Akceptuję i chcę ukryć komunikat Fly4free.pl korzysta z technologii, takich jak pliki cookies, do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu automatycznego personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu na stronie. Technologię tę wykorzystują również nasi partnerzy. Szczegółowe informacje dotyczące plików cookies oraz zasad przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności. Zapoznaj się z tymi informacjami przed korzystaniem z Fly4free.pl. Jeżeli nie wyrażasz zgody, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim komputerze, powinieneś zmienić ustawienia swojej przeglądarki internetowej.



Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 1 post ] 
Autor Wiadomość
#1 PostWysłany: 29 Maj 2018 14:18 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 03 Sie 2010
Posty: 380
niebieski
Nie mogłam długo zasnąć, więc jak to ostatnio mam w zwyczaju chwyciłam za słuchawki i włączyłam medytacje na dobry sen (btw. polecam apkę Insight Timer). Zazwyczaj śpię głęboko już po kilkunastu minutach ze słuchawkami na uszach nie dotrwawszy do końca. Ale tym razem po jakimś czasie przyszły inne fale i usłyszałam ten głos, a z nim wróciły zapamiętane wibracje. Nie dały mi spać. Wir myśli i emocji narastał i narastał, chyba przez tę pełnię księżyca. Obiecywałam, że wyleję to z siebie i napiszę o tym zaraz po przebudzeniu, ale nie dały się przekonać. Przypomniałam sobie dokładnie całą sytuację, kiedy usłyszałam te dźwięki i ogarniały mną coraz to nowe wspomnienia aż ostatecznie przegrałam walkę. Dzisiejszej nocy nie zmrużyłam oka, wyczerpana od natłoku tych starych wspomnień i nowych planów do zaimplementowania w związku z nimi. Wibracje całkowicie mną zawładnęły. Może się w końcu odczepią i uwolnię się od tego koszmaru. W podłym nastroju zabieram się więc za pisanie. Niewyspana i zniechęcona, ale z postanowieniem wypełnienia obietnicy, żeby spać kolejnej nocy, bo tak podpowiada rozsądek. Infantylny jest ten cały wywód i w zasadzie tylko po to, żebyście wysłuchali kilku monotonnych dźwięków.


... kilka godzin temu wróciłam z treku z gór, z tych wysokich gór. Nie dokonałam tam żadnego wyczynu i nie wyruszałam tam z takim zamiarem. Może kiedyś było inaczej. Nie ważne, zasadniczo po co przeżywać to samo dwa razy, albo o zgrozo kilka razy. Prawdziwa radość, wzruszenie, szczęście po raz drugi czy to ma sens? Wszystkie uczucia dość szybko powszednieją. Uciekam do przodu, w przyszłość, do nowego, niezwykłego, niepoznanego, do nowych wyzwań i trudności. Na krok w tył mam zawsze czas, albo przynajmniej “misie” tak wydaje.

Jest 19go listopada 2017 i zostało mi parę dni wolnych przed powrotem do Europy. Zaplanowałam, że aż dwa z nich spędzę tutaj. Taki beznamiętny choć zatwierdzony w ostatniej chwili plan. Lubię planować, nanosić punkty na mapie do odhaczenia, tworzyć arkusz z kosztorysami, wszystko po to żeby w maksymalnie krótkim czasie zobaczyć jak najwięcej za jak najmniej. A potem użalam się sama nad sobą, że zabrakło spontanu i luzu, którego kiedyś miałam pod dostatkiem, bo czyż można jeszcze gdzieś znaleźć niepowtarzalny pierwszy haj? Bardzo się cieszę, jak coś nie wypali, jakiś punkt programu się wymsknie, nie zobaczę jakiegoś cuda, a ktoś inny pochwali się, że on to dopiero widział i przeżył i to i owo. Budzi się wtedy we mnie podróżnicza złość i gasi jednocześnie poczucie jakiegoś takiego postschematyzmu, który przy wcześniejszym drobiazgowym zaplanowaniu oznajmia, że w zasadzie to po co jechać: wszystko już przeczytane, obrazki utkwiły już w pamięci, po mapie przejechane w kilku kierunkach w celu optymalizacji trasy, wszystkie atrakcje posortowane, wydatki wyliczone, już nic cię nie zaskoczy ani zbytnio nie zdziwi. Zostań.

