Akceptuję i chcę ukryć komunikat Fly4free.pl korzysta z technologii, takich jak pliki cookies, do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu automatycznego personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu na stronie. Technologię tę wykorzystują również nasi partnerzy. Szczegółowe informacje dotyczące plików cookies oraz zasad przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności. Zapoznaj się z tymi informacjami przed korzystaniem z Fly4free.pl. Jeżeli nie wyrażasz zgody, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim komputerze, powinieneś zmienić ustawienia swojej przeglądarki internetowej.



Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 68 posty(ów) ]  Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następna
Autor Wiadomość
#1 PostWysłany: 24 Maj 2019 19:24 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 10 Lip 2013
Posty: 310
niebieski
Gdy w lutym 2018 zostały ogłoszone wyniki konkursu na Relację Roku 2017 (dziękuję, dziękuję, dziękuję!!! :*), najpierw nie uwierzyłam, później prawie zemdlałam i dopiero wtedy mogłam zacząć się cieszyć :D a zaraz potem, jak to prawdziwa kobieta, martwić :/ :D Nagroda była wyjątkowa – przelot dla dwóch osób w klasie biznes liniami UIA z Krakowa lub Warszawy. Na-do-wol-nej-tra-sie. No właśnie…:/ :D Co może wybrać człowiek, który naprawdę chciałby polecieć wszędzie…? Oszczędzę Wam malowniczych opisów rwania włosów z głowy (ja) (dla kolegi Marcina, z wiadomych względów, taka ekspresja jest niedostępna :D podczas nocnych dyskusji pt. no to w końcu gdzie???

Image

Stanęło na Sri Lance. Ale skoro jesteśmy już tak blisko, to może warto dokupić bilety na Malediwy? Tak na parę dni? Pewnie, że warto – w końcu za „główne” bilety nie musimy płacić, więc to nie będzie duży wydatek. (Colombo-Male, Male-Colombo : 900 zł. Ale za to z dużym bagażem). Taak, to właściwie mógłby być podtytuł całej relacji „A, co tam. Kupmy/zapłaćmy dodatkowo. W końcu za „główne” bilety nie płaciliśmy” :/ :D

Czas pobytu : 24.07.2018 – 15.08.2018
Loty : Kraków-Kijów, Kijów-Colombo, Kolombo-Male – taki sam powrót.
Waluta : rupia lankijska (Sri Lanka) 100 LKR = ok. 2 PLN i rupia malediwska (Malediwy) 100 MVR = ok. 23 PLN

Image

Wylot z Krakowa mieliśmy o 5.40. Bardzo niefortunnie, bo bilety uprawniały nas do wejścia…Taak! Do pierwszego w życiu (i raczej ostatniego, wyłączywszy tę podróż :/ ) przekroczenia magicznej bramy z napisem : Business Lounge. Byłam tym tak bardzo podekscytowana, że tygodnie przed wylotem, owszem, spędzałam w sieci, ale zamiast poszukiwać informacji o Sri Lance, przede wszystkim szukałam odpowiedzi na pytanie : o której godzinie otwierają salonik w Krakowie :/ :D (wiem, trochę żenada, ale wiecie, jak to jest...Nasłucha się człowiek opowieści, naogląda zdjęć, to potem taki rozmarzony się robi... :D ). Żeby nie stracić ani chwili z tego niesamowitego doznania, punktualnie o 4.30, jako pierwsi goście, przekroczyliśmy jego progi :) Krótko, bo krótko, ale za to intensywnie :D

Image

Potem jeszcze przesiadka w Kijowie i prawie 10 godzin na zwiedzanie miasta - minęło jak parę minut - i już wsiadaliśmy do samolotu do Kolombo. Długi lot w klasie biznes. Zupełnie nie wiedziałam, czego się po nim spodziewać...Hmmm, powiem tak : spróbowanie takiego lotu, nie było najlepszym pomysłem, bo "już zawsze będzie mi czegoś brak" :) Było wszystko, o czym można sobie zamarzyć - ogrooomne miejsce na nogi, przekąski, napoje, obsługa....Trochę się jednak zdenerwowałam, gdy stewardesa poprosiła mnie o wstanie z miejsca (czyżby dostrzegła, że nie jestem żadnym biznesowym pasażerem, tylko zwykłym, budżetowym, takim oszukańcem?) Jednak nie - rozłożyła po prostu fotel zupełnie płasko i pościeliła łóżko......Zbierałam szczękę z podłogi. Wiem, może dla Was to normalne i zwykłe. Dla mnie jednak - zupełnie nie :) Właściwie nie wiem, kiedy minął ten lot :)

Image

I tak, mam mnóstwo zdjęć z pokładu, jednak prawie żadne nie nadaje się do pokazania, bo są zakłamane :D Na wszystkich jestem tak skrzywiona na twarzy, że wygląda, jakbym była całym lotem zniesmaczona. Było wręcz przeciwnie, więc wychodzi na to, że po prostu mam taki wredny wyraz twarzy z natury :/ :D

Image

Około 9.30 byliśmy w Kolombo. Wizę (40 USD) załatwialiśmy przez Internet, więc formalności na lotnisku poszły bardzo szybko. Jeszcze w Polsce Marcin wydrukował mapkę okolic lotniska - następnego ranka mieliśmy lot do Male. Według mapki, niedaleko lotniska znajdowało się dosyć dużo hosteli, postanowiliśmy zatem przejść się na piechotę. Szliśmy, zerkając co chwilę do mapki. Szliśmy, ostentacyjnie ignorując, że nasza trasa nie do końca się z mapką zgadza :/ :D Szliśmy nawet wtedy, gdy według mapki powinniśmy już minąć całe osiedle hosteli i nawet jakąś rzekę (?), a my cały czas podążaliśmy wzdłuż betonowej, wielkiej ulicy. Ale uczciwie przyznaję, że mapka nie była najlepszej jakości, a poza tym, chyba ważne jest, żeby trzymać się swoich decyzji, prawda? :D I pewnie szlibyśmy dalej, gdyby nie to, że...droga się skończyła postojem tuk-tuków :/ :D Postanowiliśmy więc schować honor do kieszeni (Jak to? Polak nie trafi? :D i skonsultować mapkę z panem tuk-tukowym. Pierwszy pan zupełnie nie wiedział, gdzie jest wybrany przez nas hostel :/ Drugi - spojrzał na mapkę i tylko pokręcił głową. Trzeci natomiast, gdy tylko usłyszał nazwę hostelu, natychmiast się rozpromienił (Uff :D i oznajmił, że tak, on wie, gdzie to jest i nas zawiezie, tylko że będzie drogo, bo to strasznie daleko. A szczególnie niepokojący był fakt, że przy "strasznie daleko" machał znacząco ręką w stronę, z której właśnie przyszliśmy :/ :D O nie! Na takie bezczelne próby oszukiwania, na samym początku w dodatku, to już nie mogliśmy pozwolić! Wytłumaczyliśmy panu, że nieprawda i że to wcale nie jest daleko i wcale nie w tamtym kierunku, a jak nam nie wierzy, to proszę, mamy tu mapkę, o! Pan zerknął na mapkę (Ha! No i co? Nie jesteśmy byle jakimi podróżnymi! Jesteśmy znakomicie przygotowanymi podróżnymi! ) i zadał bardzo nietaktowne pytanie : A na jakie lotnisko przylecieliście?...............................................Tak. To prawda. W Kolombo są DWA lotniska. I tak, to prawda - korzystaliśmy z mapki dotyczącej właśnie tego drugiego........:/ :/ :/ :D

Image

PUFFFF!!! (to odgłos powietrza, schodzącego z dumnych-doskonale przygotowanych-biznesowych turystów) :D Pokornie zgodziliśmy się na propozycję pana - za 250 LKR zawiezie nas do położonego nieopodal hotelu. A, a o tamtej sytuacji już nie rozmawiajmy :/ :D
I zawiózł nas pan do hotelu o pięknej nazwie The Crawn Plaza, upewnił się, że są wolne pokoje i odjechał w dal. Na szczęście. Bo nie był świadkiem naszego całkowitego upadku :/ :D No dobrze, może i nie przygotowaliśmy się doskonale do tej podróży, ale o cenach jakieś pojęcie mieliśmy. W końcu Marcin wydrukował przykładowe ceny hosteli w saloniku w Kijowie! Więc gdy właściciel Crawn Plaza za dwuosobowy pokój zażądał 5500 LKR, zgodnie powiedzieliśmy : Nie! Mamy tu wydruk z booking.com i wiemy, ile kosztują pokoje!!! Nie będzie nikt żerował na naszej ciężkiej sytuacji, na tym, że w pobliżu nie ma żadnych innych hoteli, a my musimy gdzieś spać! A na booking większość hoteli ma cenę 500!!! Tu mamy wydrukowane!!!! Pan właściciel bardzo grzecznie poprosił o kartkę. Rzucił na nią okiem i równie grzecznie zapytał : a czy zwrócili państwo uwagę, że ceny są w innej walucie? A dokładnie w hrywnie ukraińskiej?.........................................:/ :/ :/ :D

Image

Podróże kształcą. Mnie przykładowo uczą pokory..... :D :D :D

No cóż, zapłaciliśmy 5500 LKR i przez resztę dnia staraliśmy się schodzić panu z oczu. Ze wstydu :D Przeszliśmy się po okolicy, znaleźliśmy nawet lokal dla turystów, w którym sprzedawano piwo (a nie jest o to łatwo na Sri Lance. Jednak stwierdziliśmy, że po takich przejściach, tylko ono ukoi nasze nerwy :D Duży Anchor - 210 LKR. Faktycznie, pomogło :) Pan zamówił nam tuk-tuka na lotnisko na 4.00 - 500 LKR (na wszelki wypadek nawet nie próbowaliśmy negocjować ceny :D i o 6.00 odlecieliśmy w kierunku Male...

