rafafi napisał(a):
Wydaje mi się, że jest tak, że każdy na drodze martwi się o siebie. Dzięki temu że się martwi, nie chce swojej krzywdy, wypadku, uszkodzenia samochodu - inni też są na drodze bezpieczniejsi. Słowem w jadąc mieście w Maroku przede wszystkim martwisz się o siebie. Inni - to jest ich problem. Czasami szło na centymetry ale w sumie przez 12 dni nie zaliczyłem żadnej ryski a przejechałem przez parę Medyn.
Tak, to są IMHO bardzo trafne spostrzeżenia, ale to oczywiście nie znaczy, że jeździ się bezpiecznie. Dla mnie bezpieczna jazda, to taka, która zakłada możliwość popełnienia błędu, zarówno własnego jak i innego uczestnika ruchu. Tak definiuję styl "europejski", co oczywiście nie znaczy, że wszyscy w Europie tak jeżdzą (szczególnie w PL). Maroko, to jest jeden z takich krajów, gdzie jazda po "europejsku" się nie sprawdza i może powodować dodatkowe zagrożenie. Dodałbym jeszcze, że generalna zasada to coś w stylu "pierwszeństwo ma ten, który jest choćby odrobinę z przodu". Tak jak zauważyłeś - najbezpieczniej jest starać się jeździć stylem najbardziej zbliżonym do lokalsów. Pieszych przepuszczać nie należy, a już na pewno nie na pasach na dwupasmówce bo wszyscy głupieją. Pieszy nie wie co ma robić, a pozostali kierowcy wyprzedzają z każdej strony, gdzie tylko jest miejsce. W miastach należy jechać na zderzaku i wciskać się w każdą, nawet najmniejszą szczelinę. Jeśli zostawisz odstęp, miejscowi dostaną furii (zajeżdzanie, klaksony) i i tak się wcisną na chama, żeby żadnego odstępu nie było. A najpiękniejsze jest chyba to, jak chcesz skręcić w lewo i czekasz aż auta z naprzeciw przejadą. W czasie takiego oczekiwania, nawet jeśli wydaje się, że nie ma miejsca, zostaniesz otoczony ze wszystkich stron i najprawdopodobniej wyprzedzony.
Rzecz jasna, w dobrym tonie jest częste używanie klaksonu. 
Gdyby posługiwać się statystyką w podróżowaniu po świecie to w wielu krajach nie wynajął bym samochodu ze strachu a do wielu krajów w ogóle bym się nie wybrał. A i tak ponoć najwięcej wypadków zdarza się w domu 
