Akceptuję i chcę ukryć komunikat Fly4free.pl korzysta z technologii, takich jak pliki cookies, do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu automatycznego personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu na stronie. Technologię tę wykorzystują również nasi partnerzy. Szczegółowe informacje dotyczące plików cookies oraz zasad przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności. Zapoznaj się z tymi informacjami przed korzystaniem z Fly4free.pl. Jeżeli nie wyrażasz zgody, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim komputerze, powinieneś zmienić ustawienia swojej przeglądarki internetowej.



 [ 11 posty(ów) ] 
Autor Wiadomość
#1 PostWysłany: 05 Wrz 2023 11:01 

Rejestracja: 21 Lut 2011
Posty: 821
Loty: 263
Kilometry: 552 087
srebrny
Wypad z jesieni 2022.
Od dłuższego czasu chciałem odwiedzić Baku, ale z różnych powodów nie udało się wstrzelić w wiosenne promocje. Liban wyszedł trochę z braku alternatywy. Po kupnie biletów nie wiedziałem czego się spodziewać. Wiedziałem o nieciekawej historii, wojnach, powszechnych protestach, wybuchu w porcie 2 lata temu i aktualnym kryzysie gospodarczym. Czy to dobry moment na wyjazd? Jasne, że dobry. W sieci niewiele jest relacji z podróży do Libanu, niewiele jest w ogóle aktualnych informacji. Rezerwuję noclegi tak by zrobić kółko po kraju i w drogę.

Image

Wylot z Poznania w piątek zaraz po pracy. W Warszawie spotykam się z kolegą Andrzejem, który leci z Gdańska. Dolatujemy do Bejrutu w środku nocy, około 3:00. Odbieramy samochód. Dostajemy Hondę Accord i fajnie bo mocniejszy silnik na górzysty teren się przyda. Po wyjechaniu z lotniska okazuje się, że światła nie świecą jak powinny, ale boimy się zatrzymać by sprawdzić co i jak. Częściowo bez świateł, częściowo na długich dojeżdżamy do hotelu około 4:00. Tu okazuje się, że nie ma gdzie zaparkować. Facet z recepcji mówi, że spokojnie można kogoś zastawić i zostawić mu kluczyki, bo w razie czego on przeparkuje. Hmm.. zostawiamy mu kluczyki i idziemy spać. Po przebudzeniu idę zobaczyć widok z okna:

Image

Udaje nam się całkiem dobrze wyspać i idziemy na śniadanie. Hotel za dnia wygląda nieco lepiej niż w nocy:

Image

Image

Po śniadaniu idziemy na krótki spacer. W okolicy mamy niewielkie wysepki widoczne z wysokiego wybrzeża. To Pigeon Rocks. Pierwsze wrażenie jest powyżej oczekiwań. Jest dosyć zielono, w miarę czysto, choć od czasu do czasu mija się budynek w ruinie. Trafiamy chyba na okres upałów, już przed 9 rano jest 30C.

Image

Image

Image

Pakujemy się i jedziemy dalej. Mijamy znane ruiny starego hotelu Holiday Inn. Działał tylko rok zanim wybuchła wojna. Oberwał mocno bo był wysoki i stał blisko linii frontu.

Image

Okolice parlamentu otoczone są zasiekami i wojskiem. Pozostałość po protestach. Szkoda, bo to ciekawa część miasta.

Image

Idziemy w stronę Martyrs' Square, ulicy przez którą dawniej wiodła linia dzieląca Bejrut na część zachodnią muzułmańską i wschodnią chrześcijańską. Podczas wojny to była linia fontu. Już wtedy znajdował się tu posąg męczenników, co widać po śladach kul:

Image

Tuż obok znajduje się nowy wielki meczet:

Image

Wszędzie widać ślady protestów:

