Forum strony Fly4free.pl
https://www.fly4free.pl/forum/

Napiwki w podróży
napiwki-w-podrozy,135,85698
Strona 3 z 18

Autor:  Hetman [ 03 Sty 2016 13:27 ]
Temat postu:  Re: Napiwki w podróży

mam wrazenie, ze wielu z Was podnosi wlasna samoocene "odpalajac pare PLN" od wielkiego dzwonu i manifestujac o tym wszem i wobec...

bez skrupulow przy tym rzniecie firmy podajac sie za ojcow niemowlakow, rekordy popularnosci maja wpisy o darmowej kawie w McDonalds i tak mozna wyliczac w nieskonczonosc

ja mam gdzies kto co komu daje to jego prywatna sprawa ;)

Autor:  Aga_podrozniczka [ 03 Sty 2016 13:29 ]
Temat postu:  Re: Napiwki w podróży

Moj kolega jest zwolennikiem dawania napiwkow za dobre uslugi i gdzie z nim nie poszlam w jego miescie i okolicy, to wszedzie bardzo serdecznie go witali, zamienili pare slow i obsluga byla bardzo dobra.

Autor:  sliwa122 [ 03 Sty 2016 13:30 ]
Temat postu:  Re: Napiwki w podróży

dziabulek napisał(a):
Kelnerzy często nie wydają reszty przy kliencie ale przynoszą ją dopiero po kilku minutach. Taki obyczaj, choć czasem wkurzający.


To nie jest obyczaj tylko zwykłe cwaniactwo, liczą na to że klient nie będzie chciał czekać na resztę 10-15 minut.

Autor:  yoshi [ 03 Sty 2016 13:36 ]
Temat postu:  Re: Napiwki w podróży

@julk1 @kendi absolutnie trzeba się z tym zgodzić. Pizze mieli gotową tylko zawieźli do tego co daje napiwki :)))

A tak na serio, każdy daje napiwki jeżeli chcesz. Jeżeli nie będę chciał dawać komuś napiwku to po prostu nie dam z różnych względów. Mój szwagier, który już 30 lat siedzi w USA ostatnio przyjechał i chciał dać napiwek gościowi z UBER - został okropnie zbesztany i od tamtej pory bał się dawać komukolwiek napiwki :))) taka zabawna sytuacja.

Autor:  Anonymous [ 03 Sty 2016 13:51 ]
Temat postu:  Re: Napiwki w podróży

To czym wybił gejzer znany z tego, że wybija bzdurami, przechodzi ludzkie pojęcie. W dwóch zdaniach zestawione zostało skąpienie 2 zł, biedna emerytka i sobole na widowni. No mi się nie mieszczą do mojego Forclaza z Decathlonu, a Wam? Manipulacja podobna do tej stosowanej przez pewną pasożytniczą sektę, dla której pieniądze gromadzą zmarznięte dzieci, koszty ponoszą samorządy lokalne, wpływy zapewniają naiwni Polacy, a działkę odbiera kierownik sekty. Prawda jest inna:
1) daję, bo chcę i mogę,
2) nie daję bo, nie chcę i nie muszę.
Nie o to chodzi w tym wątku by rozstrzygać samą istotę dawania napiwków. Chodzi o ten automatyzm w dawaniu, o tą powszechność w żądaniu - jakby ten napiwek się po prostu należał. W większości przypadków się nie należy, bo na coś co się należy trzeba zasłużyć. I tu nie chodzi o żydzenie na groszach tylko o pewną pedagogikę:
Za pracę należy się płaca, płacę wypłaca pracodawca, nie ma nic za darmo. Jak zaskoczysz mnie pozytywnie, zrobisz coś za co pracodawca Ci nie płaci i zrobisz to dla mnie, to Cię wynagrodzę bo okazałeś/aś mi uprzejmość.

