U mnie były jajka w formie na życzenie - zwykle braliśmy omlet, który był pyszny. Masło to było masło. Pieczywo - to były lekko zapiekane takie małe bułeczki, ciepłe. Sok z papayi, owoce: papaya, arbuz, banany. Na życzenie kawa lub herbata - dzbanek na 2 osoby. Wszystko świeże i smaczne, w przeciwieństwie do hotelu All Inclusive w Varadero, gdzie trzeba było uważać, żeby nie zjeść nic... popsutego: bo albo niedopieczone surowe mięso albo dopieczone, ale wcześniej źle przechowywane i po prostu zaczynało się psuć.
Ale ogólnie ws. drożyzny się zgadzam w 100%.
...i nie dość, że drogo to nic nie ma: nie spotkałem ani jednego sklepu (jakiegokolwiek), w którym można byłoby po prostu kupić: pieczywo (jakiekolwiek), masło (jakiekolwiek) i przysłowiowe "coś" do kanapki (cokolwiek).
Ogólnie cieszę się, że byłem i jeszcze raz (w sensie ten pierwszy raz) bym pojechał. Ale poza pięknymi plażami i pogodą - wielka bieda. Bo nawet owa "szczęśliwość" mieszkańców jest nieprawdziwa i na pokaz.
A wracając do Casy w Santa Clara, to powiem tak, że mimo iż byliśmy z niej zadowoleni, to na końcu był totalny zgrzyt - bo "już zapłacone" a potem "już odbyte". A poszło o to, że - wcześniej się zapowiadając - prosiliśmy o tę samą "taksówkę" (rzecz jasna zaprzyjaźniona taksówka właściciela Casy), żeby nas odebrała z Viazula i zawiozła na lotnisko. To gostek przestał odpowiadać na maile, formularze kontaktu, czy przez FB - dopiero groźba "odpowiedniej opinii" w internecie podziałała. Oczywiście mówię o płatnej taksówce, nie za darmo.
Kuba jest super! ...na jeden (póki co) raz  |
