@Lux Express
Dzisiaj rano (wcześnie rano, bo o 6:30) w Warszawie kuriozalna sytuacja... Luxowi zaginął autokar!
Autokar do Krakowa przyjechał jak zwykle z wyprzedzeniem, żeby zabrać ludzi. Po czym szybko zmienił na wyświetlaczu trasę z "Kraków" na "Rzeszów", zabrał 6 pasażerów (słownie: sześciu) i odjechał o 6:20.
Następuje komedia pomyłek i niedomówień. Autokar do Krakowa nie przyjeżdża od dłuższego czasu. Na dworcu są także kierowcy, którzy tego dnia mają wykonywać kurs do Krakowa. Czas mija, grupa około 30-40 osób przebiera nogami zastanawiając się co ciekawszego można by porobić w sobotę tak wcześnie rano.
Po jakimś czasie zaczynają się telefony na infolinię. Kolejne zderzenie z rzeczywistością - polska infolinia pracuje tylko od poniedziałku do piątku. Długi, długi okres czekania i komuś w końcu udaje się dodzwonić na estońską. Nie są w stanie jednak pomóc. Pani nie może nic zrobić, bo GPS pokazuje jej, że autokar do Krakowa przecież wyruszył i to nawet chwilkę przed czasem (tak tak, ten który zmienił sobie na "Rzeszów"). Kierowcy są tak samo zdezorientowani i wiedzą tyle samo co pasażerowie. Informacji na temat ewentualnego pojawienia się kiedyś autokaru dla pasażerów do Krakowa nie uzyskują z infolinii Lux Express, a od... osoby technicznej na zajezdni. Która nie wie, kiedy przyjedzie jakiś autokar, bo przecież wysłał już autokar, który miał jechać do Krakowa i co on poradzi na to, że pojechał do Rzeszowa?
To co, został porwany?
Sytuacja się przeciąga, a konkretnych informacji jak nie było, tak nie ma. Niektórzy tracą cierpliwość i udają się na Młociny na Polskiego Busa, który ma odjechać o 9 (czyli 1,5h po planowanym odjeździe Lux Express). Kolejne rozmowy z kierowcami, którzy - Bogu ducha winni - też są ofiarą tej sytuacji. Nikt nie może uzyskać nigdzie żadnej konkretnej informacji i sytuacja naprawdę przestaje się robić śmieszna. W pewnym momencie kierowca dzieli się informacją, jakoby rzekomo autobus miał zostać podstawiony za 15 minut. Jeden z pasażerów uzyskuje informację na infolinii, że za pół godziny.
Po pół godziny podjeżdża autobus, ludzie pakują się do środka. Czekamy jeszcze na przedstawiciela Lux Expressa, który miał rzekomo przeprosić za niedogodności. Nikt taki nawet nie pokazuje się pasażerom, podobno dał kierowcom vouchery i się zmył. W imieniu Lux Express przepraszają więc kierowcy, którzy - jak już pisałem - też są ofiarami tej sytuacji. Koniec końców odjeżdżamy z 2 godzinnym opóźnieniem i z takim samym opóźnieniem przyjeżdżamy do Krakowa.
Na pocieszenie pasażerowie dostają na pokładzie wodę, słuchawki (chyba nie dla wszystkich starczyło) oraz voucher -50% na jeden przejazd.
Kierowcy pytani o przyczyny sytuacji wskazują na kierowców mających jechać do Rzeszowa, którzy jakoby "podebrali" im autokar (rzeczywiście autokar podjeżdżając na Marymont miał napisane "Kraków"). Jednym słowem - wstyd, po prostu zabrakło jednego autokaru. Różne nieprzewidziane rzeczy oczywiście się zdarzają, ale niepojętym jest dla mnie całkowity brak komunikacji i rzetelnej informacji nie tylko względem pasażerów, ale nawet kierowców. Spóźnienia są nieodłączną częścią tego "biznesu", ale mając w nazwie przedrostek "Lux" traktujmy siebie nawzajem poważnie, bo nie jest wielką sztuką należycie reagować w takich sytuacjach. Do podróży z Lux Expressem przekonała mnie tym razem tylko i wyłącznie cena, gdybym wiedział ile czasu zmarnuję po drodze to z pewnością wybrałbym inny środek transportu (mając i tak od razu w głowie, że to autobus i trochę będzie jechał).
Odwołując się do jedynego chyba sensownego punktu odniesienia - Polskiego Busa - którym kiedyś zdarzyło mi się kilka razy jechać, to jednak co by nie mówić, tam w przypadku opóźnień była jakakolwiek komunikacja. A tutaj kierowca nie potrafił nawet powiedzieć, czy w ogóle będzie podstawiony ten autobus, a jeśli nie, to czy autobus odjeżdżający za 4 godziny będzie w stanie zabrać oczekujących "zaległych" pasażerów. Dzisiaj duży minus dla Lux Expressa.
Ciekawi mnie jeszcze jedna rzecz. Gdyby ktoś, powiedzmy po 1,5h czekania bez żadnej informacji co do dalszego rozwoju sytuacji stracił jednak cierpliwość i wybrał się na pociąg - zwrócilibyście poniesione koszty?
