Podejrzewam, że przy wszechobecnej miłości do kuchni gruzińskiej po tym poście zostanę zlinczowany, albo conajmniej uznany za osobę bez gustu smakowego, ale co tam. W końcu to jedzenie, więc i opinia całkowicie subiektywna, a o gustach podobno się nie dyskutuje.
Będąc w Stepancmindzie w Kazbegi Good Food (opisane w stosownym wątku) spróbowałem dwóch miejscowych dań. Pierwszym była abachazura, czyli jak dla mnie zwykłe kotlety mielone. Smak znany mi ze stołówki szkolnej z poprzedniego stulecia
. Dla uczciwości, te gruzińskie może były ciut lepiej doprawione. Następne było chaczapuri, czyli zwykła margherita. Jedyna różnica w stosunku do pizzy znanej z sieciówek taka, że ser miejscowy, który charakteryzuje się tym, że jest na takim etapie dojrzewania, że jest kwaskowy. Smak również znany mi z czasów dawno minionych (przepraszam za dyletanctwo, w nazewnictwie, nie znam się ) Generalnie niezłe, ale margherita, to nie jest danie, którym bym się zajadał. W tej chwili natomiast wyszedłem z El Depo. Dałem kolejną szansę daniom gruzińskim, zamawiając chinkali z grzybami. Dostałem kołduny z topornego ciasta (miejsce zlepienia jest dla mnie nie do przełknięcia) wypełnione bulionem o smaku identycznym jak zupka Vifona. Na marne pocieszenie, wraz z kolą kosztowało to 7 lari. Żałuję, że nie poszedłem do Maka przy fontannie.
Jakkolwiek Gruzja jest wspaniała, to w mojej opinii tutejsza kuchnia jest siermiężna i niesmaczna jak Związek Radziecki.
Tak czy owak, życzę wszystkim smacznego.
@Marco Manno Kurcze, szkoda, że nie zrobiłem zdjęcia ale chaczapuri na bank było w El Depo i to kilka rodzajów (cała strona menu, z całych trzech w ich menu).
WiFi nie działa.