Akceptuję i chcę ukryć komunikat Fly4free.pl korzysta z technologii, takich jak pliki cookies, do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu automatycznego personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu na stronie. Technologię tę wykorzystują również nasi partnerzy. Szczegółowe informacje dotyczące plików cookies oraz zasad przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności. Zapoznaj się z tymi informacjami przed korzystaniem z Fly4free.pl. Jeżeli nie wyrażasz zgody, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim komputerze, powinieneś zmienić ustawienia swojej przeglądarki internetowej.



Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 11 posty(ów) ] 
Autor Wiadomość
#1 PostWysłany: 12 Kwi 2016 20:54 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 19 Gru 2012
Posty: 1049
Loty: 271
Kilometry: 540 311
niebieski
Tym razem chciałabym się podzielić z Wami krótką relacją z Wysp Kanaryjskich. To była moja pierwsza wizyta na Kanarach. Początkowo w planach była Fuertaventura, ale plany ewoluowały i ostatecznie stanęło na Teneryfie i Gran Canarii. Wyjazd odbył się w marcu i trwał tydzień, 3 dni na Teneryfę i 4 na Gran Canarię, czyli intensywnie, tak jak lubię.

1 dzień
Poranne lądowanie na lotnisku Teneryfa North, pogoda nie napawa optymizmem - leje. Ale co zrobić, szybkie wypożyczenie samochodu i w drogę. Na początek Playa de Las Teresitas, jedna z bardziej znanych plaż w północnej części wyspy. Znajduje się ona tuż obok stolicy Santa Cruz. Żeby się do niej dostać trzeba przejechać przez miasto. Normalnie pewnie nie przysparza to wielkich problemów, niestety ja trafiłam akurat na zamknięte prawie całe centrum miasta z powodu rozgrywanego właśnie triathlonu. Musiałam więc pobłądzić małymi uliczkami, żeby wszystko to objechać i trochę czasu tam straciłam. Na plus, że w międzyczasie przestało padać, ale niebo pozostało pochmurne. Gdy więc dotarłam na miejsce mogłam spokojnie pospacerować po plaży. Plażować tam nie planowałam, pogoda zresztą nie pozwała. Przede wszystkim zależało mi na wjechaniu na punkt widokowy znajdujący się nad plażą.

Image

Image
Trochę lokalnej sztuki

Image

Image
Malowniczo położone miasteczko San Andres, a w tle stolica - Santa Cruz

Image

Image

Image
Przyjemna ławeczka z widokiem

Na dalszą część dnia nie było sprecyzowanego planu, to miał być taki najluźniejszy dzień na wyspie, przeznaczony głównie na plażowanie, jeśli się będzie dało. Obieram więc kierunek południe w nadziei, że tam będzie lepsza pogoda. Tym razem przejazd przez Santa Cruz był ułatwiony, bo odkryłam, że mój samochód posiada nawigację, której nie miało być. Na południe, do głównych kurortów Teneryfy prowadzi autostrada, więc kilkadziesiąt kilometrów pokonuje się błyskawicznie. W Costa Adeje udaje mi się zaparkować przy samej plaży. Jest bardzo ciepło, ale nadal pochmurnie. Decyduję się więc na długi spacer wzdłuż wybrzeża aż do Los Cristianos. Los Cristianos mi się podoba, oczywiście to typowo turystyczne miasteczko, ale ładne, malowniczo położone na zboczu wzgórza.

Image

Image

Po lekkim posiłku pora na spacer powrotny. Sąsiednie Playa de la Americas i zwłaszcza Costa Adeje to już inny klimat, z wielkimi molochami hotelowymi, większość nadmorskich knajp to praktycznie fastfoody z pizzą, fish&chips czy hamburgerami i nieprzyjemnie nagabującą obsługą. Tu jednak wreszcie wychodzi słońce i robi się prawdziwy upał. Pora na trochę plażowania.

Image

Późnym popołudniem przychodzi pora na ponowne przedostanie się na nocleg na północ wyspy, a dokładnie do Puerto de la Cruz. Ponieważ pogoda zrobiła się piękna postanawiam pojechać nie autostradą, ale bardziej widokową drogą po zachodniej stronie wyspy i po drodze zobaczyć klify los Gigantes.

Image

Image
Widok z punktu widokowego położonego ponad Puerto de Santiago. Dobre punkty widokowe są też niżej nad samym oceanem, ale niestety z powodu jakichś uroczystości sporo ulic w miasteczku było zamknięte i tworzyły się duże korki, więc nie było sensu tam zjeżdżać.

Później kieruję się już na północ, drogą TF-82 przez Santiago del Teide. Tutaj jest to już poważna górska droga z wieloma serpentynami, więc przejazd trwa oczywiście odpowiednio dłużej. Pierwszy dzień, a już udało mi się okrążyć prawie całą wyspę :) Wreszcie dojeżdżam do Puerto de la Cruz i melduję się w hotelu Bellavista Mirador. Hotel jak hotel, czasy świetności ma za sobą, ale nie jest zły, a jego niezaprzeczalną zaletą jest wspaniały widok z okna i szum fal oceanu gratis :)

Image
Zdjęcie z telefonu więc przepraszam za słabą jakość

cdn...
_________________
Relacje na forum: Izrael | Tajlandia | Korea Południowa | Grecja | Portugalia | Teneryfa i Gran Canaria | Palau
Zapraszam na bloga: olus blog


Ostatnio edytowany przez olus, 25 Kwi 2016 13:42, edytowano w sumie 1 raz
Góra
 Profil Relacje PM off
4 ludzi lubi ten post.
 
