Akceptuję i chcę ukryć komunikat Fly4free.pl korzysta z technologii, takich jak pliki cookies, do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu automatycznego personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu na stronie. Technologię tę wykorzystują również nasi partnerzy. Szczegółowe informacje dotyczące plików cookies oraz zasad przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności. Zapoznaj się z tymi informacjami przed korzystaniem z Fly4free.pl. Jeżeli nie wyrażasz zgody, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim komputerze, powinieneś zmienić ustawienia swojej przeglądarki internetowej.



Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 39 posty(ów) ]  Idź do strony 1, 2  Następna
Autor Wiadomość
#1 PostWysłany: 31 Lip 2013 13:20 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Lut 2013
Posty: 449
Krótki przepis na upojne/upiorne (niepotrzebne skreślić) wakacje:
- wybieramy jakieś ciekawe miejsce, najlepiej w drogim kraju.
Ideałem jest miejsce w rejonie mocno niepewnym meteorologicznie, najlepiej za kołem polarnym.
- kupujemy w lutym bilety lotnicze na lipiec w taryfie LowFare (bo taniej, ale termin przez to mamy sztywny).
- kupujemy w kwietniu bilety kolejowe na lipiec w taryfie minipris (bo taniej, ale termin przez to mamy sztywny).
- w lipcu mimo niepewnych prognoz meteo lecimy, bo nie mamy za bardzo wyjścia. Zainwestowaliśmy za dużo, żeby zrezygnować.
- cieszymy się upojną/upiorna pogodą i niewyobrażalnymi widokami albo widokami, które z racji pogody możemy sobie jedynie wyobrażać.

Tak oto stosując się do powyższego przepisu zimą wybraliśmy kierunek – Lofoty. Dla mniej zorientowanych jest to archipelag wysp na Morzu Norweskim leżący około 100 km od wybrzeża, już za kołem podbiegunowym.

Kilka miesięcy pozostałych do wyjazdu to studiowanie witryn internetowych, albumów z przepięknymi zdjęciami i rozmyślania nad trasami, które należałoby przemierzyć. Rzecz jasna nastawiamy się na niskie koszta, więc wszelakie noclegi planujemy wstępnie na dziko w namiocie, jedzenie w większości polskie, a transport, no cóż tu wyboru wielkiego nie ma. Samolot, pociąg, prom i buty względnie autostop.
Udaje mi się wyhaczyć bilety Norwegiana do Trondheim dla dwóch osób z bagażami rejestrowanymi w dwie strony za 1100 zł. Niby sporo, ale w podręcznym się nie zmieścimy, nie ma siły, a licząc bagaże w Landrynie czy FRancy cena, nawet ta promocyjna, o wiele się różnić nie będzie. Do tego startujemy i lądujemy w domu – w Krakowie, to też ma znaczenie, bo nie tracimy dodatkowo czasu i kasy na dojazd do np. Gdańska. No i w końcu to nasz wyjazd rocznicowy, więc aż tak szczypać się nie będziemy.
Bilety na „Nighttrain to Bodø” kupuję w cenie minipris na dokładnie 3 miesiące przed faktem. Tam za 249 NOK/os. Na powrót spóźniam się z zakupem o 1 dzień, bo pomyliły mi się daty powrotu i pojedynczy bilet kosztuje już 299 NOK. Niefart...
Rozważam zakup map (160-180 NOK za arkusz na miejscu, względnie 100 zł w necie), ale po namyśle decyduję się na wydruki potrzebnych fragmentów ze strony http://ut.no/kart. Robię screeny i po lekkiej obróbce drukuję je w kolorze na zwykłych kartkach A4, po czym oklejam obustronnie 5 cm taśmą klejącą. Rewelacyjny patent na tanie laminowanie. Sprawdziły się idealnie w koszmarnej pogodzie. Można je składać miąć, trzymać w kieszeni, moczyć. Tylko próby ognia nie przejdą. No i są poręczne - nie trzeba rozkładać wielkiego arkusza

Sobota 13 lipca
Zaopatrzeni i wyposażeni meldujemy się w Porcie Lotniczym im. Jana Pawła II w Balicach. Pogoda zabezpiecza nas przed szokiem termicznym w miejscu docelowym. Jest 15 stopni i leje. Tuż przed wyjściem z domu niepewnym gestem dokładam do plecaka dodatkową bluzę polarową. Będę ten gest potem błogosławił.
Odprawa przebiega bez niespodzianek jeśli nie liczyć lekkiego zamieszania z kartami pokładowymi wynikającego z naszego nieobeznania. Ale mniejsza z tym.
Przebijanie się przez gruuuubą warstwę chmur dostarcza niezapomnianych wrażeń błędnikowiOkoło 16:30 lądujemy w Trondheim. Jest nieźle – nie leje. Na bagaże czekamy dobrze ponad 40 minut. To powoduje, że nie zdążamy na pociąg do Trondheim. Dziś sobota, następny jest za 2 godziny. Kolejny niefart... Flybussem nie pojedziemy bo to 130 NOK za osobę. Pociąg tylko 71 NOK. Aż tak nam się nie spieszy. Na lotnisku w hali odlotów nie ma sklepu Narvesen w którym można kupić bilety kolejowe. Jest wyłącznie jeden sklepik 7-eleven i... w zasadzie nic więcej jeżeli nie liczyć czterech taśmociągów bagażowych. Automat biletowy na stacji przyjmuje tylko bilon i karty. Kasy nie ma. Moja karta nie przechodzi. Długowłosa blondynka w 7-Eleven owszem, chętnie mi wyda bilonem, ale jeśli coś kupię. Kupuję pewnie najdroższe w życiu gumy do żucia. Gdybym się odwrócił zauważyłbym pewnie obok skrytek bagażowych automat do zamiany banknotów na bilon. Kolejny niefart...Blond panienka zapewne przez roztargnienie o nim nie wspomina...
Pociąg przyjeżdża punktualnie i już po chwili znajdujemy się w piekle ;-)

Image
Highway to...

