Forum strony Fly4free.pl
https://www.fly4free.pl/forum/

Jesiennie za kołem podbiegunowym
jesiennie-za-kolem-podbiegunowym,1507,101051
Strona 2 z 2

Autor:  Anonymous [ 15 Paź 2016 23:57 ]
Temat postu:  Re: Jesiennie za kołem podbiegunowym

U mnie widać.

Autor:  olus [ 16 Paź 2016 00:26 ]
Temat postu:  Re: Jesiennie za kołem podbiegunowym

U mnie było widać wczoraj, jak inni nie widzieli :)

Autor:  ananas [ 16 Paź 2016 01:17 ]
Temat postu:  Re: Jesiennie za kołem podbiegunowym

olus napisał(a):
U mnie było widać wczoraj, jak inni nie widzieli :)


miałam i mam dokładnie tak samo

Autor:  ananas [ 16 Paź 2016 12:54 ]
Temat postu:  Re: Jesiennie za kołem podbiegunowym

edit: teraz u mnie już jest oki

Autor:  Washington [ 16 Paź 2016 13:00 ]
Temat postu:  Re: Jesiennie za kołem podbiegunowym

@‌olus‌ A teraz?
No po prostu już nie mogę z tym nowym google. Najgorsze jest to że nie mam pojęcia co robię nie tak. Nową część wrzucę już z innego hostingu

Autor:  olus [ 16 Paź 2016 20:33 ]
Temat postu:  Re: Jesiennie za kołem podbiegunowym

U mnie też ok.

Autor:  kumkwat_kwiat [ 16 Paź 2016 20:47 ]
Temat postu:  Re: Jesiennie za kołem podbiegunowym

Widać, czekamy na więcej!

Autor:  Carollayna [ 17 Paź 2016 12:21 ]
Temat postu:  Re: Jesiennie za kołem podbiegunowym

Ładnie :) Pięknie :)
A ból nogi... Skąd ja to znam...

Autor:  JarekGdynia [ 19 Paź 2016 20:03 ]
Temat postu:  Re: Jesiennie za kołem podbiegunowym

@‌Washington‌
Świetną wyprawe sobie zrobiłeś. Tylko pozazdrościć.
Moja żona też nie chciała podróżować w ciąży. Za to teraz z córeczką sobie odbijamy także szykuj się na latanie z infantem :) Bo to super sprawa, co prawda trochę w tych podróżach trzeba pozmieniać, ale we troje jest jeszcze weselej.
Gratuluje potomka, dbaj o żone.
Tacierzyństwo to super sprawa!

Autor:  Washington [ 26 Paź 2016 23:27 ]
Temat postu:  Re: Jesiennie za kołem podbiegunowym

Noga boli, to prawda – ale nigdzie mi się nie śpieszy a nad głową świeci słońce. Co więcej potrzeba do szczęścia? Tylko pięknej złotej jesieni! A tej wokół jest pod dostatkiem :) W ten sposób powitałem kolejny dzień na szlaku – a potem było tylko lepiej.
Image
Gdy w końcu dopuściłem do siebie myśl o skróceniu trasy i ją w pełni zaakceptowałem, gdy zamiast skupiać się na zaciskaniu zębów i rozrywającym bólu zacząłem cieszyć się powolnym spacerkiem w promieniach słońca i pięknymi widokami – moja wędrówka w końcu nabrała sensu.
Image
Nie tego transcendentnego, o nie – tu niestety muszę w końcu rozczarować tych z Was którzy jeszcze wytrwale czytają relację. Otóż przy samotnej wędrówce po odludziach w pięknych okolicznościach przyrody nie nachodzą nas głębsze myśli ani nie rodzą się wielkie idee ;) Takie rzeczy to albo tylko na filmach, albo ja jestem jakiś wybrakowany ;) Poziom głębi jest porównywalny do tego jadąc autobusem do/z pracy – co będzie w kolejnym odcinku ulubionego serialu, co dobrego zje się dziś na obiad, czy następna część czytanej właśnie książki będzie równie dobra co ta, czy w pracy uda się zrealizować projekt itp. Nuci się piosenki które utknęły złośliwie w głowie albo idzie się bez myśli (nie mylić z bezmyślnie) przed siebie. No bo tak naprawdę czy poza takimi widokami czegoś więcej potrzeba?
Image
Oczywiście, ja na szlaku spędziłem tylko dni 7. Można by pomyśleć – za krótko, co to za odcięcie się od cywilizacji, jak tu odnaleźć własne ja pośród ogromu otaczającego nas kosmosu. Jednakże na szlaku tego dnia spotkałem młodego Duńczyka który szedł od południa całość trasy, miał za sobą już ponad 300km, od miesiąca obcował jedynie sam ze sobą oraz otaczającą go głuszą. I wiecie o czym myślał najintensywniej? Co sobie kupi po zakończeniu wędrówki w supermarkecie :) I że zje swoją ulubioną czekoladę ;)

