Akceptuję i chcę ukryć komunikat Fly4free.pl korzysta z technologii, takich jak pliki cookies, do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu automatycznego personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu na stronie. Technologię tę wykorzystują również nasi partnerzy. Szczegółowe informacje dotyczące plików cookies oraz zasad przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności. Zapoznaj się z tymi informacjami przed korzystaniem z Fly4free.pl. Jeżeli nie wyrażasz zgody, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim komputerze, powinieneś zmienić ustawienia swojej przeglądarki internetowej.



Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 60 posty(ów) ]  Idź do strony 1, 2, 3  Następna
Autor Wiadomość
#1 PostWysłany: 04 Lut 2019 15:41 
Moderator forum

Rejestracja: 08 Lis 2011
Posty: 988
Loty: 124
Kilometry: 370 562
Zbieram się i zbieram do rozpoczęcia tej relacji... I się nie mogę zebrać.
No to sobie wymyśliłem, że jak cokolwiek napiszę na początek, to już później będzie z górki. Tytułem wstępu napiszę zatem czego można się tu spodziewać...

Image

Image

Image

Staramy się podróżować w standardzie normalnym, co znaczy, że nie wchodzi w grę spanie po przystankach autobusowych czy hostelach po 5 PLN. Nie wchodzi w grę jedzenie w miejscach, gdzie nie czuję się bezpiecznie w sensie sanitarno-epidemiologicznym. Nie latamy z 5 przesiadkami, bo będzie o 45 PLN taniej. Nie jeździmy stopem (to fajna przygoda, ale wymaga zbyt wiele czasu i energii oraz nie da się tego wiarygodnie zaplanować). I pomimo tego wszystkiego staramy się, żeby było tanio. Tanio, ale miło z dodatkiem odrobinki rozpusty i luksusu. :)

Image

Image

Seszele nie są tanim kierunkiem. Można tam spędzić fajnie czas za 2500 PLN od osoby (jak to opisał @Washington w swojej świetnej relacji), ale aż tak, to ja nie potrafię. Nam wyszło ok. 5.500 za 8 dni na miejscu, przy sporej pomocy różnych sposobów na obniżenie kosztów, znalezionych (gdzieżby indziej) na f4f. Znajdziecie tu więc opis jak spędzić tydzień na Seszelach w normalnym standardzie i akceptowalnej cenie.

Image

Image

Image

Image

Seszele to plaże. I niewiele poza tym. Będzie więc, jak w każdej innej relacji z Seszeli, opis i pierdylion zdjęć z kilku/kilkunastu Seszelskich plaż. Mam tylko nadzieję, że opis będzie ciekawy a zdjęcia pozwolą Wam poczuć te 30 stopni Celsjusza i ogólną błogość, jaka człowieka dopada w takich miejscach.


Image

Image

Image

Image

Będzie "przygoda" lotnicza, której finał jeszcze nie nastąpił, ale wnioski na przyszłość już wyciągnąłem. I może te wnioski komuś jeszcze się przydadzą. Ta "przygoda" może nam niestety jeszcze podnieść koszty... :(

Image

Będzie atrakcja, która wcale nie jest jakoś ukryta, wręcz przeciwnie. A jakoś nikt jej jeszcze w polskim internecie nie opisał. Przynajmniej ja nie widziałem.

Będzie mój pierwszy raz... w saloniku lotniskowym. I mam tu na myśli wejście do saloniku, a nie coś innego (If you know, what I mean... ;) )
Trochę wstyd się przyznać, ale po ok. 80 lotach nadal mi się wydawało, że te saloniki to nie dla mnie. Że to drogie i dla wybrańców. Może jest więcej takich osób, którym się tak wydaje. No to będziemy to zmieniać. :)

Image

I będzie jeszcze wiele innych rzeczy:
Co na Seszelach jedzą Chińczycy?
Jak wygląda najładniejsza karta pokładowa jaką widziałem?
Czy warto płacić za bilet do lasu?
Co robić w czasie deszczu?
Jak przeżyć na bezludnej wyspie?
...

To co, ktoś to będzie czytał? ;)

Image
_________________
Moje relacje:
<USA - Roadtrip z namiotem na dachu>; <Seszele Luksusowo? Budżetowo? Panie, a nie można obu? Można!>,
<Islandia - lodowe góry i maskonury.>, <Ej, ale będzie widać góry? - Kirgistan Kazachstan>
<Wuchta problemów - Hong Kong, Filipiny>
Góra
 Profil Relacje PM off
53 ludzi lubi ten post.
2 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
Wczasy w Turcji: tygodniowe all inclusive w hotelu niedaleko plaży od 1763 PLN. Wyloty z 2 miast Wczasy w Turcji: tygodniowe all inclusive w hotelu niedaleko plaży od 1763 PLN. Wyloty z 2 miast
Odkryj Deltę Mekongu: Wietnam i Kambodża w jednej podróży z Warszawy za 2900 PLN (z dużym bagażem) Odkryj Deltę Mekongu: Wietnam i Kambodża w jednej podróży z Warszawy za 2900 PLN (z dużym bagażem)
#2 PostWysłany: 04 Lut 2019 16:08 

Rejestracja: 14 Maj 2016
Posty: 1439
Zbanowany
niebieski
Go on :P
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#3 PostWysłany: 04 Lut 2019 16:17 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Lut 2014
Posty: 2878
Loty: 408
Kilometry: 765 204
srebrny
Ja czytam. Pisz! Te 5500 za 8 dni to na was dwoje, czy za osobę?
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#4 PostWysłany: 04 Lut 2019 16:27 

