Akceptuję i chcę ukryć komunikat Fly4free.pl korzysta z technologii, takich jak pliki cookies, do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu automatycznego personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu na stronie. Technologię tę wykorzystują również nasi partnerzy. Szczegółowe informacje dotyczące plików cookies oraz zasad przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności. Zapoznaj się z tymi informacjami przed korzystaniem z Fly4free.pl. Jeżeli nie wyrażasz zgody, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim komputerze, powinieneś zmienić ustawienia swojej przeglądarki internetowej.



Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 20 posty(ów) ] 
Autor Wiadomość
#1 PostWysłany: 19 Lut 2016 11:53 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 17 Sty 2011
Posty: 809
niebieski
Październik 2015, AirChina udostępnia bogatą ofertę tanich biletów do Azji, która rzuca (mi i kumplowi) pomysł co odwiedzimy w lutym 2016. Niestety początkowo nie udaje nam się znaleźć nic do Seulu, ale po paru dniach mamy połączenie z Barcelony do Seulu i powrót z Hong kongu do Wiednia. Idealnie. Czas dokleić resztę. Szukamy pośród Palawanu, Wietnamu, Tajlandii itp. W międzyczasie składamy dolot do Barcy. Bezpośredni lot z Warszawy byłby zbyt banalny i pojawia się lepszy pomysł. Kraków-Bergamo-Barcelona. Ostatecznie trasa wygląda tak.

Image

Trasa szalona, nieco niedorzeczna, ale czy nie chodzi o to aby dokonywać niemożliwego? The sky is the limit;)

18.02 - Czas start
Wybija godzina 10:00,czas ruszać w nieznane (ahh ta adrenalinka która tak uzależnia). Łapię pociąg z Kraków Łobzów i po 12 minutach jestem na lotnisku. Koszt 8 zł, co jest dobrą ceną.

Image

Szybka odprawa i rozpoczyna się boarding naszego pierwszego bohatera, czyli 737-800.

Image

W Bergamo lądujemy o 14.35 i podjeżdża pod nas autobus z napisem London Stansted. Hmmm, taki figielek Włochów.
Udajemy się na dworzec linii 1A, którą dojeżdżamy (koszt 2.4e) do samego centrum Bergamo, czyli dworca kolejowego. Planu brak, wiemy jedynie tyle że stare miasto (Citta Alta) znajduje się na wzgórzach. Nie jest trudno tam trafić. Można kolejką lub schodami lub jak się później okazało, także wspomnianą linią 1A. My wybieramy opcję spaceru. Tak z plecakami była to nieco męczaca sprawa, ale daliśmy radę. Brawo my!

Image

Image

Na wzgórzach starego miasta warto pochodzić uliczkami,które są małe ale urlokliwe.

Image

Image

Po drodze mijamy kilka placów,

Image

a także spotykamy Polaków którzy dojechali tutaj stopem. Krótka wymiana zdań i żegnamy się z towarzyszami. Musimy zejść na dół i wrócić na lotnisko, skąd polecimy do Barcelony. Tak też się stało. Niestety czeka nas nocka na na El Prat, ale jak to mówią nie pierwsza i nie ostatnia.

19.02 misja Pekin i przesiadka na lot do Seulu

Zmęczenie powoli daje znać. Idziemy do check-in. Tam obsługa pyta nas jak długo zostajemy w Seulu. Odpowiedź dwa dni, a potem lecimy na Tajwan i dalej. Po przedstawieniu planu, uprzejmy pan podsumował, "you are crazy". Może trochę ma rację. Nie wiem, nie znam się. Dostajemy miejsca 37L i 37J przy oknie (rozkład siedzeń 2-4-2), idealnie. Podstawiają A333. Czekamy na boarding, a w tle american lecący do Nowego Jorku i dużo vuelingów. Morze vuelingów.

Image
_________________
Image


Ostatnio edytowany przez seba 29 Lut 2016 23:32, edytowano w sumie 7 razy
Góra
 Profil Relacje PM off
17 ludzi lubi ten post.
 
      
Majówka w USA: Seattle + Bozeman lub Missoula od 2639 PLN Majówka w USA: Seattle + Bozeman lub Missoula od 2639 PLN
Urlop nad Gardą za 1031 PLN. Loty do Włoch z Katowic, noclegi przy jeziorze i auto Urlop nad Gardą za 1031 PLN. Loty do Włoch z Katowic, noclegi przy jeziorze i auto
#2 PostWysłany: 19 Lut 2016 11:59 

Rejestracja: 22 Gru 2015
Posty: 149
Wysłany: 19 Lut 2016 11:53 a niby mamy dopiero 10:58, zagięliście czasoprzestrzeń tymi przelotami. (godzina na forum się rozjechała?)
chcemy więcej!


Ostatnio edytowany przez seby, 19 Lut 2016 12:04, edytowano w sumie 1 raz
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#3 PostWysłany: 19 Lut 2016 12:01 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 24 Sie 2010
Posty: 4825
Loty: 307
Kilometry: 514 401
Ostrzeżenia: 1
HON fly4free
powodzenia seba :) link do relacji pakuje do ulubionych
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#4 PostWysłany: 20 Lut 2016 15:45 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 17 Sty 2011
Posty: 809
niebieski
Dzięki;)

20.02 - docieramy do ojczyzny Samsunga

Kończyłem postować na forum, patrzymy jeszcze długa kolejka do gate A19. Idziemy się ustawić. Ale ale, coś jest nie tak. Okazuje się że stoimy w kolejce na lot do Moskwy zamiast Pekinu. Obok już pusto, pakujemy się do samolotu. Padamy ze zmęczenia. Jednym okiem widzę, że właśnie mijamy Kraków.

Image

Drzemka, a po około godzinie pierwszy serwis. Szału nie ma, ale dobrze zjeść coś ciepłego.

Image

13.45, lądujemy w Wiedniu na postój techniczny. Rękawem opuszczamy samolot i czekamy około godziny, aby wrócić na pułap 10km nad ziemią i kontynuować lot. Cel Pekin.

Image

Po godzinie ponowny serwis.