Image

I wiecie co, tak mi się wydaje, że ta biznesowa turystyka, to jednak trochę rozleniwia człowieka. Zwłaszcza w kategorii przygotowań do wyjazdu :D

C.D.N.

P.S. @Washington, bardzo dziękuję za pomoc w ogarnięciu biletów :*
_________________
magiczna-torpeda-akcja-na-dom-dziecka-w-nepalu,18,108915
Góra
 Profil Relacje PM off
58 ludzi lubi ten post.
 
      
Zbiór lotów do Chorwacji: Zadar, Pula, Split i Dubrownik z Polski od 150 PLN Zbiór lotów do Chorwacji: Zadar, Pula, Split i Dubrownik z Polski od 150 PLN
Boże Ciało w Egipcie: tydzień w 5* hotelu z all inclusive od 2105 PLN. Wyloty z 3 miast Boże Ciało w Egipcie: tydzień w 5* hotelu z all inclusive od 2105 PLN. Wyloty z 3 miast
#2 PostWysłany: 24 Maj 2019 20:51 

Rejestracja: 18 Gru 2015
Posty: 102
Loty: 103
Kilometry: 244 869
:D W końcu jest relacja :) już się doczekać nie mogłam.
Góra
 Profil Relacje PM off
2 ludzi lubi ten post.
 
      
#3 PostWysłany: 25 Maj 2019 20:19 

Rejestracja: 11 Lut 2017
Posty: 22
Loty: 48
Kilometry: 128 885
Nareszcie, uwielbiam Twoje relacje ?
Góra
 Profil Relacje PM off
pestycyda lubi ten post.
 
      
#4 PostWysłany: 25 Maj 2019 21:40 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 25 Wrz 2014
Posty: 2869
niebieski
Popcorn przygotowany, czekam na kolejną część :)
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
3 ludzi lubi ten post.
 
      
#5 PostWysłany: 26 Maj 2019 23:34 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 10 Lip 2013
Posty: 310
niebieski
Image

Malediwy. Kraj składający się z około 1300 wysp koralowych. Kraj wody w kolorze lazuru, piasku drobnego, jak pył i bogatego, podwodnego życia. Dla turysty raj na ziemi :) Ma tylko jedną wadę - jest drogi (no dobrze, znam takich, dla których ma również drugą wadę. Ponieważ jest krajem muzułmańskim, nigdzie nie można zakupić żadnego z rozweselających napojów. Co gorsza - takiego napoju nie można przywieźć ze sobą. Jak z tym jest do końca, to nie wiem, nie próbowałam, ale naczytałam się historii o szczegółowych kontrolach na lotnisku, podczas których każda wwożona butelka jest sprawdzana i, w przypadku nieodpowiedniej zawartości, konfiskowana. Jeśli dla kogoś jest to duży problem, to mogę go od razu pocieszyć :) Można sobie z tym poradzić, wykupując tzw. "wycieczkę" :D - dzienną lub wieczorną - do któregoś z resortów, gdzie można spokojnie zająć się swoim hobby. Jednak w tym przypadku wracamy do pierwszej wady Malediwów :/ :D

Image

Może i do Kolombo przylecieliśmy w biznes klasie, ale, niestety, to był jedyny element, który łączył nas z turystami z grubym portfelem :) Poza tym, jakoś trudno było nam sobie wyobrazić, że na którejś z malediwskich wysepek poznamy przyjaznego rybaka, który akurat, przez zupełny przypadek, prowadzi budżetowy hostel i serdecznie nas zaprasza. Tak więc, akurat do tej części wycieczki, przygotowaliśmy się bardzo dokładnie. Mieliśmy ze sobą plik wydruków, z bardzo ważnymi informacjami - począwszy od drogi na odpowiednią przystań w Male, z której odchodzą lokalne promy na Huraa (wysepkę, którą wybraliśmy na pobyt), a skończywszy na rezerwacji dwuosobowego pokoju na trzy dni (108 USD + podatki. Na to trzeba bardzo uważać. Ceny zawsze podane są przed opodatkowaniem. W naszym przypadku całość wynosiła 150 USD) z booking.com. Chyba nigdy nie byliśmy aż tak przygotowani do wyjazdu :) Szczególnie duży kontrast stanowiło to z naszymi przygotowaniami do pobytu na Sri Lance, ale faktycznie, lepiej już do tego nie wracajmy :/ :D Proszę bardzo, oto przykład jaką motywacją mogą być pieniądze :)

Image

Lotnisko w Male znajduje się na zupełnie osobnej wysepce. Żeby się dostać do stolicy, trzeba skorzystać z lokalnych promów, które odchodzą co kwadrans. Cena biletu - 10 MVR. Wtrącenie praktyczne - na Malediwach można płacić dolarami, ale dużo lepiej jest je wymienić już na lotnisku. Dlaczego? Otóż istnieje tam dosyć kreatywne podejście do kursu walut :D W kantorze za jednego dolara dostaniemy 15 rupii, natomiast gdy zechcemy tym samym dolarem zapłacić w sklepie, okazuje się, że wart jest on 10 rupii. Przekonałam się o tym bardzo szybko, bo już przy zakupie biletu na prom do Male. Ale ponieważ podhasłem naszej wycieczki było "O nie, nie, tym razem nie dajemy się naciągać, a zwłaszcza na Malediwach" :D (tylko, nie wiem czemu, zazwyczaj realizowaliśmy inne : "A, co tam, dopłaćmy. W końcu nie płaciliśmy za bilety" :/ :D ), poradziłam sobie doskonale :) PODEJRZAŁAM, że pan w kasie promowych biletów nie wydaje turystom reszty, wyciągnęłam wnioski i pognałam do kantoru :)

Image

Do tej pory wszystko szło świetnie. Prom do Male płynie około 15 minut, więc na miejscu byliśmy przed 8.00 rano. Pojawił się tylko jeden problem - publiczny prom na Huraa (czytaj : tani) odpływał dopiero o 15.00 :/ 7 godzin na zwiedzanie stolicy, to w sumie niezły prezent. Pod jednym warunkiem - że przyjechałeś tutaj na tydzień, dwa albo i więcej. W przypadku tak krótkiego pobytu, szkoda nam było każdej minuty - już widzieliśmy się na plaży przed naszym pokojem, popijających drinka z palemką...oj, wróć...no to leżących i, no nie wiem, coś tam robiących :D
I owszem, można było dopłynąć na Huraa w inny sposób, można było nawet wynająć prywatną łódź, tylko...(wada Malediwów nr 1 :D

Image

Coś się nam jednak zaczęło przypominać, że gdzieś czytaliśmy o możliwości skorzystania z półprywatnych promów - nie tak tanich, jak publiczne, jednak nie aż tak drogich, jak wszystko inne. I coś się nam majaczyło, że trzeba z przystani iść w lewą stronę. Niestety, jakąś godzinę później i hektolitry wylanego więcej potu, okazało się, że źle się nam majaczyło :/ :D Na szczęście Male nie jest dużym miastem i wracając trafiliśmy na inną część przystani. I okazało się, że schodzą z promu z lotniska, trzeba było kierować się na prawo, dojść do stanowiska G-7 i już :) A piszę to dlatego, żebyście Wy nie musieli pokłócić się po drodze ze trzy razy ze swoim towarzyszem podróży, a potem, idąc wzdłuż poustawianych przy brzegu łodzi, jak człowiek niespełna rozumu krzyczeć : Hurra! Hurra! Hurra! Spokojnie, zrobiłam to za Was :/ :D

Image

Prom odpływał o 11.30, a za bilet zapłaciliśmy 10 USD. Mieliśmy więc jeszcze chwilę, żeby zrobić zakupy. Kupiliśmy wodę, kanapki, przekąski - w sumie 100 MVR. Uznaliśmy, że teraz już raczej z głodu nie zginiemy (gdyby okazało się, że na wyspie jest AŻ TAK drogo) i wróciliśmy do łodzi.