Ten dzień ogólnie obfitował w interakcje towarzyskie. Przez większość część dnia towarzyszył mi Chińczyk pracujący na co dzień w Sztokholmie. Towarzyszył to może trochę dużo powiedziane gdyż mijaliśmy się po prostu co jakieś 2h – a to on przystawał a ja szedłem dalej, a to następowała sytuacja odwrotna. Dzięki jemu jednak tego dnia zrobione mi zostało pierwsze i ostatnie zdjęcie mojej osoby na szlaku – szkoda było bowiem mi pleców by zabierać ze sobą statyw ;)
Image
Karma jednak szybko się zwróciła, kilka godzin później zawróciłem go gdy zobaczyłem że zbacza ze szlaku.

Ale tak, dobrze widzicie. Na trasie pojawiły się ponownie drzewa. Po dotarciu do Singi szlak staje się węższy i mniej popularny (większość osób odbija w kierunku Nikkaluokta kończąc tam swoje spotkanie z Laponią), a także schodzi z gór. Wraz z wędrówką w kierunku Kaitumjaure widoki stają się coraz bardziej jesienne :)
Image
Aż chce się przysiąść i rozkoszować po prostu promieniami słonecznymi padającymi na twarz.
Image
Czemu nie? Czasu mam aż nadto. Siadam na ziemi i czytam sobie Kindla :) Gdy tyłek zaczyna uwierać – ruszam dalej przed siebie :)
Image
Nie mam ani ambicji ani potrzeby dotrzeć dzisiejszego dnia do Teusajaure. Gdy więc wieczorem napotykam cudowne stada reniferów – postanawiam się rozbić tu gdzie stoję i resztkę dnia jaki mi pozostał spędzić na ich obserwowaniu.
Image
Brykają dosłownie wszędzie wokół, dodatkowo odnalazły by się w fotomodelingu
Image
Oczywiście obserwacja reniferów brzmi bardziej fascynująco niż w rzeczywistości, dlatego po 30min wracam do czytania Kindla. Oj coś czuję że naprawdę zaczyna podobać mi się ta wędrówka :)

CDN

Autor:  Japonka76 [ 26 Paź 2016 23:55 ]
Temat postu:  Re: Jesiennie za kołem podbiegunowym

Zdjęcia boskie jak na bezmyslna wędrówkę przystalo ;)

Wysłane z mojego SM-A500FU przy użyciu Tapatalka

Autor:  adamek [ 03 Lis 2016 14:51 ]
Temat postu:  Re: Jesiennie za kołem podbiegunowym

ależ to jest pyszne. Gratuluje pomysłu, zazdroszczę, zrobię

Autor:  Washington [ 11 Lis 2016 20:10 ]
Temat postu:  Re: Jesiennie za kołem podbiegunowym

W ostatni odcinku relacji z dalekiej północy znajdziecie odpowiedź na pytanie co można robić przez 2,5 dnia będąc pośród niczego, z dala od ludzi i cywilizacji. W skrócie: nic ;) Oczywiście nic niczemu nie równe. Moje wyglądało tak:
Image

