Akceptuję i chcę ukryć komunikat Fly4free.pl korzysta z technologii, takich jak pliki cookies, do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu automatycznego personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu na stronie. Technologię tę wykorzystują również nasi partnerzy. Szczegółowe informacje dotyczące plików cookies oraz zasad przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności. Zapoznaj się z tymi informacjami przed korzystaniem z Fly4free.pl. Jeżeli nie wyrażasz zgody, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim komputerze, powinieneś zmienić ustawienia swojej przeglądarki internetowej.



Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 47 posty(ów) ]  Idź do strony Poprzednia  1, 2, 3  Następna
Autor Wiadomość
#21 PostWysłany: 26 Lis 2018 14:26 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 09 Sie 2013
Posty: 4007
Loty: 457
Kilometry: 671 186
platynowy
Najważniejsze, że udało się zdążyć na najbardziej ryzykowne połączenie.
Teraz już będzie z górki.
Czekamy na dalszą część relacji już z Kalifornii.
_________________
Image

"Podróżować to żyć..."
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
Urlop na Seszelach za 3938 PLN. Loty z Warszawy (z bagażem) + 8 noclegów Urlop na Seszelach za 3938 PLN. Loty z Warszawy (z bagażem) + 8 noclegów
Luksemburg na weekend za 715 PLN. Loty Lufthansą z Wrocławia + 4* hotel Luksemburg na weekend za 715 PLN. Loty Lufthansą z Wrocławia + 4* hotel
#22 PostWysłany: 27 Lis 2018 05:35 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 02 Maj 2014
Posty: 247
Loty: 117
Kilometry: 202 043
@peta nie wiem, ale mówili po niemiecku ;)

@Tomo14 jest jeszcze jeden dość krytyczny punkt, ale przyjdzie na niego pora :)

Lot OSL-ZRH jest dla mnie trochę stresujący. Co chwilę zerkam na mapę i zegarek, mając świadomość tego, że nawet minimalne opóznienie zmniejsza moje szanse na powodzenie. Sam lot przebiega jednak spokojnie. Pełne obłożenie, załoga serwuje darmową kawę i herbatę.

Image

Image

Lądujemy o 12:09. Kołujemy przez kolejne 5 minut. Z niecierpliwością czekam na otwarcie drzwi, po czym szybkim krokiem ruszam przed siebie.
12:32 - ruszam pociągiem do gate’ów E. Kilka minut pózniej jestem już w strefie E, ale muszę dojść do ostatniego gate’a. Po drodze jeszcze kontrola paszportu i wizy i w końcu trafiam na tłum przed gate’em E23. Udało się!

Podczas skanowania karty pokładowej niby wszystko jest okej, ale nie mam pieczątki świadczącej o przejściu kontroli paszportowej... Pani po polsku pyta czy byłem w okienku, potwierdzam. Ostatecznie wracam szybko do punktu kontroli, pani stempluje mi kartę pokładową (wcześniej zapomniała) i jako jeden z ostatnich wchodzę na pokład Boeinga 777-300ER. Moje miejsce to 27G, ale najpierw przechodzę przez część klasy biznes, która jest naprawdę spora.

Image

Układ siedzeń w klasie ekonomicznej to 3-4-3. Miejsce 27G to miejsce od korytarza w środkowej czwórce.

Image

Image

Image

Startujemy. Po prawie godzinie serwowany jest obiad. Metalowe sztućce, smaczny posiłek - Swiss oferuje bardzo fajny standard. Pózniej oglądam film i przesypiam aż do śniadania, które było serwowane ok. 2 godziny przed lądowaniem. W międzyczasie jest jeszcze kilka serwisów: a to kanapki, a to lody, a to czekoladki (standard pod koniec lotu). Generalnie jestem zadowolony ze Swissa, mój drugi lot z nimi na long-haulu i potwierdzają się moje odczucia :)

Image

Kontrola paszportowa w Los Angeles przebiega wyjątkowo szybko. Zero pytań, zero kolejek. Wychodzę na chwilę przed lotnisko, akurat zaczyna się ściemniać. Jest ciepło. Szkoda, że nie mam 2-3h więcej, bo spokojnie mógłbym pojechać na Venice Beach albo do Santa Monica, ale nie ryzykuję, bo wylot mam za niewiele ponad 4h.

Image

Image

Checkin trwa długo. Pani się uczy i nie wiedziała jak w systemie poprawnie wprowadzić trasę LAX-AKL-TBU. Dodatkowo pyta mnie o wizę, która jest niepotrzebna. W międzyczasie rozmawiam i okazuje się, że mój lot będzie realizowany maszyną... EVA Air. Więcej opowiem o tym po locie, ale traktuję to jako ciekawostkę - nie latałem EVA Air a przecież to 5* linie, chętnie przetestuję ich samolot.
Następnie kieruję się do kontroli bezpieczeństwa. Po spokojnym przejściu sprawdzam dostępne saloniki w ramach PP (terminal TBIT), ale jedyny salonik KAL został zamknięty o 18. Jest jednak restauracja, w której można wykorzystać kartę PP jako voucher na 30USD. Zamawiam pad thaia i spokojnie czekam na lot do Nowej Zelandii.

Image

A tak prezentują się ceny (zdjęcie zrobione na szybko, przepraszam za słabą jakość):

Image

P.S. Mam pełną świadomość tego, że jeszcze niczego nie zwiedzałem. Przy 9-dniowym RTW trzeba iść na kompromisy, ale zwiedzanie będzie ;)
Góra
 Profil Relacje PM off
20 ludzi lubi ten post.
 
      
#23 PostWysłany: 27 Lis 2018 21:46 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 02 Maj 2014
Posty: 247
Loty: 117
Kilometry: 202 043
Za jedzenie bez problemu „płacę” Priority Passem. Wyszło w sumie za darmo, nie wiem czy nie jest to lepsze rozwiązanie niż niektóre saloniki które w ofercie mają tylko nieświeże ciasteczka ;)

Kieruję się pod gate 134. Docieram, a z okna widzę dobrze znane malowanie samolotu.