Image

Ten jest duuużo smaczniejszy. Lot mija całkiem szybko, gdyby nie towarzystwo rozkrzyczanych bebików. Tu nasza irytacja nie zna granic, ale jeszcze tylko kilka godzin. Lądujemy w Pekinie, przejście przez transferowe security jest owocne dla strażników. Niestety nie dla mnie. Rekwirują mi powerbank. Bo tak. Straty muszą być. W towarzystwie wypychanego do Hong Kongu 747, pakujemy się do A321-200 i znów coś jest nie tak.

Image

Planowo mieliśmy wystartować o 11.05. Jest 11.45 dalej nic. Okazuje się, że dwóch tranzytowych pasażerów nie dotarło i trzeba wyładować ich bagaż, a do tego wisienka na torcie,czyli korek na kołowaniu. Po godzinnym opóźnieniu odrywamy się od ziemii. Na pokładzie jesteśmy jedynymi europejczykami. 2 godziny lotu i lądujemy w upragnionej Korei. Kontrola paszportowa, zostawienie dwóch odcisków palców i jesteśmy już po drugiej stronie.

Image

W automacie kupujemy bilet na "all train" za 4150 KRW plus 500 kaucji. Ruszamy do centrum.

Image

Po drodze mijamy liczne blokowiska, kilka wiaduktów i mostów. Po około 50 minutach jesteśmy na dworcu centralnym. Hostel (Maru guesthouse) znajduje się kilka minut od stacji Central Seul. Check-in i ruszamy ostatkiem sił na nocne zwiedzanie. Zaczynamy od placu Sungnyemun.

Image

Następnie idziemy w kierunku Gwanghwamun,

Image

Image

Image

Image

mijając Seoul City Hall.

Image

Image

Wieczorny spacer kończymy na uliczkach Myeong-dong. Mnogość banerów, reklam, kolorowych wystaw, tłoku ludzi wędrujących między budkami z jedzieniem czyni to miejsce dość unikalnym. Nigdy wcześniej się nie spotkałem z czymś takim.

Image

Image

Po ok 3h wracamy zmarznięci do hostelu.

Image

Image

Image

Image

Zapomniałem dodać, że obecnie jest tu -6 stopni. Czas odpocząć i iść spać.
_________________
Image


Ostatnio edytowany przez seba 29 Lut 2016 21:14, edytowano w sumie 2 razy
Góra
 Profil Relacje PM off
11 ludzi lubi ten post.
 
      
#5 PostWysłany: 20 Lut 2016 16:03 

Rejestracja: 10 Maj 2013
Posty: 2085
srebrny
seba napisał(a):
Łapię pociąg z Kraków Łobzów i po 12 minutach jestem na lotnisku. Koszt 8 zł,co jest dobrą ceną.

Tak tylko w kwestii formalnej, za 8 zł to na lotnisko można też dojechać z Płaszowa, więc ja nie powiedziałbym, że z dużo bliższego Łobzowa to też dobra cena. ;)
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#6 PostWysłany: 20 Lut 2016 18:11 

Rejestracja: 12 Kwi 2010
Posty: 680
niebieski
@seba mieszka tuż przy Łobzowie ;) więc łatwiej mu tam wsiąść
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
Gadekk lubi ten post.
 
      
#7 PostWysłany: 20 Lut 2016 20:14 

Rejestracja: 10 Maj 2013
Posty: 2085
srebrny
Domyślam się, że mieszka w pobliżu. ;) Chodziło mi o jego sformułowanie, że pociąg z Łobzowa za 8 zł to dobra cena, z czym się osobiście nie bardzo zgadzam. ;) O ile z Płaszowa ten koszt jest rozsądny, to z Łobzowa moim zdaniem bilet powinien kosztować max. 4-5 zł.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#8 PostWysłany: 21 Lut 2016 01:40 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 17 Sty 2011
Posty: 809
niebieski
Jeśli normalnie zapłacę około 4 zł i jadę blisko 45 minut autobusem,a pociągiem 12 minut to dla mnie cena jest ok. Subiektywne zdanie;)
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
2 ludzi lubi ten post.
 
      
#9 PostWysłany: 21 Lut 2016 01:53 

Rejestracja: 22 Maj 2012
Posty: 709
Loty: 312
Kilometry: 479 773
srebrny
po to ci dałem kartę byś nie płacił tej kaucji :)
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
zbyhu lubi ten post.
 
      
#10 PostWysłany: 21 Lut 2016 02:21 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 17 Sty 2011
Posty: 809
niebieski
Wiem,ale jedna musieliśmy zapłacić (jest nas dwóch) ;)
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#11 PostWysłany: 21 Lut 2016 02:36 

Rejestracja: 20 Lut 2012
Posty: 5134
srebrny
spoko, fajnie seba, czekam na dalszy ciag relacji :)
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#12 PostWysłany: 21 Lut 2016 23:26 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 20 Sty 2012
Posty: 4146
Loty: 1
Kilometry: 282
platynowy
Seba poproszę o Scoot - produktowo; )
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#13 PostWysłany: 22 Lut 2016 00:14 

Rejestracja: 22 Paź 2012
Posty: 156
@tom971 powiem Ci, że Scoot jak na low costa jest wygodny. Sporo miejsca na nogi, fotele wygodne, lekko rozkładane - dużo lepiej niż w Ryanie/Wizzie/Peach.
Leciałem 787 na trasie TPE -NRT, trasa około 4 godzin, samolot chyba pełny. Boli brak odprawy online, ale w Azji to norma niestety i kolejka na lotnisku.
Warto się odprawiać na samym początku, bo jak są wolne miejsca to wrzucają do "quiet zone" czyli kilku przednich rzędów z wygodniejszymi zagłówkami (można głowę oprzeć na boku). Do wynajęcia jakieś tablety z filmami, ale nie ocenię bo nie korzystałem - w fotelach są sloty na swój tablet.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#14 PostWysłany: 22 Lut 2016 12:31 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 17 Sty 2011
Posty: 809
niebieski
1.02 - dzień dobry wojowniku

Punkt 9.00 zwlekamy się z łóżek i ogarniamy do wymeldowania. Plecaki zostawione w recepcji, czas ruszać. Punkt pierwszy Sungnyemun.

Image

Następnie Deoksugung, gdzie płacimy 2,000 KRW za wejście. W środku znajdują się światynia i kilka budunków pobocznych.

