To ja może na początek zamieszczę mapkę z lotami
I co tam było po kolei...
Najważniejsze wydarzenie ze stycznia zeszłego roku, a konkretnie z dnia 16 stycznia, to dołączenie do społeczności F4F na forum
Potem poleciałam służbowo do Wiednia...
Luty to znowu wyjazd służbowy - Goteborg via Tegel legendarną już linią AirBerlin.
Marzec za to znacznie ciekawszy się okazał. Rozpoczął się od służbowej podróży do miasta urzędasów europejskich, a potem... Azerbejdżan! Baku via Budapeszt, w doborowym towarzystwie jednego z naszych forumowiczów. Od razu po Azerbejdżanie znowu Bruksela, a na deser Gdańsk (pierwszy raz by plane) i znowu Bruksela.
Przełom marca i kwietnia to wspaniały zlot w Budapeszcie, który na zawsze mi utknie już w pamięci. Super było!
Kwiecień zaś przywitał mnie znowu dwoma wylotami do Gdańska.
Pod koniec maja zaś kolejny zarąbisty wyjazd - Kazachstan! W jedną stronę via Frankfurt, w drugą bezpośrednio Astana - Warszawa, drugim lotem LOT-u ever. Na miejscu zaś udało mi się poznać lokalne linie lotnicze SCAT, którymi podróżowałam z Astany do Ałmaty i abarot.
Czerwiec - kolejna wizyta w Gdańsku, tym razem odwiedziny u ekipy trójmiejskiej i impreza do białego rana - wschód słońca na plaży zaliczony
Pod koniec miesiąca zaś Legoland w duńskim Billund. Nie tylko mój syn był zachwycony Miałam jeszcze polecieć do Baku przez Moskwę, ale bracia Rosjanie nie wpuścili mnie do samolotu do Moskwy już na Okęciu. Nie podobała się im moja promesa wizowa... Nie powiem, jak byłam tym faktem zachwycona...Początek lipca to niedzielny wypad na cytrynówkę do Nykoping, znowu w doborowym towarzystwie forumowym warszawsko-gdańskim.
No a w środku miesiąca taki mały wypad Warszawa - Alicante - Algier - Barcelona - Lanzarote - Leeds - Warszawa. Zeszło mi na to 2 tygodnie
Sam koniec lipca przywitałam lotem do Szczecina, żeby wygrzać kości na Zachodnim Wybrzeżu. Wróciłam również samolotem w połowie sierpnia, żeby z najfajniejszymi dziewczynami z forum udać się na babski sabat czarownic do Kijowa
Ponieważ nie udało mi się wcześniej być na wrocławskim lotnisku, poleciałam tam na początku września. Jeszcze załapałam się na Francę. Kolejna podróż - tym razem służbowa - do Brukseli przez Frankfurt. Trzeba w końcu było postarać się o srebro w M&M
Kolejna podróż to był Bristol i Cardiff. Polecam każdemu.Przełom września i października to odwiedziny u ekipy krakowskiej. Powrót z Krakowa przez Gdańsk. Bo w życiu trzeba sobie przecież polatać
W październiku udawałam się znowu służbowo do Baku, tym razem jednak nie przez Moskwę, a przez Frankfurt, dzięki czemu udało się dolecieć. W obie strony
Kiedy zaś wszyscy forumowicze bawili pod Warszawą na World Travel Show - ja po raz pierwszy zobaczyłam Norwegię. Bergen via Gdańsk. Pod koniec października załapałam się jeszcze na chwilę plażowania pod Lizboną, do której leciałam via Brussels.W listopadzie byłam w Tuluzie, nie tylko po to, żeby zobaczyć muzeum Airbusa, ale także poznać okoliczne miasteczka. Okazały się znacznie bardziej urokliwe niż sama Tuluza. Tuż po powrocie z Tuluzy poleciałam do Tallina. Służbowo, więc nie ma się nad czym rozczulać
Początek grudnia to wizyta w domu Zeusa, o której już napisano wystarczająco
No ale w drodze powrotnej z Aten zaliczyłam kolejne krajowe lotnisko - Katowice. Nie zdążyłam się wyspać po powrocie z Aten, a już trzeba było lecieć do Pragi, z Pragi zaś do Brukseli, a z Brukseli do Rzeszowa. Szaleństwo. Święta już na spokojnie, w Wilnie.Ufff, jakoś się nazbierało tych lotów. Nie powiem nawet co tam mam zaklepane na rok bieżący. Generalnie więcej lotów niż mój urlop to zniesie
Ale damy radę
Jeśli chodzi o chorobę lotniczą - postępuje w tempie zastraszającym. Dziś kupiłam kolejne bilety, ale bez urlopu, bo na Wielkanoc! Ha! Tak sprytnie mi się udało
| Załączniki: |
| 2018.jpg [ 126.37 KiB | Obejrzany 6086 razy ] |