      
Wczasy w Turcji: tygodniowe all inclusive w hotelu niedaleko plaży od 1763 PLN. Wyloty z 2 miast Wczasy w Turcji: tygodniowe all inclusive w hotelu niedaleko plaży od 1763 PLN. Wyloty z 2 miast
Odkryj Deltę Mekongu: Wietnam i Kambodża w jednej podróży z Warszawy za 2900 PLN (z dużym bagażem) Odkryj Deltę Mekongu: Wietnam i Kambodża w jednej podróży z Warszawy za 2900 PLN (z dużym bagażem)
#2 PostWysłany: 16 Kwi 2016 21:23 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 19 Gru 2012
Posty: 1049
Loty: 271
Kilometry: 540 311
niebieski
2 dzień

Rano w Puerto de la Cruz pogoda niezbyt piękna. Taka zresztą była przez cały pobyt. Przekonałam się na własnej skórze, że na Teneryfie pogoda może diametralnie różnić się w miejscach oddalonych od siebie zaledwie o kilkanaście/kilkadziesiąt kilometrów. Dzisiaj w planie Masca, liczę, że tam trafię na chociaż trochę słońca.
Jadę standardową drogą, czyli słynnymi serpentynami od Santiago del Teide. Czytałam wcześniej, nawet tu na forum, kilka różnych opinii o tej trasie. Jedni twierdzili, że nie ma czym się przejmować, a inni, że jest ekstremalnie trudna. Ja zdecydowanie przychylam się do tej pierwszej opinii. Oczywiście droga jest wąska i kręta, czasami mocno stroma. Na całej długości są jednak ochronne murki, więc o spadnięciu w przepaść nie ma mowy. Największą trudność stanowi to, że ta droga jest tak bardzo popularna i jeździ nią mnóstwo tzw niedzielnych kierowców, którzy boją się zbliżyć na mniej niż metr do krawędzi, co jednak bywa niezbędne przy mijankach. W każdym razie, nie jest tak źle, jakby mogło się wydawać, a cała droga ma zaledwie 5 km. 2 razy mijałam się nawet z dużym autokarem i obyło się bez cofania. Normalne autobusy, które tam jeżdżą są takie niepełnowymiarowe :)
No więc jadę sobie, zaczynają się piękne widoki i nagle stała się tragedia. Przypomniałam sobie, że nie zabrałam z hotelu aparatu… Został w szafie. Niestety powrót nie wchodził w grę bo było za daleko i za późno, więc chcąc niechcąc zostałam jedynie z aparatem w telefonie. Nie było wyjścia, jakoś musiał sobie poradzić. No więc zdjęcia z tego dnia będą jakie będą. Na pocieszenie pogoda zrobiła się wyśmienita. Cieplutko, trochę słońca, trochę chmur nad górami.

Po drodze parkingi z punktami widokowymi
Image

Image

Image

W samej Masce największym problemem jest zaparkowanie samochodu. Miejsca na przygotowanych parkingach zajmowane są chyba o świcie, reszta musi parkować wzdłuż i tak bardzo wąskiej drogi. Znajduję kawałek miejsca w cieniu wielkiej skały i wybieram się na mały treking. Tutaj muszę zaznaczyć, że od początku nie planowałam schodzenia aż do samej plaży, bo w obie strony zajęłoby to za dużo czasu, z kolei nie chciało mi się też kombinować z płynięciem statkiem i szukaniem transportu powrotnego do samochodu. Postanowiłam więc zejść na dno wąwozu, tyle ile będzie mi się chciało i potem wrócić na górę.

Image

Początkowo droga prowadzi wśród zarośli, potem stopniowo zaczynają się coraz większe skały. Widoki są piękne, niestety musicie uwierzyć na słowo, bo ciemne skały i bardzo jasne niebo stanowiły zbyt duże wyzwanie dla aparatu w telefonie.

Image
Jedyne zdjęcie z wąwozu nadające się do czegokolwiek

Przez całą drogę na dół byłam zupełnie sama. Myślę, że ci, którzy planowali zejście do samego dołu wybrali się na wycieczkę sporo wcześniej, o czym zresztą świadczyła ilość zaparkowanych na górze samochodów. Ja się specjalnie nie spieszyłam. Po drodze spotkałam tylko taką dziwną parę - dzika koza (?), której towarzyszył duży kocur :)

Image

Dotarłam do miejsca które było otoczone naprawdę wysokimi ścianami skalnymi i na skalnej półce zrobiłam mały piknik. Tutaj zaczęli pojawiać się pierwsi ludzie wchodzący od strony oceanu. Tam też postanowiłam zawrócić z powrotem na górę.

