Autor: | Anonymous [ 30 Paź 2015 01:35 ] |
Temat postu: | Re: Szwecja A.D. 1987 |
"Ale to już było, znikło gdzieś za nami, Choć w papierach lat przybyło to naprawdę, Wciąż jesteśmy tacy sami." |
Autor: | TikTak [ 03 Lis 2015 10:43 ] |
Temat postu: | Re: Szwecja A.D. 1987 |
Dzięki:) Bliżej końca zapał stygnie i tempo spada:( ===================================== Otrzymane w kolejną sobotę zaproszenie na kolację do domu Karen trochę mnie onieśmielało. Jakby nie patrzeć - pracodawca. Zostałem poinstruowany jak trafić, miało być niedaleko. Z głównej drogi skręciłem w żwirową, otoczoną szpalerem drzew alejkę. Ta wkrótce rozciągnęła się w okrągły, też wysypany żwirem - plac. Żeby nie było, że tylko same kamienie i kamienie, ktoś wymyślił na jego środku klomb. A na środku klombu z kolei, zainstalował zegar słoneczny. Budowla wyglądająca spoza drzew onieśmieliła mnie jeszcze bardziej i dobrą chwilę zastanawiałem się, czy nie zrobić "w tył zwrot". Ostatecznie - zastukałem jednak do drzwi. Na kolację były karczochy. Teraz wiem, że to były "karczochy", ale wówczas zmagałem się z bliżej niezidentyfikowanym obiektem warzywnym. Mając świeżo w pamięci "crabs" u Lasse, zupełnie szczerze zacząłem wpółczuć Szwedom. Najwidoczniej mieli problemy z dotarciem do normalnego jedzenia. Mąż Karen, Bengt, okazał się miłym, jowialnym starszym panem. Jak się dowiedziałem, jest on trzynastym, a może piętnastym, niestety - nie zapamiętałem, pokoleniem w rodzinie przedsiębiorców. Właśnie powoli zaczął przekazywać władzę czternastemu a może szesnastemu pokoleniu, trochę jest z tym zgryzoty, bo Lars i Sven konkurują ze sobą. Nie ma jednak tego złego - w końcu może trochę czasu poświęcić na drobne przyjemności i kupił sobie nowego Mercedesa i sprzęt hi-fi. Może też więcej energii zużywać na działalność w Szwedzkim Stowarzyszeniu Przedsiębiorców. Bengt kilka lat temu stanął na jego czele, a że nie próżnował, świadczyła kolekcja fotografii na ścianach gabinetu. Kompozycja wszystkich zdjęć była niemal identyczna, z każdej szczerzył się Bengt i jakaś towarzysząca mu osoba. Jedyne urozmaicenie polegało na tym, że gospodarz raz był z lewej a raz z prawej strony. Akurat rok wcześniej zginął w zamachu Olof Palme i fotka z premierem nabrała szczególnej wartości. Karen, zaradna i pracowita, musiała chyba żyć trochę w cienu męża, jakkolwiek nie sprawiała wrażenia niezadowolonej ze takiego stanu rzeczy. Kilkakrotnie zaznaczała, że mimo wieku, ciągłego zaangażowania w fabryce, jest w stanie poradzić sobie samodzielnie z dużym domem i nie zatrudnia służby. Wydawało się zatem, że życie "upper class", na którą moi gospadarze zaczęli mi wyglądać, nie jest tu aż tak bardzo oderwane od ziemi. Do domu Karen i Bengta zajrzałem jeszcze raz, tuż przed wyjazdem. Gdy zaszedłem, aby oddać rower, drzwi otworzył Bengt. - Aaa, to ty. Wejdź, wejdź na chwilę. Na małym stoliku w gabinecie stała opróżniona do połowy butelka wina a rumieńce na twarzach dwóch siedzących przy nim panów i ich nad wyraz dobry humor wskazywały, że brakująca połowa zawartości wcale nie została gdzieś tam zmarnowana. - Edgar, this is Tom, student from Poland. - Tom, this is Edgar, CEO Saab Company. A potem Bengt zaczął podpuszczać Edgara. - Tom w przyszłym roku będzie inżynierem lotnictwa, te wasze Viggeny chyba nie latają za dobrze i przydałby się wam wreszcie ktoś kompetentny. - Tom, nie chcesz pracować u Edgara? Edgar po dwóch lampkach wina wcale nie chciał okazać, że coś mogłoby okazać się dla niego nie do przejścia. - Viggeny