Wysiadamy w Trondheim. Bagaże pakujemy do schowka na dworcu autobusowym (duży 50 NOK), bo te na kolejowym z jakichś powodów są nieczynne.. W automacie drukujemy bilety na nasz pociąg. Miałem przed tym lekkie obawy, ale system jest również anglojęzyczny i naprawdę działa intuicyjnie. Potem udajemy się w kierunku centrum po którym włóczymy się do 22:30. Prócz domów kupieckich nad rzeką warto obejrzeć katedrę Nidaros, a po przejściu zabytkowego mostu Gamle bybru, uliczką Brubakken, po której „kursuje” jedyny w swoim rodzaju wyciąg dla rowerzystów, wspiąć się na górującą nad miastem twierdzę Kristiansten. Wracając przez centrum oglądamy jeszcze m.in. niegdysiejszą siedzibę Króla Norwegii.

Image
Katedra Nidaros

Image
Twierdza

Image
Królewska rezydencja

Nocny pociąg do Bodø odjeżdża, jak to w Norwegii – punktualnie. Wagony nowe, komfortowe, ale nie do spania. Fotele rozkładają się tylko w niewielkim zakresie – jak w autobusie. Za miękko też nie jest. Toaleta kosmiczna, drzwi na przyciski (otwórz, zamknij, zablokuj), ale z ergonomią projektanci się minęli kompletnie. Niby jest przestronna, wielka fototapeta zdobi ścianę ale w umywalce nie sposób nawet twarzy opłukać nie robiąc wokół siebie bagna. Przeszkadza zawieszony nisko nad nią ukryty za lustrem zbiornik na wodę (?). Na szczęście pociąg ma obłożenie ok. 50% więc bez trudu znajdujemy dodatkowe wolne fotele i każde z nas próbuje ułożyć się do snu na dwóch.

Image
No i jak się tu umyć?

niedziela 14 lipca.
Planowo dojeżdżamy do Bodø. Przystań promowa znajduje się 300 m od stacji. Prom już czeka. U wejścia na pokład pan w odblaskowym mundurku sprzedaje nam bilety (174 NOK/os) i każe wpisać się na listę pasażerów. Prom Landegode jest nową jednostką. Jego budowa zakończyła się w 2012 roku w... Stoczni Gdańskiej.

Image
Prom Landegode w porcie w Bodø

Rejs trwa 3,5 godziny. Po drodze całkiem zdrowo huśta. Lofoty witają nas kompletnie przykryte chmurami. Wyspę Moskenesøya dostrzegamy dopiero tuż przed wejściem do portu w Moskenes.

Image
Przed nami Lofoty. Pewnie gdzieś tam są... :-/

Aktualna pogoda i prognozy są kiepskie, więc decydujemy się na kemping położony zaraz obok przystani promowej (150 NOK za namiot + 2 osoby. Warunki są ok, choć pomieszczenie kuchenno-jadalne mogłoby być większe i lepiej wyposażone. W deszczowe dni w porze obiadowej przy jednej podwójnej kuchence elektrycznej robią się korki. To tutaj głównie koczujemy nie chcąc gnieść się w ciasnym namiociku. Zapoznając się z różnymi rodzajami norweskiego deszczu, w tym padającego poziomo, nawiązujemy internacjonalne znajomości. Podobno Eskimosi są w stanie wymienić 200 rodzajów śniegu. Norwegowie na pewno znają tyle odmian deszczu.
Siedzimy...
pada...
mży...
leje...
siąpi...
kropi...
Około 22 wykorzystując chwilową przerwę w opadach idziemy na rozpoznanie do Sørvågen. Znajdujemy sklep. Znaczy z głodu nie umrzemy nawet gdy skończą się zapasy. Do powrotu nie pada. Chyba z 2 godziny wytrzymało.
Mocno po północy kładziemy się spać. Jest jasno jak w dzień.

poniedziałek 15 lipca.
mży...
leje...
siąpi...
leje...
itd...
Zabijamy czas siedząc w jadalni i rozmawiając ze spotkanymi Polakami. Dwóch panów w wieku słusznym przyjechało z zamiarem nurkowania. Pogoda mocno pokrzyżowała im plany. Są w Norwegii od tygodnia. I od tygodnia leje.
mży...
leje...
siąpi...
...
Po 18 pojawia się okno pogodowe. Idziemy do Å. Maleńkiej, niegdyś rybackiej dziś raczej turystycznej wioski na końcu świata czy może raczej tylko Lofotów. Zdecydowanie jest warta odwiedzenia mimo konieczności pokonania 5 km w jedną stronę.

Image
Domy w centrum Å

W drodze powrotnej okrążamy jezioro Sørvågvatnet szukając szlaku do Munkebu. Tiaaa.... Norwegowie mają specyficzny sposób dbania o turystów. Podczas wędrówek po Moskenesøya jeszcze nie raz z rozrzewnieniem wspominać będę polskie oznakowanie i przygotowanie szlaków. Nawet to w Beskidzie Niskim.

wtorek 16 lipca
Ranek już tradycyjnie budzi nas szeptem kropel na tropiku. Przed południem jednak wypogadza się na tyle, że szybko decydujemy się iść w góry.

Image
Zatoka Moskenesvågen.

Cel – Munkebu, a dalej się zobaczy. Startujemy około południa jest już słonecznie. Szlak prowadzi intuicyjnie. Teoretycznie jest znakowany kopczykami kamieni, ale wyznacznikiem jest tu głównie wydeptana, mocno wijąca się ścieżka. Mocno wijąca się i miejscami podmokła.