Płacę 15 USD w lokalnej walucie na checkpoincie za wejście. Teoretycznie mogłabym ominąć posterunki, bo na maps.me są naniesione I przy dobrych wiatrach można to zrobić. W środku jesteś bezpieczna i nikt Cię nie poprosi o kwit, a jeżeli już to można udać głupa. A kasa i tak pójdzie na jakiś bezbożny cel. Lepiej byłoby jakbym to ja wydała tę kasę bezpośrednio u miejscowych, albo ją przepiła :). Ostatecznie rozsądek i przyzwoitość biorą górę. Trudno będę chodzić trzeźwa całe dwa dni.

Przed przyjściem do hotelu sprawdzam cenę na bookingu w statusie genius, do tego jeszcze wizz obniża cenę o 5-10% więc chcę urwać 20% od ceny wywoławczej bezpośrednio w hotelu. Średnio mi to wychodzi, twarde negocjacje z recepcjonistą, potem ta sama strata czasu z managerem, pokazuje mi jeszcze jakiś tańszy pokój bez łazienki, który nie robi na mnie dobrego wrażenia. Idę do drugiego hoteliku nieopodal, znowu ta sama akcja. Tu dla odmiany recepcja mniej klimatyczna, ale pokój ok. Nie chce “misie” już wybrzydzać. I tak muszę zabulić jak za pokój dwuosobowy 2500 NPR za dwie noce, a będę mieszkać sama. Cóż podróżowanie solo ma też i minusy jeżeli chodzi o koszty.

Włażę pod prysznic po dwóch tygodniach suchych kąpieli wyłącznie chusteczkami baby wipes. Po prawdzie ze dwa dni temu kąpałam się na 4tys m w Phortse, gdzie landlord wlewał wiadro gorącej wody do takiej beczki wysoko nad łaźnią na zewnątrz budynku. Szybko zaczęło być raczej mocno spartańsko więc średnio się liczy. Pod tym prysznicem ODJAZD. Mogłabym napisać o tym całą stronę. K..a ODJAZD dwukrotny. Tego mi brakowało, stoję już z pół godziny, gorąca wody spływa po mnie, wykonuję podwójny waterboarding na ochotnika, potem jeszcze kilka asan i jeszcze dłużej, bo przecież płacę jak dwie osoby za ten pokój więc mam chyba prawo podwójnie się wymoczyć? Jak przyjdzie ten menedżer to dopłacę te parę stówek, które wynegocjowałam, ale się stąd nie ruszę, może spać w tej łazience? Jak to dobrze, że mi dali pokój na pierwszym piętrze, najpierw gorącej wody zabraknie tym na czwartym. ODJAZD permanentny mówię Wam.

Jak napisałam wcześniej zazwyczaj latam z GPSem z punktu do punktu z wywieszonym jęzorem I zaliczam atrakcje. Dzisiaj idę bez celu zgubić się w labiryncie uliczek, idę z falą ludzi, czasami pod prąd zahaczając o jakieś zakamarki, gdzie to oczywiście tylko prawdziwi podróżnicy zaglądają. Ale jakoś tak ciągnie mnie w jednym kierunku. Pcha mnie tam moja podświadomość, chociaż specjalnie tego jeszcze nie wyczuwam. Nagrywam kamerką prawie cały czas z biodra w ruchu, bo moje zdjęcia nie chcą chwytać żadnej cudownej rzeczywistości. Pewnie tylko dlatego, że nie mam bajeranckiego aparatu. Ale taki aparat to chyba jak złoty kamień. Może I cudnie zaklina tę rzeczywistość, materializuje ją w zachwyt, ale ile za to ma minusów: trzeba uważać żeby nie napadli i nie zabrali, żeby nie zostawić w knajpie, pod łóżkiem lub w samolocie, żeby nie zniszczyć, albo zawrzeć dodatkowe ubezpieczenie a i negocjowanie dobrych ceny gorzej wychodzi na pewno.
Idę z uśmiecham dalej i dalej i nagle … staję jak wryta, zamurowało mnie, jedyne co mogę zrobić to otwieram buzię:
Załącznik:
Dattatreya.JPG
Dattatreya.JPG [ 568.14 KiB | Obejrzany 6832 razy ]