Rejestracja: 04 Cze 2012
Posty: 4253
Loty: 416
Kilometry: 938 579
złoty
obstawiam ze na osobę, biorąc pod uwagę pewne problemy z lotami na powrocie ;))
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#5 PostWysłany: 04 Lut 2019 16:38 
Moderator forum

Rejestracja: 08 Lis 2011
Posty: 988
Loty: 124
Kilometry: 370 562
@elwirka 5500 jest za osobę i BEZ UWZGLĘDNIENIA tych problemów @maxima Liczę na pozytywne zakończenie sprawy...
_________________
Moje relacje:
<USA - Roadtrip z namiotem na dachu>; <Seszele Luksusowo? Budżetowo? Panie, a nie można obu? Można!>,
<Islandia - lodowe góry i maskonury.>, <Ej, ale będzie widać góry? - Kirgistan Kazachstan>
<Wuchta problemów - Hong Kong, Filipiny>
Góra
 Profil Relacje PM off
elwirka lubi ten post.
 
      
#6 PostWysłany: 04 Lut 2019 16:39 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Lut 2014
Posty: 2878
Loty: 408
Kilometry: 765 204
srebrny
Napisałeś „nam wyszło 5500”. Stąd moje dociekliwe pytanie;-)
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#7 PostWysłany: 04 Lut 2019 16:40 

Rejestracja: 02 Mar 2012
Posty: 7785
złoty
Zaciekawiłeś mnie tym wstępem że ho,ho. ;) Dopisuję się więc do listy czytelników :P
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#8 PostWysłany: 04 Lut 2019 16:46 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 04 Lis 2017
Posty: 7
Loty: 83
Kilometry: 206 850
i'm aboard, captain!
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#9 PostWysłany: 04 Lut 2019 16:47 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 12 Lis 2012
Posty: 2939
Loty: 348
Kilometry: 658 488
niebieski
elwirka napisał(a):
Napisałeś „nam wyszło 5500”. Stąd moje dociekliwe pytanie;-)


Gwoli ścisłości to napisał tak: Można tam spędzić fajnie czas za 2500 PLN od osoby (jak to opisał @Washington w swojej świetnej relacji), ale aż tak, to ja nie potrafię. Nam wyszło ok. 5.500 za 8 dni

Ale koniec tej matury z języka polskiego. Czekamy na więcej 8-)
_________________
Azory => Egzotyka tuż za rogiem, czyli azorski "double decker" :)
Góra
 Profil Relacje PM off
marcinsss uważa post za pomocny.
 
      
#10 PostWysłany: 04 Lut 2019 17:08 
Moderator forum

Rejestracja: 08 Lis 2011
Posty: 988
Loty: 124
Kilometry: 370 562
miriam napisał(a):
Zaciekawiłeś mnie tym wstępem że ho,ho. ;) Dopisuję się więc do listy czytelników :P


Tak się właśnie ukręca bat na własne cztery litery :D
Teraz już muszę pisać dalej... :lol:
_________________
Moje relacje:
<USA - Roadtrip z namiotem na dachu>; <Seszele Luksusowo? Budżetowo? Panie, a nie można obu? Można!>,
<Islandia - lodowe góry i maskonury.>, <Ej, ale będzie widać góry? - Kirgistan Kazachstan>
<Wuchta problemów - Hong Kong, Filipiny>
Góra
 Profil Relacje PM off
3 ludzi lubi ten post.
 
      
#11 PostWysłany: 04 Lut 2019 17:15 

Rejestracja: 25 Sie 2011
Posty: 8850
Loty: 990
Kilometry: 952 329
platynowy
Pisz, a my będziemy Cię poganiać, jak się będziesz ociągał.
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#12 PostWysłany: 04 Lut 2019 17:15 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 15 Wrz 2015
Posty: 1186
złoty
Nie masz wyjścia, musisz ....
Jak mówią: obecny!!!
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#13 PostWysłany: 04 Lut 2019 23:50 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 05 Kwi 2013
Posty: 175
Loty: 73
Kilometry: 200 797
niebieski
Kolejny na liście :)
_________________
Moje relacje:

Zachód USA mocno rozszerzony i skondensowany jednocześnie
Transsybirem do Chin
Indie z podręcznym
Autostopem po Jordanii
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#14 PostWysłany: 05 Lut 2019 00:04 

Rejestracja: 23 Cze 2012
Posty: 3
Loty: 134
Kilometry: 288 705
Jestem ciekaw Twojej relacji bo własnie 29.01 wróciłem po dwóch tygodniach spędzonych na Seszelach i oszczędzając lecz nie rzeźbiąc wydałem po ok 6300zł na osobę
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#15 PostWysłany: 05 Lut 2019 00:13 
Moderator forum

Rejestracja: 08 Lis 2011
Posty: 988
Loty: 124
Kilometry: 370 562
Żeby później było ciekawie, to najpierw będzie troszkę nudno. 8-)

24 sierpnia 2018 wróciliśmy z ponad trzytygodniowego wyjazdu po USA. Wyjazd był intensywny (jak ktoś nie czytał, to link do relacji w stopce ;) ) i mieliśmy chwilowo dość jeżdżenia. "Chwilowo" użyłem nieprzypadkowo - już 10 września kupiliśmy bilety na kolejny wyjazd - właśnie na Seszele. ok. 2.200 za osobę liniami Swiss. Moim zdaniem niezła cena, zwłaszcza w okresie ferii. Tymi samymi liniami lecieliśmy do USA i bardzo się nam podobało. Ponieważ do wyjazdu było sporo czasu, to oddzielnie dokupiłem ubezpieczenie kosztów rezygnacji, a że okazało się, że w pakiecie taniej, to równocześnie kupiłem cały pakiet (zdrowotne, opóźnienie/zagubienie bagażu i jeszcze kilka innych).