Image

Dalszą część dnia chciałam wykorzystać na plażowanie, ruszyłam więc na południe w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca. No i tu niestety spotkało mnie rozczarowanie, w górach w Masce świeciło piękne słońca, a całe wybrzeże za chmurami.
Mała dygresja dotycząca pogody. Nie wiem czy tak jest zawsze, bo w sumie nie byłam tam zbyt długo, ale podczas mojego pobytu się sprawdzało. Na Teneryfie chmury skupiają się wokół środkowej części wyspy, gdzie jest wulkan Teide i leniwie spływają po zboczach w kierunku plaż. I tak w ciągu dnia pogoda w poszczególnych częściach wyspy jest bardzo stabilna, jeśli słońce świeci nad jedną częścią to tak jest przez większość dnia, jeśli zalegają tam chmury, to słońca raczej nie zobaczymy. Po prostu chmury prawie się nie przesuwają, albo robią to niezwykle powoli. Można siedzieć w jednym miejscu i widzieć, że 5 km dalej jest piękne słońce, a tu gdzie jesteśmy jeszcze przez wiele godzin słońca nie będzie.
Zupełnie inaczej było na Gran Canarii, gdzie chmury przesuwały się po niebie bardzo szybko.
W każdym razie zjechałam na wybrzeże i wybrałam się na Playa Abama (dzięki @Kański za podpowiedź). To niby prywatna plaża hotelowa, ale ludzie z zewnątrz też mogą na nią wejść (trzeba przejść przez teren hotelu). Plaża fajna, w zatoczce, co ciekawe hotelowi gości mogą się na nią dostać wagonikiem zjeżdżającym po stromym zboczu.

Image

Sam hotel to w ogóle miejsce na osobną opowieść, położony właściwie pośrodku niczego, oprócz plantacji bananowców, ogromny, stylizowany chyba na marokańską kazbę, z daleka robi wrażenie zamku jakiegoś szalonego władcy :) Niestety pogoda nie była plażowa, było cieplutko ale bez słońca, z daleka widziałam tylko piękne słońce nad górami tam, gdzie Masca, czas spędziłam więc głównie na spacerze wzdłuż wybrzeża.

Image

Przyszedł czas na powrót na północną stronę wsypy, a tam pojechałam jeszcze do miasteczka Garachico. Znane jest z naturalnych skalnych basenów przy brzegu oceanu, w których można się kąpać przy sprzyjającej pogodzie. Teraz jednak były bardzo duże fale i wiatr.

Image

Image

Wieczorem pospacerowałam jeszcze po moim noclegowym mieście, czyli Puerto de la Cruz. W końcu tak się złożyło, że przez cały pobyt nie widziałam go za dnia, musiały wystarczyć mi wieczorne spacery.

3 dzień

Główny punkt dnia - Teide. Nie mogłam doczekać się wyprawy na wulkan, ale parę spraw spędzało mi sen z powiek, a główną z nich była pogoda. Przez cały pobyt środek wyspy spowity był chmurami, wulkan ani razu, nawet na chwilę nie wyłonił się zza gęstych chmur. Obawiałam się czy w ogóle będzie sens na niego wjeżdżać, czy będzie jakikolwiek widok. Co do samego sposobu zdobycia wulkanu to miałam różne pomysły. Dość szybko odrzuciłam wspinaczkę z dołu, głównie dlatego, że byłam sama i nie chciałam ryzykować, obawiałam się też o swoją kondycję na dużej wysokości. Za to mocno zastanawiałam się nad wjazdem kolejką na górę i zejściem szlakiem na dół. Jak się okazało, życie zweryfikowało moje plany. Chciałam oczywiście wejść na sam szczyt góry, a do tego potrzebne jest specjalne pozwolenie. Jedyny wolny termin podczas mojego pobytu był między godziną 15 a 17 i taki też zarezerwowałam. Jednak gdy obliczyłam, że nawet, jeśli na górę (od górnej stacji kolejki) wpuszczą mnie trochę wcześniej niż o tej 15, to nie ma szans, żebym na dół do samochodu zdążyła zejść przed zmrokiem, który w marcu na Teneryfie zapada około 18.30 (a zejście z samej góry to podobno około 4 h). Pozostał mi więc wjazd i zjazd kolejką linową w obie strony, a jedyny szlak, który planowałam (wcale nie taki krótki), to ten od górnej stacji do szczytu.
Taki był plan, ale ze względu na wspomniane pozwolenie miałam do zagospodarowanie całe przedpołudnie. Bardzo żałowałam braku ładnych zdjęć z wczoraj, więc postanowiłam jeszcze raz pojechać do Maski, tym razem jednak od drugiej strony. Droga od Buenavista del Norte jest dużo dłuższa niż od strony Santiago del Teide, jest równie wąska i kręta, i tak samo piękna widokowo. To co ją odróżnia to praktyczny brak ruchu, wszyscy turyści wjeżdżają od drugiej strony. Liczyłam po cichu na równie piękną pogodę jak poprzedniego dnia. Rzeczywiście ciężkie chmury w miarę wjeżdżania wyżej coraz częściej ustępowały i pokazywało się słońce.

