Akceptuję i chcę ukryć komunikat Fly4free.pl korzysta z technologii, takich jak pliki cookies, do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu automatycznego personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu na stronie. Technologię tę wykorzystują również nasi partnerzy. Szczegółowe informacje dotyczące plików cookies oraz zasad przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności. Zapoznaj się z tymi informacjami przed korzystaniem z Fly4free.pl. Jeżeli nie wyrażasz zgody, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim komputerze, powinieneś zmienić ustawienia swojej przeglądarki internetowej.



Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 21 posty(ów) ]  Idź do strony 1, 2  Następna
Autor Wiadomość
#1 PostWysłany: 13 Cze 2019 23:37 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 15 Paź 2014
Posty: 1039
srebrny
Mija właśnie równo rok ( :oops: ) od wyjazdu, ale obiecałam sobie, że z wszystkich moich zaległych relacji tę właśnie nadrobię :) (resztę może też kiedyś)

Zeszłoroczny duży urlop miał się zaczynać na literę K - miał być Kazachstan albo Kaukaz. Wygrał ten drugi - jak to zwykle bywa, po prostu szybciej wpadły w miarę tanie bilety. Już na początku stycznia udało się kupić: BUD-GYD za 12490huf/os. W6 (~160pln), a później: TBS-RIX-WAW za ok.90e czyli ~380pln AirBalticem i do kompletu: WAW-BUD za 84pln/os. W6. Wiadomo wizz za punkty, a reszta normalnie pieniędzmi :roll:
Opcji na powrót było kilka, w tym Tbilisi przez Ateny Aegeanem, albo po prostu z Erywania LOTem, ale jakos ta Ryga przy okazji kusiła (ok. 10h na miejscu) i nie wiem czemu uznałam, że bedzie to wspaniały pomysł przylecieć o 8 rano do Rygi i zwiedzać ją cały dzień po nieprzespanej nocy na lotnisku w TBS :P

Plan wyjazdu stworzył się jakoś dość szybko, a sama wyprawa zyskała miano Czacza Tour :D Jak zwykle na moich wyjazdach plan był napięty i rozpisany prawie co do dnia, zero spontanu :( A nie.. jeden dzień był "nadprogramowy", gdyby się coś obsunęło :P
Plan przede wszystkim był ułożony pod pociągi, gdyż na miejscu to one były głównym naszym środkiem komunikacji pomiędzy państwami Kaukazu. Planując trasę należy pamiętać, że pociągi Tbilisi-Erywań jeżdżą w dni nieparzyste, a Erywań-Tbilisi w parzyste. I tak oto urodził się plan następujący:
27.05 - WAW-Budapeszt-Baku
28.05 - Baku
29.05 - Xinaliq
30-31.05 - Baku
(pociąg Baku-Tbilisi)
01.06 - Tbilisi
02-03.06-Kazbegi
03.06 - Tbilisi
(pociąg Tbilisi-Erywań)
04-08.06 - Armenia - trasa od Erywania do Tatevu i nad jezioro Sewan
08.06 - Erywań
(pociąg Erywań-Tbilisi)
09-10.06 - Tbilisi
11.06 - Tbilisi-Ryga-WAW

Można więc rzec, że kaukaskie koleje mamy w małym paluszku :lol: Oprócz pociągów, kilometry pokonywaliśmy wynajętym autem (Armenia, Kazbegi), marszrutką (Quba) czy azerską taxi-ładą (Xinaliq).

W sumie najmocniej chcieliśmy zeksplorować Armenię - do Gruzji jeszcze planuje wrócić nie raz, a Azerbejdżan? Zaskoczył pozytywnie, mimo że nawet mieszkańcy dziwili się po co przyjechaliśmy :lol: Może nie jest to mocno turystyczny kierunek, ale i tak warto! Mimo, że plan był napięty na miejscu staraliśmy zwiedzać nieśpiesznie - nieprzespane noce w pociągach i częste zmiany miejsca pobytu dawały się we znaki :cry:

To chyba tyle tytułem wstępu. Mały sneak peak na zachętę:

Image

Stay tuned :)
_________________
Moje relacje:
Włochy - Liguria / Indonezja / Malmo+Kopenhaga / Dublin / Sri Lanka+Malediwy / Maroko / Amsterdam / Kaukaz / Wyspy Owcze
i: https://www.instagram.com/ola.javv/
Góra
 Profil Relacje PM off
23 ludzi lubi ten post.
 
      
Urlop w Turcji: 7 dni w 5* hotelu z ultra all inclusive od 2219 PLN. Wyloty z 5 miast Urlop w Turcji: 7 dni w 5* hotelu z ultra all inclusive od 2219 PLN. Wyloty z 5 miast
Wycieczka do Sri Lanki od 3003 PLN. Loty z 3 miast + 4* noclegi (ze śniadaniami) przy plaży Wycieczka do Sri Lanki od 3003 PLN. Loty z 3 miast + 4* noclegi (ze śniadaniami) przy plaży
#2 PostWysłany: 20 Cze 2019 00:58 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 15 Paź 2014
Posty: 1039
srebrny
Jak wiadomo lot WAW-BUD jest o cudownej 6 rano, co oznacza, że cały dzień w Budapeszcie chodzimy jak zombie :roll: Stolica Węgier wita nas na szczęście piękną pogodą, więc znajdujemy jakiś park z leżakami i trochę odsypiamy.
Image

Mamy praktycznie cały dzień (lot do Baku jest wieczorem), więc niespiesznie spacerujemy i delektujemy się kuchnią węgierską :D Robimy całkiem pokaźny spacer.
Image

Image

Ale nie o Budapeszcie jest ta relacja ;) O 23:55 wsiadamy do wizza i po przemierzeniu ok. 2,5tys. km jesteśmy w Baku - kaukaskiej stolicy kontrastów.
Image

Do Azerbejdżanu potrzebna jest wiza, którą obecnie dostaniemy w bardzo prosty sposób, czyli online. Koszt - 24usd, czas wyrobienia - u mnie 2dni robocze, ale lepiej nie zostawiać na ostatnią chwilę - wiza jest ważna przez 30dni, ale wykorzystać ją możemy w ciągu 3m-cy od wystawienia. Trzeba tylko pamiętać, że oficjalna strona do wyrobienia wizy to https://evisa.gov.az/en/ - jak się okazało, nie dla wszystkich było to oczywiste :P - "Ola chyba coś mi dużo naliczyli za tę wizę!!" - "a wszedłeś na stronę, którą Ci wysłałam?", - "wpisałem w google..", - "yhym.." - azerscy pośrednicy jak się okazuje umieją w adwordsy i inne cuda, więc trzeba zrobić selekcję..

Lądujemy na lotnisku im. Heydəra Əliyeva - w 2004 r. zmieniono jego kod z BAK na GYD i polecono lotnisko imieniu byłego prezydenta. Trzeba przyznać - architektura lotniska robi niemałe wrażenie. Ponieważ przylatujemy bladym świtem (ok.6), formalności nie trwają długo, jest więc czas na dokładniejsze przyjrzenie się kształtom lotniska.

Image

Image

Image

Image

Image

Do miasta dostaliśmy się autobusem H1, koszt: 1,5azn (ok.3zł). Bilety do kupienia przed terminalem w automacie - razem z kartą BakuCard, która przyda się później na metro itp. Jedziemy ok. 40minut.

Centrum Baku, a zwłaszcza İçərişəhər, czyli tzw. 'Miasto wewnętrzne" zadziwia czystością, wygląda jakby ktoś 5min temu zamiótł wszystkie ulice. Miasto jeszcze uśpione, powoli budzi się do życia, a my w uliczkach 'starego miasta' szukamy naszego hotelu (Old City Hotel & Apartments).

Image

Image

Image

Jesteśmy trochę za wcześnie na checkin, więc musimy trochę odczekać aż ktoś pojawi się w recepcji. Po ogólnym ogarnięciu po nocy w samolocie idziemy upolować jakieś jedzenie.

Jest stylowo :D

Image

i pysznie :D

Image

Robimy mały rekonesans po okolicy - i pierwszy raz widzimy symbol Baku - Flame Towers, czyli płonące wieże, chociaż płonąć będą dopiero wieczorem :)

Image

Image

Image

Image

Pod wieczór wracamy podziwiać płonące wieże na bakijskie bulwary - mienią się wtedy różnymi kolorami - od ognistych, po barwy flagi azerskiej, aż w końcu widzimy animację z Azerem machającym flagą ;) Pokryte ekranami LED wieże widać z większości miejsc w Baku. No chociaż 350milionów $ nie poszło w błoto ;) Budowa wież trwała 5 lat, a w środku znajdują się biura, mieszkania i hotel (5* Fairmont). Mają rozmach..