Seszele na liście "Do odwiedzenia" były od dawna. Miałem już mniej więcej orientację co chcę tam robić i jak rozłożyć czas tam spędzony pomiędzy poszczególne wyspy oraz jak zaplanować transport pomiędzy nimi. Ostatecznie plan wyglądał następująco:
Załącznik:
!daty.JPG
!daty.JPG [ 52.58 KiB | Obejrzany 25554 razy ]

Te informacje pozwalają na zakup transportu pomiędzy wyspami.
Bardzo mi się podobają samoloty, którymi lata AirSeychelles pomiędzy Maha a Praslin, jeszcze bardziej, że lot trwa 15 minut, a kosztuje niemal tyle samo, co trwający godzinę rejs promem. W dodatku loty są praktycznie z tego samego lotniska, a do promu trzeba sporo dojechać. To ostatnie nie ma w sumie większego znaczenia, bo jak nie dojedziemy na Mahe, to będziemy musieli dojechać na Praslin. Ale i tak decyzja jest, że lecimy. Za bilet w obie strony zapłaciliśmy 2093 SCR od osoby (ok. 600 PLN). Z Praslin na La Digue płynęliśmy promem po 14 Euro za osobę w jedną stronę. Gdybyśmy wybrali bezpośredni prom z Mahe na La Digue, to kosztowałby on około 920 SCR za osobę w jedną stronę, czyli nieznacznie taniej. A lot Seszelskim, pięknie pomalowanym DHC-6 bezcenny! Chociaż powrót mogliśmy wziąć promem... ale o tym później.

Image

Kolejny temat do ogarnięcia, to noclegi. Moja Najdroższa zwykła mówić: "Tanie bilety to początek dużych wydatków." Moja Najdroższa to bardzo mądra kobieta.
Noclegi na Seszelach niestety kosztują. Żeby nie być gołosłownym, to przed chwilą sprawdziłem na bookingu noclegi na Praslin. Tydzień bez śniadania to w najtańszej opcji 2.400 PLN. Ze śniadaniem 3.000. Ale gdybym napisał, że będą to "najtańsze nory", to bym skłamał. Z tego, co widziałem coś takiego jak "nora" na Seszelach chyba nie występuje. Nawet w najtańszych hotelach, apartamentach czy domkach zachowany jest przyzwoity standard. Taki, powiedzmy, europejski. No ale nie po to jedziemy jeden, jedyny raz w życiu na Seszele, żeby szukać najtańszego noclegu. Początkowo na La Digue zamawiam Coral Apartmens, które ktoś tam, gdzieś tam polecał, w cenie ok. 500 PLN za nockę ze śniadaniami na 5 nocy. Na Praslin natomiast na bogato (to ta rozpusta, o której pisałem w pierwszym wpisie). Dwie nocki, ale w najładniejszym hotelu, którego cena nie powodowała zawału. Po długim rozważaniu, głębokim namyśle i kilkukrotnym przeliczeniu kasy wybieramy Coco de Mer. Normalna cena, ze śniadaniami to ok. 1.500 PLN za nockę. Coś tam wróci z cashback-u, coś tam trafi do Wizzair na przyszłe bilety... Raz się żyje!
Jakiś czas później udało się (no gdzie - na f4f) znaleźć sposób na bardzo znaczne obniżenie tych cen. A dokładniej, to cenę za Coco de Mer obniżyliśmy prawie o połowę, a z Coral Apartmens zrezygnowałem, biorąc w zamian, za podobne pieniądze dużo lepszy hotel - Le Repaire - Boutique Hotel & Restaurant.
Gwoli wyjaśnienia ewentualnych niejasności - pojęcie "luksusowy hotel" znaczy zupełnie co innego dla różnych ludzi oraz w różnych miejscach na świecie. Czasami jak będzie ciepła woda i czysto, to już jest luksus, innym razem jak pokój nie ma 100 m, dostępu do saloniku czy osobistego lokaja, to jest słaby. Umówmy się, że to, co jest w Coco de Mer na potrzeby niniejszej relacji uznamy za luksus. Było bardzo czysto, pokoje i przestrzeń publiczna była urządzona ze smakiem, ze smakiem również jedliśmy urozmaicone śniadania a gości na plażę dowoził melex, mimo tego, że było to niecałe 100 metrów od lobby. Do tego ten pomost...

W listopadzie trafiła się kolejna okazja na zaoszczędzenie kilku złotych - FlixBus sprzedawał bilety po 5 PLN. :)

Wtedy też mniej więcej (właściwie mniej, bo w październiku) zacząłem drążyć temat saloników. I okazało się, że to jest jak najbardziej dla zwykłych ludzi. Wystarczy na przykład karta Diners Club LOT. Korzystając z promocji "Warto bezgotówkowo" wyrobiłem ją bezpłatnie (i oczywiście karta dodatkowa dla Najdroższej).. Dla tych, co nie wiedzą, karta Diners Club LOT pozwala na 5 bezpłatnych wejść do saloników lotniskowych w roku. Jedyny warunek - w okresie 30 dni przed wejściem należy zrobić obrót minimum 1.000 PLN. Na forum jest wiele informacji na temat tej karty oraz innych sposobów na skorzystanie z saloników.
Czemu zainteresowałem się tymi salonikami? Ano, w Zurychu mieliśmy 5 godzin czekania na kolejny lot...