Image
Oznakowanie ścieżki

Image
Schronisko Munkebu

Image
Widok z Djupfjordheia w kierunku Sørvågen

Podejście do Schroniska zajmuje nam ciut powyżej 2,5 godziny. Hermannsdalstinden jest ciągle w chmurach, ale i tak widzimy, że szlak na niego wiedzie terenami dość wymagającymi. Do tego końcowe podejście jest naprawdę strome. A znając już nieco norweskie szlaki zdajemy sobie sprawę, że droga byłaby naprawdę ciężka. Odpuszczamy, bo nie sztuka wejść. Sztuka wrócić. Szlak jest do zrobienia, ale raczej w opcji noclegu w lub przy Munkebu. W opcji wyjścia i powrotu do Moskenes – dla prawdziwych łojantów. To nie my. Wybieramy leżący nad schroniskiem szczyt Munken, na który, jak zresztą na większość tutejszych gór, prowadzi nieoznakowana ścieżka. Z góry widoki są piękne, choć cały czas częściowo przesłaniają je chmury. Schodzimy. Nie lubię wracać tą sama drogą więc po minięciu Munkebu z przełęczy za Djupfjordheia wchodzimy na ścieżkę wiodącą trawersem Merraflestinden i szerokim grzbietem Kjølen. Zejście z niego jest strome, kamieniste i mocno podmokłe, ale widoki po drodze o niebo przewyższają te z doliny. Wracamy na kemping przed 23.

Image

środa 17 lipca
Słoneczny ranek daje nam motywację do szybkiego wstania. Prognozy są bezwzględne. Po południu deszcz. Za cel obieramy Reinebringen wyjątkowo widokowy szczyt położony niespełna 450 m nad miejscowością Reine.

Image
Reine

Image
Reinebringen

O 10 rozpoczynamy podejście mniej więcej z połowy długości ścieżki dla pieszych równoległej do tunelu drogowego przed Reine. Miejsce jest wyraźnie oznaczone wielką białą strzałką. Późniejsze podejście już nie. Z daleka ścieżka wygląda karkołomnie. Z bliska nic nie traci. Po przejściu pierwszego w miarę łagodnego leśnego odcinka zaczyna ostro piąć się w górę. Momentami po kamieniach, momentami torfiastą zygzakującą serpentyną wśród jagodowych pól, momentami wzdłuż niewielkich płynących nią strumyków. Są miejsca ubezpieczone nylonowymi linami. Pomagają, ale są założone dość niedbale. Nachylenie miejscami osiąga 50%. Wejście zajmuje nam około 1:20 h. Szlak absolutnie nie nadaje się do podchodzenia lub schodzenia w deszczu lub bezpośrednio po nim. Jest po prostu niebezpiecznie. Widoki z góry są naprawdę przecudne, choć i tak szczyty kryją się w obłokach.

Image
Widok z Reinebringen na Reine

Image
Widok z Reinebringen na Fiordy Kjerkfjorden i Vorfjorden. Góra pomiędzy nimi to Olstinden

Image
Fiord Kjerkfjorden z Reinebringen. Na końcu fiordu widoczne zabudowania osady Kjerrkfjorden


Ponieważ chmury zaczynają trącać nas w głowy, schodzimy i idziemy do Reine. Tu w markecie przy stacji benzynowej Statoil robimy małe zakupy i rozglądamy się po miasteczku. Szału nie ma, choć przyznać trzeba, że położenie na skalistym szerokim półwyspie daje mu potencjał. Czerwone rorbuery czyli, zwykle umieszczone na palach czerwone domki rybackie, będące teraz domami do wynajęcia wyglądają naprawdę ładnie. Wszędzie wokół rozstawione są suszarnie dorszy.

Image
Sezon na dorsza minął, suszą się same łby

Idziemy na drugą stronę zatoki Reinevågen do widocznego z półwyspu marketu Coop. Tam ceny są nieco niższe niż na stacji. Uwaga! W markecie Coop są kartusze z gazem wszystkich systemów. Cena za 230 g kartusz z gwintem (Primus i podobne) - 69 NOK. Po zakupach wracamy. Niestety pogoda zdążyła się już znudzić słońcem i serwuje nam typowy norweski deszcz. Wracamy na kemping w ociekających wodą pelerynach. To nieco osłabia morale naszej „grupy” ;-) Wieczór spędzamy w zatłoczonej jadalni. Prognozy na dzień następny nie są dramatyczne. To przyspiesza naszą decyzję o opuszczeniu kempingu.

czwartek 18 lipca
Od rana, a jakże – pada. Ale jesteśmy zdeterminowani. Wykorzystując chwile bez deszczu pakujemy się. Spotykamy Jacka i Kasię z Polski. Przypłynęli w nocy. Chcą trochę pochodzić po górach. Kuuurcze, czemu nie spotkaliśmy się wcześniej...?
Koło południa mimo lekkiej mżawki opuszczamy kemping i idziemy do Reine. Stad niewielkim stateczkiem płyniemy do Kjerkfjorden (60 NOK/os). Rejs trwa ok.25 min. Dobijamy do przystani na końcu fiordu o tej samej nazwie. Jest tu rybacka osada – może ze dwadzieścia domów, ale mieszkańców właściwie nie widać. Od razu kierujemy się na przełęcz prowadzącą do plaży Horeseid. O ile podejście na nią nie jest bardzo trudne – ok. 200 m różnicy poziomów - to z plecakami zajmuje nam prawie godzinę.

Image
Podejście na przełęcz, w oddali Kjerkfjord.

Ścieżka jest dość mokra, ale to nic w porównaniu z zejściem. Tu mamy do czynienia z wielkimi głazami, które trzeba omijać, kamiennymi stopniami, które trzeba pokonać, błotem, wodą i tym wszystkim co tylko może utrudnić marsz. Chcemy dostać się do samej plaży. Okupujemy to przeprawą przez mocno podmokły teren, którego nie sposób ominąć.

Image
Plaża Horeseid

Efekt – zalążki akwarium w butach. Do plaży docieramy po około 2,5 godzinach od zejścia na ląd. Długo wybieramy miejsce na namiot. Nie jest to łatwe, bo wszędzie jest mocno podmokły teren. W końcu rozbijamy obóz w miejscu, które na mapie jest niewielkim półwyspem po północno wschodniej stronie plaży. Aby się na niego dostać konieczna jest przeprawa przez niewielki strumień. Niemniej jednak buty trzeba zdjąć. W czasie przygotowywania posiłku odwiedza nas...deszcz. Nawet tu nas znalazł. Ale jakby w rewanżu około 22 pojawia się słońce. Jest z nami do samego zachodu około 0:45 i dostarcza absolutnie niewyobrażalnych wrażeń estetycznych dając pokaz gry światła i cieni na urwiskach otaczających zatokę. Podziwiamy ten spektakl z dwoma Australijczykami obozującymi kilkadziesiąt metrów od nas. Spać idziemy naprawdę późno.

