Akceptuję i chcę ukryć komunikat Fly4free.pl korzysta z technologii, takich jak pliki cookies, do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu automatycznego personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu na stronie. Technologię tę wykorzystują również nasi partnerzy. Szczegółowe informacje dotyczące plików cookies oraz zasad przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności. Zapoznaj się z tymi informacjami przed korzystaniem z Fly4free.pl. Jeżeli nie wyrażasz zgody, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim komputerze, powinieneś zmienić ustawienia swojej przeglądarki internetowej.



Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 30 posty(ów) ]  Idź do strony 1, 2  Następna
Autor Wiadomość
#1 PostWysłany: 10 Wrz 2019 05:07 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 14 Sie 2019
Posty: 504
złoty
Fanka Gwiezdnych Wojen bylam od zawsze. Odcinek czwarty to byl pierwszy film, ktory ogladalam w kinie, kiedy smarkata szczeniara bylam. I tak mi juz zostalo.
Fanka Rogue One po pierwszym obejrzeniu nie bylam, ale tak jakos te sceny na planecie Scarif nie dawaly mi spokoju. Znajomie one mi wygladaly. Google dal odpowiedz - oczywiscie, ze wygladaly znajomie, bo to przeciez atol Laamu na Malediwach. Tam krecone bylo cale zakonczenie filmu (no i oczywiscie w komputerach panow od efektow specjalnych).

Image

Jak sie okazalo, planeta Scarif to w rzeczywistosci trzy wyspy w atolu Laamu, a jedna z nich polozona jest rzut kamieniem od resortu Six Senses Laamu. Tam juz kiedys bylam, wiec rzeczywiscie znajomo wszystko wygladalo...

Image

Tym razem na resorty nie bylo mnie stac. Szczegolnie, ze Six Senses Laamu to na tamta chwile jedyny resort w atolu, uwaza sie za pieciogwiazdkowy, i ceny to odzwierciedlaja. (Osobiscie uwazam, ze zupelnie niewarty $$$).

Na szczescie w atolu sa rowniez guesthousey, a ze ja niealkoholowa, wiec lokalne miejsce zupelnie mi nie przeszkadzalo.
I zanim zdarzylam sie rozmyslic, mialam juz bilety Tokio-Dubaj-Male. I 6 nocy w guesthousie Reveries Diving Village na wyspie Gan.

I tu niemal doszlo do totalnej porazki, bo na Malediwach sa dwie wyspy o nazwie Gan. A w zasadzie trzy. O maly wlos, a zabukowalabym nie ten Gan co potrzeba.

Calosc wyszla najtaniej przez Expedia Japan, 129 000 jenow (okolo 4700 PLN), HB (sniadania i obiady) w cenie. Pomiedzy Bozym Narodzeniem i Nowym Rokiem, to calkiem dobra cena. Loty Emirates. Niestety nie udalo mi sie dostac upgrade'u do klasy biznesowej.

Loty bezproblemowe, jak zawsze, nie bylo czasu wyskakiwac na miasto.

(Zdjecie z drugiej wyprawy na Scarif, gdzie byl czas wyskoczyc na miasto, a tam akurat w Dubai Mall - Bracia!! Witajcie!!!)

Image

Dolot do Male super, wszystko jak zawsze...

Przedstawiciel guesthouse'u mial na mnie czekac na lotnisku i wsadzic mnie w odpowiedni samolot krajowy (platnosc dodatkowa).
Nikt na mnie nie czekal. Problem w tym, ze e-biletu tez mi nie przyslali (tak bardzo na lapu capu byl ten wypad).
Wiec po kupnie karty SIM, pomaszerowalam do terminalu krajowego i tlumacze pani, ze mam dzis lot, najprawdopodobniej do atolu Laamu, ale nie wiem o ktorej godzinie.

Image

Pani najwyrazniej przyzwyczajona do takich sierot jak ja, sprawnie rezerwacje odnalazla i powiedziala mi ze lot zostal przesuniety na inna godzine i ze po drodze bedzie przystanek gdzies indziej. Nie ma sprawy, pojade do miasta cos zjesc. Bagaze nadane, wiec nie ma problemu.
Ide sobie juz prawie pod okienko zeby kupic bilet na prom do miasta, a tu jakis czlek leci za mna i wola mnie, ze moj samolot wlasnie przylecial i zaraz bedzie odlatywal. Nie bardzo chce mi sie wierzyc, ale co mi tam, kurcgalopkiem pedzimy z powrotem do krajowego terminalu i faktycznie, czlek mial racje. Lot zostal znowu zmieniony. Pani z odprawy powiedziala bagazowemu, zeby mnie poszukal. I mnie znalazl. Chcialam mu dac napiwek, ale sie obrazil.

Na Malediwach rozklady lotow krajowych to tylko bardzo luzne sugestie. Samolot bedzie lecial, kiedy bedzie lecial.

Image

Tak wiec kilka minut pozniej juz siedzialam w moim intergalaktycznym transporcie, gotowa do skoku w hiperprzestrzen.

Kolejny przystanek - planeta Scarif!

Image

cdn...
_________________
~~~ Do or do not. There is no try. ~~~
Gadam od rzeczy na Jutubie
Góra
 Profil Relacje PM off
14 ludzi lubi ten post.
 
      
Wakacje na Azorach za 2598 PLN. Loty z Warszawy + hotel ze śniadaniami Wakacje na Azorach za 2598 PLN. Loty z Warszawy + hotel ze śniadaniami
Wczasy w Turcji: tygodniowe all inclusive w hotelu niedaleko plaży od 1763 PLN. Wyloty z 2 miast Wczasy w Turcji: tygodniowe all inclusive w hotelu niedaleko plaży od 1763 PLN. Wyloty z 2 miast
#2 PostWysłany: 13 Wrz 2019 05:41 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 14 Sie 2019
Posty: 504
złoty
Siedzac wygodnie w moim intergalaktycznym transporcie (czyli na pokladzie nowiutkiego Dash8-300 turbo-smiglowca, gdzie mila pani z obslugi pozwolila mi trzymac moj helmet na kolanach, bo nie miescil sie nigdzie indziej) podziwialam widoki z okna.

Image

Image

I rozmyslalam sobie o Malediwach. Problem z Malediwami jest taki, ze sa one rozne. Bardzo rozne. Niebiesciutka woda i bialutki mieciutki piaseczek jest wszedzie, ale na tym podobienstwa sie koncza. I wszystkie te rozne Malediwy sa rownie “autentyczne” i “prawdziwe”. Ktora wersje Malediwow zobaczymy zalezy od tego ile jestesmy w stanie zaplacic. Ja wybralam opcje budzetowa, czyli guesthouse na lokalnej wyspie. Lokalna wyspa, czyli lokalne prawa i przepisy - brak alkoholu, brak wieprzowiny i skromny ubior (bo im dalej od Male tym bardziej konserwatywnie i muzulmansko sie robi), a stroje bikini tylko na wyznaczonych plazach bikini dla turystow.

Mnie to akurat nie przeszkadza, bo nie pije, bez wieprza moge sie obejsc, a bikini i tak nie nosze.

Ale nie kazdy budzetowy turysta o tym wie, i potem ma pretensje. Niestety, jak sie komus marzy domek na wodzie, to bedzie musial za to odpowiednio zaplacic. Na lokalnych wyspach takich luksusow nie ma. (Choc z tego co wiem, to paru deweloperow akurat pracuje nad projektem guesthouse’u na barkach na wodzie, czyli prawie jak domki.)

Ale nawet lokalne wyspy bardzo roznia sie miedzy soba. Na Maafushi (lokalnej wyspie blisko Male, gdzie wiekszosc budzetowych turystow spedza czas) jest plywajacy bar, wiec jesli ktos bez procentow zyc nie moze, to bedzie w stanie sobie popic.
No i oczywiscie sa tez roznice w standardach guesthouse’ow. Niektore maja pokoje ciemne jak nory i syfiaste lazienki, sa z dala od plazy, albo zaraz obok odplywu sciekow. A niektore to mini-hotele, bardzo butikowe, z wannami jacuzzi, silowniami, prywatnymi plazami i basenami.

Image

Reveries Diving Village to tak gdzies po srodku. Basen jest tam glownie do ozdoby i do lekcji dla poczatkujacych nurkow (centrum nurkarskie zaraz obok hotelu). Plaza jest prywatna, mala, ale dobrze utrzymana. Prywatny ogrod jest ladny, z miejscami do siedzenia, stawem ze zlotymi rybkami, pelen wypas. Tam odbywaja sie wieczorne imprezy.
Tam tez wieczorami, pod gwiazdami obywaja sie seanse Gwiezdnych Wojen.

Image


Restauracja jest bardzo przyjemna, do wyboru bufet i z menu. Ale jesli placilismy za opcje ze sniadaniami i obiado-kolacjami, tak jak ja, to wtedy jest bufet. Choc jednego wieczora sie wkurzylam, bo najlepsze dania z bufetu zniknely w 30 minut, wtedy pozwolili mi zamowic z menu to co chcialam bez dodatkowych oplat.
Kazdy pokoj ma balkon, ale te tansze maja widok na basen lub na ulice. Te drozsze - widok na ocean.

Image

Image

Samochod nalezy do manadzera guesthouse'a, bylo tez zaparkowane nowiutkie BMW przed budynkiem, czyli biznes niezle sie ma.

Image

Image

Na dachu hotelu jest cos w rodzaju baru (bezalkoholowego) i spa, oraz silownia - nie korzystalam, wiec nie wiem. Jest tez sklep z upominkami. Mozna tez wypozyczyc rowery i skutery, zeby pojezdzic sobie po wyspie samemu. A akurat jest gdzie jezdzic, bo Gan (w atolu Laamu, nie mylic z Gan w atolu Addu!!!), jest polaczony z innymi wyspami najdluzsza asfaltowa droga w calym kraju - cale 18 kilometrow. Nawet jest tam komunikacja autobusowa!

Image

Laamu to poludniowy kraniec Centralnej Prowincji, dalej znajduje sie nawiekszy odcinek oceanu pomiedzy atolami na Malediwach i Poludniowa Prowincja. Dzieki temu polozeniu sporo ludzi przyjezdza do Laamu dla surfingu, bo fale sa calkiem pokazne. Czasem nawet za bardzo! O czym przekonalam sie bardzo bolesnie na wlasnej skorze (a raczej tylku).

Jesli chodzi o snorkeling w atolu, to jest on mniej niz przecietny (jak na Malediwy), a nurkowanie ponoc tylko ciut lepsze. Ale jest dziko, malo turystycznie, bardzo lokalnie, bardzo tradycyjnie i bardzo goscinnie. Z tego wlasnie powodu ekipa produkcji Gwiezdnych Wojen - Lotr Jeden wybrala ten wlasnie atol do krecenia filmu.

Image

I przyznam sie szczerze, ze gdyby nie Gwiezdne Wojny, to po bardzo rozczarowujacym pobycie w resorcie Six Senses Laamu, nigdy bym do tego atolu nie wrocila.

Image

A tak, wrocilam na planete Scarif nie raz, a dwa razy! I w przyszlym roku wroce raz jeszcze… Bo nawet maraton tam maja!

Image

cdn...
_________________
~~~ Do or do not. There is no try. ~~~
Gadam od rzeczy na Jutubie
Góra
 Profil Relacje PM off
11 ludzi lubi ten post.
 