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Wracając robimy małe zakupy na jutrzejszy wyjazd do Xinaliq, a dziś już tylko piwko, kompocik i spać :D

Image
_________________
Moje relacje:
Włochy - Liguria / Indonezja / Malmo+Kopenhaga / Dublin / Sri Lanka+Malediwy / Maroko / Amsterdam / Kaukaz / Wyspy Owcze
i: https://www.instagram.com/ola.javv/
Góra
 Profil Relacje PM off
16 ludzi lubi ten post.
 
      
#3 PostWysłany: 20 Cze 2019 01:08 

Rejestracja: 27 Lut 2014
Posty: 654
srebrny
Daaalej...Daaalej... ;)
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
olajaw lubi ten post.
 
      
#4 PostWysłany: 20 Cze 2019 01:14 

Rejestracja: 25 Wrz 2015
Posty: 174
Loty: 164
Kilometry: 274 594
No pięknie, znowu moje klimaty, pisz i pisz bo o tym zawsze i wszędzie
Góra
 Profil Relacje PM off
olajaw lubi ten post.
 
      
#5 PostWysłany: 28 Cze 2019 23:50 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 15 Paź 2014
Posty: 1039
srebrny
Dziękuję za motywowanie, długi weekend trochę mnie wybił z rytmu, ale już nadrabiam :)

Przeszukując informacje na temat Azerbejdżanu i Kaukazu nie sposób nie natknąć się na wzmiankę o tajemniczej "wiosce na końcu świata", "jednej z najstarszych wiosek świata" czy "najwyżej zamieszkałej wiosce Kaukazu" - w każdym przypadku chodzi o malutkie, zamieszkałe przez ok. 1000 osób Xinaliq (pol. Hinalug). Jej położenie to nie jedyny atut i powód, dla którego warto ją odwiedzić. Pierwszym z nich jest dojazd do Xinaliq, która od Baku jest oddalona o ok. 200km. Aby dostać się tam najpierw trzeba dojechać do Quby, a następnie pozostaje do pokonania "jedynie" ok. 50km do samej Xinaliq, ale to właśnie ten odcinek jest warty największej uwagi. Najprościej jest wynająć auto i wtedy oba odcinki pokonujemy według własnego tempa i możliwości, ale my zdecydowaliśmy się na sprawdzenie azerskiej komunikacji publiczno-prywatnej w szerokim rozumieniu tego słowa :) Najpierw dostajemy się na dworzec Avtovagzal (linią nr 37, można też fioletową linią metra, dojeżdżając linią zieloną), a tam wśród wielu wielu różnych busów i autobusów udaje nam się odnaleźć ten z napisem QUBA. Kierowca coś pokrzykuje i każe wsiadać, próbujemy dowiedzieć się za ile odjazd, bo chcemy jeszcze coś kupić na drogę i spróbować zaopatrzyć się w końcu w kartę z internetem. Okazuje się, że mamy jeszcze ok.20min, więc szybko biegniemy do pobliskiej hali dworca, gdzie po drodze widzieliśmy sporo różnych sklepów/sklepików. Z pomocą kilku osób udaje nam się kupić kartę do telefonu i dowiedzieć się jak jej użyć (o tym jednak później). Koszt takiej karty BAKCELL to 8 azn, doładowanie 2 azn. Bierzemy ze sobą jeszcze jakiś prowiant i biegniemy z powrotem. Marszrutka jechałą 2,5h i kosztowała 4azn/os.

Image

Image

Image

Wioska Xinaliq, położona na wysokości ok. 2300 m, założona przez starożytne albańskie plemiona, przez ok. 2000 lat (niektórzy podają, że nawet 5000) była zupełnie odcięta od świata. To właśnie ta izolacja pozwoliła na wykształcenie się w Xinaliq jedynego w swoim rodzaju języka hinalugijskiego. Język jest uznawany za niespokrewniony z żadną grupą językową, a posługują się nim tylko mieszkańcy Xinaliq (nawet zamieszkujący pobliskie wioski nie rozumieją hinalugijskiego). Z ciekawostek - język ten posiada 77 głosek i 17 przypadków. Oprócz języka mieszkańcy wykształcili swoje zwyczaje, tradycje, taką własną kulturę hinalugijską. Niestety odosobnienie Xinaliq miało w pewnym momencie swój koniec - w 1968 r. wydrążono w skałach pierwszą drogę z Quby. Niestety wiązało się to również z powolnym umieraniem kultury i języka hinalugijskiego, jak zazwyczaj wszystko, co nagle spotyka cywilizację. Największa zmiana miała miejsce w roku 2006, kiedy wioskę postanowił odwiedzić prezydent Alijew. Na jego wizytę prawie całą drogę "pięknie" wyasfaltowano:/ (trochę mi to przypomina przypadek obecnej drogi ze Stepancmindy do klasztoru Cminda Sameba:/). Obecnie droga jest choć wybrakowana to jednak w pełni utwardzona i dziś dojazd z Quby (50km) można pokonać w "jedyne" 1,5-2h (w zależności od ilości stopów na zdjęcia). Na dworcu w Qubie stoi sporo taxi, które z chęcią zawiozą do Xinaliq. Ceny w obie strony zaczynają się od 100az za auto:/ Trochę zagadaliśmy, choć nie było dużo czasu na negocjacje i mamy swoją taxi Ładę za 60azn na 3osoby. Mimo trudnej nawierzchni, częstych zakrętów i przepaści azerscy kierowcy nie zwalniają prędkości ani na chwilę.

Image

Od kilku dni obserwowałam pogodę, jaka miała nas przywitać w Xinaliq i prognozy nie były, delikatnie mówiąc, pozytywne - deszcz cały czas;/ Ale liczyliśmy, że - jak to w górach, może trafimy na chwilę bez deszczu i chmur. Chociaż o czyste niebo tam ciężko, wioska często jest spowita niskimi chmurami, które co chwila wyłaniają się zza szczytów. Pogoda tylko trochę przeszkodziła nam w podziwianiu niesamowitej drogi do Xinaliq, która wiedzie najpierw lasem, potem wąskimi wąwozami i kanionami nad przepaściami, a następnie przez rozległe, zielone doliny i górskie zbocza. Widoki są nieziemskie, choć im bliżej Xinaliq tym deszcz wydaje się bardziej uciążliwy;/

Image

Image

Image

Image

Image

Tak czy inaczej całą drogę jadę przyklejona do szyby i chłonę widoki. Nieprzypadkowo wybrałam koniec maja na kaukaski wyjazd - wiosna już mocno rozkwitła w krajach Kaukazu, wszędzie jest pięknie, zielono. Dla mnie to najładniejsza pora roku - zieleń jest intensywna, świeża, jasna.

Image

Image

Image

Najbardziej niesamowity jest odcinek kiedy od jednej strony wije się szeroka dolina wyglądająca jak koryto wyschniętej rzeki:

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Góry po drugiej stronie przybierają nieziemskie kształty, zwłaszcza gdy zbliżamy się do Xinaliq..

Image

Image

Image

Image

W końcu dojeżdżamy do wioski, nasz kierowca parkuje w umówionym miejscu i daje znać, że będzie czekał aż wrócimy. Mamy taką nadzieję, bo mimo, że w Xinaliq obecnie można znaleźć jakiś nocleg to wolelibyśmy wrócić dziś do Baku ;)

Dziś zwiedzający nie budzą już w Xinaliq sensacji.

Image

Obecnie wioska liczy ponad 300 domów, plus 2 sklepy, meczet, muzeum i szkołę. Mimo, że dzieci uczą się w niej nadal języka przodków, to niestety tradycja i język wymiera z roku na rok. Na codzień mieszkańcy głównie posługują się językiem azerskim, a zwyczaje hinalugijskie (np. dotyczące ceremonii zaślubin) są kultywowane w coraz mniejszym stopniu. Zabudowania Xinaliq są bardzo charakterystyczne - dach jednego domu stanowi jednocześnie dziedziniec domu powyżej, taka 'kaskadowa' zabudowa sprawdza się w górskim położeniu. Drugą wyjątkową cechą tutejszego życia jest - jak to w trudnych warunkach - wykorzystywanie wszystkiego, co dostępne. I tak, mieszkańcy, którzy zajmują się głównie wypasaniem zwierząt, wykorzystują ich nawóz jako opał oraz budulec domów, ponieważ ciężko na tych wysokościach o jakiekolwiek drzewa. Całkiem niedawno do Xinaliq przybyła również blacha, która niestety mocno szpeci krajobraz.

Gdy przyjechaliśmy na szczęście deszcz ustąpił, ale nadal chmury bardzo nisko zwisały nad domami. Oprócz paru zabudowań nie było widać praktycznie nic..