Dystans między ostatnim odcinkiem który został mi do przejścia, czyli odcinkiem Teusajaure-Vakkotavare to ledwie 15km. Do odjazdu autobusu z powodu skrócenia trasy zostało mi aż 2,5 dnia. Mimo to z rana namiot zwijałem w wielkim pośpiechu. Powód? Napotkany wędrowiec powiedział że w drodze do Teusajaure mijał dwie osoby. Tymczasem Teusajaure to nie tylko nazwa schroniska górskiego, ale również jeziora – jeziora które trzeba przepłynąć by móc kontynuować wędrówkę. Na szczęście nie musimy dokonywać tego wpław, na miejscu są łodzie wiosłowe.
Image

Dokładnie w ilości sztuk 3. System ich użytku jest bardzo prosty i opiera się na skandynawskim zaufaniu. Jeśli po Twojej stronie jeziora są dwie łódki, jedną z nich możesz użyć i zostawić na drugiej stronie. Jeżeli jednak łódka jest tylko jedna to czeka cię trzykrotna przeprawa – na drugą stronę po drugą łódkę, odwiezienie jej z powrotem na stronę z której wyruszałeś (holując ją na linie) i dopiero następnie właściwa przeprawa. W ten sposób by zawsze po obu stronach brzegu była co najmniej jedna łódka. Proste? Owszem. Ale ja wiedziałem że te dwie osoby przede mną na szlaku to dwójka Chińczyków napotkanych dnia poprzedniego. A jakoś tak po miesiącu spędzonym w Chinach nie mam najlepszego zdania o ich ogarnięciu. Dlatego byłem pełen obaw że oni o tej zasadzie nigdy nie słyszeli i jeśli jest tylko jedna łódź – użyją ją i zostawią mnie na lodzie. A raczej brzegu. Pośród niczego.
Image

Dlatego gnałem przed siebie po dość stromym zejściu i z tego wszystkiego zgubiłem na chwilę ścieżkę ;) Niby nic, ale zrobiłem to wśród krzaków, rozpadlin i wodospadów ;)
Image
Image
Oczywiście nie będę się wracał, co to to nie – po 10min gimnastyki znalazłem się na właściwej drodze. Przez to być może jednak nie spotkałem po drodze Chińczyków – bo gdy dotarłem do schroniska to od jego obsługi dowiedziałem się że nikogo u nich jeszcze nie było. Chciałem koleżeńsko na nich zaczekać byśmy przeprawili się razem, ale zmieniała się pogoda i poradzono mi wyruszyć od razu bo niedługo miało zrobić się na jeziorze nieprzyjemnie faliście. No trudno, Chińczycy będą musieli się trochę nawiosłować :P
Przynajmniej po drodze będą mieli co podziwiać – bo jesień wokół Teusajaure po prostu oszałamia :)
Image

Co było później? Jedno wielkie nic - nic do robienia poza podziwianiem widoków, kontemplowaniem ciszy i cieszeniem się dobrą lekturą. Namiot rozbiłem kilometr od Vakkotavare by móc cieszyć się nieskrępowaną prywatnością totalnego odludzia. I by mieć dobry widok na niebo.

To o czym bowiem jeszcze Wam nie pisałem to to że praktycznie codziennie polowałem na zorzę polarną. Na północy byłem już kilka razy, w tym dwukrotnie zimą, ale zorzy zobaczyć nie zobaczyłem. Nigdy jednak nie byłem tak daleko na północ. Korzystając więc z dogodnej lokalizacji, oddalenia od zanieczyszczeń nieba światłami cywilizacji i niezłej pogody (niebo przez kilka dni było praktycznie bezchmurne) nastawiałem co noc budzik co godzinę i otulony w śpiwór wystawiałem głowę na zewnątrz. Wszystko na nic! Zorzy jak nie widziałem tak nie zobaczyłem, za to co wymarzłem to moje ;) Prawdopodobnie natrafiłem na okres niewielkiej aktywności słonecznej, ale pełnia księżyca rozświetlająca niebo tak mocno że w namiocie w nocy nie trzeba było używać latarki też raczej nie pomogła..