W końcu nadszedł ten dzień. Rozpoczynamy naszą bardzo urozmaiconą podróż na La Digue. Żeby niczego nie pominąć - najpierw taksówką na dworzec, następnie FlixBus do stolicy. FlixBus był piętrowy i miał przepięknie zaparowaną przednią szybę. Tylko tyle zapamiętałem z tego odcinka drogi. Następny etap - zmieniamy środek transportu na pociąg i z Warszawy Zachodniej dojeżdżamy na Okęcie. Ostatnie przygotowanie bagaży, odprawa i idziemy skorzystać z kolejnego dobrodziejstwa Dinersa - usługi Fast Track (czyli przejścia przez security szybką ścieżką). To znaczy skorzystalibyśmy, gdyby miało to jakikolwiek sens. Nie miało. Na normalnej ścieżce były jakieś 3 osoby, więc nie będziemy się wydurniać... :lol:

Image

Image

Image

Image

Nasz Bombardier już się szykował do drogi. Okazało się, że zupełnie przypadkowo dostaliśmy miejsca z większą ilością miejsca na nogi - przy wyjściu ewakuacyjnym. Lot szybki i bez historii. Warto jedynie wspomnieć o czekoladkach, którymi Swiss częstuje na tej trasie. Pycha!

Image

Image

Na lotnisku w Zurychu idziemy wreszcie skorzystać z "luksusu dla wybranych" - saloniku. No nie powiem - miło. Najpierw zjedliśmy małe co nieco a następnie, przy lampce Martini oglądaliśmy filmy w wygodnych fotelach. Dużo lepszy sposób na spędzenie kilku godzin, niż standardowe ławki przy wyjściu do samolotu i woda z poidełka. :) Kolejny odcinek Zyrych-Mahe lecimy z Edelweiss Airbusem A343.

Image

Image

Jak widać, Szwajcarzy, mądry naród, postanowili iść za ciosem. Sprzedaje się ich czekolada, sprzedają się scyzoryki, to i scyzoryki z czekolady będą hitem. Czekamy na czekoladowe zegarki. I sery.

Niestety, pod sam koniec oczekiwania w Zurychu zacząłem się dziwnie czuć. Najpierw pomyślałem, że może jednak coś w tym saloniku mi zaszkodziło, ale okazało się że dopadła mnie jakaś jednodniówka, którą sporo znajomych i rodziny przechodziło w tym samym czasie. Wredne choróbsko objawiało się w pierwszej fazie nudnościami, rozwolnieniem i ogólnie, z obu stron z człowieka leci. A ja, właśnie w tej pierwszej fazie wsiadam na pokład. Do dziś nie wiem, jakim cudem udało mi się nie skorzystać z torebki na pokładzie samolotu. Gdybym mógł wstać z fotela, to bym pewnie na dłużej zablokował jedno z WC, ale nie mogłem, bo akurat startowaliśmy. Kilka razy już miałem po tą torebkę sięgać, ale jakoś, siłą woli... no w każdym razie zachowałem czyste konto w temacie zużywania samolotowych torebek. Faza druga choróbska to brak apetytu, ogólne osłabienie i senność. Na pokładzie samolotów zazwyczaj apetyt mi dopisuje, tym razem nie tknąłem jedzenia i piłem tylko herbatę i wodę, żeby się nie odwodnić. I niemal całą trasę przespałem - jedyny plus.

Image

Lądowanie o czasie, procedury na granicy jakieś szczątkowe i bezproblemowe. Zmieniamy lotnisko z International na Domestic. Dzieli je jakieś 100 metrów. Po drodze korzystam z bankomatu i robię pamiątkowe zdjęcie kursów walut, tak na wszelki wypadek.

Image

Zostawiłem nam mały zapas pomiędzy lotami, na wypadek jakichś opóźnień. Opóźnień nie było, więc teraz trzeba ten zapas odsiedzieć w takiej oto poczekalni. Odprawić nas jeszcze nie chcą, dopiero na 2h przed lotem. Oczekiwanie mi się za bardzo nie nudziło. Przespałem. Asi się nudziło trochę bardziej...

Image

W końcu możemy się odprawić, i możemy zobaczyć na żywo te seszelskie latające cudeńka. Śliczne są. Tu już nie czekamy za długo. Pakujemy się do samolotu. Wybrałem najlepsze miejsca (1B i 1C), z których, bez wstawania, mógłbym poklepać pilotów po plecach i podziękować za świetny lot. A lot faktycznie mi się podobał. Pierwszy raz leciałem aż tak małym samolotem i pierwszy raz miałem tak dobry wgląd do kabiny pilotów. Do tego widoki za oknem...