Image

Będąc w Libanie zacząłem czytać więcej o historii ostatnich dekad, bo poczułem, że nic nie rozumiem. Początek napięć w Libanie to lata 70te. Wtedy większość stanowili chrześcijanie co dawało im gwarancje władzy. Jednak z czasem przy ciągłym napływie migrantów z Palestyny ta przewaga malała. Punktem zwrotnym była przeprowadzka Organizacji Wyzwolenia Palestyny z Jordanii do Libanu. Zostali wyrzuceni z Jordanii po nieudanym przejęciu władzy. Radykalny prawicowy rząd w obawie przed utratą władzy zaczął szczuć na uchodźców. Brzmi znajomo, prawda?
Tam jednak z czasem władza posunęła się do zamachów i aktów przemocy, co w konsekwencji zaktywowało zbrojnie radykałów po drugiej stronie: organizacje obronne Palestyny, lewicę muzułmańską i chrześcijańską oraz lokalnych druzów (rzadka religia wywodząca się od Mojżesza). Z misją pokojową do Libanu weszły wojska Syryjskie, co jednak nie przerwało lokalnej wojny. Sytuacja się zaostrzała, a przeciwne obozy coraz bardziej radykalizowały na muzułmanów i chrześcijan. Coraz częściej dochodziło też do incydentów pomiędzy Izraelem, a stacjonującymi na południu Libanu oddziałami Organizacji Wyzwolenia Palestyny. Prawicowe radykalne ugrupowania chcąc wykorzystać sytuację nie tylko przyjmowały pomoc od Izraela, ale wręcz wspomagały go militarnie przy inwazji na południowy Liban (operacja Litani 1978). Chcąc nie dawać pretekstu Izraelowi lider OWP Jasir Arafat zlecił ignorowanie izraelskich prowokacji i ataków. Izrael miał jednak większe plany i w 1981 zgromadził wojska na granicy by wysondować potencjalne reakcje mocarstwa (USA) i wobec ich braku najechał Liban. Wyszła z tego wojna Izraelsko-Syryjska jednak na terenie Libanu i to zwykli ludzie ponieśli najcięższe straty. Izrael wygrał technologią, Syria wygrała dyplomacją, bo Syria celowała w cele militarne, a Izrael w cywilne. Wobec tego ONZ nakazał wycofanie się wojsk Izraelskich, a na południu Libanu osadził oddziały pokojowe UNIFIL. Gdy Libanowi udało się wyswobodzić z Syryjskiej okupacji w 2005 już rok później Izrael ponowił atak, także atakując cele cywilne.
_________________
Image
http://robertsadlowski.com <- zdjęcia i relacje z podróży
Góra
 Relacje PM off
9 ludzi lubi ten post.
 
 
#2 PostWysłany: 05 Wrz 2023 11:44 

Rejestracja: 21 Mar 2018
Posty: 1313
srebrny
Ciekawa relacja, dzięki!
Tylko do ostatniego akapitu można mieć zastrzeżenia i to poważne. Nie wiem, co czytałeś o historii ostatnich dekad, ale wnioski, jakie wyciągnąłeś z tych lektur mocno trącą propagandą. Do wyjaśnienia wojny w Libanie nie pasuje klisza "prawicowego szczucia na uchodźców" (rola Palestyńczyków jest bardziej złożona, polecam poczytać, co OWP wcześniej wyprawiała w Jordanii), jeżeli siły syryjskie były siłami pokojowymi, to co najwyżej w rozumieniu rosyjskich "mirotworców", a nad stwierdzeniem jakoby szlachetni Syryjczycy atakowali cele wojskowe, a zły Izrael cywilne spuśćmy litościwie zasłonę milczenia :-)
Góra
 Relacje PM off
2 ludzi lubi ten post.
 
 
#3 PostWysłany: 05 Wrz 2023 14:59 

Rejestracja: 21 Lut 2011
Posty: 821
Loty: 263
Kilometry: 552 087
srebrny
@meczko Oczywiście, że sytuacja nie była czarno-biała i tak jej nie przedstawiam. Tam wszyscy mieli swoje za uszami.
Tu bardziej chodziło mi od podkreślenie grania polityki na uchodźcach którą mamy od dawna u nas w PL. Tam też to miało miejsce ale na znacznie większą skalę.
Prawicowa władza zaczęła posuwać się do prowokacji i to takich w których ginęli ludzie. Mało tego, robili to w kooperacji z Izraelem.
Piszę o tym, że Syria okupowała Liban, ale była sprytniejsza i tym sprytem wygrywała dyplomację z Izraelem, wiec coś chyba nie doczytałeś.
_________________
Image
http://robertsadlowski.com <- zdjęcia i relacje z podróży
Góra
 Relacje PM off  
 