Kolejnego dnia na noc zszedłem do samego Vakkotavare (a co, jak szaleć to szaleć, mogę nocować co dzień gdzie indziej ;) ), gdzie znów ujrzałem ślady cywilizacji (linia wysokiego napięcia!)
Image
Po raz pierwszy od tygodnia zobaczyłem asfaltową drogę. I zrobiło mi się trochę smutno. Ale tylko trochę - wystarczyło zejść kilka kroków poniżej drogi by cieszyć się chociaż jeden wieczór dłużej takimi widokami.
Image
No dobra, i jeszcze jeden poranek dłużej też ;)
Image

Niestety były to ostatnie piękne widoki które dane było mi ujrzeć. Koło południa wsiadłem do autobusu który najpierw zawiózł mnie do Gällivare (nie wyróżniającej się niczym sennej mieściny)
Image
a następnie w kolejny jadący do Kiruny. Na prośbę kierowca wysadził mnie przed miastem przy lotnisku, gdzie szukając miejsca na nocleg zakończyłem lapońską przygodę.. spektakularnym niezauważeniem rzeczki :P (na usprawiedliwienie dodam że było naprawdę ciemno ;) ) Do ogólnego nieprzyjemnego zapachu mojej osoby dołożył się smród mokrych butów, który jednak współpasażerowie lotu do Sztokholmu dzielnie znieśli :P (sekretem był półgodzinny przystanek w lotniskowej łazience uwzględniający wykorzystanie papierowych ręczników i suszarki niezgodnie z przeznaczeniem)

I to by było właściwie tyle. Mimo że nie zobaczyłem zorzy, nie udało mi się przejść trasy wedle planu ani doznać transcendentnych myśli - wyprawa była po prostu rewelacyjna :) Zobaczyłem jesień o jakiej nie śniłem, spotkałem renifery, przemierzyłem samotnie tundrę i zmierzyłem się z własnymi słabościami. No i co nie mniej ważne – zdobyłem sporo doświadczenia w kwestii długich wędrówek, które coś czuję że już niedługo na pewno mi się przyda :)

Koniec!

Image

Autor:  BooBooZB [ 11 Lis 2016 20:31 ]
Temat postu:  Re: Jesiennie za kołem podbiegunowym

Piękna wyprawa - tym bardziej ciesze się,że dorzuciłem inspiracyjną cegiełkę ;)

Autor:  gecko [ 12 Lis 2016 09:33 ]
Temat postu:  Re: Jesiennie za kołem podbiegunowym

W-O-W! serio tak to wygladalo czy troche obrobiles graficznie? :D niesamowite barwy, szczeka opada..

Autor:  jekyll [ 12 Lis 2016 11:46 ]
Temat postu:  Re: Jesiennie za kołem podbiegunowym

Pięknie, po prostu pięknie :)

Autor:  ananas [ 12 Lis 2016 14:28 ]
Temat postu:  Re: Jesiennie za kołem podbiegunowym

Nic dodać, nic ująć. Aż się wręcz słyszy tę ciszę :)
Muszę przyznać, że to jedna z niewielu relacji (z ostatnich czasów- obok geckowych Wysp Owczych), na której ciąg dalszy czekałam z niecierpliwością. Super sprawa, cudowne fotki!

Autor:  Washington [ 12 Lis 2016 19:15 ]
Temat postu:  Re: Jesiennie za kołem podbiegunowym

dziękuję za miłe słowa :) a raczej dziękuję w imieniu Laponii ;)

@‌gecko‌ - tak naprawdę to jest tam piękniej niż na zdjęciach ;) Ze względu na kiepskie oświetlenie podczas pierwszych dni (chmury) nie byłem w stanie do końca oddać piękna tamtejszej przyrody na zdjęciach. Zdjęcia były lekko obrabiane ale właśnie pod kątem światła

Autor:  dmirstek [ 12 Lis 2016 19:57 ]
Temat postu:  Re: Jesiennie za kołem podbiegunowym

Rewelacyjny klimat. Czytało się świetnie!

Strona 2 z 2 Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group
http://www.phpbb.com/