Forum strony Fly4free.pl
https://www.fly4free.pl/forum/

Prasówka: ciekawe artykuły o lotnictwie
prasowka-ciekawe-artykuly-o-lotnictwie,191,762
Strona 274 z 336

Autor:  michzak [ 26 Sie 2020 08:38 ]
Temat postu:  Re: Prasówka: ciekawe artykuły o lotnictwie

https://simpleflying.com/easyjet-sued-passenger-moved/

Cytuj:
EasyJet Sued After Passenger Was Moved On Flight To London
Low-cost airline easyJet has found itself in hot water. A British-Israeli passenger filed a lawsuit against the airline after she had to move seats at the request of an ultra-Orthodox man and his son. The Jewish duo refused to sit beside the woman because of her gender.

Autor:  skrzat [ 27 Sie 2020 11:36 ]
Temat postu:  Re: Prasówka: ciekawe artykuły o lotnictwie

Modlin dostał zielone światło na pożyczkę.
https://businessinsider.com.pl/firmy/za ... zl/8ezkhwh

Autor:  Antek12 [ 28 Sie 2020 14:08 ]
Temat postu:  Re: Prasówka: ciekawe artykuły o lotnictwie

Niedźwiedź polarny zaatakował i zabił mężczyznę na obozowisku na Spitsbergenie - poinformowały lokalne norweskie władze. To pierwsze takie zdarzenie od 2011 roku.

https://www.rmf24.pl/fakty/swiat/news-niedzwiedz-polarny-zabil-turyste-na-spitsbergenie-to-pierwsz,nId,4697155?utm_source=wykop.pl&utm_medium=link-5671571&utm_campaign=wykop-poleca

https://svalbardposten.no/nyheter/drept-av-isbjorn/19.12877

Autor:  dg72 [ 28 Sie 2020 14:39 ]
Temat postu:  Re: Prasówka: ciekawe artykuły o lotnictwie

skrzat napisał(a):
Modlin dostał zielone światło na pożyczkę.
https://businessinsider.com.pl/firmy/za ... zl/8ezkhwh


"przedmiotem ostatniego zgromadzenia wspólników było między innymi podjęcie uchwały co do dalszego istnienia spółki. - Oznacza to, że sytuacja finansowa portu, już wcześniej zła, stała się tragicznie zła. Na historyczne generowane straty nałożyły się jeszcze restrykcje i ograniczenia wprowadzane w ruchu lotniczym, który w Polsce, pierwszej połowie roku spadł średnio o 64 proc., a na samym lotnisku w Modlinie nawet o 69 proc. - stwierdza.

Spółka jeszcze przed pandemią nie była w stanie spełnić wymogów testu prywatnego inwestora (wymagany do uzasadnienia ekonomicznego sensu inwestycji), nie ma też żadnych wcześniej nieobciążonych aktywów, które mogłyby stanowić zabezpieczenie jakichkolwiek kredytów czy pożyczek. Z tego względu, dokapitalizowanie przez któregokolwiek z udziałowców, a uprzednio była mowa o Województwie Mazowieckim, nosiło znamiona niedozwolonej pomocy publicznej i podlegałoby rygorowi zwrotu, co wiązałoby się niewątpliwie z ogromnym ryzykiem upadłości spółki. Stąd PPL uzależniał swoją zgodę na takie postępowanie od wyeliminowania tego ryzyka, czyli dokonania notyfikacji pomocy publicznej i uzyskania zgody Komisji Europejskiej przez podmiot publiczny wyrażający wolę dokapitalizowania spółki. Z przyczyn niezrozumiałych dla PPL taka notyfikacja, ani nawet pre-notyfikacja, nigdy nie nastąpiła, co może wskazywać na pozorność tych działań



- W ocenie PPL Spółka nie ma żadnej zdolności kredytowej. Bank komercyjny zgodził się na udzielenie kredytu tylko dlatego, że jego spłatę gwarantuje województwo mazowieckie, a więc podatnicy Mazowsza. Czy dalsze zadłużanie mocno zadłużonej i nierentownej historycznie spółki to droga do jej sanacji, czy tylko przedłużenia jej agonii przy zwiększeniu rachunku dla podatników Mazowsza?

Autor:  QbaqBA [ 28 Sie 2020 20:04 ]
Temat postu:  Re: Prasówka: ciekawe artykuły o lotnictwie

dg72 napisał(a):
(...) Czy dalsze zadłużanie mocno zadłużonej i nierentownej historycznie spółki to droga do jej sanacji, czy tylko przedłużenia jej agonii przy zwiększeniu rachunku dla podatników Mazowsza?


To pytanie jest tak absurdalne w obliczu wydawania setek milionów złotych na kompletnie bezsensowną inwestycję w Radom Airport, że "I can't even..."

Autor:  dg72 [ 28 Sie 2020 20:09 ]
Temat postu:  Re: Prasówka: ciekawe artykuły o lotnictwie

zapytaj PPL- czemu blokują Modlin, a lobbują za Radomiem :shock:

Autor:  cccc [ 30 Sie 2020 00:43 ]
Temat postu:  Re: Prasówka: ciekawe artykuły o lotnictwie

Dla zdesperowanych mozna poleciec samolotem w trybie virtualnym. :D
Szkoda, ze nie ma wyboru klasy i tylko Eco.