Kiedyś we Lwowie chciałem wybrać się do Opery i nie miałem czasu zakupić biletów, a nie miałem świadomości, że się nie wyprzedają. Uprzejmie zachowała się pani recepcjonistka, która mi je zorganizowała. Kupiłem jej za to kwiaty bo wydawały mi się lepszym rozwiązaniem niż wciskanie jakiś pomiętych banknotów. Ale nie wyobrażam sobie sponsorowania jakiegoś Turka w poliestrowej koszuli tylko za to, że mi podał michę z mięsem i przy okazji nie wywalił mi tego na spodnie. Ja z nim nie nawiązuje żadnych długoterminowych relacji, jak niektóre kobiety ze swoimi fryzjerkami. Nie oczekuję, że gość który mnie - swojego "majfrjenda" - musi nagabywać na ulicy żebym wszedł do jego lokalu, będzie trzymał dla mnie wolny stolik. Tak samo tej recepcjonistki nie wynagrodziłem kwiatami za wydanie mi kluczy do pokoju. No bądźmy poważni i nie przenośmy tej dyskusji na grunt para-absurdu. Mimo, że tak wygodniej.

Autor:  dziabulek [ 03 Sty 2016 14:15 ]
Temat postu:  Re: Napiwki w podróży

Ale nawet żaden obyczaj nie karze zostawiać , przynajmniej w Europie napiwków każdemu i za wszystko. Jesteś zadowolony z obsługi to zastawiasz, nie jesteś to nie zostawiasz. Problem jest tylko taki, że wielu do swojego niezostawiania dorabia ideologię, co widać nawet po wpisach tutaj. Przez 5 lat pracując w korpo, przynajmniej raz w miesiącu jadłem obiad z kierownikiem. Za każdym razem płaciła "firma". Na samym początku zapytałem kierownika czy zostawia napiwki. Powiedział podobnie jak kilka osób tutaj :"zostawiam jak obsługa jest fajna i dobrze działa, inaczej nie zostawiam". I wiecie co, przez owe 5 lat nigdy obsługa nie wg jego uznania nie zasłużyła na napiwek, bo nigdy go nie zostawił. Nigdy! A bywała bardzo różna, czasem tylko uprzejma, czasem dokonywała zmian w daniach które nie są przewidziane w karcie itd, po prostu uczynna, profesjonalna obsługa, która z pewnością zasłużyła na w slangu kelnerskim "tipa". Obawiam się, że tak właśnie jest z większością osób deklarujących "zostawiam jak jest super". Choć oczywiście z pewnością nie z każdym, także proszę się nie oburzać.

Autor:  kendi [ 03 Sty 2016 14:50 ]
Temat postu:  Re: Napiwki w podróży

Pawel_T napisał(a):
Jesli chodzi o lokalne zwyczaje to czy jest jakis kraj, gdzie urzednikom daje sie napiwki (nie mylic z lapowkami) ? Upraszczajac to urzednik tez moze swiadczyc uslugi podobne do kelnerskich.


Pierwszy, który przychodzi mi do głowy to Polska, ale odbiegamy trochę od tematu.

@maarcin1938
To już się przewijało w tym temacie. Jak stawka godzinowe dla kelnera to 5zł za godzinę bo pracodawca oczekuje, że resztę wynagrodzenia, za niego, wypłacą pracownikowi jego klienci to nie ma się co dziwić. Inna sprawa, że upominanie się o napiwek powinno być piętnowane i w takich sytuacjach ja nie daje napiwków.

@Zielona Góra
Twój przypadek to już zwykłe wymuszenie i Twój błąd, że nie poprosiłeś kierownika. Na pewno byś dostał resztę. A co z kelnerem? No cóż, nie oszukujmy się. Jeśli to była knajpka w której dba się o klienta to po kilku takich numerach kelner by wyleciał. Ale w tym przypadku bardziej prawdopodobne jest, że był to lokal w którym wyciska się z turysty tyle ile da on z siebie wycisnąć bo zawsze przyjdzie nowy, dlatego właśnie wszędzie gdzie pojadę szukam lokali gdzie turyści nie zaglądają :)

@dmirstek
Zupełnie jakbym słyszał mojego kolegę, amatora chłodnej pizzy :) Mi nikt nie daje w pracy napiwków to i ja nie daje.

@Don_Bartosz
Trafiłeś w sedno z tym nawiązywaniem długoterminowych relacji. Przy czy nie ogranicza się to do niektórych kobiet ze swoimi fryzjerkami a najlepiej opisała to zjawisko w swoim poście @Aga_podrozniczka
Tylko jak ma się o tym przekonać ktoś kto, tak jak napisał @dziabulek do swojego niezostawiania dorabia ideologię.