Image

LOT odlatuje z kolejnego gate’a, słychać wielu Polaków. Ja wchodzę jednak na pokład samolotu EVA Air, który Air New Zealand wyleasingowało na parę miesięcy do obsługi m.in. trasy LAX-AKL. Cała akcja polega na tym, że Dreamlinery NZ przechodzą naprawę silników (po dość głośnej aferze). Air New Zealand wypożyczyło samolot na zasadzie „dry lease”, co oznacza, że wypożyczyła samą maszynę, a załogę i posiłki dostarcza we własnym zakresie.

Image

Image

Pierwsze wrażenia są bardzo pozytywne. Boeing 777-300ER w klasie ekonomicznej został wyposażony w wygodny układ 3-3-3. Poprzedni lot Swissem odbywał się na takiej samej maszynie w układzie 3-4-3, więc mam bezpośrednie porównanie i faktycznie jest luźniej. Miejsca na nogi jest sporo, siedzenia dość mocno się rozkładają, zagłówek jest przyjemnie miękki (nawet bez poduszki). Obłożenie na pewno nie jest pełne: zajmuję miejsce 70H (od korytarza), środek mojej „trójki” jest wolny, a od okna siedzi jakiś inny podróżnik. Jest luźno i wygodnie.

Zasypiam jeszcze przed startem. Po jakiejś godzinie budzę się na obiad.

Image

Tutaj niestety jest słabo, oceniam na 2,5/5. Zamówiony kurczak jest trochę gumowy i bez smaku, wszystkie warzywa dorzucone do kurczaka smakują tak samo. Sałatka też jakaś taka nijaka, a sernik średnio przypominał sernik. W wielu liniach lotniczych jadałem lepiej.

Z racji tego, że samolot jest linii EVA Air, to system rozrywki pokładowej pozostał niezmieniony. Oznacza to nieduży wybór filmów (i sporą dostępność filmów z Azji) oraz inne atrakcje w nieczytelnych znaczkach.

Image

W samolocie śpi się bardzo wygodnie, dlatego przesypiam większość 12-godzinnego lotu. Ok. 2h przed lądowaniem załoga serwuje śniadanie. Do wyboru jest miska owoców lub omlet, wybieram to drugie.

Image

Nie wygląda zbyt apetycznie, ale zjadłem wszystko. Może byłem bardziej głodny niż podczas obiadu :D

W międzyczasie nad Oceanią dość mocno nami rzuca. W końcu lądujemy w AKL.

Image

Kieruję się od razu do transferów. Przechodzę i od razu kieruję się do saloniku Strata Lounge. Wbrew nazwie nic w nim nie straciłem a jedynie zyskałem: jest w nim sporo jedzenia i prysznic. Wrzucam z niego ten odcinek relacji i już za godzinę wylatuję na Tongę. Tam w końcu wysiądę na dłużej!

Image

Image

Image
Góra
 Profil Relacje PM off
17 ludzi lubi ten post.
smieci uważa post za pomocny.
 
      
#24 PostWysłany: 28 Lis 2018 07:17 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 02 Maj 2014
Posty: 247
Loty: 117
Kilometry: 202 043
W AKL zerkam na tablicę odlotów i widze ciekawe kierunki.

Image

Kieruję się pod gate 10, gdzie za chwilę ma się rozpocząć boarding na lot NZ270 AKL-TBU. Rozglądam się i zauważam, że jako jedyny wyglądam inaczej. Nie znalazłem żadnej osoby, która nie wyglądałaby jak mieszkaniec Tonga: opalony i trochę otyły. Wygląda na to, że trafiłem na dobry lot.

Image

Wchodzę na pokład Boeinga 777-200, tym razem już linii Air New Zealand, przechodzę przez strefę Premium Economy i zajmuję miejsce 43A.

Image

Image

Image

Od razu zauważam, że siedzenia są wyposażone w system SkyCouch, czym Air New Zealand się bardzo chwali. To dodatkowo płatna usługa, która z 3 siedzeń potrafi zrobić łóżko. Nie mam niestety jak przetestować tej opcji, ale to rozwiązanie sprawdza się także nieźle jako podnóżek.

Image

Image

Załoga rozdaje przedłużki do pasów bezpieczeństwa. Lecimy w końcu do Królestwa Tonga, które słynie z otyłości ;)

Samolot jest wyposażony w bardzo dobry system rozrywki, czego się nie spodziewałem po maszynie, która właśnie rozpoczyna 2,5-godzinny lot i lata raczej na bliskich trasach. Mniej więcej w połowie lotu serwowane są posiłki, ale tylko dla wybranych (w najtańszej taryfie nie ma wliczonego posiłku). Okazuje się jednak, że mój bilet zapewnia mi jedzenie na pokładzie, a załoga o tym wie ze względu na... biały pasek na moim zagłówku. Jednorazowy materiał wieszany na zagłówku mógł być cały czarny lub z białym paskiem. Sprytne :)

Image

Jedzenie tym razem całkiem niezłe. Oglądam w międzyczasie film, po czym schodzimy do lądowania. Za oknem pierwszy raz w życiu widzę Tongę.

Image

Image

Po wylądowaniu od razu czuć, że jesteśmy w Tondze. Wszystko się przeciąga, wszystko idzie powoli. Kontrola paszportowa postępuje tak wolno, że kolejka prawie się nie przesuwa, kolejka w kantorze - podobnie. A jednak wszyscy sprawiają wrażenie szczęśliwych :)

Image

Image

Temperatura na Tondze jest wysoka. To niby tylko 28 stopni, ale klimat tropikalny. Pierwsze uderzenie ciepła czuć już na pokładzie po otwarciu drzwi, a pózniej jest tylko cieplej. Zgarnia mnie kierowca hotelu, po czym przez następną godzinę jedziemy do stolicy, Nukuʻalofa.

