no to byłem , wróciłem i było tak:
Samolot wylądował wcześniej, czyli o 14:50, spojrzałem na rozkłady i jest tak - Terravision 15:00, Sit-Bus 15:30, autobus na stację do Ciampino i dalej do Anagniny 15:20 - zatem stwierdziłem, ze jak zdążymy na ten o 15:00 to będzie najszybciej. Wyszliśmy szybko z lotniska (właściwie to jak mały dworzec PKS, a nie lotnisko
i akurat podjeżdżał autobus - było z 10 osób, nie wiem gdzie podziała się reszta samolotu 
do autobusu bilety sprzedawał murzyn, tylko drzwi się otworzyły kierowca drze po włosku ryja na niego, ten nie pozostaje dłużny, ludzie stoją, a ci się kłócą w najlepsze kierowca wyszedł na faję, tamten zaczął sprzedawać bilety i cały czas się kłócą. Ja kupuję, daję mu 50EUR, ten do toerebki i idzie do tego kierowcy jeszcze bardziej wykrzykiwać. Wraca i wydaje mi do 20! Na szczęście jak powiedziałem, że dałem 50 to zajarzył i mi wydał poprawnie (widać we Włoszech jest inny gatunek murzynów niż w Anglii, tam byłby problem). Autobus (brudny i rozpieprzony) jechał z pół godzinki zatem byliśmy pod Termini o 15:30 czyli czasowo elegancko.Po trzech dniach w Rzymie nauczyłem się, że kłótnia pod autobusem to nic nadzwyczajnego, że Włosi generalnie (to czego wcześniej się obawiałem po służbowych kontaktach z nimi) mają na wszystko "wyczesane"
i absolutnie nie można na nich polegać. Zatem opcję z jazdą na stację Ciampino i dojazd autobusem jadącym z Anagniny zostawiłem jako ostateczną rezerwę, bo może się zawsze okazać, że Włoch pojechał sobie bezpośrednio na lotnisko tym razem, mimo że miał jechać przez stację - tam takie rzeczy są możliwe... Wylot mieliśmy 17:15, więc optymalnie było wziąć autobus 14:10 Terravision lub 14:00 Sitbus. Na Sitbusa chciałem kupić bilet rano, na ich stronie jest napisanie, że kasa biletowa jest gdzieś w holu dworca - nie znalazłem, pytam w kasach, w informacji, tłumaczę, że autobus, pokazuję wydruk ze strony internetowej, że gdzieś tutaj jest kasa, a każdy Włoch, nawet mówiący po angielsku mówi mi, że to dworzec kolejowy nie autobusowy i nic takiego nie ma został zatem Terravision. Poszliśmy wcześniej, po 13:00 stajemy w kolejce, długiej dosyć... mija 20 minut prawie dochodzę do kasy... jedna Włoszka wychodzi i idzie na zupę, a gość, który sprzedaje bilety wyciąga sobie segregatory i coś robi w komputerze, sprawdza, podpisuje... kolejka za mną rośnie i rośnie, a ten 10 minut coś tam robi, przychodzi druga Włoszka, zakłada kubraczek i gadają, z 5 minut... w końcu łaskawie makaroniarz zaczyna sprzedawać bilety, dochodzę do okienka i mówię, że chcę na 14:10, a ten że dzisiaj nie jedzie )) jak to nie jedzie? -pytam, a ten, że nie jedzie bo nie jedzie -po prostu, zwyczajnie!!!!! WŁOSI !!!! Mówi, że mogę kupić na 13:40 albo 14:25... no to biorę na ten wcześniejszy i mówię, dawaj od razu boarding pass bo jest niecałe pół godziny do odjazdu, a ten, że muszę stanąć w drugiej kolejce bo na razie nie wydaje... stoję minutę, przestał sprzedawać bilety i wydaje te boarding passy - masakra jakaś. Pod autobusem kolejna awantura, bo ludzie stali od dawna, bilety mieli ale im w okienku nie powiedział, że te kartki trzeba wziąć... kłótnia na całego, a autobus pełen i musieli czekać na ten o 14:25...Generalnie da się, ale trzeba jechać wcześniej dla spokojności, bo to kosztuje trochę nerwów... niestety wtedy trzeba siedzieć w tym kurniku, bo lotniskiem nazwać tego nie można.