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Mam kilka filmików z tego lotu, jak się kiedyś zmobilizuję i je posklejam w jakąś spójną całość, to wrzucę.
Tymczasem po wylądowaniu pierwsze, co w nas uderzyło, to cisza. To nie była taka głucha cisza, tylko taka cisza na łonie natury. Był delikatny szum drzew, śpiew ptaków i darcie ryja przez jakieś owady, ale było jakoś tak... nie wiem, magicznie. I już wtedy, po raz pierwszy, mimo niezbyt dobrego samopoczucia, mimo tego, że jeszcze kawał drogi przed nami stwierdziłem, że jest cudnie. Że warto było... 8-)

Przy wyjściu z lotniska jakieś 5 osób "poluje" na tych 15 turystów, którzy przylecieli. Przy czym określenie "poluje" jest mocno na wyrost, zwłaszcza, jak ktoś był w Azji na przykład... Po prostu panowie przerwali na chwilę konwersację, podnieśli głowę (bo już siebie z ławki nie, bez przesady) i zapytali, czy nie potrzebujemy auta albo taksówki. Odparliśmy grzecznie, że "No, thanks", więc panowie wrócili do przerwanej rozmowy a my ruszyliśmy szukać przystanku autobusowego. Nie było nam dane znaleźć, bo jednak jeden z panów spod wyjścia ruszył w tym samym kierunku, co my (przypadek?) a mijając nas, zapytał, gdzie jedziemy.
- Na prom.
- O, to super, bo on jedzie w tym samym kierunku i może nas zabrać.
Tu podał kwotę, której zupełnie nie pamiętam, ale jakąś kosmiczną (tak mi się wydawało). Bodajże 50 euro. Stwierdziliśmy, że jednak wolimy środki komunikacji miejskiej. Pan kierowca zaczął mnie przekonywać, że jest niedziela i autobusy nie jeżdżą, a on, ponieważ i tak jedzie w tą samą stronę, to może nam udzielić znacznego rabatu. Na przykład zejść o jakieś 5% z tej kosmicznej ceny. Tiaaa...
Po dłuższych negocjacjach pan zszedł z ceny jakieś 50%, a ja sobie przekalkulowałem, że w aucie jednak będę mógł spać (przypominam - faza druga), a w autobusie to nie bardzo. No i jednak było jakieś ryzyko, że te autobusy jednak nie jeżdżą, albo jeżdżą rzadziej.Okazało się, że na przystani faktycznie ktoś na tego naszego kierowcę czekał i pewnie tylko dlatego zgodził się tak bardzo zejść z ceny.
Po drodze minęliśmy dwa autobusy.

Na przystani oczywiście się zdrzemnąłem. Na promie oczywiście też.

Żeby wejść na prom, najpierw musieliśmy wymienić wydrukowane potwierdzenia na karty pokładowe. I były to najładniejsze i najbardziej niezwykłe karty pokładowe ze wszystkich, jakie do tej pory widziałem.

Image

Image

Image

W drodze z promu do hotelu nie zdrzemnąłem się tyko dlatego, że szliśmy na pieszo, a w tych warunkach kiepsko się śpi. Albo kiepsko idzie. Bardzo mi się spodobał marketing miejscowych biznesmenów na przystani.
"Wynajmij od nas rower, a dostarczymy Twoje bagaże do hotelu bezpłatnie!"
Muszę przyznać, że kuszące to było. Ale my mieliśmy niecały kilometr do hotelu no i specjalnie dla tej chwili wybraliśmy plecaki, a nie walizki, więc podziękowaliśmy grzecznie za propozycję i pomaszerowaliśmy do hotelu, którego nazwy do dziś nie potrafię wymówić. :)

Image

Hotel nie zawiódł. Przede wszystkim na recepcji była prawdziwa Filipinka, co jak wynika z mojego doświadczenia, jest gwarancją jakości. Dostaliśmy powitalny (zimny) soczek i powitalny (zimny, wilgotny) ręczniczek. A Mae (bo tak nazywała się Filipinka) usiadła z nami i oprócz załatwienia formalności związanych z zameldowaniem, dała nam mapkę La Digue i pokrótce omówiła wszystkie główne atrakcje wyspy, zwracając dużą uwagę na kwestie bezpieczeństwa. Kąpiele w morzu przy niektórych plażach były w jej mniemaniu śmiertelnie niebezpieczne. Również łażenie po górach czy skałach mogło grozić poważnymi problemami. Prosiła, żeby zgłaszać gdzie idziemy, jak będziemy wychodzić, żeby wiedzieli gdzie nas szukać, gdybyśmy nie wrócili.
Myślę, że było w tym trochę przesady, ale lepiej w tą stronę.

Zostawiliśmy graty w pokoju, i poszliśmy zobaczyć hotelową plażę, a z niej zachód słońca. Z plażą ewidentnie coś było nie tak. Nie wiem co. Nie odkryłem tego przez te kilka dni, ale coś musiało być. Nikt tam nie przychodził. Stały leżaki - ani jeden nie był zajęty ręcznikiem czy jakoś. Ani jednego parawanu. Może chodziło o te zwierzęta? Bo jakieś kraby biegały, ptaki brodzące i latające polowały na płyciźnie na malutkie ryby, których były tysiące. Była nawet prawdziwa czapla, a trochę później przyleciał taki wielki nietoperz, ale wysoko.
W oddali przemknął też jakiś narciarz ciągnięty za motorówką. Nie wiem, czy mi się tylko wydaje, ale miał jakieś takie wyjątkowo długie ręce od tego ciągania. Może to o niego chodziło?

Image

Image

Image

Image

Nie daje mi to spokoju... Co było nie tak z tą plażą... Czemu nie było tam tłumów...
_________________
Moje relacje:
<USA - Roadtrip z namiotem na dachu>; <Seszele Luksusowo? Budżetowo? Panie, a nie można obu? Można!>,
<Islandia - lodowe góry i maskonury.>, <Ej, ale będzie widać góry? - Kirgistan Kazachstan>
<Wuchta problemów - Hong Kong, Filipiny>
Góra
 Profil Relacje PM off
34 ludzi lubi ten post.
 