Image

Powiem tak : jednym z naszych najgenialniejszych pomysłów, było zrobienie zdjęcia łodzi przed odejściem od niej :D Nie mam pojęcia, jak inaczej moglibyśmy ją odnaleźć w tłumie innych, wyglądających dokładnie tak samo i w dodatku ustawionych, hmmm....warstwowo? :D

Image

Półprywatny prom był bardzo elegancki, przysługiwała nam nawet butelka wody, a cała podróż trwała jakieś pół godziny. Gdy przybiliśmy do brzegu Hurra, nie mogliśmy już opanować niecierpliwości. Chcieliśmy natychmiast biec, lecieć, gnać do naszego hotelu i jak najszybciej zacząć to całe malediwowanie :D

Image

Hurra jest niewielką wyspą, jednak, jak to w innych kulturach bywa, okazało się, że i zwyczaje są inne. Pan, który kierował promem (prowadził prom? Kierowca promu? No nie wiem...:) zapytał, gdzie śpimy. Gdy poznał nazwę hotelu, pokiwał głową z aprobatą, wyciągnął telefon i gdzieś zadzwonił. Po chwili oznajmił, że teraz mamy usiąść pod drzewem spotkań i czekać, a właściciel hotelu już po nas jedzie. Meleksem, bo na wyspie nie ma samochodów.

Image

No dobrze, wprawdzie wyspa jest naprawdę mała i do naszego hotelu doszlibyśmy chyba w 5, no, może w 10 minut, bo mimo wszystko pewnie byśmy się gdzieś zgubili :D ale skoro takie są zwyczaje, to kim jesteśmy, żeby się im sprzeciwiać? Usiedliśmy więc karnie pod drzewem, pomachaliśmy panu z promu i rozpoczęliśmy oczekiwanie.

Image

Przejechał chłopiec na rowerze (zwróćcie uwagę na hamaki. Bardzo ciekawie wykonane).

Image

Przeleciał wodnosamolot (Ha! Sprawdziłam w google jak się nazywa :D

Image

Jedni ludzie odeszli spod drzewa spotkań, inni przyszli...

Image

Oglądaliśmy uliczkę handlową (ale z daleka. Baliśmy się odejść od umówionego miejsca, żeby się nie rozminąć z panem :/ Generalnie - było jakby trochę nudno. I długo :/ Jakieś meleksy przyjeżdżały i odjeżdżały, zabierały ludzi - ale zawsze innych, nie nas :/ :D
Było duszno, ciepło, sennie...Już stwierdziłam, że to chyba będą moje najnudniejsze wakacje (ale za to z pięknymi widokami :D, gdy nagle sytuacja diametralnie się zmieniła.

Image

Nagle podjechał do nas pan na skuterze. Za nim siedziała żona, a między nimi - synek. Pan się uśmiechnął, przywitał, a zapytany, czy jest właścicielem naszego hotelu, niestety zaprzeczył :/ W końcu prawie wrzucił mi synka na kolana i rzekł : Przypilnujcie mi go. Odwiozę tylko żonę i wrócę po niego. I odjechał :/ Wraz z małżonką :/ A chłopiec nachylił mi się do ucha i ochrypłym szeptem powiedział : " Spider on my hand" .....:/ :/ :/ :D :D

C.D.N.
_________________
magiczna-torpeda-akcja-na-dom-dziecka-w-nepalu,18,108915
Góra
 Profil Relacje PM off
34 ludzi lubi ten post.
 
      
#6 PostWysłany: 26 Maj 2019 23:51 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 15 Wrz 2015
Posty: 1187
złoty
Zapowiada się ciekawie
Czekam na ciąg dalszy relacji...
Góra
 Profil Relacje PM off
pestycyda lubi ten post.
 
      
#7 PostWysłany: 27 Maj 2019 11:14 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 12 Paź 2014
Posty: 317
niebieski
Też czekam na dalszy ciąg.
Bardzo intryguje mnie Superman w ciemnych okularach :o
Góra
 Profil Relacje PM off
pestycyda lubi ten post.
 
      
#8 PostWysłany: 28 Maj 2019 21:23 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 10 Lip 2013
Posty: 310
niebieski
Sytuacja stała się co najmniej dziwna...:D Zrobiliśmy szybkie podsumowanie naszego położenia (chłopiec popatrywał na nas cały czas nieśmiało i, poza zwierzeniem na temat pająka - nie powiedział ani słowa więcej. I tak, zaraz sprawdziłam - na rączce nie miał ani jadowitego, ani nawet zwykłego pajączka. Nawet muszki nie miał :) Wyszło nam trochę nieciekawie. Bo tak: jesteśmy na małej wysepce na Oceanie Indyjskim. Raczej nie mamy dziś jak stąd wrócić (promy publiczne odchodzą raz-dwa razy dziennie), poza tym, tak naprawdę, to nie mamy dokąd wrócić :/ :D Stan posiadania też nie prezentował się najlepiej :/
1. Czego nie mamy : nie mamy za dużo pieniędzy, wygląda na to, że nie mamy też noclegu (w akceptowalnej cenie) - ta godzina czekania dobitnie nam uświadomiła, że raczej już nikt po nas nie przyjdzie :/ No, generalnie za dużo to po prostu nie mamy :/ :D

2. Co mamy : trochę przekąsek i wodę, wydruk z rezerwacją z booking.com (który, jak widać, nie jest zbyt znaczącym dokumentem :/ :D i dziecko :D
( "No tak, to już pewne, że tego chłopca zabieramy ze sobą. Przecież nikt po niego nie wróci". "Poza tym, nawet nie wiemy, gdzie jego taty szukać. Zresztą - i tak go nie poznamy :/"). A dodatkowo dziecko ma swojego niewidzialnego przyjaciela - pająka :/ :D Witamy w świecie Wesa Andersona :/ :D

Image

Ale ponieważ podobno ważną cechą człowieka jest elastyczność, postanowiliśmy dostosować się do nowych realiów życia (a największe problemy - brak paszportu i biletu lotniczego dla chłopca - ostentacyjnie zignorować. Na razie :D I dokładnie w momencie, gdy wspinałam się na wyżyny kreatywności ("To książki się wyniesie do piwnicy, trudno, a do pokoju wstawię łóżko dla małego. Myślę, że w tym wieku szybko nauczy się języka polskiego" :D usłyszeliśmy dźwięk skutera...:D

Image

Tak, Drogie Życie, ty doskonale wiesz, kiedy pokazać mi środkowy palec :D Gdy już-już poczułam się matką, oczywiście musiało mi to zostać odebrane :/ :D Chłopiec szczerze ucieszył się na widok taty, a nam zrobiło się trochę wstyd - wprawdzie wyobraźnia jest dobrą rzeczą, ale zbyt wybujała, hmmm...może doprowadzić do pewnych "nieporozumień" :/ :D Mężczyzna - tym razem już zakodowaliśmy, że ma na imię Naabu - okazał się ciepłym i troskliwym ojcem, a dodatkowo człowiekiem. Zasiadł z nami na krótką pogawędkę pod drzewem spotkań i dowiedzieliśmy się, że jest policjantem z Male, który na mniejszych wyspach realizuje społeczne projekty - prowadzi zajęcia fitness dla kobiet, animuje życie kulturalne i ogólnie stara się uprzyjemniać czas lokalnym społecznościom (...Przebacz nam te chwilowe złe myśli na twój temat...:/). Na Hurra spędza miesiąc i akurat odwiedziła go żona z synkiem, a chłopca zostawił z nami, bo chce go nauczyć otwartości na innych, nawiązywania kontaktów i ...języka angielskiego (no z nami to za bardzo nie poćwiczył żadnej z tych rzeczy :/ dobrze, że chłopiec nie rozumiał języka polskiego, bo nauczyłby się tylko tego, że ci "inni" zaplanowali mu już całą przyszłość :/ "A na studia wyślemy go na medycynę" :/ :D Sprawa z pająkiem też się rozwiązała :/ Okazało się, że chłopczyk dostał od taty wymarzony zegarek ze Spider-Manem, który wprawdzie był bezpiecznie schowany w plecaczku Naabu, ale on tak bardzo chciał się nim pochwalić.....:D Naabu podziękował za opiekę, wyraził nadzieję, że jeszcze się spotkamy i odjechał razem z chłopcem na skuterze. Był niesamowicie sympatycznym człowiekiem i gdy odjechali, poczuliśmy się naprawdę samotni...