Image

Image

Image

Podczas spaceru, nagle słyszymy podejrzanie głośne dźwięki muzyki koreańskiej, granej w rytm bębna. Ale skąd to ulicha gra? Wyłaniamy się zza jednego z domków, a tam maszeruje parada koreańskich wojowników. Podbiegamy, aby ustrzelić kilka zdjęć i ruszyć wyjściem na plac, gdzie wspomniani bohaterowie odgrywają scenki walk.

Image

Tradycyjne barwne stroje oraz ich popisy są czymś z czym zderzam się pierwszy raz w życiu, ale nie ostatni tego dnia.

Image

Image

Czas płynie szybko i trzeba ruszać dalej w kierunku Gyeongbokgung Palace. Przechodzimy przez bramę Gwanghwamun.

Image

Opłata 3000 KRW i jesteśmy w środku.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Koncepcja świątyń, jakby znana z poprzedniego wejścia tylko w nieco większej skali. Tutaj także jest zdecydowanie o wiele więcej turystów i wszechobecnych selfie sticków. Choroba cywilizacji? Tuż obok The National Folk Museum of Korea odbywa się festyn dla całych rodzin. Mali koreańczycy mogą wykazać się swoimi umiejętnościami gry na bębnach i innych lokalnych intrumentach. Idąc w kierunku Changdeokgung Palace, mijamy grupkę młodych koreanek, które ochoczo nam machają i oczekują tego w zamian. Czemu nie? odmachujemy i każdy jest weselszy. Tak niewiele trzeba by sprawić komuś radość;) Jesteśmy przy ostatniej świątyni. Wstęp 3000 KRW do kompleksu oraz 1000 za samą Changdeokgung.

Image

Widząc podobieństwo do poprzednich, zwiedzanie idzie nam nieco szybciej. Teraz pora na zakup pamiątek i magnesów. Najlepszym do tego miejscem jest Insa-dong, gdzie znajdujemy mnóstwo sklepów, straganów. Suweniry są, ruszamy do buddyjskiej świątyni przy ulicy Ujeeonggungno. Zdejmujemy buty i wchodzimy do środka.

Image

Image

Tuż obok znajduje się biblioteka i restauracja. Czas coś zjeść, wybór pada na street fooda. Idąc w kierunku Myeong-dong, mijamy bank korei.

Image

Image

Image

oraz katedrę.

Image

Ta dzielnica za dnia wygląda zupełnie inaczej i jak na mój gust, dużo gorzej niż nocą. Natrafiamy na stragan z pieczonymi krabami i "czymś w panierce". Hmm nie mamy pojęcia co to było, ale było smaczne. To chyba najważniejsze.

Image

Idąc miastem w ogóle nie spotykamy obcokrajowców. Może to mało turystyczny kraj lub kwestia pory roku?
Przedostatni punkt rundki dookoła Seulu to wejście pod wieże telewizyjną. Droga liczy mnóstwo schodów (nie liczyliśmy ile).

Image

Na samej górze odbywają się...zgadnijcie co? Tak pokazy koreańskich wojowników.

Image

Image

Plac otoczony jest kilkoma "zatoczkami", gdzie liczba kłódek na metr kwadratowy jest większa niż we wszystkich Castoramach w Krakowie. Jest ich mnóstwo, morze kłódek, kłódeczek i ... różowych etui od telefonów.

Image

Image

Kilka zdjęć panoramy jakże rozległego miasta.

Image

Image

Image

No cóż, czas ruszać powoli w kierunku hostelu, gdzie mamy do odebrania plecaki. Po drodze wstępujemy do Namsangol Hanok Village, aby wypełnić plan zwiedzania do końca.

Image

Image

Image

Image

Image

Teraz już tylko hostel i pociąg na lotnisko. Przy checkinie masa ludzi. Ważą większość bagaży. My prawdopodbnie mamy więcej niż dopuszczalne 7kg, ale na szczęście udaje nam się opowiedzieć krótko o naszej trasie (przy okazji pytania o kolejne loty) i magicznym trafem pomijamy ten ryzykowny krok. Dostajemy miejsca 11J i 11H. Dokładnie przy Exit. Do bramki 108 trzeba podjechać pociągiem. Z mapek wynika że jest on tuż przed nami, ale coś nam nie pasuje. Okazuje się że jest, ale za security. Chyba wychodzi z nas lekkie zmęczenie dniem. Jeszcze tylko stempelek w paszporcie i idziemy do gate. Podstawiają 787.

Image

Opóźnionym o 45 minut lotem opuszczamy Koreę i lecimy do Tajpei. Na pokładzis wzbudzamy nieco zainteresowanie jednego ze stewardów, którego ciekawość zżera skąd pochodzimy. Pyta nas o trasę, cel podróży itd, po czym dowiadując się że jesteśmy z Polski zaczyna rozmyślać na temat słynnego piłkarza. Podpowiedź z naszej strony, w postaci Lewandowski, nie rozwiązujs zagadki. Nagle jest, eureka, chodziło o Bońka i Jerzego Dudka;))) chwila rozmowy, lądujemy i żegnamy się uściskiem dłoni ze stewardem i idziemy po nową pieczątkę na granicy. Nie obyło się bez niespodzianek, ponieważ odcisk mojego lewego palca nie mógł zostać wgrany przez czytnik. Pani strażniczka zaczyna się śmiać, pyta "co jest złego z Twoją ręką", hmm. Patrze na nią, na palca, na nią, na palca. Ona się śmieje jeszcze bardziej. Spróbujmy jeszcze raz. Uff poszło. Stempel jest, łapiemy autobus i checkin w hostelu.

Ps. Dla koneserów zdjęcia kolan. Jest dużo miejsca;)))

Image

-- 22 Lut 2016 11:34 --

tom971 napisał(a):
Seba poproszę o Scoot - produktowo; )


Tak jak ktoś wspomniał,brak jest odprawy online co wydluza odprawe gdy lecisz z podrecznym. Deuga sprawa to bagaze o ktorych pisalem wyzej. Komfort,coz,787 dal rade i mielismy bardzo wygodnie siedzac przy exicie. Choc fotele wezsze niz a333.
_________________
Image


Ostatnio edytowany przez seba 29 Lut 2016 21:14, edytowano w sumie 2 razy
Góra
 Profil Relacje PM off
10 ludzi lubi ten post.
 
