Akceptuję i chcę ukryć komunikat Fly4free.pl korzysta z technologii, takich jak pliki cookies, do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu automatycznego personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu na stronie. Technologię tę wykorzystują również nasi partnerzy. Szczegółowe informacje dotyczące plików cookies oraz zasad przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności. Zapoznaj się z tymi informacjami przed korzystaniem z Fly4free.pl. Jeżeli nie wyrażasz zgody, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim komputerze, powinieneś zmienić ustawienia swojej przeglądarki internetowej.



Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 25 posty(ów) ]  Idź do strony 1, 2  Następna
Autor Wiadomość
 Temat postu: Trzy Gujany
#1 PostWysłany: 26 Mar 2023 12:18 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 02 Sty 2013
Posty: 402
Loty: 985
Kilometry: 2 186 000
złoty
Ku nieznanemu
Szukając ciekawych i jeszcze nie opanowanych przez masy turystów miejsc, uwagę moja zwróciły trzy małe państwa. Wciśnięte między Wenezuelę a Brazylię zupełnie poza szlakami typowych podróżników. Surinam, Gujana i Gujana Francuską, to cel na najbliższe dni. Obawiam się lekko, co zastanę na miejscu, bo informacji nawet w necie jest bardzo mało.
Lot z Panama City trwał 4 godziny. Spokojny z widokami nad Kolumbią, Wenezuelą (widoki na Pico Bolivar cudne) i Gujaną. Ta ostatnia jak w wojsku, nawet pola uprawne równo wyznaczone. Surinam z góry mocno zielony. Po horyzont dżungla z nitkami brązowych rzek. Bliżej lotniska czerwone drogi.
Z lotniska planowałam dostać się do jednynego miasta i stolicy kraju Paramaribo autobusem. Jednak po blisko godzinie szukania opcji budżetowej, musiałam zdecydować się na przejazd taksówką dzieloną za 25 usd. Lotnisko oddalone jest od Paramaribo o 45 kilometrów.
Do hotelu dotarłam wygwizdana przez wiatr z otwartego okna taksówki, nie miała klimatyzacji. Guesthouse AlbergoAlberga znajduje się w starym kolonialnym drewnianym domu przy ulicy z podobnymi domami. Mam Jednoosobowy pokój z łazienką za 36 usd za dwie doby. Co ciekawe, przy rezerwacji bezpośrednio tu na miejscu cena wzrasta dwukrotnie.
Było jeszcze widno, więc wybrałam się na poszukiwanie jakiegoś jedzenia i sklepu z wodą.
Pani w recepcji na moje pytanie, dokąd iść wskazała, że po prawej stronie znajdę wszystko i jest bezpiecznie. W lewo nie zalecała się zapuszczać a wieczorem nawet w tamtą stronę nie patrzeć.
Poszłam w lewo.
Mijałam piękne drewniane domy, wszystkie zamknięte na cztery spusty. Chyba coś z tym bezpieczeństwem musi być jednak na rzeczy, bo każde okno czy wejście zakratowane. Ludzi spotkałam tylko kilku, w tym dwójka odpoczywająca na leżąco w kartonach na chodniku.
Udało mi się kupić kolację, dwa kawałki kurczaka z frytkami za 4 usd, dwie butelki wody i sok za 5 usd. Nie mam wymienionych pieniędzy na ichniejsze surinamskie dolary. Już po zmroku wróciłam do hotelu.
Surinam, to dawna holenderska kolonia, w której dziś mieszkają ludzie różnych narodowości. Jadąc lotniska widziałam kilka meczetów, sklep z sukienkami z Bollywood i wielkie domy z chińskimi flagami.
To tu znajduje się pomalowana na różowo Katedra Św. Piotra i Pawła. Jest to największa drewniana budowla na półkuli zachodniej. Ma trzy wielkie dzwony: Alfonsa, Rosę i Johna. Ostatni waży aż 827 kg!
Wiele z budynków ze starej kolonialnej zabudowy stoi pusta, strasząc obdrapanymi ścianami i połamanymi okiennicami. W niektórych są biura, urzędy lub hotele.

Dziwny ten Surinam jest
Nawet kawałka turysty brak i od razu zmienia się równowaga i zakres możliwości zwiedzania tego małego państwa. Na dwudniowe wycieczki do dżungli amazonskiej po ponad dwieście euro mnie nie stać. Transport publiczny tak dziwnie funkcjonuje, że nie mogę go ogarnąć. Od trzech dni walczę też z ambasadą Gujany. Pierwszego dnia dwa razy odsyłali mnie po dodatkowe dokumenty do wniosku wizowego. Tak się umęczyłam, że byłam gotowa zrezygnować z wizyty w tym kraju. Jednak jestem zbyt blisko, aby się poddawać jakiemuś portierowi z przerośniętym ego. Po drugiej wycieczce do punktu xero oddalonego o 4 przecznice poprosiłam o rozmowę z konsulem. Dystyngowana starsza pani bez żadnych problemów uzupełniła wniosek bez tysiąca dodatkowych potwierdzeń i umówiła mnie na kolejny dzień na wizytę.
Poziom stresu i wytrzymałości wyczerpał się mi do tego stopnia, że resztę dnia spędziłam na tarasie mojego hoteliku.
Niestety dzis na wizytę w ambasadzie Gujany ... zaspałam. Obudziło mnie z głębokiego snu pukanie do drzwi recepionistki. Dzwonili z ambasady, że nie pojawiłam się na umówionym spotkaniu i muszę jak najszybciej przyjechać z ostatnim z papierków potrzebnym do wyrobienia wizy. Na wpół przytomna pojechałam tam taksówką. Oprócz wydruku wizy surinamskiej potrzebowali jeszcze potwierdzenie z pracy. Skąd tyle tysięcy od Polski im wytrzasnę dokument. Pokazałam zdjęcia, jakie miałam w telefonie, na szczęście wyrozumiała pani konsul je zatwierdziła. Wzięła paszport i na jutro wyznaczyła kolejna wizytę.
Tym samym cały plan mi się zawalił i muszę wszystko przeorganizować. Chyba z wizą do żadnego kraju nie miałam tylu wizyt w ambasadzie.
W drodze powrotnej zawędrowałam na Plac Niepodleglości z pięknym białym pałacem prezydenckim na skraju. Pałac Prezydencki (Gouvernementsgebouw) został wybudowany w 1730 roku i pierwotnie był siedzibą gubernatora. Pałac ten jest świetnym przykładem architektury holenderskiej kolonii. Jest jednym z najlepiej zachowanych budynków w Surinamie. W 2002 roku Pałac Prezydencki został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Obecnie odbywają się w nim wydarzenia dyplomatyczne. Ogrodzony tymczasowymi barierami, chyba z powodu protestów odbywających się w soboty.
Niedaleko jest promenada spacerowa nad brzegiem rzeki Surinam- Waterkant. To najstarsza i jedna z najważniejszych ulic Paramaribo. Można tu oprócz jedzenia kupić pamiątki- korale i bransoletki z czerwonych nasion, wielobrawne recznie dziergane chusty.

