Akceptuję i chcę ukryć komunikat Fly4free.pl korzysta z technologii, takich jak pliki cookies, do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu automatycznego personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu na stronie. Technologię tę wykorzystują również nasi partnerzy. Szczegółowe informacje dotyczące plików cookies oraz zasad przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności. Zapoznaj się z tymi informacjami przed korzystaniem z Fly4free.pl. Jeżeli nie wyrażasz zgody, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim komputerze, powinieneś zmienić ustawienia swojej przeglądarki internetowej.



Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 111 posty(ów) ]  Idź do strony Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następna
Autor Wiadomość
#21 PostWysłany: 20 Sty 2015 14:51 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 25 Wrz 2014
Posty: 2869
niebieski
Czytając innych jeszcze mi się przypomniało. Będąc we Włoszech na objazdówce autem stwierdziliśmy że wyskoczymy na jeden dzień do Francji i Monako.Ledwo zdążyliśmy wjechać na autostradę gdy... przypomnieliśmy sobie że paszporty oddaliśmy wieczorem w hotelu do rejestracji. Czyli nawrotka.
Tylko że.... najbliższy zjazd był 30km dalej. Ci to jeździli autem po italijskich autostradach wiedzą jak wyglądają wjazdy i zjazdy, generalnie prawie wykombinowałem nawrotkę bez płacenia, zanim się opamiętałem, że przecież może mi biletu nie przyjąć, albo jakaś kamera nagra, a w razie wygenerują się problemy z Policja to.... właśnienie mam dokumentów :D Wiec pare EUR poszlo, tylko po to żeby 10 metrow dalej zawrócić i wjechać z powrotem. Mina pana w budce bezcenna...
Ogólnie kosztowało mnie to ponad godzinę czasu, paliwo na kilkadziesiąt km i kilka Eur za autostade w obie strony. No i wkurzenie na hotelarza który rano przy sniadaniu nie oddał paszportów sam z siebie.
Ale potem już cała wycieczka się udała.
Oczywiście nikt nie sprawdzał dokumentów, ale jakoś tak głupio dwa kraje robić bez papierów....
_________________
Image


Ostatnio edytowany przez BrunoJ, 20 Sty 2015 15:37, edytowano w sumie 1 raz
Góra
 Profil Relacje PM off
olajaw lubi ten post.
 
      
Wczasy w Turcji: tygodniowe all inclusive w hotelu niedaleko plaży od 1763 PLN. Wyloty z 2 miast Wczasy w Turcji: tygodniowe all inclusive w hotelu niedaleko plaży od 1763 PLN. Wyloty z 2 miast
Odkryj Deltę Mekongu: Wietnam i Kambodża w jednej podróży z Warszawy za 2900 PLN (z dużym bagażem) Odkryj Deltę Mekongu: Wietnam i Kambodża w jednej podróży z Warszawy za 2900 PLN (z dużym bagażem)
#22 PostWysłany: 20 Sty 2015 15:21 

Rejestracja: 05 Gru 2010
Posty: 140
Lecieliśmy do Rzymu. Kupiłem bilety dużo wcześniej. w dzień odlotu pojechaliśmy (z Gdańska) do Modlina. Na lotnisku byliśmy o godz. 10. Odlot o 12,05.
Szukamy na tablicy odlotów a tam tylko Ryanair. POMYLIŁEM lotniska. Odlot był z Chopina (Wizz Air). Mieliśmy niecałe dwie godziny by dostać się z Modlina na właściwe lotnisko. Stres bo przez Warszawę. Parking rezerwowany z samochodu przez internet.
Dowóz z parkingu na lotnisko prawie jak erką na sygnale. Zawijasy czekających na odprawę. Po odprawie biegłem do bramki z prośbą by poczekali na jeszcze trójkę pasażerów i gdyby nie spóźnienie odlotu to z wycieczki by były nici.
Góra
 Profil Relacje PM off
3 ludzi lubi ten post.
 
      
#23 PostWysłany: 20 Sty 2015 15:40 

Rejestracja: 12 Lis 2012
Posty: 41
Sztokholm, park z pomnikiem Karola Lineusza przy bibliotece. Po odpoczynku w samym parku. Stały problem podczas wyjazdów - zachciało mi się sikać. No i gdzie by tu? Jak? Najlepiej za darmo. Odwracam głowę i widzę mały budynek przypominający szalet miejski. Udałem się tam i rzeczywiście była to toaleta, w dodatku darmowa. Ucieszyłem się niezmiernie. No to podchodzę, drzwi automatycznie otwierane jak w windzie, wchodzę...pomieszczenie okazuje się mikroskopijnych rozmiarów, sika się na ziemię, do kratki. Nie mieszczę się z plecakiem. No więc wychodzę i myślę jak to zrobić. Przecież plecaka na zewnątrz nie zostawię...Wpadłem na pomysł nałożenia plecaka na głowę, po czym wszedłem, drzwi za mną się zamknęły. Gdy czyniłem swoje, nagle drzwi się otworzyły. Gdy się odwróciłem i spojrzałem na zewnątrz, miny ludzi były bezcenne.
Góra
 Profil Relacje PM off
4 ludzi lubi ten post.
 