      
#15 PostWysłany: 22 Lut 2016 13:27 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 13 Kwi 2011
Posty: 1647
srebrny
Łapka w górę za zdjęcie kolan :)
Góra
 Profil Relacje PM off
2 ludzi lubi ten post.
 
      
#16 PostWysłany: 23 Lut 2016 09:21 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 17 Sty 2011
Posty: 809
niebieski
22.02 - Parki i drapacze chmur

Noc spędzamy w Next Taipei Hostel, który mieści się w nie najczytszym budynku. Jednak sam hostel jest naprawdę nowoczesny, z łóżkami na kształt kapsuł. Cicho i spokojnie. Dodatkowo na pierwszym piętrze znajduje się pokój z krzesłami i barkiem.

Godzina 7.30, wstajemy i idziemy na dworzec autobusowy (Teipei West Bus Station), skąd odjeżdża 1815 do Yehliu (kosst 96TWD). Na dworcu autobusowym można kupić bilet papierowy lub doładować kartę. Drugie rozwiązanie jest lepsze, ponieważ w drodze powrotnej mieliśmy małe przygody o czym później. Wbrew mylnym informacjom w internecie, autobus jeździ codziennie, a stacje są opisane po angielsku. Po około godzinie wysiadamy na pożądanym przystanku i schodzimy pierwszym możliwym zejściem w lewo i dół. Okazuje się, że na ulicach zatoki odbywają się jakieś obchody związane z wierzeniami.

Image

Tańczą smoki, wybuchają petardy, a wszystko przy akompaniamencie dźwięku wydobywającego się z bębnów.

Image

Czas przecisnąć się przez tłum i odwiedzić park. Wstęp 80 TWD. Idziemy nad zatokę i jest naprawdę przepięknie. Liczne formy skalne i glebowe, połączone z terenami zielonymi zdobią to wybrzeże.

Image

Image

Image

Image

Image

Za tworami erozji, znajdują się schody, którymi wchodzimy na górę.

Image

Nasz cel to dotarcie do skrajnego punktu widokowego tego półwyspu.

Image

Image

Widok piękny, nie ma już tyle ludzi co tam na dole. Tu docierają najwytrwalsi;)

Image

Czas powoli wracać na dół i na autobus. Po drodze mijamy zatokę, gdzie skończył się festyn.

Image

Pozostaje tylko muzyka w tle. Jesteśmy na przystanku, pojeżdża 1815, wsiadamy, ale Pan nie chce sprzedać nam biletu. Zagadką jest dlaczego. Nic, w sklepie obok dowiadujemy się, że w 7 eleven (tutejszy odpowiednik polskiej żabki) można doładować kartę miejską (dzięki za nią @miloszp). Schodzimy na dół, ładujemy i powrót. Na tablicy widzimy, że autobus ma być za godzinę. Sic! Ale nagle podjeżdża nasze cudo, odbijamy kartę i wracamy do Tajpei. Po drodze wiele osób kupuje bilety za gotówkę, więc dlaczego my nie mogliśmy dalej nie wiem. Tak czy owak wysiadamy w centrum miasta, aby przesiąść się w metro i odwiedzić pierwszą ze świątyń: Longshan. Idąc do niej mijamy w parku wiele osób grających coś w stylu warcaby (jak ktoś wie co to, niech doda komentarz).

Image

Idziemy dalej, aby dotrzeć do świątyni, u bram której znajdują się liczne "rzeźby" związane z małpą (w tym roku, kalendarz chiński poświęcony jest małpie).

Image

Image

Na dziedzińcu odbywa się składanie darów, potraw i jedzenia. Całość w oparach dymu świeczek i kadzideł sprawia, że klimat tego miejsca jest wyjątkowy.

Image

Image

Image

Image

Czas ruszać dalej. Następna świątynia to Dalongdong Baoan.

Image

Image

Image

I ostatnia to Xingtian. W środku proces coś na kształt odrzucania demonów za pomocą kadzideł. Kolejka jest naprawdę długa.

Image

Image

Image

Chwila odpoczynku i idziemy coś zjeść. Skręcamy w przypadkową ulicę, aby upolować jakiegoś street fooda. Wybór pada na magiczną miskę makaronu z mięsem (nie wiem jakim) i coś a'la pianka, (ptasie mleczko bez czekolady, ktoś wie co to może być?) gąbka. Nie wiem co jadłem, ale było smaczne;))

Image

Czas wrócić do hostelu i zebrać siły na wieczorną rundkę.

Ostatni etap dnia to wejście na Elephant Mountain. Obieramy kierunek na Elephant hiking trail. (Polecam stronę, która opisuje dokładnie jak tam dojść https://guidetotaipei.com/visit/elephan ... -xiangshan). Szlak prawy, idziemy, a raczej wdrapujemy się po dziesiątkach schodów. Jest ich naprawdę sporo. Na szczęście widok wynagradza wszystko.

Image

Image

Image

Czas schodzić i podejść pod drapacza chmur.

Image

Image

Image

Image

Pakujemy się do metra i hostel.
_________________
Image


Ostatnio edytowany przez seba 29 Lut 2016 21:14, edytowano w sumie 2 razy
Góra
 Profil Relacje PM off
4 ludzi lubi ten post.
 