Image

Image

Po drodze rozmawiamy o życiu w Tondze. Opowiada sporo ciekawostek. Mówi, że w ostatnich latach do kraju przybyło bardzo dużo Chińczyków, którzy otwierają sklepy i przejmują lokalne biznesy. Dodatkowo Chińczycy sprowadzają narkotyki, w związku z czym kraj boryka się z dużym problemem nieznanym do tej pory. No i wprowadzają korupcję, widać że mieszkańcy nie bardzo ich lubią. Rozmawiamy też o edukacji: kiedyś na uniwersytet szło się na Fidżi, teraz w Tondze jest aż 5 uniwersytetów. Opowiada też o karze biczowania za ucieczkę z więzienia i o tym, że bardzo lubią i szanują obecnego króla.

Dojeżdżamy do hotelu. Nie był najtańszy (trochę ponad 200 złotych za 1 noc), ale robi wrażenie porównując go do tutejszych standardów.

Image

Ogarniam parę rzeczy w związku z tym, że złapałem w końcu WiFi, po czym wychodzę na spacer.

Idę niewielki kawałek i czuję, że jest gorąco. Bardziej niż przewidywałem. Za chwilę jestem nad zatoką tuż obok hotelu.

Image

Kieruję się pózniej jedną z główniejszych ulic stolicy (ruch jest lewostronny).

Image

Image

Mijam grobowce królewskie, ale niestety nie udało mi się podejść bliżej.

Image

Po drugiej stronie ulicy mijam Bazylikę Św. Antoniego z Padwy.

Image

Idę dalej, skręcam w boczną uliczkę i zbliżam się do Pałacu Królewskiego.

Image

Sam pałac jest ładny, ale raczej niewielki i skromny. Nie ma co się dziwić, w końcu Król rządzi państwem, które pod względem liczby mieszkańców jest dwa razy mniejsze od Radomia.

Image

Image

A to jakiś inny budynek rządowy w centrum miasta.

Image

A tak wygląda trochę mniejsza uliczka.

Image

Z każdym krokiem czuję coraz większe zmęczenie. Jest mi potwornie gorąco. To ten rodzaj ciepła, gdy człowiek po minucie jest cały mokry, a koszulka za chwilę staje się integralną częścią ciała. Wiatr praktycznie nie wieje, cienia mało, słońce praży. Dopiero w tym momencie uświadamiam sobie, że Tonga mnie przerosła, że nie jestem gotowy. Nie mam odpowiedniego nakrycia głowy, kremu przed opalaniem (opaliłem się bardzo mocno na poprzednim RTW i pózniej średnio się śpi w samolotach ;)), nie jestem gotowy. Wracam po trochę ponad godzinie do pokoju, piszę relację i myślę, jak zabrać się za jutrzejszy dzień na Tondze...
Góra
 Profil Relacje PM off
25 ludzi lubi ten post.
2 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
#25 PostWysłany: 28 Lis 2018 08:15 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 18 Sie 2011
Posty: 7369
HON fly4free
Ale szybko poszło! Ledwo zacząłeś, a już jesteś na Tonga (przy okazji - nie chciałbym się wymądrzać, ale słowa "Tonga" - tak mi się przynajmniej wydaje - nie odmienia się przez przypadki ;) ).
Pewnie jakiś zarys zajęć na następny dzień już masz, ale na wszelki wypadek podpowiem (niestety, jedynie na podstawie lektur), że w Nuku'alofa można za darmo obejrzeć pokazy tradycyjnych obrzędów (http://tonga.southpacific.org/nukualofa/shows.html). No i na wieloryby chyba już za późno (choć tego pewnie w planach przy tak krótkim pobycie i tak nie miałeś).
Miłego dalszego okrążania globu :)

Wysłane z mojego P9 przy użyciu Tapatalka
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#26 PostWysłany: 28 Lis 2018 08:51 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 20 Maj 2012
Posty: 1671
Loty: 1
Kilometry: 122
niebieski
Fajnie :) Co do otyłości to jak wracaliśmy z Samoa to miałem ogromną nadzieję, że obok mnie w samolocie nie usiądzie Samoańczyk.

Miłego oglądania :)
Góra
 Profil Relacje PM off
chester0 lubi ten post.
 
      
#27 PostWysłany: 28 Lis 2018 09:33 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 01 Lip 2014
Posty: 1436
srebrny
Jak lecieliśmy na Samoa mimo, iż wszystkie miejsca nie były zajęte poinformowano, że samolot jest przeciążony i szukają ochotników - na nas nawet nie spojrzeli nie te gabaryty;) Z tego co widzę Tonga wygląda dość podobnie jak Apia. Udanego zwiedzania :D
Góra
 Profil Relacje PM off
4 ludzi lubi ten post.
 
      
#28 PostWysłany: 29 Lis 2018 15:01 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 02 Maj 2014
Posty: 247
Loty: 117
Kilometry: 202 043
Idę spać wcześnie, bo ok. 19. Po kilku dniach podróży jestem zbyt zmęczony, żeby iść oglądać stolicę Tonga po zmroku. Podejmuję decyzję: odespać ile się da, a następnego dnia zaatakować ze zwiedzaniem.

Rano o 8:00 schodzę na śniadanie. Gości w hotelu jest niewiele, zajęte są jedynie 3 stoliki. Śniadanie nie powala: stół szwedzki z pieczywem, dżemem, owocami i płatkami śniadaniowymi.

Image

Owoce były smaczne, szczególnie arbuz i kokos. Po śniadaniu pakuję się, ostatnie połączenie się z WiFi i wyruszam w drogę.

Image

A taki miałem widok z okna:
Image

Plecak udaje mi się zostawić na recepcji, więc ze sobą mam jedynie najbardziej potrzebne rzeczy. Plecak to prawie 8kg dodatkowego ciężaru, a jednocześnie brak wentylacji, więc to była najlepsza możliwa decyzja.