#4 PostWysłany: 05 Wrz 2023 15:46 

Rejestracja: 21 Mar 2018
Posty: 1313
srebrny
Tamtejsza sytuacja z uchodźcami była czymś zupełnie innym od sytuacji w Polsce, to porównanie jest totalnie mylące. Przede wszystkim, po "Czarnym Wrześniu", czyli wyrzuceniu OWP z Jordanii w 1970/71, w Libanie ulokowały się uzbrojone palestyńskie ugrupowania (terrorystyczne/narodowowyzwoleńcze - zależy od strony konfliktu), które zrobiły sobie z tego kraju bazę do zbrojnych ataków na Izrael. Czyli w przeciwieństwie do nagonki rozpętanej w Polsce w czysto przedwyborczym celu tutaj Libańczycy rzeczywiście mieli racjonalny powód, żeby im się to nie podobało. Co najmniej uproszczeniem jest też mówienie o "prawicowej władzy" Libanu. Tam była mocno skomplikowana układanka chrześcijańsko-sunnicko-szyicka, która zawierała prawicowe elementy zwłaszcza wśród chrześcijan, ale nie była monolitem. Naruszenie wrażliwej równowagi w tej układance przez najpierw przybycie zbrojnych ugrupowań palestyńskich, a potem walkę z nimi Izraelczyków i ich poszukiwanie sojuszników wśród Libańczyków, plus do tego demografia stopniowo działająca na niekorzyść libańskich chrześcijan spowodowały, że w latach 70-tych ta układanka się wywróciła i państwo libańskie implodowało.
Wreszcie, Syria "wygrywała dyplomację" z Izraelem co najwyżej w ujęciu źródeł z bloku wschodniego, które z góry zakładały niechęć do Izraela. W rzeczywistości dopóki trwała zimna wojna Zachód popierał raczej Izrael, a blok wschodni Syrię. Owszem Izrael przegrywał głosowania na Zgromadzeniu Ogólnym ONZ głosami państw globalnego Południa, ale moc sprawcza takich rezolucji była (i dalej jest) żadna. Po 1989/1991 międzynarodowe poparcie dla Syrii mocno spadło. Izrael wycofał się z południowego Libanu na raty już od lat 80-tych, a ostatecznie w 2000 nie dlatego, że "ONZ im nakazała", tylko dlatego, że sami uznali, iż dalsza okupacja tego terenu jest nieefektywna i własnej granicy da się skutecznie bronić też bez niej. A Syria została wreszcie zmuszona do wycofania się z Libanu przez wpływ oporu samych Libańczyków na dyplomatyczno-militarną układankę po "cedrowej rewolucji" z 2005.
To tak w telegraficznym skrócie :-)
Góra
 Relacje PM off  
 
#5 PostWysłany: 05 Wrz 2023 18:19 

Rejestracja: 21 Lut 2011
Posty: 821
Loty: 263
Kilometry: 552 087
srebrny
To oczywiste ze sytuacja tam byla inna. Nie napisalem nic sprzecznego z tym co napisales.
No ale jednak decyzje ONZ byly istotne jesli przez nie Izrael 2x sie wycofal wlasnie z ich powodu.
Odnosnie poparcia dla uchodzcow z palestyny to ono tez nie bylo na poczatku w linii podzialu religijnego. Jednak to prawicowi politycy dopuscili sie falszywych zamachow a jako sprawcow wskazywali palestynczykow.
_________________
Image
http://robertsadlowski.com <- zdjęcia i relacje z podróży
Góra
 Relacje PM off  
 
#6 PostWysłany: 05 Wrz 2023 18:55 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Sty 2018
Posty: 1433
Loty: 226
Kilometry: 212 302
złoty
Mimo że byłem w Lutym 2020 to czekam na więcej ;)
Wtedy LBP był po 2400 za 1 USD na czarnym rynku gdzie wcześniej przez wiele lat trzymał się sztywno 1 USD = 1500 LBP
_________________
Image
Image
Góra
 Relacje PM off  
 
#7 PostWysłany: 05 Wrz 2023 20:05 

Rejestracja: 21 Lut 2011
Posty: 821
Loty: 263
Kilometry: 552 087
srebrny
Na Bejrut przeznaczymy więcej czasu na koniec. Jedziemy dalej w stronę autostrady prowadzącej na północ. Mijamy port w którym 2 lata temu doszło do potężnego wybuchu. Nadal stoją ruiny żelbetowego silosu zbożowego, miesiąc temu zawaliła się jego kolejna część, nadal coś tam dymi. Wiele budynków w okolicy nadal wymaga remontu, nie mają okien. Jedziemy dalej, na dziś mamy jeszcze spory plan.
Następne są jaskinie Jeita. Nic specjalnego ale dobre gdy temperatura dobiła do 37c. Od kas biletowych do górnej jaskini jedzie się kiczowatą ciuchcią ciągniętą przez mały traktorek. Górna jaskinia, to po prostu zwykła jaskinia. Jest zakaz robienia zdjęć i przed wejściem pilnują by zostawiać telefony w skrytkach. O istnieniu dolnej jaskini dowiedzieliśmy się przez przypadek. Tam jest ciekawiej, bo płynie się łodzią. Też nie można robić zdjęć, ale nie upilnowali, a pan z łódki pozwolił bez flesza:

Image

Kolejnym punktem jest Byblos. Wygląda jak włoski kurort, bo ma ładny port:

Image

Kościół romański którego budowę rozpoczęli krzyżowcy:
Image

Jest też twierdza wybudowana przez krzyżowców otoczona rzymskimi ruinami:

Image

Image

Image

Image

Image

Sklepiki w miejscach dawnych suków trochę komercyjne, ale gustowne i zadbane, bez kiczu:

Image

Mógłbym spędzić w tym miasteczku kilka dni. Bardzo pozytywne zaskoczenie.
Ale musimy jechać dalej, krótki dystans i kolejny stop to Batroun. Tu koniecznie trzeba zobaczyć pozostałości muru z czasów fenickich.