Image
Jest dokładnie północ. Do zachodu zostało 45 minut.

piątek 19 lipca
Dziś miało być zachmurzenie z przejaśnieniami. Zamiast tego mamy mżawkę. Na szczęście szybko ustaje. Pakujemy dobytek i kierujemy się na przełęcz. Po drodze odnajdujemy ścieżkę wiodącą w kierunku Selfjord. Plan pierwotny zakładał przejście nią i późniejsze dostanie się do miejscowości Ramberg. Ale opóźnienie spowodowane wcześniejszą fatalną pogodą i równie niepomyślne prognozy, plany te zweryfikowało. Zamiast tego z Kjerkfjorden płyniemy do Vindstad (45 NOK/os.). Jest tu sporo ludzi oczekujących na statek powrotny. Nie wszyscy mieszczą się i będzie musiał przypłynąć jeszcze raz. W tutejszej szkole jest możliwość przeczekania, a nawet posilenia się i wypicia czegoś ciepłego. Jemy po waflu z dżemem i śmietaną, czyli skrzyżowaniu naszego gofra z naleśnikiem. Tani nie jest - 30 NOK/szt. I pojeść nim nie sposób – za mały. Kierujemy się na plażę Bunes. Pierwotnie obóz rozbijamy na przełęczy, ale wiatr skłania nas do zmiany lokalu i finalnie lądujemy na samej plaży.

Image
Plaża Bunes

Mamy perspektywę spędzenia tu dwóch dni. Jutro ma po prostu lać. Tymczasem spacerujemy po plaży podziwiając ogromne kości wieloryba wyrzucone na brzeg. Jest pochmurno, dość mocno wieje i od czasu do czasu popaduje. Nic nowego... Jeżeli miałbym wysilić się na próbę nieobiektywnej oceny, to plaża Horeseid jest zdecydowanie ładniejsza. Tam był złoty piaseczek i cudownie turkusowy kolor morza. Piasek na plaży Bunes biały jest chyba wyłącznie na zdjęciach w folderach zachęcających do odwiedzenia Lofotów. Dla nas jest bury, pełno na nim wyrzuconych przez morze śmieci i wodorostów i trudno go porównywać z czymkolwiek co znamy. Oczywiście ponura aura nie dodaje temu miejscu uroku i zapewne w słońcu wygląda inaczej, ale...

Image
Plaża Bunes i jej „białe” piaski

sobota 20 lipca
Pada przez cały dzień. Z różną intensywnością. Z kilkudziesięciosekundowymi przerwami czy raczej zmianami natężenia, pozwalającymi na szybkie wyskoczenie z namiotu w celu wiadomym i jeszcze szybszy powrót. Wyjadamy zapasy, mocuję namiot i metodą Robinsona Cruzoe buduję prowizoryczną osłonę przeciw silnemu wiatrowi.

Image
Forteca, tym razem nasza ;-)

Przetrwamy, bo namiot jak dotąd zachowuje się bez zarzutu. Tylko przez moją nieuwagę mamy przez chwile mały stawek na podłodze, ale po usunięciu przyczyn jest już ok. Oczywiście wszystkie rzeczy są już mocno zawilgocone, ale tego uniknąć się nie da.

niedziela/poniedziałek 21/22 lipca
Wedle prognoz przekazywanych przez naszą córkę z dalekiej Polski ma być przeważnie słonecznie. Ale już wiemy, że jeżeli ma padać, to pada, a jeżeli ma świecić, to ma. W trakcie pakowania zaczyna kropić, Takie krótkotrwałe zlewki będą nas nękać do końca dnia, więc będzie prościej jak je pominę. Po zapakowaniu dobytku idziemy na przystań w Vindstad. Jest niedziela i szkoła oferuje jedynie wucet. Po krótkim oczekiwaniu po 15:30 pakujemy się na stateczek i płyniemy do Reine (50 NOK/os). Dziś jest luźno, bo pogoda nie najlepsza. W Reine przeczekujemy kilka godzin wałęsając się po miasteczku, przygotowując ciepły posiłek i przeczekując deszcz w kościelnym przedsionku, gdzie podsłuchujemy odbywającej się wewnątrz próby kwartetu smyczkowego. Około 20 spacerkiem ruszamy do Moskenes. Prom do Bodø odpływa o północy, więc naprawdę nie ma pośpiechu. Prom Værøy, bliźniacza jednostka Landegode również zbudowana w Polsce, jest pustawy, ale wszystkie wygodne miejsca do spania są już zajęte. Nic to, damy radę. Karimata ląduje na podłodze, a Basia na niej w śpiworze. Tu nikogo to nie dziwi. Norwegowie mają zdecydowanie większy od nas luz. Dla nich dozwolone i normalne jest wszystko, co nie jest w jakikolwiek sposób uciążliwe czy niebezpieczne dla innych. Po pociągu chodzi się w skarpetkach (nawet dziurawych!), śpi na dworcu lub w terminalu na karimacie rozłożonej na podłodze, gotuje posiłek na palniku gazowym w budynku lotniska. I nikomu to nie przeszkadza. Spróbujcie tak u nas. Nie dość, że zaraz obok śpiącego znajdzie się jakiś uczynny amator cudzej własności, to zaraz potem odpowiednie służby strzegące porządku publicznego nakażą natychmiastowy powrót do pozycji wertykalnej, a wezwana straż ognista zagasi zarodek niechybnego pożaru uwięziony w naszym kartuszu.
Tyle dygresji.
Lofoty żegnają nas przykryte pierzyną z chmur. Tu i ówdzie widać smugi deszczu.