      
#3 PostWysłany: 14 Wrz 2019 16:40 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 14 Sie 2019
Posty: 504
złoty
Ladowanie w Kadhdhoo odbylo sie bezproblemowo, ale malo brakowalo a bym nie wysiadla z samolotu. W przeciwienstwie do tego co pani na lotnisku w Male mi powiedziala, nasz lot mial kilka przystankow, a moj okazal sie byc tym najpierwszym.
A jak twoj lot ma rowniez przystanki w Kaadedhdhoo i Kooddoo, w ty masz wysiasc w Kadhdhoo, to sprawy troche moga sie skomplikowac. Jak dla mnie wszystkie te trzy nazwy miejsc brzmia identycznie.

W koncu ktos z lotniska sie zorientowal, ze czyjes bagaze sa, a ten ktos nie wysiadl. Ten ktos to ja. I tak to szczesliwie sie udalo, ze ostatecznie wysiadlam w Kadhdhoo, zamiast np. w Kooddoo.

Poprzednia podroz do atolu miala miejsce dawno temu. Od tego czasu wiele sie na lotnisku w Kadhdhoo zmienilo, wiec dlatego nie wiedzialam, gdzie jestem. To jedno z najstarszych lotnisk w calym kraju i przez wiele lat bylo dzielone przez transport cywilny i pobliska baze wojskowa.
Teraz jest w 100% cywilne (teoretycznie przynajmniej).

Image

Lokalni pasazerowie rozpierzchli sie na wszystkie strony, a ja zaczelam sie rozgladac za czlowiekiem z guesthouse’u, ktory mial niby na mnie czekac. Nie czekal.

Minelo jakies 20 minut, dzwonie do guesthouse’u, nikt nie odbiera. Zaczelam sie powoli wkurzac. Naokolo ani zywej duszy. Pracownicy lotniska gdzies znikneli (jak sie potem okazalo, pojawiaja sie tylko i wylacznie podczas ladowan i odlotow). Taksowki nie istnieja. Nawet bezpanskich psow brak (bo psow na Malediwach po prostu nie ma - islam i takie tam). Tylko ja z moja torba i zar lejacy sie z nieba.

Image

Jakby to byla jakas mala wyspa, to bym sama sobie do guesthouse’u pomaszerowala. Ale zachcialo mi sie planety Scarif, gdzie dystanse sa raczej nie-typowo-malediwskie, a tu faktycznie jak po jakiejs gwiezdno-wojennej apokalipsie.

Kiedy juz zaczelam szukac numerow do innych guesthouse’ow w atolu (bo sa), pojawil sie jakis ziewajacy czlowiek i zapytal czy szukam Fouzy’iego. Ja tam zadnego Fouzy’iego nie znam. Zaczynam sie obawiac, czy przypadkiem to nie jakies pytanie-kod, zeby kupic alkohol czy narkotyki, a moze prostytucja? Rezolutnie odpowiadam, ze Fouzy to nie droid, ktorego szukam.

Pan sie moja odpowiedzia nie przejal, zadzwonil gdzies i powiedzial, ze zaraz po mnie ktos przyjedzie.

Po kolejnych 30 minutach podjechal pod lotnisko czarny van, a z niego wytoczyl sie bardzo spocony, bardzo usmiechniety czlowiek, ktory podal mi butelke lodowatej wody, zlapal maja torbe, otworzyl drzwi ze strony pasazera i powiedzial “wsiadaj”. Wsiadlam. Bo niby jakie mialam alternatywy?

I tak to poznalam Fouzy’ego. Czlowieka od wszystkiego w Reveries Diving Village.

Jak sie okazalo, po drodze na lotnisko zobaczyl kogos, komu popsul sie skuter, wiec zamiast goscia zostawic przy drodze, najpierw mu pomogl. Bo Fouzy to rowniez mechanic samochodowy. Jak i budowlaniec, przewodnik turystyczny, rybak, kucharz pierwsza klasa, skiper motorowkowy, certyfikowany ratownik / sanitariusz / medyk oraz byly wojskowy. A na co dzien - drugi po menedzerze odpowiedzialny za funkcjonowanie Reveries.

Podczas jazdy do guesthouse’u dowiedzialam sie, ze ma zone nauczycielke, o jej problemach z rakiem szyjki macicy, o jego synu i corce, o tym jak urodzil sie w lepiance na pobliskiej wyspie i o tym jak bardzo jest wdzieczny Allahowi za to, ze mieszka w tak wspanialym kraju jak Malediwy. Jechal jak furiat na zlamanie karku i gdyby nie to, ze ta szosa jest niemal zupelnie prosta, to kto wie jakby sie ta jazda skonczyla. 
Jak sie okazalo, spieszyl sie, bo chcial zdarzyc na modlitwe.

Image

W guesthousie powitano mnie sznurkiem kwiatow na szyje, napojem z kokosa i zimnym recznikiem dla odswiezenia. Posadzono w fotelu przy recepcji i poproszono o paszport. Wedlug malediwskich przepisow, dane z paszportow sa skrupulatnie notowane, a meldunki osob z pewnych krajow swiata przekazywane policji. Obywatele unii do tej grupy sie nie zaliczaja, wiec formalnosci odbyly sie w tempie ekspresowym.

Malediwy nie wymagaja wiz od zadnych narodowosci, kazdy dostaje stempel po przylocie, niektorych pytaja sie o bilety powrotne i rezerwacje hotelowe. Innych nie. Mnie nigdy nie pytano. A poniewaz tak luzne przepisy wizowe sa niestety wykorzystywane, to pomimo tego, ze Malediwy to kraj raczej biedny, liczba nielegalnych imigrantow z Bangladeszu jest ogromna. Jak sie pozniej dowiedzialam, to nie tylko Bangladesz, ale Nepal i Indie rowniez dodaja do problemu.

Image

W recepcji od razu rowniez widac, ze Reveries jest dumne z zaangazowania w produkcje Rogue One, w raczej posredniej roli, ale zawsze. Mianowicie, to wlasnie w tym guesthousie kwaterowala sie ta mniej niezbedna ekipa filmowa, a pracownicy guesthouse’u musieli podpisac kaluzule poufnosci. Ale kazdy w Reveries i tak z checia pokaze ci zdjecia pstrykniete z rezyserem filmu i drugo i trzecio-planowymi aktorami. Bo gwiazdy zakwaterowane byly na luksusowym jachcie…

Dostalam klucz, przywiazany sznurkiem do masywnego kawalka drewna i powiedziano mi, ze moje rzeczy juz czekaja na mnie w pokoju na pietrze. I tu skonczylaby sie moja podroz, bo akurat pan sprzatacz umyl pseudo-marmurowe schody. I kiedy ja spadalam ze stopni w zwolnionym tempie, a wizja mojej tkanki mozgowej rozchlapalnej na swiezo umytej kamiennej posadzce przechodzila mi przed oczami, z nikad pojawil sie szybki jak blyskawica Fouzy, ktoremu w bardzo nie-romantyczny sposob spadlam prosto w ramiona. Do dzis jest dla mnie tajemnica, jak taki hmmm… kragly facet mogl poruszac sie w az tak ekspresowym tempie…

Image

Image

Image

Moj pokoj byl w porzadku. Torby czekaly na mnie, tak jak mi obiecano. Wiec zamiast marnowac czas, poszlam szukac czegos do jedzenia. A ze bylam zmeczona, wiec padlo na Cafe 20 zaraz po drugiej stronie ulicy od guesthouse’u. I zeby cala kasa zostala w rodzinie, to Cafe 20 rowniez nalezy do tego samego wlasciciela co guesthouse.

Image

Cafe 20 to lokalna jadlodajnia “wysokiej klasy” i jak na malediwskie zadupie 250 km od stolicy, to rowniez wysokich cen. Ogolnie Malediwy nawet na lokalnych wyspach do tanich nie naleza. To nie Azja Pd-Wsch niestety. Tutaj za byle jaki posilek trzeba sie liczyc z wydatkiem od 80 do 140 rufiya. Ceny moga byc podane w lokalnej walucie (rufiya) lub w dolarach. I aby przeliczyc z jednej waluty na druga potrzeba wyzszej wiedzy matematycznej.

Bo wbrew temu, co przeczytalam w innej relacji, jest w tym chaosie metoda.

