro o 8.30 w tym samym miejscu. Plan jest, czas coś zjeść i skoczyć na ziiimne piwko do naszych znajomych z f4f.

Beach hopping
Kogut budzi nas o 6, słońce świeci po oczach. Miało być pochmurnie, miało nie być pogody, patrzę za okno. Lampa. Kremowanie na grubo, jak białe ludziki. Czapka na głowę, ruszamy! Pakujemy się do łódki (dziś inna ekipa niż wczoraj) i pan o imieniu Jam widać że jest mistrzem bajerowania. Wita nas serdecznie, opowiada że jego imię jest proste do zapamiętania bo wymawia się jak „dżem” taki morelowy, truskawkowy. Śmieszek. Odbijamy od brzegu i tniemy przed siebie ponad godzinę. Początkowo to jest fajne, wiatr we włosach, woda, góry w wodzie. Ale po jakimś czasie robi się to montonne. Nie na długo, nagle zawracamy, robimy kółko, bo…młody majtek zgubił garnek i trzeba go zgarnąć. Tak garnek dryfował po morzu, więc zawracamy. Młody łapie go w locie i znów jesteśmy na kursie. W tle skwierczą ryby.

Image

Załoga śpiewa, biega, skacze, tańczy. Mają wesoło! Stanowisko palarni zaraz obok mnie, centralny puntk spotkań wszyskich ludzi. Dopływamy do pierwszej wyspy na której są nawet domki. Podobno to jeden z najdroższych hoteli w całych filipinach, ale z takim widokiem?

Image

Image

Image

Image

Image

Po pierwszej wyspie, wskakujemy schodkami na łódkę i płyniemy na Banana Island które jest obok. Pierwsze pytanie naszego Dżema to czy ktoś jest wegetarianinem? Nie było chętnych po czym skwitował: To dobrze, bo dziś jest seafood, więć dla wegetarian nie będzie co jeść. Siadamy przy stole, hiszpanka z włochem oraz australijczycy opowiadają o podróżach, o plażach fiipinach i innych miejscach. Na stół wchodzą kraby, krewetki, ryby i inne cuda. Finalnie uczta aż miło. Tylko jak zjeść te kraby? Wspomniana czwórka jeszcze ogarnia, reszta (my, niemcy i kilka azjatów) robi więcej zamieszania dookoła niż znajduje w tym mięsa. Przyjechali na salony…ha! Krewetki są łatwiejsze w obsłudze.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Teraz czas na plażowanie, przechodzimy na drugi koniec wyspy, woda gorętsza niż powietrze. Jak w Bukowinie na termach, aż woda parzy! A i jeszcze taka bezbarwna, Bukowina jak nic. Zza krzaków wyłania się Dżem i nas zgarnia na łódź. Ale ten czas szybko leci, ale szybko! Ostatni przystanek to…oczywiście plaża. Na wyspie lokalsi grają w kosza, my lądujemy w wodzie. Azjaci pływają w wodzie do kolan w kapokach. Szok szokowy, ale nie moja broszka.

Image

Image

Image

Po godzinie czy dwóch pakujemy się na łódź i wracamy na Coron.

Image

Po drodze mała ryżowo-karmelowa galaretka.

Image

W ogóle wiecie że jest tu aż 700 wysepek?

Dobranoc;)

Image

Kryzys po raz pierwszy
Wstajemy rano, cel jeden, odpocząć i zebrać siły. Nie mamy planu, idziemy kupić tylko kilka suwenirów, które są tak kiczowate że aż bolą nas oczy. Znajdujemy magnesy i kartki. To wszystko co można ewentualnie tu kupić. Śniadanie i powrót. Łamie nas straszne zmęczenie i przesypiamy większość dnia. Wieczorem obiad, piwko nad wodą z Krzyśkiem i … wracamy spać.