Image

Image

Image

Uznaliśmy, że oczywiście nie poddajemy się tak łatwo i mimo okrutnego mleka trochę pochodzimy udając się na szczyt wioski, gdzie obecnie stoi antena satelitarna, również znak obecnych czasów;/ Niestety spacer nie poprawił widoczności, na samej górze nadal mgła była gęsta i widoków brak. Przeszliśmy już sporo ścieżek pomiedzy domami i nadal nic. Stojąc na samej górze, doszliśmy do wniosku, że chyba nie ma co, jesteśmy skazani na mgłę, papierosek i do domu. No więc nie uwierzycie ile 5minutowy papieros potrafi zmienić :)
Nagle chmury zaczęły się powoli podnosić, a zza nich pojawiał się powoli zarys wioski..

Image

Image

Image

Image

Aż w końcu..

Image

Image

Image

Nie możemy się napatrzeć, ale w końcu powoli schodzimy w dół miasteczka..

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Może to kwestia pogody, ale spotykamy bardzo mało mieszkańców. Natrafiamy dosłownie na kilka osób w okolicach domostw..

Czas się zbierać, bo czeka nas jeszcze powrót..

Image

Image

Kierowca czeka i wygląda nas, jak się okazało zeszło nam całkiem ponad 2h, a wydawało się, że to chwila.

Oprócz zwiedzania samej wioski można się też wybrać na trekkingi w okolice Xinaliq. Jak czytałam należy mieć wtedy ze sobą zezwolenie uzyskiwane w Baku, a patrole wojskowych są dość częste, więc lepiej nie ryzykować.

Wracamy trochę umęczeni podróżą, ale oczarowani azerskimi krajobrazami. Wtedy wydawało nam się, że ciężko będzie je przebić..

cdn.
_________________
Moje relacje:
Włochy - Liguria / Indonezja / Malmo+Kopenhaga / Dublin / Sri Lanka+Malediwy / Maroko / Amsterdam / Kaukaz / Wyspy Owcze
i: https://www.instagram.com/ola.javv/
Góra
 Profil Relacje PM off
19 ludzi lubi ten post.
jerzy5 uważa post za pomocny.
 
      
#6 PostWysłany: 29 Cze 2019 00:54 

Rejestracja: 25 Wrz 2015
Posty: 174
Loty: 164
Kilometry: 274 594
-- 29 Cze 2019 00:53 --

Dla tych kilkunastu zdjęć i merytorycznego komentarza warto było podjąć próbę mobilizacji, no cóż pięknie piszesz, chyba jednak ja musiałbym tam nocować, ale wiadomo trzeba ....
Góra
 Profil Relacje PM off
olajaw lubi ten post.
 
      
#7 PostWysłany: 29 Cze 2019 10:36 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 10 Lip 2013
Posty: 310
niebieski
Pięknie tam......Dlatego tym bardziej nie mogę się doczekać na :
olajaw napisał(a):
Wracamy trochę umęczeni podróżą, ale oczarowani azerskimi krajobrazami. Wtedy wydawało nam się, że ciężko będzie je przebić..
_________________
magiczna-torpeda-akcja-na-dom-dziecka-w-nepalu,18,108915
Góra
 Profil Relacje PM off
olajaw lubi ten post.
 
      
#8 PostWysłany: 30 Cze 2019 20:37 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 15 Paź 2014
Posty: 1039
srebrny
@jerzy5 bardzo dziękuję! Właśnie też początkowo myśleliśmy o noclegu, ale niestety - ograniczenia czasowe jak zwykle wymusiły co innego..

@pestycyda jeszcze trochę do tego "naj", ale obiecuję, że posty będą częściej niż te ostatnie :oops:
_________________
Moje relacje:
Włochy - Liguria / Indonezja / Malmo+Kopenhaga / Dublin / Sri Lanka+Malediwy / Maroko / Amsterdam / Kaukaz / Wyspy Owcze
i: https://www.instagram.com/ola.javv/
Góra
 Profil Relacje PM off
2 ludzi lubi ten post.
 
      
#9 PostWysłany: 05 Lip 2019 22:33 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 15 Paź 2014
Posty: 1039
srebrny
Kolejne dni to intensywne zwiedzanie Baku. Postanowiliśmy jednak zacząć dość nietypowo - zanim zobaczymy wszystkie niesamowite budowle azerskiej stolicy pojechaliśmy na pobliskie pola naftowe, czyli miejsce największego źródła dochodów Azerbejdżanu. Wydobycie ropy naftowej stanowi bowiem 70% produkcji tego kraju, a więc nie nad wyrost są określenia Azerbejdżanu jako "kraju ropą płynącego" itp. Gorączka naftowa zaczęła się tutaj pod koniec XIX w., a samo Baku po pewnym czasie zaczęło "pięknieć". W dużej mierze rozwój wydobycia ropy Baku zawdzięcza dwóm polskim inżynierom - Witoldowi Zglenickiemu i Pawłowi Potockiemu, którzy mocno przysłużyli się technice wydobycia ropy z dna Morza Kaspijskiego. Niesamowite, oryginalne i nowoczesne budowle to jeden z obrazów azerskiej stolicy, z drugiej zaś strony mamy zgoła inne krajobrazy, bo Baku to miasto ogromnych kontrastów.

Image

Pola naftowe w Baku można oglądać w różnych miejscach. Największą popularnością cieszą się te, które "zagrały" w 1999 r. w filmie o Jamesie Bondzie "Świat to za mało" - zwane nawet James Bond Oil Field. Zlokalizowane są na południu Baku przy meczecie Bibi Heybat, z którego najlepiej jest je podziwiać. Wiele razy natknęłam się na informację, że dostęp do tych pół jest utrudniony, więc poszperałam na forum i znalazłam inne miejsce warte uwagi. Całkiem ciekawe pola naftowe znajdują się niedaleko twierdzy Ramana, przy trasie na lotnisko. Dojechaliśmy tam wsiadając w czerwoną linię metra (do stacji Koroglu) i stamtąd autobusem nr 204. Przystanek znajduje się niedaleko twierdzy. Pod samą twierdzą nie było nikogo, ale chwilę się szwendając zwróciliśmy uwagę mieszkańców i za chwilę z pobliskiego domu wyszła do nas pani władająca kluczem do twierdzy :) Ochoczo otworzyła nam do niej drzwi i równie ochoczo rzuciła kwotą 2azn/osobę. Nie wiem czy każdy musi płacić za wejście do twierdzy, ale na szczęście 2azn to nie majątek, więc wchodzimy. Aby dotrzeć na samą górę trzeba jednak wejść po połamanych deskach i kamiennych schodach, ale udaje nam siebie nie połamać. Widoki są za to świetne, a naftowy krajobraz robi wrażenie.

Image

Image

Image

Image

Postanowiliśmy podejść jak najbliżej pól, a nuż się uda zobaczyć jak pracują szyby naftowe. Na miejscu nie spotykamy prawie nikogo, poza jednym starszym panem, który przechodzi obok nas bez słowa. Nie ma żadnego ogrodzenia, pilnujących strażników ani też znaków zakazujących wstępu, więc idziemy dalej. Miejsce jest niesamowite - głośno pracujące szyby naftowe, plamy i kałuże ropy, zardzewiałe rury - i ten zapach.. Jednak po parunastu minutach spacerowania wśród pól ropy jej ostry zapach zaczyna przeszkadzać.

Image

Image

Image

Image

Image

Wracamy na przystanek, pobliska okolica to zupełnie inne oblicze Baku..

Image

Image

Image

Image

Image

No to teraz jedziemy zobaczyć cóż takiego za pieniądze z czarnego złota (jak nazywana jest ropa) Azerowie sobie pobudowali ;) W pierwszej kolejności udajemy się do centrum Heydara Aliyeva - chyba najbardziej charakterystycznego i niezwykłego budynku w Baku. Jego budowa zajęła Azerom 5 lat, a projekt centrum należy do właścicielki architektonicznego Nobla Zahy Hadid. Trzeba przyznać, że budynek jest jedyny w swoim rodzaju, chociaż po obejrzeniu pól naftowych i okolicznych biedniejszych części Baku centrum budzi we mnie skrajne emocje. Jednak nie sposób nie zgodzić się z tym, że jego kształty na pewno są niepowtarzalne i wyjątkowe. U wielu osób budzą skojarzenia z muszlą czy morskimi falami. Nam natomiast z przodu przypomina... czapkę Gandalfa :D W każdym razie, centrum Heydera Aliyeva to główny ośrodek kultury w kraju, a najbardziej spektakularna jest niesamowita sala koncertowa wykonana z białego dębu amerykańskiego. Podczas budowy centrum nie obyło się bez kontrowersji - najpierw pojawiła się kwestia przymusowych eksmisji i zburzenia aż 250 domów, które miały ustąpić miejsca projektowi Zahy Hadid, a następnie na światło dziennie wyszła sprawa handlu ludźmi, głównie migrantami z Bośni i Serbii, którzy byli zmuszani do pracy w Baku w ciężkich warunkach.
Na osłodę parę zdjęć tego nieziemskiego budynku:

Image

Image

Image

Image

Image

W centrum odbywają się koncerty, wystawy, eventy, a w 2012 r. miał tu swój finał konkurs Eurowizji.

