Fly4free.pl

Witam serdecznie!

Postanowiłem opisać tu moją miniprzepychankę z Voloteą w nadziei, że starzy wyjadacze forumowi podpowiedzą jak uporządkować sprawy. Choć mam dziwne wrażenie, że posłuży ona, co najwyżej, jako ostrzeżenie na przyszłość dla innych.

Pod koniec stycznia 2015 pojawiła się na fly4free megaoferta. Oferta jakiej nie było na rynku lotów od czasów wczesnego Ryanaira - loty po 1 euro z relatywnie nowym graczem - Voloteą. Ale... jak zawsze był haczyk. Trzeba było być członkiem klubu Supervolotea za... 50 euro. Cóż! Tak czy siak - całkiem nieźle.

Zatem kupuję - Supervolotea, loty Valencia - Bordeaux - Valencia. Cud, miód.

Aż do kwietnia. 2.4, kiedy to moje loty zostały anulowane (wraz z całym mnóstwem innych, które były za 1 euro). Częściowy tekst wiadomości poniżej:



Czyli - na dzień przed świętami wielkiej nocy anulują loty i dają 7 dni na podjęcie decyzji: zwrot 1 euro (supervolotea zostaje, a jak!), lot do Nantes albo zamianę na inną datę.

W parę godzin odpowiadam, że nie chcę refundacji i chcę, za wszelką cenę dostać się do Bordeaux, bez względu na komfort (mam tam już rezerwacji wszelakich na 500 pln) i... cisza przez 5 dni. Zaniepokojony, piszę komentarz na facebooku volotei:
https://www.facebook.com/Volotea/posts/814550568633845
Ale cisza trwa. 8-ego (!!) dnia otrzymuję następującą wiadomość:



Bardzo wymijająca i częściowa odpowiedź. Po krótce - anulowałem mój lot (co nie jest prawdą) i 1 euro już zostało mi zwrócone. Szybko okazało się, że lot sam się refundował, bo minęły dane mi 7 dni. Dodam, że pomiędzy 2.4 i 11.4 w Hiszpanii same święta i prawie wszystko zamknięte. Ilu pasażerów nawet nie zdało sobie sprawy z tego co się działo, ciężko oszacować.

Troszeczkę sprawa zaczyna śmierdzieć scamem. Ile Supervolotei opchnęli w ten sposób - nie mam pojęcia. Ale biznes jest złoty.

TL:DR:
1) wrzucają ofertę za 1 euro, która wymaga jednorazowej dopłaty 50 euro.
2) anulują loty po cichutku, tuż przed świętami, dają opcje refundacji, albo zmiany, ale nie dotarcia do celu innymi środkami.
3) nie odpowiadają na wszelkie wołania przez ponad 7 dni, domyślnie przyjmując, że pasażer chce refundację.
4) wszystko odwołane, 1 euro zwrócone, 50 euro nie, przepraszamy, zapraszamy ponownie.


Obecnie jestem na etapie przepychanki słownej na stronie facebookowej volotei, do której jest serdecznie zaproszony każdy:
https://www.facebook.com/Volotea/posts/816949121727323
Pani Lucia twierdzi, że nic się nie stało, bo loty anulowano wcześniej niż 14 dni przed odlotem i nie są mi winni odszkodowania, a ja się upieram, że absolutnie nie chcę odszkodowania, bo faktycznie się nie należy. Chcę jedynie dotrzeć do miejsca docelowego - Bordeaux.


Moje pytanie brzmi: zgodnie z regulacją 261/2004, artykuł 8, punkt 1, muszą mi zagwarantować, albo refund, albo dotarcie na miejsce w innym czasie, albo dotarcie na miejsce innymi środkami transportu. Czy tak jest faktycznie? Zakomunikowałem mój wybór prawie natychmiast, dosłownie kilka godzin po anulowaniu lotu i jasno powiedziałem, że jestem gotów dotrzeć do celu dowolnym środkiem transportu. Całą sprawa już trwa prawie dwa tygodnie i końca nie widać.

Jestem otwarty na wszelkie sugestie.
Dzięki wielkie za wszelką pomoc.

Sądź się, bo racja jest po Twojej stronie. Ale nie wiem czy chociaż KOPP odpowiedniego kraju przyzna Ci rację. Ja w takiej sytuacji z W6 i KOPP norweską poległem.

A Volotea zdobyła u mnie już punkty ujemne na samym starcie - kiedy anulowali KRK-VCE. Też wówczas ich wsparcie techniczne ograniczało się głównie do ciszy. Jedyne co mają fajne to B717 które ciężko złapać w Europie.

_________________

Hmm... mam wrażenie, że rozpętałem tam wojnę. Zadzwoniłem do customer care i poprosiłem obsługę po angielsku. Nie mieli pojęcia, że rozumiem dobrze hiszpański i wyłapywałem ich rozmowy w tle. Przewinęło się: "espera, espera, ha llamado", co znaczny "poczekaj, ON zadzwonił". Czyli już jestem, szeroko rozumianym, "on". Nieźle.

Więc wydaje się, że masz rację shiver. I oni to wiedzą, i wiedzą, że ja wiem, że wiedzą

Jak tylko coś się zmieni - umieszczę tu dla wszystkich zainteresowanych. Będzie ładny case-study.

Mały update!