      
#24 PostWysłany: 20 Sty 2015 15:48 
Redaktor F4F

Rejestracja: 08 Kwi 2012
Posty: 3877
Loty: 39
Kilometry: 33 222
Bordeaux. Najpierw przyleciałem do mojej ładniejszej połówki dwa dni przed walentykami nic o tym wcześniej nie mówiąc, a 14go rano wręczyłem jej bilety do Porto.

Jechaliśmy oczywiście na ostatnią chwilę, wpadając nie do tego terminala co trzeba. W ręce karty pokładowe, w drugiej torba i szukam gdzie ten nasz Ryanair - okazało się, że dla low-costów jest osobny terminal. Podchodząc do security już we właściwym terminalu odkryłem, że zgubiłem kartę pokładową - oczywiście nie swoją. A były to czasy, kiedy Ryanair kasował prawdziwe pieniądze za pojawienie się na lotnisku bez karty pokładowej, nie to co dzisiaj :twisted: Bieg z prędkością światła przez oba terminale i oczywiście znalazła się - leżała na ziemi dokładnie w tym miejscu w terminalu A, gdzie bezowocnie szukałem Ryanaira wśród odlotów Air France. Zdążyliśmy, wycieczka się udała :)
Góra
 Profil Relacje PM off
2 ludzi lubi ten post.
 
      
#25 PostWysłany: 20 Sty 2015 16:42 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 21 Maj 2012
Posty: 1782
srebrny
Co najmniej z 20 razy prawie spóźniłem się na samolot, ale zawsze coś mnie strzeże. Ostatnio automatyczna bramka wpuściła mnie na odprawę mimo że od pięciu minut nie powinna, bywało sporo desperackich biegów w stronę lotniska, spocony, spóźniony, bez sił . Były spóźniające się autobusy, źle wydrukowane karty pokładowe i spokojne siedzenie na laweczce połączone z obserwacją wydłużającej się niewłaściwej kolejki. Było też zamieszanie z dwoma dworcami autobusowymi w Rzeszowie i dwoma lotniskami w Glasgow. No ale zawsze jakoś się udaje, mimo mojej niechęci do bycia na lotnisku z dużym zapasem czasu oraz konsekwentnego i podświadomego dążenia do tego, by jednak coś w końcu nie wyszło.

Za to podzielę się ot, taką małą wpadeczką. Niby nic, ale nie słyszałem, by ktoś jeszcze popełnił taki żenujący błąd. planując grupowy wyjazd do Berlina, czworo z nas Polskim Busem, a piąty samolotem z zupełnie innej strony, ustaliliśmy, że spotkamy się na dworcu w Berlinie. Dwa miesiące powtarzaliśmy, że spotykamy się na dworcu ZOO, aż w końcu dojechaliśmy na przystanek Berlin ZOB i jeszcze przez jakiś kwadrans próbowaliśmy zrozumieć coś z rozkładu jazdy UBahn, czekając na kolegę, nim zrozumieliśmy, że "to chyba nie tutaj " i " co to za porządki w tym Polskim Busie, że przyjeżdżają gdzie indziej i nawet nie raczą o tym poinformować".
Swoją drogą, znowu coś czuwało. Dobrze, że nie próbowaliśmy takiego manewru wyjeżdżając z Berlina, bo szukanie przystanku Polskiego Busa dookoła dworca ZOO byłoby już przygodą dość czaso i kosztochłonną...
_________________
http://arturro.fly4free.pl/blog/1455/z- ... te-dunaju/
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#26 PostWysłany: 20 Sty 2015 17:43 

Rejestracja: 15 Lis 2014
Posty: 1403
Loty: 214
Kilometry: 377 962
srebrny
Co do rezerwowania biletów w stanie nietrzeźwości...

Na początku listopada na stronie Ryanaira pojawiła się informacja o promocji, chyba 25% taniej wtedy.
Cały dzień zastanawiałem się gdzie by tu polecieć, ale wiadomo - głównym problemem jak zwykle była kasa na większe "zakupy" w Ryanairze. Ale decyzje, niekoniecznie mądre łatwiej podejmuje się po alkoholu. Wchodzę w wiadomym stanie, patrzę, a tu Paryż (Beauvais) z Wrocławia za 50zł na styczeń i to idealnie na naszą rocznicę z dziewczyną. Chciałem zrobić jej niespodziankę, kupiłem 2 bilety dla nas. Później trafiła się promocja na megabusa i przejazd za darmo do Barcelony i znowu promocje Ryanaira, więc kupiliśmy bilety na jeden dzień na Majorkę z El Pratu i powrót do Krakowa z 7h wizytą w Bergamo. Hotel w Barcelonie zarezerwowany, prognoza pogody optymistyczna... Jakoś 6 dni przed wylotem do Paryża chcę zrobić pierwszą odprawę na lot z Wrocławia, patrzę i nie wiem czy śmiać się czy płakać :D Po pijaku zrobiłem rezerwację na Pan Paweł K. i zamiast mojej dziewczyny wpisałem drugi raz siebie - Panna Paweł K. :D
Na szczęście odprawę chciałem zrobić na tyle wcześnie, że bilety do Paryża kosztowały 135zł, ale gdybym robił odprawę dzień przed wylotem już nie byłoby tak kolorowo...:D
Góra
 Profil Relacje PM off
7 ludzi lubi ten post.
 