Autor:  Kara [ 03 Sty 2016 15:17 ]
Temat postu:  Re: Napiwki w podróży

@dziabulek mam nadzieję, że Twój kierownik nie traktował premii jako napiwku za nadgodziny czy nadzwyczajne zaangażowanie/ wyniki. ;-)

@kendi czasami jest na to metoda - w "zaprzyjaźnionej" restauracji można - po uzgodnieniu z innymi - poprosić o prowadzenie osobnych rachunków i zamawiać - przynajmniej na początku - gorące dania/ napoje. Oczywiście, jest ryzyko, jeśli nasze towarzystwo kompletnie kontestuje kindersztubę, ale w Paretowskich 80% przypadków kolejne wspólne wyjście powinno być już całkiem udane. ;-)

Autor:  zbyhu [ 03 Sty 2016 19:55 ]
Temat postu:  Re: Napiwki w podróży

Dodam jeszcze 3 grosze.

Za każdym razem jak jestem w Stanach to jestem pod wrażeniem jak potrafi się obsługa w knajpie tam różnić od obsługi w knajpie u nas. Kelnerzy są zawsze uśmiechnięci, spytają 3 razy czy wszystko smakuje, doniosą dolewkę zanim skończysz, polecą coś z menu, itp itd. Trochę to na pewno też jest kwestia mentalności, ale myślę że w dużej mierze chodzi o dogodzenie klientowi, bo ten potem zostawi napiwek. U nas często kelnerzy/kelnerki podpierają gdzieś ścianę i trzeba zwracać ich uwagę na siebie.

W ogóle nawet daleko nie sięgając - Węgry czy Czechy - tam kelner to jest zawód, i często w czeskiej gospodzie będzie taki starszy ober, kelnerzy noszą po 5 talerzy na raz bez problemu. Mam wrażenie że u nas często to jest praca dorywcza, sposób na dorobienie na studiach, nikt za bardzo nie wiąże kariery z noszeniem ludziom talerzy, i mamy markotnych kelnerów którym nikt nie chce dawać napiwku za nic.

I jeszcze jedno. W USA napiwki na poziomie 20% to nie jest nic dziwnego. Kiedyś znajomy mi tłumaczył że dla niego napiwek w restauracji to jest 15% zawsze, 10% jak jest niezadowolony, a 20 i więcej jak kelner wychodził z siebie żeby mu dogodzić. To jest branża hospitality i kelner może Ci po prostu przynieść jedzenie, a może również sprawić że wieczór będzie dużo bardziej relaksujący, przyjemny. Czemu mu tego nie wynagrodzić?

Owszem, może pracodawca nie powinien zrzucać na klienta wypłaty wynagrodzenia swoim pracownikom. Ja natomiast nie mam nic przeciwko temu żeby było przyjęte że napiwek się należy za obsługę wg naszego uznania. 5%, 10% czy więcej. W ten sposób pracodawca nie musi patrzeć komu tu dać premię - docenieniem pracownika zajmuje się klient. A że wyjście będzie nas kosztować 33-35€, a nie 30? Po prostu mam to zakodowane w głowie że wyjdzie mnie wszystko odrobinę drożej niż pisze w karcie i tyle.

Ale to ja. Każdy napisał o sobie, to teraz napiszcie lepiej gdzie napiwki są w ogóle nie oczekiwane, czy wręcz źle widziane. Albo gdzie ludzie oczekują napiwków za wszystko (jak bakszysz w krajach arabskich). To będzie chyba ciekawsze niż dyskusja kto komu daje, a kto nie daje :) Może porozmawiajmy o lokalnych zwyczajach w innych kręgach kulturowych, bo moim zdaniem to że w Polsce idąc do knajpy ktoś nie daje napiwku nie znaczy że jadąc do Stanów też powinien obstawać przy swoim przyzwyczajeniu. Wydaje mi się że jeśli jedziesz między wrony, to krakaj tak jak one ;)

Przygotowuję się do wyjazdu do Japonii, i tam czytałem że tam nikt nie oczekuje napiwku, a wręcz może go to zakłopotać czy obrazić. Inne przykłady?

Autor:  krasnal [ 03 Sty 2016 20:21 ]
Temat postu:  Re: Napiwki w podróży

To ja podam przykład odwrotny - Maroko i wspomniany bakszysz, który miejscowi chcą praktycznie za wszystko - zrobienie zdjęcia, wskazanie drogi. Przeważnie dawałem wówczas 2-3 dirhamy.