latają doskonale, ale jak zdolny, to możemy go zagospodarować. I obaj panowie, w doskonałych humorach, zgodnie zaczęli zabawiać się moim kosztem. - No to jak, Tom, chcesz zostać? Nie chciałem. Z wymyśleniem prezentu z wyprawy dla żony nie miałem najmniejszego problemu. Ela uwielbiała robić na drutach. W czasie "ogólnych niedoborów wszystkiego" walory użytkowe tego hobby były nie do przecenienia. Brązowy sweter w paski, drugi szary i trzeci - granatowy od święta stanowiły moją podstawową garderobę. - To co ci kupić, jakby było za co? - Może jakąś ładną włóczkę? Sweterek bym sobie zrobiła... Z wymyśleniem prezentu problemu nie było ale z realizacją zamysłu - i owszem. - Gdzie tu można kupić włóczkę? spytałem Karen. - Włóczkę??!! Tom, po co ci włóczka?! - Na sweter? No to przecież możesz kupić gotowy. Tam za rogiem jest sklep i mają duży wybór. - Ale wiesz co, przypominam sobie, że w czterdziestym czwartym, jak była wojna, trudno było trochę coś kupić i robiłam wełniane skarpety. - Na strychu chyba powinna gdzieś ta wełna jeszcze być. Jak chcesz, to poszukam i ci ją dam. Podziekowałem, wyjaśniłem, że pewnie nie jest ona ani czerwona ani różowa i na damski sweterek raczej się nie nada. - No to idź i kup gotowy zamiast dawać nici w prezencie. - Karen, u nas stan wojenny dopiero co się skończył i cały czas jeszcze musimy robić na drutach. - Aaa, no to chyba że tak. Karen w końcu dała za wygraną. - Zapytam księgowej, ona może będzie wiedziała, gdzie jest taki sklep. Mark Twain przedstawił kiedyś receptę na zdobycie fortuny: Chcesz poczuć się milionerem? Nic prostszego. Idź do sklepu wędkarskiego i kup pudełko metalowych haczyków. A potem przeprowadź się pomiędzy eskimosów. W dniu wypłaty poczułem się zatem jak eskimos, który wraca do swoich. 850 USD, które pieczołowicie zaszyłem w kieszeni, aby na promie nikt mi ich nie zabrał, kiedy na przykład się zdrzemnę, tutaj nie było kwotą godną jakiegokolwiek zainteresowania. No chyba, że leżałoby na ulicy i szukało właściciela... U nas, zważywszy, że moja pierwsza pensja w przeliczeniu wynosiła mniej więcej 15 USD, pieniądze te stanowiły równowartość blisko PIĘCIOLETNICH ZAROBKÓW. Miejsce chleba w walizkach zajęły kłębki włóczki, w kieszeni miałem fortunę a na prom odwiózł mnie swoim najnowszym Mercedesem szef stowarzyszenia szwedzkich przemysłowców... Uff... Udało się. PS nr 1. Porównania i pomysły Marka Twaina zasługują na uwagę. Znajomy z uczelni, który najwidoczniej przeczytał jego nowelkę "Jak redagowałem gazetę rolniczą", dzięki otrzymanym tam radom zrobił fantastyczną karierę naukową. Nękany rok w rok przez uczelnianą komisję weryfikacyjną podejrzeniami o niedostateczne efekty pracy naukowej, czego dowodem miała być niezbyt imponująca ilość publikacji i cytowań jego prac w opracowaniach innych naukowców, postanowił działać. Na nową, wydaną wkrótce pracę, zawierającą, mówiąc delikatnie - tezy kontrowersyjne a mówiąc szczerze - stertę bzdur, rzucili się oponenci z uczelni na wszystkich kontynentach. Kolega jest teraz najczęściej cytowanym polskim naukowcem a na fakt, że cytowanie ma charakter raczej polemiczny, komputerowy system punktujący dorobek naukowy - nie zważa. Sukces stuprocentowy. PS nr 2. Zawsze ciągnęło mnie, żeby do Sjobo wybrać się powtórnie. Zabrałem się za to po blisko ćwierć wieku, a że podróż ta odbyła się cokolwiek okrężną drogą, jest materiał na oddzielną relację. Napiszę o tym w oddzielnym wątku, o ile będzie padał deszcz. Pozdrawiam wszystkich czytających, bardzo dziękuję za posty i do zobaczenia. ![]() |