Image

O ile sam budynek może się podobać, jego kształty są na pewno niesamowite, to trzeba powiedzieć, że otoczenie centrum Aliyeva to istny miszmasz. Jest tu wszystko - wystawa fotografii, rzeźby, pływające fontanny, schody; jest też napis " I love Baku" i ... kolorowe ślimaki oraz zające :roll: Czasem wydaje się, że Azerowie w swoim dążeniu do doskonałości nie wiedzą kiedy powiedzieć stop.

Image

Image

Image

Image


My też nie mówimy stop i idziemy zwiedzać dalej ;) Naszym następnym celem są Flame Towers, tym razem chcemy je zobaczyć z bliska. Bezskutecznie szukamy jakichkolwiek połączeń autobusowych, jakoś nic nam nie pasuje, więc idziemy na piechotę co chwilę sprawdzając czy jakoś nie da się dojechać do funicularu, który wwiezie nas na wzgórze ognistych wież. Jakoś po drodze nic nam nie pasowało, więc w końcu okazało się, że doszliśmy piechotą aż do samej stacji. Funicular kosztuje 1azn/ow, a wysiadamy praktycznie pod samymi wieżami, więc warto skorzystać.

Image

Wjeżdzając funicularem znajdujemy się na wzgórzu Şəhidlər Xiyabanı, gdzie natrafiamy na idealne miejsce na zdjęcie panoramy miasta i zatoki Morza Kaspijskiego

Image

Obok możemy podziwiać najładniejszy bakijski meczet
Image

Image

a zaraz obok niego - płonące wieże, które trzeba przyznać, są bardzo fotogeniczne ;)

Image

Image

Image

Na wzgórzu znajduje się również miejsce poświęcone ofiarom tzw. Czarnego Stycznia 1990 r. - cmentarz oraz pomnik.

Image

Image

Image

Image

cdn.
_________________
Moje relacje:
Włochy - Liguria / Indonezja / Malmo+Kopenhaga / Dublin / Sri Lanka+Malediwy / Maroko / Amsterdam / Kaukaz / Wyspy Owcze
i: https://www.instagram.com/ola.javv/
Góra
 Profil Relacje PM off
13 ludzi lubi ten post.
 
      
#10 PostWysłany: 15 Lip 2019 00:18 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 15 Paź 2014
Posty: 1039
srebrny
Kolejny dzień jest naszym ostatnim w Azerbejdżanie :( Wieczorem czeka już nocny pociąg Baku-Tbilisi (zakupu biletów można dokonać online na https://ticket.ady.az/en gdzie dostaniemy mailowe potwierdzenie, z którym należy udać się na dworcu do kasy i odebrać bilety - max. na godzinę przed odjazdem :!: ). Długo debatowaliśmy co robić ostatniego dnia, ale jakoś błotka i petroglify w Qubustanie nas nie kręciły, więc postanowiliśmy jeszcze dokładniej zeksplorować Baku. Mieliśmy niedosyt zwłaszcza jeśli chodzi o bakijskie "stare miasto"

Image

Nie obejrzeliśmy przede wszystkim głównych "atrakcji" İçərişəhər, czyli Baszty Dziewiczej oraz Pałacu Szachów Szyrwanu. Fakt, że z Baszty rozpościera się przyjemny widok na całe Baku, ale zdecydowanie nie umywa się do panoramy spod Flame Towers. Legendy mówią, że dawno temu gdy Baszta stała bliżej morza i służyła za latarnię morską rzuciła się z niej w morskie fale córka króla w proteście przeciwko zamążpójściu za niego (gdy dowiedziała się, że jest jej ojcem) ;) Ale to chyba tyle jeśli chodzi o ciekawe aspekty Baszty Dziewiczej - wejście 10azn.

Image

Image

Okolice Baszty są za to dużo ciekawsze, a piękne dywany stanowią nieodzowny element krajobrazu:

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Niestety dywany to bardzo efektowna, ale dość droga pamiątka z Azerbejdżanu, jednak udaje mi się trochę ponegocjować i kupić mały łazienkowy dywanik za 10azn :P

Kolejny symbol Baku to pałac Szachów Szyrwanu, którego zwiedzanie to trochę lepiej wydane 10azn niż w przypadku Baszty. Na pewno bardzo ciekawie wygląda makieta Baku znajdująca się w jednej z sal pałacu:

Image

Image

Image

Image

Image

A Flame Towers widać również i stąd:

Image

W międzyczasie postanowiliśmy pójść na dworzec, aby odebrać bilety. Budynek dworca aż razi czystością i nowoczesnością:

Image

A na peronach takie figurki:

Image

Po odebraniu biletów idziemy w stronę Nizami Street - ulicy butików, sklepów i pięknych witryn, gdzie można poczuć się trochę jak w ... Paryżu..

Image

Image

Image

Image

Ale to nie jedyne miejsce, które sprawi, że poczujemy się jak w Europie. Udajemy się znów na bakijskie bulwary, gdzie można zobaczyć również małą, bakijską Wenecję. Zanim jednak Wenecja, widoki po drodze przypominają, że Baku ma różne oblicza

Image

Image

A gdyby ktoś chciał popływać w Baku gondolami to nie ma najmniejszego problemu

Image

Image

Docieramy do kolejnego bardzo charakterystycznego budynku w Baku, czyli Muzeum Dywanów

Image

Nie mamy jednak czasu na jego zwiedzanie, idziemy na ostatnią azerską ucztę, a potem już na dworzec. Jeszcze tylko ostatnie spojrzenie na ogniste wieże

Image

Kolacja

Image

(za posiłki (typu obiad+napoje, ewent. przekąski) płaciliśmy ok. 30-max.50azn za 3osoby)

I żegnaj Baku!

Image

Za bilety Baku-Tbilisi płaciliśmy ok.30azn za osobę w 4osobowym przedziale (ok. 65zł). Przedziały naprawdę zadbane, pościel nowa i czysta, jechało się dość przyjemnie (a jak się okazało później, w porównaniu z relacją Erywań-Tbilisi, bardzo komfortowo i wygodnie :P).

Także piwko i spać ;) W Tbilisi mieliśmy być o 10:30 rano.
Image

Rano budzi nas wschód słońca i miła pani z napojami :)

Image

Image

Gruzja tak naprawdę w tej podróży była tylko przystankiem, ale chciałam wykorzystać go jak najlepiej. Pierwszy pomysł to lot do Mestii (Vanilla Sky), ale jednak przystanek był za krótki, żeby miało to sens. Drugi pomysł już bardziej realny to szybki wypad do Stepancmindy, trekking do klasztoru i zobaczenie Kazbeku. Challenge accepted! Także plan na dziś - znalezienie noclegu oraz auta na następne 2dni.

Korzystając z zakupionego internetu (6GB - 15gel) rezerwujemy na szybko nocleg na najbliższą noc - 70gel za 3osoby (Window Hotel) oraz auto, aby jak najszybciej dostać się do Stepancmindy. Udaje się złapać w dobrym stanie Toyotę RAV4 w automacie za 90e/2dni z ubezpieczeniem - cena pewnie nie powala, ale jak "na już" to chyba nie tak źle. W części wypożyczalni nie było już w ogóle aut.

Po zrzuceniu plecaków i odświeżeniu możemy oddać się temu, co w Gruzji najmilsze :D

Image

No dooobra trochę też pozwiedzamy ;)

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Dzień postanowiliśmy zakończyć na wzgórzu Sololaki podziwiając panoramę Tbilisi. Na wzgórze wjechaliśmy kolejką gondolową, z której widoki powalają

Image

Image

A na samej górze jest tylko piękniej

Image

Image

Image

Tym razem darowaliśmy sobie zwiedzanie znajdującej się na wzgórzu twierdzy Narikala, robimy krótki spacer w stronę Matki Gruzji i podziwiamy zachód słońca

Image

Image

Image

Gruzja to kraj wielu pokus :p Ale jako jutrzejszy kierowca zadowalam się pysznym sokiem z granata :)

Image

Stay tuned!
_________________
Moje relacje:
Włochy - Liguria / Indonezja / Malmo+Kopenhaga / Dublin / Sri Lanka+Malediwy / Maroko / Amsterdam / Kaukaz / Wyspy Owcze
i: https://www.instagram.com/ola.javv/
Góra
 Profil Relacje PM off
15 ludzi lubi ten post.
2 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
#11 PostWysłany: 02 Sie 2019 22:44 
Moderator forum
Awatar użytkownika

Rejestracja: 06 Kwi 2014
Posty: 4050
@olajaw ja czekam na dalszą część relacji.
_________________
Ιαπόνκα76
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#12 PostWysłany: 06 Sie 2019 00:02 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 15 Paź 2014
Posty: 1039
srebrny
@Japonka76 będzie jak wrócę z Owiec :oops:
_________________
Moje relacje:
Włochy - Liguria / Indonezja / Malmo+Kopenhaga / Dublin / Sri Lanka+Malediwy / Maroko / Amsterdam / Kaukaz / Wyspy Owcze
i: https://www.instagram.com/ola.javv/
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#13 PostWysłany: 10 Sie 2019 09:35 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 10 Lip 2013
Posty: 310
niebieski
olajaw napisał(a):
obiecuję, że posty będą częściej niż te ostatnie :oops:


Hmmmm...:/ :D Wróciłaś już? Czekamy...:)
_________________
magiczna-torpeda-akcja-na-dom-dziecka-w-nepalu,18,108915
Góra
 Profil Relacje PM off
olajaw lubi ten post.
 