      
#27 PostWysłany: 20 Sty 2015 18:21 

Rejestracja: 15 Wrz 2011
Posty: 541
Loty: 58
Kilometry: 98 553
Kilkanaście lat temu spędzałyśmy z koleżankami nasze długie studenckie wakacje w Rzymie. Pewnego dnia, oglądając mapę metra, zauważyłyśmy na końcu linii A przystanek Cinecittà. Stwierdziłyśmy, że pewnie to jakiś rodzaj Chinatown (!) i warto by było to zobaczyć. Nasze miny po wyjściu z metra na dwupasmową drogę i jakąś niepozorną bramę - bezcenne.
Kilka lat później, kiedy w Cinecittà zdarzyło mi się uczestniczyć w kilku programach tv jako publiczność, przypomniałam sobie o tej naszej wycieczce do rzymskiego Chinatown i bardzo się z tego śmiałam.
Góra
 Profil Relacje PM off
2 ludzi lubi ten post.
 
      
#28 PostWysłany: 20 Sty 2015 18:33 

Rejestracja: 08 Gru 2011
Posty: 540
Paryż, marzec 2013.

Już wylot z Krakowa był opóźniony o chyba 3 godziny i zdawało się, że nie polecimy, ale się udało. W Polsce lał deszcz, a w Paryżu atak zimy :lol: Spoko, jakoś sobie poradziliśmy, wypad udany, śmiechu dużo, 3 dni później wracamy do kraju. Wylot był jakoś ok. 8 rano z CDG, chcieliśmy jechać tym tanim autobusem 510 chyba, czy coś takiego. Wyjazd ok. 5:30, więc na spokojnie mamy zapas czasu. Wsiadamy całą grupą (10 osób) do autobusu, nie żebym był rasistą, ale byliśmy jedynymi białymi w autobusie i czuliśmy się nie do końca pewnie. W pewnej chwili kierowca zaczyna coś nawijać po francusku, ludzie zaczynają krzyczeć, machać rękami i wysiadać. Wszyscy wyleźli i kierowca do nas idzie, gadam z nim po angielsku, okazuje się że z powodu śniegu (tak na ok. 1-2 cm napadało) zamknięto autostradę i on dalej nie pojedzie. Uprosiłem go, żeby zawiózł nas na stację kolejową.

Pech chciał, że to była jakaś stacja na uboczu, skąd nic bezpośrednio nie jechało na lotnisko, ale o tym zorientowaliśmy się jakieś 45 minut później gdy podpowiedział nam jakiś Hindus. Zaczynało robić się nerwowo z czasem, dwie osoby się założyły, że nie zdążymy. Wpadamy na lotnisko, sprint przez CDG (było tego naprawdę sporo), koleżanka przemyciła butelkę z wodą, moje rzeczy pojechały w koszyku z dokumentami jakiegoś starszego małżeństwa, ogólnie masakra wszyscy w biegu.

Podbiegam do bramki, 2 osoby biegły wcześniej, reszta z tyłu. Mówię do gościa, żeby poczekał bo jeszcze leci reszta przyjaciół. On stwierdził, że nie da rady i zamyka bramkę. Wszedłem w rękaw i byłem tak wkurzony, że przeklinałem jak szewc, ludzie dziwnie patrzyli. Byłem pewny, że cześć grupy mam w samolocie, a resztę na lotnisku (okazało się jednak, że te 2 co biegły wczesniej to się zgubiły i dobiegli dopiero później). Jednak gość tej bramki nie zamknął i wszyscy zdążyli, jak jeszcze rozmawiałem z stewardesą to powiedziała, że w takich warunkach oczywiście poczekają. Potem jeszcze godzinę czekalismy w samolocie na kolejkę do startu :)



Bergamo, 2013.

Jednodniówka, wszystko fajnie, przed wyjazdem sprawdziłem czy każdy ma dowód, wszyscy mieli. Wsiadamy do autobusu na lotnisku, ja wsiadam jako przedostatni. Już stoję w autobusie, woła mnie ostatni kolega. Myślę, że jakaś pierdołka, pytam o co chodzi. Okazało się, że kumpel miał nieważny dowód osobisty, który skończył się PÓŁ ROKU wcześniej. Na nic nie dały tłumaczenia, że w Polsce dowód jest ważny 10 lat (on miał tymczasowy 5-letni), że jak go mogli puścić w Katowicach i takie tam. Reszta pasażerów wsiadła już do autobusu, a ja dostałem 5 minut na decyzję czy lecę czy zostaję. Kumpel nie znał w ogóle angielskiego, ale reszta grupy nie miała planu jak wrócić z Warszawy do domu, więc zostawiłem go na lotnisku, z numerem do konsulatu i życzyłem powodzenia. Potem na szczęście jakiś znajomy jechał ciężarówką do Włoch to go zabrał jeszcze na objazdówkę tirem i wrócił po tygodniu :lol:

Bolonia (a właściwie Kraków) 2014.