Protesty w Paramaribo

Trzeci dzień zmagań z ambasadą Gujany i znów zaspałam!
Tyle że oni zadzwonili o bladym świcie do mojego hotelu, aby szybko przyjeżdżać, bo potem będzie niebezpiecznie z powodu protestów. I znów zaspana pojechałam tam taksówką. Wiza była już gotowa w paszporcie, tylko zapłacić 40 usd i mogę jutro ruszać do Georgetown.
Wracając z ambasady a chcąc uniknąć miejsca protestów dotarłam do centralnego targu. To tu można kupić mięso z małp. Skupiłam się najpierw na warzywnej części targowiska.
Sporo ciekawych warzyw i owoców. Wielkie ogórki z brodawkami, czyli przepękla brodawkowata. Zielenina wyglądem przypominająca liście roślin wodnych. Różne kolory włochatych liczi i bananów. Na rynku było też sporo świeżych ryb i mięsa. Na szczęście małpiego nie zauważyłam.
Obok jest drugi rynek, w którym niechętnie dają się fotografować. Mnie udało się najpierw porozmawiać z jedną ze sprzedawczyń i chyba dlatego, że wszystkie stragany były nieczynne, pozwoliła na koniec na kilka zdjęć swoich towarów. Miała tam same ciekawostki. Zioła do obrzędów religijnych, naczynia, różne specyfiki na każdą chorobę świata. Nawet covid można wyleczyć przy pomocy ... drewnianego rzeźbionego kielicha. Trzeba tylko wlac do jego wodę, zaczekać tydzień i pić powstały napój przez kolejne dni. Powrót do zdrowia gwarantowany. Podobno wszyscy Surinamczycy się w ten sposób leczyli w pandemii. Kielich odpowiednio do swoich zdolności kosztował kilkadziesiąt dolarów.
Nie dałam się namówić na kupno klekoczących bransoletek na nogi z wyschniętych łupin nasion. O właściwościach zrzucających wagę podczas tańca. Oferowała mi także kawałki drewna do zalania rumem, na potencję. Oraz odżywkę do włosów w postaci czarnego smarowidła o zapachu piwa imbirowego, które piję tu litrami.
Niepocieszona sprzedawczyni widząc, że marny ze mnie kupiec zaczęła się pospiesznie pakować. Na protest.
Wracając do hotelu widziałam wszędzie idących w jednym kierunku ludzi, na protest przed pałacem prezydenta.
Resztę dnia spędziłam w hotelowym basenie, że słońcem świecącym równo nade mną.
Równik jest tylko 647 km stąd.

Biedniejsza o zawartość portfela

Bałam się wizyty w Surinamie jakoś podświadomie i wykrakałam.
Z portfela zniknęły mi pieniądze. Możliwe było to tylko wtedy, kiedy byłam w basenie. Dwa metry od wejścia do mojego pokoju. Pokój zamknięty na klucz. Chwilę wcześniej robiłam porządki w torebce i przygotowałam gotówkę na jutrzejszy wyjazd. Zniknęło 100 usd, 20 eur i 200 dolarów surinamskich.
Kiedy wróciłam z basenu zaniepokoiła mnie już otwarta szafka przy łóżku, do której nigdy nie zaglądałam. Plecak stojący przy niej też nie był zamknięty, co mi się nie zdarza, bo boję się, że do otwartego wejdzie mi jakieś robactwo.
Wtedy jeszcze nie wpadłam na to, że mogły mi zginąć pieniądze. Dopiero kilka godzin później jak płaciłam za przywiezione jedzenie zauważyłam brak większości pieniędzy w portfelu.
Recepjonistka, która była cały czas ze mną w basenie od razu sprawdziła zapis kamer. Od 11 do 12 kiedy byłyśmy w basenie nikt z zewnątrz nie wchodził. Niestety została tylko pani sprzątająca, która krzątała się po hotelu. Ona też miała klucze do mojego pokoju, bo rano mi go nimi otwierała, jak swoje upchałam gdzieś na dnie torebki. Nikt inny nie mógł tych pieniędzy zabrać. W oknach są kraty.
Niemiły incydent i mój wybór, czy zgłaszać zajście na policję, skoro chcę tu wrócić jeszcze na dwie noce i zostawić jeden z bagaży na czas wyskoku do pobliskich państw. Z Paramaribo mam lot za kilka dni a jest to w sumie jedno z dwóch dostępnych cenowo miejsc do zatrzymania.
Zdecydowałam, zostawić to jak jest, mając nauczkę by pilnować swoich rzeczy nawet przy zamkniętych drzwiach i miłych ludziach z obsługi.

P.s.
Zdjęć nie umiem dodać z telefonu, za duże są tak wynika z czerwonej uwagi.
Fotografie na mojej stronie atamanka.pl


Filmik z Surinamu
_________________
Image

Same fotki, czyli https://www.instagram.com/atamancia/
Blog o moich podróżach http://atamanka.pl uwaga, dużo zdjęć ;)


Ostatnio edytowany przez Antia 26 Mar 2023 17:31, edytowano w sumie 3 razy
Góra
 Profil Relacje PM off
41 ludzi lubi ten post.
8 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
Urlop w Turcji: tydzień w 5* hotelu z all inclusive za 2190 PLN. Wylot z Warszawy Urlop w Turcji: tydzień w 5* hotelu z all inclusive za 2190 PLN. Wylot z Warszawy
United Airlines: bezpośrednie loty do Nowego Jorku z Berlina za 1576 PLN. Dużo terminów United Airlines: bezpośrednie loty do Nowego Jorku z Berlina za 1576 PLN. Dużo terminów
 Temat postu: Re: Trzy Gujany
#2 PostWysłany: 26 Mar 2023 15:03 

Rejestracja: 29 Maj 2011
Posty: 401
Loty: 178
Kilometry: 329 695
niebieski
a pare dni temu patrzylam na loty do Guyany i Surinamu na listopad :) bede sledzic temat
Góra
 Profil Relacje PM off
Antia lubi ten post.
 