Autor:  Pawel_T [ 03 Sty 2016 20:27 ]
Temat postu:  Re: Napiwki w podróży

zbyhu napisał(a):
W ogóle nawet daleko nie sięgając - Węgry czy Czechy - tam kelner to jest zawód, i często w czeskiej gospodzie będzie taki starszy ober, kelnerzy noszą po 5 talerzy na raz bez problemu. Mam wrażenie że u nas często to jest praca dorywcza, sposób na dorobienie na studiach, nikt za bardzo nie wiąże kariery z noszeniem ludziom talerzy, i mamy markotnych kelnerów którym nikt nie chce dawać napiwku za nic.

I tak starszy ober w praskiej knajpie domaga sie napiwku gdy zamowisz 2 piwa.

Autor:  namteH [ 03 Sty 2016 23:02 ]
Temat postu:  Re: Napiwki w podróży

Kara napisał(a):
....Jeśli więc ktoś stawia sobie za punkt honoru niedawanie napiwków, po co stołuje się w restauracji, a nie w barze szybkiej obsługi? Dlaczego nie popija po kryjomu z butelki w papierowej torbie, tylko idzie "na jednego" do baru?
Nie wiem czy zauważyłaś ale jedzenie w restauracjach jest zwykle (sporo) droższe od fast-foodów a napoje mają ceny z kosmosu (puszka w sklepie 0,5€ a w barze obok 2€ (to mycie szklanki, 3 kostki lodu i plasterek cytryny 1.5€ kosztuje?)). Sam bylem kiedyś świadkiem sytuacji, gdzie kelner najpierw zapytał jakie lody chcemy...a potem przyniósł je z marketu obok i w takiej surowej formie podał.

Nie wspominając o tym, że napiwek często sprawia, że dzieją się cuda i np. u fryzjerki czy kosmetyczki znajduje się w interesującym nas dniu termin poza stałymi godzinami pracy, a panowie z firmy kurierskiej nie zostawiają ciężkich pakunków pod bramą, choć tak kazałby im regulamin.
cuda? wiesz, wychodzi na to, że taka fryzjerka to ona nie zarabia tylko udziela się społecznie...

takie na sile rozpieszczenia jednych przez drugich sprawi, że trzeci będą musieli zapłacić...

Autor:  Djorkaeff [ 03 Sty 2016 23:23 ]
Temat postu:  Re: Napiwki w podróży

Piszecie często o tym, że jak w restauracji jest większa grupa, jest problem z tym, kto płaci napiwek i że często na korpospotkaniach nikt nie płaci. Myślałem, że raczej powszechne jest, że przy +5, czy tam +10 osobach automatycznie doliczana jest opłata za serwis, przynajmniej ja wielokrotnie taką wzmiankę w menu widziałem.

Ktoś pisał jeszcze o Florencji, o tym, że coperto wynosiło nawet 10 euro. Natomiast to co zauważyłem w centrum tego miasta, to chyba największa liczba lokali w porównaniu do innych włoskich miast z reklamującymi je napisami "u nas bez coperto".

Autor:  zbyhu [ 03 Sty 2016 23:36 ]
Temat postu:  Re: Napiwki w podróży

I ja te bez coperto omijam z daleka - od razu zakładam że są nastawieni na turystów i jakość również będzie pod turystów którzy się nie połapią czy mozarella jest z mleka krowiego czy bawolego.

Taki juz tam jest we Włoszech zwyczaj i akceptuje to. Po prostu pomniejsza mi ta kwota napiwek który chciałem zostawić. Jak się kupuje pizzę na 2 osoby za 7€ a coperto jest 2.5-3€/os. no to rzeczywiście można czuć ze nas knajpa w jajo robi. Ale przy normalnym posiedzeniu antipasti, primi, secondi, wino juz ta kwota znika. 10€ nie widziałem.. Może jakaś pułapka na turystów którzy raz się natną to potem będą trafiać do tych drugich typu "no coperto" :)


Wysłano z Lumia 735 za pomocą Tapatalk

Autor:  kendi [ 04 Sty 2016 00:32 ]
Temat postu:  Re: Napiwki w podróży

Agadir. W dniu wymeldowania z hotelu wpakowała mi się do pokoju, używając swojego klucza, pokojówka. Nie zważając na to, że jestem w samych bokserkach pospieszyła, żeby mi uścisnąć dłoń. To jest właśnie dla mnie przykład wymuszania napiwku.