Jednodniówka, tradycyjnie sprawdzam czy każdy ma dowód, wcześniej każdy podał mi daty ważności swoich dokumentów. Wszystko się zgadza. Czekamy na samolot, już mamy wsiadać i kumpel mówi, że nie ma dowodu. Okazało się, że jak sprawdzałem dokumenty i mu oddałem, to ten zamiast do portfela wsadził go do kurtki i w samochodzie mu wypadł. Auto było niestety w Katowicach, więc nie poleciał, a to miał być jego lotniczy debiut :lol:

W marcu lecę do Dortmundu i lecą ze mną bohaterowie drugiej i trzeciej opowieści, już mam obawy co wymyślą :twisted:
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
6 ludzi lubi ten post.
 
      
#29 PostWysłany: 20 Sty 2015 18:46 
Site Admin
Awatar użytkownika

Rejestracja: 29 Maj 2011
Posty: 8990
kleyo napisał(a):
Jednodniówka, wszystko fajnie, przed wyjazdem sprawdziłem czy każdy ma dowód, wszyscy mieli. Wsiadamy do autobusu na lotnisku, ja wsiadam jako przedostatni. Już stoję w autobusie, woła mnie ostatni kolega. Myślę, że jakaś pierdołka, pytam o co chodzi. Okazało się, że kumpel miał nieważny dowód osobisty, który skończył się PÓŁ ROKU wcześniej. Na nic nie dały tłumaczenia, że w Polsce dowód jest ważny 10 lat (on miał tymczasowy 5-letni), że jak go mogli puścić w Katowicach i takie tam. Reszta pasażerów wsiadła już do autobusu, a ja dostałem 5 minut na decyzję czy lecę czy zostaję. Kumpel nie znał w ogóle angielskiego, ale reszta grupy nie miała planu jak wrócić z Warszawy do domu, więc zostawiłem go na lotnisku, z numerem do konsulatu i życzyłem powodzenia. Potem na szczęście jakiś znajomy jechał ciężarówką do Włoch to go zabrał jeszcze na objazdówkę tirem i wrócił po tygodniu :lol:


Do kraju można wrócić nawet i na nieważnym dokumencie...
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#30 PostWysłany: 20 Sty 2015 18:53 

Rejestracja: 08 Gru 2011
Posty: 540
Owszem, ale na pokład samolotu niekoniecznie Cię wpuszczą, bo wewnętrzne przepisy linii na to nie pozwalają, czy jakoś tak. Wiem, że 15 minut tłumaczyłem coś tej Włoszce i nie dała się przekonać, dzwoniła do przełożonych i że jakby to był powiedzmy tydzień "przeterminowany" dowód to by przymknęła oko, ale to było ponad pół roku.
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#31 PostWysłany: 20 Sty 2015 19:01 

Rejestracja: 21 Lis 2014
Posty: 607
niebieski
Z innej niż lotnicza beczki- bo w tym względzie o dziwo nigdy nie miałem samodzielnie zawinionych wpadek, a przynajmniej nie z kategorii "zabawne"- to w 2008 roku złapałem się na coś, z czego wszyscy, łącznie ze mną, śmieją się do rozpuku i nie mogą uwierzyć. Mianowicie- słuchanie nawigacji samochodowej!

To były lekko inne czasy niż dziś co prawda i technologia dopiero wchodziła pod strzechy, ale jednak była już na tyle używalna, że rzut oka na trasę pozwoliłby oszczędzić kilka godzin oraz uniknąć wpadki :)

Wpisałem trasę z Krakowa do... Bułgarii, niby normalne mapy TomTom w odpowiedniej wersji z tamtych czasów. Nie spojrzałem dokladnie na rozkład trasy. Jazda w nocy. No to jadę, jadę, Polska, Słowacja, zaczęły się tereny, których nie kojarzę dokładnie, ale jadę i dojeżdżam w pewnym momencie do terminala granicznego... Chciałem jechać przez Węgry i Rumunię, zatem spodziewałem się węgierskiej granicy (którą zresztą znałem z wcześniejszych tras w inne miejsca).

Srodek nocy, ale mimo wszystko coś mi nie pasuje- Polska jest w Schengen od ponad roku, poza tym sama granica wygląda inaczej, terminal jest "żywy". Pytam jednego gościa, którędy na Węgry, a On mówi, że przecież jestem na granicy słowacko- ukraińskiej. Po salwie śmiechu ode mnie i dziewczyny i odpowiednim- tym razem z dokładnym sprawdzeniem trasy- przestawieniu nawigacji, wróciliśmy na poprzednio zaplanowany szlak. W sumie straciliśmy najwyżej 2h, ale blamaż konkretny.