Image

Image

Miasteczko jest mniejsze i mniej komercyjne:

Image

Ale tu także są sklepiki i knajpki:

Image

Następny jest Anfeh. Im bardziej na północ tym biedniej i bardziej dziko. Tu parkujemy już blisko plaży.

Image

Tu także sporo turystów ale tylko lokalnych.

Image

Słońce jest coraz niżej, a jeszcze Trypolis. Dojeżdżamy późnym popołudniem. Decydujemy się od razu jechać do dzielinicy Zahriyeh przejść się starym sukiem. Dzielnica nie cieszy się dobrymi opiniami. Ma się wrażenie, że tutaj połowa samochodów to stare mercedesy, widocznie są niezniszczalne.

Image

Gdy parkujemy jesteśmy dziwnie obserwowani.

Image

Niewielu to białych, ale akurat jakiś przechodził i zapytał nas jak nam się tu podoba, bo "to gówniane miejsce" (tak powiedział). Wchodzimy w labirynt wąskich uliczek. Momentami jest fajnie, momentami strasznie:

Image

Image

Image

Stragany już się powoli zwijają. Dochodzimy do cytadeli która jest już niestety zamknięta, a szkoda, bo jest z niej fajny widok.

Image

Image

Image

Image

Z wrażenia zapominamy, że jest tu do zwiedzenia stary meczet. Mijamy ciekawe widoki:

Image

Image

Image

Image

Dalej jest już nieco lepiej.

Image

Image

Image

Image

Wojsko jest obecne, facetów z bronią w mundurach widać wszędzie:

Image

Image

Jedziemy w stronę wybrzeża, tam mamy hotel. Ponownie okazuje się, że parking jest gdzieś za zakrętem i ustawia się się na ubitej ziemi samochód gęsto obok samochodu, a kluczyki zostawia się opiekunom: półnadzy faceci, jeden kulawy drugi z sztucznym okiem. Ta profesjonalna opieka nad samochodem kosztuje 1usd. Nasz hotel na szczęście wygląda całkiem dobrze:

Image

Idziemy na spacer i czuję się jak w innym świecie. Podobne wrażenie miałem kiedyś w starym centrum Manili - Intramuros.

Image

Image

Trochę rozumiem, że turyści z Europy boją się tu przyjeżdżać. O ile w całym Libanie prawie ich nie ma, większość zatrzymuje się Bejrucie, to tutaj do Trypolisu wpada podobno zaledwie 2%. Miasto wygląda na upadłe, ale idziemy na promenadę wzdłuż portu i jest tam wesołe życie. Słońce już zaszło więc jest nieco chłodniej. Ludzie spacerują, dzieci się bawią. Są różne atrakcje, np. jazda na koniku:

Image

Image

Jest tam nawet mini wyspa o nazwie Baqar, na której po za budą z jedzeniem praktycznie nic nie ma:

Image

Image

Widok z wyspy w stronę wschodnią, na miasto i góry w oddali:

Image

Do szczytów pasma górskiego jest w linii prostej nieco ponad 35km, jutro tam jedziemy. Zjadamy coś dobrego i fajnego i idziemy spać. Mieliśmy w planie wykupić hotelowe śniadanie, bo wyjątkowo nie jest w pakiecie, ale okazuje się, że trzeba to zrobić wcześniej i jest donoszone do pokoi. Nie szkodzi.
_________________
Image
http://robertsadlowski.com <- zdjęcia i relacje z podróży
Góra
 Relacje PM off
7 ludzi lubi ten post.
 
 
#8 PostWysłany: 06 Wrz 2023 09:55 

Rejestracja: 21 Lut 2011
Posty: 821
Loty: 263
Kilometry: 552 087
srebrny
Na dziś spory plan. Idziemy na nasz parking po samochód. Nadal ci sami panowie na posterunku. Oddają kluczyk, a samochód cały i zdrowy. Nasze okolice o poranku:

Image

Zatrzymujemy się jeszcze by zobaczyć ruiny starej stacji kolejowej.