Autor: | maczala1 [ 03 Lis 2015 11:15 ] |
Temat postu: | Re: Szwecja A.D. 1987 |
Nie będę pewnie zbytnio oryginalny stawiając tezę, że materiał bez żadnego redagowania od razu nadaje sie do druku i do dystrybucji szerszej niż forum ![]() |
Autor: | samaki9 [ 03 Lis 2015 11:17 ] |
Temat postu: | Re: Szwecja A.D. 1987 |
TikTak fajnie ,że się odezwałeś !!! Wspomnienia wróciły....Pozwól ,że zadam Tobie dwa pytania. 1-łatwe , te 850 dolców to dostałeś za miesiąc? I drugie (dla mnie zawsze trudne , bo takich sytuacji w życia miałem pewnie z pięć) . Nie żałujesz , z perspektywy tylu lat ,że nie chciałeś zostać? |
Autor: | Carollayna [ 06 Lis 2015 11:14 ] |
Temat postu: | Re: Szwecja A.D. 1987 |
Chcę czytać więcej! ![]() |
Autor: | MaciekM [ 06 Lis 2015 14:37 ] |
Temat postu: | Re: Szwecja A.D. 1987 |
Świetna historia, ehh to musiały być czasy... Z racji troszkę innego wieku nie mogę tego pamiętać, ale sądząc po twoim tekście była to prawie egzotyczna podróż ![]() Ja pod koniec lat 90 byłem na wymianie przez kilka dni w Finlandii. Jako prezent dla mojej fińskiej rodziny zawiozłem jakiś album o Polsce. Najbardziej rozbawiło ich zdjęcie "malucha" jakże jeszcze wtedy popularnego w Polsce ![]() Z kolei kiedy oni przyjechali do nas mieli ze sobą tyle kieszonkowego, że spokojnie każdy z nich po 2 takie maluchy mógłby kupić ![]() Zabieram się za czytanie relacji z Peru M. |
Autor: | Grzegorz40 [ 06 Lis 2015 14:44 ] |
Temat postu: | Re: Szwecja A.D. 1987 |
Świetne, przeczytałem w całości ![]() ![]() |
Autor: | jekyll [ 06 Lis 2015 20:50 ] |
Temat postu: | Re: Szwecja A.D. 1987 |
Wciągająca opowieść ![]() ![]() TikTak czekam na powrót ![]() |
Autor: | silvershark [ 06 Lis 2015 21:37 ] |
Temat postu: | Re: Szwecja A.D. 1987 |
Jedna z ciekawszych "relacji". Zdecydowanie się wyróżnia i trzyma czytelnika w napięciu ![]() |
Autor: | TikTak [ 10 Lis 2015 21:41 ] |
Temat postu: | Re: Szwecja A.D. 1987 |
Bardzo się cieszę, że relacja Wam się podobała. Obawiałem się, że w związku z jej małą przydatnością w kwestii rad podróżniczo-logistycznych, nie znajdzie zainteresowania. Pieniądze ze Szwecji podzieliłem na dwie części. Pierwsza - 10 USD została przeznaczona na zbytki i przyjemności. W Pewexie kupiłem za nią paczkę kaset magnetofonowych TDK, żeby nagrywać Wieczory Stereo z IV programu Polskiego Radia. Druga - 840 USD miała służyć celom pożytecznym. Wystarczyło, żeby wybudować dom w stanie surowym. Pewnie brzmi to raczej niewiarygodnie, ale tak było z dolarami, zanim Leszek Balcerowicz gospodarkę błądzącą w oparach absurdu wyprowadził na prostą. Zawsze chciałem pokazać rodzinie miejsca, po których przyszło mi się w Szwecji kręcić. Jakby nie patrzeć, na nas wszystkich wyjazd jakieś piętno pozostawił. W końcu wspomniana chałupa cały czas wszystkim nam służy. Okazja trafiła się ponad dwadzieścia lat później. Kupiłem przyczepę kempingową i postanowiłem wybrać się nią za Koło Polarne, a Sjobo było po drodze. Zatem, dopóty dopóki Administrator forum mnie nie przepędzi - spróbuję parę słów o tym wyjeździe dopisać. Na usprawiedliwienie, chcę powiedzieć, że rozumiem, że to forum lotnicze. Nie mniej jednak przyczepy kempingowe są do samolotów BARDZO PODOBNE. Jeden i drugi pojazd biały, z aluminium, po bokach większe kółka, z przodu jedno małe. Obydwa wehikuły muszą być lekkie, przez to mają delikatną konstrukcję i przez cały czas sprawiają wrażenie, jakby miały zaraz się rozlecieć. Jedyna różnica - to skrzydła. Czuję się zatem