Od tej pory przestałem się śmiać z ludzi, którzy podążając za wskazówkami GPS zjeżdżają ze schodów albo wjeżdżają do jeziora :P
Góra
 Profil Relacje PM off
2 ludzi lubi ten post.
 
      
#32 PostWysłany: 20 Sty 2015 20:38 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 17 Sty 2011
Posty: 1476
złoty
To że kiedyś zdarzyło mi się zapamiętać godzinę odlotu jako godzinę o której powinienem się pojawić na lotnisku - i co za tym idzie przegapić lot, to szczegół. Ale ostatnia wizyta w Londynie była interesująca pod względem pewnego rodzaju "nieszczęść"...

Otóż, rano, ale nie jakoś bardzo wcześnie mieliśmy z małżonką lot. Jako wspaniały mąż poszedłem wcześniej do marketu kupić "świeże" bułki i coś na nie - tak aby niemogąca się obejść bez drugiego śniadania moja lepsza połowa miała coś dobrego na trasę do Modlina, lot i dojazd do Lądka. Płacąc kartą w kasie spotkała mnie przygoda, bowiem kasjerka stwierdziła że otrzymała komunikat by zatrzymać kartę i wezwała swoją przełożoną. A ta zaznajomiła moją kartę z nożyczkami. Ale ok, po pierwsze była to rezerwowa karta na wyjazd, a po drugie nie za bardzo miałem czas na wyjaśnienie tej sytuacji.

Gorzej było w Londynie - karta Alior Kantoru w funtach miała służyć do wypłaty w bankomacie (pierwsza wypłata darmowa) i potem płacenia hotelu, wstępów i wydatków. Ale przy pierwszej próbie, czyli doładowania karty oyster małżonki, okazało się że coś nie za bardzo działa. Bankomat też coś nie chciał współpracować... Później w sklepie na samoobsłudze dokładniej posprawdzałem kartę i wyglądało że chip coś przestał działać... Na szczęście miałem bardzo rezerwową kartę kredytową i nią płaciłem przez cały wyjazd, ale cóż - 6% prowizji na przewalutowaniu z GBP. Wniosek na przyszłość - kartę nieużywaną przez rok lepiej przetestować przed wyjazdem ;)
Góra
 Profil Relacje PM off
2 ludzi lubi ten post.
 
      
#33 PostWysłany: 20 Sty 2015 21:44 
Redaktor F4F

Rejestracja: 08 Kwi 2012
Posty: 3877
Loty: 39
Kilometry: 33 222
Hehehe ja też jadąc po raz pierwszy do Danii (FR KRK-BLL od 39 PLN OW [*]) miałem ze sobą nowiutką kartę, którą zablokowałem w duty free na lotnisku w Krakowie błędnie wpisując PIN. To, że koledzy byli źli, że z zakupów w duty free to nic, jechałem do Danii z 200 DKK w kieszeni - jak łatwo policzyć starczyłoby to na 4-5 piw.

Na szczęście na miejscu odbierała mnie ekipa powitalna i oddałem pieniądze kumplom po powrocie do Polski.

Przypomina mi się inna zabawna historia, znana już Forumowiczom z Krakowa :D otóż moje pierwsze podejście do Milanu. Historia przydługa, ale moim zdaniem warto przeczytać ;)

To był mniej więcej ten okres, który przypada pomiędzy zarejestrowaniem się na Forum, napisaniem 10 bzdurnych postów z pytaniem o takie oczywistości, że aż wstyd, a rozpoczęciem regularnego korzystania po upływie pół roku. Tak więc nie zrobiłem wcześniej jakiegoś szczególnego researchu na temat miejsca, do którego się wybierałem.

W Milanie znalazłem się z jednego konkretnego powodu - lecąc na randkę. Luba akurat zaczęła stypendium w Bordeaux (z 39 kg bagażu rejestrowanego w EasyJet), był to już zimowy rozkład Ryanaira, więc i przesiadki do tego miasta nie chciały się jakoś złożyć, zdecydowaliśmy więc - spotkajmy się w połowie drogi! Padło na północne Włochy oraz odpowiednio Bergamo i Malpensę. Z tym, że ja przylatywałem dzień wcześniej (a raczej noc wcześniej, biorąc pod uwagę, że samolot lądował grubo po 23).

W samolocie jeszcze poznałem dziewczynę, która kończyła te same studia co ja i tak jak ja wybierała się na spotkanie - tyle, że ona z przesiadką do Sevilli, do chłopaka, którego poznała we Franticu (serio??). Pogadaliśmy trochę w samolocie, po czym pojawiła się propozycja wspólnego przeczekania nocki na lotnisku Orio-al Serio. W sumie miałem ze sobą jakąś wiśniówkę, więc może i by zleciało, ale miałem ustawiony nocleg przez CS w mieście, pożegnałem się więc biegnąc na ostatni chyba shuttle bus. Teraz mogę powiedzieć, że trzeba było zostać, ale człowiek młody to głupi. Raźno ruszyliśmy (ja i shuttle bus) w stronę Milanu, a ja sam nie mogłem się doczekać zobaczyć kawałek miasta nocą (mając jeszcze wtedy jakiekolwiek złudzenia wobec tego miejsca). Napisałem do swojej hostki (Iranki) smsa, że jestem już w autobusie, do godziny na Centrale, szybki nocny autobus i się widzimy. Jedziemy.