      
#14 PostWysłany: 21 Sie 2019 22:49 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 15 Paź 2014
Posty: 1039
srebrny
Ekhm.. to ja się już nie będę tłumaczyć tylko wrzucę kolejnego posta :D :oops:

Gruzińska droga wojenna często jest zaliczana do grona najbardziej malowniczych tras czasem i na świecie, a już na pewno w Eurazji. Wiedzie od Tbilisi do Władykaukazu i to właśnie te jedyne 208km powoduje wielokrotne i długotrwałe zachwyty i westchnienia. Geograficznie rzecz ujmując gruzińska droga wojenna łączy Kaukaz Południowy z Północnym przecinając Wielki Kaukaz. Historycznie natomiast był to całkiem spory szlak handlowy używany już od starożytności nie tylko przez handlowców, ale również ważny dla wojska. Złowrogą nazwę zyskał jednak dopiero w XIX wieku w wyniku aneksji Gruzji przez Rosję, która zmodernizowała drogę, by łatwo przerzucać nią swoje wojska. O wojskowym charakterze szlaku świadczą liczne wieże strażnicze czy fortyfikacje, które pozostały do dziś. Droga obfituje również w kilka miejsc, przy których warto się zatrzymać na dłuższą chwilę.

Image

Jedziemy oczywiście w jednym celu - zobaczyć Kazbek, czyli jeden z najwyższych szczytów Kaukazu i jednocześnie "świętą górę Gruzinów". Mało kto wie, że ten pięciotysięcznik to tak naprawdę drzemiący lodowy wulkan, ale na szczęście jego ostatnie erupcje miały miejsce kilka tys. lat temu. Niestety nasz ograniczony czas, a przede wszystkim ograniczenia kondycyjne nie pozwalają na zdobycie samego szczytu (póki co pozostaje to w marzeniach), więc musimy pocieszyć się wejściem jedynie do klasztora Świętej Trójcy, czyli Cminda Sameba, który jest chyba najbardziej rozpoznawalnym miejscem w całej Gruzji, a jego wizerunkiem jest opatrzone jakieś 90% pocztówek z Gruzji. I dziś niestety nie wygląda już tak, jakim my go zapamiętaliśmy - rzesze turystów wjeżdżających pod sam klasztor wynajętymi jeepami wymusiły na Gruzji wybudowanie tam okropnego parkingu;/ Jest to na pewno cena, jaką kraj ten musi zapłacić za ogromny rozwój turystyki w ostatnich latach. Szkoda, że nie da się tego jakoś pogodzić.. Cieszę się jedynie, że my nie dołożyliśmy do tej decyzji swojej cegiełki, wchodząc ze Stepancmindy pod klasztor na własnych nogach. I dziwię się każdemu, kto z takiej opcji nie korzysta, bo trekking jest niewymagający, jak to zwykle bywa - obfituje w piękne widoki zwłaszcza przy ładnej pogodzie, no i na pewno daję jakąś, choć niedużą (to tylko wysokość 2170m.) satysfakcję.

Ale zanim zdjęcia bohatera tego postu, najpierw parę słów o samej trasie, a warto poświęcić jej chwilę. Jeśli ktoś się zastanawia jak jeździ się po Gruzji to powiem tak - specyficznie :D Specyfika ta polega przede wszystkim na dużej ilości szalonych kierowców (głównie) ciężarówek, częstych i nagłych wizytach zwierząt na drodze (owce, kozy, itp itd), dużej ilości zakrętów oraz ubytków w drodze (chociaż jest już coraz więcej nowych, zmodernizowanych odcinków). Ale zdecydowanie widoki wynagradzają wszystkie niedogodności i jest po prostu przepięknie!

Image

Image

Ale po kolei.. pierwszy przystanek na trasie to oczywiście Mccheta, jedno z najstarszych miast w Gruzji i jej starożytna stolica. Dla Gruzinów to niezwykle ważne miejsce - ich kraj przyjął tu chrzest, a dziś miasto stanowi niejako kulturową stolicę Gruzji. Jest dość wcześnie rano, dzięki czemu nie ma tłumów, a stragany dopiero się rozkładają.

Image

Image

Mccheta jest malowniczo położona w otoczeniu gór Małego Kaukazu i przy zbiegu dwóch rzek Aragwi i Mtkwari (Kura).

Image

Image

Następnie po ok. godzinie drogi zatrzymujemy się przy Ananuri, ale już wszechobecne tłumy nie zachęcają do odwiedzenia gruzińskiej twierdzy. Na kompleks Ananuri składa się przede wszystkim bazylika Sioni, kościół oraz dwie wieże (jedna z nich nosi nazwę Niezwyciężona).

Image

Jadąc w stronę Ananuri najpierw jednak zobaczymy turkusowe sztuczne jezioro Zhinvali - zapora, która je tworzy początkowo miała być wyższa, ale na skutek protestów mieszkańców obniżono ją, dzięki czemu woda nie zalała twierdzy.

Image

Image

I czas na pierwszy świeżo wyciskany sok z granata
Image

Nasza droga w stronę Kazbegi niestety spowita była ciężkimi chmurami, z których przez większość czasu padał deszcz. Jedynie czasami Kaukaz uchylał nam rąbka tajemnicy i pokazywał swoje piękno

Image

Image

Kiedy dojeżdżamy do Stepancmindy nie jest lepiej..całe miasteczko spowija gęsta mgła. Znajdujemy na szybko nocleg (ok. 100 gel za noc/3os.) i idziemy coś zjeść.

Image

Obecna nazwa miasteczka - Stepancminda pochodzi od św. Szczepana (nadano ja na cześć mnicha kościoła prawosławnego w Gruzji), poprzednia natomiast - Kazbegi upamiętniała Gabriela Kazbegiego, przywódcę, który stłumił antyrosyjską rewolucję. Od 2006 r. powrócono do nazwy Stepancminda.

Z czystym sumieniem mogę polecić miejsce, w którym przez najbliższy czas się stołowaliśmy - malutka knajpka o nazwie Kazbegi Good Food z pysznym gruzińskim jedzeniem. Pierwszego dnia za: zupę charczo, chinkali, 2x chaczapuri, litr wina, lemoniady, piwo Kazbegi + od gospodarza 3x czacza, zapłaciliśmy ok.45gel.

Image

Wracając do hotelu za 0,75gel zakupiliśmy chleb gruziński - mial być na rano, ale z racji swoich atutów na następny dzień została jedynie jego połowa :)

Prognoza pogody na następny dzień była bardzo optymistyczna - od rana słońce i bezchmurne niebo, ale patrząc za okno wyglądało to marnie. Nie przejmując się gęstymi chmurami poszliśmy wcześniej spać, a budziki zadzwoniły po 5. Był to nasz jedyny dzień, kiedy mogliśmy iść na trekking, więc wyprawa do Stepancmindy była dość ryzykowna, ale (to już chyba potwierdzone info) mam po prostu szczęście i jak trzeba to trafiam na ładną pogodę :D

Miasto jeszcze śpi, słońce jeszcze nie wyszło zza gór, a my zostawiamy auto niedaleko wejścia na szlak i ruszamy! Nie ma co czekać aż chmury zasłonią Kazbek!

Image

Droga na szlak jest oznaczona, więc raczej łatwo trafić. Do/z klasztoru prowadzą dwie ścieżki - pierwsza, którą właśnie szliśmy rano prowadzi jakby z lewej strony klasztoru, natomiast druga, którą wracaliśmy - zaczyna się za klasztorem. Wejście zajmuje ok.2h.

Image

Niestety ten szybki wypad do Stepancmindy musimy ograniczyć jedynie do klasztoru Cminda Sameba - inne, niesamowite trekkingi jak np.do Doliny Truso musimy zostawić na kolejny wyjazd do Gruzji.