Image

Image

Jednak w najwyższych partiach spotkałam prawdziwy miks wszystkich rodzajów pogody. Słońce nad dolinami, mgła, chmury nade mną, zacinająca mżawka a czasem drobniutki grad i przeraźliwie zimny wiatr. Skutkowało to ukazaniem się pięknej tęczy, z drugiej jednak strony przez mgłę i drobniutkie krople deszczu wszystko na zdjęciach wygląda jakby wyblakłe.

Image

Dojechałam do Maski a dalej pojechałam już znaną, opisywaną wcześniej przeze mnie drogą. Cieszyłam się, że do wąwozu zeszłam wczoraj, bo nie była to sprzyjająca trekingom pogoda.

Image

Image

Teraz zatrzymywałam się tylko na chwilę w punktach widokowych. Tym razem, dzięki wczesnej porze nie było większych problemów z zaparkowaniem samochodu.

Image

Image

Ponieważ miałam jeszcze sporo czasu do chwili kiedy trzeba będzie udać się w stronę Teide, postanowiłam po raz kolejny poszukać miłej plaży na trochę relaksu. Wybór padł na plażę w miejscowości La Arena. I tym razem niestety słońca brak.

Image

Sytuacja z wczoraj się powtórzyła, z daleka tylko widziałam oświetlone słońcem klify Gigantes i góry z których przed chwilą zjechałam. Sama plaża, w odróżnieniu od tych na których byłam poprzednio to typowa dla Teneryfy plaża z czarnym wulkanicznym piaskiem.
Chwilę po południu wyruszyłam w kierunku środka wyspy. Miałam dużo czasu do 15 ale wiedziałam, że po drodze jest mnóstwo punktów widokowych, chciałam też być wcześniej w razie ewentualnej kolejki do kupna biletów na kolejkę linową (zdecydowałam się nie kupować przez internet). Jechałam drogą TF-38, na mapie wygląda na wąską, ale jest bezproblemowa i jedzie się nią bardzo dobrze. Najpierw zostawiamy za sobą wszystkie wioski, wjeżdżamy do lasu. Na podłożu zaczyna się pojawiać coraz więcej wulkanicznego żwiru i skał. Drzew robi się coraz mniej. Niestety w tym miejscu docieram do granicy chmur. Zatrzymuję się na pierwszym punkcie widokowym i wygląda to tak:

Image

Zaczynam wątpić, czy coś tego dnia zobaczę. Jadę jednak dalej. Po kilku kilometrach w gęstej mgle robi się jakby jaśniej a za chwilę widzę przebijające się przez chmury promienie słońca. Jeszcze kilkaset metrów i nie wierzę własnym oczom, jestem w innym świecie. Jestem ponad chmurami. Piękne błękitne niebo. Wyjeżdżam zza zakrętu i wyłania się on - Teide w całej okazałości.

Image

Image

Po drodze jest mnóstwo parkingów, z których co chwilę korzystam robiąc zdjęcia.

Image

Image

Image

Powoli dojeżdżam do końca trasy, czyli dolnej stacji kolejki. Tutaj przygotowuję się do wchodzenia na szczyt, ponad 3700 m n.p.m. to nie przelewki, trzeba się porządnie ubrać. Pakuję czapkę, rękawiczki, szalik, dodatkowy polar. Do kasy nie ma kolejki, tak jak przewidywałam po południu jest tu już spokojnie, zresztą marzec to nie jest najwyższy sezon. Na dole komunikat, ze szlak pieszy do górnej stacji zamknięty, więc jakby mi nawet przyszło do głowy schodzić pieszo to nie ma takiej możliwości. Kupuję więc bilety w obie strony i kilkunastu minutach oczekiwania wsiadam do wagonika. Przez ten czas zdążyłam poobserwować innych ludzi, którzy też czekają na wjazd i trochę mnie zastanawia ubiór niektórych. Zwłaszcza wycieczkowiczów przywiezionych dużym autokarem, którzy pewnie wsiedli do niego w nadmorskim miasteczku przy temperaturze 25 stopni. Większość ma kurtki i długie spodnie ale są i śmiałkowie w krótkich spodenkach, sandałach (!), a jedna dziewczyna nie ma nawet kurtki, tylko zarzuciła sobie na ramiona jakąś chustę. Naprawdę nie wiedzieli co ich czeka, ja zresztą też :)
W każdym razie, ruszamy. Widoki z każdym momentem robią się piękniejsze.

Image

Po paru minutach wysiadka na górze i pierwszy szok. Uderza nas takie zimno, jakiego nikt się nie spodziewał. Jest pewnie kilka stopni na minusie, ale odczuwalna temperatura to bardzo grubo poniżej zera, potęguje ją przenikliwy wiatr. Przekopuję szybko plecak i zakładam na siebie co tylko się da, nie opuszczając jeszcze nawet budyneczku kolejki. Tak przygotowana wreszcie wychodzę na zewnątrz, ale wichura powoduje, że ciężko nawet robić zdjęcia. Chodzę jakoś jednak po tarasach, robię zdjęcia i rozglądam się za szlakiem na szczyt.