Po 10 minutach przychodzi sms, jednak nie od hostki, a od Lubej, z pytaniem czy doleciałem. Ja, że tak i jadę już do miasta i widzimy się jutro! Zdążyłem dojechać do miasta, poczekać w okolicach Centrale na nocny autobus nr X (nie pamiętam już; ale opowiadając tą samą historę dwa dni później w czasie kolacji naszym włoskim hostom z airbnb odłożyli oni w tym momencie sztućce i powiedzieli: "jeżeli są tutaj miejsca/rzeczy których trzeba doświadczyć tylko raz i już nigdy nie wrócić, to ten autobus był jedną z nich - bezdomni dosłownie w nim mieszkają" - co w sumie było prawdą). Czekając na autobus zapytałem jednych potencjalnych współpasażerów z przystanku o drogę - trzech czarnych młodzieńców w złotych łańcuchach. Nie odpowiedzieli nic, a ja naiwny pomyślałem, że to po prostu turyści z Holandii.

Automat biletowy oczywiście nie działał, w autobusie biletów nie dało się kupić. Podszedłem w autobusie do jedynej w miarę białej parki wyciągając wydruk z google maps i pytając o moję ulicę. Cóż za szczęście! Okazało się, że mam wysiąść tam gdzie oni. Otóż jak już wysiadłem okazało się, że powinienem był przejecheć jeszcze ze trzy przystanki, ale przynajmniej nazwa ulicy się zgadzała. Postanowiłem zadzwonić do hostki z CS, wychodząc z słusznego założenia, że będę zły dzwoniąc spod jej drzwi, skoro nie odpisała już na dwa moje smsy.

I tutaj zaczyna się zabawa: Vodafone po włosku powiedział mi, że taki numer nie istnieje. Pomyślałem: cóż, mam jej adres (sam numer domu - a nuż była to jakaś córka szacha, która mieszka w pałacu?) więc pójdę tam, odnajdę jej nazwisko i wejdę. Łatwizna. Po drodze musiałem tylko ominąć jedną knajpę w której chyba nie tyle był transmitowany mecz, co toczył się wewnątrz, bo chłopaki prali się gębach równo. Niezrażony wszysktkim niepowodzeniami odnalazłem wreszcie właściwy numer, a tam 60 nazwisk na domofonie. Żadne nie pasowało do tego poszukiwanego przeze mnie. Zadzwoniłem do trzech, gdzie nie było żadnego nazwiska. Później do 3 losowych. Po raz pierwszy tej nocy usłyszałem wreszcie coś poprawnie po angielsku, a brzmiało to mniej więcej jak "fuck you" (była 1:30 w nocy, w sumie się nie dziwię).

Na dole budynku znalazłem Turka z kebabem. Zamykał już, nie wiem skąd przyszło mi do głowy, że może mieć coś wspólnego z Iranką, ale zawsze warto spytać. Pokazałem mu jej nazwisko w swoim telefonie, ale nie sądzę, że zrozumiał o co mi chodziło, pewnie myślał że chcę gdzieś od niego zadzwonić, bo strasznie wrzeszczał wyrzucając mnie za drzwi.

W tym samym budynku była knajpa na dole. Po dłuższej chwili znaleźli włocha mówiącego po angielsku - był na erasmusie w Glasgow:
- Wherr arr you frrom??
- Poland
- Oooh I love Poland! Piwo, k*&#a, d*&%^#@i
- Indeed

Zacząłem rozglądać się za jakimś planem B odnośnie mojego noclegu. Mogę u Ciebie zanocować? Mam dobrą wódkę z Polski i mogę spać nawet w kuchni na podłodze
- No.
To mówię, że pójdę spać w parku
- No, to zbyt niebezpieczne, pełno tu imigrantów.
-No to co, ja się pytam?!
-Po drugiej ulicy jest hotel.
Idę w takim razie do hotelu, poddając się i mając siebie samego nie za hardkora survivalu niczym Bear Grylls lub ludzie sypiający na placu zabaw w Torp, tylko za jakiegoś all inclusive turystę ale trudno - mus to mus! Hotel zamknięty, dzwonię domofonem:
- Good evening, do you speak English?
- Eee?
- Do you...?
- NO. No English, no. Thank you.
Odłożył słuchawkę.

Cóż mi zostało: idę w tą stronę skąd przyszedłem, mając nadzieję, że to właśnie TAM jest centrum (cokolwiek to znaczy). Natrafiam na bar, gdzie wcześniej był mecz. Raz się żyje.