Zadzwonili do mnie i powiedzieli, że nie i kropka. A gdy ich odesłałem do ich własnego "Conditions of Carriage" otrzymałem odpowiedź: "tak, ale nie" Na zasadzie "bierz, albo spadaj". A jak włączyłem nagrywanie to pani się zrobiła mniej rozmowna, bardziej głośna i zdecydowanie bardziej nieprzyjemna. Zacząłem nalegać by odpowiedziała jasno: "mogę czy nie mogę dotrzeć do Bordeaux?" to... odłożyła słuchawkę.

Dla ciekawych - tak wygląda moja odpowiedź na ich wall'u:



https://www.facebook.com/Volotea/posts/816949121727323

Jestem w iście burzycielskim nastroju

Można by jeszcze zainteresować hiszpański odpowiednik UOKiK tymi anulowanymi lotami za 50+1€, z których zwracają tylko 1€ (zwłaszcza jeśli anulowano wiele lotów i jest wielu poszkodowanych w tej sprawie). Niby wszystko w zgodzie z prawem (jeśli ktoś wybiera refund), ale...

_________________

Tak odnośnie kwestii prawnych:
Rzeczywiście z rozporządzenia 261/04 wynika, że jeśli poinformowali Cię o odwołaniu lotu co najmniej 2 tygodnie przed jego planowaną datą to nie należy Ci się odszkodowanie - chodzi tutaj jednak wyłącznie o odszkodowanie w rozumieniu ww. rozporządzenia. Rozporządzenie ma zaś na celu uproszczenie dochodzenia odszkodowań, a nie zastępuje w całości odpowiedzialności za szkodę. Tym samym, fakt, że nie możesz skorzystać z rozporządzenia, nie oznacza, że nie możesz uzyskać odszkodowania na zasadach ogólnych. Przypuszczam, że w ogólnych warunkach przewozu Volotei jest zapisane prawo właściwe do rozstrzygania sporów i wg tego prawa należałoby dochodzić odszkodowania - możesz np. wykazywać, że straciłeś rezerwacje za 500 zł (jeśli były niezwracalne) i domagać się zwrotu tej kwoty przez Voloteę. Dodatkowo, ostatnio w orzecznictwie TSUE zaczęło się klarować coś takiego jak "prawo do niezmarnowanego urlopu" - nie znam szczegółów, ale być może dałoby się dzięki temu otrzymać jakieś zadośćuczynienie....

Volotea to mistrz anulacji lotów. Najpierw akcja krakowska, później anulowany mój lot VCE-JMK. Niepoważna firma.

@mnowakrgw Bardzo ciekawy komentarz! Dzięki wielkie.

Tak czy inaczej - zgłaszam się na ochotnika by eksperymentalnie sprawdzić co się dzieje, gdy linie lotnicze starają się nas oszukać i jak daleko trzeba się posunąć by problem rozwiązać.

Krok 0, czyli polubownie: załatwić się nie da nic.
Krok 1: instytucje regulujące i egzekwujące prawa pasażera na poziomie państwa członkowskiego. W Hiszpanii - AESA y AENA. W toku.

Niewiarygodne! Niewiarygodne!! Bez zbędnych komentarzy - zapraszam do lektury:

Mój email:



I odpowiedź (6 dni później... ale wyczekali!)



Cudów nie ma, ale wooow...

Niech ktoś przyklei temat, by ludzie wiedzieli co robić

Gratuluje. Jedyna mała - malutka - uwaga. Jak znasz jakiegoś prawnika co zna dobrze angielski to poproś o pomoc. Twój email można by napisać bardzo ładnym żargonem prawniczym. Co to daje? Ano to ze każda ich odpowiedz na pewno była konsultowana z prawnikiem. Nawet byle jaki prawnik szybko sie połapie ze druga strona wali z grubej rury tzn, ze jeszcze pozwu nie ma ale jest blisko. Zwykle działa

Czym zapłaciłeś za Supervolotea?Jeżeli karta kredytową lub paypal to skontaktuj się ze swoim bankiem i opisz zaistniała sytuację.
Być może ściągną Twoje 50 euro.

A tak na marginesie ja już dawno nie korzystam z tego typu supermegaextra deali.W końcu samoloty na wode nie latają wiec jakiś profit muszą wygenerować.

Aż mi się ręce trzęsą z niedowierzania... udało się.

Po moim ostatnim mailu sprawa trafiła w ręce ludzi z centrali we Francji. Od razu ton był inny. Po pierwsze - zawsze dzwonili do mnie, na ich koszt. Po drugie - mojej sprawie został przypisany stały konsultant (do którego już mówię po imieniu, w ostatnich tygodniach rozmawiałem z nim więcej niż z moją własną rodziną). Po trzecie - jak tylko zdali sobie sprawę, że nie jestem "pieniaczem", który chce wyłudzić kasę od linii lotniczej "bo mu się należy", znieśli limit 80 euro.

Koniec końców ustaliliśmy następujące warunki:
- wynajęli mi samochód (Fiat 500, najtańszy dostępny, ale jest) - opłacony
- zwrócą za benzynę post factum (zobaczymy... )
- ja muszę opłacić koszty autostrad

Tym samym zamykam miniblog

Suma summarum - jeśli mamy rację to udać się "musi". Trzeba tylko pamiętać o ustawieniu upierdliwości na 10/10, cierpliwości na 9/10 i cytować 261/2004 z głowy.

Mam nadzieję, że komuś się przyda moja historia. Powodzenia!