      
 Temat postu: Re: Trzy Gujany
#3 PostWysłany: 26 Mar 2023 16:54 

Rejestracja: 25 Sie 2011
Posty: 8913
Loty: 997
Kilometry: 958 572
platynowy
Wow, naprawdę ciekawie. Czekamy na dalszy ciąg. Może jednak trzeba było panią sprzątającą trochę przycisnąć?
@Antia Napiszesz, ile płaciłaś za loty?
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
 Temat postu: Re: Trzy Gujany
#4 PostWysłany: 26 Mar 2023 17:30 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 02 Sty 2013
Posty: 402
Loty: 985
Kilometry: 2 186 000
złoty
-- 26 Mar 2023 17:28 --

Hej

Myślałam o zgłoszeniu na policję, ale surinamskie służby nie mają po pierwsze za dobrej opinii wśród samych mieszkańców. Po drugie zanim nie wyjadę na dobre z tego kraju, wolę nikomu nie podpadać, podróżuję sama I za dużo jest zależne od innych osób.
Za lot płaciłam opłaty lotniskowe, wzięłam za mile z A3. Lot Copa Airines z Panama City. Powrót na bogato, też za mile, z przesiadką znów w PTY lecę do Boliwii.

-- 26 Mar 2023 17:30 --

Przed świtem wyruszyłam do Gujany. Tej Gujany, której wizę załatwiałam przez ostatnie cztery dni.
Wyjazd z hotelu przed piątą rano, w zupełnych ciemnościach pierwsze dwie godziny. Za dużo więc nie zobaczyłam po drodze. Co rzuciło się w oczy, to mnogość ptactwa, także drapieżnego. Liczne kanały regulacyjne i mnóstwo pół uprawnych, głównie z ryżem.
Do przeprawy przez graniczną rzekę Courantynę dojechaliśmy około 9, czyli godzinę przed odpłynięciem jedynego rejsu do Gujany. Nie miałam jednak czasu nawet na spacer wkoło terminala, bo procedury związane z opuszczaniem Surunamu, zakupem biletu na prom (15 usd) były dość czasochłonne. Nie jest to chyba popularny sposób poruszania się pomiędzy Surinamem a Gujaną, było tylko kilka aut i może ze 40 pasażerów. Nadal zero turystów, sami miejscowi.
Rejs o beżowej rzece trwał niecałą godzinę. Po drugiej stronie kolejne czasowe procedury wizowe. Ledwo się ruszam w tym upale.
Po wyjściu z terminala promowego przechwycił mnie kierowca busa. Surinamski kierowca wysłał mu zdjęcia swoich pasażerów, więc dość szybko mu poszło znalezienie wszystkich. Płatność za obie trasy była jeszcze w Surinamie, 50 usd. Wydaje mi się, że lokalni płacili połowę tego.
Gujana od razu mi się spodobała. Jako pozostałość po Holendrach mają liczne kanały a w nich cudne kwiaty. Najwięcej fioletowych lilii, kwiatu narodowego Gujany. Po Holendrach Gujana była w rękach Anglików i językiem urzędowym jest angielski. Takie są też nazwy miast, wiosek i ulic.
Gujana, zwana często Brytyjską jest członkiem brytyjskiej Wspólnoty Narodów.
To drugie Surinamie Państwo w Ameryce Południowej, gdzie obowiązuje lewostronny ruch na jezdni.
Graniczy z Surinamem, Wenezuelą i Brazylią. Mieszkańcami są potomkowie niewolników z Afryki, napływowi robotnicy z Chin i Indii. Gospodarka opiera się głównie na uprawie trzciny cukrowej, ryżu i wydobyciu surowców naturalnych, głównie złota.
Od razu w pierwszych wioskach o dziwnych nazwach widać, że nie jest to biedny kraj. Większość mijanych domów była murowana. Wszystkie w jednym, kolonialnym stylu, na wysokich palach. Było też sporo drewnianych, opuszczonych i obroąniętych tropikalną roślinnością.
Droga od granicy do stolicy Georgetown bardzo męcząca, w busie nie było klimatyzacji, pęd powietrza z otwartego okna urywał głowę. Kierowcy jeżdżą szybko, brawurowo, same nerwy.
Do swojego apartamentu wynajętego z airbnb dojechałam mocno po południu. Jedenaście godzin zajęła podróż z Paramaribo do Georgetown.
Na dziś wystarczy.

filmik z podróży Surinam- Gujana
_________________
Image

Same fotki, czyli https://www.instagram.com/atamancia/
Blog o moich podróżach http://atamanka.pl uwaga, dużo zdjęć ;)
Góra
 Profil Relacje PM off
21 ludzi lubi ten post.
2 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
 Temat postu: Re: Trzy Gujany
#5 PostWysłany: 26 Mar 2023 18:16 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 09 Sie 2013
Posty: 4010
Loty: 457
Kilometry: 671 186
platynowy
Przed chwilą obejrzałem na YT film o tym jak wystrzeliło gujańskie PKB po rozpoczęciu wydobycia ropy.
_________________
Image

"Podróżować to żyć..."
Góra
 Profil Relacje PM off
Antia lubi ten post.
 
      
 Temat postu: Re: Trzy Gujany
#6 PostWysłany: 27 Mar 2023 23:31 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 02 Sty 2013
Posty: 402
Loty: 985
Kilometry: 2 186 000
złoty
Gujańska zemsta
Nie powinno się pić wody z nieznanego źródła. Zanim się dopytałam właścicielki apartamentu, spragniona wypiłam ze dwie szklanki kranówki. Po uprzednim przegotowaniu. Gujańska zemsta dopadła mnie nad ranem. Większość czasu spędziłam w łóżku zwijając się z bólu żołądka. Na szczęście toaletę mam metr od łóżka.
Z umówionego zwiedzania nici, jeden dzień w Georgetown i nic nie zobaczę.
Po południu trochę się poczułam lepiej i moja gospodyni Holly zabrała mnie na objazd miasta. Dzięki niej zobaczyłam chociaż najważniejsze miejsca stolicy Gujany. Zabudowa typowo kolonialna, kolorowe domki stoją blisko siebie. Słynny targ Stabroek, kiedyś nazywany „dziwacznym bazarem”, zawiera wszystkie możliwe przedmioty, od artykułów gospodarstwa domowego i złotej biżuterii po świeże mięso i warzywa. Wieża zegarowa jest widoczna z wielu kilometrów i jest znanym punktem orientacyjnym.
Niedaleko marketu stoi biały budynek parlamentu i katedra św. Jerzego. Katedra jest jednym z najwyższych wolnostojących drewnianych budynków na świecie. W pięknym starym budynku mieści się Muzeum Antropologiczne. Georgetown zostało zaprojektowane w dużej mierze przez Holendrów i jest rozplanowane na planie prostokąta z szerokimi, wysadzanymi drzewami alejami i kanałami irygacyjnymi, które rozciągają się przez całe miasto. Większość budynków w mieście jest drewniana, o unikalnej architekturze sięgającej XVIII i XIX wieku.
W weekendy na falochronie, osłaniającym leżące metr poniżej poziomu morza Georgetown, toczy się hałaśliwe życie jego mieszkańców. Wzdłuż betonowego muru stoją budki z jedzeniem. Jest głośno, wesoło i jak zapewniała Holly, bezpiecznie.
W pobliskiej nowej galerii handlowej udało mi się kupić pamiątkowy magnesik za 300 GYD gujańskich dolarów (6 zł).