Image

Image

Szybko przychodzi rozczarowanie - wyjście na szlak jest zagrodzone i komunikat, że z powodu oblodzenia nieczynne są wszelkie piesze trasy. No cóż, mogłam się tego spodziewać już jak zobaczyłam ogłoszenie przy dolnej stacji. Parę dni przed wylotem na Teneryfę nad Kanarami przeszły prawdziwe burze śnieżne, śnieg spadł nawet w wielu dolnych partiach wysp. Pogoda wróciła do normy, ale w wysokich górach mnóstwo śniegu zalegało nadal.

Image

Rozczarowanie było duże, bo bardzo chciałam wejść na gorę, jednak jak po kilku minutach, mimo naprawdę porządnego ubrania skostniałam z zimna, to stwierdziłam, że nie wiem, czy dałabym radę przy tej pogodzie. Pewnie gdyby szlak było otwarty to bym chociaż spróbowała i najwyżej zawróciła. Mówi się trudno, co zrobić.

Image
Do szczytu jeszcze spory kawałek

Na górze spędziłam w sumie niewielką ilość czasu, z powodu zimna, poza tym też przy zamkniętych szlakach nie ma tam specjalnie dużo miejsca do chodzenia.

Image

Image

Trzeba było odczekać jeszcze swoje w kolejce do wagonika powrotnego, a ta była naprawdę duża, bo część zupełnie nieprzygotowanych osób widząc jakie są warunki nawet nie wychodziła na zewnątrz tylko od razu kierowała się do kolejki powrotnej. Mimo to współczułam bardzo niektórym, bo nawet w małym, nieogrzewanym i otwartym na zewnątrz budynku stacji wiatr zawiewał niemiłosiernie, a wagoniki kolejki są tylko dwa, jeżdżą wahadłowo i na swoją kolej trzeba było przynajmniej te 20 minut odczekać. Z drugiej strony, czy ci ludzie nie wiedzieli że wybierają się na taką wysokość? Czasem ludzka głupota mnie naprawdę zaskakuje. Myślę, że obsługa kolejki na dole powinna przynajmniej ostrzegać ludzi tak ubranych przed skutkami wjazdu na górę.

Image

Image

I zjeżdżamy na dół.

Image

Image

Podsumowując Teide - trochę niedosyt pozostał, że nie udało się dotrzeć na szczyt, ale byłam i tak na bardzo dużej wysokości i krajobrazy stamtąd w pełni mnie usatysfakcjonowały.
Wycieczka trwała krócej niż się spodziewałam, tak więc do zachodu słońca miałam jeszcze sporo czasu. Z góry widziałam, że jedyne miejsce na wybrzeżu, które nie jest za chmurami to okolice południowego lotniska na Teneryfie. Moja mapa pokazuje, że jest tam jakaś plaża, więc decyduję się zjechać w tamtą stronę. Po drodze jeszcze kilka kolejnych punktów widokowych.

Image
Ostatni rzut oka na wulkan.

I droga w dół:

Image
Jeszcze ponad chmurami

Image

W końcu docieram na wybrzeże do miasteczka La Tejita i plaży o tej samej nazwie. Plaża bardzo wietrzna, w okolicy widać windsurferów i kitesurferów, ja jednak schowana w małej zatoczce przy skale korzystam z ostatnich wieczornych promieni słońca.

Image
Autoportret :)

I tak mój pobyt na Teneryfie prawie dobiega końca. Do hotelu wracam już autostradą po wschodniej stronie wyspy a następnego dnia rano wylatuję na Gran Canarię.

cdn...
_________________
Relacje na forum: Izrael | Tajlandia | Korea Południowa | Grecja | Portugalia | Teneryfa i Gran Canaria | Palau
Zapraszam na bloga: olus blog
Góra
 Profil Relacje PM off
7 ludzi lubi ten post.
kamwad uważa post za pomocny.
 
      
#3 PostWysłany: 24 Kwi 2016 23:05 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 19 Gru 2012
Posty: 1049
Loty: 271
Kilometry: 540 311
niebieski
4 dzień

Na Teneryfie to dzień bez historii bo po prostu wstałam wcześnie rano, pojechałam na lotnisko, oddałam samochód i wsiadłam w samolot Binter Canarias do Las Palmas. Niestety lot był trochę opóźniony, na Gran Canarii trochę czekałam w kolejce aby odebrać kolejne auto, więc jak wyjeżdżałam z lotniska zbliżało się już południe. Szybko ruszyłam więc na południe do Maspalomas, gdzie tego dnia miałam nocleg. Całą drogę autostrada, więc szybciutko. Na początku planowałam pojechać od razu w okolice plaży i zobaczyć słynne wydmy. Ponieważ jednak byłam później niż się spodziewałam, to podjechałam najpierw do hotelu, w którym zameldować się mogłam od 13, a ta godzina właśnie się zbliżała. Potem już szybko udałam się w stronę plaży, żeby nie tracić dnia.
Maspalomas to spore, miasto, w sumie typowy kurort. Nie wzbudził we mnie żadnych specjalnie pozytywnych ani negatywnych emocji :) Za to wydmy są naprawdę super. Najpierw zaliczyłam krótkie plażowanie na skraju obszaru wydm, a potem przez dłuższy czas łaziłam po górach piasku.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Po lekkim szaleństwie, skakaniu, zjeżdżaniu piasek miałam wszędzie, co gorsze cały aparat też w nim był. Wyczyściłam jak się dało i udałam się już na spokojniejszy spacer. Jednak chodzenie po wydmach jest dość męczące, więc po jakimś czasie zeszłam z piasku na promenadę nad wydmami i spacerem wróciłam w stronę samochodu zaparkowanego przy plaży w Maspalomas.