Image

Ale nie trwało to długo :D Po paru kolejnych minutach podeszło do nas dwóch mężczyzn, pytając o nazwę naszego hotelu. Nauczeni doświadczeniem, że nie wszyscy zastawiają pułapki na nierozgarniętych turystów i że jednak zdarzają się po prostu życzliwi ludzie, grzecznie odpowiedzieliśmy. Trochę nas jednak zaniepokoiła ich reakcja - wyraźnie się ucieszyli i wykrzyknęli : Tak, tak! Wasz hotel nie działa, ale nie martwcie się - my wam pomożemy!" :/ :D A na nasze, dosyć delikatne próby sprzeciwu - próbowaliśmy im powiedzieć, że miał po nas przyjść właściciel hotelu (już widzę, jak nam "pomogą" :/ zaprowadzą nas do jakiegoś bardzo drogiego miejsca i jeszcze będą chcieli napiwek za uratowanie nam życia:/ ), odpowiadali : Tak! Tak! Właściciel nie mógł przyjść, bo jest chory (sic!:/) i poprosił, żebyśmy wam pomogli. Grubymi nićmi szyte, prawda? Bardzo grubymi :/ :D Nie jesteśmy już świeżakami w podróżowaniu, znamy różne przekręty i wiemy, jak się przed nimi bronić, ha!
Zabraliśmy więc plecaki i poszliśmy za nimi :/ :D

Image

W końcu i tak nie wiedzieliśmy, co mamy zrobić ze swoim życiem :/ :D Panowie byli przygotowani do całej akcji bardzo dokładnie. Najpierw zaprowadzili nas pod jakiś, wyglądający na zupełnie niezamieszkały, dom i powiedzieli - O. Widzicie, to wasz hotel. Nie działa!. A gdy kolega Marcin przyjrzał się budynkowi i skromnie stwierdził, że na booking.com wyglądał jakby trochę inaczej, przyznali mu rację : Tak! Tak! Bo oni na booking wrzucali zdjęcia innego budynku (???), chodźcie, pokażemy wam! :/ :D Poszliśmy więc oglądać kolejny, niezamieszkały budynek ("Marcin, błagam, powiedzmy że to ten. Przecież jak tak dalej pójdzie, to zwiedzimy wszystkie pustostany na wyspie":/) I na dodatek panowie wyciągnęli asa - a dokładnie telefon - z rękawa. Zadzwonili gdzieś i przekazali mi słuchawkę. Niestety, rozmówca mówił dość niewyraźnie i dotarło do mnie tylko : tak mi przykro...tak mi przykro :/ :D

Image

W końcu, widząc desperację panów, poszliśmy za nimi ze zwieszonymi głowami, żeby obejrzeć "wspaniały hotel, w którym na pewno możemy zamieszkać". I zaprowadzili nas do położonego przy samej plaży hoteliku "Beach Heaven", zadowoleni usadzili przy stoliku i zawołali pracownika. I wtedy wreszcie cała prawda o nich wyszła na jaw. Potraktowali nas okropnie....Życzyli miłego pobytu, pożegnali się i po prostu odeszli zadowoleni...(a gdzie żądanie napiwków??????) :D Poczuliśmy się strasznie....Poczuliśmy się jeszcze gorzej (ale z innego powodu), gdy pan z obsługi powiedział, że ma wolne pokoje i możemy się zatrzymać za 60 USD na dobę od osoby (może nie jest to najwyższa cena na Malediwach, ale i tak przekraczała nasz budżet). Ale najgorzej poczuliśmy się wtedy, gdy do stolika podeszła menadżerka hotelu (przesympatyczna i bardzo profesjonalna kobieta ze Słowenii), wysłuchała naszych nieskładnych opowieści i poprosiła o numer telefonu do naszego niedoszłego hotelu. Po krótkiej rozmowie telefonicznej powiedziała, że wszystko jest prawdą - hotel jest po prostu w remoncie, ale nie rozumie, dlaczego właściciel zapomniał nas o tym poinformować :/ I że bardzo jej przykro z powodu. I że w takim razie chciałaby nam zaproponować dwuosobowy pokój na trzy noce, w takiej samej cenie, na jaką mieliśmy rezerwację...I jeszcze dorzuca nam do tego śniadania. W ramach rekompensaty za straty moralne.............................

Image

Nie wiem, co jest z nami nie tak :/ Gdy wreszcie człowiek postanowił skończyć z ufnością i naiwnością i stara się być choć trochę podejrzliwy, to dostaje takiego pstryczka w nos:/ I jeszcze się musi zmagać z wyrzutami sumienia, bo jak mógł tak źle pomyśleć o ludziach, którzy mają dobre serca i po prostu chcieli pomóc...:/ :D

Image

I w dodatku potrafią robić łabędzie z ręczników :D
Wreszcie mieliśmy dom. I wreszcie mogliśmy po prostu zacząć się cieszyć Malediwami! Wodą w kolorze lauru, piaskiem drobnym, jak pył i bogactwem podwodnego życia! Heaven Beach, oprócz usług hotelowych, proponował też aktywności wodne. W prawdziwą euforię wpadłam, gdy zobaczyłam wyłożoną w pokoju listę z opisami atrakcji. Wycieczka na snoorkowanie! Wycieczka na żółwie! Na manty! Na delfiny!!! Wprawdzie każda dodatkowo płatna, ale co tam! Na Malediwach jest się raz, a możliwość zobaczenia tego wszystkiego warta każdej ceny! Zobaczyć te zwierzęta w ich naturalnym środowisku!!! Bajka, po prostu bajka! Mogę nie jeść, nie pić, ale chcę zobaczyć WSZYSTKO!!!
I wtedy - wtedy przypomniało mi się, że nie umiem pływać........:/ :D

Image

I się wściekłam. I postanowiłam się nauczyć w tempie ekspresowym, tak, żebym od jutra już mogła korzystać z tych wszystkich podwodnych widoków! Zabraliśmy więc maski, rurki i poszliśmy na plażę bikini. To miejsce, w którym, w odróżnieniu od plaż lokalnych, można przebywać w stroju kąpielowym. Dla mnie - bez znaczenia. Leżenia bezczynnie na plaży i wystawiania jak największej powierzchni ciała na słońce, po prostu nie lubię. A snoorkuję (tzn. próbuję. Zazwyczaj miotam się po wodzie, muszę się czegoś trzymać i inne takie)(Ha! Ale od dziś się to zmieni! :D i tak w koszulce. Ale poszliśmy, zobaczyliśmy i więcej tam nie wróciliśmy :D Nie, żeby była nieładna, wręcz przeciwnie. Ale jakaś taka...zbyt obrazkowa? Na brzegu leżaki, bardzo płytko (a mówię to ja! Człowiek, który potrafi położyć się na wodzie dopiero wtedy, gdy wie, że dotknie dna), a pod wodą nic nie było. Żadnej motywacji do nauki pływania :D
Image

Szybko przenieśliśmy się więc na plażę lokalną.

Image

Tam już motywacja była, jednak...entuzjazm do nauki jakoś spadł :/ :D W końcu się przemogłam (upewniwszy się wcześniej, czy NA PEWNO dostanę do dna i czy NA PEWNO obok jest Marcin :D i jakoś powolutku, powolutku...

Image

Image

Image

Pewnie rafa przy brzegu, według znawców, nie jest może jakaś oszałamiająca, ale ja byłam zachwycona. I tym, że widzę coś żywego, i tym, że jakoś się na tej wodzie utrzymuję :D

Image

Jednak uczciwie muszę powiedzieć, że szału z tym pływaniem to nie było :/ :D Postanowiłam się tym jednak pomartwić jutro. Np. podczas wycieczki na żółwie :D Gdy wracaliśmy do pokoju, okazało się, że miejscowi, dużymi grupami, idą w przeciwnym kierunku, niż my. Zaintrygowało nas to tak mocno, że zaraz po prysznicu, wybraliśmy się zobaczyć, o co chodzi.

Image

Doszliśmy do ogromnego zgromadzenia na plaży - uśmiechnięci, bawiący się wesoło ludzie.

Image

Okazało się, że akurat dzisiaj Malediwczycy obchodzą Dzień Niepodległości i całymi rodzinami świętują to bardzo radośnie.

Image

Na plaży rozstawiono stoły, atmosfera jak na pikniku. Gwar, dzieci się gonią, elegancko ubrane kobiety głośno rozmawiają. Miły, swojski klimat.

Image

Całą imprezę prowadził nasz znajomy Naabu, biegając po plaży z bezprzewodowym mikrofonem. To akurat drużynowy konkurs dla kobiet. Wygrywała ta grupa, której przedstawicielka, jako ostatnia została z balonem przywiązanym do nogi.

Image

Panie miały bardzo dużo radości z nadeptywania balonów przeciwniczek. Piski i głośne śmiechy rozbrzmiewały po całej plaży.

Image

Naabu był znakomitym gospodarzem. Dbał, aby każdy dobrze się bawił, rozdawał uśmiechy i ...ech...naprawdę trudno opisać tego człowieka. Jest wyjątkowy.

Image

Ponieważ każdy go znał i cenił, a on znał nas, wkrótce, w myśl "przyjaciele moich przyjaciół...", my również znaliśmy wszystkich. Bawiliśmy się z dziećmi, próbowaliśmy lokalnych potraw ze wspólnego garnka wspólną łyżeczką. Poczuliśmy się członkami tej społeczności i tym bardziej było nam wstyd, że te początki...no, były jakie były :/ :D

Image

I może z tego powodu nie zrobiliśmy sobie takiej oto przepięknej pamiątki :D

Jednak wszystko co dobre, szybko się kończy (a poza tym, naprawdę już padaliśmy na twarz :D - zaczęliśmy więc zmierzać w stronę hotelu.