Lecimy do Manili
Na lotnisku łapią nas dwie niemiłe niespodzianki. Pierwsza to 100PHP wyjazdowego…płatne zawsze przez wszystkich niezależnie od lotu. Jakiś żart, ale co zrobisz? Nic nie zrobisz, płacić trzeba. Pan płaci, pani płaci. Ostatnie banknoty zostają na stoliku pana. Druga niespodzianka to załamanie pogody i wielka burza, ściana deszczu przed nami, loty opóźnione. Gór nawet nie widać, ale rozpoczyna się boarding Philippines Airlines do Manili. Obsługa dzielnie rozdaje parasole i boarding gotowy. My mamy opóźnienie 30 minut, ruszamy. Godzina lotu, turbulencji aż nadto, miota nami na wszystkie strony, jakby mógł to by ten samolot piruet zrobił. Siadamy w Manili. Żegnamy się na dziś z Krzyśkiem i Pauliną, jutro czeka nas wspólny lot do Dubaju. Pierwsza myśl, jedzenie! Na filipinach mają małe porcje, więc zamawiamy podwójne. Chłopy z Polski muszą zjeść. Pan się na nas dziwnie patrzy, ale notuje wszystko i przybywa z dużą porcją jedzenia. Bang! Wieczorem przelatuje mi przez myśl pomysł zwiedzenia Manili. Umawiam się z Krzyśkiem na następny dzień.

Najbrzydsze miasto ever
Wstaję o 7, plan na dziś zwiedzić niezachęcającą Manilę i dolecieć do Dubaju. Pakuje się w ubera punkt 8 i jadę do hotelu Krzyśka, gdzie zostawię plecak. Ale co to była za jazda, korki w Manili to dramat. Ludzie jeżdżą jak nienormalni, pasy na drogach mogą nie istnieć bo i tak na 5 pasach ustawione jest 6 rzędów aut, każdy trąbi, zajeżdża sobie drogę. Koszmar. Rozmawiam z kierowcą, który mówi że Manila to aktualnie najgorsze na świecie miasto do jazdy autem. Zgadzam się, dramat. Tego nie da się opisać, to trzeba doświadczyć. Po godzinie dojeżdżam jakimś cudem do hotelu, rzucam plecak i…biorę tylko aparat. Ruszamy. Plan jest krótki, ale dajemy radę. Cel nr 1 wysłać kartki. Docieramy na pocztę, gdzie wspólnymi siłami i za niemal wszystkie drobne kupujemy znaczki.

Image

Image

Liczymy, liczymy, brakuje na jeden. Pani w okienku nie jest skora do współpracy i nie chce nam podarować kilku PHP. Jedna kartka mniej w skrzynce.

Image

Idziemy w kierunku głównego parku, gdzie otwarty jest ogród japoński. Dziś za free. Wchodzimy. To chyba jedno o ile nie jedyne miejsce które w Manili jest ładne.

Image

Image

Image

Image

Wychodzimy i ruszamy w stronę murów. Miasto jest tak zabrudzone, tak dziwnie brudne, nieurodziwe że aż szkoda po nim chodzić.

Image

Stojąc na skrzyżowaniu dostajemy po oczach solidną dawką czarnych spalin, bleeee. Odwracamy się i … dogrywka. Jedzie druga ciężarówka z czarnym dymem. Obrzydliwość. Ruszamy dalej, mijamy rzeźbę / posąg pod którym śpią bezdomni i dzieci. Obrazek nie jest fajny.

Image

Dużo ludzi nas zaczepia oferując wycieczki rowerowe itp. Nie mamy czasu i idziemy do katedry.

Image

Image

Ostatni punkt zaliczony, żar leje się z nieba, idziemy kupić wodę i znów brakuje nam 1PHP. Na szczęście uśmiechnięta pani przymyka oko, widząc jacy jesteśmy wymęczeni po 2h spacerze w Manili.

Wracamy małymi uliczkami gdzie ludzie się z nami witają, machają nam. No teraz to chociaż jest miło ;)

Image

Image

Przechodzimy przez targ, wielki targ na którym są setki ludzi. Tniemy na przełaj, żeby dojść do hotelu i dojechać na lotnisko.

Image

Uber, pakujemy się. Ahoj przygodo, znów tetris na ulicach, ale dojeżdżamy sprawniej niż rano.

Spotykamy się z Michałem, moim kompanem i strzała do Dubaju. Lot spokojny, choć okrutnie zimno. To legendarny zimny lot, ludzie opatulają czym się da. Powoli mam dość long hauli. Ten mnie wymęczył okrutnie. Gleba w Dubaju. Ostatnie metro za 25 minut, trzeba się spieszyć. Wsiadamy do metra z Krzyśkiem. Dokąd jedziecie? Na Union, my też. No nie mówcie że śpicie w hotelu Al Jarazah, no tak. Hmmm to mamy ten sam hotel. Świat jest mały ;)
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
7 ludzi lubi ten post.
 
