Akceptuję i chcę ukryć komunikat Fly4free.pl korzysta z technologii, takich jak pliki cookies, do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu automatycznego personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu na stronie. Technologię tę wykorzystują również nasi partnerzy. Szczegółowe informacje dotyczące plików cookies oraz zasad przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności. Zapoznaj się z tymi informacjami przed korzystaniem z Fly4free.pl. Jeżeli nie wyrażasz zgody, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim komputerze, powinieneś zmienić ustawienia swojej przeglądarki internetowej.



Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 2 posty(ów) ] 
Autor Wiadomość
#1 PostWysłany: 02 Cze 2016 09:03 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 25 Maj 2012
Posty: 66
Loty: 37
Kilometry: 115 741
Dokładnie o piątej rano samolot linii China Estern delikatnie dotknął płyty lotniska w Manili, terminal 1, ta wzmianka o terminalu jest istotna, bowiem w Manili są cztery terminale, usytuowane w różnych częściach miasta, aby tam dotrzeć należy zabrać się taxi lub jeepnay.
Moje obawy o bagaż okazały się na wyrost, nie było nadzwyczajnej kontroli, odetchnąłem
z ulgą. Wreszcie wyszedłem na zewnątrz, uderzyła mnie fala ciepła, wschodzące słońce, budzący się dzień przywitał mnie w Manili.
Przed terminalem rozsiadłem się i oczekiwałem Francisa, czyli Franka, Filipińczyka z Manili, do którego zadzwoniłem tuż po wylądowaniu, to on miał być moim przewodnikiem i pomóc mi rozdać dary na Cmentarzu Północnym. Wcześniej skontaktowałem się z nim na Facebooku, spoko gość.
Głośne „Hello Darek”, wyrwało mnie z porannej kontemplacji, to był Franek, toczka
w toczkę, jak ze zdjęcia, na pierwszy rzut oka, sympatyczny koleś, z małym plecaczkiem, uśmiechnięty od ucha do ucha, biegle mówiący po angielsku. Wsiadamy do taxi i ruszamy do centrum, pierwszy przystanek to kantor wymiany walut; następnie śmigamy do miejsca, gdzie mogę zostawić jeden plecak z darami, które zabiorę w dalszą podróż, a mianowicie na wyspy Caramoan, ale o tym nieco później. W GH przepakowałem się w dalszą podróż, zostawiłem depozyt całe 20 Peso przechowanie bagażu na jeden dzień, czyli torba pełna prezentów dla dzieci z małej wyspy na Pamilacan, bezpiecznie oczekiwała na swoją ostatnią podróż.
W lodówce zostawiłem smakołyki na śniadanie wielkanocne, szynka i kabanosy, polskie akcenty zawitają na stole na Pamilacan.
Kiedy umieściłem w bezpiecznym miejscu mój balast wreszcie ruszyłem z Frankiem na Północny Cmentarz, na którym, na obszarze 3km mieszka nieoficjalnie dziesięć tysięcy ludzi, wśród nich sporo zapomnianych dzieci przez resztę świata.

Image

Ci biedni ludzie mieszkają w grobowcach, za zgodą właścicieli tychże monumentalnych nagrobków, za tę możliwość muszą dbać o grobowce, czyścić je, w razie potrzeby odmalować, zapewnić tym kamiennym pozostałościom po umarłych pełną konserwację. W „grobowych domkach” mają swoje małe kuchnie, toalety, sypialnie, tam rodzą się i umierają członkowie ich rodzin. W tej nekropolii biegają radosne, uśmiechnięte dzieci, dla których to jest ich naturalne środowisko, bowiem tutaj przyszli na świat, tutaj żyją dniem codziennym, to dla nich wiozę dary od polskich rówieśników. Dokładnie rok temu, przekroczyłem bramę tego kamiennego świata, udałem się śladami Martyny Wojciechowskiej, ale za nim znalazłem się po drugiej stronie, musiałem użyć pewnego fortelu. A mianowicie nie wolno turystom wchodzić na teren cmentarza, jedynie można wejść za zgodą szefa posterunku Policji, która znajduje się obok. Poszedłem do szefa tutejszego komisariatu, początkowo nie było mowy, ale gdy usłyszał, że znam Martynę W. od razu zmiękł, oddelegował nawet policjanta, który oprowadzał mnie po cmentarzu prawie trzy godziny. Wtedy, kiedy zobaczyłem tę jakże inną rzeczywistość, ludzi, którzy starają się „ normalnie żyć”, aczkolwiek w tak odmiennych warunkach, sąsiadując na co dzień z umarłymi, pomyślałem, że trzeba im pomóc, w takim zakresie, w jakim jestem w stanie, zorganizować siebie i innych.