Cytuj:
Nadchodząca gra „Airplane Mode” pozwoli na nowo przeżyć uciechy podróżowania ekonomiczną linią lotniczą.

Airplane Mode to lekka, rekreacyjna symulacja, dzięki której nie siądziemy co prawda za sterami maszyny, ale będzie możliwe przeżywanie od nowa lotu komercyjnymi liniami lotniczymi. Symulacja obejmuje moment startu i lądowania, wybór posiłku, oglądanie filmów na małym ekranie czy obserwowanie przez okno chmur i realnie odwzorowanych tras. Dostępne będą także te mniej przyjemne aspekty latania, jak wsłuchiwanie się w płacz dzieci na pokładzie czy doświadczanie turbulencji.
https://papaya.rocks/pl/news/nadchodzac ... zyc-uciech

Autor:  e-prezes [ 30 Sie 2020 08:49 ]
Temat postu:  Re: Prasówka: ciekawe artykuły o lotnictwie

Jak ktoś ma dostęp niech sobie przeczyta relację z podróży do Czarnogóry dziennikarza Wyborczej. Fajnie się czyta.https://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,26 ... ml#weekend#S.W-K.C-B.2-L.1.duzy

Autor:  dg72 [ 30 Sie 2020 10:42 ]
Temat postu:  Re: Prasówka: ciekawe artykuły o lotnictwie

Wyborczej jak nie przekopiujesz tekstu to praktycznie nikt nie poczyta.... Jak nie zapłaci 8-)

Autor:  zbery [ 30 Sie 2020 11:22 ]
Temat postu:  Re: Prasówka: ciekawe artykuły o lotnictwie

Loty z Czarnogóry odwołali, a nie umiem jeździć tirem. Ale wykonuję manewr, po którym to Szczerek będzie chciał być jak Wysocki
Grzegorz Wysocki
29 sierpnia 2020 | 05:57
1 ZDJĘCIE
Ilustracja Paweł Kuczyński

A jak Ewa kichnie? A jak odwołają loty z Czarnogóry, a najbliższe lotnisko w Chorwacji, aż 70 kilometrów dalej? Z tego wszystkiego całkiem zapomnieliśmy o staroświeckim strachu, że samolot może się tradycyjnie rozbić.
REKLAMA


Początek lipca

A było to tak. Odezwali się do nas znajomi, K. i F., że jest zajebista opcja do rozważenia, tydzień w Czarnogórze, koniec lipca. Kraj wspaniały, a do tego przez pandemię całe mnóstwo wolnych chat na wynajem, wprost stworzone dla dwóch par, ceny promocyjne, loty tanie, a pandemia tylko w głowach, co wy na to?

Okładka Dużego Formatu, 31 sierpnia 2020 r.
Czytaj także:
O czym przeczytacie w nowym "Dużym Formacie"? Już w poniedziałek jedyny taki magazyn reportażu
My to raczej nie jeździmy nigdzie w lipcu-sierpniu, w sam środek dzikich stad turystów, sorry. No, ale chociaż już 2 czerwca władze w Podgoricy ogłosiły, że pandemia u nich wygasła, i tak nikt tam teraz nie jeździ, więc tylko głupi by nie jechał. Nie mówiąc o mojej koleżance, która żyje głównie marzeniami o śmierci w Czarnogórze, bo tak boski to jest ponoć kraj, że jeśli umierać, to tylko tam. Wchodzimy w to.

W najgorszym razie, pocieszam się, będę stamtąd pisał dzienniki i testował na własnym żywym organizmie, jak to jest być Ziemowitem Szczerkiem à rebours. Plan na czarnogórski tydzień jest więc taki: zostanę reporterem-straceńcem w komfortowych warunkach, ochoczo leżakującym i nadużywającym, niechętnie się przemieszczającym, a jak już, to elegancko wożonym po kraju przez F. i notującym obserwacje z tylnego siedzenia.

REKLAMA

Czwartek, 23 lipca

Dwa dni do odlotu, atmosfera gęstnieje. Mieszkanie z tarasem nad samą Zatoką Kotorską wykupione (jeśli widok na miejscu w połowie oddaje stan z fotografii, to rzeczywiście tam umrzemy, z zachwytu), bilety i ubezpieczenie tak samo, euro wymienione, auto na miejscu wynajęte zdalnie i opłacone. Mam też piękną nową czerwoną walizkę (chwalę się nią rodzinie na Kaszubach, widocznie się nie podoba, bo od jednego z krewnych słyszę „żarcik”: „Ty głupi geju!”) oraz arcypolską saszetkę nerkę, tzw. pas biodrowy.

Tymczasem Czarnogóra ogłosiła właśnie stan epidemii na terenie całego kraju. Od dwóch dni jest tak: obowiązek noszenia masek zarówno w pomieszczeniach, jak i na ulicach. Zakaz imprez w restauracjach, koncertów i występów na żywo w barach przy plaży. Zamknięte dyskoteki i nocne kluby. Zabronione wszelkie imprezy masowe. Obowiązkowe odstępy. Dystansu społecznego muszą przestrzegać również ci, którzy wybiorą się na dzikie plaże. Zakazane zgromadzenia.