A dziala tak: dolary o malych nominalach, czyli 1, 5, i nieswieze 10-dolarowki przeliczane sa po kursie $1 do 10 rufiya. I to nie widzimisie danej osoby, a Banku Malediwow, ktory narzuca marze na male nominaly.
Swieze 10-dolarowki i powyzej wymieniane sa mniej wiecej $1 do 14 rufiya. Wiec w zaleznosci od tego jakimi nominalami dolarow sie placi, tak sobie pan sklepowy to przeliczy. Na wyspach ludzie przeliczaja bardzo uczciwie, w stolicy juz nieco mniej. A w niektorych restauracjach w Male juz wprowadzono system dwoch kart dan - jednej dla lokalesow w lokalnej walucie i ichnych “supelkach”, druga po angielsku w dolarach. I jak sie powie, ze chce sie placic w lokalnej walucie, to wtedy pan restauracyjny przeliczy dolary z “zachodniego” menu po wyzszym kursie. Wiec za to samo danie mozna zaplacic 200 rufiya z “malediwskiego” menu, badz 350 rufiya z “turystycznego” menu.

Image

A jesli taksowkarz z lotniska za kurs do Male zyczy sobie “100 rufiya albo 10 dolarow” (to normalna cena, tak na marginesie), to jesli placimy mu dwoma 5-dolarowkami, to dostal dokladnie 100 rufiya. Jesli damy mu banknot 10 dolarowy, to zaplacilismy mu 140 rufiya. (Bo teraz juz mozna taksowka z lotniska do Male - most jest).

Oczywiscie przyjezdnych malo obchodza takie gimnastyki walutowe i zazwyczaj placa dolarami. Szczegolnie, ze w resortach obowiazuja tylko zachodnie waluty (lub karty kredytowe).

Ale na lokalnych wyspach, im dalej od Male, tym dolary mniej uzyteczne. W Cafe 20 wezma dolary i przelicza wszystko bardzo uczciwie, ale reszte wydadza w lokalnej walucie. W atolu na “miescie” (albo raczej “na wsi”) niektore miejsca wezma dolary (i przelicza bardzo uczciwie w zaleznosci jakimi nominalami placisz), ale w innych beda sie na nie patrzec z obrzydzeniem.

Image

“Obce” karty poza resortami i niektorymi sklepami w Male, beda bezuzyteczne. Nawet wyplata gotowki z bankomatu moze byc niemozliwa. Moja karta z polskiego banku dziala tylko i wylacznie w bankomacie na lotnisku i glownym supermarkecie w Male.

cdn...
_________________
~~~ Do or do not. There is no try. ~~~
Gadam od rzeczy na Jutubie
Góra
 Profil Relacje PM off
11 ludzi lubi ten post.
 
      
#4 PostWysłany: 15 Wrz 2019 17:04 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 14 Sie 2019
Posty: 504
złoty
Resztki pierwszego dnia zostaly spedzone w pracy, bo niestety tak bylo. Dlatego tez zaraz po wyladowaniu w Male kupilam masywna karte SIM 30GB za $30. Jak sie pozniej okazalo, normalna cena to $50, ale po wypelnieniu jakiejs ankiety dostalam znizke.

Operatorow komorkowych na Malediwach jest dwoch: Ooredoo (rodem z Kataru) i Dhiraagu (lokalna malediwska firma). Ceny pre-paid kart SIM dla turystow maja podobne, wiec jesli ma sie w planach pobyt blisko Male, nie ma znaczenia, ktora firme wybrac. Obie sa dobre i oferuja 4G.

Gorzej jak sie bedzie na prowincjach. U mnie zawsze lepiej sprawdza sie Ooredoo, ale lokalni ludzie zazwyczaj maja po dwie karty, tak na wszelki wypadek. Nawet jak jedna siec padnie, to nadal beda podlaczeni.

Image

Dla turystow opcje pre-paid sa na 7 lub 14 dni w roznych kombinacjach pakietowych. Nauczona smutnym doswiadczeniem w jednym z guesthouse’ow, gdzie wlascicielka (nota bene rodem z Polski) wylaczala mobilny router na noc, bo bala sie, ze goscie beda ogladac filmy na YouTube po nocach, teraz zawsze kupuje wlasny dostep do internetu.

Najtaniej wychodzi kupic SIM zaraz na lotnisku, platnosc tylko w USD i tylko w gotowce (nowe, niezniszczone, niepogiete banknoty!). Wymagany jest paszport do wgladu - inaczej nie sprzedadza.
W Male na miescie w punktach operatorow sieci dorzucaja marze, a na lokalnych wyspach kart SIM dla turystow moga w ogole nie miec.
Karty o "najmniejszej pojemnosci" sa rowniez czasem sprzedawane w niektorych hotelach i guesthouse'ach, no i oczywiscie w resortach, ale z taka marza, ze mozna zawalu dostac.

W Reveries Diving Village internet niby jest, ale tak w zasadzie to go nie ma. A ze ja pracuje glownie przez internet, wiec to dla mnie wazne. A Ooredoo smigalo az milo.

Tak wiec wzielam lapka i poszlam sobie na plaze. Trzeba sie bylo u szefa w pracy zameldowac, bo jak moj szef sie wkurzy to tak daje popalic, ze Darth Vader przy nim to amatorszczyzna ciemnej strony mocy.
Usiadlam wiec sobie na lezaku i pracowalam pilnie, dopoki mnie zywcem mrowki nie zjadly.

Na plazy trwaly rowniez przygotowania do wyscigu krabow i podwieczorka w stylu malediwskim.

Image
Przekasaki przypominaly to, co mozna zjesc w Indiach. Z ta roznica, ze tutaj prawie wszystko bylo nieslodkie. Ja akurat nieslodkie lubie, wiec nie narzekalam, ale niektorzy mieli pretensje (szczegolnie rodzice mlodszych gosci).

Image

Image

A wszystko przy akompaniamencie muzyki na zywo, bo Reveries ma rowniez staly zespol. A wlasciwie duo - dwoch gosci ze Sri Lanki, ktorzy graja klasyke typu “Cocaine” (wersja JJ Cale’a, nie Claptona) i “Around the World”. Jednym slowem - bylo milo.

Image

Jak sie dowiedzialam, nawet w Reveries zdecydowana wiekszosc pracownikow to nie-Malediwczycy. To normalne na wyspach resortowych, ale nie do konca zdawalam sobie sprawe, ze nawet w guesthouse'ach pracuja glownie ludzie z Bangladeszu, Sri Lanki, Nepalu, badz Indii. Dziewczyny (jak wszedzie indziej na swiecie) to Filipinki, Tajki i Indonezyjki. Niestety, na Malediwach Filipinki to oznaka niskiej jakosci, pazernosci, nieuczciwosci i lenistwa - w przeciwienstwie do relacji z Seszeli...
Smutne to bardzo, ale niestety tak jest. Za to mescy pracownicy z Filipin maja dokladnie odwrotna renome...

Kiedy pytalam sie Fouzy'ego dlaczego az tyle sily roboczej (nawet tej nisko-kwalifikowanej) jest z innych krajow, to odpowiedzial wprost, ze "Malediwczycy to leniwce i wola siedziec pod drzewem na hustawce i sok z kokosa popijac."
I dlatego to wlasnie sprzatacze w Reveries to chlopaki z Nepalu, kucharze i kelnerzy - z Bangladeszu, na recepcji i na gitarze - ze Sri Lanki. A wszystko to w raczej ubogim kraju z bardzo wysoka stopa bezrobocia.

Resorty maja okreslone przez rzad malediwski normy ilu rdzennych Malediwczykow musza zatrudnic, ale guesthouse'y takich norm nie maja, wiec jest jak jest. Lokalesi narzekaja, ze nie maja pracy, a w guesthouse'ach na lokalnych wyspach pracuja cudzoziemcy.

Moj krab olal wyscig i poszedl spac.

Image

cdn...
_________________
~~~ Do or do not. There is no try. ~~~
Gadam od rzeczy na Jutubie
Góra
 Profil Relacje PM off
11 ludzi lubi ten post.
 
      
#5 PostWysłany: 21 Wrz 2019 08:05 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 14 Sie 2019
Posty: 504
złoty
P.S. wiecej zdjec zostanie dodanych jak ogarne klopoty techniczne


Nastepnego dnia obudzilam sie o 5-tej rano cala w panice, ze niby ktora to godzina. Ze caly ranek przespalam. A tam za oknem ciemno, jak nie powiem gdzie.

I do tego wyje wiatr i wali deszczem. I to ten lomot sil natury chyba mnie obudzil. Albo wycie z glosnika meczetu nawolujace wiernych na poranna modlitwe. Dalej spac juz nie moglam, bo wlasnie zdalam sobie sprawe, ze nasz planowany rejs na jedna z wysp planety Scarif raczej nie dojdzie do skutku. Nie przy takiej pogodzie…

Niby wedlug hotelarzy koniec grudnia to juz wysoki sezon, ale to raczej ze wzgledu na swieta i nowy rok niz na warunki pogodowe.

Oficjalnie mowi sie, ze od grudnia do konca kwietnia to najlepsza pora na Malediwach - sucho, slonecznie i nie wieje. W praktyce jest roznie. Grudzien to akurat miesiac kiedy nastepuje zmiana monsunu. Czasem szybciej, czasem bardziej powoli, a czasem to tak prawie wcale.

W porze suchej tez nie ma gwarancji dobrej pogody. W tym roku bylo niezbyt ciekawie, szczegolnie w poludniowych atolach.
Przy kolejnej podrozy w kwietniu pogoda byla dobra w okolicach Male przez kilka dni, potem sie zebzdzila calkowicie. Czesc czasu spedzilam w resorcie i o ile urok domku na wodzie przy pieknej pogodzie jest taki, ze mozna wprost z tarasu sobie snorkowac, to przy wichurze mozna jedynie miec nadzieje, ze pale domku sa wystarczajco wysokie i mocno zbudowane. I to niby podczas wysokiego sezonu.