Ostatnim punktem był Demerara Harbour Bridge. To najdłuższy(1851 metrów) pływający most na świecie, który łączy wschodni i zachodni brzeg rzeki Demerara. Podobny widziałam jadąc z Surinamu w miejscowości Berbice (Nowy Amsterdam).
Gujana do niedawna była jednym z biedniejszych krajów na kontynecie. Zmieniło się to w 2015 r. wraz z odkryciem bogatego morskiego pola naftowego. Jednak zarobki nie są tu wysokie.

13 godzin do Surinamu
Rano miał mnie odebrać z aparatametu kierowca, który tu przywiózł z granicy z Surinamem. Jednak jego żartobliwy ciężki ton dał mi do myślenia i umówiłam się z inną firma przewozową. Sympatyczny chłopak autem podjechał punktualnie o 4 rano. Podróż powrotna do Paramaribo była prawie bezstresowa. Nie lubię i boję się jeździć autami, busami, ale tu kierowca od razu wzbudził moje zaufanie swoją ostrożnością.

W ciemnościach jechaliśmy trochę ponad godzinę. Potem pusta droga i fajne widoki za oknem. Gujana, tu wymawiana jako Gajana, jest przyjemna dla oka, tylko dość brudna. Kraj wielu wód i mnóstwa kanałów nawadniających i odwadniających. Niektóre z nich są żeglowne a kolorowe łodzie można zobaczyć przy śluzach.
Nadbrzeżna Gujana, która widziałam, jest płaska jak patelnia. Wioski rozmieściły się przy głównej drodze a pola uprawne i pastwiska za domami. Często widać na poboczach maszyny i sprzęt rolniczy do pracy w wodzie i błocie. Wielkie ciągniki mają takie dodatkowe koła z metalu, chyba dla lepszego poruszania się w mokrym środowisku. Najczęściej uprawiany jest tu ryż. Zbierany dwa razy w roku, na wiosnę i jesień. W kilku miejscach widziałam ryż suszony na ulicy, żniwa ryżowe i jadące wypełnione nim ciężarówki. Wśród pól są też wielkie młyny ryżowe. Bydło nie ma tu łatwego życia, pasie się po brzuch w wodzie lub błocie.
Wioski jeśli mają swoje nazwy, to zupełnie jakoś niezwiązane z Gujaną. Czasami wioska zamiast nazwy ma tylko numer. Od sąsiedniej oddzielona jest szerszym kanałem.
Piękne kolorowe domy ustawione są twarzami do ulicy. To dla mnie wizytówka Gujany.
Do granicy dojechaliśmy sporo przed czasem, jednak z dobrą godzinę zajęły wszystkie procedury.
Najpierw sprawdzano żółte książeczki i paszporty covid. W drugim okienku deklaracje celne. W trzecim stawiano stempel wyjazdowy a dalej prześwietlali bagaże.
Tym razem na prom do Surinamu czekało więcej ludzi. Mała poczekania i kiepsko zaopatrzony bar do wydania ostatnich dolarów gujanskich.
Prom przypłynął przed południem, byłam zmęczona po blisko dwóch godzinach snucia się po terminalu. Tłumaczyli opóźnienie pogodą. Faktycznie, co chwilę padał ulewny deszcz a niebo było granatowe. Przynajmniej nie było oblepiajacego upału.
Rejs przeleżałam na jednej z szafek na kamizelki ratunkowe, nie czuję się najlepiej a dość wysokie fale potęgują mdłości.
Podczas cumowania piękny spektakl światła, nieba i wody- nie mogłam oderwać oczu od tego widowiska natury. Do terminala granicznego z promu dotarłam wiec jako ostatnia. Tu jednak sprawniej i szybciej obsługują niż po stronie gujańskiej. Kupiłam wizę za 25 eur, to taniej niż wyrabiać online (33 eur). Kierowca surinamski rozpoznał mnie szybko, był już komplet w busie. Po drodze kilka przystanków na wc i zakup jedzenia. Rewolucji żołądkowej u mnie ciąg dalszy.
Do Paramaribo dojechałam po 13 godzinach podróży. Zabrałam bagaże z Guesthouse AlbergoAlberga, gdzie mnie kilka dni temu okradziono i pomaszerowałam do nowego lokum. Mina recepcjonistki, kiedy jej powiedziałam, że nie zostaję, mocno zdziwiona. Naprętce wydukała, że mam jeszcze do zapłacenia 9 usd i 100 dolarów surinamskich. Dolce jej dałam a surinamskich nie mam, bo mnie okradziono. Kwaśną minę miała mówiąc, że to będzie gratis.