Wyruszam tą samą trasą, co wczoraj, w kierunku Bazyliki Św. Antoniego z Padwy.

Image

Image

Image

Image

Próbuję wejść do środka, ale wszystkie drzwi są zamknięte.

Image

Tuż obok znajdują się grobowce królewskie. Tak jak pokazywałem wcześniej, otacza je strefa zieleni i nie sposób podejść bliżej. Okrążam jednak teren i z jednej strony widać je trochę lepiej.

Image

Po drugiej stronie ulicy znajduje się dość rozpoznawalny kościół Free Church of Tonga. Po jednym z ostatnich kataklizmów (a Tonga nieszczęśliwie leży na trasie wielu tsunami, huraganów, trzęsień ziemi i innych kataklizmów) został zniszczony. Uszkodzeniu uległ dach, wybite są także szyby. Kościół nie działa.

Image

Image

Image

Idę dalej i dochodzę do Centenary Chapel. Podobno to tutaj co niedzielę na nabożeństwo chodzi Król Tupau VI. Z zewnątrz jednak nie ma czym się zachwycać.

Image

Dalej przechodzę obok Pałacu Królewskiego i za chwilę wchodzę na Vuna Rd, która ciągnie się wzdłuż wybrzeża. Kieruję się nią na zachód.

Image

Image

Image

Image

Image

Kulisy pisania relacji live wyglądają tak, że raz na jakiś czas opisuję to, co widziałem i wstawiam w tekście oznaczenia, gdzie dołączyć mam pózniej zdjęcia. To jest jedno z miejsc, gdzie siadam nad wodą i dopisuję kolejny fragment. Zdjęcia ze względów praktycznych wybieram i dodaję tuż przed wrzuceniem ;)

Image

Muszę przyznać, że dzisiejsza pogoda jest znacznie lepsza. Nadal jest gorąco i pot leje się strumieniami, ale nie jest już aż tak słonecznie, a dodatkowo wyczuwalny jest powiew wiatru. Oczywiście ciepłego wiatru, ale zawsze to już coś. W takich warunkach można spokojnie zwiedzać.

Tonga jest nazywana „Friendly Island” i będąc na miejscu nie sposób się z tym nie zgodzić. Dosłownie wszyscy są tu dla mnie mili i sympatyczni. Uśmiecha się do mnie bezdomny, pozdrawia policjant, machają co chwilę dzieci. Wywołuję uśmiech na ich twarzach, a oni - na mojej. Dzieci krzyczą „bye”, co w lokalnym angielskim oznacza „hi”. Nic w tym dziwnego, na ulicy spotykam turystów, których mogę zliczyć na palcach jednej ręki. Tonga to jedno z najrzadziej odwiedzanych państw na świecie (ok. 40 tys. turystów rocznie).

Kieruję się Vuna Rd tym razem w kierunku wschodnim. Idę wzdłuż wybrzeża przez ok. 2 kilometry, podziwiając w tym czasie kolor wody.

Image

Image

Image

Po drodze trafiam na lokalny dworzec autobusowy.

Image

Image

Owoce morza i ryby sprzedają się wyjątkowo szybko ;)

Image

Mijam port i docieram w końcu do katedry, St. Mary’s Cathedral. Okazuje się, że ta jest także zniszczona.

Image

Image

Image

Image

Zaglądam przez wybite szyby do środka.

Image

Budynek wygląda okazale, ale widocznie brakuje pieniędzy na jego renowację.

Image

Wracam tą samą trasą pod Pałac, po drodze wstępując na Talamahu Market. To miejsce lokalnego handlu.

Image

Image

Image

Około 15:00 idę na obiad do Friends Cafe. To podobno najbardziej znane miejsce na wyspie jeśli chodzi o jedzenie.

Image

Zamawiam burgera z frytkami, płacę 20TOP (ponad 30 złotych).

Image

Faktycznie, burger był bardzo smaczny, chociaż nieduży. Mając chwilę odpoczynku zauważam, jak bardzo opaliłem już ręce i kark. Mam dość przykre doświadczenia z poprzedniego RTW, gdzie mocno opaliłem się na Palawanie, a na późniejszych long-haulach tego żałowałem. Jakkolwiek człowiek by nie usiadł, wszystko piekło i bolało. Żeby tego uniknąć, cały dzisiejszy dzień chodzę w długich spodniach, więc ucierpiały tylko ręce i szyja :)

Wracam przed hotel jeszcze inną trasą. Po drodze co chwilę ktoś do mnie macha, uśmiecha się, żartuje, pyta skąd jestem.

Image

Na trasie spotykam także mężczyznę (na oko 50+), który czyści płot. Chwilę rozmawiamy, po czym okazuje się, że jego dziadek urodził się w Szczecinie, a pózniej przeniósł się do Berlina. On sam był kilkukrotnie w Szczecinie i na pomorzu. Świat jest niesamowicie mały :) Za chwilę proponuje mi podwózkę na lotnisko. Proponowała mi ją chwilę wcześniej także kelnerka we Friends Cafe. Niestety zamówiłem już taksówkę hotelową, ale na przyszłość wiem, że nie trzeba. Tonga to przede wszystkim niesamowici ludzie, których zapamiętam na długo. Jeszcze nigdy nie pozdrawiało mnie tyle osób.

Image

Wyjeżdżam taksówką na lotnisko. Jedziemy pół godziny. Robię check-in, po czym idę na kontrolę bezpieczeństwa (zupełnie bezproblemową).

Image

Image

Image

Jeszcze pieczątka do paszportu i mogę lecieć ;)

Image

Image

Lot NZ977 do AKL obsługuje Airbus A320. Na pokładzie nie mam niestety jedzenia ani picia.

Image

Image

Nie mam pojęcia ile trwa lot (ok. 3h), cały przesypiam. Jestem przemęczony po prawie dwóch dniach spędzonych w nietypowym klimacie i w zupełnie nowym miejscu. Lądujemy, kolejna pieczątka do paszportu i witaj Nowa Zelandio!