Wieczorem pojechałam do oddalonego o kilkadziesiąt kilometrów (ale cały czas autostradą) klimatycznego miasteczka Puerto de Mogan. Niewielka marina otoczona białymi domkami, kanały, kolorowe detale, kwiaty sprawiają, że jest tam naprawdę pięknie.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Wrócić do Maspalomas postanowiłam nie autostradą, ale widokową drogą nad oceanem. Niestety zapał już zmrok, więc wielkich widoków nie było, ale muszę powiedzieć, że droga robi wrażenie, tutaj wybrzeże jest skaliste i prawie cały czas jedzie się mając z jednej strony pionowe skały, a z drugiej przepaść i ocean w dole. Po drodze mija się ujścia dużych wąwozów (np Tauro, Taurito, Amadores, Puerto Rico), w których ulokowały się wielkie kompleksy hotelowe. Szczerze mówiąc, wieczorem zwłaszcza robią dość przygnębiające wrażenie. Ogromne budynki, poprzyklejane do skalnych ścian wieczorem wyglądają na całkiem wymarłe. Jakoś trudno mi wyobrazić sobie udane wczasy tam, w miejscu gdzie poza plażą nie ma nawet gdzie pójść na spacer. Ale tysiące gości przyjeżdżających do luksusowych hoteli zdaje się tego nie potwierdzać :)

5 dzień

Po dość kapryśnej pogodowo Teneryfie cały czas brakuje mi słońca, przedpołudnie postanawiam więc spędzić na plaży. Na resztę dnia zaplanowałam pojechać w górskie rejony Gran Canarii, a wieczorem dojechać do Las Palmas, gdzie od tego dnia miałam noclegi.
Rano jadę więc do Amadores, które widziałam już po zmroku poprzedniego dnia. W promieniach słońca robi lepsze wrażenie, na plaży i w jej okolicy jest bardzo dużo ludzi, nie ma się wrażenia takiej pustki i opuszczenia. Trzeba przyznać też, że plaża jest naprawdę fajna. Mimo wszystko, mieszkać tam bym raczej nie chciała bez własnego środka transportu.

Image

Image

Potem jadę tą samą widokową drogą nad oceanem, co poprzedniego dnia. Dojeżdżam do Puerto de Mogan, ale tym razem robię tylko zdjęcia z punktu widokowego i wjeżdżam wgłąb wyspy.

Image

Tutaj kończy się autostrada i wkrótce jedzie się już typową górską drogą (GC-200). Pierwszy przystanek to miejsce w którym można podziwiać nietypowe, zielone skały.

Image

Image

Wjeżdżam coraz wyżej co jakiś czas zatrzymując się aby podziwiać widoki.

Image

W końcu dojeżdżam do miasta a długiej nazwie La Aldea de San Nicolas de Tolentino. Tutaj mam do wyboru albo jazdę dalej drogą GC-200, prowadzącą wzdłuż wybrzeża, przez Parque Natural Tamadaba, podobno świetną widokowo, albo wjazd w wysokie góry drogą GC-210. Właściwie chciałam jechać i tu i tu, ale trochę brakowało mi czasu bo o określonej godzinie musiałam dotrzeć do Las Palmas, żeby spotkać się z właścicielką wynajętego mieszkania. Postanowiłam pojechać kawałek wybrzeżem, zawrócić i pojechać w góry, ale okazało się zaraz, że droga nad oceanem jest zamknięta. Mój problem rozwiązał się więc sam, skierowałam się w góry.
I to była świetna decyzja, droga GC-210 jest po prostu spektakularna widokowo. Jest jednocześnie naprawdę dość trudna, droga do Masca na Teneryfie się do niej nie umywa. Jest bardzo wąsko, kręto i stromo, ale ruch samochodów nie jest zbyt duży. Wjechałam na dość dużą wysokość i na postoju zrobiłam sobie piknik w pięknych okolicznościach przyrody.

Image

Niestety wadą tej drogi jest to, że nie ma przy niej prawie miejsc do zatrzymywania się, a chciałoby się zatrzymywać co chwilę na zdjęcia. Nie jest to droga często uczęszczana przez turystów, dopiero w jej najwyższych partiach są parkingi i miejsca widokowe, ludzie tu docierają raczej od drugiej strony gór, a nie z tej strony z której ja jechałam.