Z drugiej strony, podczas wyjazdow w sierpniu i wrzesniu, gdzie niby ma byc mokro przez caly czas, ja z reguly mialam zawsze piekna pogode i ocean gladziutki jak szklanke.

Pytalam sie ludzi w Male jak to jest z tymi porami deszczowymi i suchymi i mowia, ze teraz jak sie globalny klimat zmienia, to pory roku na Malediwach zmieniaja sie razem z nim. Juz nie sa tak przewidywalne. Do tego nawet malediwski instytut meteorologiczny nie prognozuje dalej niz trzy dni. Takie sa uroki mieszkania w wyspiarskich tropikach.

Wiec na pytanie “kiedy jest najlepszy okres na podroz na Malediwy?” odpowiedz obecnie zazwyczaj bywa taka “kiedy ma sie wolne i mozna znalezc tani bilet.”

O 6-tej rano zeszlam na dol do recepcji, bo nie mialam nic innego do roboty. Na zewnatrz jedna sciana deszczu.
O 6:30 pojawil sie Fouzy i bardzo ostroznie powiadomil mnie, ze z planow na dzis nic nie bedzie.
O siodmej kuchnia ruszyla pelna para. O 7:30 bylam pierwsza do sniadaniowego bufetu. Zla jak osa postanowilam przynajmniej najesc sie na spokojnie. Niestety wybor dan byl bardzo nedzny.

Image

Image

Jakas podejrzanie wygladajaca fasolka, jajka, parowki z kurczaka, bialy chleb tostowy, malediwskie mas huni (czyli salatka z tunczyka, z cebula, wiorkami z kokosa i sokiem z limonek) i do tego placki roti. Bylo tez curry, z tunczyka, of course. I zestaw mufinek, i jakichs tam slodkich wypiekow. Na moje pytanie o owoce, dostalam jedna pomarancze. Kwasna byla jak diabli. Do picia herbata (lipton) i kawa i sok z mango z koncentratu. Serio… z koncentratu…

Jest tez lodowka pelna platnych napojow w puszkach i butelkach (bezalkoholowych, rzecz jasna), ale coke light nie mieli. Na szczescie przywiozlam swoja, wiec moglam napic sie jak czlowiek. No coz, jestem nalogowcem. Przyznaje sie do tego otwarcie i bez wstydu.

Katem oka widze jak Fouzy wpatruje sie w swoj telefon co chwile. Podszedl i powiedzial, ze wlasnie przestalo lac. Ale wiatr nadal jest silny.
Poczekamy do 9-tej i wtedy zobaczymy co dalej.

No co on? Przy takim wietrzysku on chce gdzies plynac? Chyba na glowe upadl. Godzina dziewiata przyszla i minela.
Okolo 9:30 ktos dzwoni do mojego pokoju. Plyniemy teraz zaraz juz w tej chwili! Pogoda ma byc w miare znosna do okolo trzeciej po poludniu. No to sruuuu… Na szczescie mialam juz na sobie moj bojowy rynsztunek w postaci “zbroi” przeciw promieniowaniu UV (wbrew popularnym mitom, promienie UV docieraja do nas nawet w pochmurne dni,) wiec bylam niemal gotowa do wyjscia. Tak, kocham tropikalne kraje, ale unikam slonca jak ognia.

Jak sie okazalo, w recepcji czekala cala grupa. Nie, nie na planete Scarif, ale na wyspe gdzie mieli sobie piknikowac na plazy. Bo pogoda pogoda, ale goscie placa, wiec wycieczki nie mozna ot tak sobie po prostu odwolac.
Kazdy dostal nowiutki kapok i przez bloto straszne zaczelismy maszerowac do przystani.

I jak zobaczylam ta maciupenka motorowke, ktora mielismy plynac, to natychmiast odechcialo mi sie tej calej wyprawy. Ale wstyd mi bylo sie wycofac, wiec wsiadlam. Nasza grupa skladala sie z francusko-jezycznej kanadyjskiej rodziny mieszkajacej w Katarze, dziewczyny z gdzies tam z Ameryki Pd i jej hinduskiego chlopaka i mnie. Ten Hindus byl tak pieknym okazem, ze w zyciu nie wiedzialam kogos tak slicznego. Lalek jak z obrazka on byl, bo nie wiem jak sie mowi na meska wersje lalki.

Bujalo niesamowicie, dzieciaki darly sie po francusku, a za kazdym razem jak lodka lupnela w fale (albo na odwrot) to nie moglam wyjsc z podziwu jak twarda ta woda jest. Ale nie krzyczalam, siedzialam cicho i gapilam sie na pieknego Hindusa przez caly rejs.

Image

Pierwszy przystanek - bezludna piknikowa wyspa. Dwoch pracownikow Reveries juz przygotowalo cala plaze. Wszystkie smieci po sztormie zostaly usuniete, plaza cala wygrabiona i czysciutka, parasole, stoliki i lezaki juz porozkladane i gotowe na przyjecie gosci.
Jak mi potem Fouzy powiedzial, pracownicy plyna na wyspe dzien przed, zeby wszystko bylo cacy na piknik. Tak wiec tych dwoch spedzilo koszmarna noc w ulewie i wichurze w lepiance na wyspie. Bez pradu, bez kibla, bez niczego.

Kiedy goscie zostali wysadzeni, razem z piknikowymi skrzyniami pelnymi jedzenia i picia, Fouzy wetknal mi w reke wedke i nakazal trzymac jakby moje zycie mialo od tego zalezec. Oficjalnie - mialam lapac nasz lunch. Nieoficjalnie - szukal jakiegos sposobu, zeby mnie zajac podczas najgorszej czesci rejsu. Bo Hindus przeciez juz wysiadl…

Image

Nasz kolejny przystanek to wyspa Baresdhoo. Troche musielismy sie cofnac w kierunku Gan, ale poszlo sprawnie i niemal gladko.

Image

Image

Wyspa Baresdhoo ma smutna historie. I nie wiadomo jak sie ta historia zakonczy. A mialo byc tak pieknie…
Baresdhoo to wyspa publiczna, nie jest wlasnoscia prywatna, wiec kazdy moze sobie tam poplynac i zbierac kokosy, czy jak tam komu wygodnie.

Image
Ta mala bialo-czerwona motorowka to nasz transport.

Image

Image

Poniewaz jest bardzo blisko wyspy Gan (gdzie mieszka wieksza czesc ludzi w atolu), Baresdhoo jest miejscem, gdzie uciekaja mlodzi ludzie, ktorzy chca sie ukryc przed oczami rodzicow, sasiadow, badz Allaha. Podczas marszu przez dzungle naliczylam sporo zuzytych prezerwatyw wyrzuconych (porzuconych) gdzie popadnie, wiec slawa wyspy jako miejsce na randki wydaje sie w pelni zasluzona. Dobrze chociaz, ze mlodzi ochrony uzywaja.

Image

Smietnik straszny i trzeba uwazac, zeby przypadkiem nie wdepnac w zuzyty profilaktyk.

W 2011 roku wyspa zostala wybrana na specjalny projekt turystyczny przez rzad malediwski. Mialy byc i guesthousey, i resort, alkohol, galeria zakupowa, i cuda na kiju. Do 2017 niewiele zostalo zrobione. Postawiono jakies zelbetonowe slupy i to wszystko. W 2018 - cisza. Ale w stolicy pokazywano inwestorom piekne makiety, jak to niby robota idzie pelna para.
Na poczatku 2019 - ze niby port jest gotowy, ze polaczenie mostowe z pobliska wysepka jest juz gotowe do uzytku, blah blah blah…

Image

Pierwsza polowa 2019 - bomba, ktorej kazdy oczekiwal, ze inwestorzy zostali wycyckani z milionow dolarow, a rezultatow nie ma. Oficjalnie, wyspa miala zostac oddana do uzytku w 2020 roku. Firma odpowiedzialna za caly ten bajzel - Maldives Integrated Tourism Development Corporation (MITDC) na skraju bankructwa. A w polowie 2019 roku - jeszcze wieksza bomba - dzierzawy na wyspie poszly do 10 wysoko postawionych szych rzadowych. Korupcja jak w typowej bananowej republice w najczystszej formie. Klasyka, po prostu.


A co przyciagnelo mnie do Baresdhoo? Ta lokalizacja.