Image

Odświeżam się (są publiczne prysznice), ścielę łóżko i właśnie kładę się spać. Najpierw jednak wrzucam ten odcinek relacji, bo zebrało się tego sporo przez brak internetu i czasu :)

Image
Góra
 Profil Relacje PM off
26 ludzi lubi ten post.
 
      
#29 PostWysłany: 29 Lis 2018 15:12 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 18 Sie 2011
Posty: 7369
HON fly4free
Historia ze Szczecinem bezcenna :D

Wysłane z mojego P9 przy użyciu Tapatalka
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#30 PostWysłany: 29 Lis 2018 16:09 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 09 Sty 2013
Posty: 1427
Loty: 167
Kilometry: 304 855
złoty
peta napisał(a):
-- 26 Lis 2018 14:00 --

@sp8hmz a wiesz może co to za drużyna leciała razem z Tobą do Zurychu?

Szczypiorniści (lub sztab) Wacker Thun (Swiss Handball League). Wracali z meczu LM z Elverum (25.11.).
http://wackerthun.ch/de/1-Mannschaft/CL/Spieldaten
Góra
 Profil Relacje PM off
2 ludzi lubi ten post.
 
      
#31 PostWysłany: 29 Lis 2018 19:24 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 06 Lut 2014
Posty: 3076
Loty: 321
Kilometry: 481 404
platynowy
gratulacje za opuszczenie budynku lotniska ;)
już się bałem, że się nie uda ;)
_________________
W "relacjach": Filipiny (2018), Armenia(2017), Argentyna(2016), Kazachstan (2016) i Maroko(2015).

Image
Góra
 Profil Relacje PM off
13 ludzi lubi ten post.
2 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
#32 PostWysłany: 30 Lis 2018 10:25 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 02 Maj 2014
Posty: 247
Loty: 117
Kilometry: 202 043
Wstaję o 7. Nikt mnie nie budził, nikomu nie przeszkadzałem. Od 5:00 ruch się znacznie zwiększył i było ciężej spać, ale dałem radę ;)

Image

WiFi darmowe jest jedynie przez 2 godziny. Wykorzystałem ten czas na telefonie, więc został mi jedynie laptop. Wolę zostawić go na pózniej, gdybym nagle potrzebował internetu na lotnisku, muszę więc opracować plan dostania się do centrum Auckland analogowo.

Pierwsza dostępna opcja: SkyBus. Bezpośredni autobus, jedyne 19NZD w jedną stronę. Nie ma szans, tyle nie zapłacę, musi być jakaś opcja B chociażby dla pracowników ;) Chodzę po informacjach turystycznych, oglądam darmowe ulotki, rozmawiam i mam: autobus 380 na stację Papatoetoe (3,5NZD), a tam przesiadka w pociąg, który jedzie na stację Britomart (ścisłe centrum Auckland) za 7NZD. Spora oszczędność, więc wybieram tę opcję.

Image

Image

Image

Podróż jest bezproblemowa i dość szybka (całość zajmuje 50-60 minut). Stacja Britomart ma swój klimat.

Image

Wychodzę na zewnątrz i delektuję się widokami. Od razu miasto przypomina mi... San Francisco. Sporo górek w centrum miasta, architektura i wszędzie wyczuwalny amerykański styl.

Image

Image

Najpierw odwiedzam St. Patrick’s Cathedral.

Image

Image

Pózniej kieruję się dalej w kierunku słynnej wieży. Jest możliwość spaceru po jej koronie (oczywiście w uprzęży) oraz skoczenia z samej góry (zwykle także z zabezpieczeniem). Śmiałków nie brakuje, a średnia wieków skaczących przy mnie to na pewno 50+ :D

Image

Podczas zwiedzania Auckland dużo spaceruję (łącznie prawie 18 kilometrów). Nie mam planu ani ogromnego ciśnienia, żeby zobaczyć wszystkie zabytki. Dużo czasu spędzam po prostu spacerując ulicami, odpoczywając od samolotów, saloników, odpraw i numerów lotów ;)

Image

Image

Image

Po drodze natrafiam na Ratusz.

Image

Image

Mijam także dość okazały budynek Civic Theatre.

Image

Image

Zbliżające się święta są wyczuwalne na każdym rogu (w przenośni i dosłownie).

Image

Zauważam na mapie, że jestem niedaleko Albert Park, więc postanawiam wstąpić. Najpierw jednak trzeba wdrapać się pod górkę (tym razem z plecakiem).

Image

Siadam w parku i myślę, że Nuku’alofa a Auckland to ogromny przeskok cywilizacyjny, ale też pogodowy. W Nowej Zelandii przywitała mnie bowiem wymarzona pogoda: ok. 20 stopni, spore zachmurzenie i porywisty wiatr. Taka pogoda sprzyja spokojnemu zwiedzaniu i pozwala odetchnąć od upałów.

Image

Image

Image

Z parku kieruję się na spacer po kampusie uniwersytetu.

Image

Image

Pózniej znowu kręcę się różnymi uliczkami, łapiąc jedynie azymut w którym kierunku chcę iść ;)

Image

Image

Image

Docieram w końcu do Viaduct Harbour. W tym miejscu spędzam sporo czasu, więc i zdjęć jest więcej :)

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Pózniej wstępuję jeszcze do supermarketu (Countdown) po prowiant na noc i kupuję litrowy odpowiednik Cappy za 1,7NZD, co uznaję za naprawdę niezłą cenę. Wszędzie płacę Revolutem i jeszcze nigdzie na tym tripie nie miałem problemów (jedynie nieraz przechodzi jako Savings a nieraz jako Credit). Na lotnisko wracam po zachodzie słońca identyczną trasą jak wcześniej - z przesiadką na stacji Papatoetoe.