Image

I tak jakoś, o godzinie 20.00, zasnęliśmy jak kamień. Co się śniło Marcinowi, to nie wiem. Mi natomiast śniły się płaszczki. I podtopienia :/ :D

Image

C.D.N.
_________________
magiczna-torpeda-akcja-na-dom-dziecka-w-nepalu,18,108915
Góra
 Profil Relacje PM off
39 ludzi lubi ten post.
 
      
#9 PostWysłany: 28 Maj 2019 22:16 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 19 Gru 2012
Posty: 1986
Loty: 123
Kilometry: 110 954
niebieski
Coś czuję że idziesz po kolejną wygraną :)
I będzie perpetum mobile...
_________________
vivere militare est
Góra
 Profil Relacje PM off
6 ludzi lubi ten post.
 
      
#10 PostWysłany: 28 Maj 2019 22:18 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 04 Maj 2017
Posty: 3399
Loty: 418
Kilometry: 723 234
platynowy
Świetnie sie czyta! Myślałaś co by było gdyby relacja z podrozy za relacje roku została relacją roku? ;)
Góra
 Profil Relacje PM off
2 ludzi lubi ten post.
 
      
#11 PostWysłany: 30 Maj 2019 23:25 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 10 Lip 2013
Posty: 310
niebieski
@vivere, @marcin.krakow - taaak!!! Jeśli powstanie nowa kategoria : podróżnicze wpadki i porażki roku, to wróżę sobie świetlaną przyszłość :D :D (ale nie jestem przekonana, czy akurat w tej kategorii zależy mi na perpetuum mobile :/ :D :D

Kolejnego ranka wstaliśmy około 8.00. Nie spieszyliśmy się zbytnio, bo śniadanie (w cenie noclegu) zaczynało się dopiero o 9.00. Poza tym, po co się spieszyć na Malediwach? No owszem, gdybym była sumienną i solidną osobą, to mogłabym od rana ćwiczyć pływanie (w wiadomym celu : płaszczki, żółwie i inne :) - ale tak się jakoś złożyło, że nie jestem :/ Cóż, z genetyką nie wygrasz :D

Image

Podczas śniadania (szwedzki stół + "jedz, ile zmieścisz, bo mamy jeszcze tylko dwie paczki kabanosów z Polski" :/ ) przeżyliśmy objawienie smakowe. Owszem, czytaliśmy wcześniej o tej potrawie, ale czytać, a spróbować, to dwie różne rzeczy. Pasta z tuńczyka, wiórków kokosowych i cebuli...W brzmieniu - niezbyt pasuje. W praktyce - GE NIAL NE!

Image

Wzmocnieni posiłkiem, postanowiliśmy odbyć pewną, dosyć trudną rozmowę. W hotelu działało też centrum wycieczkowe (żółwie! płaszczki! rekiny!), zarządzane przez starszego, wyglądającego na bardzo doświadczonego w temacie, mężczyznę. Zasiedliśmy więc razem do stołu - menadżerka hotelu, szef-twardziel i my :/ Rozmowa zaczęła się nawet dosyć przyjemnie (a w głowie cały czas powtarzałam : pewność siebie. Prezentuj pewność siebie :/ :D - pytaniem o snoorkowanie na pełnym morzu. Potem przeszliśmy do bardziej wyrafinowanych atrakcji - żółwie, płaszczki i inne, i szło nam bardzo dobrze, do momentu, w którym menadżerka nie zadała nietaktownego pytania (i uważam, że to jest naprawdę nieuprzejme, takie szczegółowe dopytywanie się, nie wiem po co :/ :D : a jak dobrze pływacie?......I wprawdzie próbowałam namówić Marcina, żebyśmy odpowiadając wyciągnęli średnią z naszej dwójki, ale zaczął się awanturować :/ :D I do tej pory nie rozumiem, dlaczego muszę opowiadać szczegółowo obcym osobom (no dobrze, byli mili i bardzo nam pomogli z noclegami, ale czemu muszę się AŻ tak zwierzać ? :/) o moich brakach :/ :D I miła rozmowa się zakończyła :/ Nagle wszyscy zaczęli się mi podejrzliwie przyglądać (z wyjątkiem Marcina. On, mam wrażenie, przygląda mi się podejrzliwie od zawsze :/ :D i zapadła niezręczna cisza....

Image

Na szczęście menadżerka (wiadomo - kobieta. One zawsze mają więcej empatii :P ) odchrząknęła i rzekła : "Hmmm, zgadzam się na snoorkowanie. Tam nie jest głęboko." Czekałam, czy doda coś więcej. Czekałam dalej, ale wszyscy zaczęli odwracać wzrok :/ :D O nie! Tak nie będzie! Musiałam działać! Pewność siebie! "A...a żółwie?" - zapytałam cichutko :/ :D "Żółwie nie" - odpowiedziała stanowczo. - "Tam jest naprawdę głęboko i trzeba świetnie pływać." Po chwili się jednak zlitowała i dodała : "Ewentualnie płaszczki. Pod warunkiem, że będziesz cały czas płynąć...ekhm...poruszać się obok przewodnika. I weźmiesz kapok".

Image

I, pomimo tego, że bardzo się zawiodłam (naprawdę chciałam zobaczyć WSZYSTKO), niesamowicie mnie ujęli dbałością o bezpieczeństwo klientów. Żadne tam : co nas to obchodzi, sprzedamy wycieczkę, a czy ktoś zejdzie z łodzi na morzu, to jego sprawa. Faktycznie - pełen profesjonalizm i taka zwykła, ludzka życzliwość.

Image

Umówiliśmy się na snoorkowanie na godzinę 16.00 (wprawdzie chcieliśmy o 17.00, ale szef powiedział, że będzie gorzej widać. Kolejny dowód na dbałość o klienta). Płaszczki mieliśmy odwiedzić kolejnego dnia. Zostało nam więc parę godzin, żeby zwiedzić wyspę. Jednak najpierw, żeby nie zawieść zaufania menadżerki, poszliśmy poćwiczyć pływanie na lokalną plażę. Niestety. Zamiast się rozwinąć, obawiam się, że nabyłam trwałego urazu do wody :/ :D Otóż żeby podziwiać przybrzeżną rafę, najpierw trzeba było pokonać trochę głębszy uskok (ale nie było tak źle - dotykałam dna :D Problem pojawił się później :/ Ćwiczyłam z takim zacietrzewieniem, że nie zauważyłam, że nadszedł przypływ i ....no....po prostu nie byłam w stanie dostać się przez ten mały, aczkolwiek głęboki odcinek, do lądu :/ :D Błagałam Marcina, żeby przypłynęli po mnie tutaj tą łodzią do snoorkowania, bo w końcu co za różnica, skąd wyruszymy, a jakoś wytrzymam do 16.00 :D Nie chciał mi pomóc, niestety. Czasem myślę, że on zupełnie mnie nie rozumie :/ :D

Image

Za to, gdy już jakoś doholował mnie do brzegu, zaproponował, żebyśmy poszli na zakupy (o tak! To jedyna rzecz, która może uspokoić zdenerwowaną dziewczynę :D Jednak to też okazało się wcale niełatwe.

Image

Huraa jest wyspą, której mieszkańcy w większości pracują w drogich, położonych nieopodal, resortach. Owszem, jest na niej parę turystycznych restauracji, kilka sklepików - spożywczych i z pamiątkami i parę hoteli, nie tak drogich, jak te, leżące nieopodal. Ale generalnie klimat wyspy jest jakby lekko senny i spokojny. Życie rozpoczyna się wieczorami, gdy Malediwczycy wracają z pracy i spotykają się z rodziną i przyjaciółmi. W ciągu dnia, plątanina małych uliczek jest raczej pusta.

Image

Poplątaliśmy się trochę po centralnej części wyspy, znaleźliśmy sklepik spożywczy (mrożona kawa w puszcze - 12 MVR, cola - 15 MVR).