Szlak jest prosty, na początku jest dość strome podejście, a później idzie się ścieżką w przyjemnej dolinie

Image

Po kilkudziesięciu minutach ukazuje się szczyt Kazbeku - wygląda niewinnie, ale jednocześnie dostojnie, nie pozwala zapomnieć, że jego zdobycie wcale nie należy do najłatwiejszych i nie można go lekceważyć

Image

My na razie musimy pocieszyć się takim oto pięknym widokiem :

Image

Image

Może faktycznie droga pod klasztor św. Trójcy nie wyglądała idealnie, ale żeby od razu zaorać i zrobić parking? :(

Image

Poranne wejście sprzyjało na pewno bezchmurnemu niebu, natomiast nie sprzyjało zdjęciom klasztoru, który zacieniony był kiepsko widoczny, ale i tak prezentował się bardzo majestatycznie na tle Wielkiego Kaukazu. Co ciekawe, to właśnie do tego prawosławnego kościoła ze względu na jego górskie położenie w trakcie zagrożenia Mcchety podczas wojny były przywożone cenne zabytki i relikty. Cminda Sameba do dziś jest czynną świątynią.

Image

Image

Image

Podobno Kazbek jest również dość... nieśmiały, chowa się w chmurach niezwykle często - i tak było - schodząc do Stepancmindy szczyt był już praktycznie niewidoczny. Z tego też powodu warto więc wybrać się tam z samego rana.

Image

Image

Schodząc ściężką, która prowadzi za klasztorem możemy podziwiać niesamowity widok na Stepancmindę.

Image

Image

Wracamy do naszego Good Food na kolejne posilenie i jedziemy do Tbilisi

Image

Tym razem Gruzińska Droga Wojenna nie kryje przed nami żadnych tajemnic - widoki są cudowne!

Image

Image

Image

Image

Połączenie soczysto zielonych zboczy Kaukazu, jego lekko ośnieżonych szczytów i błękitnego nieba tworzy idealny krajobraz. Kłębiaste chmury też pomagają:) Czasem wydaje się, że są tuż nad głowami..

Image

Image

Image

Dojeżdżamy w okolice pomnika przyjaźni gruzińsko-rosyjskiej, a tam przy jednym ze stromych zboczy skaczą paralotniarze - zazdroszczę im widoków jeszcze bardziej, chociaż sama wolę mieć 'grunt pod nogami'.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Niestety ta podróż się kończy, oddajemy auto, a na dworcu w Tbilisi - szybki powrót do rzeczywistości - oto nasz kolejny cel:

Image

Image

Do zobaczenia w Erywaniu :)
_________________
Moje relacje:
Włochy - Liguria / Indonezja / Malmo+Kopenhaga / Dublin / Sri Lanka+Malediwy / Maroko / Amsterdam / Kaukaz / Wyspy Owcze
i: https://www.instagram.com/ola.javv/
Góra
 Profil Relacje PM off
7 ludzi lubi ten post.
 
      
#15 PostWysłany: 08 Wrz 2019 19:52 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 15 Paź 2014
Posty: 1039
srebrny
Armenia...to ona była gwoździem kaukaskiego programu, bo na jej eksplorację zostawiliśmy najwięcej czasu. Była też największą niewiadomą z całej kaukaskiej trójki, - niby czytałam, że a to piękne monastyry, a to Sewan i Ararat, ale jakoś nie wiedzieliśmy czego spodziewać się "pomiędzy". Jaka Armenia będzie dla nas, jak wygląda z bliska - czy to z okna pociągu, którym dotarliśmy do Erywania czy z okna auta, którym objeżdżaliśmy ją w kolejne dni. Pierwsze spojrzenie na Armenię było jednocześnie dość typowe, ale i unikatowe - góra Ararat często niknie w chmurach lub smogu i zdarza się w ogóle jej nie zobaczyć w trakcie pobytu w Armenii. W naszym przypadku było skromnie, ale cieszyliśmy się tym, co mamy - Ararat pojawił się raz na "dzień dobry" by potem już zniknąć na kolejne dni.

Image

Nawet jak nie widzimy góry w Armenii na codzień, słowo "Ararat" dźwięczy na każdym kroku w tym kraju - oprócz znanego koniaku spotkamy o tej nazwie też restauracje, hotele, sklepy, guesthousy, widnieje na pocztówkach, znaczkach, etc. Skąd zatem tak ogromne uwielbienie dla góry, która nawet nie leżąc w granicach kraju zwana jest "świętą górą Ormian"? Przede wszystkim Ararat dla Ormian był tym, czym Olimp dla Greków - w mitologii ormiańskiej - siedzibą bogów i sercem historycznej Armenii, a dziś jest symbolem tożsamości narodowej powodując jednocześnie wielki ból leżąc na terenie wrogiego kraju (Turcy wymordowali 1,5mln Ormian podczas I wojny światowej). Symbol ten jest uwielbiany do tego stopnia, że zajmuje centralne miejsce w ormiańskim herbie czy widnieje w stemplu od ormiańskiego celnika. Nawet Turcja dopytywała, czemu Armenia używa jako symbolu miejsca, które znajduje się poza granicami ich państwa. Odpowiedź Erywania była prosta - a dlaczego Turcy używają we fladze księżyca, przecież ten też do nich nie należy 8-) Zresztą to właśnie Turcy dostali ten teren od radzieckiej Rosji w zamian za gruzińską Adżarię w 1920 r., i od tego czasu Ormianie patrzą z tęsknotą i smutkiem w stronę swojej świętej góry.

Image

Kilka praktycznych info - przyjeżdżamy do Erywania pociągiem z Tbilisi (70gel/os.) z samego rana, bo aż o 7. W pociągu warunki dużo słabsze niż mieliśmy okazję doświadczyć w kolejach azerskich. Brak klimy nas nie dziwi, ale brak jakiegokolwiek nawiewu i wody już daje się we znaki w takiej podróży. Za to jest internet, szok! Nie pomaga to jednak zbyt w przyspieszeniu 10h drogi do Armenii, która dłuży się niesamowicie. Ciężko się śpi, jest mega głośno i naprawdę da się mocno odczuć słaby stan ormiańskiej infrastruktury kolejowej. Ale dojeżdżamy, plan jak zwykle podobny - ogarnąć śniadanie, hotel i bilety na powrót do Tbilisi. Po męczącej nocy w pociągu postanowiliśmy zaszaleć i wziąć na dzisiejszą noc coś lepszego - nasz wzrok na bookingu przyciągnął Hotel Boulvard, za 1noc/3os. ze śniadaniem 44.000 amd, czyli ok.350zł. Bardzo przyjemny hotel, w dodatku nie było problemu z wcześniejszym checkinem - prysznic był w tym momencie na wagę złota! W końcu można zacząć zwiedzanie Erywania.

Image

Image

Image

Zacznijmy od nazwy - od 2003 r. poprawną formą jest jedynie Erywań. Co zatem łączy Erywań z innymi stolicami Kaukazu? Według mnie to przede wszystkim kontrasty pomiędzy centrum tych miast, które pretendują do bycia nowoczesnymi, europejskopodobnymi stolicami, a zapomnianymi, smutnymi obrzeżami, które zazwyczaj przypominają bolesną historię i prawdziwe oblicze problemów społeczeństwa. Z jeden strony niesamowite budynki, szalone fontanny czy szerokie, skłaniające do spacerów deptaki, a z drugiej biedne osiedla, socrealistyczny beton i niedokończone inwestycje. Tak czy inaczej kaukaskie stolice przyciągają swoimi marzeniami, gościnnością mieszkańców, wspaniałą kuchnią i prawdziwością. 

Image

Image

Image

Armenia to kraj, który zamieszkuje 3 mln ludzi, z czego w Erywaniu mieszka ponad 1/3 z nich.

Image

Erywań to różowe miasto - a nazwa ta wzięła się z głównego budulca używanego przez ormiańskich budowniczych, czyli różowego tufu. Tuf to skamieniały, powulkaniczny popiół, którego Armenia ma pod dostatkiem. Najbardziej okazale wygląda on na Placu Republiki (kiedyś Plac Lenina), który jest siedzibą władz, urzędów oraz miejscem różnych uroczystości i wspomnianych fontann.

Image

Image

Image

Kolejne reprezentacyjne miejsce stolicy to Plac Wolności i budynek Opery - tu z kolei odbywają się głównie demonstracje i protesty.

Image

Wszystkie podróżnicze kroki kierują się jednak przede wszystkim pod słynne Kaskady - to miejsce, które miało być symbolem Erywania, niesamowitym ogrodem z fontannami, muzeami etc. Udało się je częściowo zbudować - są fontanny, są kaskady i 600 schodów, które prowadzą do wieńczącej konstrukcję Iglicy wybudowanej na 50-lecie radzieckiej Armenii.