Image
Bye,bye...

W Bodø jesteśmy bladym świtem, jeżeli można użyć tego określenia w stosunku do ciągle panującego polarnego dnia.

Image
Terminal promowy w Bodø

Zalegamy w terminalu promowym, bo dworzec kolejowy otwarty jest od 7:00. Rankiem zostawiamy tam bagaże (40 NOK duża skrytka) i idziemy w miasto. Jak na ironię pogoda jest piękna i taka będzie już do samego Krakowa. Właściwie nie ma tu wiele do zwiedzania, ale naprawdę warto wejść do katedry z 1956 roku dla jej pięknych witraży.

Image
Witraż

Amatorzy mogą odwiedzić tutejsze muzeum lotnictwa. Ja nim jestem, ale niestety nie wystarczyłoby mi czasu, bo muzeum jest nieco oddalone od ścisłego centrum. Robimy ostatnie zakupy w markecie. W koszyku lądują różne sery i coś na ząb na drogę. Pamiątki kupiliśmy już w Reine.
Pociąg odjeżdża co do minuty zgodnie z rozkładem. Teraz przez około 10 godzin będziemy podziwiać niesamowite widoki.

Image
Widok z okna pociągu

Najpierw okrążamy Skjerstadfjorden dopiero potem kierując się na południowy zachód. Za oknami dziki krajobraz. Im wyżej wjeżdżamy tym dzikszy. Na tych wyżej położonych terenach jak okiem sięgnąć jedynymi drzewami są karłowate i powyginane w bajeczne kształty brzózki. Jeżeli nie liczyć widocznych na niedalekim horyzoncie pokrytych śniegiem gór, to z grubsza tak wyobrażam sobie Syberię. Szlak kolejowy przez cały czas wije się wzdłuż drogi E-6. To „europejskie” oznaczenie może mylić. Droga jest jednopasmowa, wąska i bez poboczy. Ale też ruch na niej jest minimalny. No i odbywa się w sposób cywilizowany. O 14:20 wjeżdżamy na najwyżej położony (ok. 680 m npm) punkt trasy, który jednocześnie jest miejscem w którym przecinamy koło podbiegunowe. Pociąg w tym miejscu zwalnia, a konduktorka zapowiada ten fakt przez głośniki. Przebieg równoleżnika wyznaczają dwie niewielkie piramidki zakończone metalowymi globusami widniejące po obu stronach torów. Dalsza droga przebiega już bez większych atrakcji, jeśli nie liczyć stale przesuwających się przepięknych krajobrazów. Przed 22 wysiadamy na lotnisku Værns. Lokujemy się w kącie ogromnej hali odlotów i po posiłku rozkładamy karimaty do spania. Tak przeczekamy do rana.

Image
Na lotnisku

wtorek 23 lipca
Samodzielna odprawa biletowa w automacie Norwegiana nie przysparza nam problemów, podobnie samodzielne nadanie bagażu rejestrowanego, choć tu z lekką pomocą pana z obsługi lotniska, który jest tu przede wszystkim by pomagać, a nie patrzyć spode łba na chcących nie wiadomo czego pasażerów.

Image
Kołujemy

Lot spokojny w pięknych okolicznościach przyrody. Po przeleceniu nad własnym osiedlem wysiadamy w Balicach. Monitory nad taśmociągami bagażowymi pokazują jakieś kompletnie abstrakcyjne loty i gdyby chcieć im wierzyć można by czekać na bagaż naprawdę długo. Ciasno, tłumnie, duszno... Ot, Krakówek. Jesteśmy w domu...

Image
Niegdysiejsze lotnisko Rakowice-Czyżyny z okna Boeinga


INFO PRAKTYCZNE I CENY

Transport
Samolot
Norwegian.com, Kraków – Trondheim – Kraków, bilety zarezerwowane i kupione w lutym na lipiec. 2 osoby + 2 bagaże rejestrowane w 2 strony bez usług dodatkowych – 1108 zł. Jeżeli ktoś chce, tu na pewno trochę można przyoszczędzić.
Pociągi
Værns Lufthavn – Trondheim S – 71 NOK/os. Jedzie ok. 40 min
Trondheim S – Bodø – 249 NOK/os kupione w taryfie minipris dokładnie na 3 mies. wcześniej na stronie nsb.no
Bodø - Trondheim S – 299 NOK/os w taryfie minipris na skutek pomyłki kupione o jeden dzień później, niż można było najwcześniej. To nie była kwestia wyprzedania miejsc tylko zmiany ceny. Pociąg jedzie ok.9,5 godziny. Jest obrzydliwie punktualny.
Prom
Bodø – Moskenes – 174 NOK/os. Płynie 3,5 – 4 godziny. Huśta. Podobnie w przeciwnym kierunku.
Stateczek w Reine bilety na statku
Reine – Kjerkfjorden – 60 NOK/os.
Kjerkfjorden – Vindstad – 45 NOK/os.
Vindstad – Reine – 50 NOK/os.
Roundtrip Reine – Reine – 120 NOK/os. Ale taki rejs moim zdaniem ma sens jedynie w opcji płynięcia „tam” promem porannym, a powrót popołudniowym z odwiedzeniem w przerwie jednej z plaż. Uwaga statek płynie rano w kierunku zgodnym z wskazówkami zegara, a po południu przeciwnie.

Z Moskenes do Sørvågen jest ok, 3 km. Do Å 5 km, do Reine 5 km. To sprawiło, że poruszaliśmy się wyłącznie pieszo. Alternatywą są autobusy Boreala. W ramach wyspy Moskenesøya dojedziemy wszędzie za 33 NOK/os. Do Ramberg 71 NOK, Leknes 99 NOK, Svolvær 153 NOK, Narvik 310 NOK.