      
#17 PostWysłany: 23 Lut 2016 11:05 

Rejestracja: 22 Paź 2012
Posty: 156
Ta pianka to nic innego niż tofu, które dają do wszystkiego;)
Polecam się przejechać na koniec czerwonej lini metra (tamsui) i tam wziąć prom do Fisherman wharf przy ładnej pogodzie ( o co może być teraz ciężko jest naprawdę ładnie). Jest tam rewelacyjny most i do tego klimat nadmorskich miejscowości.
Możecie też przejechać się do xinbeitou na gorące źródła. Albo publiczne za 40 ntd albo do jakiegoś hotelu już drożej. Do 101 w taką pogodę nie ma co wjeżdżać na punkt widokowy, ale możecie spróbować się umówić do Starbucksa na 35 piętrze. Tylko trzeba dzień wcześniej zarezerwować sobie wejście (numer znajdziesz w sieci).
EDIT
Możecie się też bujnąć na night market do Keelung (tylko night market miasto jest straszne) jakieś 40 minut pociągiem od Main Station. Jest to night market specjalizujący się w owocach morza - naprawdę pycha. A w mieście to polecam Raohe (koniec zielonej lini stacja Songshan). Obok niego jest fajny park z mostem gdzie można się walnąć i fajnie piwko wypić;)
EDIT2:
Jak mogłem zapomnieć o gondoli;)
Maekong Gondola - polecam się przejechać i przejść po górce, zajść do jakieś herbaciarni i z widokiem na całe miasto wypić dobrą herbatę. A przed albo po szybka wizyta w zoo, gdzie kręcili Życie Pi. Ogólnie zoo fajne, ale na szybką wizytę to polecam tylko pandy i okoliczne zwierzaki.
Góra
 Profil Relacje PM off
seba lubi ten post.
seba uważa post za pomocny.
 
      
#18 PostWysłany: 25 Lut 2016 03:18 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 17 Sty 2011
Posty: 809
niebieski
23.02 - two nights in bangkok

Poranek na Tajwanie wygląda jak polski listopad w cieplejszym klimacie. Szaro, wietrznie, mokro i nieprzyjemnie. Na szczęście o 16 mamy lot do Bangkoku. Czekam aż przestanie padać, może uda się jeszcze gdzieś ruszyć. Około 11, troszkę się przejaśnia, więc wykorzystuję chwilę i idę do Peace Park.

Image

Image

Image.

Wracam do hostelu okrężną drogą.

Image

Image

Image

Bierzemy plecaki i idziemy na dworzec (West Bus Station), skąd odjeżdża 1819 w kierunku lotniska. Znów zaczyna padać okrutnie. Szybki i sprawny boarding i tu mały zawód. Mieliśmy lecieć Kingfisher Airlines, który ma code-share z Tiger Air, jednak okazuje się że podstawiają A320, tego ostatniego. Nie będzie nowej linii;(. Czas ruszać do Bangkoku, który nigdy nie śpi.

Image

Po blisko 4 godzinach, jesteśmy w Tajandii. Niestety przespaliśmy rozdawanie kart wjazdowych i na lotnisku orientujemy się, że ich nie mamy. Biegamy, szukamy, nigdzie nie ma, są tylko wizowe. Na szczęście udaje nam się je znaleźć w jednym z pokojów (Health Center). Kilka minut jedziemy do naszego hostelu (Aris). Tutaj kolejna niespodzianka, pokój który zarezerwowaliśmy nie istnieje. Mimo potwierdzenia bookingu, musimy wybrać tylko to co jest, czyli shared. Trudno. Czas ruszyć w miasto. Planu brak, więc idziemy przed siebie i nie

Image

Image

Image

Wracając zahaczamy o Khao San, gdzie bawi się mnóstwo ludzi. Istny armagedon, ale w końcu to Tajlandia.

Image

Image

Dobre jedzenie, zabawa i chillout. Dzień kończymy zimnym napojem prosto z baru, ponieważ w 7 eleven, nie można już ich kupić;(
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
3 ludzi lubi ten post.
 
      
#19 PostWysłany: 29 Lut 2016 23:48 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 20 Sty 2012
Posty: 4146
Loty: 1
Kilometry: 282
platynowy
Wyspales sie juz ? ;)
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#20 PostWysłany: 29 Lut 2016 23:48 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 17 Sty 2011
Posty: 809
niebieski
24.02 - Tajski folklor

10 rano, za oknem jest nieco pochmurnie, ale termometr już pokazuje 34 stopnie. Ruszamy w kierunku Golden Palace, gdzie są tłumy ludzi, a dodatkowo okazuje się, że niestety nie możemy wejść w krótkich spodenkach. Nasze niedopatrzenie, wrócimy tu później, a teraz udamy się nad rzekę. Przebijamy się przez targ i na przystani promowej okazuje się, że Wan Arun jest w remoncie.

Image

Chwila namysłu, czy jest sens płynąć? Niekoniecznie. Zawracamy w kierunku Wat Pho, gdzie znajduje się największy leżący Budda. Zdejmujemy obuwie i wchodzimy do świątyni. Centralnie umiejscowiony złoty posąg wygląda to imponująco.

Image

Kręcimy się po dziedzińcu, gdzie znajdujemy wiele budowli, wykończonych w kolorach białym, złotym i zielonym.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Wracamy do hostelu, aby się przebrać. Tajowie co chwila nas zaczepiają, proponując jakieś towary, tuk tuka lub taksowke. Standard. I tak jest duużo lepiej niż w Maroku;). Gotowi, w odpowiednim stroju, ruszamy znów do Grand Palace. Tym razem nikt nas nie wyrzuca na bramkach i ustawiamy się w kolejce po bilety. 500 THB i jesteśmy na dziedzińcu, który jest imponujący.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Może miejscami nieco kiczowaty, ale ten kraj taki jest. Kochasz albo nienawidzisz;) Na terenie byłego pałacu królewskiego, znajdują się liczne świątynie, rzeźby (w tym replika Ankor Wat z Kambodży).

Image

Spędzamy tam blisko godzinę, a czas płynie nieubłaganie. Ruszamy dalej.

Image

Następny punkt to The Giant Swing i pobliska świątynia (wstęp 10 THB).

Image

Image

Kierujemy się na północ do Dusit Palace, przed którym odbywa się zgrupowanie policji, a teren jest zamknięty.

Image

Idąc dalej docieramy do Marble Temple.

Image

Image

Image

Image

Image

Wymęczeni upałem i długim spacerem wracamy w rejon Koh San, mijając Monument Demokracji.

Image

Zbliża się wieczór, czas coś zjeść i przejść się, żeby kupić kilka suwenirów. W powietrzu zapach jedzenia, dymu i tego czegoś co uwielbiam w tym kraju. Chaosu.

Image

Image

Wieczorem spotykam się z kumplem z Polski, który mieszkał początkowo w Krabi, a od jakiegoś czasu w Bangkoku.