Image

Poobserwowaliśmy zabawy dzieci. Zwłaszcza interesująca była obserwacja grupy chłopców, którzy w starej łodzi bawili się w "wyprawę". Jeden z nich, "kapitan", nie opuszczał łodzi wcale, a swoim podwładnym dobitnie pokazywał, że nigdzie nie popłyną, bo nie mają zapasów żywności. Przerażeni chłopcy biegli w pobliskie zarośla na poszukiwanie kokosów, a kapitan, zadowolony, rozkładał się na łodzi, opierając nogi o burtę. Gdy majtkowie wracali z kokosami - z łaskawą miną wkładał je do łodzi. Gdy jednak odbiegali, żeby przynieść ich jeszcze więcej - najpierw się rozglądał, czy aby na pewno nikt nie widzi i wszystkie uzbierane kokosy po prostu...wyrzucał za burtę. A powracającym chłopcom ze smutną miną mówił : popatrzcie, nie mamy zapasów, nigdzie nie popłyniemy...:D I zabawa zaczynała się od nowa :D

Image

W końcu trzeba się było zbierać na snoorkowanie. Zgodnie z obietnicą, bardzo dokładnie dobrałam sobie kapok i płetwy w centrum wycieczkowym i, zabierając najpotrzebniejsze rzeczy - Marcin : aparat, ja : pewność siebie :/ :D stawiliśmy się na łodzi. I do tego momentu, jeszcze wszystko mi się podobało :/

Image

Przestało, jak ruszyliśmy :/ :D Łódź chwiała się i kiwała na falach i, generalnie, do brzegu było jakoś coraz dalej :/ :D W końcu łódź zatrzymała się na środku czegoś, wszędzie wokół był tylko błękit, a pan sterujący łodzią powiedział : skaczcie :/ I oczywiście - Marcin skoczył. A ja zostałam na łodzi z panem, wbijającym we mnie zdziwiony wzrok :/ :D Nie wiem, czemu się tak dziwił :/ w końcu od łodzi do tafli wody jest jakiś metr! Albo i więcej! A już w ogóle nie chcę myśleć o tym, ile metrów jest od tafli wody w drugą stronę :/ :D Ale...no żal trochę....Bardzo żal....I w końcu podjęłam decyzję. A ponieważ podczas pobytu w wodzie głębszej, niż ja, lubię (właściwie to nie kwestia lubienia :D To imperatyw :D się czegoś trzymać, wymyśliłam genialne rozwiązanie. Nie zwracając uwagi na coraz większe zdziwienie pana, przerzuciłam przez burtę znalezioną w łodzi drabinkę, upewniłam się, że jest dobrze przymocowana i, pomalutku, zlazłam (bo inaczej się tego nie da nazwać :D po niej do wody. I wiecie co? Jak tylko się w tej wodzie znalazłam, natychmiast znowu zaczęło mi się podobać! Bo, po pierwsze, trzymałam się drabinki, i nikt, ale to nikt nie mógł mnie zmusić, żebym się jej puściła. A po drugie, jak tylko zanurzyłam głowę pod wodę, okazało się, że tam jest zupełnie ciemno! :D I to było doskonałe, ponieważ nie widziałam, jak daleko mam do dna, więc nie musiałam się stresować :D Owszem, może się to trochę kłóci z ideą snoorkowania, ale co tam! Przynajmniej byłam bezpieczna! :D

Image

I oczywiście Marcin musiał wszystko zepsuć....Naskarżył panu, że pod wodą nic nie widać....A było tak miło...:/ :D I pan niestety się przejął i powiedział, że jesteśmy późno, więc jest ciemno i że spróbujemy popłynąć w inne miejsce (dlaczego? Dlaczego??? Skoro tu już się zadomowiłam :/ :D Popłynęliśmy i znowu musiałam uprawiać te wszystkie cuda z drabinką. A w tym innym miejscu wcale nie było wcześniej i pod wodą też była tylko czerń, ha! I wtedy pan się zdenerwował i powiedział, że to nie ma sensu. I skrócił nam wycieczkę za 15 USD o 45 min. Ja tam się bardzo cieszyłam - zwłaszcza, gdy dotknęłam nogami lądu :D

Image

Na przystani czekał szef ośrodka i zapytał, jak było (choć, szczerze mówiąc, pewnie chciał sprawdzić przed pójściem do domu, czy się nie utopiłam :/ ). Niestety - gdy człowiek szczęśliwy, to się jakiś taki gadatliwy robi. I, nie wiem kiedy, powiedziałam panu, że wprawdzie nic nie było widać, ale bardzo się nam podobało :D A mogłam to zataić - tzn. ograniczyć się tylko do drugiej części wypowiedzi. Bo pan się zdenerwował i kazał nam być jutro na przystani o 7.00. I odgrażał się, że teraz on z nami popłynie i pokaże, jak piękne może być życie podwodne Malediwów...:/

Image

C.D.N.
_________________
magiczna-torpeda-akcja-na-dom-dziecka-w-nepalu,18,108915
Góra
 Profil Relacje PM off
29 ludzi lubi ten post.
 
      
#12 PostWysłany: 02 Cze 2019 21:10 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 10 Lip 2013
Posty: 310
niebieski
Image

Kolejnego dnia wstaliśmy wczesnym rankiem. Wprawdzie wycieczkę na płaszczki mieliśmy rozpocząć dopiero o 11.00, ale wczoraj, nieopatrznie, wpadliśmy w pułapkę szefa centrum, który chyba poczuł w sobie powołanie nauczycielskie (albo raczej powołanie resocjalizacyjne :/ Jestem pewna, że nasz wczorajszy pan naskarżył mu o wydziwianiu z drabinką:/ :D Na spotkanie z szefem szłam wlokąc nogę za nogą i walcząc z kotłowaniną myśli. Bardzo chciałam zobaczyć podwodne życie Malediwów, ale z drugiej strony, hmmm, to całe wczorajsze snoorkowanie nie zrobiło na mnie najlepszego wrażenia :/ :D (dobrze. Skończmy z eufemizmami. Po prostu nogi mi się trzęsły, jak tylko pomyślałam, że znowu będę musiała wskakiwać-wpełzywać do wody o niezbadanej głębokości :/ :D I znowu będzie panika, i znowu narobię sobie wstydu, a moje poczynania staną się tematem wieczornych opowieści straszących wyspiarskie dzieci ("Bądź grzeczny, bo inaczej stanie ci się z pływaniem to samo, co jednej białej pani..." :/ :D

Image

Pan okazał się jednak bardzo wyrozumiały i cierpliwy. Niczym nie dało się go wyprowadzić z równowagi :/ Ani powolnym przymierzaniem dziesięciu par płetw ("Te za małe, te za duże, te za...niebieskie?" :D , ani powolnym kroczeniem przez plażę - a wszystko po to, aby choć trochę opóźnić moment ostatecznego upadku. Nawet w łodzi pan zachował stoicki spokój, udając, że nie zauważa mojego pełnego zgrozy i wyrzutu spojrzenia, gdy dostrzegłam, że tutaj nie ma drabinki :/ W końcu zatrzymał łódkę, wskoczył do wody i pomachał do mnie zachęcająco (według siebie. Według mnie, to było machanie szydzące :/ :D W końcu zaczęłam mieć tego dosyć. Bo ile razy można pozwalać, żeby nieumiejętność pływania psuła człowiekowi życie! Marcin w wodzie - zadowolony, pan w wodzie - zadowolony, ryby w wodzie - szczęśliwe, a ja się czepiam! Zamknęłam oczy, odliczyłam do trzech i....

Image

Początki nie były łatwe :D Pan był jednak rzeczywiście genialnym nauczycielem...Podczas pływania trzymał mnie cały czas za rękę, przewidywał ataki paniki, pokazując wyjątkowo barwne żyjątka, a z głębokością oswajał w znakomity sposób...Dopiero po kilku minutach, płynąc za ławicą srebrzystych rybek-pocisków, zorientowałam się, że prawie nie widzę dna...Ale nie zdążyłam się przestraszyć, bo błyskawicznie wskazał kolejnego, kolorowego dziwoląga. Jako osoba wyjątkowo odporna na wszelkie sposoby nauki pływania, mogę z pełną odpowiedzialnością stwierdzić : to najlepszy trener, jakiego spotkałam w życiu (przepraszam, Marcin. Wiem, że robisz, co możesz, ale muszę być szczera :D

Image

Dodatkowo pan był znakomitym, nie wiem, czy mogę nazwać "tropicielem", w każdym razie wiedział, gdzie znaleźć na rafie obiekty największego pożądania turystów :) Wycieczki z centrum były podzielone na kategorie : żółwie, manty, rekiny, delfiny...Każda z nich miała inną cenę - w zależności od odległości i stopnia trudności spotkania danego zwierzęcia. Tymczasem my, na zwykłym, najtańszym, po prostu "snoorkowaniu na rafie", spotkaliśmy żółwia, dwa rekiny, mantę, duże mureny i strzykwę, która może nie jest strasznie rzadka, ale bardzo interesująca :)

Image

Tu już było głębiej, a wklejam to zdjęcie dla samej siebie :) Wreszcie leżę spokojnie na wodzie, a nie miotam się i rzucam bezładnie :D To efekt pedagogicznego talentu szefa ośrodka :)

Image

Dodatkowo, pan widząc, że szczerze interesujemy się podwodnym życiem, podawał nam różnego rodzaju żyjątka do rąk, ale cały czas uważał, żeby obchodzić się z nimi delikatnie. Szczególnie spodobało mi się, że po zakończonych oględzinach, odkładał je bardzo powoli, dokładnie w to samo miejsce, z którego je zabrał. Widać było, że podchodzi do nich z dużą miłością i szacunkiem.