      
#29 PostWysłany: 24 Mar 2017 01:08 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 24 Mar 2013
Posty: 399
niebieski
Świat jest mały, a Manila to najmniej ciekawe miasto ever. Ktoś ma inne doświadczenia?

Wysłane z mojego SM-N910F przy użyciu Tapatalka
_________________
Pozdrawiam!
DOOKOLAKULI
facebook.com/dookolakuli/
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#30 PostWysłany: 24 Mar 2017 09:32 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 17 Sty 2011
Posty: 809
niebieski
Jestem ciekaw czy istnieje taka osoba ktora powie ze Manila jest fjanym miastem. Dla mnie najgorsze w jakim bylem.
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
ansbach1 uważa post za pomocny.
 
      
#31 PostWysłany: 24 Mar 2017 11:06 

Wolę Manilę od Dortmundu (co nie znaczy, że powiem że jest fajna :)).
Góra
 PM off
MaPS lubi ten post.
 
      
#32 PostWysłany: 24 Mar 2017 11:38 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 07 Sty 2015
Posty: 817
Loty: 69
Kilometry: 196 395
Zbanowany
A ja w ogóle wolę Filipiny od Niemiec ;) Na Manilę ostatnio nie narzekałem :)

Image

-- 24 Mar 2017 10:41 --

Kurcze, parę zdjęć wyżej widzę swój Biały Dom na Malcapuya :D
_________________
Jak żyć, to nie jako widz
Góra
 Profil Relacje PM off
seba lubi ten post.
 
      
#33 PostWysłany: 24 Mar 2017 13:48 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 17 Sty 2011
Posty: 809
niebieski
Tez je polubilem i zaryzykowalbym teze ze chyba bardziej niz Tajlandie. Moze za wyjatkiem jedzenia, rzeczywisice Tajlandia to klasa pod tym wzgledem.
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#34 PostWysłany: 24 Mar 2017 13:58 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 07 Sty 2015
Posty: 817
Loty: 69
Kilometry: 196 395
Zbanowany
@‌seba

A widziałeś na Malcapuya gościa w mojej czapce?

W tym Białym Domu (pierwsze zdjęcie pod broszką) mieszkałem 2 dni ;)
A na tym boisku do kosza, o którym piszesz też zaliczyłem nocleg :D
_________________
Jak żyć, to nie jako widz
Góra
 Profil Relacje PM off
seba lubi ten post.
 
      
#35 PostWysłany: 24 Mar 2017 14:31 
Moderator forum
Awatar użytkownika

Rejestracja: 06 Kwi 2014
Posty: 4052
Oj @‌seba‌ jak miło pooglądać takie ciepłe zdjęcia w taki wietrzny polski dzień jak dzisiaj ;)

ps. Moim zdaniem Manila to także najbardziej rozczarowujące miasto w jakim do tej pory byłam.
_________________
Ιαπόνκα76
Góra
 Profil Relacje PM off
seba lubi ten post.
 
      
#36 PostWysłany: 24 Mar 2017 14:36 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 17 Sty 2011
Posty: 809
niebieski
Dziś dorzucę ostatni etap wyjazdu, czyli ZEA, bedzie troche slonca;)

Wysłane z android
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#37 PostWysłany: 24 Mar 2017 15:06 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 04 Lip 2012
Posty: 3699
srebrny
Ech, Manila, przedziwny gigant. Spędziłem 3 dni (świadomie :lol: ) i mnie mocno wymęczyła, ale wróciłbym jeszcze do niej (przy okazji) za to pianie kogutów o poranku, chaos, smród spalin i dźwięk jeepneyów.
Swoją drogą, to już wolę Manilę niż np. Angeles, które tez jest podłe, ale mniej "klimatyczne" niż Manila.
_________________
"Ten, kto znalazł się za drzwiami, pokonał najtrudniejszy etap podróży" - przysłowie duńskie
Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#38 PostWysłany: 30 Mar 2017 23:00 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 17 Sty 2011
Posty: 809
niebieski
Pustynne wiebłądy