Grzegorz Wysocki
Czytaj także:
Ocknijcie się, bezbożni biskupi! [DZIENNIK CZASÓW ZARAZY]
Polski rząd straszy nas na swoich stronach: „Kraj już teraz ma najgorszą sytuację spośród całego regionu, a tymczasem każdego dnia wykrywane są nowe zakażenia. Tendencję oceniamy jako wzrostową i niedającą szansy na rychłą poprawę”. Mówimy co prawda o 90-100 nowych zakażonych dziennie, ale Czarnogóra liczy niespełna 620 tys. mieszkańców. Polska ambasada przypomina, że Czarnogóra nie jest członkiem UE („stąd wiele procedur jest bardziej skomplikowanych”) i odradza podróż bez wykupionego ubezpieczenia.

Czytamy to tak: mamy wykupione, zachęcają nas do przylotu.

REKLAMA

Piątek, 24 lipca

Dzień do odlotu. Dzwonią do nas K. i F., z którymi jutro jedziemy zdobywać Czarnogórę. Że nie jadą, rezygnują, odpadają. No wiedzą, to oni zaprosili nas i przekonali do tego wyjazdu, ale krzywa zachorowań wystrzeliła w kosmos, a co będzie, jak w trakcie odwołają nam loty?

Wiadomo, Czarnogóra – poza Unią i cywilizacją, dzikie Bałkany, niewyobrażalne 70 kilometrów od lotniska w chorwackim Dubrowniku. Oczywiste, że możemy wszyscy skończyć jak bohater „Opowieści rozbitka” Marqueza co to samotnie wylądował na tratwie na środku oceanu, nie miał niczego do jedzenia i picia (oprócz paska i butów), a w podróży towarzyszyły mu wyłącznie rekiny. Więc nie ma szans, informuje nas F.

Planowany stres zbyt wielki, przyszłe cierpienia zbyt prawdopodobne. A urlop to nie czas na niepokoje, tak jak życie nie jest po to, by przeżywać w nim jakieś cierpienia, bóle i nieprzyjemności
Co więc robimy, ja i Ewa, tkliwi nihiliści, chrześcijanie bez Boga, którzy wciąż nie mogą zapomnieć ze szkolnej katechezy, że nic nie uszlachetnia tak solidnie jak cierpienie? I co na naszym miejscu zrobiłby Ziemowit Szczerek, ten dzik wśród reporterów? Pytania retoryczne. Oczywiście, że lecimy sami.

Sobota, 25 lipca

Lotnisko. Na lotnisku pandemiczne pustki. Trochę miło, trochę groza. Odprawa, ważenie toreb, ściąganie pasków, okazywanie laptopów, stres. Ewie zabierają wodę utlenioną, za dużo płynów. Jeśli się zranimy w Czarnogórze, nie będzie odkażania ran.

Sklepy bezcłowe, woda mała po 8,90. Prawie jak promocja, kiedyś było drożej, ale podobno Filip Springer robił jakieś awantury w social mediach i zmienili. Springer? A może to był Szczerek? A może Stasiuk? Spragniony Stasiuk lecący na all inclusive, do jakiegoś Egiptu, na jakąś Kretę, na jakieś Kanary. Bo taką mam teorię. Że Stasiuk naprawdę wypocząć potrafi wyłącznie na all inclusive, tylko tak się relaksuje, na leżaczku w polskiej strefie, z cuba libre z plastiku, z animatorami wodnej gimnastyki, z rozwrzeszczanymi bachorami zjeżdżającymi rurami prosto do basenów, z karmnikiem 3x dziennie i darmowym alko pomiędzy. No ale przecie się przyznać nie może, bo oficjalnie to mongolskie stepy, rozgwieżdżone niebo, rozpadającym się gazikiem wyprawy na Sybir, spirytus z kierowcami ciężarówek po drodze, czasem może nawet płyn hamulcowy. Męskość, marskość, Mongolia. A nie przepłacona mineralna na Chopinie.

Aktualizacja psychologiczna. Nowe neurozy po wczorajszym stresie z (byłymi na tę chwilę) znajomymi. Czy lot się odbędzie? Czy nie cofną nas z lotniska? Co, jak zrobią pomiary temperatury? Albo testy i wyjdzie, że mamy w sobie zarazę? Przecież kolega mówił, że w Grecji na lotnisku im robili. A jak kaszlnę na pokładzie? A jak Ewa kichnie? No i przede wszystkim – z powodu tych wszystkich nowoczesnych lęków kompletnie zapomnieliśmy, że przecież samolot może się tradycyjnie rozbić!

Grzegorz Wysocki
Czytaj także:
Wszyscy umrzemy, więc otwórzcie kościoły! [DZIENNIK CZASÓW ZARAZY, cz. 2.]
Dwie godziny później lądujemy w Podgoricy. Na lotnisku w Warszawie poznaliśmy T. i M., parę z Trójmiasta. Też do Czarnogóry, w tę zarazę, w samo epicentrum epidemii? No też, też, przygoda. Czy wrócimy? Jakoś wrócimy. Chwilę później, sprawdzają coś na komórce, mapy Google'a. Słuchajcie, bo my niedaleko was mamy kwaterę, zabierzemy was.