filmik z drogi powrotnej ðo Surinamu
_________________
Image

Same fotki, czyli https://www.instagram.com/atamancia/
Blog o moich podróżach http://atamanka.pl uwaga, dużo zdjęć ;)
Góra
 Profil Relacje PM off
15 ludzi lubi ten post.
2 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
 Temat postu: Re: Trzy Gujany
#7 PostWysłany: 29 Mar 2023 02:26 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 02 Sty 2013
Posty: 402
Loty: 985
Kilometry: 2 186 000
złoty
Trzy siostry
Kolejny dzień i kolejna podróż.
Została do odwiedzenia trzecia z gujańskich sióstr, zamorskie terytorium Francji, kawałek Unii Europejskiej w Ameryce Południowej, Gujana Francuska.
Z hostelu zamówili mi taksówkę, która miałam dojechać na dworzec autobusowy w Paramaribo. Niby niedaleko, ale wolę po ciemnościach nie chodzić po mieście, które ma zła sławę.
Taksówkarz niestety jak każdy na świecie, zaczął mnie namawiać na podróż jego autem do Albiny (miasteczko graniczne po stronie Surinamu) i rezygnację z busa. Tak kręcił, że przewiózł mnie pod sam most na rzece Surinam i zdziwiony, że ja cały czas upieram się, że chcę jechać busem. Z zapasu godziny do odjazdu busa zrobiło się pół godziny i zaczynałam tracić cierpliwości, kiedy wracając do miasta pytał po drodze przechodniów o autobus do Albiny. Tak jak myślałam dworzec był przy Waterkant. Najpierw Pani w kasie powiedziała, że dziś nie ma już żadnego autobusu, widząc moją smutną minę jednak znalazła kierowcę busa do Albiny. Miał ostatnie wolne miejsce, jakieś szczęście, jakby czekało na mnie.
Droga do oddalonej od Paramaribo granicznej miejscowości z Gujaną Francuską zajęła trochę ponad dwie godziny. I była najtańszą opcją transportu isttnuch dni- 170 dolarów surinamskich (20 zł). Istnieje jednak tu transport dla lokalsów, w normalnych cenach.
Żołądek nadal swoje, więc wdzięczna byłam za każdy stop i czynną toaletę.
Krajobrazy mijane po drodze zupełnie inne, jak te w stronę Gujany. Sama dżungla i nieliczne wioski na wykarczowanych placach. Domy także różne od tych z północy. Większość drewnianych, budowanych od razu na ziemi, nie na palach.
Sama Albina jak typowe graniczne miasteczko, z deka szemrane. Pełne cinkciarzy i naganiaczy do łodzi przepływających rzekę Maroni.
Co ciekawe, prawo do całej rzeki ma Surinam, granica jest dopiero na brzegu po stronie Gujany Francuskiej. Sporna jest więc własność setki wysepek wzdłuż rzeki.
Przez graniczną rzekę nie biegnie żaden most, przeprawić się można albo drewnianymi łódkami za 150 dolarów surinamskich, albo za 5 eur promem samochodowym. Wybrałam drugi sposób, bo i tak musiałam oficjalnie opuścić Surinam a przy terminalu promowym jest także służba graniczną. Spacer w upale nie należał do przyjemnych.
Dostałam stempel wyjazdowy i mogłam płynąć do Saint Laurent.
Na prom musiałam chwilkę zaczekać, nie ma określonych godzin kursowania, wszystko zależy od zapotrzebowania. Teraz wjeżdżała wielka koparka. Poza mną nie było żadnego pasażera, tylko załoga promu. Podróż trwała niecałe pół godziny, ale zdążyłam pogadać sobie trochę z kapitanem. Sympatyczny człowiek. Już po stronie gujańskiej, po załatwieniu przeze mnie spraw paszportowych, podrzucił mnie swoim autem (no nie promem, oczywiście) do odległego o kilkaset metrów miejsca odjazdu wszelkiego rodzaju busów. Znalazł mi ten do Kourou, celu wizyty w Gujanie Francuskiej.
Jednak ponad dwie godziny minęły, zanim odjechaliśmy, kierowca czekał na innych pasażerów.
Nie zebrał ich za wielu, bo ze mną raptem cztery osoby.
Droga do Kourou, to ponad dwieście kilometrów, z czego większość biegła przez dżunglę. Tak gęstą, że palca by nie wcisnął. Wysokie monumentalne drzewa oplecione bluszczami i lianami, soczyście zielone. Nie dziwne, że tu taka bujna roślinność, Gujana Francuska leży bardzo blisko równika.
Przez te trzy godziny podróży deszcz padał kilka razy, zamieniając się głównymi rolami ze słońcem. W busie sprawnie działała klima, co mnie po dwóch dniach podróżowania przy otwartych oknach, bardzo cieszyło. Upał na zewnątrz oblepiający wodą płynącą z człowieka litrami. Podróż z Saint Laurent kosztowała jednak nie 4 eur, jak na początku zrozumiałam a całe 40. Drogo.
W Kourou zatrzymałam się u miejscowego, wynajmując pokoju poprzez serwis airbnb. Było ryzyko, że noce w Gujanie Francuskiej spędzę na hamaku po 58 usd za noc. Udało się wynająć pokój za 35 eur.

filmik
_________________
Image

Same fotki, czyli https://www.instagram.com/atamancia/
Blog o moich podróżach http://atamanka.pl uwaga, dużo zdjęć ;)
Góra
 Profil Relacje PM off
14 ludzi lubi ten post.
2 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
 Temat postu: Re: Trzy Gujany
#8 PostWysłany: 30 Mar 2023 04:44 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 02 Sty 2013
Posty: 402
Loty: 985
Kilometry: 2 186 000
złoty
Ariane, Vega i Sojuz