Budzimy się skoro świt, druga część ekipy melduje że wybiera się na pustynię. Michał kręci głową, ale sandboarding go przekonuje. Początkowo nie ma dla nas miejsc, ale negocjacje trwają. Umawiamy się z Panią, że jak coś znajdzie to niech rezerwuje. Ruszamy w miasto. Punkt pierwszy to stara Diera. po 5 minutach odzywa się telefon. Są miejsca i o 15 ma być po nas biała Toyota. Wycieczka zapowiada się ciekawie, zobaczymy jak będzie w rzeczywistości. Nie zawracając sobie tym głowy, kierujemy się na ulicę perfumerii. Mnie osobiście rozczarowuje, nie widzę tam nic nadzwyczajnego, ale klimat targu się powoli udziela. Mnóstwo ludzi, czuć lokalny folklor, który jest dopiero przedsmakiem. Przechodzimy przez targi tekstylne, ale to są tkaniny.

Image

Haftowane, wyszywane, w najróżniejszych kolorach. Czegoś takiego jeszcze nie spotkałem, ale to co ujrzałem kawałek dalej przeszło moje największe wyobrażenie. To sklepy ze złotem, których wystawy wyglądają jak skarbce. Bransoletki za milion dolarów, naszyjniki czy … całe suknie. Jak można w tym chodzić? Toć to ciężkie. Nie zazdroszczę płci pięknej, ale wyrób wygląda naprawdę okazale. Wokół pełno Januszy biznesu którzy chcą nam sprzedać podróbki rolexów i omeg.

Image

Image

Image

Image

Dramat, ale szybko kierujemy się na targ rybny. Śmierdzi z daleka, ale twardo idziemy. Wchodzimy a tam…owoce. No coś poszło nie tak. Gdzie popełniliśmy błąd? Smród ustaje, ale przechodzimy alejką dalej i nagle odór bach nam w twarz. Tak teraz wiem gdzie jestem. Na sali mnóstwo ryb, żywych krewetek i wszelkiej maści wytworów wodnych. Uciekamy, bo śmierdzi i widzieliśmy wszystko. Następny etap to przepłynięcie na drugą stronę rzeki (1 AED) małą łódką.

Image

Image

Ta część jest już nieco inna. Przechodząc przez „stare miasto” docieramy do Muzeum Dubaju, w którym opowiedziana jest historia miasta.

Image

Image

Image

Image

Jak powstało, jak przekształciło się w metropolię i jak przychód z petrodolarów zamieniono na stolicę finansową.

Image

Image

Image

Czas wracać, bo pan z Toyoty będzie czekał. Punkt 15 schodzimy i ruszamy w nieznane. Cel pustynia. Po drodze zgarniamy trójkę Franzuców i dojeżdżamy do skraju pustyni. Tam płacimy za wyjazd i przesiadamy się w drugie auto. Zaczyna się eldorado, przejazd po wydmach, baa sprint przez te pagórki. Szybko, szybciej, nie wiem gdzie mam głowę a gdzie jest aparat. Zdjęć nie da się robić, bo miota nami jak workami z ziemniakami. Chcemy jeszcze, nagle hopa i zjeżdżamy niemal pionowo w dół. Pierwszy raz na pustyni zapamiętam na długo. Dojeżdżamy do miejsca postoju. Tutaj można pojeździć na wielbłądach i spróbować sandboardingu. Gdyby tylko deska miała wiązania…taki joker. Nie da się na tym zjechać, więc robimy kilka pamiątkowych zdjęć pustyni i … nas!

Image

Image

Idziemy do specjalnej wioski, gdzie są warsztaty z henny, stroje do zdjęć i w zasadzie tyle.

Image

[img]http://i723.photobucket.com/albums/ww238/sebek0222/IMG_0213_zpsruh6q3ro.jpg[img]

Po około godzinie, odbywają się pokazy ognia, tańca i tańca brzucha. Taki troszkę festyn, który mnie nie zachwyca.

Image

Image

Image

Na plus przerwa, podczas której możemy podegustować lokalnej kuchni. Pyszności.

Image

Image

Noc kończymy niebem pełnym samolotów, pod którym wsiadamy do auta i wracamy wymęczeni do hotelu. Żegnamy się z Gdańskiem, wracają jutro a my udajemy się do Abu Dhabi. Najnudniejszego miasta w jakim byłem.

