Dwa tygodnie temu wylatywałem z lotniska Dakhla. To Sahara Zachodnia, ale wiadomo ze pod jurysdykcja Maroko.
Ja kompletnie nie sprawdziłem Maroka pod względem drona. Zapomniałem, bo tylko był tam dojazd na lotnisko i powrót do Europy.
Podczas skanowania wyłapali mnie. Zaprowadzili na taki jakby komisariat lotniskowy gdzie było z 6 osób. Pokazano pełno rollup'ow z zakazem posiadania drona.
Próbowałem tłumaczyć ze to mały dron poniżej 249g ale to nie miało znaczenia.
Mówiłem ze nie filmowałem nic w Maroko, jedynie w Mauretanii. Pytali po co i dla kogo. Spokojnie tłumaczyłem ze chciałem pokazać rodzinie jak wyglada Mauretania. Pytania o mój zawód, czym się zajmuje.
Strażnik wyciągnął kartę z drona i kazał mi pokazać co na niej jest. Tylko ze ja nie mialem laptopa ze soba, a to mała karta przecież.
Na szczęście przypomniałem sobie, ze w telefonie mialem aplikacje DJI, gdzie zapisują się tez filmy z drona. Włączyłem ja, a strażnik przejrzał każdy pojedynczy film.
Byłem spokojny, grzeczny. Przeprosiłem ze nie wiedziałem, ale jestem tutaj tylko na kilka godzin bo wracam do domu.
Chwile pogadali miedzy soba i strażnik odprowadził mnie do security, oddal drona i tyle.
Wg mnie mialem mega szczęście. Nie wolno i koniec. To był wyjazd z kraju i faktycznie mogłem udowodnić ze nie nagrywałem nic w Maroko.
Tego dnia rano w Dakhla chciałem puścić drona, ale było blisko lotniska i mnie autoryzacja nie puściła. Zrezygnowałem dla tych kilku ujęć. Na szczęście