Image

Image

Image

A tu juz slonce swiecace na pozostalosci imperialnych instalacji:
Image



cdn...
_________________
~~~ Do or do not. There is no try. ~~~
Gadam od rzeczy na Jutubie
Góra
 Profil Relacje PM off
9 ludzi lubi ten post.
 
      
#6 PostWysłany: 24 Wrz 2019 17:03 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 14 Sie 2019
Posty: 504
złoty
Wychodzi na to, ze popelniam chyba najnudniejsza i najbardziej bezuzyteczna relacje w historii forum. Ale bede dzielnie szturmowac do samego konca…

Po Baresdhoo czekal nas skok na kolejna wyspe. Lokalnie znana jako Huraa (nie mylic z Huraa nieopodal Male), a oficjalnie jako Holhurahaa.

To mala wysepka, i jak mnie Fouzy poinformowal, kazdego roku robi sie coraz mniejsza. Podwyzszajacy sie poziom oceanu to nie jakas teoria. Na Holhurahaa mozna to sobie obserwowac na zywo. I nie, nie myle tego z przyplywami i odplywami. Po prostu kazdego roku coraz wiekszy kawalek ladu zwyczajnie znika. To taki zwiastun przyszlosci calych Malediwow (i wielu wyspiarskich panstw na Pacyfiku i gdzie indziej…)

Niestety pogoda zaczela sie psuc i fale zrobily sie duze i jeszcze wieksiejsze. A poniewaz aby dostac sie do Holhurahaa, trzeba przekroczyc ciesnine (kanal?), ktory laczy srodek atolu z otwartym oceanem, do przyjemnych ta jazda nie nalezala. Nadal dziarsko trzymalam wedke i staralam sie wyobrazic kolor siniakow, ktore robily mi sie na tylku po kazdym lupnieciu motorowki w kolejna fale.

Sceny krecone na Holhurahaa zostaly wyciete z filmu, ale za to znalazly sie w grze Rogue One i na zdjeciach do materialow pomocyjnych do filmu i do gry.
Image

Tak, to bylo krecone wlasnie tam. Nie, nie jest to tworczosc grafiki komputerowej. Tak, mieli tam szturmowcow podchodzacych przez lagune do wyspy. Pamietacie jak wspominalam, ze w atolu znajduje sie baza wojskowa? To wlasnie zolnierze z tej bazy zostali statystami w zbrojach imperialnych szturmowcow. Najsmieszniejsze jest to, ze wiekszosc z nich nie miala pojecia co to Gwiezdne Wojny i w czym w zasadzie brali udzial.

Image

Image

Pogoda psula sie jeszcze bardziej i Fouzy poganial mnie do motorowki. Mielismy w te pedy wracac na wyspe piknikowa i tam przeczekac najgorsza ulewe i wietrzysko.
Image

Do tej pory niestety nie udalo mi sie zlowic ani jednej ryby, wiec nasz lunch byl pod znakiem zapytania.
Niesamowite jest to jak szybko warunki atmosferyczne zmieniaja sie na Malediwach. Odlegosc kilku kilometrow, a roznica potrafi byc jak miedzy sloncem a oberwaniem chmury.

Image

Na wyspie piknikowej swiecilo slonce (jak na razie). Podczas ostatniego odcinka rejsu udalo mi sie zlapac dwie ryby, ktore chlopaki ze sluzbowej lepianki (bo Fouzy rozlozyl jakas wycieraczke pod palma i zaczal sie modlic) wypatroszyli i ugrilowali. Do tego swiezy kokos i pozny lunch byl podany.

Image

Image

Image

Po lunchu czas na szybki snorkeling z jednym z chlopakow. Sieroty takie jak ja podlegaja 100% nadzorze w wodzie. Kazdego roku tonie kilkudziesieciu turystow na Malediwach. Wiekszosc z nich to Chinczycy, wiec do miedzynarodowych mediow te historie nie docieraja, ale taka jest prawda. W Reveries panuje totalna paranoja odnosnie bezpieczenstwa gosci. Maja bardzo duzo turystow z Indii, a “oni plywac nie umieja”, jak mi powiedziano.

Mimo ze ja nie Hinduska, to i tak musialam za reke z przewodnikiem (jednym z chlopakow ze sluzbowej lepianki) plywac, albo byc ciagnieta na linie. I w sumie na dobre wyszlo, bo ocean zrobil sie bardzo burzliwy i nie wiem czy sama dalabym rade wrocic do brzegu.

Image

Wiem, ze ludzie zachwycaja sie snorkowaniem na Malediwach, ale to byc moze dlatego, ze nigdzie indziej tego nie robili. Fakt, zycie rybie nadal jest bujne (ale i tu nie zawsze i nie wszedzie), ale koralowce martwe, wybielone i zniszczone. I choc niby sytuacja ma sie polepszac, to ja tego polepszenia w ciagu ostatnich dwoch (trzech) lat wcale nie widze. Jesli juz, to robi sie gorzej. Kanadyjska rodzina z Kataru tez narzekala. Mialy byc cuda wianki, a w porownaniu z chocby Morzem Czerwonym (lub Filipinami, Indonezja, czy Mikronezja), to snorkowanie na Malediwach jest w tej chwili bardzo rozczarowujace.

W miedzyczasie Fouzy dostal wiadomosc z guesthouse’u, ze mamy sie wszyscy pakowac i wracac ASAP, bo nadciaga powazny sztorm. Na tyle powazny, ze Reveries wyslalo do nas druga motorowke, zeby i chlopakow ze sluzbowej lepianki ewakuowac. I zeby dodatkowe paliwo dla nas dostarczyc (jak sie potem okazalo, bardzo potrzebne).

Rejs powrotny byl wyjatkowo okrutny i tu bez jakiegokolwiek wstydu wszyscy plakalismy i wrzeszczelismy ze strachu non stop. Wszyscy, oprocz Malediwczykow, rzecz jasna. Oni nie przejmujac sie niczym, totalnie zalani woda przy kazdej (coraz wiekszej) fali, prowadzili te motorowki z kamiennymi wyrazami twarzy. To, co w tamta strone zajelo okolo 20 minut, tym razem trwalo grubo ponad godzine. Choroba morska mnie nie dotyka, ale niestety bylam jedyna (z cudzoziemcow) na naszej lodce, ktora miala to szczescie.

Kiedy w koncu dotarlismy na suchy lad, wszyscy bylismy przeszczesliwi. Doczlapalismy sie do guesthouse’u, pogratulowalismy sobie wzajemnie ze udalo nam sie przetrwac i reszte dnia odwolalismy. Moj plan na wieczor skladal sie z puszki coke light, prysznica i snu. Wtedy jeszcze nie wiedzialam, ze ten dzien to tylko zwiastun tego co mialo mnie czekac podczas wycieczki na ostatnia z gwiezdno-wojennych wysp.

Po drodze z przystani do guesthouse'u taki oto swojski akcent:

Image

cdn...
_________________
~~~ Do or do not. There is no try. ~~~
Gadam od rzeczy na Jutubie


Ostatnio edytowany przez 2catstrooper, 24 Wrz 2019 18:08, edytowano w sumie 1 raz
Góra
 Profil Relacje PM off
18 ludzi lubi ten post.
tropikey uważa post za pomocny.
 
      
#7 PostWysłany: 24 Wrz 2019 17:51 

Rejestracja: 13 Lis 2018
Posty: 2871
złoty
Cytuj:
Wychodzi na to, ze popelniam chyba najnudniejsza i najbardziej bezuzyteczna relacje w historii forum. Ale bede dzielnie szturmowac do samego konca…


Mi się podoba...
Góra
 Profil Relacje PM off
2catstrooper lubi ten post.
 
      
#8 PostWysłany: 24 Wrz 2019 18:02 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 10 Lip 2013
Posty: 310
niebieski
Mi też :) i cały czas się zastanawiam, czy naprawdę wzięłaś tam swój hełm (a jak zobaczyłam pierwsze zdjęcie figurki, to byłam przekonana, że oprócz hełmu wzięłaś cały strój :/ :D
_________________
magiczna-torpeda-akcja-na-dom-dziecka-w-nepalu,18,108915
Góra
 Profil Relacje PM off
2 ludzi lubi ten post.
 
      
#9 PostWysłany: 24 Wrz 2019 18:12 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 14 Sie 2019
Posty: 504
złoty
pestycyda napisał(a):
Mi też :) i cały czas się zastanawiam, czy naprawdę wzięłaś tam swój hełm (a jak zobaczyłam pierwsze zdjęcie figurki, to byłam przekonana, że oprócz hełmu wzięłaś cały strój :/ :D


Tak, naprawde wzielam tam helm :D

Calego stroju juz nie, bo za duzo miejsca w bagazu zajmuje. Ale jesli uda mi sie naklonic lokalny oddzial Legionu, zeby wycieczke grupowa na Scarif zorganizowac, to oczywiscie cala zbroje wezme. :lol:
_________________
~~~ Do or do not. There is no try. ~~~
Gadam od rzeczy na Jutubie
Góra
 Profil Relacje PM off
2 ludzi lubi ten post.
 
      
#10 PostWysłany: 24 Wrz 2019 19:18 

Rejestracja: 04 Gru 2012
Posty: 48
Ale masz odlot :) Świetnie się czyta i ogląda szturmowca na wakacjach :)
Góra
 Profil Relacje PM off
2catstrooper lubi ten post.
 
      
#11 PostWysłany: 24 Wrz 2019 19:33 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 18 Sie 2011
Posty: 7344
HON fly4free
2catstrooper napisał(a):
Wychodzi na to, ze popelniam chyba najnudniejsza i najbardziej bezuzyteczna relacje w historii forum. Ale bede dzielnie szturmowac do samego konca…


Jak dla mnie jedna z najciekawszych i najbardziej odjechanych relacji. Lajkuje wszystko, jak leci :D

A tym razem też podziękowanie za informacje o przeciętnym snorkelingu.



Wysłane z mojego CLT-L29 przy użyciu Tapatalka
Góra
 Profil Relacje PM off
2catstrooper lubi ten post.
 
      
#12 PostWysłany: 24 Wrz 2019 20:48 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 16 Paź 2016
Posty: 1192
Loty: 399
Kilometry: 662 743
srebrny
Dosłownie przed chwilą wróciłam z Dubai Mall i chłopaki nadal tam są! Teraz żałuję że nie widziałam Twojej relacji wcześniej, bo bym ich od Ciebie pozdrowiła!
P.S. Nie wierzę że miałaś ze sobą ten hełm, czad :)

Załączniki:
20190924_180851.jpg
20190924_180851.jpg [ 341 KiB | Obejrzany 13343 razy ]
Góra
 Profil Relacje PM off
2catstrooper lubi ten post.
 
      
#13 PostWysłany: 25 Wrz 2019 16:46 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 14 Sie 2019
Posty: 504
złoty
maginiak napisał(a):
Dosłownie przed chwilą wróciłam z Dubai Mall i chłopaki nadal tam są! Teraz żałuję że nie widziałam Twojej relacji wcześniej, bo bym ich od Ciebie pozdrowiła!
P.S. Nie wierzę że miałaś ze sobą ten hełm, czad :)



Maly skok w bok dla @maginiak:

Aaaa, fajnie!!!
Bylysmy z nie-moja mloda w ZEA w sierpniu, bo przeciez planeta Jakku (Przebudzenie Mocy) to nic innego jak pustynia w okolicach Abu Dhabi. Trooping oczywiscie musial byc:

Image

Chlopaki w sierpniu nadal byli w Dubai Mall:

Image

Wiec ciesze sie, ze piszesz, ze wciaz sa. Byc moze ostoja sie do grudnia, to ich znowu odwiedze.

No, a oprocz tego, tak klasycznie po dubajsku:

Image

Image

W Abu Dhabi nie pozwolili mi wejsc do meczetu w "garnku" na glowie i na nic byly moje starania, aby ich przekonac, ze helm to prawie jak burka.

Buuu...

Wiec na lez otarcie shot z Etihad Towers:

Image


tropikey napisał(a):
Jak dla mnie jedna z najciekawszych i najbardziej odjechanych relacji. Lajkuje wszystko, jak leci :D
A tym razem też podziękowanie za informacje o przeciętnym snorkelingu.


Jest mi niezmiernie milo!!! To jakby sam Obi-Wan lajkowal :D
A snorkeling jest naprawde mniej niz przecietny. Wiekszosc guesthouse'ow (a nawet resortow) pokazuje na swoich stronach albo stare zdjecia (kiedy koralowce jeszczy zyly), albo zdjecia z innych czesci swiata, bo jak mi Malediwczycy powiedzieli "jakby aktualne zdjecia wstawiali, to nikt by nie przyjezdzal." Ich slowa, nie moje.

Tego lata znowu bylo bardzo goraco i temperatura wody byla duzo powyzej normy, wiec koralowce znowu ucierpialy. :(
Kilka(nascie) resortow hoduje swoje wlasne koralowe ogrody i prawie wszystkie je w tym roku szlag trafil. Goscie sie zachwycali pieknymi kolorami w tym roku, a przeciez te kolory to oznaka, ze koralowce umieraja z powodu wysokiej temperatury.

@PKN_2606 - kontynuacja juz wkrotce!

@Chupacabra - dziekuje!


W kolejnym odcinku - kontynuacja wizyty na planecie Scarif.
_________________
~~~ Do or do not. There is no try. ~~~
Gadam od rzeczy na Jutubie
Góra
 Profil Relacje PM off
6 ludzi lubi ten post.
 