Abu Dhabi
Do Abu Dhabi jeździ autobus E100 i E101. Wybieramy ten pierwszy który odjeżdża z przystanku Ibn Batuta. Półtorej godziny przespanej drogi i wysiadamy. Cel pierwszy to Sheikh Zayed. Patrzymy na mapę, jest ok 30 minut drogi od dworca. Idziemy, ukrop, miejscami nie ma chodników ale dzielnie idziemy.

Image

Po pół godzinie coś mi nie pasuje. Patrzę, nie może być to czego szukamy. W głowie mam inny obrazek. Okazuje się że pomyliliśmy meczety. Irytacja na twarzy, spotęgowana słońcem i kolejnym newsem który nas powala. Na przystankach jak i w autobusach nie można kupić biletu. Trzeba mieć kartę. Najbliższe miejsce z kartami…dworzec autobusowy. Nic nie mówimy, wracamy w ciszy na dworzec. Kupujemy kartę i znów wracamy na przystanek skąd odjeżdża autobus pod meczet. Uhh dobrze że chociaż chłodno w klimatyzowanych przystankach i autobusie. Wysiadamy, chodników brak, idziemy na przełaj przed siebie. W oddali widać meczet, ogromny meczet. Resztki sił, ale szczęśliwie docieramy. Warto było, warto było zobaczyć coś tak pięknego.

Image

Wchodzimy do środa, jestem zdumiony tak bardzo. Wszystko to marmur, złoto i przepych pomieszany z elegancją. Nie da się tego opisać słowami. Zmęczenie, irytacja przechodzi w kilka sekund.

Image

A gdyby jeszcze tak wyszło błękitne niebo dla lepszych zdjęć? Wchodzimy do wnętrza, żeby zobaczyć słynne żyrandole z kryształków Swarovskiego. Potęga.

Image

Image

Czas wracać na zewnątrz i obejść całość dookoła. Chyba moje potulne prośby zostały wysłuchane, mamy niebieskie niebo! I zdjęcia będą kolorowsze, takie jak widziałem na blogach i na forum. Yeah!

Image

Image

Zmęczeni opuszczamy miejsce, cel jedziemy na północ, na plażę. Jadąc przez miasto nie dostrzegamy nic ciekawego, ot zwykła metropolia. Budynki, wieżowce, ale wszystko takie nudne, takie przewidywalne. Nawet ta plaża wydaje się nudna.

Image

Image

Image

Image

Może to już zmęczenie? Wsiadamy w autobus i wracamy do Dubaju, mijając pod drodze Yas Marina (centrum rozrywkowe Ferrari oraz tor F1). Idziemy do miejsca z absolutnie genialnym jedzeniem pakistańskim. Czegoś tak dobrego dawno nie jadłem. To kurczak z sosem, przyprawami, podany z chlebkiem. Całość się łamie i je rękami. Obłędnie pyszne jedzenie!

Miejsce:
- https://www.google.pl/maps/place/Jawhar ... 65!6m1!1e1

Czy Dubaj też jest taki nudny?
10 rano, 30 stopni za oknem. Ruszamy na Dubaj Marina, nasz pierwszy przystanek. Wsiadamy w zatłoczone metro i tniemy przez miasto. Każda stacja wygląda tak samo, każdy wieżowiec jest podobny do siebie. Wszystko jest takie bez wyrazu, bez charakteru, pozbawione jakichkolwiek emocji. Odwiedziłem wiele metropolii, ale ta jest obłędnie przewidywalna. Dam jej szanse, zobaczymy czy wieczorem potwierdzą się moje słowa. Marina, hmmm jakby ciasna, wiele budynków się jeszcze buduje. Jeden zwraca moją szczególną uwagę.

Image

Image

Ma coś w sobie, coś odmiennego.

Image

Po krótkim spacerze, jedziemy na Palmę, kolejne rozczarowanie. Stajemy na początku i widzimy rzędy identycznych budynków. Kopiuj, wklej, kopiuj, wklej.

Image

Zbaczamy w prawo i lądujemy na strzeżonym osiedlu biało-niebieskich domków. Lokalsi. Na każdym podjeździe Ferrari i Rolls Royce…aha. Obrazek inny, tutaj jest przytulnie, przyjemnie i nie czuć miasta za nami.

Image

Zaraz obok spore połacie plaż, a w oddali jeden z najsłynniejszych budynków. Burd-el-Arab.

Image

Image

Wsiadamy w metro i jedziemy do niego. Aby dojść, trzeba pokrążyć po mało logicznych uliczkach.