Image

Image

Jak już dałam zdjęcie samochodu to wtrącę małą dygresję na temat wypożyczanych aut. Zarówno na Teneryfie i Gran Canarii brałam samochody z wypożyczalni Cicar, która wydaje się liderem na tutejszym rynku. Co ciekawe, rezerwowałam przez stronę Cabrera Medina, bo było trochę taniej, ale tak naprawdę jest to jakaś filia Cicar i to z ich wypożyczalni bierze się samochody.
Na Teneryfie miałam zamówionego Opla Corsę 1,4, chciałam troszkę mocniejszy silnik niż podstawowy 1,2, bo spodziewałam się dużo jeżdżenia po górach. Dostałam Astrę 1,4 Turbo, z fajnym wyposażeniem, nawigacją, czujnikami parkowania, sześciobiegową skrzynią, czyli sporo lepszy niż ten zarezerwowany (normalnie np za nawigację się dopłaca). Musze powiedzieć, że spisał się bardzo dobrze.

Image

Na Gran Canarii zarezerwowałam też Opla Corsę, tym razem w podstawowej wersji 1,2, bo nie spodziewałam się raczej dużych gór (trochę się pomyliłam). Tutaj dostałam to co miałam dostać, ale co ciekawe samochód był całkowicie nowy, miał w momencie wypożyczenia przejechane chyba 7 km. Ten też spisał się dobrze, nie miałam na co narzekać.

Image
Charakterystyczny detal dla samochodów z Cicara - każdy ma naklejkę z nazwą którejś z Wysp Kanaryjskich.

Podsumowując wypożyczalnię Cicar - polecam, zwłaszcza, że podoba mi się ich podejście do kwestii ubezpieczenia. Po prostu zawsze przy wypożyczeniu ma się pełne ubezpieczenie, nie ma tu żadnych kruczków, dodatkowych opcji itp, a dodatkowo dzięki temu nie ma też żadnych blokad na karcie kredytowej.

Kontynuujemy jednak jazdę po górach.

Image

Wreszcie docieram do charakterystycznego punktu widokowego. Z niego rozpościera się piękny widok na wszystkie strony, w oddali widać też charakterystyczną formację skalną Roque Nublo.

Image

Image

Image

Image

Image

W końcu docieram do najwyższego punktu drogi, czyli wioski Artenara.

Image

Tutaj mieszają się dwa rodzaje pogody. Zachód wyspy, z którego przyjechałam jest bezchmurny i słoneczny, a ze wschodu przez masywy gór przelewają się chmury.

Image

Ja postanawiam jednak jeszcze nie jechać na wschód do Las Palmas, tylko zjechać z gór z powrotem na zachód, na wybrzeże do miasteczka Puerto de las Nieves. Droga GC-220, chociaż też kręta, jest zupełnie inna niż ta którą wjechałam w góry. Tutaj mamy rozległe zielone połacie, przypominają mi nawet polskie górskie hale, zwłaszcza, że tu też pasą się owce.

Trasa po górach jednak zajęła mi więcej czasu niż się spodziewałam, więc w Puerto de las Nieves mam czas tylko na krótki spacer i kilka zdjęć.

Image

Image

Potem szybko do Las Palmas, odebrać klucze do mieszkania. Wszystko by było dobrze, gdyby nie to, że znalezienie miejsca parkingowego graniczy z cudem. Jeżdżę chyba dobre pół godziny, w stresie bo dziewczyna która na mnie czeka zaraz musi iść do pracy. W końcu coś znalazłam, potem okazało się że to miejsce dla mieszkańców, ale obyło się bez konsekwencji. Mieszkanko odebrałam, bardzo fajne i prawie przy samej plaży Las Canteras. Potem w pobliskim biurze Cicara zwróciłam samochód, z ulgą, bo w mieście sprawiał tylko problemy :)

Wieczorem w pobliskim Parque de Santa Catalina odbywał się uroczysty start Rajdu Wysp Kanaryjskich, więc oczywiście poszłam go obejrzeć.

6 dzień

Jeśli ktoś czytał moje relacje to wie, że zdarza mi się jeździć w różne miejsca na świecie na rajdy samochodowe. Tak też było i tym razem i właściwie cały dzień poświęcony był na rajd. Nie będę was zanudzać opisami, wkleję więc tylko kilka zdjęć :)

Image

Image

Image

7 dzień

Ostatni pełny dzień na Kanarach miał być poświęcony na zwiedzanie Las Palmas. Miałam ambitne plany żeby zobaczyć zarówno dzielnicę w której mieszkałam, czyli okolice plaży Las Canteras, a także historyczne centrum miasta czyli Veguetę. No i wstyd się przyznać, ale skończyło się na tym, że wylądowałam na plaży, pochodziłam leniwie po deptaku, jadłam lody, kupowałam pamiątki i ogólnie zrobiłam sobie dzień lenistwa. Na moje usprawiedliwienie mam piękną pogodę, dość nieczęstą o tej porze roku w Las Palmas.