Autor:  hipeq69 [ 04 Sty 2016 00:52 ]
Temat postu:  Re: Napiwki w podróży

Ja nie daję w ogóle napiwków. Nie lubię płacić więcej za coś za co nie muszę :) Chyba też nie przelewacie na rachunek bankowy OTA kilka Eurasków za to, ze etkt szybciej wylądował na mailu niż u konkurencji? No właśnie :)

Bardzo też nie lubię wymuszania napiwków. Jak się jest miłym to obsługa również będzie miła. Jak ktoś jest gburem to obsługa też taka będzie. Wiadomo... są wyjątki, ale to jakiś promil.

Pozdrawiam tych co dają napiwki i tych, którzy nie dają :)

P.S. Wszystkiego dobrego w 2016! :)

Autor:  Kara [ 04 Sty 2016 01:15 ]
Temat postu:  Re: Napiwki w podróży

@namteH zauważyłam i choć widzę inne składowe w €1.5 (typu zysk, ułamek kosztów stałych czy VAT lub inny podatek), nadal jestem zdania, że jeśli ktoś nie chce dawać napiwków, nie musi chodzić po restauracjach.

Co do fryzjerki - nie wychodzi. Nie każdy ma zawsze siły na nadgodziny w pracy fizycznej. Poza tym jeśli fryzjer lub fryzjerka tylko wynajmują fotel w salonie, to właściciel może sobie życzyć dodatkowej opłaty za energię czy wodę "po godzinach".

W kwestii ostatniej linijki pretensje można by mieć do naszych przodków, że stworzyli taką tradycję. Choć ja nie czuję potrzeby rewolucji. Nie urodziłam się księżniczką i byłoby mi głupio, gdyby ktoś obcy za "dziękuję" mnie rozpieszczał czy wyręczał.

@zbyhu a propos bakszyszu - w ZEA nie uświadczyłam. Za to trafił mi się recepcjonista-Palestyńczyk, który na napiwek ewidentnie zasłużył, ale odmówił przyjęcia tłumacząc się gościnnością.

Autor:  hipeq69 [ 04 Sty 2016 01:20 ]
Temat postu:  Re: Napiwki w podróży

@Kara "nadal jestem zdania, że jeśli ktoś nie chce dawać napiwków, nie musi chodzić po restauracjach." Ja zaś jestem zdania, że jak ktoś nie chce dawać napiwków to do restauracji może chodzić (i nie jest gorszy od tych, którzy go dają) i polecam to doświadczenie, nawet jak nie dajecie napiwków :)

Autor:  namteH [ 04 Sty 2016 01:24 ]
Temat postu:  Re: Napiwki w podróży

Kara napisał(a):
@namteH zauważyłam i choć widzę inne składowe w €1.5 (typu zysk, ułamek kosztów stałych czy VAT lub inny podatek), nadal jestem zdania, że jeśli ktoś nie chce dawać napiwków, nie musi chodzić po restauracjach.
ale sklepy też płacą podatki...
ile zostawiasz napiwku w fast-foodach czy w supermarketach?


Co do fryzjerki - nie wychodzi. Nie każdy ma zawsze siły na nadgodziny w pracy fizycznej. Poza tym jeśli fryzjer lub fryzjerka tylko wynajmują fotel w salonie, to właściciel może sobie życzyć dodatkowej opłaty za energię czy wodę "po godzinach".
no to już jest gdybanie i robienie z fryzjerki uciśnionej osoby, która w zasadzie wychodzi na 0...
....

Autor:  Kara [ 04 Sty 2016 01:56 ]
Temat postu:  Re: Napiwki w podróży

W sklepach i fast foodach nie ma obsługi kelnerskiej. Ale nie każę harcerzowi pakować moich zakupów w pobliskim hipermarkecie czy dostawcy z internetowego spożywczaka wnosić siatek do domu za "dziękuję".

Nie, po prostu nie traktuję kogoś jak automatu fryzjerskiego i z rozmów dowiedziałam się, jak działa akurat ten salon. Gdybym miała zastrzeżenia, zmieniłabym na inny.

Strona 3 z 18 Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group
http://www.phpbb.com/