Image

Image

Częściowo też zaadoptowano wnętrza kaskad, oprócz ruchomych schodów, które pomagają w dotarciu na szczyt, jest również Muzeum Sztuki Nowoczesnej, a po drodze możemy podziwiać rzeźby z Muzeum Rzeźb Cafesijana.

Image

Image

I wydawać by się mogło, że cała konstrukcja wygląda nie tak źle jak na niedokończone dzieło, ale gdy wejdziemy/wjedziemy na szczyt ukaże nam się porzucone pole budowy z wystającymi zbrojeniami..

Image

Tak czy inaczej ze szczytu można "podziwiać" panoramę Erywania, przy odrobinie szczęścia z Araratem w tle. Widać jednak i Ormianom nie przeszkadza mało romantyczny plac budowy i widzą w tym miejscu coś magicznego

Image

Image

Po prawo od Iglicy mamy pomnik Matki Armenii - wojowniczej postaci z mieczem w ręce. I tu nasunęła się pewna myśl - Matka Gruzja w Tbilisi stoi trzymając w jednej ręce wino - żeby powitać przyjaciół, a w drugiej miecz - dla wrogów. Matka Armenia trzyma natomiast tylko miecz, co pokazuje bojowe (nie bez powodu) nastawienie Ormian.

Image

Naszym kolejnym celem są dość ciekawe budynki, czyli Katedra Św. Grzegorza Oświeciciela oraz Błękitny Meczet. Zwiedzamy Erywań na piechotę, pogoda sprzyja, wszędzie jest w miarę blisko, rzadko korzystamy z miejscowego metra (przejazdy są tanie - 100amd za żeton na przejazd).

Image

Image

Image

Przy okazji - parę perełek betonowo-blaszanej architektury.

Image

Image

Image

Co jeszcze warto zrobić w Erywaniu? Na pewno jest to miasto na kilka dni, można odwiedzić fabrykę koniaku Ararat, Muzeum Historii Armenii czy pomnik upamiętniający ludobójstwo Ormian. My kierujemy swoje kroki w stronę hotelu po drodze odwiedzając Tawernę Yerevan, gdzie za 10.000amd (ok. 80zł/3os.) zaliczamy sutą obiadokolację. W Armenii trzeba skosztować koniecznie pysznych kompotów, lawaszy czy dolmy (małe gołąbki zawinięte w liście winogron), no i oczywiście mięsa pod każdą postacią.

Następnego dnia odbieramy auto i ruszamy w trasę.

Geograficznie Ararat to dwa szczyty - Wielki Ararat (5137 m npm) i Mały Ararat (3896 m npm). Najlepiej podziwiać go z leżącego przy granicy z Turcją klasztoru Khor Virap. Ten widok to niemalże pocztówkowy krajobraz, niestety tego dnia Ararat ledwo widać, a jego szczyty toną w chmurach.

Image

Image

Image

Khor Virap oznacza głęboki loch i nazwa ta nawiązuje do faktu więzienia tam przez 13 lat Grzegorza Oświeciciela, który jako pierwszy rozpoczął nawracanie Ormian na chrześcijaństwo. Spotkało się to z dużym sprzeciwem króla, który nakazał wtrącenie go do lochów i torturowanie. Jak głosi legenda, król oszalał, a uleczyć go zdołał jedynie Grzegorz Oświeciciel, w zamian za co król przyjął jako religię państwową chrześcijaństwo. Armenia była pierwszym takim państwem (w 301 r.).

Image

Następnie udajemy się do monastyru Novarank, położonego równie pięknie co Khor Virap, jednak w nieco innych okolicznościach przyrody.

Image

Noravank leży w wąwozie rzeki Gniszik, w otoczeniu niesamowitych, pomarańczowych skał idealnie się z nimi komponując. Dojeżdżamy i niestety zaczyna padać:/ Na szczęście pogoda zmienia się dosłownie po chwili i w końcu ukazuje się nam tego dnia słońce i błękitne niebo.

Image

Image

Image

Klasztor Noravank został częściowo zniszczony w wyniku trzęsienia ziemi w połowie XIX w., na szczęście został odbudowany dzięki uprzejmości mieszkającego w Kanadzie ormiańskiego lekarza i jego żony. Na kompleks Noravank (nazwa oznacza "nowy monastyr") składa się kościół św. Stefana, nekropolia św. Grzegorza Oświeciciela oraz ruiny kościoła św. Jana Chrzciciela.

Image

Wokół klasztoru znajdują się liczne kamienne krzyże - chaczkary.

Image

Noravank jest według mnie najładniejszym monastyrem w Armenii. Warto przyjrzeć się jego pięknie zdobionym elementom i płaskorzeźbom.

Image

Image

Wyjeżdżając z wąwozu zatrzymujemy się w pobliskiej knajpce, właściciele dopiero rozpalają grilla, ale warto było czekać

Image

Dzisiejszą trasę postanawiamy zakończyć przy Tatewie. Niestety po Armenii jeździ się źle, mimo iż w tej części kraju ruch jest znikomy, drogi (i nasze auto - jak zwykle "or similar") nie pozwalają na szybkie pokonanie tej trasy. No i jeszcze jedno.. widoki.. z każdym kilometrem było coraz piękniej. Armenia jest niesamowicie malownicza.

Image

Image

Image

I już wiem, gdzie robili zdjęcia do tapet Windowsa 8-)

Image

Image

Image

Ale te rzepakowe (?) pola wyglądały obłędnie, wjeżdżając w nie czuliśmy się jak w jakiejś niesamowitej krainie - wszystko wokół pokryte żółtymi kwiatami i soczystą zielenią. Takich widoków się nie spodziewaliśmy

Image

Image

Image

Image

Droga wiła się między zielonymi łąkami, co jakiś czas pojawiała się nieduża miejscowość. W oddali majaczyły góry, gdzieniegdzie tylko był jeszcze śnieg na ich szczytach. Wokół nas wyrastały łagodne, zielone pagórki, pojawiały się jeziora, w których odbijał się ten niesamowity krajobraz. Zatrzymywaliśmy się co chwilę, żeby złapać aparatem te widoki. Wydawało się, że ten kojący krajobraz nigdy się nie skończy, ale zbliżaliśmy się coraz bardziej do wysokich gór.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Po jakimś czasie gdy zebrało się trochę chmur, a słońce było już dość nisko, rozpoczął się niesamowity spektakl na niebie, który dodawał jeszcze więcej uroku prowincji Sjunik, bo to ona dostarczyła nam tylu spektakularnych widoków.

Image

Image

Image

Image

Image

Dojechaliśmy do Tatewu.
_________________
Moje relacje:
Włochy - Liguria / Indonezja / Malmo+Kopenhaga / Dublin / Sri Lanka+Malediwy / Maroko / Amsterdam / Kaukaz / Wyspy Owcze
i: https://www.instagram.com/ola.javv/
Góra
 Profil Relacje PM off
6 ludzi lubi ten post.
 
      
#16 PostWysłany: 30 Paź 2019 01:08 

Rejestracja: 15 Sty 2017
Posty: 8
Do Baku wyruszyliśmy pociągiem z Tbilisi. Bilety kupione na najwyższym poziomie dworca w stolicy Gruzji - pomimo, iż mają terminal nie udało nam się zapłacić kartę, ale wokół pełno bankomatów, więc nie było problemu. Powrotny bilet również zakupiliśmy na dworcu, tym razem w kasach na poziomie -1 - można płacic karta. Na obydwu dworcach automaty kolejkowe, wydające numerek.Poruszanie się po Baku to metro (uwaga zielona linia zdecydowanie bardziej zatłoczona) lub miejskie autobusy. Jeździ się z zakupioną wcześniej i doładowywana kartą (koszt karty 2 manaty, 1 przejazd 30 gapików). Automaty do doładowania praktycznie na każdym przystanku.Jeśli decydujecie się na bardziej komfortowe przejazdy polecam Bolta. Aplikacja Ubera niestety nam nie działała, choć podobno funkcjonuje. Do Yanar Dag skorzystaliśmy, z racji ograniczeń czasowych, z taxi, która kosztowała ze stacji metra Koroghlu 16 manatów, z 40 minutowym oczekiwaniem na zwiedzenie płonącej góry. Koszt biletów wstępu od października to 9 manatów dla obcokrajowców, studenci 1 lub 2 manaty. Na wulkany pojechaliśmy autobusem 125 (przystanek Kukla Teatri) do końca trasy, następnie można marszrutką lub wynajętą taryfą, która "sama Was znajdzie". Ostatni odcinek (ok. 3km) to szutrowa droga, ale spokojnie przejezdna. Dla miłośników fast food polecam knajpki przy wejściu do stacji metra Sahil (przy wyjściu jest też Mc Donald), w których przykładowo koszt kebaba zamyka się w kwocie 1,5 manata, a zupa kosztuje 4 manaty. Z mola przy Park Bulvar Mall (duży sklep z firmowymi sklepami) można wybrać się na 30 minutowy rejs po morzu, koszt dolnych pokładów 3 manaty, górnego tzw. VIP 10 manatów. Rejsy odbywają się w bezwietrzne dni od godz. 17. Tanie zakupy np. ciuchy, buty, zegarki itp. zrobicie w pasażu przy stacji metra Nizami. Artykuły spożywcze można nabyć w Spar lub np. w podziemnej części galerii przy dworcu kolejowym (stacja metra 28 May), a także w Park Bulvar Mall. Internet dostępny w restauracjach i czasem na mieście, koszt karty SIM 4 GB to 15 manatów, analogiczna karta na lotnisku w Kutaisi kosztowała nas 20 lari.
Góra
 Profil Relacje PM off
peta lubi ten post.
 