No to czekamy na auto. Długa kolejka, inni Polacy też chcą auto. Dziwimy się z Ewą Polakom, że tak wszyscy chcą auto. Spokojnie, poradzimy sobie bez, są różne busy, busiki, można też piechotą, romantyczne spacery nad zatoką, będzie dobrze (spoiler: nie będzie).

Ruszamy. Niedaleko lotniska poboczem wlecze się pies, nasz pierwszy czarnogórski pies. Tego się, niestety, spodziewaliśmy. Bo jaki on jest? Jest to pies biedny, kulawy, bez łapy może albo z łapą połamaną („przez tubylców” – myślimy potajemnie), pies przetrącony, wyżęty i wymięty. Wstydzimy się bardzo, ale tak właśnie wyobrażaliśmy sobie czarnogórskiego psa. „Jeszcze tylko kozy brakuje” – mówi T. Takiej wiecie, też samotnej, też smutnej, nieopodal skubiącej ostatnią trawkę na ugorze.

Jedziemy dalej. Jedziemy zachwyceni. Bo jedziemy przez jeden z najpiękniejszych krajów na świecie. Po lewej woda, po prawej góry. Coś jakby najpiękniejsze partie Tatr i Bałtyku naraz, tylko bardziej, mocniej i dużo ładniej. Nie możemy się napatrzeć i nagadać. Jak jakieś naćpane pięknem dzieci. Nie robimy zdjęć, bo nie da się tego wszystkiego zmieścić w komórce. A już na miejscu, w Orahovacu, nasze mieszkanie, taras i przede wszystkim widok z tarasu (zatoka otoczona górami) deklasują wszystkie fotki z Airbnb.

A ten poharatany pies to była oczywiście zmyłka i test naszej postkolonialnej mentalności, który wzorcowo oblaliśmy.

Niedziela, 26 lipca

Ja wiem, ja wiem, Szczerek robi to zupełnie inaczej. Bo na przykład wjeżdża do danego kraju i rozmawia z tubylcami o obecnej sytuacji politycznej. Nakreśla mapę podziałów. Śledzi trasy zwaśnionych plemion. Wyszukuje przedstawicieli elit i ludu. Wymienia żarciki z chłopami i profesorami. Nakreśla tło. Dorzuca anegdotki. Odwołuje się do historii. A przede wszystkim ma auto i ma prawo jazdy, dzięki czemu może się po danym kraju swobodnie poruszać.

Grzegorz Wysocki
Czytaj także:
"Dziennik czasów zarazy". Facebook i Twitter skażone koronawirusem. Tylko na Instagramie śmierć wciąż nie istnieje
My natomiast leżymy na tarasie i czytamy książki. Kochamy się i pielęgnujemy samotność we dwoje. Ludzkość wyginęła, cisza, spokój, zero potrzeb, na niebie ogromna lampa, a do tego otacza nas naturalne piękno, że aż głupio gapić się w książkę. Ale się gapimy. Ewa czyta nowego Miłoszewskiego, ale nie pozwala się z nim fotografować na Instagrama, bo uważa, że to jego najsłabsza książka, i jej wstyd, że się tak dobry autor zjebał. Ja czytam starego Chandlera („Siostrzyczka”), ale nie chcę się z nim fotografować, bo wiadomo, noir, czyli seksizm, mizoginia i patriarchat, może być ciężko z lajkami.

OK, czas na wyprawę. Idziemy do sklepu po wino. Szybko odkrywamy, o co chodziło z tymi autami na lotnisku. Otóż Czarnogóra okazuje się krajem bez chodników i poboczy. To nie jest kraj dla ludzi pieszych. Ryzykując życie, docieramy do prowizorycznej budki, ni to sklepik, ni to kiosk spożywczy. Kupujemy alkohol i arbuza. Arbuza nie da się dźwignąć. Prosimy o połówkę. Dalej ciężko. Wracamy do domu z ćwiartką arbuza giganta. Jemy go do końca pobytu.

W sklepie spotykamy rodaczkę. Zmęczoną życiem, czerwoną na twarzy, choć unikającą słońca. Jest to typ żulerki globtroterki, rdzennie polska odmiana turysty, na którego co jakiś czas wpadamy na kolejnych wakacjach. Tutaj uwaga dla lewicowych znajomych, którzy wszędzie, a więc i w tym tekście, dostrzegają dzisiaj klasizm i pogardę wobec ludu – podziwiam i szanuję ten typ podróżników. Serio.

Wiadomo, że tanie wina i browary za pół euro można pić na każdym polskim strychu, ale naprawdę dużo przyjemniej spożywa się pod niebem i słońcem Grecji, Portugalii czy Turcji.
Na temat żulików globtroterów zamierzam napisać kiedyś reportaż dla „National Geographic Traveller”, licząc na to, że redakcja pozna się na tym pomyśle lepiej niż moi lewicowi przyjaciele.