Image

Docieramy! Ciekawa konstrukcja, słynna na cały świat.

Image

Image

Siadamy na plaży, po czym po kilku minutach…łapie nas deszcz. Ja chyba go wszędzie przyciągnę. Jak to niektórzy bliscy powiedzieli, powinienem pracować w misjach humanitarnych w Afryce. Przyciągałbym deszcz i ratował wioski przed suszą.
Powoli robi się późno, wracamy do naszego hotelu, zahaczając o… a jakże…pakistańskie jedzenie.

Image

Dziś sos podobny do wczorajszego ale z posmakiem limonki i trawy cytrynowej. Pyszności.

Wieczorem mój kompan rezygnuje z wyjścia, a ja…ruszam na pokaz fontann pod Burd-el-Kalifa. Tłumy ludzi biegną przez Dubaj Mall (największą galerię handlową), które dla mnie jest po prostu…dużym sklepem. Wychodzę na zewnątrz i kończy się pokaz. Następny za 20 minut. Plusem jest to że tłumy opuszczają miejsce, a ja mogę stanąć nad samą wodą. Czekam, w tle najwyższy budynek świata.

Image

Image

Image

Mnie nie zachwyca. Dużo większe wrażenie zrobiły na mnie Petronas Tower w Malezji. Były bardziej monumentalne, większe, czułem że widzę coś łał. Tutaj tego nie ma. Fontanny czas start, w tle muzyka…Time to say good bye. Czy mogłem usłyszeć coś lepszego na koniec wyprawy? Aż się zamyśliłem w głowie o całym wyjeździe. To był naprawdę udany wyjazd.


Image

Czas wracać.

Dubaj i powrót
Cel na dziś jest tylko jeden, pocztówki i magnesy. Początkowo kupcy chcą horrendalne ceny i wielokrotnie odmawiamy. Targujemy się ale dalej cena jest za wysoka. Na szczęście niedaleko targu ze złotem, znajdujemy uliczkę gdzie kupujemy kilka suwenirów. Wracamy do hotelu po plecaki i jedziemy pod Burd el Kalife. Może w dzień zrobi wrażenie. Znów spacer przez Dubaj Mall, znów tłumy ludzi. Wychodzimy, błękit nieba otula budynek.

Image

Image

Image

No nie, chyba znów mnie nie powali. Początkowo chcieliśmy tam wjechać, ale po co? Ani budynek nas nie urzekł, ani nic ciekawego z góry nie zobaczymy. Wielkie place budowy dookoła? Odpuszczamy i kierujemy się w stronę metra i autobusu na DWC. To lotnisko położone jest pośród…niczego. Idziemy do check-ina, okazuje się że nasze karty Webowe trzeba zamienić na zwykłe…gdybyśmy tylko istnieli w systemie. Zaczyna się gorączkowe szukanie nas na listach, telefony, wołanie innych osób z obsługi, znów telefony, znów czekamy. W tle, kontrolują skutecznie wielkość bagażu. Wiele ludzi dopłaca. My sprawdzamy, jeden jest ok, drugi nieco większy. Na szczęście całe zamieszanie z biletami usypia czujność obsługi i puszczają nas z biletami. Ufff. Ostatni boarding, ostatni lot. Jestem wykończony, ale szczęśliwy. Na lotnisku wita mnie ktoś bliski. Dom, zaraz dom, lampka szampana i moje łóżeczko.

Koniec.
_________________
Image


Ostatnio edytowany przez seba, 30 Mar 2017 23:14, edytowano w sumie 1 raz
Góra
 Profil Relacje PM off
7 ludzi lubi ten post.
 
      
#39 PostWysłany: 30 Mar 2017 23:10 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 20 Sty 2012
Posty: 4146
Loty: 1
Kilometry: 282
platynowy
@seba Dawaj kosztorys :D
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#40 PostWysłany: 14 Kwi 2017 19:00 

Rejestracja: 10 Maj 2014
Posty: 1743
Loty: 106
Kilometry: 170 376
niebieski
Bardzo fajna relacja, żałuję że nie śledziłam na żywo :)
_________________
http://ineedatrip.pl/
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 40 posty(ów) ]  Idź do strony Poprzednia  1, 2

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 0 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Przeszukaj temat:
  
cron
phpBB® Forum Software © phpBB Group