      
#14 PostWysłany: 29 Wrz 2019 06:46 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 14 Sie 2019
Posty: 504
złoty
Nastepnego dnia rano, Kanadyjka z Kataru polowala na mnie przy sniadaniu. Pogoda nadal byla pupowa, ja - cala obolala od wczorajszej jazdy, wiec niespecjalnie spieszylo mi sie zejscie do bufetu. Na sniadanie mas huni, czyli malediwska salatka z tunczyka.

Image

Kanadyjce, natomiast, spieszylo sie bardzo. Przysiadla sie i prosto z mostu poinformowala mnie, ze chce abym ja zabrala na dzienna wycieczke do resortu. Six Senses Laamu. Bo ona musi sie napic. Teraz, zaraz i natychmiast. Bo inaczej zeschnie na wior i umrze podczas tych wakacji, jesli nie napije sie czegos z procentami.
“Wiec po co pchalas sie na Malediwy, idiotko?” chcialam sie zapytac, ale jakies tam maniery dawno temu z domu wynioslam, wiec dzioba nie otworzylam.

Juz chlopaki z zespolu muzycznego (ci ze Sri Lanki) wykombinowali jej sloik lokalnego bimbru, ale maz zabronil jej tego pic. Bo ciort wie co zawiera, i a nuz oslepnie po wypiciu, albo sie calkowicie otruje?

Niby Malediwy to taki religijny, muzulmanski kraj, wszyscy modla sie na okraglo, inshallahuja na kazdym kroku, szkoly koraniczne sa w kazdej wiosce, a pomimo wszystko, kazdego roku garsc ludzi umiera po wypiciu lokalnego alkoholu watpliwej produkcji.

Image
(Do szkoly koranicznej tez wlazlam, a co!)

O nielegalnych uzywkach na Malediwach i problemach z nimi zwiazanych dowiedzialam sie w bardzo graficznych szczegolach od Fouzy’ego. Dopiero na sam koniec pobytu wykumal, ze ja nie siostra w islamie, i chyba w sumie bylo mu glupio, ze wzial mnie za muzulmanke. Nawet do meczetu sobie weszlismy i posalam-alejkumowalismy z lokalna szycha religijna.
Ale w sumie, biorac mnie za muzulmanke, przynajmniej w ten sposob Fouzy mial sie do kogo uzalac, jak lekcewazaco wielu kompatriotow traktuje jego ukochana religie.

Ale, ale… mialo byc o resortach i alkoholu…

Image
(widok z restauracyjnej toalety w Six Senses Laamu)

W resortach prawa koraniczne nie obowiazuja, wiec alkohol leje sie strumieniami (a nawet i calymi wodospadami, jesli ktos wykupil plan all-inclusive). Jak to mozliwe? Ano, w prawie malediwskim pisze, ze sharia obowiazuje tylko na wyspach ze stalymi rezydentami. Nie obowiazuje na wyspach “przemyslowych” (o ile mozna mowic o jakimkolwiek przemysle na Malediwach) i resortowych. Stad tez rozwiazanie typu “bar na lodzi” w Maafushi (bo lodz to nie wyspa), lub dostepnosc alkoholu w hotelu zaraz przy lotnisku (Hulhule Airport Hotel), bo znajduje sie on na “przemyslowej” wyspie Hulhule, itp…

Wiec co sie stanie jak ktos kupi procenty w duty-free podczas przesiadki w podrozy na Malediwy? Najczesciej nie bedzie tego problemu, bo w ogole mu tych procentow nie sprzedadza. Probowalam w Dubaju i Hong Kongu, tak z ciekawosci. Po okazaniu karty pokladowej na kolejny lot, ten do Male, poinformowano mnie, ze przykro im, ale do tej destynacji alkoholu wwozic nie mozna.

Jesli jednak ktos ma w bagazu alkohol, to nastapi jedno z trzech:
1. kazdy bagaz po przylocie jest przeswietlany (z luku i podreczny), jesli cos wyglada jak alkohol, to trzeba bagaz otworzyc i butelke oddac na przechowanie. Mozna ja odebrac jak sie bedzie wylatywac z Malediwow.
2. niestety bardzo duzo tych butelek po prostu znikalo z przechowalni, wiec teraz czasami po prostu konfiskuja i wylewaja zawartosc.
3. uda przemycic przez gapiostwo panow celnikow i wtedy mozna sie bawic we wlasnym pokoju.

Jednak bez wzgledu na to co sie stanie na lotnisku, o jednym trzeba pamietac - zeby nie awanturowac sie z celnikami, bo wtedy nie tylko alkohol skonfiskuja, ale wakacje na Malediwach zostana skrocone do natychmiastowego lotu powrotnego. Tak, bylam swiadkiem takich przypadkow, wiec na bank wiem, ze jest to mozliwe.

Osobisicie nie pije, wiec mnie jest wszystko jedno. Kanadyjce z Kataru nie bylo wszystko jedno. Ona musiala sie napic.
W przeszlosci guesthouse organizowal dziennie wycieczki do Six Senses, ale tym razem resort im powiedzial, ze gosci na dniowki juz nie przyjmuja. Za wysokie progi jak dla guesthouse’owej holoty.

Ale Fouzy podpowiedzial jej, ze przeciez pani szturmowiec byla w Six Senses, i jesli byly gosc poprosi, to resort na pewno sie zgodzi.

Wiec co mi tam, zadzwonilam, bylam pewna, ze powiedza, ze mam spadac sobie na guesthouse’owa plaze i im tylka nie zawracac. Na nieszczescie sie zgodzili. Za godzine mialysmy czekac pod lotniskiem, to zabiora nas razem z przylatujacymi goscmi.
Zazwyczaj resorty zycza sobie dzienne oplaty za wejscie. Six Senses zyczylo sobie “tylko” oplaty za motorowke w obie strony. Bagatela, 100 dolcow od osoby. Kanadyjka pokiwala glowa, potem pokiwala po raz drugi, bo ja za siebie nie mialam zamiaru placic.

Image
(motorowka juz czeka)

I tak to oto znalazlysmy sie w groupie starszawych Australijczykow, ktorzy nie mogli wytrzymac 5 minut bez obmacywania swych swiezo poslubionych mlodych chinskich zon. Z jakiegos powodu Six Senses Laamu jest bardzo popularny wsrod Australiczykow. Nie tylko tych w podrozach poslubnych. Tych po podrozach poslubnych wracajacych z horda wrzeszczacego potomstwa rowniez.

Po wejsciu do motorowki Ahmed (pan z Six Senses) podal kazdemu woreczek sciagany na sznurek (z lnu ekologicznej uprawy, produkowany etycznie przez nastoletnie mamy ze schroniska dla bylych nieletnich prostytutek w Bangaldeshu.)

Image

Mielismy zdjac buty i wsadzic w worek i nie wyjmowac ich az do podrozy powrotnej. Bo w Six Senses mamy aktywowac nasze “senses” i byc blisko natury lazac boso. Tutaj swiezo upieczone chinskie zony popatrzyly na Ahmeda z pogarda i wrecz nienawiscia i zadna swoich Jimmy Choos nie zdjela. Ja wsadzilam moje brudne kroksy do worka, co mi tam. Kanadyjka butow nie miala, bo w swoim pospiechu aby sie napic, nie miala czasu wracac do pokoju, zeby je zabrac. Wskoczyla do samochodu wiozacego nas na lotnisko na bosaka.

Potem zaserwowano nam recznie robiona lemoniade o smaku bazyliowo-mietowym. Smakuje tak okropnie jak brzmi. Lemoniada podawana byla w szklanych butelkach wielokrotnego uzycia, takich ze sprezynowym zamknieciem. Nadal bardzo bujalo i nikomu nie chcialo sie pic.
Image
(Slomka jest papierowa)

Kiedy dobilismy do Six Senses na gosci czekali ich prywatni kamerdynerzy i inni butlerzy. My dwie zostalysmy eskortowane do biura (nawet nie recepcji), gdzie zrobiono kopie naszych paszportow i skasowano 200 dolcow za przejazd. I powiedziano nam, ze jedyny rejon w ktorym wolno nam przebywac to nadwodne restauracje i bary. Nawet dostepu do plazy nie bylo. Mnie bylo wszystko jedno, Kanadyjce tez. Bo ja chcialam sobie cos zjesc, a ona - wypic.