Image

Tu niestety znowu zaczęłam się miotać, bo pan puścił moją rękę :/ :D i uciekłam z kadru (to akurat nie problem, gorzej, że nie widać całej, przepięknej rozgwiazdy :)
Gdy wsiadaliśmy ponownie do łodzi, byłam chyba najszczęśliwszą osobą pod słońcem (a dodatkowo - z trochę większym optymizmem zaczęłam wyczekiwać wycieczki na płaszczki :) Taka zmiana podejścia poskutkowała kolejną niespodzianką - gdy podczas śniadania z entuzjazmem opowiadaliśmy menadżerce ośrodka o naszej wycieczce, oznajmiła, że niestety na płaszczki popłyniemy dopiero jutro, bo na dziś ma jednak zamówioną wycieczkę na żółwie...I wtedy szef wtrącił, że właściwie, gdybyśmy chcieli, to jednak możemy do tej wycieczki dołączyć, bo (Uwaga!Uwaga! :D, jak mam kapok, to całkiem nieźle sobie radzę :D (nie chciałam dyskutować, że radzę sobie, jak trzyma mnie za rękę - w końcu darowanym żółwiom nie patrzy się w zęby...czy jakoś tak :D Zatem szybko, żeby się nie rozmyślili, zarezerwowaliśmy i tę wycieczkę (30 USD od osoby).

Image

I zaraz po śniadaniu wyruszyliśmy ponownie na ocean. Tym razem na wycieczce, oprócz nas, były jeszcze cztery osoby. Trochę zaniepokoił mnie fakt, że szef ośrodka nie płynie z nami (tym razem mieliśmy przewodniczkę - najprawdopodobniej z Czech) i to, że oprócz mnie, nikt na łodzi nie był zainteresowany kapokiem. Trudno. W myślach, jak mantrę, powtarzałam słowa mojego nowego idola - "jak ma kapok, to nieźle sobie radzi" - trochę dodawało mi to pewności siebie :D

Image

Dlatego bardzo zgrabnie skoczyłam z łodzi (w mojej wyobraźni :D W rzeczywistości jakoś się ześlizgnęłam (ale bez zbędnych cyrków, ha! I nawet się nie rozglądałam za drabinką, a co! :D Tu było dużo głębiej. Dodatkowo łódź zatrzymała się zaraz przy uskoku do "wielkiej głębi". Jednak przewodniczka odciągnęła mnie z niej za rękę (skutecznie ucinając atak paniki, który nadchodził ogromną falą :D
Ta wycieczka wyglądała trochę inaczej - żeby zobaczyć żółwie, nie można było kręcić się w jednej okolicy, trzeba było płynąć w linii mniej więcej prostej (według Marcina około 1 kilometra, według mnie - około 300 :D i wypatrywać ich pod wodą.

Image

Przewodniczka płynęła pierwsza, wypatrując żółwi, ale równie często wypatrywała i mnie :D Ale radziłam sobie. Jakoś sobie radziłam. Było głęboko, więc co chwilę sprawdzałam, czy na pewno mam dobrze zapięty kapok, dotykając po kolei wszystkich zacisków :/ :D Do momentu, w którym sobie uświadomiłam, że w końcu, przez to dotykanie, mogę go niechcący rozpiąć i najpierw wystrzelę, jak korek z szampana, a potem będę opadać, opadać, opadać....Więc przestałam :/ :D

Image

Poza tym, gdy wysiadała mi psychika od patrzenia pod wodę, robiłam sobie przerwy i podnosiłam głowę. Pomagało :)

Image

Natomiast pod wodą....Pod wodą było bajecznie....Ławice kolorowych ryb, wszystkie naraz zmieniające kierunek...A dno morskie, to już zupełnie inny świat. Można było się dopatrzeć traktów, skrzyżowań, po prostu magia...Czułam się, jak w świecie Małej Syrenki....Coś niesamowitego.... Żółwi nie było, ale jakoś nie zaprzątałam sobie nimi głowy - było tam tyle innych rzeczy do oglądania (poza tym, żółwia już widzieliśmy, na snoorkowaniu "zwykłym" :D Patrząc w dół, poczułam się naprawdę wolna...I w końcu....

Image

Ha! Myśleliście, że to ja? :D Niestety, to nasza przewodniczka - ja dalej leżałam przy powierzchni wody, jak baleron :/ :D Ale pięknie tam, prawda? W końcu jednak presja psychiczna stała się dla mnie za duża i zgłosiłam przewodniczce, że wracam do łodzi. I dokładnie na mojej drodze ukazały się cztery delfiny, skaczące przez fale :) Wrażenie nie do opisania....Niestety, zostałam też zaraz ukarana, bo w momencie, w którym ściągałam w łodzi płetwy, ci, którzy zostali w wodzie, właśnie zobaczyli żółwia :/ Tak to już jest z tym życiem - coś daje i coś odbiera :D

Image

Do ośrodka wróciliśmy po jakichś dwóch godzinach - zmęczeni, pomarszczeni od wody i szczęśliwi. I natychmiast pobiegliśmy na plażę dla miejscowych, żebym mogła sprawdzić jak mi idzie pływanie BEZ kapoka. Niestety, w tym temacie bez zmian :/ :D Na pocieszenie, jak zwykle, wybraliśmy się na zakupy :)

Image

I, jak zwykle, z zakupów nic nie wyszło :D (nie licząc coli - 8 MVR) - ale takie plątanie się bez ładu i składu zazwyczaj nam świetnie wychodzi, a dodatkowo daje ogromną przyjemność. Znaleźliśmy miejscowe boisko, na którym akurat Naabu prowadził fitness dla pań.

Image

Panie ubrane były w muzułmańskie stroje, spod których wystawały dresowe spodnie i sportowe buty. Trochę dziwne wrażenie, na pierwszy rzut oka. Jednak po chwili człowiek się przyzwyczajał i zaczynał dostrzegać piękno tej sytuacji. Panie ćwiczyły z dużym zaangażowaniem, a na boisku co chwilę pojawiały się nowe kobiety - przywożone na skuterach przez mężów i braci. Naabu robi tam naprawdę świetną robotę. Nie dość, że panie zaczynają się interesować aktywnością fizyczną, to dodatkowo takie zajęcia znakomicie integrują.

Image

Podczas ćwiczeń obecna była też żona Naabu i ich synek. To pewnie dodatkowo utwierdzało mężów w opinii, że panie nie robią tam niczego "zdrożnego".

Image

Znaleźliśmy coś w rodzaju mokradeł, które okazały się miejscem wypoczynku lokalnych mieszkańców.

Image

I cukiernię/kawiarnię dla miejscowych, gdzie zakupiliśmy mnóstwo różnych - słodkich i pikantnych - ciasteczek i dwa soki kokosowe (65 MVR).

Image

Aha, a jeśli ktoś myśli, że mam zmarszczkę na czole, to niech natychmiast przestanie! To jest pomarszczenie po wodzie! Na pewno! :D
Tak w ogóle, to dużo fajnych miejsc znaleźliśmy, szkoda tylko, że akurat szukaliśmy nietoperzy, których (podobno) na wyspie jest całe zatrzęsienie :/

Image

Wreszcie, kierując się na wysokie drzewa (w końcu, gdybym była nietoperzem, to chciałabym mieszkać właśnie na wysokim drzewie :D znaleźliśmy szkołę. Niesamowicie wzruszył mnie fakt, że przed budynkiem, w centralnym miejscu, stało bardzo zadbane malutkie akwarium z ...rybami słodkowodnymi. Pierwsza myśl : "Mają takie piękne ryby, a zachwycają się zwykłymi gupikami, których jest zatrzęsienie?!" Druga " "No tak...nie należę jednak do najbystrzejszych osób :/ " :D Na koniec zobaczyliśmy i nietoperze - faktycznie, mieszkały chyba na tych wysokich drzewach przy szkole, przyszliśmy jednak za późno. Większość już poleciała żerować, a nam zostało tylko parę spóźnialskich (" Helena, poczekaj, przecież nie polecę jeść nieumalowana" :D

Image

Znaleźliśmy też miejsce, w którym była ogromna ilość krabów. My byliśmy bardzo zadowoleni - kraby mniej :/ Mieszkają w norkach zbudowanych pod ziemią, które, przypuszczam, są połączone podziemnymi korytarzami. Zaczęłam tak podejrzewać, gdy chcąc przyjrzeć się jednemu, wyjątkowo kolorowemu osobnikowi, niechcący (przysięgam!) zniszczyłam mu salon :/ Noga zapadła mi się znienacka na jakieś pół metra w ziemi...

Image

C.D.N.
_________________
magiczna-torpeda-akcja-na-dom-dziecka-w-nepalu,18,108915
Góra
 Profil Relacje PM off
25 ludzi lubi ten post.
 
      
#13 PostWysłany: 05 Cze 2019 19:32 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 10 Lip 2013
Posty: 310
niebieski
Image

Kolejny, ostatni już, poranek na Malediwach upłynął bardzo szybko (zawsze tak jest :/ nie wiem dlaczego, gdy muszę się pakować, to zawsze zabraknie mi czasu :/ :D Ostatnie śniadanie, ostatni raz dokładka cudownej pasty z tuńczyka, cebuli i kokosu...A wszystko to w pośpiechu, bo o 9.00 ostatnia wycieczka - tym razem na płaszczki.