Sklepy

Sørvågen - market Joker i drugi tańszy od niego market bez nazwy
Reine – market przy stacji Statoil, market Coop po drugiej stronie zatoki

Ceny (przykładowe)
Chleb 15-32 NOK, najtańszy w Coop.
Masło 23-28 NOK/250 g, najtańsze w Sørvågen bez nazwy
Mleko 12-16 NOK, najtańsze w Sørvågen bez nazwy
Krem czekoladowy znaleźliśmy w Sørvågen bez nazwy za 10 NOK
Zupy makaronowe 5-6 NOK w Sørvågen bez nazwy
Mandarynki w puszce 7-9 NOK
Tuńczyk w puszcze – 10-12 NOK
Ser żółty Norvegia – plasterkowany mała paczuszka – 23-26 NOK, w kawałku ok. 100-120 NOK/kg. Dla mnie pyszny ser żółty o smaku żółtego sera.
Zafoliowane kawałki suszonego dorsza (tørfisk) 750 NOK/kg. Ale spokojnie, można kupić niewielkie ~5 dkg paczuszki po 30-45 NOK
Kartki pocztowe – 8-10 NOK
Magnesy na lodówkę 40-60 NOK
Kartusze gazowe wszystkich systemów są dostępne w markecie Coop w Reine. 230 g Primus (gwint) 69 NOK.

Woda
Korzystaliśmy wyłącznie z wody z ogólnodostępnych ujęć typu umywalka w tym na dworcach i lotniskach, lub strumieni spływających z gór. Żyjemy i mamy się dobrze.

Spanie i inne informacje
Lotnisko Trondheim Værns – otwarte jest całą dobę. W głównej hali terminalu A na parterze jest dużo miejsca, choć spanie na krzesłach nie jest zbyt wygodne. Bez problemu można za to spać na karimacie. W strefie odlotów (za security) jest wiele miękkich miejsc do spania. Teoretycznie powinno dać się odprawić wcześniej (w automacie i samodzielnie nadać bagaż – da się w przypadku Norwegian.com) i spać tam. Ale to tylko teoria.
Skrytki bagażowe (40 NOK duża, 20 NOK mała) na wprost głównego wejścia do hali. Obok po prawej automat do zamiany banknotów na bilon. Jest tylko sklepik 7-eleven. Strefa odlotów jest jednocześnie halą przylotów międzynarodowych, więc można przylecieć i odlecieć tym samym samolotem bez konieczności przechodzenia przez security (dla amatorów).
Stacja Værns Lufthavn tylko automat biletowy i wiata. Uwaga! Nie znam na tyle norweskiego, ale na podstawie info na rozkładzie wydaje mi się, że lokalne pociągi zatrzymują się tu na żądanie. Nie dyskutowaliśmy – machaliśmy – stanął ;-)
Dworzec kolejowy Trondheim S – czynny jest do północy (bodajże), bezpłatny wc, skrytki w czasie naszego pobytu były nieczynne. Czynne skrytki są na sąsiednim dworcu autobusowym. 50 NOK za dużą skrytkę na 2 duże plecaki. Dworzec autobusowy czynny jest tylko do 23:00, mało miejsc do siedzenia, płatna toaleta.
Dworzec kolejowy Bodø czynny jest do 23:00. Otwierany w zależności od dnia tygodnia pon-pt 6:00, sob.. 7:00 nd. 8:30.
Terminal promowy Bodø czynny jest całą dobę. Wyspać można się na podłodze, są też pojedyncze krzesła i stoły. W wc można się spokojnie umyć.
Na promie najlepsze miejsca do spania są na miękkich kanapach przy stoisku restauracyjnym. Fotele na pokładzie pasażerskim ustawione są trójkami. W części dziobowej niektóre z trójek nie są rozdzielone podłokietnikami. Tam można się rozłożyć. Takich trójek jest zaledwie kilka. Podobnie w części rufowej, gdzie jednak foteli jest zdecydowanie mniej. W częściach burtowych wszystkie fotele mają podłokietniki. Toalety są, ale pryszniców nie znalazłem.
Terminalu w Moskenes nie ma. Czekamy pod chmurką lub do 23:00 w pobliskiej kawiarni.
Kemping w Moskenes znajduje się 300 m od przystani promów. Idziemy pod górę wąską uliczką obok kościoła. Nocleg 130 NOK za 1 osobę z namiotem. Każda następna osoba 20 NOK. Prysznice płatne 10 NOK/3 min. w systemie skandynawskim, czyli najpierw zapłać, a potem ucz się obsługi kurków, a czas leci. W łazience są zamykane kabiny z umywalkami. Można się w nich dokładnie umyć bez dodatkowych kosztów. W ogólnodostępnej kuchnio-jadalni jest jedna dwupłytkowa maszynka elektryczna i mikrofalówka. I tyle. Nie ma żadnych naczyń ani sztućców. System pozostawiania innym niepotrzebnych produktów jest w fazie prenatalnej. Są trzy małe stoliczki i około 8 krzeseł. Stanowczo za mało jak na tak ludne miejsce. Co prawda na polu namiotowym są ławy ze stołami, jednak w razie częstych tutaj deszczów trudno z nich korzystać. Jest pralka i suszarka bębnowa na żetony dostępne w recepcji. Ceny nie znam. W oknie recepcji codziennie wywieszana jest aktualna prognoza z yr.no W recepcji jest też mikrosklepik. Nie korzystaliśmy.
Pole biwakowe w Å położone jest za parkingiem na końcu drogi, na cyplu. Oficjalne, bezpłatne, ale też nie ma tam niczego prócz kilku wciśniętych pomiędzy skały spłachetków gąbkowatego gruntu dość mocno przesączonych wodą. Można skorzystać z toalet przy informacji turystycznej obok parkingu.
W Reine nie ma kempingu mimo zaznaczenia go na mapie i z miejscem na dziko z racji ciasnoty jest ciężko. Są płatne toalety (5 NOK) obok marketu przy stacji Statoil.
Schronisko MunkebuTo nie schronisko w polskim rozumieniu tego słowa. To normalnie zamknięty schron norweskiego towarzystwa trekingowego DNT, do którego klucz można wypożyczyć za opłatą (niemała) w Sørvågen.
Prócz tego, zgodnie ze skandynawskim prawem powszechnego dostępu do przyrody, cala masa mniejszych lub większych miejscówek pod namiot, mniej lub bardziej (zwykle bardziej) mokrych, położonych w miejscach ograniczonych jedynie wyobraźnią i 150 m dystansem od zabudowań. Są udokumentowane przypadki postawienia namiotu (jednego na raz) na szczycie Reinebringen. ;-)
Z wszystkimi Norwegami można dogadać się po angielsku. Jedni znają go lepiej, inni gorzej, ale problemów z komunikacją nie mieliśmy ani razu. Nawet w tak wydawałoby się egzotycznym miejscu nie było dnia byśmy nie spotykali Polaków.