      
#16 PostWysłany: 08 Lut 2019 01:22 
Moderator forum

Rejestracja: 08 Lis 2011
Posty: 988
Loty: 124
Kilometry: 370 562
La Digue - dzień pierwszy

W poprzednim wpisie o Seszelach było bardzo mało Seszeli. Dzisiaj to trochę nadrobimy. Piękniejsza połowa naszej wycieczki zaprasza. :)

Image

Image

Image

Image

Image

Niezwykła!
Najpiękniejsza!
Najbardziej seszelska!

Plaża Anse Source d'Argent, bo o niej mowa, przez wielu uważana jest za najpiękniejszą na świecie. Oczywiście każdy taki ranking zależy od tego, kto go układa (albo kto go zamówił :lol: ), no ale umówmy się - na miejsce w ścisłej światowej czołówce ta plaża zasługuje.
Niezwykłe granitowe formacje, rzeźbione miliony lat przez naturę, mięciutki biały piasek, turkusowa woda, pogoda praktycznie przez cały rok - oto przepis na idealną plażę. Ja zdecydowanie nie jestem zwierzęciem plażowym i po 10 minutach na plaży zasypiam albo zaczynam z nudów coś kombinować, ale muszę przyznać, że tu było naprawdę pięknie.

Image

Image

Image

Image

Image

Osoba spostrzegawcza i o instynktach detektywistycznych powinna się zacząć zastanawiać, dlaczego większość zdjęć jest robiona od strony wody. I wygląda na to, że jesteśmy trochę dalej od brzegu, niż te brodzące na ostatnim zdjęciu panie.
To za sprawą obiecanej w pierwszym wpisie atrakcji, której nie widziałem w polskim internecie. Firma organizująca atrakcję nazywa się Crystal Water Kayaks - La Digue i można kontaktować się z nimi poprzez FB. Tyle, że ten kontakt i tak jest raczej słaby. Najlepiej po prostu udać się do ich siedziby - mają "budę" przy ścieżce na Source d'Argent, wcześniej dowiadując się tylko o której godzinie tego dnia będą wypływać, a zależy to m. in. od godziny przypływu/odpływu.
No dobrze - a na czym polega ta atrakcja? Na 3-4 godzinach spędzonych na kajakach, ale nie na zwykłych kajakach, tylko na takich magicznych. 8-)

Image

Image

Image

Image

Co można robić tyle czasu w takim kajaku? Pływać i oglądać!
I tu niestety muszę napisać, że rafa (przynajmniej tam, gdzie pływaliśmy) nie istnieje. Porównując to z tym, co widziałem w Egipcie, Tajlandii czy na Bali to jest smutek, smuteczek. Wyblakłe ruiny i gdzieniegdzie jakaś rybka czy ślimak. Sytuacje ratują trochę płaszczki, których kilka widzieliśmy, a poza tym życia pod wodą prawie nie ma. Winę za to ponosi El Niño i spowodowany nim wzrost temperatury wody powierzchniowej. Podobno w ciągu kilku-kilkunastu lat rafa może się odrodzić. Oby była to prawda i oby warunki do tego były sprzyjające. Na tą chwilę, przynajmniej w tej okolicy, na jakieś spektakularne snurki nie liczcie. Również pływanie takim kajakiem wzdłuż Koh Tao, to byłby szał, a tu było tylko (i aż) miło.
Pokręciliśmy się zatem trochę po okolicy w tych kajakach, podziwiając piękno wyspy od strony morza, ganiając płaszczki i oglądając smutne resztki rafy, a następnie płyniemy w kierunku kolejnego punktu programu.

Image

Image

W związku z tym, że dystans był spory a nie każdy był w przeszłości olimpijczykiem w wioślarstwie, to nam taki seszelski kulig zorganizowali.
Przy okazji kilka słów o bezpieczeństwie. Było nas łącznie 8 kajaków. W jednym z nich, oprócz klienta, był również przewodnik. Poza tym, przez cały czas w pobliżu kręcił się Zodiac (ponton z silnikiem). Nigdy nie wypływaliśmy poza rafę, nawet się do niej za bardzo nie zbliżaliśmy. Uważam, że było bezpiecznie, pomimo tego, że nie dostaliśmy kapoków. Osoby, które nie miały siły lub ochoty na wiosłowanie mogły w dowolnym momencie prosić o podholowanie.

Image

Po drodze takie widoki. Wg miejscowych legend (a przynajmniej wg miejscowych przewodników) to są całujące się skały i jeżeli jakaś para się pocałuje patrząc na nie, to miłość do grobowej deski jak w banku. My z Asią nie potrzebujemy takich wspomagaczy, ale jeżeli ktoś coś, to można spróbować. Może ze zdjęcia też zadziała... :lol:
Następna formacja wg przewodnika przypomina Coco de mer (żeńską wersję). A co przypomina Coco de mer, to chyba każdy wie. (dla tych, co nie wiedzą, to część ciała na 4 litery i nie "ucho")

Image

Kolejnym punktem programu jest plaża Robinsona Crusoe.
Skąd ta nazwa? To właśnie tu nakręcono wiele scen z filmu pod tytułem Crusoe (w 1988 roku). Tuż przy plaży znajduje się też jaskinia, która służyła filmowemu Robinsonowi za kwaterę. No cóż, widocznie przemysł hotelarski nie był wtedy zbyt dobrze rozwinięty w tych stronach...