Image

Image

Podczas spaceru do kompleksu gastronomicznego drzazga wlazla mi w stope. Niefajnie… Wyjelam brudne kroksy z worka i na tym skonczylo sie lazenie na bosaka.

W wielu resortach dzienni wycieczkowicze uwazani sa za potencjalnych przyszlych gosci i sa odpowiednio traktowani. Oplaty wstepu obejmuja all inclusive jedzenie i picie, korzystanie z basenu, recznikow, plaz, i wszystkich innych dobroci resortowych dostepnych dla “normalnych” gosci. W niektorych resortach oplaty wstepu nie obejmuja alkoholu, w innych - nie obejmuja jedzenia.

Image

W Six Senses oplat wstepu nie bylo. Za to wszystko bylo platne. Nawet obowiazkowy kapok do snorkowania - wypozyczenie 10 dolarow.
Puszka coli light - 7 dolarow. Miska pho z lunch menu 46 dolarow.

Image

Kanadyjka zaparkowala sie w barze i pila. Ja sie modlilam, aby jej karta kredytowa miala odpowiednio wysoki limit.

Probowalam snorkowac w okolicach restauracji, ale fale byly zbyt wysokie. Zaczelo padac.
Poszlam na maly rekonesans naokolo kompleksu nadwodnego. Nic sie nie zmienilo od mojego pierwszego pobytu. Chmary dzieciakow biegajacych wszedzie, wrzask i pisk i placz. Rodzice siedzacy w barach i pijacy na umor, no bo skoro maja all-inclusive, wiec trzeba korzystac. A wszyscy wiedza, ze Australijczycy pic naprawde potrafia, tak jak Polacy. I jak moja towarzyszka z Quebecu…

Image

Na deptaku jest lodziarnia, gdzie wszystkie lody wyrabiane sa recznie z ekologicznych skladnikow z upraw Fair Trade. Dla gosci na opcji all-inclusive lody sa za darmo. Inni musza placic. Mowie dziewczynie z lodziarni, za ja to dzienny wycieczkowicz, a moj portfel wlasnie sie upija w barze. Ona machnela reka i przygotowala mi wafla z tyloma galkami iloma udalo jej sie zmiescic. Chyba szesc. Lody byly dobre.

Jak wiekoszosc resortow, Six Senses zatrudnia lokalna ludnosc do “manualnych” zajec, Bengalczykow w restauracjach (bo choc muzulmanie, to nie maja nic przeciwko serwowaniu drinkow alkoholowych), Filipinczykow za biurkami i bialasow na wyzej postawionych stanowiskach. I sa bardzo dumni ze swojej kulturowej roznorodnosci.

Image

Image

Image

Ahmed, czyli pan z lodzi, znalazl mnie przy lodziarni i powiedzial, ze pogoda sie psuje, wiec wkrotce trzeba bedzie nas zabierac z powrotem. Ze mam znalezc moja towarzyszke i o trzeciej stawic sie na pomoscie.

Towarzyszka, jak sie dowiedziala, ze za pol godziny wyplywamy, zaczela pic niemal wyczynowo. Ja poprosilam o piec puszek coli light. Pan za barem kazal mi otworzyc torbe (mam taka dla zeglarzy) i zaczal pakowac kontrabande. Piwo dla Kanadyjki, miniaturki wysoko-procentowe i na wierzch, dla kamuflarzu, moja cole. Puscil oko i jak gdbyby nigdy nic poszedl obslugiwac innych gosci. Kontrabanda ta nie znalazla sie na koncowym rachunku.
Poniewaz Kanadyjka nie bardzo byla w stanie chodzic, wiec przyjechal po nas buggy i zabral nas do resortowej przystani. Po drodze przystanek w biurze aby uregulowac naleznosc za lunch i drinkowanie. Do zaplaty 531 dolarow. W tym rowniez moj lunch, moja coke light i wypozyczone kapoki. Do tego 200 dolarow za rejs, i 30 za dojazd na i z lotniska.
Calosc to 761 dolarow za dwie osoby.

Image
Bye bye Six Senses Laamu...

Kanadyjka spala cala droge powrotna, sciaganie jej z motorowki do latwych nie nalezalo. Jej maz wniosl ja na pietro do pokoju w guesthousie. Widac bylo, ze mial w tym duzo wprawy.

Ja poszlam pucowac moj helmet aby przygotowywac sie do wycieczki zaplanowanej na kolejny dzien.

PS. Tutaj widok z toalety w nadwodnym kompleksie gastronomicznym:
Image

Jakbym miala placic $2000 za noc w domku na wodzie i potem miec drewniany parawan, bo moj domek na wodzie jest zaraz naprzeciwko publicznego kibla, to bym chyba #$#%@ dostala. Ale widac klienteli Six Senses Laamu to nie przeszkadza.

~~~ c.d.n.
_________________
~~~ Do or do not. There is no try. ~~~
Gadam od rzeczy na Jutubie


Ostatnio edytowany przez marcino123, 29 Wrz 2019 14:54, edytowano w sumie 1 raz
Wypowiedź niekulturalna/obrażająca innych/używanie słów wulgarnych, obraźliwych.
Góra
 Profil Relacje PM off
10 ludzi lubi ten post.
 
      
#15 PostWysłany: 29 Wrz 2019 10:56 

Rejestracja: 26 Sty 2016
Posty: 209
niebieski
Fajne i przydatne dla łowców lokacji :). Ja na Laamu zdecydowałem się na hotel Nazaki Residences, bo chyba jako jedyni wówczas (nie wiem jak jest teraz) mieli wycieczkę śladami "Gwiezdnych Wojen". To mnie skusiło, bo na tym mi najbardziej zależało. Malediwy to zdecydowanie nie moje klimaty :D. Wyprawa Gwiezdno-wojenna okazała się chwytem marketingowym, oni nie za bardzo wiedzieli, co i gdzie się działo. Dotarliśmy na Baresdhoo i właściwie tyle. O Holhurahaa chłopaki nie wiedzieli, ale mnie zależało na Baresdhoo, bo filmowa. Swoją drogą oglądając potem "Łotra 1" dość dokładnie zdałem sobie sprawę jak wiele z tego kręcono w Bovingdon Airfield pod Londynem. Doskonale to widać po roślinności.
_________________
https://www.star-wars.pl
https://www.filmowe-szlaki.pl
Góra
 Profil Relacje PM off
2catstrooper lubi ten post.
 
      
#16 PostWysłany: 29 Wrz 2019 14:43 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 14 Sie 2019
Posty: 504
złoty
Lord Sidious napisał(a):
Fajne i przydatne dla łowców lokacji :). Ja na Laamu zdecydowałem się na hotel Nazaki Residences, bo chyba jako jedyni wówczas (nie wiem jak jest teraz) mieli wycieczkę śladami "Gwiezdnych Wojen". To mnie skusiło, bo na tym mi najbardziej zależało. Malediwy to zdecydowanie nie moje klimaty :D. Wyprawa Gwiezdno-wojenna okazała się chwytem marketingowym, oni nie za bardzo wiedzieli, co i gdzie się działo. Dotarliśmy na Baresdhoo i właściwie tyle. O Holhurahaa chłopaki nie wiedzieli, ale mnie zależało na Baresdhoo, bo filmowa. Swoją drogą oglądając potem "Łotra 1" dość dokładnie zdałem sobie sprawę jak wiele z tego kręcono w Bovingdon Airfield pod Londynem. Doskonale to widać po roślinności.



Nah, od zawsze wszystkie guesthousey mialy Star Wars tour (nawet Six Senses tylko, ze za odpowiednio wyzsza cene), ale Nazaki najbardziej sie z tym reklamowalo.
I o ile dobrze pamietam, to brali ludzi tylko na Baresdhoo, a przeciez sa jeszcze dwie dodatkowe lokacje (Holhurahaa i Kudafushi). Mam nadzieje, ze do Kudafushi Cie zabrali, bo to przeciez cala koncowka filmu jest stamtad (a nie tylko z Baresdhoo).
Drugim razem (w wlasciwie trzecim) w Laamu chcialam zatrzymac sie w Nazaki, ale po kilku godzinach tam, doszlam do wniosku, ze wole Reveries, wiec sie przenioslam. Cena niemal taka sama, a standard zupelnie inny.