Poniedziałek, 27 lipca

Dzień, w którym podejmujemy próbę samobójczą. Postanawiamy bowiem dotrzeć piechotą do Perastu. A raczej – planowaliśmy znaleźć szybko przystanek i podjechać autobusem. Nie spotkaliśmy jednak ani przystanku, ani żadnego autobusu. Według internetu trasa miała liczyć niecałe 4 km i zabrać nam pół godziny życia. Kilometrów okazało się ostatecznie dwa razy tyle, a trasa mogła nam zabrać całe życia. Ja wiem, ja wiem, Szczerek tak nie dramatyzuje. Ale po pierwsze, Szczerek nie spaceruje, po drugie, nie spaceruje w pełnym słońcu, po trzecie wreszcie, nie odskakuje przed pędzącym tirem, który niespodziewanie wyjeżdża zza kolejnej skały i nie rozwala sobie w ten sposób kolana. Jeśli już, to Szczerek pędzi takim tirem.

Grzegorz Wysocki
Czytaj także:
"Trzeba jechać po odkażenie na melinę" [DZIENNIK CZASÓW ZARAZY, cz. 4]
W każdym razie – namiastki chodników i poboczy poza granicami naszej wioski okazały się zupełnie nieobecne. W przeciwieństwie do wąskiej drogi, która składa się wyłącznie z ostrych zakrętów. I w przeciwieństwie do kierowców, którzy nie mają w zwyczaju zwalniać. Bo, dodajmy, nie mają przed kim. Piesi w Czarnogórze bowiem nie istnieją, najprawdopodobniej wszyscy zginęli na drogach.

Spaleni słońcem, wściekli i ledwo żywi, ja kulejący, docieramy do Perastu. Po wejściu do miasteczka biegnie za nami jakiś typ. „Halo, halo! - woła. - Trzeba zapłacić za samochód na parkingu”. My na to, że przyszliśmy pieszo. Typ w szoku, nie mówi nic, ucieka przed szaleńcami.

Perast piękny i pusty, jak wszystkie miasta i miasteczka Czarnogóry w tych dniach zarazy. Gdyby ktoś pytał, Karl Lagerfeld żyje i ma się dobrze, handluje antykami na stoisku w Peraście. Nieco utył i spuchł, włosy z kitką wciąż tak samo białe, próbuje nam sprzedać pradawne kolczyki. Lagerfeld przekonuje nas, że całe to szaleństwo związane z COVID-em i z jego tegoroczną katastrofą, jeśli chodzi o zarobki, to nie pandemic, tylko panicdemic. Jest autentycznie oburzony głupotą, łatwowiernością i histerycznym zachowaniem ludzkiego gatunku.

W Czarnogórze zupełnie na odwrót niż na rysunku Janka Kozy o Polakach, którzy w kwestii korony są wierzący, ale niepraktykujący. Tu na każdym kroku i w każdym miasteczku spotykamy koronasceptyków i koronowych denialistów. Powtarzających, że to wszystko absurd i bzdura, że to spisek rządu, zmowa krajów Unii, brutalna zemsta na Czarnogórze. Niewierzących, ale praktykujących. Pilnujących odstępów, przypominających o obowiązku maseczek, zwracających uwagę na odsłonięty nos.

Mask, please!”, dobiegające tu ze wszystkich stron, zdawało nam się jakimś oficjalnym czarnogórskim: „Hello, how are you?”.
Z Perastu wracamy busikiem. Jeżdżą. Co dwie godziny. Wsiadamy, po jakichś 10 minutach jesteśmy w domu.

Wtorek, 28 lipca

Idziemy na śniadanie do lokalnej knajpy. Przed knajpą baner: „No COVID, just beer, mussels, grill”. Kuchnia bałkańska, olbrzymie porcje mięsa z mięsem, czasami dodatkowo zawinięte w plastry boczku. Robimy fotki, w przypływach podłego humoru będziemy nimi terroryzować naszych wegetariańskich przyjaciół. Kocham Bałkany i za to, że knajpy dumnie obwieszczające, że są vege friendly, bardzo często mają w menu jedno niemięsne (i zwykle też niewegańskie) danie. Ewa lamentuje: „Co ja tu będę jadła przez cały tydzień?!”. Przytulam ją i czule częstuję mięsem mielonym.

Wbrew pozorom koronowe absurdy występują nie tylko w Polsce. Przykładowo w Czarnogórze musisz mieć maskę na ulicy czy chodniku (jeśli ten drugi występuje, co mało prawdopodobne), jak również stojąc przed wejściem do knajpy i do knajpy wchodząc. Jedząc i pijąc, szczęśliwie możesz maseczkę zdjąć. Ale już idąc do toalety, musisz ponownie maseczkę założyć na trzymetrowy dystans.

Echa polskie. Dochodzą do nas fotki z plaży we Władysławowie i innych masakrycznie zatłoczonych miejsc w kraju, z Bieszczad, Morskiego Oka czy Śnieżki. Dochodzą też newsy o tym, że rząd planuje kwarantannę dla turystów wracających z zagranicy, m.in. ze skażonej Czarnogóry. Bo najłatwiej zrobić kozły ofiarne z tych Polaków, którzy uśmiechnięci i opaleni wracają z zagranicy. Kolega pisowiec żartuje, że na kwarantannę powinni trafiać tylko ci, którzy głosowali na Trzaskowskiego. Sam za chwilę wybiera się z żoną do Chorwacji, ale dzięki temu, że wierzy w swoje żarty, czuje się bezpiecznie.