Image

Image

Wracam na lotnisko i idę spać. Wstaję dość wcześnie (ok. 3-4) i tutaj nastąpi kolejny ryzykowny element całej podróży: odprawa w ramach rezerwacji zrobionej podczas pewnego EF, kiedy dało się kupić za grosze bilet one way z NZ do CAI/DXB. Można było to kupić za kilka złotych, ja wydałem więcej żeby nie być aż tak podejrzanym (ok. 200PLN). Z tego co wiem, to w 99% poleciały anulacje. U mnie też, ale poprzez wersję mobilną strony Qantasa (ich codeshare na loty i oni ticketowali) udało mi się wymusić nową rezerwację na minimalnie inne loty. W ten sposób stałem się posiadaczem nowego biletu na trasie AKL-SYD-(BKK)-DXB, gdzie pierwszy lot to LATAM, a drugi to Emirates ze stopem technicznym w BKK. Czy nie będę musiał dopłacać? O tym już w następnym odcinku, trzymajcie kciuki ;)
Góra
 Profil Relacje PM off
26 ludzi lubi ten post.
olajaw uważa post za pomocny.
 
      
#33 PostWysłany: 01 Gru 2018 10:14 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 02 Maj 2014
Posty: 247
Loty: 117
Kilometry: 202 043
Check-in otwiera się po 4:00. Składam śpiwór, ustawiam się w króciutkiej kolejce i już za chwilę jestem przy stanowisku odpraw.

Image

Bardzo miła, starsza Pani klika przez kilka minut nie mówiąc nic. Nie wiem czy to dobrze, ale w głowie przewijają mi się rożne scenariusze. W końcu pyta o bilet wylotowy z Dubaju, pokazuję rezerwację. Po kolejnych paru minutach dostaję kartę pokładową na lot LATAM do SYD. Podobno check-in jest też zrobiony na dalszy ciąg rezerwacji, ale po kartę pokładową muszę zgłosić się w SYD. Chwilę pózniej sprawdzam i guzik prawda, status na „Checked in” zmienił się tylko dla pierwszego lotu. No nic, zobaczymy.

Przechodzę przez kontrolę bezpieczeństwa i od razu idę do saloniku Strata Lounge. Parę minut po jego otwarciu stoi przed wejściem kolejka ;)

Image

Biorę prysznic i jem śniadanie.

Image

Przy okazji korzystam z WiFi, które jest nielimitowane w saloniku (na lotnisku jedynie 2h są darmowe).

Nie mija zbyt wiele czasu, a boarding ma się wkrótce rozpocząć. Idę przed gate i już za chwilę wchodzę na pokład Boeinga 787-900 LATAM.

Image

Image

Przydzielono mi miejsce 12A, które jest pierwszym rzędem w Economy. Ma ono jednak więcej miejsca na nogi.

Image

LATAM na pewno oferuje je normalnie za dodatkową opłatą. Mało tego, według ich materiałów to miejsce to Y+ :D Dodatkowe miejsce na nogi to raczej za mało, żeby mowić o Premium Economy.

Image

Lot przebiega spokojnie i trwa niecałe 3 godziny. Do jedzenia dostałem kanapkę i sałatkę owocową. Przez resztę czasu spałem (były bardzo wygodne zagłówki, miękkie jak poduszka) lub wyglądałem po prostu za okno ;)

Image

Image

Image

Po wylądowaniu momentalnie przechodzę przez kontrolę paszportową, niestety nie dostaję pieczątki, pamiątki nie będzie. Dalej pytam w informacji turystycznej jak najtaniej dostać się do centrum (nie przygotowałem się kompletnie, przyznaję). Podobno najtaniej jest z przesiadką na Mascot Station i karta Opal nie jest potrzebna. Wypłacam jedynie 20AUD i idę na autobus.

Image

Kupuję bilet u kierowcy, ale mówi, że nie ma jak wydać. Już chciałem wysiadać, ale mówi, żebym został. W ten sposób przyjechałem za darmo na Mascot Station. Tu kupuję bilet na pociąg do Circular Quay (podobno najbliżej Opery) za 4,40AUD. Tanio i wygodnie :)

Image

Image

Całość zajęła może z 40 minut, nie patrzyłem na zegarek. Dojeżdżam do stacji Circular Quay, jem śniadanie w McDonald’s i chwilę pózniej idę w kierunku Opery.

Image

Image

Image

Chwilę pózniej spotykam się z koleżanką z liceum, która tu studiuje. Wyruszamy w podróż po centrum Sydney. Pierwsze wrażenia - jest trochę górek. Może nie tyle co w Auckland, ale nie jest płasko. No i czuję się jak w USA.

Image

Image

Spacerujemy uliczkami, aż trafiamy do Darling Harbour.

Image

Image

Image

Image

Image

Zaczepiamy także o Chinatown, chociaż ten w Sydney jest dość mały.

Image

Image

Image

Pózniej znowu spacerujemy, trafiamy do Hyde Parku.

Image

Image

Image

Wszystko jest czyste, zadbane, sporo tu zieleni. Sydney może się podobać :)

Idziemy dalej przez Royal Botaniczny Gardens, aż dochodzimy na końcowy punkt z którego nieźle widać panoramę oraz samą Operę.

