Po przeczytaniu kilku relacji z Maroka i natchnieni radami oraz okazjami noclegowymi użytkowników F4F stwierdziliśmy – lecimy. Postanowiliśmy przeznaczyć na Maroko 3 tygodnie. Podróżować wyłącznie lokalnymi środkami transportu, bez wypożyczania auta. Po ogarnięciu lotów Ryanem na 7 tygodni przed wylotem trasa Gdańsk-Londyn Stansted – Marrakesz i i powrót Rabat-Stansted-Gdańsk zaczęliśmy ogarniać trasę dookoła Maroka. Celem było zobaczenie jak najwięcej ciekawych miejsc „niezadrogo”.
Celem naszym był m.in. Toubkal czy narty w Oukaimeden, ale też Sahara, więc spakowanie się do dwóch podręcznych Ryana było nie lada wyzwaniem. Ale daliśmy radę. 
Dzień 1 -18 marca wtorek.
Po 17-stej wylądowaliśmy w Marrakeszu. Drzwi samolotu otwarte i … zapach. Czytaliśmy, że tak będzie, ale dopiero osobiście mogliśmy poczuć Maroko. Wtedy jeszcze nie miałem żadnych skojarzeń. Dziś jak otwieram woreczek z przyprawą do tadżina to czuję się jak wtedy na schodach samolotu.
Wypełnienie deklaracji, odstanie swojego w kolejce do odprawy i wychodzimy z terminala.
Na tych co wyszli na wprost rzuciły się tłumy taksówkarzy, naganiaczy i różnej maści naciągaczy.
My poszliśmy lekko na prawo, żeby ominąć tą całą szopkę, potem w lewo i pewnym krokiem ruszyliśmy przed siebie w stronę miasta. Po kilkuset metrach doszliśmy do dużego ronda, skąd jeździ autobus miejski nr 11, 18 lub 20 (spod samego terminala jeździ 19 i kosztuje 20 MAD) . Nam się trafiła 18-stka. Zapłaciliśmy kierowcy po 4 MAD od osoby i jedziemy. Popytaliśmy ludzi w autobusie na którym przystanku należy wysiąść aby dojść do Jemaa El Fna. Znalazła się jakaś litościwa anglojęzyczna dusza i wskazała nam odpowiedni przystanek.
Chciałem jakieś drobne dirhamy kupić już w Polsce przez F4F, ale nie poszło. Na lotnisku wymieniłem kilka euro tak, aby mieć na dojazd do miasta i ewentualne drobne wydatki. Kurs 10,69 MAD/€. Następnego dnia, po obejściu kilku kantorów stwierdziłem, że na Jemaa El Fna jest najlepszy kurs 11,07 MAD/€.
Po hałasie, łunie światła i zapachu grillowanego mięsa znaleźli najsławniejszy plac Maroka. Staliśmy tak zafascynowani dłuższą chwilę i postanowiliśmy tu dzisiaj jeszcze wrócić pomimo późnej pory.
Po znalezieniu riadu z małymi przygodami i jednym z pierwszych kontaktów z naganiaczami w końcu spotykamy się z Hassanem. W Polsce jeszcze przed wyjazdem przez booking.com zarezerwowałem riad na 3 noclegi w Marrakeszu u polecanego Hassana http://www.booking.com/hotel/ma/riad-na ... c89;dcid=2 . Jeden nocleg w Ait Ben Haddou dzięki znalezisku tomguna 3-defat-kasbah-ouarzazate-maroko-13-zl-2os,81,41201 i jeden w Tetouanie http://www.booking.com/hotel/ma/riad-da ... c89;dcid=2 . I całe szczęście bo jak dojechaliśmy do Tetouanu to okazało się, że odbywa się jakiś festiwal filmowy i ceny na miejscu były kosmiczne, ale o tym później. Resztę pozostawiliśmy przypadkowi. Zgodnie z zaleceniami, że to nocleg w Maroku znajduje ciebie, a nie odwrotnie.
Hassan, po ciepłym powitaniu, zrobił nam Berber whisky (mocna zielono-miętowa herbata z dużą ilością cukru) i usiadł sobie z puszką piwa. Od niego wtedy dowiedzieliśmy się jak szukać Alku w Maroku. Rozmowa zaczęła się rozkręcać. Hassan przyniósł sziszę, my żubrówkę i żołądkową, on piwko.
Po dwóch godzinach asymilacji poszliśmy ma Jemmaa coś zjeść. I tu znowu rady z F4F (sorry, to nie wazelina, ale najbardziej wiarygodne informacje zawsze wiecie gdzie) od razu jak w dym do nr 14 na rybki. To był dobry wybór.
Jeszcze odkażenie Smirnoffem 50% z pokładu Ryana za 12€/L, prysznic, paciorek i lulu. Pierwszy dzień na afrykańskiej ziemi za nami.
Załącznik:
DSC_0686.JPG [ 218.6 KiB | Obejrzany 19468 razy ]
Załącznik:
DSC_0699.JPG [ 203.46 KiB | Obejrzany 19468 razy ]
Załącznik:
DSC_0691.JPG [ 177.15 KiB | Obejrzany 19468 razy ]
Załącznik:
DSC_0698.JPG [ 181.4 KiB | Obejrzany 19468 razy ]