Paradoks polega na tym, że jeśli siedzimy tu w restauracji, to zwykle sami. Jeśli kąpiemy się w zatoce, to mamy ją w całości dla siebie. Jeśli zwiedzamy Kotor, to mamy wrażenie, że w ostatnim czasie to wspaniałe miasto zyskało sobie zupełnie nowy przydomek – postapokaliptyczne. Całe miasta i miasteczka tylko dla nas.

Nawet gdybym chciał się tu rzucać na tłumy turystów i zacząć je obcałowywać i tulić, nigdzie nie mogę się ich doszukać. Tak skrupulatnie jak w Czarnogórze nie przestrzegaliśmy społecznego dystansu przez cały czas pandemii
Po prostu nie mieliśmy wyjścia.

Przed północą wybuch bomby. Pisze do nas Wizz Air. Nasz powrotny lot został odwołany, „przepraszamy za wszelkie niedogodności spowodowane tą sytuacją”. I tyle, nara. Ani słowa o przyczynie odwołania. Ani słowa o możliwych opcjach powrotu. Ani słowa o tym, że - dajmy na to - tu macie w razie czego kontakt do ambasady, której już i tak przekazaliśmy dane wszystkich, którzy obecnie nie mogą wrócić do Warszawy. Nic, wyjebane po całości. Ale za to możemy „zażądać automatycznie zwrotu całkowitej ceny zakupu anulowanej rezerwacji w formie środków WIZZ na swoje konto WIZZ – otrzymasz wówczas dodatkowo bonus w wysokości 20 procent”. Wow! I masz na skorzystanie z tej wspaniałej opcji całe dwa lata. O ile, oczywiście, uda ci się do tego czasu wrócić do Polski jakimiś innymi liniami z kraju innego niż Czarnogóra.

Środa, 29 lipca

Grzegorz Wysocki
Czytaj także:
Dzikie tłumy w Castoramach. "Ludzkość nie przestaje zadziwiać" [DZIENNIK CZASÓW ZARAZY, cz. 5.]
Kiedy nie wiadomo, o co chodzi, można w ciemno obstawiać, że to znów coś spier… rząd PiS-u. Poza oczywiście tymi sytuacjami, w których coś ponownie spier… opozycja. Tym razem jednak PiS. Zamknął loty do i z Czarnogóry. Tak po prostu. Morawiecki w nocy podpisał, od północy niebo zamknięte. Polska dla Polaków, Czarnogóra niekoniecznie. Chociaż, chociaż... Autem dalej można. Autokarem można. Można rowerem, hulajnogą i skuterem. No i jachtem można, jak kogo stać (Morawiecki i Szumowski zapewne rekomendują tę opcję) – z Zatoki Kotorskiej, przez ocean, prosto do portu w Gdyni (no dobra, może z przesiadkami, zmyślam teraz świat bogaczy na poczekaniu). Ale samolotem nie wolno. Bo nie i już. Morawiecki podpisał, Czarnogóra jest skażona, rząd nikomu z niczego tłumaczyć się nie musi, więc na ch... drążyć temat?

Ale jednak. Parę głupich pytań. Dlaczego, skoro „Rzeczpospolita” miała tydzień temu nieoficjalne i, jak się okazuje, prawdziwe info o planowanym za tydzień (lotniczym) zamknięciu Czarnogóry, pisowski rząd nie mógł również poinformować o zaplanowanym rozporządzeniu również z tygodniowym wyprzedzeniem? Na przykład po to, by turyści mogli jednak nie wylatywać z Polski do kraju, z którego nie będą mogli wrócić? I by mogli o tym decydować z pewnym dystansem czasowym, zwłaszcza wtedy, gdy rezerwują swój urlop kilka tygodni wcześniej i planują wakacje w kraju w owym czasie od epidemii wolnym? Albo by mógł o tym wcześniej wiedzieć jakiś, dajmy na to, Wizz Air, dzięki czemu nie musieliby wysyłać Polaków w loty w jedną stronę, a później kompromitować się?

No i najgorsze – K. i F. mogą dzisiaj triumfować. Ewa: „Nie mogą. Oni nie mają wakacji w Czarnogórze, a my mamy. Kropka”.

Co zrobiłby teraz Szczerek? Spanikowałby i zaczął płakać? Upiłby się rakiją i również płakał? Oba warianty są prawdopodobne, ale może po prostu spytam. Piszę: „Cześć, Ziemowit. Jesteśmy uwięzieni w Czarnogórze. Nie jedziesz może tu jakoś na dniach autem? Bo trzeba nas zawieźć do Polski”. „Jadę, ale za dwa tygodnie, a wracam za miesiąc, więc nie wiem, czy to was urządza. Ale spokojnie, jedźcie do Dubrownika. Ewentualnie płyńcie promem do Włoch. Zróbcie sobie długi i miły powrót do domu przez Chorwację i Włochy”.