Jeszcze nie było mnie na świecie, kiedy rząd francuski zdecydował w Kourou, miejscu osadzania skazanców wybudować kosmodrom.
I właśnie to miejsce było celem mojego przyjazdu do Gujany Francuskiej. Otrzymanie zaproszenia do zwiedzania miejsca startów rakiet kosmicznych wymagało wprawdzie napisania kilku emaili, ale ile radości, kiedy wszystko było potwierdzone. Nie mogłam się doczekać dzisiejszego dnia, jak w dzieciństwie końcówki kolacji wigilijnej i prezentów pod choinką.
O mały włos wszystko by nie wyszło. Miałam ustaloną godzinę 8 rano, aby się pojawić przy wejściu obok Muzeum. Telefon i zegarek nie zsynchronizowały jednak poprawnie aktualnej godziny i rano był niezły pośpiech, kiedy mój gospodarz uświadomił mi, że za 15 minut mam wejście.
Jak nietypowa kobieta byłam po tym gotowa w dwie minuty i już jechaliśmy autem do centrum kosmicznego. Mój gospodarz pracuje jako radiolog w bazie, ale do pracy dziś miał na później.
Na szczęście zdążyłam i wszystko przebiegło bez problemów. Rejestracja, sprawdzanie torebki, skanowanie ciała i już można było jechać na zwiedzanie kompleksu.
Kosmodrom w Gujanie Francuskiej podlega pod Europejską Agencję Kosmiczną (ESA), francuską agencję CNES, a także firmę komercyjną Arianespace. Do wybuchu wojny na Ukrainie z kosmodromu korzystała także rosyjska agencja Roskosmos.
Cały kompleks jest dość rozległy, zajmuje 850 km2. Na terenie znajdują się między innymi budynki montażu satelitów i rakiet, instalacje do produkcji i magazynowania paliwa, a także platformy i urządzenia startowe. Są trzy wyrzutnie rakietowe, udało mi się zobaczyć z bardzo bliska dwie z nich. Do trzeciej, skąd latały Sojuzy nie pojechaliśmy, mimo, że rakiety tam są. Rosjanie nie mają ich jak zabrać a zgodnie z zawartymi wcześniej umowami gujański kosmodrom musi je utrzymywać w pełnej gotowości.
Cały teren jest ogrodzony wysokim płotem pod prądem z zasiekami. Bezpieczeństwa startów rakiet strzegą żołnierze z Legii Cudzoziemskiej, swoją drogą stacjonujący właśnie w Kourou.
Jak tłumaczyła pilotka wizyty, położenie kosmodromu ma sporo zalet m.in. bliskość równika, który daje lepsze osiągi prędkości przy stracie przy użyciu mniejszej ilości paliwa. Zaletą jest też bliskość oceanu, słabe zaludnienie pobliskich terenów i stabilna pogoda bez huraganów. Wadą jest niestety tropikalny, wilgotny klimat. Źle wpływa na elektronikę, od działania której wiele zależy. Wilgoć widoczna jest na wszystkich budynkach, które wyglądają jak stare, zniszczone i pokryte zielonym nalotem. Problemem jest też rdza, która pokrywa niezabezpieczone metalowe elementy.
Z Centrum Kosmicznego Gujany startują rakiety Ariane 5 a wktrotce i Ariane 6 oraz włoskie Vega i Vega C. Startowały też rosyjskie Sojuzy 2.
Rakiety stąd wystrzeliwane są używane do programów badawczych (takich jak badania pogody) oraz do telekomunikacji. Gujana jest także kolebką programu Galileo - europejskiego systemu nawigacyjnego, który wkrótce stanie się poważnym konkurentem dla amerykańskiego GPS. Dzięki 28 satelitom, system będzie w stanie namierzyć pozycję z dokładnością do jednego metra.
21 grudnia 2021 roku tu swoją podróż w kosmos rozpoczął teleskop Jamesa Webba- najpotężniejszy do tej pory kosmiczny teleskop, który pozwala naukowcom zbadać nieznane do tej pory obszary wszechświata.
Na koniec wizyty w bazie wisienka na torcie- Sala Kontroli Startów Juliter II. Centrum kontroli, to mały amfiteatr skupiony wokół ściany wideo, która umożliwia obserwowanie startu i misji na żywo. W pierwszych rzędach, oddzielonych od publiczności dużymi oknami, znajduje się personel operacyjny. Wszędzie pełno komputerów, ekranów, zegarów i parametrów. Na ścianie obrazów operacyjnych
uwagę przykuwa tabela: około piętnastu świateł, które reprezentują stan każdego z parametrów startu, takich jak wyrzutnia, satelity, prognoza pogody, a nawet telemetria.
Wizyta w miejscu startów rakiet była ekscytującym przeżyciem. Widziałam już rosyjską bazę Bajkonur w Kazachstanie, gdzie ledwo udało mi się uciec. Byłam też na Florydzie w bazie NASA na przylądku Canaveral. Jednak najwięcej radości sprawiła wprawdzie nie związana z kosmosem, fabryka boeinga w Everett.
Tam też obkupilam się w sklepiku w gadżety. W Kourou był mniejszy, ale pamiątki mam.
Na stopa z sympatycznym inżynierem jadącym z pracy do miasta wróciłam po południu.
Rano wyskoczyłam bez śniadania a jak ekscytacja wyrzutniami się skończyła, żołądek nieźle zasysał. Nie było to rozsądne z mojej strony, po kilku dniach boleści trawiennych zjeść kebaba. Mały był, smaczny i chyba najdroższy w moim życiu a zjedzony w zwykłym barze przy ulicy. Potem market, gdzie ceny też nie za przyjazne. Ogromny wybór win, szampanów, serów i pieczywa typu francuskiego. Większość towarów niestety do Gujany jest sprowadzana, głównie z Francji.
W planach miałam zerknięcie na teren zajmowany przez Legii Cudzoziemskiej i wizytę na poczcie, ale nie dałabym rady iść na dłuższy spacer. Pomyliłam do tego drogę powrotną do domu mojego gospodarza i błąkałam się po nowym osiedlu domków chyba ze dwie godziny. Strasznie patrzyło słońce, momentami wydawało mi się, że zemdleję. Kiedy dotarłam, padłam jak umarła na łóżko. Jak oni żyją w tym piekle...

i filmik
_________________
Image

Same fotki, czyli https://www.instagram.com/atamancia/
Blog o moich podróżach http://atamanka.pl uwaga, dużo zdjęć ;)
Góra
 Profil Relacje PM off
15 ludzi lubi ten post.
sko1czek uważa post za pomocny.
 
      
 Temat postu: Re: Trzy Gujany
#9 PostWysłany: 31 Mar 2023 00:04 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 02 Sty 2013
Posty: 402
Loty: 985
Kilometry: 2 186 000
złoty
Trzecia wiza do Surinamu

Cel wyznaczony w Gujanie Francuskiej osiągnięty, trzeba wracać do Surinamu. Umówiony kierowca, który mnie tu przywiózł zadzwonił wieczorem, że wyjazd jest sporo wcześniej, bo o 5 rano. Znów pobudka przed świtem. Nawet się nie zdążyłam pożegnać z sympatycznym gospodarzem.
Droga do Saint Laurent du Maroni, czyli miasteczka granicznego po stronie francuskiej zajęła trzy godziny spokojnej jazdy.
W terminalu granicznym nie dostałam żadnego stempla, bo mam unijny paszport. Na dobrą sprawę mogłam tu przypłynąć bez całego zmaieszania z odwiedzaniem straży granicznej. Zaoszczędziłabym 30 usd na wizie powrotnej do Surinamu. Na kilku checkpointach we Francuskiej nie sprawdzali paszportu, zresztą co ich obchodzi stempel wyjazdowy z Surinamu. Mogłam tu wjechać na dowód osobisty. Formalnie będąc w Surinamie.

Rzekę Maroni znów przepłynęłam jako jedyna pasażerka promu z sympatycznym kapitanem. Po stronie Surinamu pokazałam na telefonie wyrobioną dzień wcześniej evisę. Dostałam stempel wyjazdowy i mogłam podreptać na przystanek autobusów do Paramaribo. Dla leniwszych były liczne propozycje przejazdu od razu z terminala promowego taksówką dzieloną do Paramaribo w cenie 500 dolców surinamskich (ok. 60 zł). Jeden nawet mnie gratis podrzucił na przystanek, odpadł mi więc kilkusetmetrowy spacer w pełnym słońcu.
Na przystanku za kilkanaście minut podjechał busik z ludźmi, przyjechali z Paramaribo. Do zapełnienia ostatniego wolnego miejsca zeszło z pół godziny. Cena podróży busem, to 170 SRD, czyli 20 zł. Po drodze przystanek przy sklepie i barze.
Żołądek po antybiotyku i pięciu dniach się powoli uspokoił, więc mogłam skusić się na apetyczne jedzenie. Wzięłam łapkę kurczaka (1zł), grzbiecik (2 zł), pikantno słodkie skrzydełko (4 zł) i dwa szaszłyki z kurzych dupek (po 2 zl). Te ostatnie były najlepszym jedzeniem, jakie jadłam w Gujanach. Grillowane jak szaszłyk, w ciemnej słodkiej glazurze, palce lizać, taka pychota!
Na dworcu autobusowym w Paramaribo dopytałam się o busy do Zanderij na jutro. Dziewczyna w kasie jak dwa dni temu, najpierw powiedziała, że nie ma jutro żadnego autobusu a potem jednak wymieniła trzy. Rano o 8, potem o 15.30 i wieczorem o 18. Żaden z nich mi nie pasuje, bo lot mam o 17.30. Trzeba będzie załatwić dzieloną taksówkę za 25 usd.
Po drodze z dworca znalazłam pocztę. Udało mi się nawet kupić pocztówki, znaczki i je wysłać do Polski. O dziwo jedna kartka i znaczek, to koszt ok.5 zł. Tylko wysyłać pocztówki z Surinamu.
Do hostelu Sisters dowlokłam się ostatkiem sił. To słońce równikowe mnie wykończy.