W UK nigdy nie bylam (oprocz lotnisk) wiec roslinnosci bym nie poznala, a Malediwy kocham (choc Laamu raczej nie). Kolejna podroz juz zabukowana na grudzien.
_________________
~~~ Do or do not. There is no try. ~~~
Gadam od rzeczy na Jutubie
Góra
 Profil Relacje PM off
Lord Sidious lubi ten post.
 
      
#17 PostWysłany: 30 Wrz 2019 21:44 

Rejestracja: 26 Sty 2016
Posty: 209
niebieski
Przypatrz się dokładnie palmom i innym roślinom. Te z Malediwów są bardziej żywe i różnorodne.

Jeśli chodzi o Bovingdon to w tym linku zobaczysz jak te zdjęcia wyglądały:
https://star-wars.pl/News/19856,Zdjecia ... e_One.html
Wysypali piasek, wstawili palmy i kręcili. Tam tak naprawdę nakręcili większość scen na Scarif.

Nazaki właśnie kupiło mnie wycieczką z "Łotra 1", inne faktycznie w sieci są praktycznie trudne do znalezienia. Natomiast samo Nazaki, podobnie jak wycieczka, mam wrażenie, że im się zwyczajnie niewiele chciało. Natomiast dobrze wiedzieć, że inne hotele też to mają, jakby ktoś chciał polecieć na Scarif to będę radził nie brać Nazaki tylko cokolwiek lepszego i stamtąd wybrać wycieczkę.
_________________
https://www.star-wars.pl
https://www.filmowe-szlaki.pl
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#18 PostWysłany: 05 Paź 2019 17:19 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 14 Sie 2019
Posty: 504
złoty
I w koncu nadeszla ta dlugo wyczekiwana chwila - podroz do ostatniej wyspy na ktorej krecone bylo Gwiezdne Wojny Lotr 1.
Chwila nadeszla i odeszla, bo, tradycyjnie juz, pogoda nie sprzyjala (zamiast tego zrobilam sobie wycieczke cala dlugoscia szosy, ale o tym w kolejnym odcinku). Podejscie numer 2 niemal sie udalo, przynajmniej w jedna strone.

Tak wiec, plyniemy na Kudafushi, czyli lokalizacji, gdzie miala miejsce Battle of Scarif.

Image

Wiele zrodel podaje, ze sceny te krecone byly na wyspie Gan. To nie jest prawda. Akurat na Gan nic nie bylo krecone. Gan to wyspa, gdzie ekipa techniczna nocowala. I skad pozyczyli z bazy wojskowej zolnierzy do grania shoretrooperow i stormtrooperow.

Tak bylo podczas krecenia:
Image

A tu nasza zaloga:
Image

A wlasciwa akcja odbywala sie na wyspie Kudafushi. Nie mylic z innymi Kudafushi, bo kazdy atol na Malediwach ma wyspe o tej samej nazwie. Kudafushi w Laamu znajduje sie w miare blisko Six Senses, i to wlasnie Six Senses (a nie guesthouse Nazaki) jako pierwszy zaczal oferowac wycieczki do tej lokacji dla swoich bardzo znudzonych gosci.

Pasuje?

Image

Pasuje!

Image

Reveries rowniez zabiera chetnych na ta wyspe (ja tam bylam w sumie dwa razy), ale teoretycznie, nie mozna sobie tam, ot tak, poplynac. No, w zasadzie mozna, ale nie mozna zejsc na lad. Dlaczego? Bo to wyspa, jak na malediwskie warunki, prywatna. Od pokolen mieszka na niej pewna lokalna rodzina, ktora hoduje kurczaki. Zeby zejsc na lad, trzeba miec pozwolenie od pana farmera. Bo inaczej, to byloby tak, jakby tobie ktos wlazl do ogrodka i zaczal pstrykac zdjecia. Nieladnie i niefajnie.

Na czas krecenia filmu rodzina i kurczaki zostaly przeniesione tymczasowo na inna wyspe.
Image

Reveries zawsze prosi o pozwolenie zejscia na lad. I zawsze takowe dostaje. Ale nie za friko (co wyjasnia cene tej wycieczki - okolo $80 dolarow).

Od Reveries do Kudafushi to mniej wiecej godzina motorowka na przekroj atolu. Ponad 90 minut (w praktyce blizej do 2 godzin) jesli plyniemy wzdluz wysp.

Poniewaz pogoda akurat byla piekna, nie chcielismy marnowac czasu. I tak to bez sniadnia, ale za to z piknikowa skrzynia, butelkami wody, kanistrami paliwa i dodatkowym pomocnikiem wskoczylismy w bialo-czerwona motorowke Fouzy’ego i wio! Plyniemy. Decyzja zostaje podjeta, aby plynac na przekroj atolu. Decyzja ta zostaje zmieniona jakies 20 minut pozniej i kierujemy sie wzdluz atolu. Jak juz dobrze wiem, piekna pogoda tutaj moze byc bardzo mylaca. Ocean jest bardzo nieprzewidywalny.

Image

Po drodze mijamy Six Senses i ustepujemy z drogi ich motorowce zabierajacej gosci na ryby. Niby tyle miejsca na tym oceanie, niby ten atol taki duzy, ale podobnie jak przy ruchu powietrznym, sa tutaj pewne szlaki, ktorych skiperzy sie trzymaja. A prawo ruchu jest jedno, mala lodka ustepuje z drogi wiekszej.

W przeciwienstwie do Baresdhoo i Holhurahaa, gdzie przy ladnym przyplywie mozna sobie podjechac motorowka niemal pod sama plaze, Kudafushi takich mozliwosci nie daje. Zbyt “koralowo” na dnie. Tak wiec trzeba wdziac rafowe butki i zasuwac do brzegu na piechote.

Image

A na brzegu?
To tutaj wlasnie miala miejsce koncowa bitwa z silami Imperium.

Image

Image

Rezyser filmu na planie:
Image

Na zywo:
Image

Budujemy okopy w tym samym miejscu:
Image

Gotowi do walki:

Image

Na planie:

Image

Na zywo:

Image

Fouzy poszedl przywitac sie z panem od drobiu, wreczyl mu koperte (ile bylo w srodku nie wiem) i papierowa torbe z czyms tam w butelkach. Fouzy taki religijny, wiec chyba nie z bimbrem. Choc w sumie ciort wie…

Rodzina pana drobiowego akurat miala piknik, zjechaly sie ciotki, kuzyni i wnukowie, i po wyspie szwedalo sie sporo osob. Jednak bardzo grzecznie cala ta gawiedz trzymala sie z daleka od nas. Zaproszono i nas na ten rodzinny piknik, ale Fouzy jeszcze bardziej grzecznie odmowil.

A sama wyspa? Tak piekna jak na filmie.

Image

Image

Image

Image

Na lunch byly kanapki z tunczykiem, jajka na twardo, ryz z kawalkami kurczaka, naan, i cos tam jeszcze. Na deser pomarancze dla mnie i banany dla panow. Woda dla panow, a dla mnie dodatkowo puszka coke light owinieta w cuda chlodzace, zeby byla zimna. Z samej obserwacji moich zwyczajow, kuchnia w guesthousie wykumala, ze bananow nie tykam, a bez coke light nie funkcjonuje. Ryz dla panow byl luzem, a dla mnie zbity w cos w rodzaju japonskiego onigiri. I niespodzianka - pomidor dla mnie i kawalek arbuza. Moja milosc do pomidorow i arbuzow jest legendrana i widac, ze Reveries bardzo sie staralo, aby sprawic mi przyjemnosc. Panowie jedli palcami i naanem, dla mnie zapakowane byly sztucce. Arbuza bylo na tyle, ze wszyscy moglismy sie podzielic. Pomidor tylko dla mnie! Bede o niego walczyc jesli zajdzie taka potrzeba!

Image

Jak tylko skonczylismy lunch, skonczyla sie tez dobra pogoda. Z planow na popoludniowy snorkeling nici. Telefon z guesthouse’u aby wracac, bo im pozniej sie robi, tym bardziej nieprzyjemny bedzie ten powrotny rejs.

Image

Image

Image

Kiedy pakowalismy sie do lodki, podplynela motorowka z goscmi z Six Senses. Oni na lad nie zeszli i podziwiali wyspe tylko z lodzi.
Rejs powrotny to epicki koszmar, ktory calej naszej trojce na zawsze pozostanie w pamieci. Bo jesli Malediwczyk siada w motorowce (zamiast prowadzenia lodki na stojaco) i kieruje sie tak blisko brzegu jak tylko mozliwe bez uszkodzenia kadluba przez rafe, to wtedy wiesz, ze jest naprawde cienko. Bylo na tyle cienko, ze panowie kazali mi usiasc na dnie lodki i zapiac kapok i radzili, ze w razie wywrotki, mam sie nie przejmowac helmetem, aparatem, czy innymi rzeczami (bo one ida na straty), a sama soba. Kiedy minelismy resort i po kilku stuleciach (lub przynajmniej dekadach) dobrnelismy do skraju zamieszkalych wysp atolu, na powaznie rozwazalismy dobicie do jakiejkowiek wyspy i dzwonienie po pomoc. I pewnie tak zrobilibysmy, gdyby nie fakt, ze Hassan (pomocnik Fouzy’ego) stracil swoj telefon przy wyjatkowo niefortunnym zbiegu fal i okolicznosci. Telefon Fouzy’ego byl zapakowany na samym dnie jego zeglarskiej torby i nie mial zamiaru go wyciagac.

Bye bye Scarif! Jesli przylece na maraton w przyszlym roku, to byc moze znowu sie spotkamy!

Image

Nie majac nie innego do roboty, siedzac w tej otwartej motorowce, zalana woda od stop do glow, kurczowo trzymajaca sie burty jedna reka i przypadkowej linki druga, bylo mi na tyle wszystko jedno, ze zaczelam spiewac “Bohemian Rapsody” na cale gardlo. “Mama, I don’t want to die…” Fouzy dolaczyl sie, byl super duet, bo okazal sie calkiem dobrym spiewakiem. Smial sie przy tym do rozpuku. Dopiero po doplynieciu do Reveries zorientowalam sie dlaczego. Nazwa jego motorowki to “Queen”.

Image


~~ c.d.n.
_________________
~~~ Do or do not. There is no try. ~~~
Gadam od rzeczy na Jutubie
Góra
 Profil Relacje PM off
12 ludzi lubi ten post.
 
      
#19 PostWysłany: 07 Paź 2019 10:20 

Rejestracja: 14 Wrz 2019
Posty: 142
Super, że masz tyle samozaparcia, żeby zdać relację z podróży. Niestety bez polskich liter ciężko się to czyta.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#20 PostWysłany: 07 Paź 2019 11:22 

Rejestracja: 24 Sty 2012
Posty: 63
Jesteś niesamowita i wielkie gratulacje za relację!
Góra
 Profil Relacje PM off
2catstrooper lubi ten post.
 
      
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 30 posty(ów) ]  Idź do strony 1, 2  Następna

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 1 gość


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Przeszukaj temat:
  
phpBB® Forum Software © phpBB Group