25.02 - Makau, czyli azjatyckie Las Vegas

O 6 rano mamy mieć busa na lotnisko (DMK), a okazuje się, że przygód z hostelem ARIS ciąg dalszy. Okazuje się że recepcjonista owszem zamówił, ale na BKK. Próbujemy wytłumaczyć, że to nie nasz błąd. Kierowca nie ogarnia, ale nagle dzwoni i daje nam zielone światło. Możemy z nim jechać uffff. Sprawna odprawa i pakujemy się do A320 AirAsia, który "teleportuje" nas do Makau.

Image

Stolicy azjatyckiego, a teraz już światowego hazardu (Las Vegas obraca mniejszą ilością gotówki niż Makau). Lądujemy na dość małym lotnisku, położonym na wodach morza południowochińskiego. Tutaj rozczarowanie, nie ma pieczątki do paszportu. Jak to?;(( Po odprawie idziemy na autobus, ale okazuje się że trzeba mieć drobne, odliczone pieniądze. Wracamy na terminal i przypominamy sobie, że mamy jeszcze po 200 THB. Może nam wymienią i bedą drobne? Podchodzę i ku uciesze Pani daje mi bankoty i porządane monety. Bingo! Łapiemy autobus A1 (jeździ też: 26, MT1, MT2) do miasta. Koszt 4,2 MOP. Wrzucamy do automatu przy wejściu i jedziemy na terminal promowy, skąd idziemy poznać to hazardowe zagłębie. Pogoda nie jest najlepsza. Wszystko przykryte delikatną mgłą. Pierwsze zderzenie z tym miastem to wysokie budynki, hotele i kasyna. Wszędzie tłumy ludzi.

Image

Image

Image

Image

Image

Docieramy do legendarnego hotelu Lisboa, który położony jest przy jednym z głównych placów.

Image

A tuż za rogiem znajduje się to, to coś dziwnego architektonicznie. Na żywo wygląda dużo bardziej imponująco, niż na zdjęciach. Łał.

Image

Image

Mijamy to monstrum i idziemy w kierunku Senado Square, gdzie spotykamy się z licznymi małymi uliczkami.

Image

Image

Image

Ich pochodzenia możemy upatrywać w przeszłości, gdy Makau było portugalską kolonią. Zwieńczeniem tego okresu są ruiny katedry Św. Piotra.

Image

Ostatni punkt na naszej mapie to Świątynia A-Ma. Przyznam szczerze, szkoda czasu.

Image

Image

Wybija godzina 17, wiedząc że najlepsze dopiero przed namo, czyli blask neonów, siadamy nad brzegiem zatoki. Czekamy, aż się ściemni. Nagle miasto przechodzi absolutną metamorfozę. Rozświetlają się neony, całość mruga, świeci.

Image

Image

Dla mnie to pierwsze starcie z czymś takim (nie byłem jeszcze w Vegas), więc ruszamy bliżej centrum.

Miasto zmienia oblicze, miasto w którym Rolls-Royce czy Bentley to nic nadzwyczajnego. Gdzie ulice są przeładowane kolorami, światłami, tworzą coś zupełnie nieznanego w Europie. Naprawdę ciekawy widok;)

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Czas wracać na terminal promowy, gdzie odbieramy nasze bilety. Nie obyło się bez przygód. Ponieważ na bilecir mieliśmy nr karty kredytowej, której nie zabraliśmy. Początkowo jedna z pań mówiła, że musimy kupić nowe bilety, ale jakoś udało się załagodzić sprawę i dostaliśmy swoje kartoniki. Pakujemy się na TurboJeta.

Image

Rejs katamaranem trwa jakieś 45/60 minut. My trafiliśmy na trudne warunki pogodowe i wytelepało nas strasznie. Prędkość tego cuda to 40 węzłów (74km/h), nie ma żartów. Szczęśliwie dobijamy do Kowloon. Znów nie ma pieczątek;((( Mieszkamy w ścisłym centrum, hostel HK Downtown Backpackers. Szczerze odradzam. Dno dna i naprawdę omijcie to miejsce. Wiedząc że mamy jakieś 5 minut do zatoki, wychodzimy z naszej nory. To co zobaczyłem z wybrzeża Kowloonu, przechodzi ludzkie pojęcie.

Image

To jest po prostu niewiarygodne. Tu widać pieniądze na każdym kroku. Tu luksusowe samochody, sklepy najdroższych projektantów wyglądają jak sieciówki. To tutaj pod hotelem stoi kilka Rolls-Royców i Benleyów. Wszystko otoczone blisko 7.5 tys drapaczami chmur. Człowiek czuje się taki mały, malutki. Wracamy do hostelu. Wystarczy wrażeń na dziś, choć chcę więcej.

26.02 - Hong Kong - azjatycki Manhattan

Wstajemy rano, pierwsza myśl, jak najszybciej opuścić go ciasne i niezbyt czyste miejsce. Udajemy się na rundkę po Kowloon, aby poobcować z tymi monstrami jeszcze bardziej.

Image

Odwiedzamy Temple & Market St.

Image

Następnie idziemy w kierunku Internatonal Commerce Center, który jest najwyższym budynkiem w całym Hong Kongu. Olbrzym.

Image

Mając w pamięci, że możemy przejść wybrzeżem do przystani promowej, ruszamy w jej kierunku. To byłoby zbyt proste, aby mogło być prawdziwe. Zaraz za zakrętem, jest gigantyczny plac budowy z licznymi ścieżkami dla pieszych i robotników.

Image

Nieco się gubimy, widzimy już pracownicze kontenery. Hmm to chyba nie jest dobre przejście. Nagle jeden z pracowników budowy, pyta co my tu robimy. Na szczęście pokazał nam drogę i wracamy na kurs. Obok terminalu znaduje się wieża zegarowa

Image

,a także Aleja Gwiazd. Niestety jest w remoncie od października 2015 do 2018 roku. Przeniesiono ją do innego mniejszego parku. Wszystko jest dobrze oznakowane, więc łatwo trafić.

Image

Image

Image

Image

Wracamy na terminal,

Image

skąd łapiemy prom (pływają co kilka minut). Koszt 2,5 HKG (w weekend 3,4). Po 10 minutach jesteśmy na Central.

Image

Idziemy krętym korytarzem, aż docieramy do zejścia na jedno ze skrzyżowań.

Image

Image

To tutaj w końcu pojawiają się słynne piętrowe tramwaje. Oryginalność przede wszystkim.