Image

"Wczorajszy" żółw :) Było mi tak bardzo szkoda, że widziałam go tylko na zdjęciach, postanowiłam więc, że "na płaszczkach" to sobie nadrobię. I obojętnie jak będzie głęboko (trudno. Najwyżej zamknę oczy :/ :D i jak bardzo będę pomarszczona od wody, na pewno nie wrócę do łodzi pierwsza. Koniec i kropka! Tym bardziej, że dziś postanowiła się wybrać razem z nami menadżerka hotelu - musiałam więc trzymać fason, w końcu zaufała szefowi centrum, że "w kapoku sobie radzę" :/ :D

Image

Było głęboko :/ (trochę się zawiodłam. Doskonale pamiętałam, że drugiego dnia menadżerka wyraziła zgodę na moją wycieczkę, tłumacząc : "tam nie jest aż tak głęboko" :/ W ogóle chyba uprawiano tam bardzo kreatywny marketing :D Bo tak : popłynęliśmy na zwykłe snoorkowanie - widzieliśmy żółwia. Popłynęliśmy na żółwie - widzieliśmy delfiny. A najgłębiej było tam, gdzie miało nie być głęboko AŻ TAK :D Choć z drugiej strony, to naprawdę nie powinnam się przejmować AŻ TAK. Sądzę, że w moim przypadku nie ma znaczenia, jak głęboka będzie woda :/ :D

Image

Wycieczka w poszukiwaniu płaszczek wyglądała trochę inaczej, niż wcześniejsze. Nie trzeba było daleko płynąć, wystarczyło unosić się na wodzie i obserwować, co się dzieje pod nią. Płaszczki lubią piaszczyste dna, więc, niestety (albo na szczęście :D unoszący się w wodzie piach, trochę zaburzał percepcję - zwłaszcza w temacie odległości :D ) woda była mniej przejrzysta.

Image

Niesamowite wrażenie...Niesamowite...Wpatrujesz się w dno i nagle podnosi się ciemniejszy kształt. Wydaje ci się, że jest to coś małego, zupełnie zapominasz o odległości. Kształt zaczyna się zbliżać, rosnąć i dopiero wtedy zaczynasz rozumieć, jak duża jest płaszczka...I z jednej strony marzysz o tym, żeby przepłynęła jak najbliżej ciebie, a z drugiej - panicznie się tego boisz...

Image

Bogactwo podwodnego życia naprawdę fascynuje...Do łodzi wróciłam jako ostatnia, to o czymś świadczy :D W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się jeszcze przy małej wysepce - menadżerka wyskoczyła przy brzegu, a po chwili wróciła obwieszona buteleczkami i uradowana. Doskonale ją rozumiem, bo na wyspie mieszkał człowiek, który jako jedyny w okolicy produkował coś w rodzaju wina z soku palmowego :D Smaczne zbytnio nie było, trudno też stwierdzić zawartość alkoholu, ale ponieważ podobno prawdziwa siła tkwi w autosugestii, wszyscy momentalnie stali się bardzo szczęśliwi :D

Image

I trzeba było się pożegnać - z cudownym miejscem, przemiłą menadżerką, od której doświadczyliśmy tak dużo życzliwości i pomocy...Jeszcze tylko prom do Male (10 USD).

Image

A gdy chcieliśmy wysiąść w stolicy, panowie zaproponowali, że podrzucą nas na samo lotnisko :)

Image

Smutno było opuszczać Malediwy, tym bardziej, że Sri Lanka dała się nam poznać (przynajmniej do tej pory :D ), jako kraj trudny do zwiedzania - łatwo się w nim zgubić, a i oszukują na każdym kroku :/ :/ :D :D :D

Image

Jedno z najpiękniejszych, a przynajmniej najbardziej błękitnych, lotnisk na świecie :)

Image

Po 16.00 wyruszyliśmy więc na spotkanie z przeznaczeniem...Wakacje się skończyły, nadszedł czas na typową turystykę (i nie, nie mam tu na myśli spokojnego odpoczynku w kurorcie...:/ :D

MALEDIWY - podsumowanie finansowe :

Noclegi : 273 zł

Jedzenie : ok. 35,48 zł. Głównie przekąski i zimne napoje - w sklepikach i w hotelu. Jeśli chodzi o jedzenie "właściwe", to, cóż, były to głównie śniadania (w cenie noclegu) i, ech, no dobrze - kabanosy i zupki chińskie z Polski (ale wstyd...:/ :D Jednak w takim upale po prostu nie chce się prawie wcale jeść.

Transport : ok. 75,25 zł (promy).

Atrakcje : ok. 291,2 zł (dwa razy "zwykłe" snoorkowanie - z tym, że za pierwsze, nieudane, nie policzyli wcale - raz żółwie i raz płaszczki.)

W sumie : ok. 674,03 zł na osobę.

Image

CDN.
_________________
magiczna-torpeda-akcja-na-dom-dziecka-w-nepalu,18,108915
Góra
 Profil Relacje PM off
24 ludzi lubi ten post.
 
      
#14 PostWysłany: 05 Cze 2019 19:37 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 15 Wrz 2015
Posty: 1187
złoty
Relacja aż miło czytać

Zaskocz nas i powiedz, czy wzięłaś przepis na pastę z tuńczyka, cebuli i kokosu?
Góra
 Profil Relacje PM off
Akna lubi ten post.
 
      
#15 PostWysłany: 05 Cze 2019 20:16 

Rejestracja: 18 Gru 2015
Posty: 102
Loty: 103
Kilometry: 244 869
I, że niby te Melediwy takie drogie ;) ;) ;) :lol: :lol: 8-) da się za 6 stówek? Da :D :twisted: :lol:
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#16 PostWysłany: 05 Cze 2019 20:17 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 16 Paź 2016
Posty: 1192
Loty: 399
Kilometry: 662 743
srebrny
Jak zawsze czytam Twoją relację z niezwykłą przyjemnością :)
Poza tym OKOŁO 674,03 zł za 3 dni na Malediwach faktycznie robi wrażenie, szacun ;)
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#17 PostWysłany: 05 Cze 2019 21:26 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 10 Lip 2013
Posty: 310
niebieski
@tarman, zaskoczę Cię.........Nie :/ :D Myślałam o tym intensywnie, ale w końcu zapomniałam :( zamierzam działać metodą prób i błędów, żeby dobrać proporcje. Jak mi się uda, to dam Ci znać. Z tym, że "zamierzam" już od sierpnia 2018 :/ :D

@maginiak, wiem :D :D :D ale te podsumowania finansowe, to jedyna rzecz, w których mogę być solidna i sumienna, więc się staram :D I przeliczam z kursu dolara na dany dzień. Ale w internecie podają kursy ŚREDNIE :D :D :D

@bozenak, dałoby się taniej :P gdyby płynąć promem publicznym, można oszczędzić 18 USD, a kurs na dzień zakupu USD (ale uwaga - ŚREDNI :D :D :D to 3,64 ...itp.itd...:/ :D :D :D

Dziękuję, że czytacie :*
_________________
magiczna-torpeda-akcja-na-dom-dziecka-w-nepalu,18,108915
Góra
 Profil Relacje PM off
4 ludzi lubi ten post.
 
      
#18 PostWysłany: 06 Cze 2019 11:36 

Rejestracja: 12 Kwi 2018
Posty: 23
czekam na kolejne posty, szczególnie, że na Sri Lance byłam i wreszcie mogę się utożsamiać.... :)
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#19 PostWysłany: 06 Cze 2019 11:46 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 09 Maj 2016
Posty: 1123
Loty: 207
Kilometry: 364 581
platynowy
Fajna i pozytywnie napisana relacja, czekam na dalszą część ze Sri Lanki.
Razi mnie tylko liczba emotek. Zdążyłem już jednak zauważyć, że taki masz styl, co nawet widać po profilowym. Styl ten jednak musi się podobać innym, skoro potrafisz wygrywać nagrodę za relacje roku i zbierasz tyle "lajków", za co najszczersze gratulacje i szacunek!
Nie jest to żaden atak, ani próba zmiany Twojego własnego, wypracowanego sposoby pisania, ale moje zdanie, które przelałem na "papier". No offence :)
_________________
Wasil10

Relacja Brunei, Singapur, Malezja
Góra
 Profil Relacje PM off
PKN_2606 lubi ten post.
 
      
#20 PostWysłany: 06 Cze 2019 19:21 

Rejestracja: 28 Sie 2017
Posty: 86
ah, uwielbiam czytac Twoje relacje! Z niecierpliwoscia czekam na kolejna czesc :)
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 68 posty(ów) ]  Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następna

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 5 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Przeszukaj temat:
  
phpBB® Forum Software © phpBB Group