Image

Image

Image

Image

Image

To znane, ale dzikie miejsce. Nikt tego nie pilnuje, nie ma ogrodzenia. W sieci czytam, że niedawno napadnięto tu kogoś z bronią. Mamy więc trochę stracha. W latach od 20 do 40 XX wieku dojeżdżał tu Taurus Express, przedłużenie linii Orient Expressu. Nagle coś poruszyło się w krzakach. Miałem już odruch by uciekać, ale wyszedł bezpański pies. Robimy zdjęcia i uciekamy.
Trypolis to miasto z wielką historią i niewykorzystanym potencjałem. Wybudowano tu spore centrum wystawiennicze (Rachid Karami) z budynkiem znanego architekta Oscara Niemeyera, ale wszystko jest już w ruinie. Wizytę tam darujemy sobie jako zbyt duże ryzyko. Jedziemy w góry.
Pierwszy przystanek to dolina Kadisza. Miejsce uważane za święte. Lokalizacja pierwszych chrześcijańskich klasztorów i pustelni. Wiele z zamieszkiwanych kiedyś przez mnichów grot nadal tam jest, ale ciężko o jakiekolwiek mapy.

Image

Image

Najbardziej znanym klasztorem jest chyba Qozhaya położony w niższej części doliny.

Image

Image

Image

Image

Image

Jest tam też darmowe muzeum. W środku prasa drukarska z przełomu XVI i XVIIw:

Image

Czasem stajemy po prostu dla widoków. Czytałem, że istnieje zagrożenie odebrania te miejscu miana obiektu dziedzictwa kulturowego UNESCO z powodu dzikiej zabudowy na krawędziach doliny. Mam wrażenie, że dla miejscowych miejsca w górach z widokiem to prestiż. Tu są lokalne kurorty.

Image

Image

Image

Image

Kolejny punkt to Las Bożych Cedrów (także z listy UNESCO podobnie jak odwiedzone wcześniej miasteczko Byblos). Las jest niewielki i są tam drzewa mające nawet ponad 3000lat. Pewnie raczej te już uschnięte, ale i tak jest tu jeszcze kilkanaście drzew starszych niż 1000lat, a najmłodsze mają ich kilkaset.

Image

Image

Kiedyś takie lasy były tu powszechne. Podobno porastały większość powierzchni gór, ale rabunkowa eksploatacja zrobiła swoje. Jesteśmy już na 2000m npm, niewiele wyżej mijamy wyciągi narciarskie, roślinność zanika, robi się znacznie chłodniej (nawet poniżej 30C):

Image

Image

Nagle pojawia się panorama w drugą stronę gór, na wschód. Góry w oddali to już granica z Syrią:

Image

Pierwotnie myśleliśmy o odwiedzeniu Damaszku. Da się to zrobić jedynie przez pośredników w formie zorganizowanego wypadu, jednak oznacza to brak możliwości korzystania z ESTA i konieczność wyrabiania wizy do USA (tak samo jak po wizycie w Iranie). Zjeżdżamy ostro w dół.

Image

Image

Image

Tutaj widać nieco inną przyrodę. Jest bardziej sucho, mniejsza gęstość zaludnienia niż w pasie nadmorskim. Widać też pola uprawne i obozy uchodźców z Syrii. Google prowadzi nas do ruin w Baalbek dziwnymi drogami, ale ostatecznie dojeżdżamy. Na parkingu zaczepia nas sprzedawca chust na głowę. Koniecznie chce je nam założyć. Nie chce tego kupować, ale był miły więc chciałem mu coś dać za poświęcony czas. Nie chciał.
Ruiny są dosyć drogie jak na tutejsze ceny. Bilet kosztuje prawie 10usd. Widać nawet jakieś autokary z turystami, choć i tak turystów niewielu. Już samo wejście do kompleksu robi wrażenie:

Image

Image

Image

Image

Dalej jest super. Nigdzie wcześniej nie widziałem lepiej zachowanych ruin rzymskich - to jest fajniejsze niż Akropol. Szkoda że po tej stronie gór jest cieplej, aż 39c. Ciężko jest wytrzymać na słońcu. Chodzimy tak by trzymać się cienia, dlatego niewiele jest zdjęć z wielkiego dziedzińca i ruin świątyni Jowisza z której zostało tylko kilka kolumn.

Image

Image

Image

Image

Image

Całość z dziedzińcami i światynią Jowisza była na dużym postumencie. Z góy widać fajnie lepiej zachowaną i stojącą obok świątynie Bahusa. To chyba najlepiej zachowany obiekt antyczny jaki widziałem.

Image

Image

Image

Image

Image

Wchodzimy do środka:

Image

Image

Image

Image

Czytałem teorie, że ruiny stoją na fundamentach z megalitycznych bloków skalnych. A nawet, że to starożytny port kosmiczny przybyszów z kosmosu ;)
_________________
Image
http://robertsadlowski.com <- zdjęcia i relacje z podróży
Góra
 Relacje PM off
5 ludzi lubi ten post.
 