W wejściu spotykam sympatyczną parkę. Pytam ich o to samo: wódka + moje kawały w zamian za kawałek podłogi. Mówią, że bardzo chętnie uratowaliby moje życie, ale mają dzisiaj inne plany. Ale dowiaduję się, że w środku jest internet. No to wchodzę, zamawiam piwo. Nawet jakoś gładko przychodzi mi zapłacenie mi za nie, chociaż to jedno z pierwszych zderzeń z "zachodnią cywilizacją" i piwo w tej knajpie kosztuje z 8 euro. Pytam o internet - jest, ale zaraz zamykamy. Ta sama gadka z barmanem na temat mojej wódki i kawałów, odmowa i ostrzeżenie przed pytaniem o to samo kelnerki - jej chłopak i jego koledzy siedzą w rogu i oglądają powtórkę powtórki meczu. Kelnerki? To akurat by mi nawet do głowy nie przyszło.

Siadam przy stoliku smętnie pijąc piwo, odpalam kompa. Dostaję smsa. Oczywiście nie od kogoś, kto miałby mnie przenocować w Milanie - to tata: "Synu, żyjesz? Miałeś napisać jak dotrzesz." Ale co niby miałem napisać? Że będę spał w parku, pewnie ktoś mnie okradnie, ale raczej nie zabije i w ogóle to pada deszcz (padał wtedy deszcz, he he) i czekam tylko, aż ktoś włączy mi smutną muzykę?

Oczywiście żeby móc połączyć się z internetem trzeba mieć włoski numer telefonu. Serio??? Udaje mi się namówić kogoś ze stolika obok, by mnie zalogował i szczęśliwie odpalam gmaila... A tam X wiadomości od mojej hostki, pierwsza to "My mobile is dead..." oraz następnie pytania, gdzie jestem, gdzie jestem po raz ósmy, czy wszystko w porządku, itd. Ostatnia wiadomość przyszła około 40 minut temu. Bez większej nadziei odpisuję, że jestem w barze pełnym kiboli ulicę dalej, pewnie zaraz ktoś spórbuje mnie zabić, pada deszcz i właśnie włączam smutną muzykę.

Odpisała po dwóch minutach i to był chyba pierwszy i jedyny raz, kiedy dosłownie wypiłem piwo na hejnał, mówiąc "narka!" wszystkim, którym wcześniej oferowałem wiśniówkę wybiegając z knajpy. Czekała na dole, paliła papierosa. Byłem tak wzruszony, że nikt dzisiaj mnie nie zabije, że zapytałem czy mogę ją przytulić. Na górze napiliśmy się jeszcze jakiegoś alkoholu, wręczyłem jej jedną butelkę wódki, zjedliśmy makaron.

Na drugi dzien cały i zdrowy poszedłem spotkać moją Ukochaną, szczęśliwy że wciąż żyję jak nigdy dotąd :D
Ja też uważam, że nie do końca dobrze zaplanowałem sobie tą część wyjazdu...
Góra
 Profil Relacje PM off
43 ludzi lubi ten post.
 
      
#34 PostWysłany: 21 Sty 2015 01:19 

Rejestracja: 02 Lis 2014
Posty: 577
Zbanowany
Cytuj:
ludzie sypiający na placu zabaw w Torp
:D :D :D
A ja myślałem że zdarzył się dotąd tylko 1 ludź.
Góra
 Profil Relacje PM off
2 ludzi lubi ten post.
 
      
#35 PostWysłany: 22 Sty 2015 23:19 

Rejestracja: 02 Lip 2012
Posty: 930
niebieski
nie na temat i pewnei posypia sie okrzyki dezaprobaty

ludzie czytam Wasze opowiesci i rece opadaja nad przyszloscia kraju
sprawdzacie kolegom czy zabrali dokument tozsamosci oraz czy maja ten dokument wogole wazny ??

przeciez oni sie niebawem zgubia na korytarzu w PUP-ie idac by sie zarejestrowac na bezrobotnego
Góra
 Profil Relacje PM off
10 ludzi lubi ten post.
 
      
#36 PostWysłany: 23 Sty 2015 00:04 

Rejestracja: 15 Lis 2014
Posty: 1403
Loty: 214
Kilometry: 377 962
srebrny
To jest wątek "największe wpadki", więc raczej jasne było, że mądrych zachowań będzie tu jak na lekarstwo. Czytając to każdy może spróbować wyeliminować wpadki w przyszłości, ale nie ukrywam, że u mnie to sprawdzanie kolegom dokumentów też rozbawiło :D
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#37 PostWysłany: 23 Sty 2015 00:14 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 02 Paź 2013
Posty: 1322
Loty: 131
Kilometry: 226 854
niebieski
Powrót z wakacji.Lądowanie około 24.00 FNC-LGW ok. 6-8 rano transfer megabus do londynu. Córka dawała radę cały czas. Żona ledwie jedzie (choroba lokomocyjna + ciąża która wyszła na wakacjach) i nic się nie odzywa a kierowca cały czas gaz, hamulec i tak cały czas. Patrzę gdzie wyląduje paw żony. Siedziała za kierowcą ;-)

Dojechaliśmy około 8. Żona blada odpoczywa koło london eye na ławce. Odlot o 13.25, bramki zamykają o 12.50 bodajże. Czasu mnóstwo więc idziemy na piechotę do stacji "pks" victoria. Miał być uber ale żona odmówiła, wiadomo bała się pawika.