Image

Dookoła same olbrzymy, łapiące chmury w paszcze swoich dachów. Krążymy po centrum, nie lekąjąc się tego bankowo-finansowego świata. Wrażenie jest imponujące.

Image

Image

Image

Image

Po drodze odwiedzamy Hong Kong Park. Skrajny punkt, do którego chcemy dotrzeć to Golden Bauhinia Square. Jednak nie jest tak prosto. GPS wariuje w gąszczu miejskiej dżungli, chodniki czasem kończą się w losowych miejscach. Wiele przejść odbywa się za pomocą pomostów między galeriami handlowymi w poszczególnych budynkach.

Image

W końcu udaje nam się dotrzeć do wspomnianego Golden Bauhinia Square.

Image

Wygląda to mało spektakularnie, ale dobre miejsce na mały odpoczynek i podziwianie Kowloonu od drugiej strony.

Image

[img]http://i723.photobucket.com/albums/ww238/sebek0222/IMG_1940_zpspktzo8tg.jpg

Wracając, zaczyna się ściemniać. Siadamy pod diabelskim młynem, gdzie robimy masę zdjęć, aby uwiecznić co tylko się da.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Wracamy statkiem na "naszą stronę", aby usiąść na wybrzeżu. Tu niespodzianka, masa ludzi. Cóż, jest piątek pewnie dlatego. Ale nie, nagle z głośników wydobywa się dźwięk spikera, że zaraz zacznie się pokaz świetlny. Biegniemy w jakieś wolne miejsce i o punkt 20, zaczyna się pokaz. Budynki są kolejno przedstawiane i podświetlane różnymi kolorami oraz laserami z dachu.

Image

Następnie puszczana jest muzyka, w rytm której budynek HSBC wyświetla obraz. Szał, naprawdę. Kilka miejszych animacji. Koniec? Niekoniecznie, bowiem w pewnej chwili za naszymi plecami, słyszymy głośne odliczanie: 10,9,8,7,6,5,4,3,2,1. Rozbrzmiewa się inna muzyka, która jest tłem do animacji na budunku (mapping 3d) dotyczącej chińskiego nowego roku.

Image

Oczywiście przewija się motyw małpy oraz symboli chińskich. Robi się późno. Wracamy się wyspać.

27.02 - Hong Kong - w cieniu Buddy i Victoria Peak

Plan na dziś to zobaczyć wielkiego Buddę oraz wjechać kolejką na Victoria Peak. Dzień zaczynamy od wycieczki na stację metra, z której udajemy się na ostatni przystanek żółtej linii (Tung Chung). Koszt 19 HKD. Następnie na wzgórze możemy wybrać się jedną z dwóch możliwości: kolejką (130/180 HKD), do której oczekiwanie to ponad półtorej godziny lub autobusem (daily pass za 36 HKD). Wybieramy drugą opcję, wsiadamy do linii nr 23 i jedziemy pod górę. Nagle na jednym przystanku połowa ludzi wysiada. My jedziemy dalej, ale coś nas niepokoi, bowiem zjeżdżamy w dół. Nic wysiadamy na najbliższym przystanku przy plaży (Tong Fuk Beach), aby zawrócić. Wykorzystujemy chwilę na zdjęcia małej zatoczki.

Image

Image

Image

Image

W międzyczasie łapiemy GPS i okazuje się, że jednak dobrze jechaliśmy i trzeba wrócić na kurs. Jedzie pierwsze 23, pełne, drugie, pełne, trzecie pełne. Sic! W końcu udaje nam się złapać autobus i docieramy na samą górę do Buddy. Wstęp 32 HKD.

Image

Image

Image

Po kilkudziesięciu schodach jesteśmy na miejscu gdzie wchodzimy do wewnątrz posągu. W środku same napisy po chińsku, więc nic specjalnego. Jak to kolega określił "napisy na białym tle wyglądają jak reklamy w korei". Wychodzimy, nic tu po nas. Schodzimy na dół to świątyni.

Image

Image

Image

Widzimy stragany z suwenirami, tu są o połowę tańsze niż w mieście. Robimy zapasy i łapiemy 23 na sam dół. Droga wiedzie pośród lasów, nad kilkoma zatoczkami. Widoki godne uwagi, zwłaszcza, że na dole, nie ma już takiej mgły. Kilka fot przez szybę i jesteśmy na stacji metra.

Image

Image

Image

Czas coś zjeść (polecam FoodRepublic) i wracać do Kowloon, skąd płyniemy statkiem na Central. Stąd idziemy na The Tram Peak, gdzie widzimy ogromną, gigantyczną kolejkę na wjazd. Minimum 2h stania, szukamy planu awaryjnego. Odpalam mapę, pokazuje że spacerem jest 45 minut na górę. Wybieramy opcję B, pokonując dziesiątki schodów i stromych podejść. Trasa jest naprawdę męcząca, zwłaszcza po tylu intensywnych dniach. Oby widok był tego warty. Po ok godzinie, docieramy na szczyt. Zaczyna się ściemniać, czyli coś na co czekamy.

Image

Na ten legendarny widok z pocztówek. Dookoła Victoria Peak jest trasa spacerowa o długości 2,5 km. Ruszamy. Jest już całkowicie ciemno i nagle, tuż za rogiem wyłania się obrazek, który odbiera mi mowę. Nieziemski widok, miejska dżungla u moich stóp, która onieśmiela. Jest tyle przymiotników, ale nagle brak tego właściwego, który zdefiniuje wrażenia. Jeśli rafaello wyraża więcej niż tysiąc słów, to nie znam ilości tych czekoladek, które opiszą to doznanie. Robimy dziesiątki zdjęć z nadzieją, że choć jedno będzie tym pocztówkowym.

Image

Image

To miasto wciąż mnie zaskakuje. Świat staje w miejscu, naprawdę, ale niestety czas wracać. Początkowo planujemy wagonikiem, ale po szybkiej weryfikacji kolejki, wybór pada na spacer w dół. Po 30 minutach jesteśmy w centrum i kręcimy po okolicy.

