Ba! Ja to stałem z prawie pełną (trochę jednak upitą) 2,5-litrową butelką Coca-Coli w ręku!
Częściowo, bo wiedziałem, że powinna przejść, a częściowo z ciekawości.
Nikt się nią nawet nie zainteresował, a było to konkretnie w Tel Avivie, gdzie przemiłe dziewczę przepytywało w zakresie "ile sztuk bomb i amunicji" przewożę.
Nie żebym z kimkolwiek sympatyzował, ale uważam, że w Izraelu mają daleko normalniejsze podejście do faktycznego bezpieczeństwa lotu, a dla przeciwwagi przypomina mi się sytuacja z Katowic, gdzie o mało co mnie nie aresztowano, bo tak mnie wkurzyła paniusia z security (jakaś prywatna firma ochroniarska) plus jej pseudo-adorator z SG, że niby chcę "wysadzić samolot środkiem na komary", że zrobiła się niezła awantura, jak - żeby nie było, ja z natury kulturalny jestem - za przeproszeniem drąc mordę (córka była uczulona na takie ugryzienia), wsadziłem rękę z powrotem do kosza, gdzie paniusia to wyrzuciła.
Skończyło się na tym, że potem komendant SG mnie przepraszał osobiście przed wylotem, tyle że przez parę godzin kawy już pić nie musiałem.
Po prostu może i pomysł dobry, ale wykonanie ws. procedur bezpieczeństwa UE jest bezmyślne i głupie po prostu. Nikt nie myśli. No, ale to jest wysiłek, więc nikomu się nie chce pomyśleć...
A na Rammonie jeszcze nie byłem, będę na początku grudnia - ostatnio leciałem z Ovdy. A teraz czekam z niecierpliwością kiedy Egged zmieni rozkład jazdy na zimowy, bo niby nie mam się jak dostać na lotnisko w szabat...