Image

Image

Wracamy wzdłuż wody pod Operę i dalej na stację Circular Quay. Tu się żegnamy, zrobiliśmy w 3h ponad 12-kilometrową trasę. Jest ciepło (na pewno cieplej niż w Auckland), jestem z plecakiem, czuję zmęczenie (także poprzednimi dniami). Idę do supermarketu kupić jakieś picie, po czym kieruję się na lotnisko ze stacji Wynyard. Podsumowując, spokojnie można zwiedzić centrum Sydney podczas kilkugodzinnego stopovera :)

Image

Image

W drodze powrotnej powtarza się sytuacja z darmowym powrotem autobusem, ale proszę, nie nadużywajcie ich dobroci :D

Docieram na lotnisko i od razu kieruję się do check-inu. Jest już otwarty, więc podchodzę. Czekam, czekam, trwa to parę minut, Pani mnie pyta czy nie miałem problemu z przybyciem do SYD, mówię że nie. Nadal czekam, po czym dostaję kartę pokładową :) Pani przeprasza, że środkowe miejsce, ale lot jest pełny. Pytam, czy przypadkiem okna się nie uda załatwić. Pani jeszcze raz spojrzała w komputer, zbladła, przeprosiła i zaprosiła mnie do kierowniczki. Ta także przeprosiła i „zgodnie z życzeniem” zmieniła moje miejsce na 37A - okno z dodatkowym miejscem na nogi. Sytuacja identyczna jak na wspomnianym już locie AKL-SYD, tam też niespodziewanie miałem dodatkowe miejsce na nogi. Nic nie klikałem, a na pewno nie takie życzenie. Ta rezerwacja była dziwna, ale wygląda na to, że za 200 złotych da się polecieć przez pół świata Emiratesem :D

Przechodzę przez kontrolę paszportową oraz bezpieczeństwa, biorę prysznic (są darmowe na lotnisku) i sprawdzam, że nie ma żadnego saloniku w tym terminalu. Są za to restauracje, idę do jednej z nich. Budżet w ramach PP (35AUD) wykorzystuję na burgera, frytki z serem i dwie butelki Pepsi. Skłania mnie to do rozważań, że nieraz restauracje są lepsze niż saloniki. Nie ma co prawda prysznica ani ciszy, ale można zamówić burgera dla towarzyszy podróży nieposiadających PP. Albo zamówić 7 butelek Pepsi.

Image

Image

Przy burgerze doszlifowuję i wrzucam relację. Ciąg dalszy pewnie dopiero z Dubaju, przede mną kilkanaście godzin zasłużonego odpoczynku. Do pózniej!
Góra
 Profil Relacje PM off
24 ludzi lubi ten post.
smieci uważa post za pomocny.
 
      
#34 PostWysłany: 01 Gru 2018 11:18 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 20 Maj 2012
Posty: 1671
Loty: 1
Kilometry: 122
niebieski
O tych "darmowych" autobusach ;) w Sydney powinno się pisać w TS bo za chwilę deal się spali ;) Przyznaję, że zupełnie nieświadomie ale też jechałem raz za darmo bo nie było jak wydać.
Góra
 Profil Relacje PM off
2 ludzi lubi ten post.
 
      
#35 PostWysłany: 01 Gru 2018 11:24 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 09 Sty 2013
Posty: 1427
Loty: 167
Kilometry: 304 855
złoty
Ja też mam podobny combo-ticket z tego EF, tylko przylot z Wellington. Fajnie, że nie było problemów z kartami.
Zastanawia mnie tylko, że nie skorzystałeś z opcji wyboru miejsca do DXB na stronie Emirates, bo widzę że jest to możliwe...

Załączniki:
em.JPG
em.JPG [ 24.76 KiB | Obejrzany 13447 razy ]
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#36 PostWysłany: 01 Gru 2018 11:44 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 04 Maj 2017
Posty: 3419
Loty: 422
Kilometry: 733 705
platynowy
co to za deal na którym lecisz za 200zł? Można linka do tematu prosić?
Niezła wyprawa, fajnie się czyta
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#37 PostWysłany: 01 Gru 2018 12:15 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 09 Sty 2013
Posty: 1427
Loty: 167
Kilometry: 304 855
złoty
http://www.fly4free.pl/forum/akl-cai-be ... 232,127755
Góra
 Profil Relacje PM off
marcin.krakow lubi ten post.
 
      
#38 PostWysłany: 02 Gru 2018 13:50 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 02 Maj 2014
Posty: 247
Loty: 117
Kilometry: 202 043
@smieci tak się spodziewałem, że nie jestem pierwszy ;)

@pabloz nie widziałem swojej rezerwacji w systemie Emirates. Miałem bilet na stocku Qantasa (a loty to były ich codeshare’y)

——

Rozpoczyna się boarding. Lot odbędzie się na pokładzie Boeinga 777-300ER. Szkoda, bo w pierwszej wersji miał być A380, ale na tym tripie przeważają trzy siódemki ;)

Kolejka przesuwa się całkiem szybko i za chwilę jestem na pokładzie.

Image

Image

Image

Image

Tak jak wspomniałem, przydzielono mi miejsce z dodatkowym miejscem na nogi, przy emergency exit. Jest całkiem wygodnie.

Image

Dostaję także amenity kit, po raz pierwszy na tym tripie.

Image

Lot EK419 SYD-DXB odbywa się z międzylądowaniem w BKK. W praktyce można traktować to jako dwa oddzielne loty. Do Bangkoku lecimy przez 9 godzin, w międzyczasie serwowany jest posiłek.

Image

Lądujemy i okazuje się, że pasażerowie lecący do Dubaju mają dwie opcje: zostać na ok. 1,5h w samolocie lub wyjsć. Nie byłbym sobą, gdybym nie wyszedł ;) Nie byłem wcześniej na lotnisku BKK.

Image

Konieczne okazało się przejście przez tranzyt, co z kolei wiązało się z kontrolą bezpieczeństwa. Kilka minut pózniej jestem pod gate’em. Najbliższy salonik był zamknięty (bo jest środek nocy), a wolałem nie ryzykować oddalaniem się do dalszego. Korzystam więc z WiFi, spaceruję chwilę i znowu wracam do samolotu, żeby odbyć kolejny lot trwający ok. 7h. Istny maraton latania, zresztą jak cały ten trip :D

Podczas lotu BKK-DXB oczywiście także zaserwowano posiłek.

Image

Jakość posiłków i generalnie całego serwisu jest raczej niezła, ale bez szału.
Około godzinę przed lądowaniem zaczyna się rozwidniać.