Ktoś mnie przeniósł na plan filmowy. Co oni tu kręcą, może epizod Gwiezdnych Wojen? Ale gdzie jest ekipa filmowa. Nie ma. To jest NIEREALNE. To jest jakaś iluzja, ułuda. Ludzie, przecież nie jestem zjarana. Ja dalej stoję w miejscu, a wokół mnie film. Może to jakaś inna planeta, czy zagięta czasoprzestrzeń? Trafia do mnie, że rozbrzmiewa muzyka, głośniej, coraz głośniej, krąży po całym placu i wreszcie dociera rykoszetem ponownie do mnie, do samego środka, do mojego JA




Dostaję dreszczy, włosy jeżą mi się na głowie, dłonie mrowieją. Czuję, jak ten niski głos wydobywa się z mojego brzucha, zamienia się w energię I krąży po całym placu. Zahipnotyzowana boję się poruszyć, wydobyć jakiegokolwiek przekleństwa czy dźwięku bo to jest jak świętokradztwo.
Powoli wpadam w trans, wyprostowuję się i wyciągam ręce w kierunku słońca, czuję promienie słoneczne na mojej twarzy, czuję jak wysychają wilgotne jeszcze kosmyki moich włosów. Jestem Stwórcą, świat krąży wokół mnie, to ja mam moc sprawczą tego wszystkiego co widzę, słyszę, czuję, dotykam wszystkimi zmysłami. Przeciągam się i jestem szczęśliwa. Chce mi się wtórować w rytm tej mantry. Kolejny odlot tego dnia pełen mistycyzmu i jedności z otaczającym światem.

Byłam na festiwalu Mani Rimdu, wsłuchiwałam się w chrapliwe drgania buddyjskich trąb świątynnych rag dung, siedziałam bitą godzinę na rannych modlitwach buddyjskich w klasztorze. Fajne mistyczne przeżycie. Ale czy ci mnisi chronią tajemnice potężnych wewnętrznych sił o których naczytałam się „za młodu” we wszelkiej maści skryptach. Zwątpiłam, rozczarowałam się, wyglądali coś w stylu naszych wiejskich kapłanów. Czy oni mogą być powiernikami kogoś Wielkiego? W dzisiejszych czasach jak szukasz magów, joginów, ascetów musisz bezwzględnie komuś za to zapłacić. Tylko ludzie, którzy biorą kasę posiadają wiedzę. Jak ktoś nie chce kasy to znaczy, że jego wiedza jest bezwartościowa. Czy szukałam oświecenia będąc samotnie blisko nieba prawie na 6k? Nie szukałam, tam było tylko surowe piękno i chłód.



A na tym placu, na tym jarmarku tej „prymitywnej” cywilizacji zatrzęsło mną wibracjami. Znalazłam moje wymarzone ShangriLa, albo ShangriLa znalazło mnie. Muzyka ucichła i wreszcie mogłam przełknąć ślinę, ale najpierw musiałam znowu zamknąć buzię.
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
4 ludzi lubi ten post.
 
      
Odkryj Portugalię: Porto i Azory w jednej podróży z Wrocławia za 825 PLN Odkryj Portugalię: Porto i Azory w jednej podróży z Wrocławia za 825 PLN
Wycieczka do Tokio za 3943 PLN. Loty z dużym bagażem z Warszawy + 10 nocy w 4* hotelu Wycieczka do Tokio za 3943 PLN. Loty z dużym bagażem z Warszawy + 10 nocy w 4* hotelu
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 1 post ] 

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 3 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Przeszukaj temat:
  
phpBB® Forum Software © phpBB Group