Image

Image

Czas przepłynąć na Kowloon i usiąść nad zatoką w towarzystwie złocistego napoju. Chyba nigdy nie smakował on tak wybornie jak tu. Wieczór dobiega końca, żal mi się rozstać z tym magicznym miejscem i postanawiam, że muszę tu kiedyś wrócić.

Image

Image

28.02 - Wracamy

4.30, wstajemy, aby zdążyć na pierwszy AirportExpress o 5.54. Po 20 minutach, meldujemy się w check-in, w którym nie ma kompletnie kolejki. Miły początek dnia. Wybieramy miejsca przy oknie, sprawne security i siedzimy przy gate 524, skąd wylatujemy do Pekinu. Nad Hong Kongiem wstaje słońce, jest piękna pogoda. Idealna, aby zapakować się do A321-200 i pofruwać nad chmurami. O 11.45, lądujemy w stolicy chin, gdzie zostawiamy plecaki i ruszamy w miasto. Za 25 juanów dojeżdżamy do stacji metra skąd przesiadamy się w linię jasnoniebieską. Chcemy zobaczyć budynek telewizji. Wychodzimy na powierzchnię i jest okrutnie zimno do tego porywisty wiatr.

Image

Image

Odzwyczailiśmy się od takich temperatur. Masakra. Dochodzimy do kolejnej stacji, skąd jedziemy na plac (Tian’anmen West).

Image

Za 3 juany wchodzimy do jednego z ogrodów, skąd chcemy udać się do zakazanego miasta. Ale coś nas tknęło i sprawdziliśmy fundusze. Sic, mamy ich za mało. Znajdujemy ze 3 bankomaty, które nie działają z naszymi kartami lub są nieczynne. Nikt nie mówi po angielsku, a każde przejście podziemne wymaga przejścia przez security. Zdezorientowani, wchodzący na nas ludzie, są coraz bardziej męczący. Co za irytujące miasto. W końcu udaje nam się znaleźć bankomat i wypłacić juany (metro thian’anmen east). Wracamy na główny plac, jest przed 16 i czeka nas niemiła niespodzianka.

Image

Image

Image

Image

Zakazane miasto jest już zamknięte.

Image

Image

Irytację potęguje wszechobecne zimno, które nas przeszywa na wylot. Idziemy do parku Beihai, położonego nad wodą. Idealnie na taką pogodę, brawo my.

Image

Image

Wieje okrutnie, szybko przeskakujemy do parku Jingshan.

Image

Chwila spokoju. Mamy dość zimna, miasta, ludzi.Chyba zmęczenie i pogoda wzięła górę. Idziemy do najbliższej stacji metra i udajemy się w kierunku lotniska. Nasz terminal jest kompletnie pusty, (czwarty raz byłem na T3 i zawsze wygląda tak samo).

Image

Tam spędzamy około 5/6 godzin i startujemy naszym A330 do Wiednia. Po godzinie pierwszy serwis, a potem już błogie spanie.

Image

Półtorej godziny przed lądowaniem drugi serwis, tym razem śniadaniowy.

Image

Punkt 6.45, siadamy na austriackiej płycie lotniska, skąd łapiemy pociąg do Vien Hauptbahnhof (4,4e zamiast 12e airport expresem). Oba jadą podobną ilość czasu.

Image

Teraz już tylko PolskiBus do Katowic, gdzie przesiadamy się na autobus do Krakowa.

Witamy w domu;)))

PODSUMOWANIE
To był dość szalony pomysł, ale udało się go zrealizować. Warto było czasem niedosypiać i odwiedzić te na pozór podobne, ale kompletnie różne miejsca. W każdym z nich zwiedziliśmy to co założyliśmy, a nawet więcej. Kilka słów o każdym mieście.

Seul - Hermetyczna namiastka Korei
Urokliwe i chyba niedocenione przez turystów miasto, w którym połaczona jest nowoczesność z historią i klimatyczną architekturą świątyń. Sprawia wrażenie dość hermetycznego, zamkniętego i niedostępnego dla innych miejsca, o czym świadczy choćby brak "białych" ludzi. Seul sprawił, że tak może wyglądać namiastka Japonii, do której zapragnąłem pojechać.

Tajwan - Parki i pierwszy drapacz chmur
Zdecydowanie mniej urokliwy niż Seul, z nieco odmienną architekturą. Budynki przypominają niektóre z Tajlandii czy Malezji. Jednak Tajwan ma wyjątkowo piękny park na wybrzeżu i jeszcze nieodkryte przeze mnie mnie miejsca wewnątrz wyspy.

Bangkok - Tajski folklor
To folklor, coś zupełnie innego. Tego trzeba doświadczyć, poznać, poczuć i posmakować. To jedzenie, klimat, kicz i czasem odpychające miejsca czy zapach sprawiają, że albo go pokochasz albo znienawidzisz. Drugi fakt to taki, że jest zupełnie inny niż rejon wysp czy Krabi i w przeciwieństwie do Seulu czy Tajwanu, dość sporo tu turystów. Niestety.

Makau - Las Vegas Azji
Miejsce zupełnie inne, gdzie czuć powiem pieniędzy, hazardu i drogich marek. Idealne na jeden dzień, aby doświadczyć czegoś na kształt ciekawostki.

Hong Kong - Azjatycki Manhattan
To miasto zaskoczyło mnie swoim urokiem, bogactwem. To miasto gdzie luksus staje się normalnością, a światowe marki to zwyczajność. Pomimo pędu, tłoku na ulicach, sprawia wrażenie niesamowitego. Wieżowce, których dachy jedzą niebo są obłędne. Nie bez powodu to właśnie miasto ma tytuł miasta z najładniejszą panoramą. Zgadzam się w stu procentach.

Loty:
18.02 - [FR] KRK - BGY
18.02 - [FR] BGY - BCN
19.02 - [CA] BCN - VIE
19.02 - [CA] VIE - PEK
20.02 - [CA] PEK - ICN
21.02 - [TZ] ICN - TPE
23.02 - [TR] TPE - DMK
25.02 - [AK] DMK - MFM
28.02 - [CA] HKG - PEK
29.02 - [CA] PEK - VIE

Łącznie, blisko 28 tys kilometrów.
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
7 ludzi lubi ten post.
 
      
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 20 posty(ów) ] 

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 1 gość


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Przeszukaj temat:
  
phpBB® Forum Software © phpBB Group