      
#17 PostWysłany: 30 Paź 2019 10:24 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 31 Sie 2012
Posty: 4521
Loty: 629
Kilometry: 763 849
HON fly4free
@olajaw ktoś postanowił za dokończyć relacje za Ciebie? Tylko chyba nie w tym miejscu zaczął. I bez fotek, a to się nie liczy.

Wysłane z mojego Mi A3 przy użyciu Tapatalka
Góra
 Profil Relacje PM off
olajaw lubi ten post.
 
      
#18 PostWysłany: 30 Paź 2019 23:05 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 15 Paź 2014
Posty: 1039
srebrny
Tak, wiem powinnam dokończyć:p

Ostatnia część już się kończy pisać, także niedługo dorzucę :roll:
_________________
Moje relacje:
Włochy - Liguria / Indonezja / Malmo+Kopenhaga / Dublin / Sri Lanka+Malediwy / Maroko / Amsterdam / Kaukaz / Wyspy Owcze
i: https://www.instagram.com/ola.javv/
Góra
 Profil Relacje PM off
Ancyna lubi ten post.
 
      
#19 PostWysłany: 30 Paź 2019 23:29 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 16 Paź 2016
Posty: 1192
Loty: 397
Kilometry: 660 781
srebrny
Będę tam dopiero w sierpniu więc jakoś bardzo mi się nie spieszy ale dawaj dziewczyno, nie leń się, bo ładnie jest!
Góra
 Profil Relacje PM off
olajaw lubi ten post.
olajaw uważa post za pomocny.
 
      
#20 PostWysłany: 03 Lis 2019 01:39 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 15 Paź 2014
Posty: 1039
srebrny
Troszkę wstyd, ale piszę dalej :P Jednak będą jeszcze 2posty :)
ps. @maginiak uwierz to nie kwestia lenistwa tylko za krótkiej doby :( W każdym razie, dziękuję za motywowanie :)


Praktycznie wszystkie (oprócz pierwszego) noclegi rezerwowaliśmy na bieżąco, prawie, że "z drogi". Tym razem naszą uwagę przykuł Harsnadzor Eco Resort obok Tatevu, który oferował noclegi w domkach "beczkach" i piękny widok na góry. Za nocleg dla 3os. ze śniadaniem zapłaciliśmy ok.180zł. Bardzo przyjemne miejsce, a beczki wyglądały tak:

Image

Zaraz po śniadaniu pojechaliśmy oczywiście zobaczyć jedno z najbardziej rozpoznawalnych miejsc w Armenii - klasztor Tatev. Chciałam też napisać, że ma on jednocześnie najbardziej niesamowite położenie, ale w sumie każdy z klasztorów ormiańskich szczyci się wyjątkową lokalizacją. W tym przypadku, klasztor zawdzięcza ten walor w sumie kilku czynnikom - położeniu na skalnej półce, sąsiedztwu pięknych gór, bazaltowemu podłożu oraz wąwozowi, który otacza go z jednej strony. A bonusową atrakcją dla przyjezdnych jest - Wings of Tatev, wpisana do księgi Rekordów Guinessa, najdłuższa na świecie (5,7km) linowa kolejka, która zawiezie chętnych prawie pod sam klasztor. Można również skorzystać z drogi (widać na jednym ze zdjęć), ale ponieważ mieliśmy dosyć armeńskich dziur i zakrętów, postanowiliśmy na lenia wjechać kolejką. Cena rt = 7000amd.

Image

Image

Image

Skrzydła Tatevu zaczynają się na wzgórzu Alidżar, skąd kursują 2 wagoniki (mijając się w połowie drogi) i z prędkością ok. 37km/h w 11-15min docierają na teren klasztoru. Kolejka oraz cała infrastruktura wokół stacji wygląda na najnowocześniejszy przybytek w całej Armenii - zbudowana została przez austriacko-szwajcarską firmę w 2010 r. i rzeczywiście Ormianie mają z czego być dumni. Do Tatevu przybywają rzesze turystów, a kolejka jest w stanie w jedna godzinę przewieźć ich aż ~200 sztuk.

Image

Image

Image

Przejażdżka dostarczyła nam, tak jak zakładaliśmy, pięknych widoków, ale warto również przejść się jeszcze dalej za klasztor, a raczej jakby "nad" niego, gdzie uświadczymy niemal pocztówkowego krajobrazu z Tatevem w roli głównej.

Image

Image

Image

Image

Klasztor Tatev to również całkiem pokaźny kawałek historii i kultury. Nie dość, że wybudowano tam pierwszy chrześcijański kościół, to następnie rozrósł się on do kulturalnego i religijnego centrum regionu, a w klasztorze uczyło się naraz nawet 1000 mnichów i uczniów. Następnie przeobraził się on w uniwersytet, w tych czasach największy na południowym Kaukazie, z licznymi zbiorami, a także pięknymi freskami w wybudowanych przez lata świątyniach. Niestety klasztoru nie oszczędzili ani Turcy ani trzęsienie ziemi, ale dziś jest już w dobrych rękach, a jego odbudowę wspomaga projekt 'Odrodzenie Tatewa'.

Image

Image

Image

Image

Z ciekawostek - na jednym z placyków przy klasztorze stoi 8-metrowa kolumna zbudowana z kamieni, które zostały ułożone tak, że nawet najmniejsze, niewyczuwalne dla człowieka, ruchy tektoniczne powodują ich poruszanie sygnalizując nadchodzące trzęsienie ziemi. Gdy ruchy ustają, kamienie wracają na swoje "miejsce". Kiedyś sygnalizowały one również nadchodzące nieprzyjacielskie wojsko. Teraz jedyne co kroczy wokół Tatevu to stada kóz ;)

Image

Nasza dalsza trasa kierowała się powoli w stronę jeziora Sewan, ale postanowiliśmy po drodze zjechać w stronę miasta Chyndzoresk (Khndzoresk), które przyciągnęło nas wiszącym mostem i skalnym miasteczkiem - jeszcze kilkadziesiąt lat temu zamieszkanym. Składało się na nie ok. 1800 domów, ale również 7 szkół, 4 kościoły i cmentarz. Brzmiało niesamowicie, szkoda tylko, że... nie mogłam się przemóc, żeby przejść przez prowadzący do miasteczka wiszący most.. Niestety czasem odzywa się we mnie lęk wysokości, zwłaszcza na mało stabilnym podłożu i wtedy ni huhu kroka nie zrobię ;( Także zdjęcia są jedynie z drugiej strony mostu.. Był tam nawet miły przewodnik, który powiedział, że mnie za rękę przeprowadzi na drugą stronę, ale i tak mnie to nie przekonało ;) Warto też wspomnieć o drodze do samej miejscowości - nie zraźcie się, droga jak zwykle w Armenii jest długa, kręta i wyboista, ale w końcu dojedziecie do celu ;)

Image

Image

Image

Po drodze przypadkiem prawie wjechaliśmy do Karabachu, a auto prawie zawisło na wyrwie w drodze - dziury miały prawie 0,5m głębokości :? Zdecydowanie mieliśmy dosyć ormiańskich dróg..

Image

Teraz już nasza droga prowadziła prosto nad największe jezioro Armenii - Sewan. Mieliśmy tu aż 2 noclegi, chcieliśmy trochę odpocząć i nigdzie się nie spieszyć. 

Image

Nad Sewan dojechaliśmy już przy zachodzie słońca.

Image
_________________
Moje relacje:
Włochy - Liguria / Indonezja / Malmo+Kopenhaga / Dublin / Sri Lanka+Malediwy / Maroko / Amsterdam / Kaukaz / Wyspy Owcze
i: https://www.instagram.com/ola.javv/
Góra
 Profil Relacje PM off
6 ludzi lubi ten post.
 
      
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 21 posty(ów) ]  Idź do strony 1, 2  Następna

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 3 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Przeszukaj temat:
  
phpBB® Forum Software © phpBB Group