trochę usprawiedliwiony, jakkolwiek przepraszam. Podróż trwała w sumie 16 dni, w tym dojazd z domu (Łańcut) do Świnoujścia - 1 dzień, no i oczywiście powrót - tyle samo. Zatem na to co było celem wyprawy pozostały równo dwa tygodnie. Wybraliśmy się we czwórkę, to jest: 2szt. rodziców i 2szt. młodzieży. Wprawdzie liczyłem na 3szt. młodzieży, ale drugi syn uparł się, że w Skandynawii jest zimno, prawdopodobnie są trolle, nawet wobec obietnic długiego dnia polarnego pozostał niewzruszony i mimo naszych rozlicznych nagabywań pozostał w domu. Nad polskie morze dotarliśmy bez przeszkód, nieoczekiwanych przygód i z kilkugodzinnym zapasem czasu. Prom Unity Line miał być o 23.00 no i był. Wjazd z przyczepą na okręt, parkowanie na pokładzie przebiega zupełnie bezstresowo i każdy kierowca sobie z tym poradzi. Pospacerowalismy sobie trochę po pokładzie, stwierdzili, że ze sklepu z perfumami i innymi dobrami bezpieczniej będzie skorzystać raczej w drodze powrotnej, jeżeli uda się uratować jakieś pieniądze. Wśród pasażerów łatwo było rozpoznać dwie kategorie: jedni wyluzowani, zadowoleni z siebie i z uśmiechem na twarzy. To ci, którzy jechali do pracy - grunt już wcześniej poznany i perspektywa zarobku. Drudzy - też wyluzowani i zadowoleni, ale jakby trochę mniej, to turyści obciążeni bagażem rozlicznych trosk: * o której trzeba wstać, żeby zjechać jak należy z promu? * a jak się uda zjechać, to co dalej? * jak cena za kawę w kawiarni jest podana w koronach to czy można zapłacić w złotych? * no dobrze, a jak można i ma się i korony i złote, to jak lepiej? * CZY BĘDZIE ŁADNA POGODA? * itd, itd, itd, itd. Ponieważ zaliczaliśmy się do tych drugich, obciążeni brzemieniem problemów udaliśmy się do naszej kabiny i zapadli w sen wzmocniony zmęczeniem po całodziennej podróży. Rano obudził nas przezornie zbyt wcześnie nastawiony budzik. Można było jeszcze sobie pospać, ale poświęcenie zostało nagrodzone spacerem po pokładzie, pięknym wschodem słońca i kawą. O konieczności zabrania bagażu i zapakowania się do samochodu wszyscy zostali poinformowani przez głośnik. Na pokład ładunkowy dotarliśmy po schodach (wczoraj stwierdziliśmy na 100%, że winda została zaprogramowana przez osobę, nazwijmy to, z dużą fantazją i lepiej nie próbować). Po chwili do bladego światła żarówek dołączył jasny strumień słońca - otwarły się wrota załadunkowe, jeden z dyrygujących ruchem pokazał na migi, że najwyższy czas aby uruchomić silnik. Jeszcze chwila, no i byliśmy w Skandynawii. Sukces, jak na razie, był połowiczny, bowiem Szwecja to jeszcze nie Norwegia, ale zawsze to już coś, zwłaszcza, że BYŁA POGODA. |
Autor: | Grzegorz40 [ 10 Lis 2015 22:45 ] |
Temat postu: | Re: Szwecja A.D. 1987 |
Czymkolwiek byś nie jechał, pisz ![]() |
Autor: | miriam [ 14 Lis 2015 19:49 ] |
Temat postu: | Re: Szwecja A.D. 1987 |
@TikTak powiem jedno,jeśli relacja,którą piszesz na naszym forum to Twój debiut literacki to chyba nie będę odosobniona w opinii,że możemy to uznać za zaszczyt.Chłopie masz rewelacyjny styl i talent.Wydaje mi się,że o czymkolwiek byś pisał ,to czytelników nigdy Ci nie zabraknie.Jeśli jeszcze nie jesteś rozchwytywanym autorem to minąłeś się z powołaniem ,ale może wszystko jeszcze przed Tobą ![]() |
Autor: | Anonymous [ 14 Lis 2015 20:03 ] |
Temat postu: | Re: Szwecja A.D. 1987 |
Świetne poczucie humoru w ostatnich postach. |
Strona 2 z 3 | Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni) |
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group http://www.phpbb.com/ |