Image

Image

Na Plaży Robinsona zaplanowany był dłuższy postój oraz część kulturalno-rozrywkowa, konkursy, piesze wycieczki po okolicy i generalnie relaks.
M. in. przeprowadzono szkolenie z samodzielnego obierania (za pomocą zaostrzonego kija) i rozłupywania (o skałę) kokosów. Prawie mi się udało. No w każdym razie już bym na bezludnej wyspie z głodu nie umarł Chyba, że by tam nie było kokosów. Kto sobie rozłupał, mógł sobie wypić i zjeść.

Image

Image

Kto sobie nie rozłupał, to mu pan rozłupał za pomocą profesjonalnych narzędzi.

Image

Image

Image

Trochę żeśmy tych kokosów zepsuli. Ale nic się nie zmarnowało. Podejrzewam celowe działanie organizatora, bo innego poczęstunku w cenie nie było. ;)
Był też z nami syn któregoś z przewodników. Lat na oko 5-6 i już się uczy fachu. Chwilami robił za przewodnika, a jak się zmęczył, to zasnął w kajaku.

Image

Przewodnik naprawdę ciekawie opowiadał o geologii, ekologii i historii regionu.

Image

A wyglądało to mniej więcej jak tu: on opowiada, my, tacy zasłuchani...

Image

A to co? Gołębie wyścigowe?

Image

Połaziliśmy po okolicy, porobiliśmy zdjęcia. Byliśmy nawet całkiem blisko słynnej Anse Moron. Za nami rozwrzeszczana dżungla, przed nami ocean. Myślałem, że nigdy nie będę chciał wrócić na Seszele, ale jednak jak teraz to piszę i oglądam ponownie te zdjęcia, to wróciłbym tam na godzinkę czy dwie...

Image

Image

Image

Image

Widoki i sielski nastrój sprawiły, że czas nam mijał bardzo szybko i nadeszła chwila powrotu. Chętnych do wiosłowania już nie było, więc uformowaliśmy sprawnie kulig i wróciliśmy na Anse Source d'Argent.
Wycieczka była super i nie żałuję ani jednego z 35 euro od osoby wydanych na nią. Jak ktoś będzie miał okazję, to polecam.
My natomiast poszwendaliśmy się trochę po Anse Source d'Argent i poszliśmy obejrzeć za co jeszcze tego dnia zapłaciliśmy.

Image

Image

Jak się zapewne większość czytających orientuje, na Seszelach wszystkie plaże są publiczne i bezpłatne. I tylko w jednym miejscu zrobiono sprytny myk - chcesz zobaczyć Sorce d'Argent? Musisz zapłacić.
Bo jedyne dojście do niej wiedzie przez skansen połączony z hodowlą wanilii i więzieniem dla żółwi.
Musisz, nie musisz... :)
W internecie (na f4f oczywiście również) można bez problemu znaleźć opis jak uniknąć tej opłaty. Należy zejść do morza obok lądowiska dla helikopterów i przejść krótki odcinek wodą. W czasie odpływu jest tam całkiem płytko. Nam się w promocji trafił nawet helikopter na lądowisku.

Image

No ale postanowiliśmy wejść na pełnym legalu i sobie po drodze pooglądać, cóż to takiego ciekawego tam jest, że wołają za to kasiurę. Wejście coś koło 30 PLN za osobę.
Główne atrakcje skansenu nas zupełnie nie interesowały (jak się kiedyś mieliło skorupy kokosów czy wyciskało olejek z wanilii). Zainteresowała nas za to fauna i flora na tym terenie. Po pierwsze - plantacja wanilii, która wygląda tak.

Image

Image

Image

Wiedzieliście, że wanilia należy do rodziny storczykowatych? Ja nie. A rośnie jako takie pnącze oplatając się wokół drzew.
Mieliśmy też okazję pooglądać z bliska słynne seszelskie pająki. Czemu słynne? Bo są wielkie i jest ich dużo. I podobno są zupełnie nieszkodliwe, no chyba, że ktoś zawału dostanie, jak mu taki okaz na głowę spadnie.
Dla osób mających problem z obecnością pająków w pobliżu - one są chyba mało stresujące, bo są zupełnie nieruchawe. Nie chodzą, nie skaczą, nawet nie drgną w tych swoich sieciach. Po prostu sobie tam są.

Image

Image

Zatrzymaliśmy się na chwilę przy więzieniu dla żółwi. Z premedytacją używam tej nazwy, bo takie mniej więcej sprawia to wrażenie. Same żółwie robią świetne wrażenie, ale to, że są tam przetrzymywane jest dość smutne. Cieszę się, że udało nam się później spotkać też żółwia na wolności.

Image

Ten chyba jest wkurzony.

Image

Image

A to taki bardziej żółw-filozof.
Było też sporo ptactwa. Bardzo polularne na Seszelach są te sympatyczne kolorowe "wróble".

Image

A to jest rarytas. Bardzo się cieszę, że udało nam się go spotkać. Po łacinie Terpsiphone corvina, po angielsku Seychelles paradise flycatcher a tłumacząc dosłownie na polski to Seszelska rajska muchołówka. Nie mam pojęcia, czy to poprawna polska nazwa. Ptak jest wpisany na listę gatunków ekstremalnie zagrożonych wyginięciem. Dodatkowy smaczek - był w logo naszego hotelu.