_________________
Image

Same fotki, czyli https://www.instagram.com/atamancia/
Blog o moich podróżach http://atamanka.pl uwaga, dużo zdjęć ;)
Góra
 Profil Relacje PM off
9 ludzi lubi ten post.
zbery uważa post za pomocny.
 
      
 Temat postu: Re: Trzy Gujany
#10 PostWysłany: 01 Kwi 2023 03:12 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 02 Sty 2013
Posty: 402
Loty: 985
Kilometry: 2 186 000
złoty
Pożegnalny spacer

Ostatni dzień w Paramaribo i ostatnie miejsca do zobaczenia. Mój hotel jest obok miejskiego parku palmowego Palmentuin. Rośnie w nim blisko tysiąc palm. Z boku parku jest promenada sklepików z pamiątkami i różne knajpki. Rano była otwarta tylko jedna budka. Może wcale nie są otwarte i w dzień, patrząc na to, ilu turystów tu bywa.
W parku jest kilka pomników, najsmutniejszy zrobiony przez ojca, którego dziecko zmarło zamknięte w lodówce.
Za parkiem nad rzegiem rzeki Surinam leży czerwony ceglany Fort Zelandia. Tu podjęto pierwszą udaną próbę kolonizacji Surinamu. Miejsce ma też mroczną niedawną przeszłość. W 1982 roku reżim wojskowy prezydenta Bouterse zastrzelił 15 dziennikarzy, prawników, naukowców, związkowców. Przez wiele lat toczył się proces, finalnie Bouterse został uznany winnym mordu i skazany na 19 lat więzienia. I nadal siedział na prezydenckim stołku. Dopiero pod naciskiem międzynarodowej opinii oddał władzę demokratycznie wybranemu następcy.
Aktualnie w Forcie Zelandia jest restauracja i muzeum.
Obok fortu jest rząd uroczych kolorowych domków z czasów kolonialnych, które kiedyś były kwaterami dla oficerów wojskowych.
Tuż obok, otoczony tropikalną roślinnością jest pałac prezydenta. Jeden z najlepiej zachowanych kolonialnych budynków Surinamu.
Małe kółko spacerowe a do hotelu wróciłam mokra jak foka. Dziś przynajmniej powietrze nie stoi, wczoraj nadawało się do krojenia jak tort.
Dwie godziny odpoczynku w klimatyzowanym pokoju, prysznic i spakowanie dobytku do plecaka i małej podręcznej walizeczki.
Na lotnisko niestety nie udało się załatwić dzielonego transportu za 25 dolców. Musiałam wziąć auto za 35.
Na lotnisku bałagan, dziesiątki odprowadzających, brak klimatyzacji i długie kolejki do security.
W strefie bezcłowej śmieszny sklepobar prowadzony przez głośnego Hindusa. Tanie jedzenie, owoce i warzywa z wydawanymi doń później płachtami imiennych certyfikatów, mnóstwo pachnących paczuszek z przyprawami. I mój ukochany napitek imbirowy Gember. Wzięłam cztery półlitrowe butelki. Z czego pierwsze dwie wypiłam na stojąco przy kasie.
Imbirowy zimny napój z goździkami, piekący w gradło przy każdym łyku. Gember jest tym najlepszym, co trafiłam w Surinamie. I ich jedzenie. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że to najsmaczniejszy odwiedzony kraj. Jedzenie mają wyborne, mieszanka kultur i narodowości przełożyła się na wspaniałą mieszankę. Dokładnie takie smaki są w moim guście.
Skoro zabrałam się za podsumowania.. Gujana Brytyjska ma śliczne domy, nigdzie takich na świecie nie widziałam. Gujana Francuska, no cóż. Oprócz kosmodromu w Kourou, jakoś mnie nie ujęła. Wydawała się swojska, pewnie z powodu jej europejskich powiązań, cen w euro i przystojnych policjantów. Wszystkich trzech grzechem głównym są wysokie ceny. Bardzo przeszkadzające w normalnym podejściu do eksploracji tych krajów.
Przede mną kolejny etap podróży. Jak wisienka na torcie, do i z kolejnego miejsca podróżuję klasą biznes.
Nie stać mnie by było na zakup biletu, ale uzbierałam trochę mil w programie lojalnościowym. Czekają mnie cztery loty po Ameryce Południowej liniami Copa Airlines w biznesie. Czekam na te luksusy, jak na pierwszą wypłatę. Sprawdzę na własnej skórze, jak to się czuję człowiek w biznesowych butach. Z tej okazji nawet oko podmalowałam i odziałam się w najbardziej z burżujskich szat jakie mam. Ino obuwie jakie mam ze sobą, to klapki i kalosze.
W których lepiej biznesowo?

_________________
Image

Same fotki, czyli https://www.instagram.com/atamancia/
Blog o moich podróżach http://atamanka.pl uwaga, dużo zdjęć ;)
Góra
 Profil Relacje PM off
9 ludzi lubi ten post.
 
      
 Temat postu: Re: Trzy Gujany
#11 PostWysłany: 01 Kwi 2023 12:55 

Rejestracja: 15 Mar 2021
Posty: 137
Cytuj:
Gujana Francuska, no cóż. Oprócz kosmodromu w Kourou, jakoś mnie nie ujęła.


Może dlatego, iż nie odwiedziłaś najciekawszego miejsca, czyli Wyspy Diabelskiej.

Podobnie zresztą nie widziałaś głównych atrakcji pozostałych Gujan, czyli:
- wodospadu Kaieteur w Gujanie
- parku Brownsberg w Surinamie

Czemu ?

Paweł
_________________
Paweł
https://sites.google.com/site/traveller ... haus-pawel
Góra
 Profil Relacje PM off
3 ludzi lubi ten post.
 
      
 Temat postu: Re: Trzy Gujany
#12 PostWysłany: 01 Kwi 2023 14:37 

Rejestracja: 25 Sie 2011
Posty: 8913
Loty: 997
Kilometry: 958 572
platynowy
@Antia Napisz, jaka to trasa za mile i ile tych mil + dopłat było.
Mam trochę uciułane w programie A3, więc może byłaby jakaś inspiracja.
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
 Temat postu: Re: Trzy Gujany
#13 PostWysłany: 01 Kwi 2023 19:10 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 02 Sty 2013
Posty: 402
Loty: 985
Kilometry: 2 186 000
złoty
PawelSz napisał(a):
Cytuj:
Gujana Francuska, no cóż. Oprócz kosmodromu w Kourou, jakoś mnie nie ujęła.