Image

Po wylądowaniu bezproblemowo zgarniam pieczątkę do paszportu, po czym idę prosto do metra.

Image

Image

Image

Metro w Dubaju działa bardzo sprawnie. Miałem już kartę Nol, więc tylko ją doładowuję i już za chwilę jestem na pokładzie autonomicznego pociągu.

Image

Jadę na stację Burj Khalifa/Dubai Mall, po czym idę klimatyzowanym przejściem prosto do galerii.

Image

Byłem w Dubaju w czerwcu. Do tego jestem już trochę zmęczony, więc postanawiam pokręcić się jedynie w okolicy Burj Khalifa i wrócić na lotnisko. W samej galerii spędzam kilka godzin, a ponadto jeszcze chwilę na zewnątrz pod najwyższym budynkiem świata.

Image

Image

Image

Image

Trafiłem nawet na pokaz fontann.

Image

Image

Image

Przed otwarciem Apple Store ustawiła się kolejka, chociaż nic specjalnego w środku nie było.

Image

Nie mogło zabraknąć mnie w najbardziej znanych zakątkach Dubai Mall.

Image

Image

Image

Ok. 15:00 wychodzę z galerii i wracam na lotnisko. Próbuję przejść przez kontrolę bezpieczeństwa, ale zgodnie z przewidywaniami jestem za wcześnie (lot mam dopiero o 4 rano). Postanawiam więc zdrzemnąć się po ogólnodostępnej stronie lotniska i spróbować wejść na airside za parę godzin. Do pózniej!
Góra
 Profil Relacje PM off
11 ludzi lubi ten post.
 
      
#39 PostWysłany: 03 Gru 2018 12:01 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 02 Maj 2014
Posty: 247
Loty: 117
Kilometry: 202 043
Znajduję trochę wolnej przestrzeni na podłodze za rzędem siedzeń, więc wyciągam śpiwór i idę spać. Ruch jest spory, a godzina raczej niezbyt pasuje do spania, więc spodziewam się szybkiego budzenia. Pomyliłem się, przespałem 3-4 godziny i nikt mi nie przeszkadzał. Około 20 podejmuję kolejną próbę wejścia na airside, znowu nieskutecznie. Czekam aż do północy i dopiero wtedy przechodzę przez kontrolę bezpieczeństwa i paszportową.

Image

Od razu kieruję się do znanego już mi saloniku Ahlan. To chyba najlepszy salonik w tym terminalu: mają czyste i dobrze utrzymane prysznice, sporo jedzenia, dobre desery i wygodne siedzenia.

Image

Image

Spędzam tu ok. 3 godziny, w międzyczasie trochę pracuję i ładuję sprzęty. O 3:30 zbieram się i idę do gate’a D17, skąd o 4:05 mam lot do Kijowa (KBP) na pokładzie UIA.

Image

Image

Wchodzę przez rękaw na pokład Boeinga 737-900 i zajmuję miejsce 22A.

Image

Image

Image

Obłożenie wynosi może 75%, jest trochę wolnych miejsc, w tym także 22B. To powoduje, że lot jest całkiem wygodny pomimo braku jakichkolwiek atrakcji: ani posiłku, ani systemu rozrywki pokładowej. Po 5 godzinach lądujemy w mroźnym Kijowie. Podobno jest -10 stopni, co daje prawie 40 stopni różnicy w przeciągu 5 godzin :D

Przechodzę przez tranzyt, kontrola bezpieczeństwa i idę do saloniku. Ten w Kijowie niestety nie jest najlepszy, ale lepszy taki niż żaden ;)

Image

Image

Spędzam tu niecałą godzinę, po czym kieruję się pod gate’a. Stoi duża kolejka.

Image

Obsługa wyłapuje na oko za duże bagaże, zaprasza na bok i prosi o dopłatę. Mi się udaje przejść, bo rozmiarowo jestem pewnie w normie, gorzej z wagą.

Image

Do samolotu wiezie nas autobus. Lot obsługuje UIA.

Image

Na pokładzie obłożenie spore, ale nie 100%. Zajmuję miejsce 27F.

Image

Image

Po ponad godzinie lotu lądujemy na Lotnisku Chopina w Warszawie. Doskonale pamiętam to uczucie, gdy lądowałem w WAW po pierwszym RTW. To przyjemne uczucie zrealizowania czegoś zgodnie z planem :)

Image

Image

Jeszcze tylko pociąg do Warszawy Zachodniej, autobus miejski i będę w mieszkaniu.

Image

Podsumowując: cel został wykonany w 100%. Nic się nie posypało, chociaż ryzyko było spore (krótka przesiadka w ZRH, niepewna rezerwacja z AKL, krótka przesiadka w KBP). Nie czuję nawet ogromnego zmęczenia, to pojawi się pewnie dopiero po powrocie do mieszkania. Teraz jadę zostawić plecak i ok. 12:30 planuję pojawić się w pracy. I tak wystarczająco długo mnie nie było :)

Dziękuję wszystkim za śledzenie całej relacji oraz za wszystkie komentarze. Miałem wrażenie, że nie lecę sam! Starałem się przekazać jak najwięcej informacji w dość przystępnej formie, a na dodatek live, co nie jest proste. Będę wdzięczny za wszelkie uwagi i krytykę, dzięki czemu będę wiedział co poprawiać w następnych relacjach.

Dziękuję!
Góra
 Profil Relacje PM off
42 ludzi lubi ten post.
2 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
#40 PostWysłany: 03 Gru 2018 13:32 

Rejestracja: 01 Wrz 2017
Posty: 96
Gratuluję realizacji marzenia,planu i oczywiście relacji! Też lecieliśmy z Tobą:-)
Góra
 Profil Relacje PM off
sp8hmz lubi ten post.
 
      
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 47 posty(ów) ]  Idź do strony Poprzednia  1, 2, 3  Następna

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 2 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Przeszukaj temat:
  
phpBB® Forum Software © phpBB Group