Image

Image

Image

Wieczorem za to poszłam na uroczyste zakończenie rajdu. Zwiedzanie Las Palmas zostawiam więc na następny pobyt. Tak też dobiegał końca mój pobyt na Kanarach, następnego dnia pozostał tylko dojazd na lotnisko i loty powrotne do Polski.

Koniec
_________________
Relacje na forum: Izrael | Tajlandia | Korea Południowa | Grecja | Portugalia | Teneryfa i Gran Canaria | Palau
Zapraszam na bloga: olus blog
Góra
 Profil Relacje PM off
9 ludzi lubi ten post.
2 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
#4 PostWysłany: 25 Kwi 2016 12:30 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 16 Gru 2015
Posty: 446
srebrny
...i takie zimy lubię:) Dzięki za relację.
_________________
Αντσύνα
Анцина
2022 dhow-przez-zatoke-chwaka-bay-czyli-zanzibar-z-plecakiem,213,168117
2018 Alesund na trzecią randkę
2017 na-bialorus-z-waszmosciami,1509,119604
Góra
 Profil Relacje PM off
olus lubi ten post.
 
      
#5 PostWysłany: 25 Kwi 2016 14:53 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 29 Gru 2013
Posty: 1845
Loty: 76
Kilometry: 125 391
niebieski
Również dzięki. U mnie w styczniu była Gran Canaria a teraz w kwietniu Teneryfa. I też po 3 - 4 dni. Jednak zdecydowanie bardziej relaksacyjnie przebiegały nasze pobyty ;)
Na Teide byliśmy przygotowani jak mało kto, przepustka w kieszeni, a skończyło się nieczynną z powodu wiatru przez 4 dni kolejką i zamkniętymi szlakami...
_________________
Image
MOJE RELACJE Z PODRÓŻY
Góra
 Profil Relacje PM off
bonifacy lubi ten post.
 
      
#6 PostWysłany: 25 Kwi 2016 15:06 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 13 Lis 2011
Posty: 2185
Loty: 113
Kilometry: 202 765
srebrny
Ja musiałem robić 80km objazdu bo z powodu opadów śniegu zamknęli mi drogę z Teide do Puerto, ale dowiedziałem się o tym, jak już byłem przy stacji kolejki :lol: nieczynnej rzecz jasna :D
_________________
Image
Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#7 PostWysłany: 25 Kwi 2016 15:12 

Bardzo ciekawa relacja przywołująca moje wspomnienia sprzed 10 lat :) .
Góra
 PM off  
      
#8 PostWysłany: 25 Kwi 2016 15:18 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 19 Gru 2012
Posty: 1049
Loty: 271
Kilometry: 540 311
niebieski
Dziękuję za komentarze. Mam nadzieję, że komuś relacja się przyda.

No Teide bywa kapryśny. Ja mimo wszystko miałam szczęście, że udało się wjechać. A też nie nastawiałam się za bardzo, bo jak pisałam, z dołu wyglądało, że cała góra jest w chmurach. Ale miesiąc wcześniej znajomi wdrapali się bez większych problemów na sam szczyt (od górnej stacji kolejki) z dwójką małych dzieciaków, więc jednak trochę mam niedosyt :)

@bonifacy Z Twojej relacji korzystałam przygotowując się przed wyjazdem, muszę powiedzieć, że była bardzo pomocna.
_________________
Relacje na forum: Izrael | Tajlandia | Korea Południowa | Grecja | Portugalia | Teneryfa i Gran Canaria | Palau
Zapraszam na bloga: olus blog
Góra
 Profil Relacje PM off
bonifacy lubi ten post.
 
      
#9 PostWysłany: 18 Maj 2016 07:30 

Rejestracja: 09 Cze 2015
Posty: 167
Loty: 90
Kilometry: 124 797
Bardzo fajna relacja i ŚWIETNE zdjęcia.Prawdziwa uczta dla oczu.Z przyjemnością poczytam i obejrzę kolejne Twoje relacje. Pozdrawiam
_________________
Ciemność to Twój strach, światło jest wszędzie
Góra
 Profil Relacje PM off
olus lubi ten post.
 
      
#10 PostWysłany: 08 Cze 2016 20:24 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 13 Sty 2016
Posty: 28
Loty: 65
Kilometry: 151 787
Teneryfa zimą wygląda jednak inaczej. El Teide miodzio :) Jakoś bardziej złowrogo. Znowu chciałoby się tam pojechać.
_________________
Zobacz coralnotes.com - blog o Teneryfie, Kalifornii i innych podróżach z tekstami mojej żony i moimi zdjęciami.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#11 PostWysłany: 14 Wrz 2016 09:42 

Rejestracja: 28 Mar 2014
Posty: 191
Loty: 22
Kilometry: 63 900
Super relacja, fajne foty. GC mnie trochę zniechęcała, bo wydawała się jeszcze bardziej komercyjna od południa Teneryfy, ale widzę, że bez problemu można tam uciec od masowej turystyki.
Góra
 Profil Relacje PM off
olus lubi ten post.
 
      
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 11 posty(ów) ] 

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 3 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Przeszukaj temat:
  
cron
phpBB® Forum Software © phpBB Group