Image

I tak wsiadłem z Frankiem w trycykla i ruszyliśmy rozdawać dary, zatrzymaliśmy się przy grobowcu Prezydenta Ramosa, mój przewodnik zawołał dzieci. Na początku przybiegło około dwudziestu osób, zaś potem chyba z dwieście wraz z rodzicami. Farbki, kredki, pisaki z wypchanej po brzegi torby powędrowały do wyciągniętych niezliczonych rąk, za którymi odsłaniały się zabiedzone, zasmarkane, ubogo ubrane szkraby, i podrostki ale na wskroś wesołe, uśmiechnięte, jak to naprawdę wyglądało oddają liczne zdjęcia, które nie są przekoloryzowane, tylko wiarygodne do bólu.

Image

Resztę darów rozdałem jadąc trycyklem dzieciakom, które nie wiedziały o tej akcji lub nie dobiegły na miejsce spotkania, bowiem mieszkają w dalszej części cmentarza. Oprócz prezentów dla najmłodszych, miałem też wpłatę pieniężną, którą przekazałem najbiedniejszej rodzinie, zamieszkującej Cmentarz Północny. Po trzech godzinach byliśmy totalnie wykończeni, ale zadowoleni z przeprowadzonej akcji, te uśmiechnięte twarze rekompensowały wszystkie bolączki dotychczasowej podróży. Zapomniane dzieciaki przez świat, ale nie przez nas, może za pomocą tych kredek, pisaków i farbek choć trochę pokolorują sobie swoje szare dzieciństwo.
To były moje najpiękniejsze i najbardziej wzruszające chwile w mojej już 12 letniej podróży po Azji . Po wypełnionej misji udałem się z Frankiem do pobliskiej knajpki Ping Ping,
w której zamówiliśmy Lechon Pork, czyli prosiaczek z rożna i browara.
Następnie Franek oprowadził mnie jeszcze po Manili, chciał jechać taksówka, ale ja stanowczo odmówiłem, wolałem jeepneyem, to amerykańskie, kolorowe auta, które zastępują autobusy, których w Manili nie ma. Po prostu wsiadasz i raczej nie wiesz, dokąd jedziesz, z przodu jest jakaś kartka, ręcznie napisany kierunek np. Cubao, kurs to przeważnie max dziesięć Peso ( czyli sześćdziesiąt groszy ).
I tak nudziliśmy się przemierzając stolicę, jedyne ciekawe miejsca dla turystów to market albo walki kogutów, czyli sarong manok.





Po wojażach miejskich, pożegnałem się z Frankiem, podziękowałem za pomoc obrałem kierunek dworzec autobusowy. Tam już poczułem zbliżające się Święta, czuć je wszędzie, tłumy na dworcu, wszyscy obładowani kurami, jajami, małymi świnkami, pełne torby jedzenia. Autobus do Naga już stał, kupiłem bilet i o pierwszej w nocy miałem dotrzeć na miejsce, mini Vanem do Sabang , a stamtąd łodzią na wyspy Caramoan, gdzie w końcu zrzucę plecak i po trzech dniach i trzech zmianach czasowych wreszcie odpocznę,

neronek
_________________
http://neronek.geoblog.pl/podroze

https://www.facebook.com/neronek
Góra
 Profil Relacje PM off
14 ludzi lubi ten post.
2 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
Tydzień na Langkawi za 2841 PLN. Loty z Berlina i noclegi w 4* hotelu Tydzień na Langkawi za 2841 PLN. Loty z Berlina i noclegi w 4* hotelu
Odkryj Portugalię: Porto i Azory w jednej podróży z Wrocławia za 825 PLN Odkryj Portugalię: Porto i Azory w jednej podróży z Wrocławia za 825 PLN
#2 PostWysłany: 02 Cze 2016 10:24 

Rejestracja: 20 Gru 2011
Posty: 3045
złoty
Gratulacje za pomysł i realizację.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 2 posty(ów) ] 

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 2 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Przeszukaj temat:
  
phpBB® Forum Software © phpBB Group