Ziemowit Szczerek
Czytaj także:
Dziennik sezonu ogórkowego, którego nie było. Szczerek przejechał się po wakacyjnej Polsce
Och, być jak Ziemowit Szczerek. Już wiem, jak się to robi! Kupuję loty z Chorwacji. Ale to nie koniec – poradził nam, byśmy czym prędzej, tu i teraz, rzucili wszystko, pędzili do tej Chorwacji, bo może granice zamkną albo inny syf. Ale nie, oto wykonuję manewr, po którym to Szczerek będzie chciał być jak Wysocki, a nie odwrotnie. Zachowuję zimną krew (powtarzam sobie: „Udawaj mężczyznę, choć raz w życiu udawaj Prawdziwego Mężczyznę!”) i nie kupuję biletów z Dubrownika ani na jutro, ani na dzień planowanego powrotu w sobotę, tylko dwa dni później, na poniedziałkowy wieczór. I jeszcze:

Szukamy noclegu w Dubrowniku. Kąpiemy się w zatoce, w pełnym słońcu. Robimy sobie wycieczkę do Kotoru. Morderczy upał. Wspinamy się w górę po 500 schodach. Ledwo żyjemy. Schodzimy po 500 schodach. Jeśli kogoś w drodze spotykamy, to Polaków, jak jeden mąż i żona rozpaczających z powodu zakazanych lotów (jedna z rodzin wraca do Polski przez Wiedeń, w związku z czym każdy z członków rodziny musi jeszcze zrobić obowiązkowy test na COVID za 400 zł sztuka). Wracamy. Robię owoce morza, makaron z krewetkami i winem. Zapominam o piciu wody. Nie zapominam o coli, red bullu i winie. W łydkę gryzie mnie jakiś dziwny robak.

A potem, przed północą, siadam z komórką na kiblu i mdleję. Z któregoś z wyżej wymienionych powodów lub misternej kombinacji ich wszystkich. Rozbijam sobie głowę, rozcinam łuk brwiowy, leżę nieprzytomny w kałuży krwi. Mogłem zginąć jak Elvis (tak, również na tronie, sprawdźcie sobie), a ten dziennik pisałaby Ewa. Na szczęście Ewa wolała mnie cucić i wieźć na czarnogórski ostry dyżur w Kotorze, niż pisać jakieś bzdury.

Czwartek, 30 lipca

Przeskakujemy dzień, bo już grubo po północy. Znajdujemy się oto na ostrym dyżurze, poznajemy czarnogórską służbę zdrowia. W drodze do szpitala majaczyłem, jak to Polak, jak to Kaszub, jak to Mężczyzna: „Nie, szpital nie, samo się zagoi, ależ dajcie spokój, dziewczyny!”.

Paulina Wilk: Ostatecznie zadusiliśmy podróż jako sztukę poznania i postrzegania
Czytaj także:
Paulina Wilk: Ostatecznie zadusiliśmy podróż jako sztukę poznania i postrzegania
Dziewczyny, tj. Ewa i Katherine, córka Jovicy, właściciela naszego apartamentu, nie dały spokoju, może dlatego, że to one mnie widziały po upadku, a nie ja siebie. No więc szycie, kroplówka, zastrzyk przeciwtężcowy. Doktor pyta, czym się zajmuję w Polsce. Mówię, że jurnalist. Pyta, czy dobry. Ja, że bardzo. On, że to tak jak on doktor, też świetny. Ewa: „No to żeście się idealnie dobrali...”. Szycie skończone. Doktor zachwycony swoją robotą, mówi, że rewelacyjnie mu wyszło. Woła Ewę. Pyta ją, czy też uważa, że rewelacja. Ewa potwierdza.

Cały dzień dochodzenie do siebie i tłumaczenie Jovicy oraz jego rodzinie, że nie byłem pijany ani nawet pijaństwa bliski. Wiadomo, nawalony Polak wyjebał się i rozbił sobie łeb. W kolejnych dniach będę prostował podobną wersję wydarzeń również wobec przyjaciół i własnej rodziny.

Ewa, choć straumatyzowana, żartuje: „W końcu jesteś jak twój idol, Tony Soprano. Mdlejesz bez powodu. Po powrocie kupuję ci kask, bo nawet na chwilę nie można cię zostawić samego”.

Sobota, 1 sierpnia

Przez granicę z Chorwacją przedzieramy się z M. i T., naszymi towarzyszami niedoli poznanymi tydzień temu na warszawskim lotnisku.

Przedzieramy, bo w naszych neurotycznych wizjach pokonanie granicy z Unią Europejską przypominało co najmniej przemyt żywego towaru z Meksyku do USA. W praktyce dwa razy pokazaliśmy swoje dowody
*

A potem były jeszcze dwa dni w Dubrowniku, najpiękniejszym z polskich miast. Bo to na Polaków wpadaliśmy tu co krok. Na Polaków i sklepiki z tandeciarskimi gadżetami z „Gry o tron” (tutaj kręcili). Jedliśmy śniadania w hoteliku o postmodernistycznej nazwie Hamlet Bed & Breakfast, a kiedy zbliżałem się do słynnych dubrownickich schodów, właściciel pubu Koloseum już z daleka krzyczał na widok mojego opatrunku nad okiem: „Antibiotics! You must antibiotics!”, i aplikował mi kolejne dawki rakii. Wyruszyliśmy też poza stare miasto, zgubiliśmy się i odnaleźliśmy dzięki Polce wyłuskanej z tłumu. Ewa: „Skąd wiedziałeś, że to Polka?”. Trzymała w ręku książkę Blanki Lipińskiej.