 
#9 PostWysłany: 06 Wrz 2023 10:59 

Rejestracja: 27 Lis 2015
Posty: 34
Wow!
Od dawna chodzi za mną Liban, ale po zobaczeniu Twoich zdjęć, zwłaszcza z tych ruin to już nie mogę się doczekać dnia aż tam stanę :)
Góra
 Relacje PM off  
 
#10 PostWysłany: 07 Wrz 2023 15:57 

Rejestracja: 21 Lut 2011
Posty: 821
Loty: 263
Kilometry: 552 087
srebrny
Nie mamy czasu na spacer po centrum miasta Baalbek, a szkoda, bo podobno można tu kupić fajne pamiątki.

Image

Image

No i dalej już tylko 1h drogi do Anjar wzdłuż płaskiej doliny pomiędzy pasmami górskimi. Widać sporo pól uprawnych. Mijamy też bazę lotniczą przed którą na słupie przy drodze stoi stary samolot.

Image

Image

W Anjar są kolejne ruiny rzymskie ale już znacznie słabsze. Jesteśmy około 2km od granicy z Syrią przy drodze Bejrut-Damaszek. Według informacji naszego MSZ to piekło i należy unikać za wszelką cenę. Oni tam zawsze przesadzają i prawie nigdy nie aktualizują informacji gdy sytuacja się poprawia. Ale w podobnym tonie ostrzegaja też UK, USA. Dlaczego? Nie wiem. Jest cicho, spokojnie, mam poczucie pełnego bezpieczeństwa. Tylko słońce dziś jest bezlitosne.

Image

Image

Image

Śpimy w Hammana w górach bo tak wyszło. Nie znalazłem fajnych noclegów w okolicach Anjar, większe ich skupisku było w stronę Bejrutu i chyba dobrze wyszło. Nie zdawałem sobie sprawy widząc tylko mapę, że Hammana jest już aż tak wysoko w górach. Zdaje się, że to około 1200m npm. To coś jakby kurort dla bogatych mieszkańców Bejrutu i chyba całkiem popularny. Jest wyraźnie chłodniej, a przez różnicę temperatur i pewnie napływ wilgotnego powietrzna od zachodu znad morza, miasteczko otacza mgiełka co dodaje uroku. Tu także jesteśmy atrakcją dla mieszkańców, ludzie pytają skąd jesteśmy i co tu robimy.

Image

Image

Image

Image

Po spacerze siadamy przed jedną z knajpek, taką która zdaje się mieć największe powodzenie. To chyba typowe najtańsze danie tutaj, koszt około 4-5usd.

Image

Image

Kolacja skończyła się długą rozmową z właścicielka która kazała Andrzejowi w rok się ożenić i wrócić. Musiał to obiecać. Pytała o Polskę, opowiadała o Libanie. Skala aktualnych problemów gospodarczych jest ogromna. Za 1500 funtów libańskich można było kupić 1 dolara jeszcze 2,5 roku temu. Wiosną tego roku potrzebne było już 25000 funtów, a aktualnie ponad 35000. Są chyba limity przy wypłacaniu pieniędzy z banków. Media donoszą o seriach napadów na banki. Nie robią tego gangi a także zwykli ludzie w potrzebie by odzyskać swoje pieniądze. W dniu naszego powrotu były 2 takie napady tylko w Bejrucie.
_________________
Image
http://robertsadlowski.com <- zdjęcia i relacje z podróży
Góra
 Relacje PM off
4 ludzi lubi ten post.
 
 
#11 PostWysłany: 08 Wrz 2023 14:40 

Rejestracja: 21 Lut 2011
Posty: 821
Loty: 263
Kilometry: 552 087
srebrny
Tego poranka nie trzeba się spieszyć. Można odpocząć. Nasz hotel jest usytuowany na zboczu góry ponad miasteczkiem Hammana, widok z restauracji jest świetny, z pokoi po stronie zachodniej także. My jednak mamy najtańszy pokój który miał mieć widok na ogród. Niestety dali nam raczej suterenę z widokiem na wykopany dołek. Trochę dziwne biorąc pod uwagę, że jesteśmy jedynymi gośćmi w hotelu. Zdaje się, że cały personel to dziewczyna w recepcji która jako jedyna zna angielski i chyba dwóch chłopaków od wszystkiego, także od kuchni. Na śniadanie czekaliśmy długo bo było raczej improwizowane, więc skromne. Ale za to na tarasie z widokiem, więc nam to nie przeszkadzało.