W trakcie pobytu na wyspach słońce oświecało nas przez około 20 godzin. Pozostały czas to zachmurzenie i deszcz w proporcjach (ostrożnie licząc) 50/50. Słonecznego czasu powrotu do domu nie liczę.

Nasze całkowite koszty
Bilety lotnicze 1108 zł (tu na pewno można byłoby obciąć koszty, ale spakować się na 10 dni w bagaż podręczny będzie trudno. To nie ciepła Hiszpania ;-) )
Bilety kolejowe 628 zł (dołożyłem przez gapiostwo ok. 56 zł)
Przedwyjazdowe zakupy spożywcze ~80 zł
Wymiana pieniędzy ~1600 zł (wydane na miejscu 2850 NOK, na pewno można byłoby zaoszczędzić na kempingu – 600 NOK)
Razem ~3416 zł/ 2 osoby
Może nie jest to kwota na poziomie jednodniowych wycieczek do Sandefjord lub nawet dwudniowych do Stavanger, ale to jednak 10 dni i Lofoty ;-p

Tańszymi opcjami mogą być też:
Lot do Sandefjord i stamtąd podróż koleją za 249 NOK w mninipris do Bodø. Ale to 21 godzin jazdy trzema pociągami.
Lot do Oslo i przesiadka na samolot do Bodø.

Pełna relacja z wyjazdu wraz z setkami :wink: zdjęć ukaże się na mojej stronie zapewne nie wcześniej niż jesienią.

W razie pytań odpowiem, jeśli będę umiał.
_________________
www.wedrowki.com
Góra
 Profil Relacje PM off
4 ludzi lubi ten post.
2 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
Wczasy w Turcji: tygodniowe all inclusive w hotelu niedaleko plaży od 1763 PLN. Wyloty z 2 miast Wczasy w Turcji: tygodniowe all inclusive w hotelu niedaleko plaży od 1763 PLN. Wyloty z 2 miast
Odkryj Deltę Mekongu: Wietnam i Kambodża w jednej podróży z Warszawy za 2900 PLN (z dużym bagażem) Odkryj Deltę Mekongu: Wietnam i Kambodża w jednej podróży z Warszawy za 2900 PLN (z dużym bagażem)
#2 PostWysłany: 31 Lip 2013 13:53 

Rejestracja: 03 Lip 2012
Posty: 1283
niebieski
co tu dużo mówić; relacja świetna pod każdym względem :)
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#3 PostWysłany: 31 Lip 2013 13:58 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 04 Paź 2011
Posty: 768
Loty: 128
Kilometry: 82 783
niebieski
Wielki plus za zdjęcia, zapierają dech w piersiach! :shock:
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#4 PostWysłany: 31 Lip 2013 14:10 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 15 Lip 2012
Posty: 3076
Loty: 249
Kilometry: 415 497
srebrny
już miałem komentować że super, a potem dotarłem do podsumowania i już nie wiem jak lepiej pochwalić ;)

fajnie się czytało, super zdjęcia, i mimo że nie lubię po górach łazić, to tam bym się chyba wybrał... :)
_________________
Zanim zadasz pytanie na forum poszukaj. Potem poszukaj jeszcze raz. Potem idź zrób sobie herbaty i poszukaj trzeci raz, tylko dokładniej.
Jest 90% szans że ktoś już pytał o to samo co Ty, tylko nie potrafisz/nie chce Ci się znaleźć odpowiedzi.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#5 PostWysłany: 31 Lip 2013 14:35 

Rejestracja: 03 Lip 2012
Posty: 1283
niebieski
jacob94 napisał(a):
Wielki plus za zdjęcia, zapierają dech w piersiach! :shock:


jeśli wielki plus za zdjęcia, z czym się zgadzam, to za warstwę tekstową trzy wielkie plusy :)
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#6 PostWysłany: 31 Lip 2013 21:22 

Rejestracja: 03 Lip 2012
Posty: 1283
niebieski
podbijam, bo to najlepsze co się tu dzisiaj ukazało, a przez dziwną strukturę forum nie może wyjść na światło dzienne :)
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#7 PostWysłany: 31 Lip 2013 21:38 

Rejestracja: 15 Lip 2013
Posty: 26
Zbanowany
Super,mega hicior . wc fantastyczne -skorzystam z projektu.
Zdjątka do National Geographic .
Pozdrawiam
_________________
jolkafasolka- stroje karnawałowe i przebrania reklamowe w całej Polsce
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#8 PostWysłany: 31 Lip 2013 22:21 

Rejestracja: 07 Gru 2011
Posty: 473
Loty: 147
Kilometry: 197 752
niebieski
byłem na Lofotach w maju, przelot do z Poznania do Torp i powrót kilkadziesiąt złotych a dalej minipris. W maju 18-20 stopni i bezchmurne niebo :)
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#9 PostWysłany: 31 Lip 2013 23:51 