Image

Jeszcze trochę podziwiania okolicy i kilka zdjęć kwiatów.

Image

Image

Image

Image

W drodze powrotnej do hotelu odwiedzamy supermarket. Nic ciekawego, kosmiczne ceny, totalny brak owoców. Idziemy też coś zjeść. Na La Digue stołowaliśmy się w Take Away "Gala" - smacznie i tanio. Można się najeść za ok. 20-30 PLN na osobę (danie główne (kurczak czy ryba + frytki albo makaron) + jakieś picie, polecam lemoniadę). Uwaga na zielone curry - jest ostre. :shock:

Image

Jeżeli chodzi o czas, to na Seszelach (jak i wszędzie między zwrotnikami) nie ma wielkiej filozofii. Wschód koło 6:00 rano, zachód koło 18:00. A piszę o tym, bo właśnie nam cały dzień zleciał.
Idziemy sprawdzić, czy na hotelowej plaży wreszcie ktoś się pojawił. I sukces. była jakaś para i zajęła dwa z kilkunastu hotelowych leżaków. Czyli może jednak z tą hotelową plażą nie jest tak źle.
Oglądamy zachód słońca, a tu niespodziewana atrakcja. Netoperek sobie przyleciał. I to nie byle jaki - całkiem spore bydle. Ale o nietoperzach napiszę później, na Praslin było ich dużo więcej, to będzie okazja.

Image

Image

I to by było na tyle dziś. W następnym wpisie będzie Tour de La Digue. :)
_________________
Moje relacje:
<USA - Roadtrip z namiotem na dachu>; <Seszele Luksusowo? Budżetowo? Panie, a nie można obu? Można!>,
<Islandia - lodowe góry i maskonury.>, <Ej, ale będzie widać góry? - Kirgistan Kazachstan>
<Wuchta problemów - Hong Kong, Filipiny>


Ostatnio edytowany przez marcinsss, 10 Lut 2019 20:04, edytowano w sumie 1 raz
Góra
 Profil Relacje PM off
42 ludzi lubi ten post.
 
      
#17 PostWysłany: 09 Lut 2019 14:30 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 05 Kwi 2014
Posty: 1991
srebrny
Super relacja :)
_________________
https://kamo375.fly4free.pl/
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#18 PostWysłany: 10 Lut 2019 13:41 
Moderator forum

Rejestracja: 08 Lis 2011
Posty: 988
Loty: 124
Kilometry: 370 562
To nie jest "następny wpis". :)
To tylko filmik z przelotu De Havilland Canada DHC-6 Twin Otter linii Air Seychelles i troszkę relaksującej muzyki na te zimowe dni. 8-)
Jeżeli kogoś rozbolą oczy (lub uszy) przy oglądaniu tego filmu, to z góry przepraszam, ale filmowanie i montaż to zdecydowanie nie jest moja mocna strona. :lol: :lol: :lol:

_________________
Moje relacje:
<USA - Roadtrip z namiotem na dachu>; <Seszele Luksusowo? Budżetowo? Panie, a nie można obu? Można!>,
<Islandia - lodowe góry i maskonury.>, <Ej, ale będzie widać góry? - Kirgistan Kazachstan>
<Wuchta problemów - Hong Kong, Filipiny>
Góra
 Profil Relacje PM off
3 ludzi lubi ten post.
 
      
#19 PostWysłany: 10 Lut 2019 15:12 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 07 Maj 2017
Posty: 989
Sorry ale nie podoba mi się twoja relacja, może bardziej styl w jakim jest napisana. Ale za to muszę zdecydowanie pochwalić fotki które do mnie przemawiają i chce się oglądać dalej. Także będę śledził dalsze relacje z tego wypadu.
Góra
 Profil Relacje PM off
marcinsss lubi ten post.
marcinsss uważa post za pomocny.
 
      
#20 PostWysłany: 10 Lut 2019 16:12 
Moderator forum

Rejestracja: 08 Lis 2011
Posty: 988
Loty: 124
Kilometry: 370 562
Taka szczera opinia w dzisiejszych czasach to coś niezwykłego. :)
Gdyby jeszcze Ci się chciało napisać (ale najlepiej na prv :lol: ), co konkretnie Ci się nie podoba, to może byłbym w stanie się poprawić.

A co do zdjęć, to bardzo się cieszę, że się podobają. Są dla mnie ważne i staram się, żeby były jak najlepsze. Niestety nie są jeszcze tak dobre, jak bym chciał i można na forum znaleźć dużo lepszych, ale już jest coraz lepiej. :) Przede wszystkim dbam, żeby nie było na nich głupich błędów w kadrowaniu czy kompozycji, żeby kolory były przyjemne dla oka i żeby były o czymś. Troszkę pomaga sprzęt. Mam już całkiem niezły aparat, a przed tym wyjazdem zainwestowałem w filtr polaryzacyjny, który uratował niebo na większości zdjęć z tego wyjazdu. Filtr zdecydowanie polecam.
_________________
Moje relacje:
<USA - Roadtrip z namiotem na dachu>; <Seszele Luksusowo? Budżetowo? Panie, a nie można obu? Można!>,
<Islandia - lodowe góry i maskonury.>, <Ej, ale będzie widać góry? - Kirgistan Kazachstan>
<Wuchta problemów - Hong Kong, Filipiny>
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 60 posty(ów) ]  Idź do strony 1, 2, 3  Następna

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 1 gość


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Przeszukaj temat:
  
phpBB® Forum Software © phpBB Group