Image

Image

Dziś w planie dojazd do Tyru na samym południu Libanu, blisko granicy z Izraelem. Nie chcemy jechać przez Bejrut bo tą trasą będziemy później wracać, chcieliśmy zobaczyć coś jeszcze. Uznaliśmy, że ryzykujemy i pojedziemy wzdłuż gór na południe i dopiero tam skręcimy na zachód w stronę morza do Sydonu. Ryzyko wynikało z tego, że pas przygraniczny z Izraelem jest zamknięty dla obcokrajowców. Potrzebny jest specjalny permit by tam wjechać, ale nigdzie nie znalazłem aktualnych informacji o przebiegu granicy. A dokładnie to informacje jakie znalazłem wzajemnie się wykluczały. Według niektórych źródeł już miasto Tyr jest w tej strefie, ale hotel który tam zarezerwowałem odpisał mi, że dojadę tam bez problemu, pytałem jednak raczej o najprostszą drogę z Bejrutu. Strefa przy granicy z Izraelem to obszar stacjonowania oddziałów Hezbollah, Amal, a także obserwatorów kontyngentu ONZ. Po ostatniej inwazji Izraela w 2006 zwiększono siły ONZ wielokrotnie.
Ciekawość zwyciężyła i jedziemy w stronę zapory Qaraoun. Z oddali widać sztuczny zbiornik wodny. Podjeżdżamy na drugą stronę by zrobić sobie krótki spacer.

Image

Image

W zasadzie już byśmy mogli odbijać na zachód, ale przez pasmo górskie droga prowadzi mocno na południe w stronę wzgórz Golan i potem zawraca. Już prawie czuliśmy, że pójdzie ok, ale widzimy przed sobą większy punkt kontrolny. Pytają nas zdziwieni skąd, gdzie i po co jedziemy. Pytają o przepustki. Nie wygląda to dobrze. Wojsko zakazuje nam jechać dalej bez przepustki, zabiera nam paszporty i odstawia na bok samochód celem przeszukania. Czekamy tak dosyć długo. Dramatu nie ma, bo nie mają powodów by nie pozwolić nam zawrócić, ale ich zdaniem aktualnie nie da się dojechać do Tyru bez przepustki. Konsternacja. Jeden z nich bardzo dobrze mówi po angielski, jest bardzo miły i udostępnia nam internet abyśmy mogli zadzwonić do hotelu. Na szczęście ktoś odbiera. Pani z hotelu dziwi się dlaczego jesteśmy tam gdzie jesteśmy. By uprościć oddajemy telefon wojsku i oni między sobą długo rozmawiają. O dziwo jest decyzja by nas puścić. Hotel ma pilnie zrobić nam przepustki i w drodze wyjątku to wystarcza. Wojskowi jednak ostrzegają nas, że mogą być kolejne checkpointy lub patrole i tam jesteśmy już zdani na siebie i że problem może być większy. Zostało już do przejechania niewielki dystans, a potencjalny powrót rozwala nam cały dzień. Pełni obaw jedziemy dalej. Cała akcja zajmuje nam prawie godzinę ale warto było - takich emocji kupić się nie da. Droga trawersuje stokiem górskim z fajnymi widokami na wzgórza Golan. Mamy pewne obawy by zatrzymywać się i robić zdjęcia, ale ruch na drogach jest tu praktycznie zerowy.

Image

Zatrzymujemy się na nieco dłużej dopiero w małym miasteczku z wodospadem - Jezzine.

Image

Na szczęście nikt nas nie zatrzymał. Mijaliśmy checkpoint, ale sprawdzali tylko jadących z drugiej strony, na nas nie zwrócili na szczęście uwagi. Po drodze mijamy wiele budynków z śladami kul i ostrzałów grubego kalibru. Niektóre nie są odbudowane. Mijamy też coś takiego:

Image

Następnie zjeżdżamy w dół na zachód w stronę morza do miasta Sydon, gdzie planujemy zatrzymać się na dłużej. To już przy głównej drodze więc nikt nie powinien pytać o przepustki.
Dojeżdżamy do Sydonu. To spore miasto. Trzecie największe w Libanie. Jedno z najważniejszych miast fenickich, dawna potęga. Okolice starego centrum kuszą klimatem.