Rejestracja: 27 Mar 2012
Posty: 286
Zbanowany
Grzegorz40 napisał(a):
podbijam, bo to najlepsze co się tu dzisiaj ukazało, a przez dziwną strukturę forum nie może wyjść na światło dzienne :)

podpisuje sie pod tym i podbijam
HIT!!! jak to lubia tu tytulowac
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#10 PostWysłany: 01 Sie 2013 17:08 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Lut 2013
Posty: 449
Dziękuję wszystkim za miłe słowa.
Staram się po prostu używać języka zgodnie z zasadami jakie wpojono mi w szkole. Ale to dawno temu było...
A zdjęcia? No cóż, aż głupio się przyznać, ale robione były niezwykle zaawansowanym technologicznie :mrgreen: Nikonem Coolpix L25 kupionym za całe 250 zeta.
Przede wszystkim niska waga, a poza tym duży wyświetlacz i zasilanie paluszkami to były dla mnie priorytety. Przesiadłem się na niego z Coolpixa L22, który po 3 latach intensywnego użytkowania oddał ducha.
_________________
www.wedrowki.com
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#11 PostWysłany: 01 Sie 2013 17:36 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 15 Lip 2012
Posty: 3076
Loty: 249
Kilometry: 415 497
srebrny
Lucass napisał(a):
Dziękuję wszystkim za miłe słowa.
Staram się po prostu używać języka zgodnie z zasadami jakie wpojono mi w szkole. Ale to dawno temu było...
A zdjęcia? No cóż, aż głupio się przyznać, ale robione były niezwykle zaawansowanym technologicznie :mrgreen: Nikonem Coolpix L25 kupionym za całe 250 zeta.
Przede wszystkim niska waga, a poza tym duży wyświetlacz i zasilanie paluszkami to były dla mnie priorytety. Przesiadłem się na niego z Coolpixa L22, który po 3 latach intensywnego użytkowania oddał ducha.

bo to o oko fotografa chodzi, a nie o puszkę z matrycą ;)
_________________
Zanim zadasz pytanie na forum poszukaj. Potem poszukaj jeszcze raz. Potem idź zrób sobie herbaty i poszukaj trzeci raz, tylko dokładniej.
Jest 90% szans że ktoś już pytał o to samo co Ty, tylko nie potrafisz/nie chce Ci się znaleźć odpowiedzi.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#12 PostWysłany: 01 Sie 2013 20:29 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 03 Sty 2012
Posty: 4454
srebrny
Ale, ale. Fajnie się czytało.
Świetny gotowiec na rocznicę. Dzięki
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#13 PostWysłany: 01 Sie 2013 23:09 

Rejestracja: 03 Lip 2012
Posty: 1283
niebieski
Kajman13 napisał(a):
No proszę. Nie wiedziałem że piękne miejsca w Norwegii. Ciekawe jak to wygląda zimą - czy to w ogóle wygląda, a może nie widać nic oprócz śniegu. Ktoś się orientuje czy takie wyprawy zimą są możliwe?


Pewnie, że wygląda i to jak :)



Temperaturowo wcale nie tak tragicznie. Golfsztrom pomaga ;) Okazuje się, że nawet surfing zimą można uprawiać jak na poniższym filmiku. Od 1:14 do 1:45 min. szczęka mi opadła z zachwytu ;)



A wyprawy zimą na pewno możliwe :)


Ostatnio edytowany przez Grzegorz40, 02 Sie 2013 17:26, edytowano w sumie 1 raz
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#14 PostWysłany: 02 Sie 2013 08:31 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Lut 2013
Posty: 449
Średnia temperatura stycznia to okolica -1, -2 stopni Celsjusza, Tak jak wspomniał przedpiśca, decydujący wpływ ma tu ciepły prąd morski. Kilkadziesiąt km w głębi stałego lądu temperatura potrafi sięgać w tym samym czasie -30 *
W lipcu średnia to okolice 14 stopni na plusie - znów wpływ Morza Norweskiego.
Przeszkodą w zimowych wędrówkach może być jednak bardzo krótki dzień lub jego brak. Słońce zaczyna wychylać się ponad horyzont dopiero 4 stycznia. I to na niezbyt długo... :wink:
_________________
www.wedrowki.com
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#15 PostWysłany: 02 Sie 2013 15:28 

Rejestracja: 03 Lip 2012
Posty: 1283
niebieski
Czy już mówiłem, że jest tu świetna relacja z Lofotów? ;) Obawiam się, że jak dalej będzie ukryta na wąskim forum o Norwegii, to pies z kulawą nogą jej nie przeczyta ;)
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#16 PostWysłany: 02 Sie 2013 15:59 

Rejestracja: 02 Sie 2013
Posty: 5
Niesamowite! nie ma co gadać! DZIĘKUJĘ za inspirowanie
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#17 PostWysłany: 02 Sie 2013 18:26 

Rejestracja: 19 Paź 2011
Posty: 56
Fantastyczna, inspirująca relacja. Dla wszystkich ciepłolubnych jak ja zapewne niesamowita odmiana:) Gratuluję pomysłu i wykonania wyprawy.
Wydaje mi się, że relacja powinna być przeniesiona do działu Relacje, bo tu faktycznie trochę się gubi.
_________________
Zapraszam na bloga z relacjami z podróży-> www.europejskiepodroze.pl
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#18 PostWysłany: 02 Sie 2013 19:03 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 13 Kwi 2011
Posty: 1647
srebrny
Juz nie trzeba nic podbijac. Relacja miekko wyladowala we wlasciwym dziale.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#19 PostWysłany: 03 Sie 2013 12:55 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 30 Maj 2012
Posty: 181
Loty: 16
Kilometry: 18 007
Zbanowany
Jedni na rocznicę wybierają Paryż, inni Lofoty ;) Fotki magiczne. Dzięki takim relacjom ludzie, którzy przeglądają to forum i są jeszcze trochę zieloni m.in. moja skromna osoba, mają dodatkowego kopa, żeby samemu wyruszyć w nieznane :)
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#20 PostWysłany: 03 Sie 2013 14:02 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 02 Lip 2013
Posty: 126
Loty: 19
Kilometry: 36 462
świetne foty i piękne widoki. Dzięki za ciekawą relację, bardzo miło się czytało :)
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 39 posty(ów) ]  Idź do strony 1, 2  Następna

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 1 gość


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Przeszukaj temat:
  
phpBB® Forum Software © phpBB Group