Warszawa przywitała nas deszczem. Był to deszcz symboliczny, wyrażający łzy rządu, który liczył na to, że choć jeden dziennikarz „Wyborczej” już nie powróci na ojczyzny łono

Autor:  jaco027 [ 02 Wrz 2020 20:44 ]
Temat postu:  Re: Prasówka: ciekawe artykuły o lotnictwie

No i to jest o lotnictwie:

When the runway lights failed, Alaska residents used their car headlights to land a medevac plane


https://edition.cnn.com/2020/09/01/us/a ... index.html

Autor:  Anonymous [ 03 Wrz 2020 10:29 ]
Temat postu:  Re: Prasówka: ciekawe artykuły o lotnictwie

Ciekawe podejście:

Cytuj:
Ukraina: Jeden bilet na połączenia kolejowo-lotnicze

Jeszcze w tym miesiącu uruchomiona ma zostać platforma internetowa umożliwiająca zakup jednego biletu elektronicznego na podróż z wykorzystaniem pociągu Kolei Ukraińskich i samolotu. Nie wiemy jeszcze, jaki będzie zakres integracji taryfowej. Pewne jest natomiast, że za pośrednictwem portalu będzie można opłacić także przejazd metrem i autobusem po przesiadce z pociągu.
https://www.rynek-lotniczy.pl/wiadomosci/ukraina-jeden-bilet-na-polaczenia-kolejowolotnicze-9467.html

Autor:  Biko [ 03 Wrz 2020 18:25 ]
Temat postu:  Re: Prasówka: ciekawe artykuły o lotnictwie

-- 03 Wrz 2020 17:57 --

Strefa ZERO wokół ZERA :oops:
https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci ... l#opinions

-- 03 Wrz 2020 18:25 --

Serial HORAŁA CHAOS trwa :
https://moneyv.wp.pl/gospodarka/zakaz-l ... 6929v.html

Autor:  QbaqBA [ 03 Wrz 2020 19:25 ]
Temat postu:  Re: Prasówka: ciekawe artykuły o lotnictwie

Ciekawe, czy zakazy magicznie znikną jak miłościwie panujący zrobią swoje czystki wśród pracowników branży (przy okazji zabijając ją na lata, bo specjaliści już odchodzą i nie da się ich zastąpić w rok czy nawet dwa), czy dopiero jak LOT (który nie płaci np. opłat nawigacyjnych) na akcjach z # podreperuje kabzę...

Autor:  jacula [ 03 Wrz 2020 22:01 ]
Temat postu:  Re: Prasówka: ciekawe artykuły o lotnictwie

Ciekawe, czy linia lotnicza jest od takich sytuacji ubezpieczona :)
https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/202 ... C1nFkM4FU4

Autor:  skrzat [ 05 Wrz 2020 17:39 ]
Temat postu:  Re: Prasówka: ciekawe artykuły o lotnictwie

Pierwszy B737-800 w barwach Singapore Airlines
https://onemileatatime.com/singapore-airlines-737/

Autor:  tropikey [ 05 Wrz 2020 18:42 ]
Temat postu:  Re: Prasówka: ciekawe artykuły o lotnictwie

W zasadzie pasuje to też do wątku o otwieraniu granic, ale temat jest we wczesnej fazie rozwoju, więc na razie to jednak raczej tylko "news" - Air Canada przez miesiąc będzie prowadzić badania w YYZ pod kątem nosicielstwa wirusa przez pasażerów i ewentualnych możliwości przywrócenia ruchu międzynarodowego do/z Kanady:
https://www.travelmarketreport.com/arti ... ng-Borders

Autor:  radeom [ 06 Wrz 2020 01:41 ]
Temat postu:  Re: Prasówka: ciekawe artykuły o lotnictwie

Koronawirus w samolocie. Ponad sto osób uziemionych na lotnisku w Gdańsku
Cytuj:
Nietypowa sytuacja na lotnisku w Gdańsku. Tuż przed wylotem do Grecji jedna z pasażerek poinformowała załogę, że otrzymała informację o pozytywnym wyniku testu na COVID-19. Kobieta trafiła na kwarantannę, reszta podróżnych spędziła na pokładzie trzy godziny, czekając na decyzje.

Autor:  billabong [ 06 Wrz 2020 12:29 ]
Temat postu:  Re: Prasówka: ciekawe artykuły o lotnictwie

À propos powyższego: jestem w szoku (nie z powodu tego co się stało w Gdańsku), ale .....Ryanair podstawił samolot na powrót z Aten do Kalamaty (nie obsługuje tej trasy), samolot wziął pasażerów czekających w Kalamacie po czym na koniec zrobił pusty przelot z powrotem do Aten. Ryanair. Szok. :shock:
Załącznik:
frgdn.png
frgdn.png [ 73.15 KiB | Obejrzany 1367 razy ]

Autor:  skrzat [ 06 Wrz 2020 20:58 ]
Temat postu:  Re: Prasówka: ciekawe artykuły o lotnictwie

W A350 Starlux Airlines będzie klasa pierwsza
https://onemileatatime.com/starlux-airl ... rst-class/

Strona 274 z 336 Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group
http://www.phpbb.com/