Image

Image

Image

Parkujemy na strzeżonym parkingu (bo innych nie było). Miły pan kasuje 20tys i zwalnia nam specjalne miejsce vip w cieniu. Dużo fajnych detali:

Image

Image

Tu także ludzie nas obserwują. Wielu chce zdjęcie i robi to całkowicie bezinteresownie:

Image

Image

Po chwilowym szoku z nadmiaru bodźców postanawiamy uciec i kierujemy się w stronę najbardziej znanej atrakcji Sydonu: ruin zamku krzyżackiego na wodzie tzw. Sea Castle. Ruiny nie są jakoś specjalnie atrakcyjne, ale widoki z nich już całkiem tak:

Image

Image

Image

Image

Image

W pobliżu śliczny stragan z muszelkami:

Image

Do dziś z czasów fenickich zachowało się niewiele, jest za to świetne arabskie stare miasto. Prawie całe to kręty labirynt suków, najfajniejszy z tych w Libanie. Zanurzamy się i pozwalamy na jakiś czas po prostu zgubić (dosłownie, bo zasięg w telefonach tu nie sięga).

Image

Image

Image

Image

Image

Dzieci wszędzie kręci to samo:

Image

W głębi półwyspu trafiamy na ruiny kolejnego zamku. Zbudowany przez francuzów w XIII wieku Saint Louis, chyba konkurowali z krzyżowcami w "uwalnianiu" tych okolic.

Image

No i zwykłe życie zwykłych ludzi:

Image

Image

Image

Image

Image

Niestety pracujące dzieci tutaj to norma:

Image

Wracamy na nasz parking. Miasto niespodziewanie mnie zauroczyło. Zatrzymamy się tu jeszcze w drodze powrotnej z Tyru do Bejrutu bo zostało kilka miejsc na które zabrakło czasu.

Image

Słońce coraz niżej, czas kierować się do Tyru. Przejeżdżamy jeszcze przez Sydon, zabudowa momentami jest zaskakująca:

Image

Image

Image

Dawno temu Tyr jako jedyne miasto na bliskim wschodzie nie poddało się Aleksandrowi Wielkiemu, oblężenie trwało bardzo długo. Teraz to stolica Hezbollahu i Palestyńczykow z Hamasu. Dużo wojska na ulicach i tak samo dużo patroli sił ONZ. Nasz ostatni hotel jest najlepszy z całego wyjazdu (kosztował tyle co dwa poprzednie razem, ale tak naprawdę to była jedyna opcja w tym miejscu). Mamy balkon z widokiem na morze.

Image

Image

Mamy balkon z widokiem na morze.

Image

Idziemy na spacer:

Image

Miasto jest na liście dziedzictwa UNESCO ale w zasadzie widoczne zabytki są tu słabe. Tyr zostało założony przez fenicjan z Sydonu, a później miasta te ze sobą konkurowały. Otoczka kulturowa jest tu także bardzo mocna. Część starego miasta na samym końcu cypla (tam gdzie mamy hotel) jest nawet malownicza, ale zniszczona. Dalej jest tak sobie.

Image

Idziemy na plażową promenadę po południowej stronie półwyspu. Tu jest bardziej bogato, widoczne są kontrasty:

Image

Image

Image

Image

Image

Tuż obok są rzymskie ruiny, małe i niezbyt ciekawe, a przy zachodzącym słońcu całkiem malownicze:

Image

Image

Później wracamy w nasze portowe okolice:

Image

Image

Image

Image

Image

I kierujemy do chyba najfajniejszej restauracji w mieście na kolację nad brzegiem morza. Tuż przy hotelu.

Image

Image

Image

Image

Image

Przed naszym hotelem chyba jest bezpiecznie, bo parkuje tu mała armia ONZ:

Image

Wniosków mamy kilka: tu czuje się napięcie, turystów nie ma, w niektórych miejscach czujemy się niemile widziani, szczególnie tam gdzie z okien wiszą palestyńskie flagi, a wojsko wręcz kontroluje niektóre ulice. Dookoła miasta non-stop krąży patrol złożony z kilku opancerzonych samochodów z siedzącymi na nich żołnierzami z bronią maszynową i czarnymi kominiarkami na głowach. Nie odważyliśmy się by zrobić im zdjęcie ;)
Wracamy do hotelu i odpoczywamy na tarasie. Jest całkiem surrealistycznie. Słychać szum fal, transową muzykę z restauracji w której i tak nikogo poza personelem nie ma, a wszystko w rytmie warczących agregatów, bo prądu częściej nie ma niż jest. Już przywykliśmy. W oddali w morzu widać miejscowych brodzących w wodzie z latarkami, coś zbierają bo sobie dorobić:

Image

Czuję się jak na końcu świata. A to tylko 4h lotu z Polski.
_________________
Image
http://robertsadlowski.com <- zdjęcia i relacje z podróży
Góra
 Relacje PM off
4 ludzi lubi ten post.
meczko uważa post za pomocny.
 
 
 [ 11 posty(ów) ] 

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: CommonCrawl [Bot] oraz 7 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

  
phpBB® Forum Software © phpBB Group