Może dlatego, iż nie odwiedziłaś najciekawszego miejsca, czyli Wyspy Diabelskiej.

Podobnie zresztą nie widziałaś głównych atrakcji pozostałych Gujan, czyli:
- wodospadu Kaieteur w Gujanie
- parku Brownsberg w Surinamie

Czemu ?


Z prostej przyczyny, nie podróżuję z workiem pieniędzy a z plecakiem :-)
Wyspa Diabelska a kosmodrom, no interesowało mnie miejsce startów rakiet. Widziałam to na przylądku Canaveral NASA i rosyjski kosmodrom w Bajkonurze.
Nad wodospad Kaieteur może bym się zdecydowała, gdyby kosztował połowę tego co kosztuje. A park Brownsberg rozważałam, ale wyszło inaczej.
Wiedzialam, że albo robię plan budżetowy, albo nie lecę tam wcale.
Co byś na moim miejscu zrobił?
:-)

Sudoku napisał(a):
@Antia Napisz, jaka to trasa za mile i ile tych mil + dopłat było.
Mam trochę uciułane w programie A3, więc może byłaby jakaś inspiracja.


Hej
Z tego co pamiętam 21 tys za biznes, dwa loty doplat coś koło 100 eur.
Tak celowałam, aby to były dwa a nie jeden odcinek. Dlatego z Paramaribo nie polecilaam do Panamy a przesiadłam się i do Boliwii i Santa Cruz, gdzie właśnie jestem. Powrót też mam dwa odcinki, pierwszy do PTY, przesiadka I Kolumbia.
_________________
Image

Same fotki, czyli https://www.instagram.com/atamancia/
Blog o moich podróżach http://atamanka.pl uwaga, dużo zdjęć ;)
Góra
 Profil Relacje PM off
4 ludzi lubi ten post.
Sudoku uważa post za pomocny.
 
      
 Temat postu: Re: Trzy Gujany
#14 PostWysłany: 01 Kwi 2023 19:28 

Rejestracja: 31 Sty 2014
Posty: 3242
srebrny
Antia napisał(a):
Czekają mnie cztery loty po Ameryce Południowej liniami Copa Airlines w biznesie. Czekam na te luksusy, jak na pierwszą wypłatę. Sprawdzę na własnej skórze, jak to się czuję człowiek w biznesowych butach. Z tej okazji nawet oko podmalowałam i odziałam się w najbardziej z burżujskich szat jakie mam. Ino obuwie jakie mam ze sobą, to klapki i kalosze.
W których lepiej biznesowo?



W klapkach nie będziesz się specjalnie wyróżniać i wtopisz się w tłum podróżnych. W kaloszach zwrócisz na siebie uwagę, mogą cię wziąć za ekscentryczną artystkę ;-p
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
3 ludzi lubi ten post.
 
      
 Temat postu: Re: Trzy Gujany
#15 PostWysłany: 01 Kwi 2023 23:48 

Rejestracja: 15 Mar 2021
Posty: 137
Podróżuję od 40 lat, odwiedziłem 164 państwa, ale jeszcze nie zdarzyło mi się lecieć w biznesie lub odwiedzić jakikolwiek salonik :evil:
Bo i po co ? Zresztą, kto by mnie tam wpuścił :lol: :lol: :lol:
Myślę, iż to kwestia priorytetów...

Serdeczności
Paweł
_________________
Paweł
https://sites.google.com/site/traveller ... haus-pawel
Góra
 Profil Relacje PM off
3 ludzi lubi ten post.
 
      
 Temat postu: Re: Trzy Gujany
#16 PostWysłany: 02 Kwi 2023 11:29 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 09 Sie 2013
Posty: 4010
Loty: 457
Kilometry: 671 186
platynowy
Wow !
Wspaniały wynik.
Masz może jakiegoś bloga ?
_________________
Image

"Podróżować to żyć..."
Góra
 Profil Relacje PM off
mikapi22 lubi ten post.
 
      
 Temat postu: Re: Trzy Gujany
#17 PostWysłany: 02 Kwi 2023 12:01 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Sty 2012
Posty: 4104
HON fly4free
@Tomo14 uktywniony ostatnio na F4F @PawelSz bloguje, np. poprzez: kamerun-gwinea-rownikowa-rsa-ew-gabon,252,170611
Ale nie psujmy moze relacji @Antia tymi didaskaliami
PS. a swoja droga, czy ktos lata w C/F, czy Y; legacy, czy tez w LCC, odwiedza salonki, albo sie ich brzydzi, ma na cokolwiek wplyw?
Niech kazdy bedzie takim podroznikiem/turysta jakim chce byc!
Live and let live!
_________________
navigare necesse est
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
14 ludzi lubi ten post.
 
      
 Temat postu: Re: Trzy Gujany
#18 PostWysłany: 02 Kwi 2023 13:55 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 02 Sty 2013
Posty: 402
Loty: 985
Kilometry: 2 186 000
złoty
Hej

Ja już w sumie skończyłam relację z Gujan.
Teraz jestem w Boliwii.
Na dalsze opowieści zapraszam na swoją stronę https://atamanka.pl/

A drugi lot w biznesie faktycznie był w kaloszach.

Boliwia jest ostatnim krajem z obu Ameryk. Odwiedziłam w sumie 137 państw :-)
_________________
Image

Same fotki, czyli https://www.instagram.com/atamancia/
Blog o moich podróżach http://atamanka.pl uwaga, dużo zdjęć ;)
Góra
 Profil Relacje PM off
10 ludzi lubi ten post.
 
      
 Temat postu: Re: Trzy Gujany
#19 PostWysłany: 02 Kwi 2023 15:51 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 18 Sie 2015
Posty: 4522
złoty
Czyli mamy rozumieć, że wszystkie to także te malutkie np z Antyli i okolic czy liczysz tylko te większe ?, Ogólnie liczba imponująca, trochę zazdroszczę ;)
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
 Temat postu: Re: Trzy Gujany
#20 PostWysłany: 02 Kwi 2023 18:41 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 02 Sty 2013
Posty: 402
Loty: 985
Kilometry: 2 186 000
złoty
Hej

Z większych. Zostało mi kulka wysp: S. Lucia, Barbados, Trynidad i Tobago, Antiqua i Barbuda oraz Granada.
_________________
Image

Same fotki, czyli https://www.instagram.com/atamancia/
Blog o moich podróżach http://atamanka.pl uwaga, dużo zdjęć ;)
Góra
 Profil Relacje PM off
2 ludzi lubi ten post.
 
      
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 25 posty(ów) ]  Idź do strony 1, 2  Następna

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 0 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Przeszukaj temat:
  
phpBB® Forum Software © phpBB Group