Śniadanie na viktorii. Pyszna jajecznica z dodatkami. Wszyscy szczęśliwi.
Nagle szok, już prawie 11 a do LTN się trochę jedzie a to środek dnia. Szybko na pks i od razu do autobusu.
Liczę czas jaki został. Wychodzi na to że może zdążymy. Z nerwów wypiłem pół 1,5 l. napoju.
Po drodze korek i kontrola kierowcy przez kogoś z megabusa, 30 min w plecy.

Reszta napoju wypita. Jedziemy. Żona z córką siedzą w 1 rzędzie, ja z inną pasażerką za nimi.
Żona znowu zielona i mówi, że nie wytrzyma. Ma nosa bo za chwilę paw zniknął w małej plastikowej torebce. Chwilę później miałem już kilka torebek od współpasażerów. Oddałem małżonce. Przydały się. reszta podróży wygląda tak: Paw żony, w miedzy czasie pytanie czy zdążymy. Mówię że chyba tak. Wiem że nie. Szukam nstpnych lotów. Są! do KRK i do WAW a my chcemy do WRO. O kosztach nawet nie myślę.
Żona na to: paw. Ok piję kolejną wodę i już wydudniłem z ponad 2,5 l.

Ok jesteśmy na lotnisku. Wow. Kurde ale jest 12.50 i już właśnie bramki zamknięte ale lecimy biegiem.
Żona z córką na luzaku, ja z 3 torbami. Szuram nogami bo nie mogę ich podnieść ( pęcherz moczowy wypełniony na 200%) No ale szuram, może zdążymy. No i stękam bo tak mi lepiej.

Wynurzamy się do hali przed security a tam ludzkie odzwierciedlenie gry snake z nokii.
Szukam żony i córki, nie ma ich. Są!! prawie przy security. Nurkowała pod taśmami. Taki rodzaj fast track'u.
No ta ja za nimi jak dupa bo wyprzedzam całego węża. Mówię jakieś bzdury że żona tam z przodu itp.
Ogólnie tłuszcza niezadowolona.
Dalej:
Przy security dwa pojemniki do ponownego sprawdzenia plus test kremu do opalania.
Biegniemy dalej, znaczy ja dalej szuram i stękam. Najdalej chyba położona bramka.
Przyszurałem do branki a tam ludzie czekający do WRO.
Samolot się spóźnił. Lot się udał. W nawiasie przy pisuarze w trakcie mojej kolejki zmieniło się troje ludzi.
Nigdy więcej takich akcji.
Góra
 Profil Relacje PM off
18 ludzi lubi ten post.
 
      
#38 PostWysłany: 23 Sty 2015 00:54 

Rejestracja: 20 Lut 2012
Posty: 5134
srebrny
Hetman napisał(a):
nie na temat i pewnei posypia sie okrzyki dezaprobaty

ludzie czytam Wasze opowiesci i rece opadaja nad przyszloscia kraju
sprawdzacie kolegom czy zabrali dokument tozsamosci oraz czy maja ten dokument wogole wazny ??

przeciez oni sie niebawem zgubia na korytarzu w PUP-ie idac by sie zarejestrowac na bezrobotnego

spoko moze kiedys dorosna :)
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#39 PostWysłany: 23 Sty 2015 19:37 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 25 Wrz 2014
Posty: 2869
niebieski
Moze lepiej ze sie zgubią, chciałbyś takiego zatrudnić?

To jeszcze jednak historia. Moze nie taka mocna ale chyba wpasowuje sie w temat

Lot z US. Mam wstępnie przyklepane miejsce przy oknie na końcu a340. Ale przy oddawaniu bagażu pytam jeszcze czy moze mógłbym gdzies do przodu. Pani szuka i mówi ze spoko. Ma dla mnie miejsce w połowie samolotu a konkretnie tuż za przedzialem środkowym wiec w ogóle wypas bo wiecej miejsca na nogi (nie ma przede mną foteli tylko ściana). Wiec oczywiscie wziąłem. Sie okazało że to było okno bez okna. Ale to było najmniejszą przykrością. Ten rząd okazał sie byc rzędem dla matek z małymi dziećmi, na ścianie przewijaki itp. Przez całą podróż "muzyka" i zapachy związane z serwisowaniem bobasów. Byłem jedyny pci odmiennej. Zero spania przez cała noc. Masakra. I to na ochotnika.
Po tej przygodzie zacząłem uważniej przeglądać dane samolotów i układ siedzeń.


Wysłane z mojego iPhone (łatwo zgadnąć po błędach z "ułatwiacza" pisania), przez Tapatalk
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
3 ludzi lubi ten post.
 
      
#40 PostWysłany: 23 Sty 2015 22:49 

Rejestracja: 08 Mar 2014
Posty: 12
Szkoda, fajny prześmiewczy o Nas był topik...
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 111 posty(ów) ]  Idź do strony Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następna

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 9 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Przeszukaj temat:
  
phpBB® Forum Software © phpBB Group